Poetry

krsto
PROFILE About me Friends (2) Poetry (95)


krsto

krsto, 15 september 2011

na brzegu

na brzegu stoi mędrzec
wpatruje się w horyzont
fala dobiega i liże
jego  wykrzywione stopy
 
jest myślą pogodną 
jak niebieskie obłoki
czy fala idzie z nim
gdy cofa się w głąb
 
schyla się i bierze
piasek w dłonie
ciało spragnione jest pieszczot
 
zamknęły się w nim
obrazy kolorowe i szare
dźwięki ostre i tak ciche
jak droga między drzewami
 
woda jest słona
i trzyma w uścisku
wzrok i dotyk
łagodność nocy
i światło dnia
 
stoi mędrzec na brzegu
i wie że niewiedza
jest pokarmem życia
i nadzieją na jutro
 
lecz trwa mocno jak drzewo
jak dąb który rok temu
miał goły pień
a dziś obrósł gałązkami
na których wiszą
zielone żołędzie
 
Dębki, 2 września  2011


number of comments: 4 | rating: 0 | detail

krsto

krsto, 29 august 2011

młotek

młotek po niemiecku hammer
niemieckie narzędzie zniszczenia
uderza w głowę osła
osioł po hebrajsku chamer

żydowski osioł
i niemiecki młotek
stanowią jedno
we wszechświecie

mój dziadek mawiał
do swoich córek
szanujcie braci
z ulicy krochmalnej

nie każdy potrafi
stanąć pod wiatrakiem
ktory kręci skrzydłami
sypie mąkę w worki
nie każdy nie każdy

do pracowni dziadka
wchodzi icek goldblum
kupuje macę
na żydowskie święto

w sklepie za rogiem
zgarbiona żydówka
ma tłuste palce
i rudą perukę

co się z nami stało
powiedz mi salome
wiatr rozwiał po stepie
słowa psalmu dwudziestego trzeciego
pan jest moim pasterzem
nie brak mi niczego
pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

krsto

krsto, 28 august 2011

lovebird

za bramą rosły morwy
ich lepkie owoce
spadały na nasze
schylone głowy

białe i czarne
w piachu i liściach
leżały cicho
gąsiennice strachu

przy domu
płynęła ścieżka
jak wstęga rzeki
drzewa wyrastały z ziemi

szły wolno ku górze
aniołowie
w gałęziach ramion
ptaki siadały i jadły
srebrne i ciemne krople

niosły na grzbiecie
rytm wiersza
drżały we mnie
niebieskoskrzydłe lekkie istoty

śpiewały poranne pieśni
zawsze zranione
przez ciężkie kroki
podeptaną zieleń i żwir

był tam ptak jeden
inny od reszty
jego nazwałem lovebird
dałem mu imię
ptaka miłości


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

krsto

krsto, 27 august 2011

korepetytor

mój korepetytor
był studentem matematyki
miał białe mankiety
i złote spinki
 
przychodził w porze obiadu
jadł zupę i pił czarną kawę
próbował uczyć mnie
równań z dwiema niewiadomymi
 
białe mankiety
kwitły nad rzeką
złote spinki
świeciły w nocy
 
nie umiałem mnożyć i dzielić
zapach szarego mydła
został w ogrodzie
mojego dzieciństwa
 
siedziałem właśnie
z głową pod chmurą
gdy korepetytor
wchodził przez bramę
 
róże wspinały się po poręczach
kwiaty spadały na mokrą ziemię
stałem na ścieżce
z ręką wyciągniętą
na powitanie gościa
 
kwiaty zasłaniały
przed wzrokiem obcych
okrągłe szambo
w ogrodzie


number of comments: 6 | rating: 0 | detail

krsto

krsto, 26 august 2011

przed lustrem

"zdarto nam z karku młodość
                                               jak koszule skazańcom"
                                                                (Zbigniew Herbert)
filozof stoi przed lustrem
patrzy na swoją twarz i myśli
co się z nią stało
była kiedyś drobna i delikatna
teraz jest wielka i pomarszczona
 
miałem strzechę na głowie  
moja ciotka mówiła
twoje włosy są
jak szczotka klozetowa
 
stoję przed drzwiami
i nie umiem ich otworzyć
pytam sam siebie
czy myślę kiedy kocham
miłość powinna być bezmyślna
 
usiadł w fotelu i śpi
śnią mu się wszystkie twarze
które widział w życiu
i poza nim
 
pochylił głowę na pierś
ręce opuścił na kolana
wygląda jak owad
złapany przez pająka
 
siatka zmarszczek
nie chce zniknąć
ciało jest ciężkie i obolałe
serce uderza powoli


number of comments: 10 | rating: 2 | detail

krsto

krsto, 20 august 2011

imiona własne

nauczyciel powiedział
ignaciuk wyjdź za drzwi
i posłusznie wychodziłem
na zimny korytarz
 
lecz przedtem białe ręce
mojej słodkiej pieśni
niosły cichą bułkę
zawiniętą w papier
 
w ławce był kałamarz
z ciemnym atramentem
i leżała obsadka
zjedzona i gorzka
 
potem mama mówiła
bądź grzeczny synku
ucz się cichej mądrości
więc pisałem 
 
bo nie mogłem inaczej
spełnić polecenia
o mądrości w świecie
i grzeczności w sobie
 
mama była życzliwa
dla moich wierszy
bo wiedziała że we mnie
śpi pszczoła w bursztynie
 
i zabrałem ją
ze sobą w świat
wypuściłem nad rzeką świder
bursztyn pozostał mi w ręku


number of comments: 16 | rating: 6 | detail

krsto

krsto, 19 august 2011

serce

ręka niewidomego
jest jak mała kamera
którą wprowadzono we mnie
aby obejrzeć serce

kiedy mnie wybudzono
widziałem zielony ogród
ścieżkę żółtą i wieniec
ktory miałem w ręku

byłem smutny z pobudki
senny byłem na powrót
ale wrócic nie mogłem
więc leżałem wściekły

może warto było
palić i pić alkohol
mosty niszczyć za sobą
drogę orać palcami


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

krsto

krsto, 18 august 2011

adrenalina

mówią do mnie
adrenalina
gdy idziesz w góry
gdy kroczysz po wodzie
adrenalina adrenalina

ja odpowiadam
adrenalina
kiedy dom stawiasz
i dach kładziesz ciemny
adrenalina adrenalina

kto nas wyleczy
z choroby ciała
i słowom doda
solidnego kopa
adrenalina

na forum polonicum
jest jedna modlitwa
pisana cyrylicą
modlitwa rosjanina
i to jest adrenalina

my się chowamy
w krzakach przy drodze
liście jedzą mszyce
zżera nas podniecenie

dom nasz drewniany
dom dla nerwowo chorych
pali się płomieniem
zachodzącej nadziei


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

krsto

krsto, 12 august 2011

pole widzenia

dziewczynka biega
po cementowych schodach
i śpiewa piosenkę
której nie rozumiem

ma chude nogi
piękną twarz
i palce pianistki
której nikt nie kocha
a tylko nieliczni
wiedzą co  gra

dziewczynka jest blada
i zrywa kwiaty
patrzę na nią
i myslę o tym
że dwa dni wcześniej
kotka schwyciła za gardło
tęczowego ptaka

dzisiaj wracam do domu
zbadano mnie
i milczenie padło
pomiędzy nas

uparcie myślę
czy zmieniło się
pole mojego widzenia


number of comments: 16 | rating: 7 | detail

krsto

krsto, 11 august 2011

żmija

żmija leży i patrzy
na leśnej polanie
wiem że ukąsi
dziecko i kobietę
 
smak ciała jest zmieszany
z zapachem igliwia
i z żywicą co kapie
spod narzędzia drwala
 
smak ciała pachnie zielem
wysuszonym w dymie
i jest niby ornament
przed wieżyczką kata
 
a on z twarzą ukrytą
w zmęczeniu i pocie
wznosi topór i ramię
by wykonać pracę
 
polega ona przecież
na zamknięciu ręki
i obmyciu ciała
w miejskiej łaźni
 
gdy żmija ukąsi
dziecko i kobietę
jej żółte zygzaki
oślepną od bólu
 
kroki moje błyszczą
na ścieżce śródleśnej
echo woła do mnie
 


number of comments: 5 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1