Edmund Muscar Czynszak | |
PROFILE About me Friends (32) Books (6) Poetry (546) Prose (18) Photography (20) Graphics (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 20 may 2010
Stoi na torach i czeka,
smarem należycie zbrudzona.
Nie żona, nie przyjaciel,
ale zawsze gotowa,
kolejną drogę przez życie pokonać.
I tylko dzień jest za krótki,
rdzą pokryły się szyny.
Rentę przyjąłem ze smutkiem.
Lecz nigdy się nie rozstaniemy.
Edmund Muscar Czynszak, 2 february 2011
kiedy noc swoje rekwizyty rozkłada
cały zanurzam się w twoim oddechu
w dotyku mej dłoni cię skrzętnie chowam
do twarzy przykładam promyki uśmiechu
czasem tylko blask księżyca odsłania twe ciało
wtedy ukradkiem w zaułek rozkoszy się wkradam
choć droga nas dzieli daleka zasypiamy razem
pozostanę przy tobie do świtu jak echo
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2010
Jaśminową aleją, wiosna się przechadza,
swetry już spoczęły na dnie szuflady.
Ptaki na drzewach o wiośnie sobie gwarzą,
ludzie w ogródkach bukiety lata sadzą.
Na płotach dzikie wino, pąki swe rozkłada,
a serce obrasta w nowe marzenia.
I dzień już wyprzedzi długi welon nocy,
i choć wiek już dojrzały i krok już nie równy.
Umysł wciąż skory, na miłosne manewry.
Jest pora kota, psa i człowieka,
co nas jeszcze tego roku czeka?
Edmund Muscar Czynszak, 31 january 2011
wiersz zainspirowany obrazem „Błękitna laguna „
Przemysława Komorowskiego
rozpierzchły na falującej toni
błękit pogodne szanty nuci
przedzielony warkoczem białych chmur
prostokąt skrawka ciszy
łagodnym pląsom wzrok ulega
biała grzywa fal smutek w dal porywa
hen daleko gdzie dzień się kończy
lepszą prawdę odsłania
wiem, że jeszcze nieraz do niego wrócę
by się w nim na nowo zagubić
przez granatową plamę nieba
do portu melancholii powrócić
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2010
Wyniesiony na szczyt własnej bezsilności,
opadam w głębiny zwątpienia,
nurzając się w mętnej pogodzie mej duszy.
Szare dni odarte z pogodnego uśmiechu.
Słoneczna kula, wytoczyła się poza widnokrąg.
Topniejąca tafla przyjaznych gestów,
wyrywa mnie z pozornej ciszy.
Przygasający płomień domowego ogniska,
staje się martwym spektaklem moich oczu.
Ptaki rozpierzchły się porażone moją biernością.
Brodząc podziemnymi krużgankami,
zaczynam bratać się z lokatorami Hadesu.
Przez uchylone okno dobrych i złych wieści,
wciskają się same ponure.
Moje myśli karłowacieją.
Usiłuję otrząsnąć się z pijawek plądrujących mą duszę.
Czuje, że jestem sam,
a mój kanał wydłuża się do nieskończoność...
Edmund Muscar Czynszak, 18 february 2011
Czy zdołam ogarnąć
to, co jeszcze niepoznane?
do ssać się do prawd
w księgach zapisanych.
Czy zdołam dotknąć
błękitu moich marzeń?
czy sen jeszcze się zdarzy
strofy słowem malowane.
Czy to tylko iluzja
utkaną z twego uśmiechu
obłuda zmieszana z milczeniem.
Edmund Muscar Czynszak, 27 january 2011
wiersz zainspirowany obrazem „ Babie lato „
Józefa Chełmońskiego
lata cień oplata strudzoną postać
spokój łagodne kreśli smugi
w sielski obrazek smutek się zakradł
każdy spokojnym spogląda wzrokiem
i tylko myśli szybują ku górze
śledzone czujnym wzroku tropem
jak że teraz jest już inaczej
spokój poszarpany głośnym kombajnów
głosem
cóż nam zostało z tych lat złoconych
kłosem
chwila zapisana pędzlem w sercach
naszych
uwiedzionych tamtym widokiem
jak pogodna chwila dostępna
w mroku codzienności
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Kiedy twój świat otoczą problemy,
kotary smutku pokryją szczelnie każdą chwilę.
Dzień do nieskończoności się wydłuży,
a każda minuta będzie milą.
Otocz się szczelnie marzeniami,
które na skraju twoich myśli drzemią,
aż chmury czarne w dal odpłyną
i nie przestawaj wierzyć w lepsze jutro.
Edmund Muscar Czynszak, 17 january 2011
kiedy moje głębokie pragnienia
stają na przedsionku spełnienia
obrazy zbudowane z marzeń
zamieniają się w figurkami z kamienia
uczucie walczą o przetrwanie nawałnicy losu
ty ze mną pozostań
tak po prostu
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Kiedy twój świat otoczą problemy,
kotary smutku pokryją szczelnie każdą chwilę.
Dzień do nieskończoności się wydłuży,
a każda minuta będzie milą.
Otocz się szczelnie marzeniami,
które na skraju twoich myśli drzemią,
aż chmury czarne w dal odpłyną
i nie przestawaj wierzyć że się odmieni.
Edmund Muscar Czynszak, 4 june 2010
Powiem ci przyjacielu - ja jestem bogaty!
Choć pieniędzy mam nie wiele,
stare dżinsowe spodnie, koszule z krawatem na niedziele.
Rachunki do zapłacenia wciąż błąkają się po moich szufladach,
na pewne telefony przestałem już odpowiadać.
I choćby wizytę złożył mi dzisiaj złodziej,
zabrał mi wszystko, co jeszcze mam.
To nadal będę bogaty!
Bo marzenia swoje mam.
A w marzeniach ty, więc nie jestem sam!
Popełniony – PIŁA dn. 07.04.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 28 may 2010
Zawieszony w alternatywie dwóch światów
Po omacku błąkam się po niebie pełnym ludzkiej niedoskonałości
Łza goryczy przelewa się przez nie
Stoję samotnie wśród tłumów pseudo
Brodząc w fetorze rodzinnej atmosfery
Gdzie człowiek człowiekowi
Walczę o skrawek własnej intymności
A dzień z pióropuszem dobrych i złych chwil
Zmierza powoli w stronę zachodu słońca
Moja gwiazda wytrąca mnie z odrętwienia
Przesiąknietego beznadzieją
I tylko dzień jak co dzień realizuje scenariusz mojego Boga
A ja uparcie podążam w stronę pragnień
Niczym ćma zanurzam się w światło współrzędnej lepszego jutra
Edmund Muscar Czynszak, 11 june 2010
Butelka pełna czerwonej cieczy
Ciepłem przepełnia ciało
Z figurą smukłą pociągłą
Korek jak czkawka wyskoczył
Woni rozlała się wokół
Łechtając me zmysły smaku
Poziom opada powoli , choć kropli zostało niewiele
Wzrokiem przeszywam ją na oścież
Nalepkę czytam z drugiej strony
Taka zwykła butelka i wina po kołnierzyk
A świat mi bardziej radosny
I skory jestem do zwierzeń
Wnet ciało me sen upoi
Butelkę powędruje do zsypu
Edmund Muscar Czynszak, 2 august 2010
Z potoku słów nie wyłuskam już żadnej treści,
w mroku chowa się kolejny dzień.
Tarcza słońca już smutków
wszystkich mych nie mieści.
Leukocyty wyssały już ostatnią krew
I pot zmywa kolejny sen.
Stare prawdy rozpierzchły się świtem,
stare księgi porasta kurz.
Zdewaluowaną prawdę skrycie,
po podszewką chowam,
że życie jest sensem,
kiedy umiesz kochać.
Edmund Muscar Czynszak, 4 june 2010
Czym są słowa, które, nas dotykają?
Czasem ciosem okrutnym.
Wonną mgiełką, co, otula nas w smutku,
krokusy już pląsy toczą z polnym mleczem.
I znów trafiony twym zdaniem,
obrastam pąsowym uśmiechem.
Samotnie na skraju smutku staje.
Słońce rozgrzewa me ciało,
ptaki do gniazd, swoich znów powróciły.
Lubię te nizinne pejzaże mojej kochanej Piły!
Pośrodku wyspy, fontanna czynna do późnej wiosny.
Na wieżowcu jeleń zamarł w bez ruchu, trochę smutny, trochę radosny.
Ja słowa splatam w potok myśli, jak rzeka Gwda płynąca.
Błąkam się po mojej małej ojczyźnie do lata do wiosny,
pisząc kilka kolejnych słów prostych.
Popełniony - Piła dn. 04.04.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 4 june 2010
A kiedy już odejdę w górę,
przekroczę mroczną granice ciszy,
wrony czarne, moje siedlisko obsiądą,
mych myśli nikt już nie słychy.
Martwymi dłońmi, dotknę największej tajemnicy.
Bóg mi wystawi swój rachunek,
czy pamiętać, będziesz o mnie?
Słowa, które pozostaną…
Edmund Muscar Czynszak, 5 june 2010
Najlepsze Limeryki piszą choleryki.
Choć język mają okrutny, w pył rozbiją smutki.
Gromem ciskają w mowie.
Serce inną prawdę powie.
Bo prawdy nie szukaj w słowie, lecz w tym, co robię!
Gdy w polityce zbliża się wyborcza karuzela,
Każdy polityk w kameleona się zmienia.
Powstaje specjalna telenowela.
Sondaże tańczą w górę, w dół.
By nogi wciągnąć pod prezydencki stół!
Gdy taniec gwiazd się zakończy wnet o tobie każdy z nich zapomni.
Pewien młodzieniec z Piły.
Wobec kobiet był bardzo miły.
Kochał i pieścił staranie.
Po czym usta moczył w wannie.
Następnie zalewał je alkoholem i zasypiał ze wspaniałym humorem.
Pewien znany prozaik,
W życiu zwyczajny laik.
Słabostki swe pod dywan chował.
I sławę swą bardzo miłował.
Aż wyszło szydło z worka, że ani to dzięcioł ani sikorka.
Co cechuje wytrawnego i znakomitego krytyka?
To, że dokładnie czyta, lecz myśli połyka
I wszystko wie doskonale.
Choć na niczym nie zna się wcale.
Sądy wydaje poważne, choć rzadko trafia w prawdę.
* * *
Edmund Muscar Czynszak, 23 july 2010
Długi sznur, znak pokoju,
przede mną ukazuje
Rozsypane tabletki,
sugestię nową tworzą.
Czarny kot przebiega
przez mroczne podwórko,
a przyjaciel kolejnym murem,
przede mną się odgradza.
Uwikłany w meandry mej duszy,
złudnym marzeniem się wspieram.
Świat będzie trwał wiecznie,
ja odejdę taraz.
Edmund Muscar Czynszak, 17 may 2010
W opuszczonej poczekalni lekarskich gabinetów,
ze zmiętą bólem twarzą, przysiad strudzony starzec.
Zawieszony pod sufitem spokój,
spływał w szczeliny jego nadwęglonej czasem duszy.
Otwarte okno rejestrowało rozbiegane rytmy ulicy.
Wyrok, jaki za chwilę usłyszy,
nie zachęci już do dalszego życia.
Przekwitające bzy, nigdy nie odzyskają swego blasku,
a zapach świeżo skoszonej trawy,
pozostanie wspomnieniem.
Będzie to jeden z ostatnich przystanków
na jego trasie do nieśmiertelności,
a wszystkie troski pozostawi za sobą
odchodząc spełniony...
Edmund Muscar Czynszak, 27 december 2010
Pustką naciąga każdy
zakątek pokoju
nostalgią porastają
skronie marzeń
telefon milczy, milczącym
słowem.
Z fotografii znajome
spojrzenie
uważnie śledzi wszystkie
ruchy,
wskazówki zegara
żółwimi ruchami
pokonują ocean
płaszczyzny czasu.
Czekam cię na stacji
powrotnej
miarowych rytmicznych
odgłosów serca,
kiedy ponownie na mój
świat
spłynie spokój twego
głosu.
Edmund Muscar Czynszak, 31 may 2010
Uczucie jakie ci towarzyszy,
rozpoczyna się od wierzchołka mojej sylwetki,
dotykając zwoje twoich złych i dobrych pomysłów.
Zalewane są przez falę chłodnej obojętności,
wypełnione wyżej stanu oczekiwań,
toną w mętnych wodach obojętności.
Twoja niewiara utkwiła w pasie zmęczenia.
Pozostający skrawek pogodnego uśmiechu,
jest jedyną oazą twego przetrwania.
I choć poziom powoli będzie opadał,
twoja wiara nigdy nie powróci,
do stanu pierwszej miłości.
Suchy ląd odnajdziesz na drugim brzegu.
Edmund Muscar Czynszak, 2 january 2011
Przespałem się z Toba nie po raz pierwszy
wiele napisałem o tobie wierszy
zabieram cie wszędzie, na długie spacery
jesteś blisko przymnie, gdy przez życie brodzę
czasem utykam to znów śmiało krocze.
Kiedy się budzę w uszach dźwięczy twój oddech
gdy wieczorem zasypiam nie znikasz jak słońce,
jesteś moim księżycem i gwiazdką na niebie
czy ja na prawdę byłem, gdy nie było Ciebie?
Edmund Muscar Czynszak, 7 june 2010
Kiedy ją masz zapominasz, zanika w polu naszego widzenia?
a ona także była młoda, nosiła w sercu pragnienie miłości, a we włosach kwiat,
czerwiec był tak samo upalny, zimą nosiła wełniane skarpety.
Długotrwały płacz dziecka był niepokojący, uśmiech jego zaś rozpalał jej serce,
spokojne twoje dzieciństwo było jej najdroższą monetą, jaką otrzymywała.
Ptaki niejedno krotnie odlatywały i powracały w nasze strony,
czas już dawno przelał się przez krawędź zapomnienia.
Płyty cmentarne zaczynają porastać otoczką mchu,
bzy przy płocie, zapomniały już swego zapachu,
nasze kroki stają się coraz bardziej męczące.
Nierówny oddech przypomina ci o drodze, jaką pokonałeś,
synonim słowa matka, nabiera innego znaczenia.
Rola, jaka teraz przypadła tobie do odegrania jest odwrotnością twego własnego dawnego ja.
A dzieci jak dzieci, zawsze podążają uparcie swymi drogami,
i tylko włosy bardziej skąpe, nabierają koloru starości.
Słońce jak zawsze wschodzi i zachodzi o właściwej sobie porze,
matka zawsze jest matką a spojrzenie przez łzy bardziej boli.
Człowiek w swej ułomności najbardziej ceni to, co utraci,
młodość zamienia się starość, wspomnienia nie płowieją.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Kiedy do końca wypełni się dzień,
zapiszę w nim ostatnie zdanie.
Nasze sylwetki skryje nocy cień
i czas zmyje kolejną plamę.
A księżyc na zmroku zawieszony,
śledzić będzie myśli, które ja ułożę.
Na trawie dywan rozścielony,
na którym swoje marzenia złożę.
I znowu będę jednym śnić
i nic nie powiem nikomu.
Dla siebie zatrzymam myśli nić,
zanim nie wrócę do domu.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
W białej pościeli ból się pławi kotłując się z nadzieją.
A respirator ciężko dyszy,
anielki spokój w twarzy doktora .
Radośnie dzwonią naczynia w szpitalnej kuchni .
I nikt nie wraca już do wczoraj,
zamiast zegara puls monitora .
Plusk rytmicznie płynącej kroplówki,
wymierza chorym kolejne minuty .
Za okna słonko nieśmiało zerka .
Czas się zatrzymał dzień przestał tańczyć .
Radość ze smutkiem królują w pospołu ,
wieczorną modlitwę odmówi za was wiatr .
Na giełdzie życia wieczna trwa gra ,
kogo poranny obchód jeszcze obejmie .
kto zaś parawan nicości przekroczy , gdzie ból nie sięga , i wieczny spokój twa.
Edmund Muscar Czynszak, 25 december 2010
Z czeluści nocy srebrna tarcza księżyca się wyłania
śnieżnymi freskami porastają nasze okna
stary świerk wiatrom zimowym się kłania
wszystkim ten widok kojarzy się z gwiazdką.
Do rogu izby srebrzysta jodła się przymierza
piernikowe ciasto w kuchni już dojrzewa
jeszcze tylko karp w wannie pływa
potem nastąpi długa wigilijna wieczerza.
Zwierzęta nie przemówią do nas ludzkim głosem
pusty talerz nie doczeka się swego wędrowca
zanim kolejna gwiazdka na niebie zabłyśnie
serca nasze zapłoną świąteczną udawaną miłością .
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia wszystkiego
najlepszego dla kierownictwa oraz wszystkich użytkowników portalu „ Truml „
Dużo szczęścia i radości,
niechaj w domu waszym gości.
Dużo jadła wszelakiego i napoju wybornego.
Pieniądz niech się sypie, a lepiej szeleści
Pan Bóg zdrowiem darzy, a miłość niech pieści.
Życzy Edekcz.
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Och ty moja ropuszko, powiedział ropuch do ropuszki
Och ty mój aniele, rzece koza do Kózki.
Och ty moja błękitna latawico, rzece motyl do biedronki.
Ty mój zwierzaku, powiedziała much do stonki.
Och ty mój niebieski ptaszku, rzece szpak do sikorki.
Ty mój wszechświecie, który wchłonął mą duszę,
jak się od ciebie nie wyrwę to się chyba uduszę.
Pozostawił jej wspaniałomyślnie dzieci i alimenty,
i fruwał szczęśliwie po niebieskich przestworzach,
ona mniej szczęśliwe, proste życie wiodła.
Edmund Muscar Czynszak, 5 september 2010
Nie będzie inny pluł mi w twarz
i pytał jak naprawdę na imię mam
bo co to w ogóle za zwyczaje
by być tym, kim jestem, choć nie chcę
wcale
a choć uchodzę za lwa groźnego
to jestem mrówką wzrostu średniego
i z tego już tylko morał prosty
niech wszystkie polne rośliny
udają piękne rajskie maliny
Edmund Muscar Czynszak, 17 may 2010
Zamykam oczy -- w zmroku topie zmysły.
Pląsom latarni, wtóruje wiatr.
Ty o mnie już nie myślisz.
Sen swym welonem okrył twoją twarz.
Cichy szept miasta, uśmierza me pragnienia.
Melancholii szeptem osłonie twój cień.
Co dzisiaj znowu nam się wyśni?
Ty jesteś we mnie – w tobie jestem ja.
Zanim noc zakończy swój kolejny taniec.
Kopciuszek mój, nie wsiąknie w czeluściach ciszy.
Moja gwiazdka jawą pozostanie.
Nie porwie jej ciemności smok.
Słońce poproszę, aby nas pojednało.
Otulę ją szalem pieszczoty.
I powrócimy gdzie króluje pogodna Noc!
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Obłapiani wygranymi problemami,
pławimy się w uczuciach, rodem z komiksów.
Słońce wschodzi i zachodzi poza naszym nie spokojnym oddechem,
czerwone odcienie naszych uczuć, zapalają się i gasną jak uliczne reklamy.
Świadome wybory stają się krokami popełnianymi po omacku.
Gwiazdy bledną z wolna ustępując miejsca następnym i następnym.
Każdy kolejny wybór jest wyborem ostatecznym,
nigdy niezaspokojeni poszukujemy ciągle nowych namiętności,
które na nowo pobudzą nasze ego, bredzimy o miłości,
porastając automatycznie naszym anachronizmem.
Nasza selekcja jest subiektywna, wyzuta z resztek prawd,
Artykulacja naszych kolejnych uczuć, grzęźnie w wąwozie naszej krtani.
A na horyzoncie tracimy wektor prawdziwych naszych wartości.
Tylko dzień rozpoczyna się i kończy o właściwej sobie porze.
Edmund Muscar Czynszak, 15 january 2011
poprzez stare koryto rzeki
strugą drogi nieśmiało się wciska
ze szlakiem stalowych ptaków
przelot swój krzyżuje
potem przez górne mknie niepostrzeżenie
przeskoczywszy przy boisku bagno
przy dworcu się zatrzymuje
przeskakuje ponownie tę samą rzekę
i znów dociera do nowej estakady
zatoczywszy koło nie dla zabawy
lecz dla naszej wygody
przy okazji miastu dodając urody.
Edmund Muscar Czynszak, 19 december 2010
Z za firanek utkanych z płatków śniegu,
zębate słońce z lodowatym
spojrzeniem uśmiechem spogląda.
Siadam z kubkiem gorącej herbaty,
o ciepłym lecie marze.
Wiatr porywistym oddechem
sople spod pułapu strzepuje.
Niczym pasjans stawiam sobie pytanie,
czy zima to dobra pora na kochanie?
Edmund Muscar Czynszak, 20 january 2011
pochodem
czarnych myśli
w gąszcz niepokój
wnika
na poduszce
śladu twego nie czuje
telefon okrutnie
milczy
na głos mój nie
odpowiadasz
kołtuny czarnych
chmur
po niebie
wędrówkę toczą
sen jak mroczny
film
serce niepokojem
przytłacza
w dysku pamięci
szukam twych śladów
nie ważne
wczoraj słowa
tak wiele
dzisiaj znaczą
w umyśle się
kłębią pytania
czy jeszcze cię
kiedyś zobaczę
Edmund Muscar Czynszak, 29 december 2010
Kolejna potargana noc
sen, co przychodzi nad ranem
zaschnięte w oczach łzy
plamy na sercu nie pozostawią.
Ogłuszony ciszą, smutek pod poduszką skrywam
w słuchawkach zamilkł głos
oddechu, którego wciąż nie ma.
A potem kolejny dzień
i słowa na ekran rzucane,
czy warta jest taka ofiara?
warta, bo warto być kochanym.
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Są to słowa do kolędy
( Do szopy przyjacielu ) napisanej przeze mnie do szopki noworocznej
przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Do szopy przyjacielu
Do szopy, hej
pasterze
do szopy, bo tam cud
w markecie kawa leży
kto zdąży kupi but
Refren…..
Śpiewajcie aniołowie
dyskdżokeje, grajcie
nam
kłaniajmy się losowi
nie zbudzimy się ze
snu
Padnijmy na kolana
okruszek, co na
ziemię spadł
cud często się nie
zdarza
jutro skończy świąteczny
szał
O ludu niepojęty
jak giętki jest twój
kark
nie straszne Szwedy,
Niemcy
gdy mamy tak
wspaniały rząd
O Jezuniu nasz
najdroższy
tobie polecamy nasz
los
o bogactwie nie marzymy
racz oddłużyć nasz
rodzinny dom.
Edmund Muscar Czynszak, 29 january 2011
Tryptyk zainspirowany obrazem „ Śmierć „ Jacka Malczeskiego
I
spotyka nas czasami w przedsionku
życia stając
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
nim strach spłynie na nasze zmęczone
skronie
radosne pejzaże dnia przysłoni szary
całun nocy,
krzyczący spokój w głąb ciała wnika
tak wiele jeszcze do zrobienia
pozostało
lecz czasu nie da się zatrzymać
i jest go wciąż za mało
pora kolejny próg przekroczyć
II
spotyka nas w przedsionku życia w
milczeniu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
gdy w oczach dogasa ostatni płomień
marzenia mrokiem przyćmione
zapisują ostatnie zdanie
by inny rozdział otworzyć
poznawać prawdy niepoznane
III
spotyka nas w przedsionku życia w
biegu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
by będąc już za progiem
zmierzyć się z nową dalą
dotknąć to, co niepoznane
przechodząc w inny wymiar
tajemnicy
Edmund Muscar Czynszak, 18 may 2010
W oparach dymu postrzępione rozmowy
Za oknem dogasa słaby słońca promień
Przy barze harmider miesza się
Z odgłosem wody podczas mycia pokali
Siedzę samotnie ze wzrokiem zanurzonym w piwie
Klątwę przerywa histeryczny chichot
Barmanka brudną szmatą zmywa
Z posadzki resztki pospiesznie zwróconej zakąski
A w domach matki żony kochanki
Daremnie czekają cudu ocalenia
Za drzwi dobiega ostry dźwięk rozbitego szkła
I tylko dzieci nie świadome niczego
Cieszą się spokojem jaki im pozostał
Z przekrzywionej fotografii wiszącej na ścianie
Spogląda pół naga piękność wyzuta ze wstydu
W akompaniamencie bełkotliwie szemranej pieśni
Opuszczam lokal znudzony spektaklem barowej ballady
Pozostawiając wspaniały nastrój alkoholowego zapomnienia
Wracam do mego świata
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Gdy nasze krajobrazy pokryją się bielą
znajome nutki wiatr po ulicach porozwiewa
kolejna gwiazdka na skraju nieba zakwita
w ozdobnej szacie świerk w pokoju staje
nasze serca nasiąkają świątecznym nastrojem
zwierzęta gwarzą o nas ludzkim głosem
czasem nawet brat z bratem
pogada
kolacja smakuje tak jakoś inaczej
szkoda tylko że kolędy czas szybko przemija
chwila staje się tylko kolejną chwilą
jak bańka mydlana znika z kolejnym świtem
z pod śniegu szarą prozą życia się wyłania
tworząc rzeczywisty postaw naszych obrazek.
w święta potrafimy być zjednoczeni razem.
Edmund Muscar Czynszak, 23 january 2011
droczy się ze mą, co dnia
wciąż nowe fortele układam
listę swoją w pamięci tworze
ze skrawków czasu plan swój tworze
poranny spacer, spotkanie
krótki maraton w stronę południa
wspólnie zjedzony posiłek
potem zupełnie nie potrzebna kłótnia
czasem spędzonym na opak
z rozwichrzonym przez życie planem
staję na skraju nocy
trochę spełniony trochę przegrany
a chwila płynie znowu dalej
Edmund Muscar Czynszak, 12 march 2011
Zamknięta w dotyku słowa
nabrzmiewa do rozmiaru słońca
jeszcze nie do końca odkryta
wiruje po firmamencie marzeń
czasem w ciszy się chowa
szafirowa narzeczona
prawdziwa, choć wciąż niespełniona.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Kiedy noc swój czarny welon rozkłada,
czasem zmysły moje dziwna pustka dopada.
Wycie samotnego kundla dobiega gdzieś z oddali,
smutkiem nasiąkają oczy i w sercu coś pali
Nawet słowiki zamilkły otulone snem głębokim.
Tak czasem chciałbym, by ktoś moją pustkę i smutek rozpoznał,
objął mnie zwyczajnie swoją miłością, gestem mnie swoim dotknął,
do swego serca mnie zaprosił.
Tak często różnymi słowami mnie częstujesz!
Lecz czy ty jeszcze mnie, choć trochę rozumiesz?
Edmund Muscar Czynszak, 28 may 2010
Dzień zablokowany niemocą,
smutkiem przesiąkają wszystkie tkanki
naszego ciała.
Pustymi ulicami przechadza się chłodny powiew,
przez zamknięte okna,
wciskają się płatki uśmiechu słonecznej kuli.
Ludzie, których napotykamy na szlaku,
dotykają nas swymi sprawami.
Wszystko,co jest dziś,
jutro będzie minioną
teraźniejszością.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
słowo które pochodzi od ciebie.
jest zakończone ostrzem szczerości
rany jakie powstają bezkrwawo wyjałowione z bólu
wiosenny deszcz przemywa pogodne klimaty
myśli dorastają do rozmiarów spełnienia
twoje prawdy są jak łyk lodu w mroźny poranek
ucieczka w kolejne popełniane strofy
przynosi tylko chwilowe zapomnienie
zasypiam z kroplami deszczu
przygrywających na szybach
pochłonięty moim dorastaniem
oczekuje spełnienia
Edmund Muscar Czynszak, 30 july 2010
Dotykam twych włosów,
a ciebie już nie mam.
Wnikam w twoje oczy,
wielka pustynia się rozpościera.
Drżącymi rękoma namaszczasz me spojrzenia,
oczami swymi próbujesz pozbierać wspomnienia.
Więdnąc wolno zmierzasz w stronę cienia,
a jeszcze tyle miałbym ci do powiedzenia.
Twe ciało jest przy mnie,
Lecz ciebie już nie ma.
Nawet nie zdążyłem
powiedzieć ci do widzenia.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Cisza – poszarpana ostrymi słowami,
mosiężna klamka , podaje się,
słowa wybiegające poza próg nie powracają.
Na klamce przepalona żarówka milczy.
Powracający spokój piecze, przerywany chaotycznym rytmem serca.
Kroki milkną.
Moja samotność jest samotnością z wyboru.
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Mielizna, po której stąpam, zakleszczy moje ruchy.
Wychudłe konto, rozłazi się na wiele problemów.
Bez możliwości pomocy bliskim, jestem kaleką.
Pies sąsiada obszczekuje mnie bez skrępowania,
Zachęcony moja biernością.
Wypluta guma pozostawia smak niemocy.
Krople deszczu pukają natarczywie do moich okien.
Anioł z obrazka z żałosnym wyrazem twarzy,
Spogląda na moje skrepowane ruchy.
Tylko pogodne dźwięki twego uśmiechu,
Zdają na chwilę zasklepiać moje rany.
Infekcja, jaka mnie dosięgła,
Przepływa po moim krwiobiegu od głowy do stóp.
Pogoda zdaje się mieć kolor posępnej szarości.
Usiłuję walczyć!
Wypita lampka wina, ma smak wody.
Jednak moja wiara jest głęboka.
Po każdej burzy, przychodzi pora uśmiechu.
Edmund Muscar Czynszak, 12 march 2011
w hołdzie krajowi kwitnącej wiśni, co wszystkim dziś jest bliski
fala większa od myśli
zrodzona w spokojnym
otmęcie oceanu
pod wodą sztandar
z brązową plamą
zatrzęsło ludzką próżnością
niosąc kolejne pytanie
ile z nas pozostanie
kiedy natura cierpliwość straci
świat, co zamarł na chwilę
śledzi ruchy w zachwycie
ile pogardy dla śmierci
kryje się w woli życia
Edmund Muscar Czynszak, 11 march 2011
w marcu jak w garncu
a garnek dziurawy
kawa już wystygła
marzeniom daleko do jawy
dzień jaszcze smutny
a już bardziej łaskawy
słońce coraz śmielej
w okna me zagląda
drzewa jeszcze nagie
a już życie kiełkuje
w niewidocznych pączkach
przyroda nie próżnuje
w parku po ścieżkach
chłodny wiatr się przechadza
a pod śnieżną kołdrą
zielony dywan się odradza
stado wróbli tego nie zdradza
wyraz twej twarzy
coraz bardziej radosny
choć jeszcze daleko
nam do pierwszej wiosny
Edmund Muscar Czynszak, 14 february 2011
szmerem nie spokojnych myśl
rozpoczął się kolejny dzień
w zakątkach ciszy
rozsiadły się moje marzenia
tylko ty niezmiennie
w mym sercu tkwisz
jak w skorupie orzech
czekający swego wyzwolenia
żółty kwiat derenia
rozpromienił lutowy poranek
jak chcesz jeszcze z tobą zostanę
Edmund Muscar Czynszak, 6 february 2011
Nie będę świecił jak kot oczami
przez życie nie będę skradał się na
skróty
lecz zawsze chadzał swymi drogami
Nie będę dbał tylko o swoją miseczkę
będę doglądał także moją laleczkę
czasami pobawię się z nią troszeczkę
Nie pozwolę głaskać się pod włos
sam skrzętnie zadbam o swój los
choć chętnie będę robił kosi łapci
nie dam się zwieść na jej gierki i
zabawki
Pewnego razu pójdę swoją drogą
gdy przestaniesz być już tą samą
kotką majową
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Księżyc już srebrzy twarz.
Jesteś ty, obok ja.
Niebo płonie blaskiem gwiazd.
Cisza trwa.
Na poduszce płatki złóż.
Zamknij oczy, pora snu.
Pójdziemy przez baśniowy świat.
Gdzie szczęście trwa.
Alejami ze mną pójdź,
Obsypię cię płatkami snów.
Rozłożę dywan słodkich chwil,
Będziemy śnić.
Choć za oknem wicher dmie,
Życia plącze wątłą nić.
Dookoła chaos zgiełk, burzy nasz serca rytm.
Rok za rokiem z workiem trosk,
Poprzez słotę, prozę dnia.
Przemierzamy własny szlak.
Ty i ja.
Edmund Muscar Czynszak, 27 february 2011
Pogubiłem się dzisiaj
wczoraj zdewaluowane
znowu powróciła wiosna
w jesień wkradła się miłość
jeszcze klamka nie zapadła
koło wciąż się na przód toczy
czasem tylko z nie wyspania
księżyc ma podkrążone oczy
siadam w cieniu świecy
z myślami się wadzę
Ty patrzysz z góry
nic mi nie podpowiesz
Edmund Muscar Czynszak, 11 june 2010
Usunąłem szew, ludzką ręką uczyniony,
jedna porwana cienka nić.
Jak złudzenie, co czasem boli?
Żywe tkanki nawilżone czerwienią krwi,
czarne kołtuny niechcianych myśli,
wplecione w talie pogodnych dni.
Jeszcze tylko krok, a może dwa,
i znowu dzień osiągnie linie nocy.
Na przedwiośniu, uśmiechem zakwita twoja , twarz,
krzew derenia zapłonął żółtym kwiatem.
Starą ranę zabliźni wnet nowy świt,
złe wspomnienie wsiąkną jak ostatni śnieg.
I tylko czasem coś zaboli,
taki zwyczajny bukiet szarych dni.
Popełniony - PIŁA dn. 12.03.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 24 december 2010
Są to słowa do kolędy (Cicha noc, święta noc) napisanej przeze mnie do
szopki noworocznej przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Cicha noc, święta noc
pokój niesie ludziom
w krąg
nam nie niesie bośmy słabi
przez świat Boży
zapomniani
w żłobie spoczął nasz
los.
Cicha noc, święta noc
pastuszkowie tworzą
krąg
idą droga wielcy mali
przez świat wielki
zapomniani
czekając na swój cud.
Cicha noc, święta noc
dla naiwnych złudny
krok
pan wielkiego format
podał rękę swemu
bratu.
stał się nowy cud.
Cicha noc, święta noc
Znalazł się w zsypie
ciepły kąt
A w kościele wielkie
święta
Spotkasz twarze
uśmiechnięte
Z naszych uśmiech
skradł los.
Edmund Muscar Czynszak, 15 november 2010
Zbieramy dobre uczynki
złe myśli w uśmiechach skrywamy
kupujemy drogie prezenty,
czasem koniczynkę na szczęście komuś dodamy.
Czyjeś spojrzenia ocalamy od zapomnienia
wygrabiamy wszystkie stare ścieżki,
kamienie cierniste z drogi przyjaciół usuwamy.
Potem oczy ku niebu wznosimy,
o darmowy karnet za swe uczynki prosząc.
A gdy już jesteśmy u góry
wysyłamy tylko bilecik
przepraszam to była tylko poza
chodziło oto, aby do bram nieba się przebić.
Edmund Muscar Czynszak, 27 may 2010
Poziom rozumu niebezpiecznie wzrasta,
Wypełniając szczelnie twoje serce.
Uczucia pokonuje zimna fala rozsądku.
Obrazy rzeczywistości nabierają
Realnej głębi spojrzeń.
Czyjś uśmiech oddala się za daleko,
Przestając wabić uwodzącym blaskiem.
Różowe okulary osiągnęły pozycję czoła,
Sygnalizując koniec kolejnej epidemii .
Kardiogram milczy, wypłukując resztki prawd .
I choć czujesz się lepiej wyzwolony z resztek uczucia,
Umierasz po raz kolejny.
Niebo staje się piekłem,
Kiedy miłość kona!
Edmund Muscar Czynszak, 18 december 2010
Nie wystarczy mi już
ciepłe piwo w barze
pić
w obłokach dymu
szukać
zagubionej chwili,
spojrzeniem ocierać
się
o powtarzane twarze.
Nie wystarczy mi
z bukietem pustych
słów
bezradnie brodzić
w stosie porzuconych
zdarzeń.
Nie wystarczy
żyć, aby żyć
by znak swój
pozostawić.
Edmund Muscar Czynszak, 20 december 2010
Jarmarczne słowa słyszę
dziki chichot targa
ciszą,
dławię się dawno
wypowiedzianym słowem.
Inne znaczenie będzie
miało to, co dzisiaj powiesz?
Nie wkłada się innego
klucza
do innego zamku, bo
się zepsuje
fałszywa nutka do
oryginału
nigdy nie pasuje.
Stado czarnych
kuropatw
nad mym domem krąży,
ogromny smutek dziś mą duszą drąży.
Edmund Muscar Czynszak, 16 november 2010
Gdy się oddalasz czarna noc rozwiera ramiona
wrony krążą nerwowo w oczy smutek zagląda
po marzeniach, co skonały o świcie.
Mówisz jesteś szczęśliwy, lecz ja ciepła nie czuje
niebo wilgocią znów szlocha słońce smutku nie kryje,
chwile jak krople spływają po przejrzystej tafli okna
czy jeszcze kiedyś smutek z radością się spotka?
Może to tylko moje urojenia
których nigdy nie spotkam?
Edmund Muscar Czynszak, 21 december 2010
Są rozstania, które
piętnem tęsknoty
na kolejne dni
pozostają.
Są odległości
co łoskotem serca
się mierzy.
Są oczekiwania
jakich ocean spokoju
nie zdoła pochłonąć,
nie wyrazi bo żadne słowo.
Edmund Muscar Czynszak, 22 december 2010
Na parapecie mego okna
łabędzim lotem lądują
śnieżno białe anioły.
Rozkładam marzenia
w zaciszu świątecznego drzewka,
spojrzenie usiłuje dotknąć mej gwiazdy
księżyc z lodowatym spojrzeniem
śledzi moje myśli.
Mróz pod stopami wędrowca
syczy nieprzyjaznymi dźwiękami
choć, jak co roku czekał będę podarku
wiem, że nie będzie on chwilą
jakiej czekam.
Kolejny rozdział rozpocznę, oczekiwaniem
dnia nadejścia mego anioła.
Edmund Muscar Czynszak, 23 december 2010
W wieczór, kiedy zwierzęta
zaczynają mówić ludzkim głosem
nie zdradzają mam wszystkich
swoich sekretów.
Błyskające promyki choinkowych ozdób
mieszają się z pogodnymi
uśmiechami gwiazd zawieszonymi
pod sufitem naszego świata.
Przyjaźnie podana dłoń
nie kryje fałszywych uścisków.
Osiedlowe śmietniki
czekają spóźnionego wędrowca,
z drugiej strony rzeczywistości.
Wiatr nieśmiało zaczyna
szemrać swoje kolędy,
puste skwery
naciągają świąteczną ciszą,
tylko bezdomne psy
szukają nadal swego miejsca.
Edmund Muscar Czynszak, 2 june 2010
swymi ogromnymi skrzydłami
zamiesza w moich wspomnieniach
porozwieszane na płotach myśli
powracają do rdzenia mojej świadomości
deszcz wypłukuje niewypowiedziane słowa
tańczące krople nabierają pogodnych dźwięków
tylko dusza tkwi nieruchomo
w pustce zapomnienia
delektując się swoją samotnością
kwiaty samotnie mokną
Edmund Muscar Czynszak, 30 may 2010
Mężczyzna to ciało z bagażem problemów.
Darwin nas wyodrębnił z goryli haremu.
Zajęło to miliony lat ewolucji,
Aż chłop ze zwykłego trutnia, stał się po prostu ludzki.
A nie był tak zwyczajnie miły od siebie.
Bóg wyjął mu żebro i zmajstrował Ewę!
I od tego czasu jak świat światem,
chłop babie nie będzie bratem!
Lecz za to może być dla niej kochankiem,
Tak długo, jak ucho będzie trzymać z dzbankiem.
Bo jak ucho od dzbanka odleci,
To chłop za inną poleci.
Tak więc każdy mężczyzna zwany Samiec,
Powinien nosić erotyczny kaganiec!
Lecz jest moi drodzy iskierka nadziei,
Że w drodze ewolucji, mężczyzna się zmieni.
Już zniewieściały, układny i szczery,
Będzie prał i jeszcze na zakupy poleci .
A kiedy proces ten już się skończy,
To geny, wnuk Darwina, od niego odłączy.
Zostanie z tego zwykła męska klucha,
Co w domu siedzi i baby słucha
I już nie myśli o tym, ni o tamtym.
Czy marzy wam się chłop z wszystkiego oddarty?
Napisany z okazji między narodowego dnia mężczyzny. - PIŁA dn. 10.03.10r. r.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Dziś mój smutek z radością się mierzy
zdradą nasiąka każdy kolejny uśmiech
wiatr, słowa porozwiewał jak plewy
na dnie duszy, kolejny grzech osiadł
Nigdy nie będę dobrym aktorem
maska kłamstwa, zawsze mnie będzie uwierać
dobrym słowem już cie nie upoję
nie uzdrowi nas, spalona kurtyna milczenia
z mych ułomności wyzwoli mnie ziemia
Edmund Muscar Czynszak, 13 march 2011
Nałóg to czy pasja
gdy nie mogę zasnąć,kiedy ciebie nie ma
dzień stargany myślami
stado czarnych ptaków spokój plądruje
kiedy cię nie słyszę oddechu nie czujesz
kiedy uśmiechem swoim mnie dotykasz
w krużganki zmysłu spokój wnika
chowam się w skorupie swojej intymności
wiem, że już nie potrafię
żyć bez twej bliskości
zbratani z sobą
jak dzień z ciemną nocą
podążam w stronę
gdzie się coś kończy
by coś mogło się rozpocząć
Edmund Muscar Czynszak, 9 february 2011
kiedy
nasze pragnienia
pokrywają
się potem
w
otchłań rozkoszy
wdzierają
się pragnienia
noc
gwiazdami usłana
mami
nas spojrzeniem
blady
księżyc z zazdrosnym spojrzeniem
po
bezkresach naszej intymności
bezszelestnie
się błąka
niczym
ćma w zakamarki
naszych
dusz zagląda
a
my trwamy razem
otuleni
sobą
jak
dzięń, co nigdy się nie kończy
Edmund Muscar Czynszak, 28 january 2011
pogodne popołudnie kurczy się
pod czarną pierzyną nocy
odrabiam zadaną przez ciebie lekcje,
ostrożnie stawiam każde kolejne pytanie
słowo przebieram w inną szatę
odpowiedzi na kolejne przychodzą po czasie
następne wywołują irytacje złość
wiem, że nigdy nie będę bogaty
bo nigdy nie posiądę sztuki milczenia,
staję się rewersem swego dawnego ja
przy pogodnym wietrze uśmiechu
gniew powoli gaśnie
podczas kolejnego panowania księżyca
znowu jesteśmy
razem na wyspie pojednania
Edmund Muscar Czynszak, 22 february 2011
czasem jest okrutny
to znów tylko smutny
słońcem spieczone chwile
noc, co kończy snem miłym
bywa też z kroplą radości
wówczas wszystko jest prościej
tylko czasem szkoda
że tak szybko mija jego uroda
bo kiedy już
na mieliźnie czasu osiądzie
staje się cząstką miesięcy
Edmund Muscar Czynszak, 21 february 2011
kiedy noc wygrywa z dniem
stado złych myśli okupuje poranek
w dobrym kierunku postawiony krok
właściwa odpowiedz na postawione pytanie
słońce zakleszczone w sidłach mgły
chłodem krępuje ruchy
z wolą przetrwania stajesz
nowe stawiając sobie zadanie
już jesteś zwycięzcą
lecz walki jeszcze nie wygrałeś
choć właściwy kierunek sobie wskazałeś
Edmund Muscar Czynszak, 6 march 2011
tak bym chciał
aby słowo stawało się ciałem
zdania nie były zmyślone
fałszywą nutą nie brzmiały
myśli życiem stargane
chciałbym
kiedy jutro powiesz dzień dobry
za oknem zakwitł poranek
twój uśmiech jak
zawsze pogodny
był zawsze metką mych
nocnych westchnień
tak chciałbym
lecz teraz jeszcze nie wiem
czy dzisiaj jest prawdą?
a może tylko sennym marzeniem
czekam na słowa spełnione
nienasiąknięte grzechem
Edmund Muscar Czynszak, 13 february 2011
nie rozmieniaj naszej przyjaźni
na różne inne przypadki
zimy nie zawsze bywają łagodne
czasem słońce świeci w kratkę
choć w te samą stronę
toczy się ziemia
nie zamieniaj na inne rozkosze
bym nie spłonął w stosie
twej obojętności
zatonął w szarej prozie życia
gdzie naiwność z głupotą gości
czasem szczęście się zagubi
jak fotografia pozostawiona z boku
nie daj omamić się chwili
łatwej i prostej
czasu nie da się zawrócić
orzełek czy reszka
łatwo tą grę jest polubić
Edmund Muscar Czynszak, 22 september 2010
Po czym odróżnić polityka od politykiera?
jeden bywa czasem słowny,
drugi łże jak j… cholera.
Mówi, że kraj nasz jest bogaty,
plan na wszystko ma doskonały
zbuduje nam szklane domy,
skansen marzeń wspaniały.
A wszystkich, co myślą o gospodarczym
cudzie,
zwyczajnie pozostawi na prozy kruchym
lodzie.
I to nie będzie wcale głupie,
kiedy polityków będziesz miał
zwyczajne w dupie?
Edmund Muscar Czynszak, 22 may 2010
Słowem usiłuję okiełznać ulotne myśli
w ramy powstawiać proste zdania
dręczony jutrem
w snach marzenia chowam
wiatrem potargane ulice
w nieładzie posadzone drzewa
liście co z braku wody przyschły
i śmiecie które znów wyłażą z kosza
co dzień próbuję żyć od nowa
brudne dłonie w kieszeń chowam
do szarych chwil dodaję nadzieję
choć tęcza za horyzont ucieka
Edmund Muscar Czynszak, 18 may 2010
Lawa czarnego dymu, niczym złowieszczy smok niebo przemierza.
Z wyspy lodu i ognia groźny pomruk się niesie.
Na walizkach koczuje zagubiony wędrowiec.
Słońce za horyzont mroku się chowa.
Rodzinny pejzaż, niczym czarno biały negatywy stają się milczący.
Usiłuje nazwać to, co nienazwane!
Wraz z płynącymi wiadomościami, spływają znaki zapytania.
W szczelinach Islandzkiej ziemi, nie przerwanie, parska lawą ognia i popiołu.
Gaz oddechy zniewala, niepokój miesza się z żałobną zadumą.
Żelazne ptaki ze skulonymi skrzydłami, czekają pory swoich wylotów.
Czerń rozlana na naszych ulicach - emanuje pytaniami.
Dokąd wiodą nasze drogi – zagubione pośród naszej teraźniejszości.
Czy to tylko igraszka natury - czy znak dawany ludzkości?
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
W witrynie sklepowej zając, czekoladowy przysiadł.
Do gniazdka skowronek powrócił.
Słońca uśmiech szeroki.
Kaczeniec w mokradłach się moczy.
Wierzbowe kotki wiosnę zwiastują.
Ciepłymi podarunkami wiatr nas obdarza.
Sweter w szafie znika – rękawica się nie przyda.
Kocie zaloty już widać i ptaki pląsy swe toczą.
Trawnik z rana jeszcze wilgotny - kwiaty głowy ku niebu unoszą.
Z pierwiosnkiem przed tobą dziś staje!
Smutek jak ostatnia bryła lodu, niech zniknie.
To dla ciebie się ten spektakl się zaczyna ,
by na nowo wiarę w życie przywrócić.
Nigdy nie rezygnujmy z marzeń!!!
Edmund Muscar Czynszak, 23 may 2010
A kiedy już odejdę w górę,
przekroczę mroczną granicę ciszy,
wrony czarne moje siedlisko obsiądą
i myśli nikt już nie usłyszy.
Martwymi dłońmi, największej dotknę tajemnicy,
Bóg mi wystawi swój rachunek.
Czy pamiętać,będziesz o mnie
w słowach, które pozostawię?
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Myśli w mroku się rozpierzchły.
Stado czarnych kuropatw, przy śmietniku krąży.
Pustka się rozsiadła – smutek umysł drąży.
I tylko zdjęcie twoje, trwa po swojej stronie.
Słońce obiecało, że się dziś pokłoni.
Bezsilność zniewala wszystkie moje tkanki
Drzewa z liści odarte- gałązkami wymiatają cisze.
Twój głos pragnienia, nowe w mym sercu wznieca.
Czasem tylko trwoga krtań mej duszy ściska.
Abyś mi do innej bajki nie czmychała!
Gdzie myśl spokojna – w ciszy uwięziona.?
Czy zdołam cię jeszcze słowem mym podniecić?
Na kamieniu biedronka do lotu się szykuje.
Skwerki emanują wiosną – tulipany uśmiechem swoim mnie czarują.
I tylko stadko czarnych chmur niebem wolno płynie.
Podaj mi swą nadzieje, abym nie zaginął.
Edmund Muscar Czynszak, 17 december 2010
Spętany samotnością,
nie mogąc udźwignąć
twej ciszy,
siadam przy
klawiaturze
list do ciebie pisze.
Słowem pukam
w szklaną ścianę
milczenia
czy mnie jeszcze
pamiętasz
potargane czasem wspomnienia.
Czy jesteś przy mnie?
kiedy ciebie nie ma.
Edmund Muscar Czynszak, 10 february 2011
znów się rozsypał
miesięcy roku worek
zaczął się luty i to
jeszcze we wtorek
A jak w lutym śnieg i
mróz stały
w lecie będą upały
Gdy w lutym mróz mocno
trzyma
będzie krótka zima,
i cóż nam po takiej prognozie
skoro przed nam jeszcze
długa zima grozi
w lecie dni chłodne,
słonko
w aptece będzie się
skrywać
A po świętej Agacie
jak zobaczymy muchy w
chacie,
nie przydadzą się nam
ciepłe gacie
A może na świętej
Doroty
będzie śniegu pod płoty
Zaś na święty Walety
będzie mróz nieugięty
Święty Maciej zimę
straci albo wzbogaci,
któż po tych
mądrościach ludowych
prognozę poda z głowy
jaka będzie tego roku
uroda?
Edmund Muscar Czynszak, 16 december 2010
Kiedy pójdziesz spać
musisz słowo mi dać,
że śnić będziesz o
mnie
choć spoglądasz
na mnie przytomnie
widzisz wszystkie
moje wady
a wokół mnie same
baby
rozrzucone w nie
ładzie słowa
jabłka wysypane w
rajskim sadzie
kilka kropel
lukrowanej słodyczy
co z czasem przestają się liczyć
zmysłami cie swymi
dotykam
przez wąską szczelinę
w głąb wnikam
i już tak w niej
pozostanę
bo jestem beznadziejnie
zwykły samiec.
Edmund Muscar Czynszak, 3 may 2011
Błogosławionemu Janowi Pawłowi II
Pod pogodnym baldachimem nieba
klucz dzikich gołębi krąg zatoczył
Santo subito
słowo ciałem się staje
na Rzymskim placu stanęły tłumy
głosy jak dzwony kościelne zabrzmiały
w dostojnym szeregu wszyscy stanęli
na twarzach jak tarcza uśmiech dumny
ta postać pochodzi z naszej ziemi,
a chwile uparcie naprzód płyną
niczym orszak chmur ponad głowami.
Czy coś nam z tej chwili pozostanie?
może tylko zwykły wspomnień skrawek
na ołtarzu naszych ułomności
pozostawiony w schowku ludzkiej łaskawości.
Rzym,1maja 2011
Edmund Muscar Czynszak, 16 july 2011
Wiersz dedykowany memu bratu pięćdziesiątą rocznice
urodzin
posłuchaj Bracie
co ci dzisiaj powiem
chciałbym widzieć cię szczęśliwym
byś na rozbrat nie żył ze zdrowiem
niech ziemia będzie ci przyjazna
a ludzie życzliwi
niech przyjaciel kieliszek
za twe zdrowie przechyli
zimy będą łagodne
lato ukropem niech cię nie męczy
na twej drodze stają tylko dobre anioły
poranek i zachód będzie pogodny, radosny
może trochę szalony
a gdy czasem zatrzymasz
się na chwilę na swej drodze
pomyśl, że jest ktoś na złe i dobre przy tobie.
Edmund Muscar Czynszak, 23 april 2011
W witrynie sklepowej zając
czekoladowy przysiadł
do gniazda już skowronek powróci
kaczeniec w mokradłach się moczy
wierzbowe kotki wiosnę zwiastują
i słońce przestało się już smucić.
Łąka żółcią meczu zalana
jakby trochę z zazdrości
że dzika śliwa w białym kwiecie tonie
i słowik w niej radośnie nuci.
A my pełni nadziei ufni i pogodni
dotykamy starej tajemnicy
spisanej w Świętym Piśmie
że życie co umiera,
nigdy się nie kończy.
Edmund Muscar Czynszak, 5 march 2011
W moim ogrodzie trawy są koloru błękitu
drzewa rozwiewają pogodne pragnienia
słowiki wieczorne recitale dają
kwiaty mają odcieni twego uśmiechu
tylko czasem jest nudno
sam nie wiem, czemu
chwile opasane tęczy wstęgą
czasem krople deszczu dzień uroni
na grządkach rozparły się słoneczniki
tak bardzo chciałbym
marzenia przed niepogodą osłonić
a kiedy smutek jak chwast
się w sercu rozpleni
wezmę do
ręki pióro na pustej
kartce myśli zakreślę
Podyktowaną przez duszę
Edmund Muscar Czynszak, 24 december 2010
Kupiłem karpia na bazarze
rybę pływała w zwykłym stawie,
dokarmiał ja człowiek w waciak odziany
niby zwykły, lecz trochę panicz.
Zgrabiałymi rekami do
do torby mi zapakował
jeszcze na odchodne wódką częstował,
ona popatrzyła swym rybim oczkiem
po czym głęboki oddech wzięła,
i na dnie foliowej torby spoczęła.
A stamtąd w ręce
oprawcy swego, czyli moje
jednym ostrym ruchem noża
odciąłem łeb, ogon i płetwy,
jego to już nic nie bolało
we mnie się serce rozdygotało.
Jeszcze przed jego zjedzeniem
poprosiłem go o przebaczenie,
on na zgodę zostawił mi
na szczęście łuskę
i swą ostania rybią łezkę.
Może ci nikt nic nie odrąbie. Powiedział,
z chichotem lecz przytomnie i odszedł,
pozostawiając brudną wodę w wannie,
oraz danie które już zjem mnie zachłannie.
Edmund Muscar Czynszak, 6 august 2011
Urodzony wczoraj
w porze złocenia kłosów
kiedy Bogiem była Stalin
i czerwień rozlewała się wokół
na ulicy kródszej niż ścieszak
co początek swój w sierpniu miła
płaczem donosnim witając wszystkich
niesmiało poszedłaem do przodu
mijając nie jeden poranek i zachód
do szejśćdzięsiątego kilimet życia dotarłem
by jutro powłóczyć się dalej
Edmund Muscar Czynszak, 3 april 2011
Kiedy z oczu spadają różowe okulary
negatywem stają się wczorajsze obrazy
stado czarnych wron, otacza zaułek myśli
serce odarty z resztek marzeń milczy
a ty jesteś lecz jak by cię nie było,
i już nie pasuje słowo miłość.
Edmund Muscar Czynszak, 25 december 2010
Są to słowa do kolędy
( Pada śnieg na Pilski brzeg ) napisanej przeze mnie do szopki noworocznej
przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Pada śnieg na Pilski brzeg
Przez zimowy kraj,
hula mrozu bat
kalejdoskop spraw,
przez życie nas gna.
Jeszcze krótki bieg,
zakupowy stres
czy razem uda się,
kupić tanią rzecz.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg , pada
śnieg, Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy
ozdobią wielki miejski klomb.
Krajobrazu biel,
rozświetlony świerk
ulicami płyną tłumy
rozświetlonych lamp.
Na wieczerzy karp,
stół z dwunastu dań
potem tylko coś na
wzdęcia i znów wszystko gra.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg, pada
śnieg, Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy
ozdobią pusty miejski klomb.
Trwa świąteczna gra,
gwiazdor adres zna
śnieżek pada,
szczypią uszy, na pasterkę czas.
Jeszcze wina łyk,
przy choince ścisk
a przed nami jeszcze
tyle, tyle miłych chwil.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg , pada
śnieg , Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy zdobią pusty miejski klomb.
Edmund Muscar Czynszak, 30 june 2011
Kiedy życie nas uwiera
dzień okaleczony złą chwilą
w parku opuszczona ławka,
zagubiły się dawne słowa
wypłowiałe jak lipcowy trawnik
stają się dawne uczucia,
i nic nie zdarza się odnowa.
Obcych twarzy pełne ulice
sam już nie wiesz czy warto
starych przyzwyczajeń się trzymać,
gdy słońce beztrosko się uśmiecha
porzucić stare wspomnienia
jakby ich nigdy nie było.
I tylko pozostaje pytanie
czy to był sen, co umiera o świcie
w sercu pozostając echem
a może to była miłość
co nigdy nie przemija?
Kiedy resztę pokrywa milczenie.
Edmund Muscar Czynszak, 18 march 2011
Wiersz ten dedykuje p.
Zuzannie P.
jeden mały kluczyk
ogromny zgiełk myśli
dłoń w głębi torebki błądzi
czy to zmęczenie?
czasem dzień jest za krótki
błądzimy wokół siebie
a dookoła nasze troski
życie bywa figlarne
świat zwyczajnie bestroski
Edmund Muscar Czynszak, 2 april 2011
zagubiony w świecie
gdzie czarne jest białe
słowa zakreślone korektorem
burzą rozpoczęte zdanie
dotykany markowanym uśmiechem
pogrążam się w udawanej przyjaźni
gdzie nic nie jest grzechem
i tylko kłamstwo jest prawdą
Edmund Muscar Czynszak, 15 december 2010
Schowany pomiędzy słowa
w gąszczu setek
znaków
ptaki lotem skreślają
cisze.
Za oknami biały
pejzaż zimy
bez kolorowych
dodatków,
myśli brodzące w
smutku
porwane warkocze
marzeń.
Między nami odległości
wielkie jak ocean.
Chwile smagane łzami
myśli, co czasem
uwierają
echem w mym sercu
pozostają.
Edmund Muscar Czynszak, 5 december 2010
Ulotny skrawek dnia
kropla w morzu zdarzeń,
potargane czasem minionym myśli
coś, co drugi raz się nigdy nie zdarzy.
A potem jeszcze kolejna
i lata, co przeminą
zanim ją zdążysz poznać
skryje się za kolejną chwilą
Edmund Muscar Czynszak, 10 june 2010
W zakątek mojej świadomości,
przeciska się smutek.
Mogiły obsypane białym puchem,
emanują chłodem.
Kamienny klęczący anioł,
spogląda pustym spojrzeniem,
na przedpola przemijania.
Ptaki krążą wysoko,
penetrują krajobraz poza moim spojrzeniem,
powracam do obrazów mego dzieciństwa.
W nie mym filmie mojej pamięci
wyświetlają się postrzępione obrazy,
twarzy, których już niema.
Dzień pomału ustępuje miejsca nocy,
Dopada mnie nostalgia
za tym, co pozostało w pamięci.
Jak okruchy chleba, pozostawione na stole.
Popełniony - PIŁA dn. 18.02.10 r.
Edmund Muscar Czynszak, 20 march 2011
Napotkałem cie na stronie pełnej złych myśli
kiedy nie potrafiłbym sobie ciebie nawet wyśnić
spotkałaś mnie w porze jesieni
kiedy liście już opadły
smutek i zwątpienie się w duszy rozplenił
kto scenariusz do tego aktu pisze?
maże Bóg łaskawy, może czart kusiciel
któż mi odpowie na to pytanie
jedno jest pewne
zawsze we mnie pozostaniesz
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Kiedy luty długie buty ubiera,
Walentemu na miłość się zbiera.
Zalotnymi tekstami niewiasty mami,
By następnego dnia, uganiać się za innymi babami.
Walenty choć święty, swe grzeszki miał .
Zalotne liściki kobietom słał .
Gdy o ożenku wspomina która,
Zaraz za habit dawał nura.
I tak swą świętością był zajęty,
że zapomniał płacić alimenty.
Walentynki Walentynki dla panienki, dla dziewczynki.
A gdy miną słodkie gierki, pozostaną już cukierki.
Miłość wsiąknie w życia znoje,
Będzie was już może troje.
A Walenty już nie święty, ale zawsze uśmiechnięty,
machać będzie życzeniami
tymi, co co roku mami.
Pewna kobieta miła, co w dzień pracowała a w nocy nudziła,
różne życiowe uciechy lubiła.
Poznała pana pewnego.
Nie bogatego, lecz obrotnego.
I zanim się dama zorientowała, jego towarem w domu uciech została.
Gdy zima przestaje śniegiem bielić,
Ziemia zaczyna naszym niechlujstwem się ścielić
Na świat wychodzą nasze grzeszki:
Odchody, puszki, papierki, butelki.
Jest to obraz przykry i potworny, lecz Polak stał się na to odporny.
Pewien zaradny, spolegliwy żonie małżonek,
Postanowi za jej namową zbudować domek.
Lecz poznał pewną bogatą laseczkę
I wżenił się w jej domek i gotóweczkę.
A wymagająca małżonka z dziećmi została, ale o domku już nie myślała.
Pieniądze szczęścia nie dają-mówi przysłowie,
Lecz o szczęściu bez pieniędzy nikt ci nie powie.
Bo szczęście bez pieniędzy jest trudne,
Życie bez gotóweczki okrutne.
Bo łatwiej jest w słowa przysłowia uwierzyć, niż bez kasy przeżyć.
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2010
Na krawędzi dnia, gdy noc swym blaskiem cię mami,
bul swym ciężarem piesi przygniata, ciasnota swój kaganiec zakłada.
Żarówka blask swój z wolna traci,
oddech w wąwozie krtani zabłądził i ginie,
strach pajęczą siecią umysł oplata.
Myśl nerwowo, kurczowo życia się chwyta,
a kropli potu na skroni dostatek.
Vento lin w reku ściskasz - oskrzela nerwowo grają.
Mięsień sercowy tlen gubi, złogi barykady tworzą,
w oczach moich strach się zaczaił,
kaszel napięcie tej sztuki tworzy.
W końcu serce swój krok odzyskuje,
muzyka w twym odbiorniku uwolniona płynie.
Spokój schładza twą twarz.
A ty dalej podążasz, kolejne strofy życia tworząc!
Edmund Muscar Czynszak, 13 november 2010
Zamazane kontury jutra uwierają najbardziej,
przygnieciony lawiną szarości dnia
błąkam się pomiędzy dwoma światami.
Złote skrawki jesieni gniją w przydrożnych kałużach,
rozrzucone chwile zapisuje na twardym dysku wspomnień
świat, jaki mnie otacza obumiera,
długie milczenie zwiastuje kolejną burze
po której słońce nie będzie już miało koloru radości.
Ze wzrokiem zawieszonym na przydrożnym krzyżu
oczekuje spełnienia dziś.
Edmund Muscar Czynszak, 14 november 2010
Nie sztuką burzyć ludzkie namiętności
bezcześcić słowem inne słowo.
Wiatrem nie zgody targać jesienny dywan liści
w szarugi naszej melancholii bombę podkładać,
za parawanu anonimowości na rzeczywistość ujadać.
Bo nie poezją jest to, co boli, lecz to, co wrażliwą dusze ukoi.
Bo to, co refleksje zbudzi, choć u jednego z ludzi,
a myśl nasza nie pozostanie w próżni.
Wierszy ten chciałby zadedykować wszystkim tym, którzy tak ochoczo
obrzucają tych, którzy nie piszą tak jak by oni oczekiwali używają różnych
obraźliwych słów a sami siebie nazywając znawcami poezji przez duże P. Ale
poezja to piękno dla wrażliwych serc naszych i nie należy jej kalać złym pełnym
nienawiści słowem, bo to zło kiedyś nam złem odpowie.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek