krsto, 6 march 2012
spomiędzy strun
wydłubywałem ziemię
z zębów wyjmowałem
włókna cielęciny
stałem nad białym grobem
z ciemnym uśmiechem
przyszedł do mnie
zapach ogrodu
gdzie słowo
było posłannictwem
spalono
twoje stopy
i wyrazy przerzucone
nad wąwozem
widziałem urnę
malutką jak dłonie
położone na ramieniu
miała kolor
twoich włosów
moja siostro
jeszcze coś chciałem
było za późno
rzucili kwiaty
zapalili światła
żeby nie pamiętać
o żłamanej ręce
i pestkach z wiśni
Świder, 17 lutego 2012 r.
krsto, 26 september 2011
wiersz jest jak wnuczka
gdy siada do lekcji i mówi
chodź dziadku do mnie
i razem
przechodzimy chemię
biologię
brniemy przez gąszcze
słów hiszpańskich włoskich
prababka łacina śmieję się
pod wąsem
wołamy znużeni mądrością
sursum corda
wiersz jest jak wnuczka
mówi
chleb mi posmaruj
dokładnie i grubo
potem bierze
portmonetkę w palce
wysnuwa z niej
ostatnie moniaki
kupi
płyn w miękkiej butelce
pić go będzie
wracając do domu
mów więc do mnie
moja nieznajoma
że tylko wiersz jest łasy
na pochwały świata
choć ma powtórzenia
Świder, 24 września 2011
krsto, 5 february 2013
lód leży na mnie
zimno biegnie w głąb
czy dobro może
zniszczyć człowieka
jadowity wąż
wchodzi w ciało sine
krwiak krwią się perli
i sinieje żołądź
nagi na starość
leżę rozciągnięty
na desce
jak na szczudłach
jeszcze chwila
a zabiorą mnie
w taką nieżyczliwą podróż
z której powrót
nazywa się itaka
następstwa wyjazdu
są jak młoty
uderzające
w czarny asfalt
ciało jest mdłe
i wątłe
i tak
niewłaściwe
Anin, 27 stycznia 2013 r.
krsto, 19 november 2011
masz jedenaście lat
śmierć wchodzi w życie
rozdziera firankę
rozpiętą na podłodze
deski mają barwę
jasnego orzecha
srebrzą się szpilki
dwa pokoje dalej
umiera człowiek
stygnie głowa ręce
kręgosłup palce
tylko żółte wąsy
wciąż żyją
a więc będziesz miał
rodzinny grób na cmentarzu
zasadzisz bratki
i zapalisz ogień
kiedy cię zapytają
w dzień zaduszny
gdzie jest grób twojego dziadka
nie będziesz samotny
dotąd chodziłeś
do mogił żołnierzy
którzy w czasie wojny
stali po właściwej
stronie wisły
teraz ty staniesz pod brzozą
i będziesz patrzył
jak przelatują ptaki
Ciechocinek, 14 października 2011 r.
krsto, 20 august 2011
nauczyciel powiedział
ignaciuk wyjdź za drzwi
i posłusznie wychodziłem
na zimny korytarz
lecz przedtem białe ręce
mojej słodkiej pieśni
niosły cichą bułkę
zawiniętą w papier
w ławce był kałamarz
z ciemnym atramentem
i leżała obsadka
zjedzona i gorzka
potem mama mówiła
bądź grzeczny synku
ucz się cichej mądrości
więc pisałem
bo nie mogłem inaczej
spełnić polecenia
o mądrości w świecie
i grzeczności w sobie
mama była życzliwa
dla moich wierszy
bo wiedziała że we mnie
śpi pszczoła w bursztynie
i zabrałem ją
ze sobą w świat
wypuściłem nad rzeką świder
bursztyn pozostał mi w ręku
krsto, 23 september 2011
stał na brzegu
małej i jasnej rzeki
czerpał dłonią wodę
i mył zęby
po kamieniach pływały
płotki, ukleje i miętusy
księżyc świecił nad łąką
nad zbożem i żółtym namiotem
siedzieliśmy długo w noc
gadaliśmy o malarstwie
teatrze i literaturze
księżyc świecił
spotkałem go czterdzieści lat później
zmienił sie niewiele
ale już nie mył zębów
wodą z rzeki
przed laty czytał dickensa
i miesięcznik dialog
dziś czyta rzadko
studiuje historię swojej rodziny
w domku nad morzem
stoi wyplatany fotel
na ścianach
wiszą zdjęcia jego wnuczek
w kuchni suszą się grzyby
mówi do mnie
napisz o mnie poemat
ja milczę
bo nie wiem czy potrafię
nad domkiem świeci księżyc
osrebrza zieloną trawę
Dębki, 12 września 2011
krsto, 12 august 2011
dziewczynka biega
po cementowych schodach
i śpiewa piosenkę
której nie rozumiem
ma chude nogi
piękną twarz
i palce pianistki
której nikt nie kocha
a tylko nieliczni
wiedzą co gra
dziewczynka jest blada
i zrywa kwiaty
patrzę na nią
i myslę o tym
że dwa dni wcześniej
kotka schwyciła za gardło
tęczowego ptaka
dzisiaj wracam do domu
zbadano mnie
i milczenie padło
pomiędzy nas
uparcie myślę
czy zmieniło się
pole mojego widzenia
krsto, 19 september 2011
deszcz zaczął padać
więc nie wyjeżdżam
zostaję tutaj
gdzie rośnie żarnowiec
ma żółte kwiaty
i suche ręce
a ja odwrotnie
mam suche kwiaty
ręce za krótkie
dzisiaj zostaję
nie wyjeżdżam
stoję pod daszkiem
z mat popękanych
deszcz we mnie stuka
czekam aż słońce
zaświeci jaśniej
bezczelną twarz
ukaże w rozchyleniu liści
ale na razie tutaj zostaję
musisz te słowa przyjąć
w ramiona miękkie i wonne
moja przyjaciółko
wolę twój zapach
niż zapach deszczu
płaczę wraz z niebem
gdy słyszę stukot
a więc zostaję
bo deszcz upada
gdy splatam ręce
z twoimi ramionami
które śpią jeszcze
Dębki, 8 września 2011
krsto, 23 november 2011
chodzą po świecie
patrzą mi w oczy
sekundy odchodzenia
na ukos przecinają życie
śmierć buduje miłość
dopiero wtedy
zaczynam kochać
ich stare ręce
w domu
nie położyłem dłoni
na oczach mamy
przy grobie
stałem jak umarły
gdy ona była wciąż żywa
mówili
nie pisz o śmierci
lecz o narodzinach
uparty odpowiadałem
bez niej nie ma życia
tramwaj klekotał jak bocian
gdy wracałem z pogrzebu
Ciechocinek, 18 października 2011 r.
krsto, 30 september 2011
po drugiej stronie ulicy
był sklep spożywczy
rano grał bańkami
na mleko
obok
szczerzyła czerwone cegły
kamienica ze śladami kul
dziewczyna stała koło domu
miała białe drobne zęby
i rozchylone usta
różowe pachnące
w oknie na piętrze
kobieta w kuchennym fartuchu
mówiła coś nerwowo
słowa porywał wiatr
rzuciła monetę
leciała szybko
wpadła w otwarte usta
dziesięciozłotowa moneta
rzucona przez matkę
złamała córce ząb
przechodnie obojętnie patrzyli
wiatr podnosił kurz z chodnika
autobus przejeżdżał
właściwie nic się nie stało
potem dziewczyna zachorowała
na dziwną chorobę
nie pamiętam
jak miała na imię
nazywaliśmy ją
szkarlatyna
Świder, 29 września 2011
krsto, 29 september 2011
blade światło lampy
szum za oknem
we mnie cisza
już była taka chwila
gdy siedziałem sam
na wilgotnej trawie
księżyc zachodził
za wierzchołki drzew
stół ma kolor piasku
drży woda w butelce
pamiętam jeszcze ciepło mleka
z porannego udoju
siedzę i czekam
ciemność jak płatek
spada
na mokrą ziemię
za oknem
idzie wieczór
leniwie przebiera nogami
Otwock, 27 września 2011
krsto, 26 july 2011
najpierw był maj
matka wchodzi do szpitala
niesie z sobą brzemię wojny
i nienarodzonego syna
ruiny kościoła sterczą
jak laska w ręku kaleki
to było trzy lata wcześniej
kępki zielonej trawy
i fioletowy bez przenika
potłuczone cegły
to było trzy lata wcześniej
zabito niedźwiedzie
uwolniono ich ciała
misie patrzyły prosto w oczy
swoim oprawcom
słońce świeciło
nad ruinami miasta
był maj
miesiąc zakochanych
i maturzystów
krsto, 28 september 2011
miał na imię zenek
podarował mi książkę
jak hartowała się stal
była w zielonej
płóciennej oprawie
liczyła tysiąc stron
ojciec odwiedzał mnie
ukradkiem po lekcjach
stał przed szkołą
zmieszany i cichy
przynosił prezenty
z okazji imienin
i na śnieżną gwiazdkę
były to powieści
o tym że nie wolno
tracić nadziei
w czasach zagrożenia
czytałem je wszystkie
nikt mnie nie zmuszał
do wiary
w świętego mikołaja
ale sam chciałem
żeby pod choinką
leżały prezenty
przez niego kupione
potem zobaczyłem
że książka pana zenka
była nagrodą dla niego
za donosicielstwo
Otwock, 27 września 2011
krsto, 7 march 2012
w kącie sali
mały stolik
na krzesłach
schopenhauer i nietzsche
patrzą na portret
młodej kobiety
o prostym nosie
i delikatnych wargach
rysunek
na kartce
wyrwanej z zeszytu
tańczy
w głębi sali
widzą jej seledynową
dłoń i uśmiech
schowana w ramionach
mężczyzny który wczoraj
wylądował na zielonej łące
grają fokstrota
poetka wyrzuciła
kropki i przecinki
żeby nie plątały się
pod nogami
Świder, 2 marca 2012 r.
krsto, 26 september 2011
czy kapustę zabierać
milczymy ciężarem słów
noc zasnuwa okna
zasłoną tak ciemną
jak myśli na brzegu
wspomnień z wczoraj
pakujemy kufry
przed podróżą w siebie
jest już w nich kapusta
słodka i kiszona
jeszcze chwila siostro
wiersz jest o wędrówce
lub o walce z bogiem
bitwie bez miecza
nocą powracamy
tylko księga psalmów
pulsuje nad nami
jak księżyc dwurożny
zaraz nas odwiedzi
ciemna czarodziejka
stoję jak odys
przed pieczarą westchnień
noc zasnuwa okna
podartą kotarą
słoiki z kapustą
już spakowane
milczymy ciężarem
mówimy pustką
która jest bez nazwy
Otwock, 22 wrześnai 2011
krsto, 25 march 2014
każdy w sobie cień pięknego nosi
Cyprian Kamil Norwid
wyjąłem kwiat
z rynsztoka
strumień wody
spłukuje kształty i kolory
mówią mi
zostaw
piękne jest słowo
nie trzeba płukać
podniosłem z ziemi
zieloną trawę
bardzo wolno
zdejmuję ziemię
mówią mi
zostaw
popatrz na śmietnik
tam jest piękno
stoję na brzegu drogi
brud zostawiłem
za horyzontem
co wie człowiek
o pracy i o pięknie
musi zamilknąć
przed potęgą gromu
dotknąć drzewa
krew płynie pod korą
Świder,22 marca 2014
krsto, 26 august 2011
"zdarto nam z karku młodość
jak koszule skazańcom"
(Zbigniew Herbert)
filozof stoi przed lustrem
patrzy na swoją twarz i myśli
co się z nią stało
była kiedyś drobna i delikatna
teraz jest wielka i pomarszczona
miałem strzechę na głowie
moja ciotka mówiła
twoje włosy są
jak szczotka klozetowa
stoję przed drzwiami
i nie umiem ich otworzyć
pytam sam siebie
czy myślę kiedy kocham
miłość powinna być bezmyślna
usiadł w fotelu i śpi
śnią mu się wszystkie twarze
które widział w życiu
i poza nim
pochylił głowę na pierś
ręce opuścił na kolana
wygląda jak owad
złapany przez pająka
siatka zmarszczek
nie chce zniknąć
ciało jest ciężkie i obolałe
serce uderza powoli
krsto, 20 september 2011
gdy miała dwanaście lat
wybuchła wojna
na warszawskiej woli
w jej domu sterczał złamany komin
ojciec wywiózł ją z warszawy
na zaciszną wieś
razem z siostrą
i siostrzeńcem
w balii pływały żywiczne czubki
po których stąpał
dziecinny starzec
i wiódł przez bory
dwuletniego chłopca
szumiała puszcza
daleko leciały eskadry
i urywały z rodzinnego domu
pół piętra z prawej
pół z lewej strony
w schronie
pod fabryką wosku
siedziały dzieci
z siwą opiekunką
na spocone głowy
leciały bomby
jak liście z jabłoni
mijał wrzesień
we wsi dalekiej w środku mego kraju
chodziły szukać maślaków i rydzów
historia z głową martwego koguta
zabulgotała wszystkimi nerwami
było to dawno
w lesie pod radomiem
na stole niskim przykrytym ceratą
stał garnek
rosół i talerz blaszany
Dębki, 8 września 2011
krsto, 22 september 2011
butelki miały kolor
wczesnej łąki
niósł je żołnierz armii czerwonej
działo się to po drugiej stronie odry
nagle dziewczyna zaczęła krzyczeć
wypuścił butelki z rąk
na niemiecką ziemię
rosyjski spirytus płynął po kamieniach
biały płyn omijał bruk
szukał miękkiej trawy
rosjanin stał i patrzał
stary człowiek obejmował
polską dziewczynę
głaskał ją po twarzy
ona przytulona do niego
patrzyła w jego siwe oczy
pewnie to ojciec
pomyślał sołdat
był zły i niezadowolony
z siebie i z butelek
które rozbiły się przy upadku
słyszał krzyk
córki na widok ojca
trzask rozbijanego szkła
czuł smak niewypitego spirytusu
zachodzące słońce oświetlało
scenę powitania i początku
na ziemi stała drewniana walizka
z czarną rączką
i srebrnymi okuciami
Dębki, 9 września 2011
krsto, 21 september 2011
miejscowość nazywa się czerwony most
na werandzie drewnianego domu
czterej mężczyźni
grają w karty
w pobliskim kościele
dzwon wzywa do nadziei
most przez rzekę
jest oświetlony blaskiem
zachodzącego słońca
grają o swoją przyszłość
kobiety odjechały
pociągiem warczącym i wrogim
został po nich ślad na szynach
karty są brudne i tłuste
gracze czekają na list od kobiet
listonosz nie zatrzymuje się
koło ich domostwa
jeden z nich wstaje
idzie na wieczorne nabożeństwo
pozostali tkwią nieruchomo
przy karcianym stoliku
ten który przegrał
przeciąga się leniwie
pora spać
powiada
pozostali czekają na brata
który poszedł do kościoła
w zapadającym zmroku
widzą oczy kobiet
które pytają
dlaczego to miejsce
nosi nazwę czerwony most
Dębki, 8 września 2011
krsto, 27 july 2011
wstępuję wolno
na kamienne schody
wrzesień rozrzuca
liście spadłe z drzewa
siedem lat później
siedem lat za darmo
a król władysław
ten niskiego wzrostu
stoi na rogu ulicy dzieciństwa
i wiatr rozwiewa
sukienki dziewczynom
z tyłu za szkołą
więźniarki schylone
tną motykami czarną tłustą
ziemię
tylko dachówka czerwona i lśniąca
ma smak wchodzenia
na schody poezji
tylko dachówka o kolorze maków
jest taka piękna
jak lody w cukierni
krsto, 28 july 2011
piosenki świata zaczynają się
od fałszywego akordu
a kończą zerwaniem strun
mówi poeta
podnoszę oczy
w tamtym pokoju trwa ciężki oddech
człowiek umiera
spełnił zadanie wychował córki
na dobre dzieci
bo dał słowo
i głos kobiety czyta opowieść
o michale z podola
który leci do nieba
po nocnym wstrząsie
bo też dał słowo
na leśnej ścieżce stoi poeta
i tam spotyka
pana od przyrody
z ścieżki nie zejdzie
także dał słowo
w mój dom rodzinny
pierwszy raz wchodzi
śmierć pani świata
i zaprowadzi
na grób pod brzozą
obrosły trawą
potem wiedziałem
że iść za trumną trzeba
by oddać
powagę nocy
i rozpacz świtu
a kiedy umarł mi
pan cogito
stałem nad grobem
jak ktoś z rodziny
bo dałem słowo
teraz to słowo
leżało nisko
więc je podniosłem
i położyłem ponad głowami
aby nikt więcej
strun mu nie zerwał
bo dałem słowo
krsto, 1 december 2013
chciałem napisać
boję się słów
pismo święte
ale je przekreśliłem
bo było bez sensu
siedzę jak stary hiob
na zgliszczach życia
złamaną skorupa
drapię swoje krosty
czeka na mnie
dół z cuchnącą wodą
wrzucą pochyłe ciało
z kurzymi łapkami
na skroniach
obok dróg stoją
machają rękami
krzyczą
tak było w księdze
koło domu
gdzie mieszkam
wiszę głową w dół
psy patrzą mi w oczy
księga jest podarta
i podeptana
chciałem napisać
boję się słowa modlitwa
ale skreśliłem
także i to zdanie
grubą kreską
Świder,27 listopada 2013
krsto, 28 september 2011
miałem siedem lat
gdy posadziłem drzewo
dwie epoki później
spłodziłem syna
domu nie zbudowałem
przed szkołą
stoi pień omszały
patrzyłem dziewczynom w oczy
lśniła woda w rzece
poruszana wiatrem
szumiało sitowie
dumny byłem z siebie
grześ mówi do mnie
czas dom budować
milczę uporczywie
co słowo może
gdy korozja zjada kielnię
dzień po dniu
plac pod budowę
zmienił się w bagno
krzaki wyrosły
kolczaste i wonne
jednak posadziłem
przy bramie szkoły
jesion który dziś gada
o pierwszej budowie
Świder, 27 września 2011
krsto, 31 may 2012
tylko matematyka
może opisać świat
poezja jest bezsilna
wobec przyrody
za stodołą pole
biegło gwałtownie w dół
tam poznałem
ruch jednostajnie
przyśpieszony
pod drzewami na brzegu
wąskiego potoku
leżały lniane płótna
prężyły ciała
do słońca
na podwórzu kierat
otwierał ramiona
na przyjęcie chleba
buntował się
gdy do jednej ręki
wiązano konia
o smutnych oczach
na drugiej siedziałem
i patrzyłem jak koń
podnosi ogon
w chłodnej sieni
rozłożysta miotła
miała zdziwione
wyłupiaste oczy
Świder, 21 maja 2012 r.
krsto, 6 september 2013
patrzę na zdjęcie
z wczoraj
kim jestem
idę po trawie
pochyla się niebo
czuję chłód wieczoru
jestem tym
który wchodzi w drzwi
widzę obraz
minionych jesieni
wącham zapach
gnijących liści
kościół stoi
obok synagogi
żyd modli się do Boga
chce zrozumieć
kim jest
odpływa woda
godzina stuka
żelaznym młotkiem
szewc przybija
odklejoną podeszwę
nad jeziorem
zapada wieczór
kim jestem
Świder, 27 sierpnia 2013
krsto, 22 november 2011
gdy umarła
ważyła trzydzieści kilo
miała drobne ręce
i drwiący uśmiech
studenci szli
pod pomnik
mickiewicza
czterdzieści lat
ktore przeżyła
znaczyła pracą
dla chorych dzieci
wyniosłem ją martwą
z łazienki
położyłem na tapczanie
w pokoju w którym śnił się
brunatny niedźwiedż
czy nie będziesz
bał się tutaj spać
synku
milczałem
Ciechocinek, 17 października 2011 r.
krsto, 19 september 2011
mokre deski za oknem
co będzie jak wrócę
z wszystkimi bagażami
w rękach zwieszonych nisko
stoję przed lustrem
patrzę na twarz dziecka
któremu odebrano zabawki
i kazano pójść do szkoły
lecz jeszcze namaszczam
ciało oliwą
bo wiem że jutro wyjdę na arenę
aby ubiegać się o względy cezara
wracam na łąki po powodzi
pachnie mułem i tatarakiem
w dołkach wypełnionych wodą
pływają płotki o czerwonych skrzelach
przedwczoraj
łowiłem ryby
stałem z wędką na brzegu rzeki
patrzyłem na spławik z gęsiego pióra
rzucałem gliniane kule
tkwiły w nich fragmenty
chleba i płatków owsianych
na zgubę milczących sióstr
podpływały wolno
zaczepiały o haczyk wargi
obejmowałem je dłonią
ostrożnie i czule
teraz walizki stoją pod ścianą
milczą bo wszystkie słowa
wypowiedziano
i wszystkie klucze pogubiono
Dębki, 8 września 2011
krsto, 7 september 2013
pamiętasz mamo
dzień był słoneczny
szedłem do ciebie
niosłem stokrotki
dałaś mi obiad
perlił się w kieliszku
srebrny płyn
niby łza po twarzy
pamiętasz ścieżkę
między warzywami
stołek drewniany
przed barakowozem
miska porzeczki
czerwone i białe
czosnek kwitł obok
kruszyłaś dla mnie
szare herbatniki
żebym okruchy
zgarniał po kolacji
wieś polsko ruska
spała za plecami
rzeka szumiała
mułem i sitowiem
Świder, 2 września 2013
krsto, 30 november 2011
między drzewami
mignęła jej postać
miała szare palto
i długi biały szalik
stała tuż za rogiem
oparta o pleśń muru
ręka była zimna
kiedyś zawołała
na mężczyznę
ktorego kochała
lecz on jej nie odpowiedział
skośne oczy drżały
pełne łez
perlistych ciężkich
dotknąłem jej dłoni
poprowadziłem przez cień
który rzucała twarz
czemu teraz ucieka
gdy chcę mówić
za chwilę będę
milczał
w biegu zobaczyłem
na szczupłych plecach
białe skrzydła
nie wiem
czy jest aniołem
czy ptakiem
Świder, 9 listopada 2011 r.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek