29 września 2013

Voyager [z cyklu: pieśni wojenne Klingonów]

„Nawet bogowie nie powstali z dnia na dzień”
                                                 Mr. Spock
 
pomięty samizdat  
fałszywka którą porwał
z kałuży słoneczny wiatr
 
naparstek
 
dryfujący w oceanie
absolutnego indygo
 
zaiste śmiałe to
przedsięwzięcie
 
ścigać się po omacku
w czasie i przestrzeni
 
z radiem telewizją
dymami stosów
 
skwierczeniem
opalanych ciał


liczba komentarzy: 280 | punkty: 16 |  więcej 

issa,  

Jestem tu dziś-teraz jedynie z dość ekspresową kawą i zaraz lecę w real - jakkolwiek mogą wyglądać Latające Niedźwiedzie ;d, wrócę więc na mniej pobieżne patrzenie w sprzyjającym czasie. Natomiast tak na cito, mignęła mi inna nazwa, synonimiczna, z jaką się kiedyś spotkałam: indygotyna. Pozdrawiam, Piotr

zgłoś |

mua,  

hehhhe poproszę troszku kafki , bo właśnie tędy przechodziłem we wszechświat idąc tak mimo chodem heheh

zgłoś |

Pietrek,  

tekścik w sam raz do szybkiej kawy ;))) "indygotyna" - fajnie brzmi bon voyage Agnieszko ;)

zgłoś |

guccilittlepiggy,  

no, no. przygnał mnie tytuł, mile zaskoczył tekst pod tytułem. dobre.

zgłoś |

Pietrek,  

dzięki :)

zgłoś |

issa,  

I wiesz, chyba rzeczywiście żaden to był przypadek, takie akurat spotkanie z Twoim wierszem: najpierw kawa z ekspresu, i obietnica powrotu, później jeden z osobliwszych dni, jakiego końca nie mogłabym przewidzieć. Zatem, zostanę tutaj trochę.

zgłoś |

issa,  

Kiedy już poleciałam w ten real, pojechałam na jedne regionalnych targów; byłam tam nieprywatnie.

zgłoś |

issa,  

Mimo to mało było w całym dniu tam - oficjalności. Po części chyba dlatego, że ja za nią mało przepadam, łagodnie mówiąc. I nie tyle chodzi może o sam status "oficjalnie", ile o moje przekonanie, że i on może istnieć swobodnie, z pożytkiem, a bez porażeń pompą, poza przymusami, sztywniejącymi i usztywniającymi - nieraz do groteski.

zgłoś |

issa,  

Po części chyba dlatego był taki ciepły, przyjazny, dobry, otwarty, że akurat do takich ludzi miałam tam szczęście :)

zgłoś |

issa,  

I tak tak byłam: w rozmowach, w poznawaniu, w tym, i owym; zbierałam wizytówki; słuchałam, co dzieje się gdzie indziej niż u mnie; ktoś przypiął mi żółtą różę z wełny do mojej frędzlastej kiecki; ktoś podarował niedźwiadka, którego kiedyś obiecał mi uszyć, i na którego cierpliwie czekałam.

zgłoś |

issa,  

Trochę pojadłam, trochę popiłam, spotkałam też i Pinokia, i Ptaka - rzeźbiarz, który przyjechał na targi, wyciosał dwie figury z osiczyny tam właśnie, na miejscu; bo one były takie świeżo ciosane bardziej niż rzeźbione; były surowe, częściowo nieokorowane; rzeźbiarz skończył je tuż przed tym, zanim do niego podeszłam; i powiedział, że takie zostaną: Pinokio sięgał mi do piersi, Ptak mniej więcej do ud mnie, a Pinokiowi - do szyi.

zgłoś |

Pietrek,  

jednym słowem - moje (szczere) życzenie dobrej podróży jakoś tam "machnęło motylim skrzydłem", i wpłynęło na prawdopodobieństwo/nieprawdopodobieństwo natknięcia się na Klingonów ;)

zgłoś |

issa,  

yhm. to była dobra podróż. bardzo dobra

zgłoś |

issa,  

Wróciłam do domu spokojna, szczęśliwa, z myślą o tym, jak szczodry jest świat.

zgłoś |

issa,  

I po powrocie odwiedziłam pewnego człowieka, który jest mi bliski.

zgłoś |

Pietrek,  

system przesuwa w czasie posty - odpowiedziałem na ten 8:20 :))), ale wszystko dalej się zgadza :)

zgłoś |

issa,  

Okazało się, że podczas gdy ja wędrowałam w spokój, on - szedł w przeciwną stronę.

zgłoś |

issa,  

Kiedy otworzyłam drzwi do jego domu, był chyba gdzieś w okolicach piekła.

zgłoś |

issa,  

To było jak trzęsienie ziemi: niespodziewanie z miejsca, gdzie było mi przytulnie, przeszłam, jak po jakimś niewidzialnym moście - w ciemność i ziąb.

zgłoś |

issa,  

Nie będzie z niego tutaj żadnych szczegółów. Poza dwoma.

zgłoś |

Pietrek,  

"Gdziekolwiek zwrócę lot, tam wszędzie piekło. Piekło jest we mnie"

zgłoś |

issa,  

Słuchałam tego, co mówi. Czasami sama próbowałam coś mówić. Ale w pewnym momencie przestałam. Zamknęłam oczy.

zgłoś |

issa,  

I wtedy zdarzyło mi się coś, co sprawiło, że przez jedno, dość dzikie mgnienie, pomyślałam, że umarłam.

zgłoś |

issa,  

To było to, co przypisuje się umierającym: wyświetliło mi się w ekspresowym tempie moje życie.

zgłoś |

issa,  

Gdy to się działo, tamten drugi człowiek powtarzał: Nie ma nadziei. Nie ma nadziei. Nie ma nadziei. Nie ma nadziei.

zgłoś |

issa,  

Ci, którzy pamiętają jeszcze czasy zegarynki w telefonie, mogliby pomyśleć, że ją właśnie usłyszeli.

zgłoś |

issa,  

Byłam w szoku. Tyle że ja mam coraz szybszą przemianę synapserii. Dlatego wyszłam. I, idąc ulicą, trochę jak automat, próbowałam ułożyć się z tą zegarynką w sobie.

zgłoś |

issa,  

To jest powód, dla którego zostanę tutaj trochę dłużej.

zgłoś |

Pietrek,  

słucham Cię uważnie

zgłoś |

issa,  

yhm, wiem, czuję

zgłoś |

issa,  

I następnym początkiem drogi tutaj będzie to, co już było, co się zdarzyło: http://truml.com/profiles/88833/photography/167611

zgłoś |

issa,  

Właściwie cała tamtejsza przestrzeń jest tam początkiem różnych innych początków: i fotografia, i komentarze pod nią. Razem z tym, który mówi o psie z kijem w kagańcu.

zgłoś |

Pietrek,  

to właśnie przeczytałem...

zgłoś |

issa,  

I teraz i sobie, i połączeniom tych wszystkich początków z Twoim wierszem, który mnie spotkał jak prefiguracja - dam trochę czasu na myśl, jakie one tworzą, mogą tworzyć, połączenia. I wrócę, jako i zwykle, kiedy wrócę.

zgłoś |

Pietrek,  

a ja na ten powrót będę czekał :) nie przestępując z nogi na nogę, tylko spokojnie, trochę jak ten łabędź, dając czasowi czas :)

zgłoś |

issa,  

:) zatem, do innego dobrego później, Piotr. i dziękuję za otwartą gościnność [i na razie, jako się rzekło, snickłam]

zgłoś |

ApisTaur,  

ech wyruszyć tak nedświetlną / w kosmiczne przestrzenie / lecz się boję wystartować / z letnim ogumieniem //;))

zgłoś |

Pietrek,  

Mleczna Droga już pono oblodzona ;)))

zgłoś |

issa,  

Przyjrzawszy się baczniej, zauważyłam, że gdybym wtedy, wracając z czyjegoś domu ulicą, nocą, mogła się, siebie pochwalić pamięcią fotograficzną, melorecytowałabym, może dopasowując kroki do rytmów:

zgłoś |

issa,  

pomięty samizdat / fałszywka którą porwał / z kałuży słoneczny wiatr // naparstek // dryfujący w oceanie / absolutnego indygo // zaiste śmiałe to / przedsięwzięcie // ścigać się po omacku / w czasie i przestrzeni // z radiem telewizją / dymami stosów // skwierczeniem / opalanych ciał

zgłoś |

issa,  

Ale nie mam pamięci fotograficznej, czego czasami żałuję, a czasami nie; taka, jaka jestem teraz - najczęściej jednak nie, ponieważ wydaje mi się, że żałowanie jest czymś, czego nie chcę.

zgłoś |

issa,  

Dlatego mogłabym chociaż zapamiętać motto: Nawet bogowie nie powstali z dnia na dzień.

zgłoś |

issa,  

Ale chociaż mogłabym, to nie zapamiętałam w tym ekspresie z kawą tak, jak mogłabym zapamiętać.

zgłoś |

issa,  

Prawdę mówiąc, zdaje się, że zapomniałam nawet, jak się nazywam. Może zegarynki tak na mnie działają, nie wiem.

zgłoś |

issa,  

I może dlatego że zapomniałam, jak się nazywam, na pustej ulicy, a właściwie w mieście, w którym nagle zaczęły być tylko dwie kobiety, bo reszta ludzi schowała się nie wiadomo gdzie, pojawiła się kobieta i zawołała do mnie:

zgłoś |

issa,  

- Pani Różo! Pani Różo! - i tak wołając, śpieszyła się coraz bardziej przez pasy na jezdni, na mój brzeg; z lewego chodnika na prawy.

zgłoś |

issa,  

Wbrew pozorom, wbrew temu, co można myśleć z całej historii, była realna. Żadna halucynacja, żadne: omam ;)

zgłoś |

issa,  

Jednak, ponieważ ja miewam nieraz w życiu przygody, które ktoś inny może uznałby za mało prawdopodobne, przyjęłam to, co się dzieje bez szczególnego zdziwienia; zdarzało się, że ludzie na ulicach podchodzili do mnie, chociaż na pozór nie było żadnego powodu.

zgłoś |

issa,  

Pomyślałam, że może się skądś znamy, a ona ma kaprys, żeby mi dziś akurat nadać inne imię. Lub może mnie zna, ale nie pamięta imienia. Lub z widzenia mnie pamięta, i chciała się do mnie jakoś odezwać, więc wybrała to, co jej zdaniem do mnie pasowało, by nie pokrzykiwać: ej, ty! lub proszempaniproszempani. Lub chce mnie dopiero poznać, i tak postanowiła zacząć. Czy co tam jeszcze być mogło. Na tysiąc i jeden innych sposobów możliwych i niemożliwych do wyobrażenia.

zgłoś |

issa,  

Ale ponieważ naprawdę nie byłam w tej drodze jakoś szczególnie usposobiona do rozmów, nie zatrzymałam się, tylko powtarzałam, nie próbując dopytywać, o co właściwie chodzi: Kiedy indziej. Pogadamy kiedy indziej. Dziś nie mam czasu.

zgłoś |

issa,  

Ale kobieta wyglądała na kogoś, kto tej nocy tak mniej więcej potrzebuje pani Róży, jak ja potrzebuję świętego spokoju.

zgłoś |

issa,  

Dlatego ja próbowałam iść dalej, a ona nie pozwalała mi odejść: Pani Różo, proszę poczekać! Pani Różo.

zgłoś |

issa,  

Mam do pani sprawę.

zgłoś |

issa,  

W końcu więc, po minucie mniej więcej takiej zabawy, pomyślałam: dobra, psiakość, ile można uciekać? I zatrzymałam się, i stanęłyśmy naprzeciw siebie, te jedyne dwie kobiety w mieście nocą.

zgłoś |

issa,  

Na jednym, moim, brzegu ulicy, znaczy, na chodniku po stronie, którą ja szłam, zanim mnie zawołano.

zgłoś |

issa,  

Wtedy mogłam się jej przyjrzeć bliżej, i zorientowałam się, że znam ją na pewno. Z widzenia. Mijamy się czasami na ulicy.

zgłoś |

issa,  

Ona, spojrzawszy na mnie, zmartwiła się: och, ja chciałam z panią Różą. To nie pani. Przepraszam. Bardzo przepraszam. Ale ja dziś muszę się z nią zobaczyć.

zgłoś |

issa,  

- Nie ma sprawy - mówię, szczęśliwa, że mogę iść dalej. - Najlepszego. - O, mówi pani, że dla mnie jest jakieś najlepsze? - pyta tamta i mnie, ściska uszy siatkowej torby.

zgłoś |

issa,  

- Jest - mówię, chociaż nadal nie pamiętam, jak się nazywam i właściwie jeden pies: mogłabym być i panią Różą. Tak czy inaczej, mówię: Jest. Bo niby czemu miałabym przeczyć temu, w co wierzę?

zgłoś |

issa,  

I uśmiechnąwszy się do siebie, odwróciłyśmy się do siebie nawzajem plecami: ona poszła w jedną stronę, ja w drugą.

zgłoś |

issa,  

I co będzie dalej w tej drodze, w spotkaniu z nawetbogami, którzy nie powstają z dnia na dzień, nie powstają od razu, zobaczę w innym dobrym później.

zgłoś |

issa,  

Pozdrowienie Agnieszki, Piotr

zgłoś |

issa,  

p.s. http://www.youtube.com/watch?v=iWYy90aoxDc

zgłoś |

Pietrek,  

"...mówię: Jest. Bo niby czemu miałabym przeczyć temu, w co wierzę?" - o, tak :) Pozdrowienie Piotra, Agnieszko

zgłoś |

issa,  

Cała ta Droga była jakaś przenikliwie dziwna.

zgłoś |

issa,  

Miejsce Tam z Miejscem Tu łączyło... hm, to znaczy...

zgłoś |

issa,  

Miejsce Tam od Miejsca Tu dzieliło może ze dwadzieścia minut: tyle właśnie zajmuje spacer z jednego do drugiego.

zgłoś |

issa,  

A przecież miałam tym razem wrażenie, że powrót trwa, i trwa, i trwa, i nie może się skończyć. Czym on był? Teraz? Czym on był? Wyjściem z Bliskiego w Dalekie? Ale przecież wracałam do siebie, czyż nie? Zatem, wyjściem z Bliskiego w Bliskie? Z Dalekiego w Bliskie?

zgłoś |

issa,  

Czymkolwiek był, w końcu otworzyłam te... cholerne drzwi. Do siebie.

zgłoś |

issa,  

Ale i u siebie w domu nadal nie za bardzo byłam Agnieszką. Wprawdzie panią Różą już być przestałam, ale do Agnieszki było mi teraz równie daleko, jak do Róży.

zgłoś |

issa,  

Bałam się tej powrotnej Agnieszki. Bo czułam, że ona ma ochotę zabić. A przynajmniej wtłuc, roztłuc. Rozpieprzyć. Roznieść na kawałki. W strzępy. Najlepiej krwawe. O, tak. Najlepiej.

zgłoś |

issa,  

Wolałam się więc od niej trzymać z daleka. Zresztą, chroniłam ją w ten sposób przed poważną trudnością: no bo gdzie właściwie jest to, co tak najlepiej roznieść?

zgłoś |

issa,  

Co lub kogo miałaby ta Agnieszka roznieść, rozpieprzyć czy jakie inne Itepe, Itede rozpirzyć w diabły?

zgłoś |

issa,  

Nie ma nadziei. Nie ma nadziei. Nie ma nadziei.

zgłoś |

issa,  

Gdyby Agnieszka tylko wiedziała, gdzie jest to Powinno, które należy udusić, gdzie jest to Muszę, które warto skopać, im bardziej na oślep, tym pewniej. Gdyby ona to tego wieczoru wiedziała, to Powinno i Muszę już by nie żyło. Tak Samo jak Nie Powinno.

zgłoś |

issa,  

Niezła jatka. Niezły tercet.

zgłoś |

issa,  

No ale, jako się rzekło, ta jakaś nie_Agnieszka straciła ochotę na kontakt ze swoją wściekłością. Dlatego została z niej chimerowata, potworowata może, krzyżówka: coś w rodzaju skrzyżowania Królowej Śniegu z Dźwiedziarlett O'Harą. Czy jakoś tak ;/

zgłoś |

issa,  

I dlatego została jej modlitwa z przeminęło z wiatrem: pomyślę o tym jutro.

zgłoś |

issa,  

I jak pomyślała, tak zrobiła. I podobnie wróci tutaj, kiedy o reszcie pomyśli jutro :)

zgłoś |

Pietrek,  

Rzekłaś :)

zgłoś |

issa,  

Pamiętasz, Piotr, tę dawną historię?

zgłoś |

issa,  

Jakoś dziwnie pamiętam, że i Ty ją pamiętasz.

zgłoś |

issa,  

Zobaczyłam, jak paru ludzi kopie, na śmierć, jakieś ciało.

zgłoś |

issa,  

I byłam głupia. Niemyśląca, prawda? Pamiętasz?

zgłoś |

issa,  

Pamiętasz? W tym bardzo, a może nie bardzo nnym świecie niż tu?

zgłoś |

issa,  

Mniejsza z tym

zgłoś |

issa,  

Więc zobaczmy tamtą historię. W bardzo wielkim bycioskrócie

zgłoś |

issa,  

Zobaczyłam wtedy, jak paru młodych mężczyzn kopie jednego. Pamiętasz, Piotr?

zgłoś |

issa,  

Byłam taka, jak tu, podobiźnie. ani chwili. trzeba szybko. pamiętasz, Piotr?

zgłoś |

Pietrek,  

Przemoc jest we mnie, więc mam jakąś, archetypiczną, pamięć wszystkich aktów przemocy - tego jednak nie pamiętam. Może dla tego że to ja kopałem, byłem kopany, przeszedłem mimo. Ale nie pamiętam.

zgłoś |

issa,  

Heh. Byłam tej nocy ledwo żywa od przemocy wobec samej siebie. Żeby nie zrobić czegoś, co tak naprawdę nie miałoby żadnego sensu, poza chwilowym. A to raczej mało sprzyja zborności opowiadania, no ale przynajmniej dałam radę :) Zatem, skoro już jako tako mam się z większym sensem, doświetlę te sybillińskie gadki. Moment

zgłoś |

issa,  

Otóż, kiedyś, dawniej, na innym portalu, rozmawialiśmy o złu.

zgłoś |

issa,  

Opowiedziałam wtedy pewną historię, której - to jasne - nie masz żadnego obowiązku pamiętać :)

zgłoś |

issa,  

Pewnego razu na ulicy grupa młodych mężczyzn kopała kogoś leżącego na chodniku. Otoczenie było uprzejme: nikt im nie przeszkadzał w tej grze w wijącą się piłkę nożną.

zgłoś |

issa,  

Byłam tam przechodniem. I zareagowałam kompletnie odruchowo. Jeśli nawet była we mnie jakaś myśl, to nie umiem jej teraz przywołać.

zgłoś |

issa,  

Wpadłam między tych mężczyzn i zrobiłam gest, o którym wiedziałam, że bywa skuteczny: instynktownie wybrałam lidera i jego najbliższego pomocnika i rozłożyłam ramiona tak, że każda z moich dłoni oparła się na piersi każdego z nich.

zgłoś |

issa,  

To było niebezpieczne jak cholera.

zgłoś |

issa,  

I właściwie nie umiem też powiedzieć, dlaczego zamiast tego nie spróbowałam zadzwonić na policję albo nie wiem, co tam jeszcze. Nie wiem, zupełnie nie wiem, dlaczego tam wybrałam takie a nie jakiekolwiek inne działanie.

zgłoś |

issa,  

Jeszcze chwilę wymachiwali nogami: przypominali w tym zabawki, którym się zaczyna bateria wyczerpywać.

zgłoś |

issa,  

I przestali.

zgłoś |

issa,  

W ślad za tamtymi dwoma, reszta też znieruchomiała.

zgłoś |

issa,  

Staliśmy tak, w ciszy, w napięciu, które stopniowo się luzowało; obok przechodzili ludzie i udawali, że nas nie widzą; przyśpieszali kroku.

zgłoś |

issa,  

Kiedy odpuściło im całkiem, jeden z nich powiedział mi, że się znamy.

zgłoś |

issa,  

Był moim uczniem. Krótko. Ale był. Nie poznałam go: wtedy był dzieckiem, teraz mężczyzną. I poza tym, to raczej w ogóle była sytuacja, w której ludzie się sobie mało uważnie przyglądają ;/

zgłoś |

issa,  

Z tego, co mówił, wynikało, że mnie pamięta, bo podobno byłam jedynym nauczycielem, który mu nigdy nie zrobił żadnej kąśliwej uwagi, przy którym czuł się normalnie.

zgłoś |

issa,  

I z tego, co mówił, wynikało też, że tylko dlatego wyjdę z tego cała i zdrowa: komuś innemu, bez względu na to, czy kobieta, czy mężczyzna, "wpier..." by za to, że im przerwał, hm, zajęcia.

zgłoś |

issa,  

Ten chłopak, mój uczeń, stał się moim nauczycielem. Tam, na ulicy. Nad postękującym ciałem, wśród sapiących jeszcze zabawek na bateryjki, stał mój nauczyciel, który kiedyś był moim uczniem.

zgłoś |

issa,  

Różni ludzie, rzecz jasna, uczyli mnie dobra. Ale ten mężczyzna, który kopał leżącego, miał chyba decydujący wpływ na moje myślenie o tym, co jest dobrem.

zgłoś |

issa,  

Czy (mówiąc pod mniej "absolutnym indygo" ;d), co nieraz może nim być.

zgłoś |

issa,  

I, teraz, kiedy, mam nadzieję, zostawię Cię trochę mniej skonfundowanym, Piotr, pójdę sobie znów i wrócę, jako i zwykle, czyli kiedy wrócę :)

zgłoś |

issa,  

(heh, w życiu bym nie pomyślała, że na tak długo wynajmę sobie u Ciebie gawrę ;d) najlepszego, Piotr

zgłoś |

issa,  

p.s. http://www.youtube.com/watch?v=HlLkRgLk0fA

zgłoś |

Pietrek,  

Drzwi otwarte, zawsze, to nie najem, jeno gościna ;)

zgłoś |

issa,  

:) Dobrze. Będę pamiętać.

zgłoś |

issa,  

Kiedy się tak rozglądam po tekście-źródle, po źródłach i rzekach, jakie z niego płyną, to wygląda na to, że ich celem jest tak naprawdę jeden ocean: jest nim status ontyczny. A bliżej, jedna z jego realizacji.

zgłoś |

issa,  

Chodzi o sytuację, w której robi się coś i czegoś niecha, ponieważ "nie ma nadziei".

zgłoś |

issa,  

Taka sytuacja jest z natury dialogowa.

zgłoś |

issa,  

Oto ktoś spostrzega, myśli, nazywa, wypowiada pewien stan.

zgłoś |

issa,  

Skoro mówi, jest w dialogu. Pytanie może brzmieć: z kim? z kim on dialoguje?

zgłoś |

issa,  

Rozmawia sam z sobą (żeby tak rozmawiać, trzeba w pewnym sensie rozszczepić się, a czasami może, rozwidlić, heh, samemu, na wewnętrzne Ja-i-Ty).

zgłoś |

issa,  

Rozmawia ze światem na zewnątrz: by zobaczyć w ogóle brak nadziei lub jej obecność, lub jedno i drugie, trzeba skomunikować się ze światem innym-niż-Ja-sam.

zgłoś |

issa,  

I w tym świecie na zewnątrz, kiedy się tak dialoguje symultanicznie, Ja wewnątrz-Ty wewnątrz; : Ja-wewnątrz - Ty - świat na zewnątrz, może się zdarzyć też, że zamiast ogólnikowego "światanazewnątrz" staną wobec mnie-Ja-mówiącego, ludzie. Ludzie inni Ja-sam.

zgłoś |

issa,  

I teraz, jeżeli "Ja" mówi wobec nich: "nie ma nadziei", to tworzyć się może sytuacja dotkliwa.

zgłoś |

issa,  

Jeżeli jeszcze "Ja" jest ślepe na to, że cokolwiek mówi - jest w dialogu, dotkliwość może stać się czystą trwogą.

zgłoś |

Pietrek,  

"i czegoś niecha" - tak na marginesie - cudna polszczyzna :) A poza marginesem, w kadrze, choć może nie w temacie, nie dowierzam brakowi nadziei, nie wydaje mi się możliwe jej utracenie. Może jedynie jako mechanizm obronny, swoiste "antyzakłamanie" dla złagodzenia bólu. Myślę że nadzieję mamy wdrukowaną na poziomie komórkowym, jest atrybutem istnienia.

zgłoś |

issa,  

Ktoś widzi: "nie ma nadziei" i ma zamknięte oczy na to, jak wpływa w ten sposób na Ty-na zewnątrz. Mniejsza już, czy to jakiś Świat-w-Ogóle, czy pojedyncze Ja-Ty; zdarzają się przecież przestrzenie, w jakich można je bez nadużyć - utożsamić.

zgłoś |

issa,  

Można przez chwilę poobserwować, co być może, co może się stać.

zgłoś |

issa,  

Ktoś wierzy, że takie, hm, zaświadczenie o nieobecności jest jedynie jego dramatem. Ot, egocentryzm wybujałego cierpienia. Jest naturalny.

zgłoś |

issa,  

Jednak w żaden sposób nie może unieważnić dialogu: wydaje się, że jego obecność trwa, obojętna na czyjeś nie-do-widzenia.

zgłoś |

issa,  

Kiedy usłyszę od kogoś: nie ma nadziei, mogę zareagować na tysiąc i jeden sposobów, rzecz jasna.

zgłoś |

Pietrek,  

Użalanie się nad sobą, rozumiane jako niedojrzała postawa obronna, dezintegracja negatywna

zgłoś |

issa,  

ładnie offujesz :)

zgłoś |

issa,  

Ale mnie tutaj będzie obchodzić sposób, jaki wynika z moich wiar i niewiar, przekonań, myśli, wyobrażeń itepe, itede. O innych wiem mniej prawdopodobnie, więc skoncentruję się na tym, co bardziej dla mnie prawdopodobne: od lat zdecydowanie wolę mówić jednak o tym, co znam bardziej, najfortunniej, gdy na własnej skórze, zapisane pismem na moim ciele, niż mówić o czymś, o czym jakieś blade lub żadne pojęcie.

zgłoś |

Pietrek,  

słusznie, mam podobnie :)

zgłoś |

issa,  

dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze tak ma :)

zgłoś |

issa,  

Otóż, dla mnie jedną z ważniejszych dominant życia jest obecnie respektowanie wyboru. Tak własnego jak czyjegoś innego.

zgłoś |

issa,  

Dlatego, kiedy ktoś mówi: nie ma nadziei - widzę to przede wszystkim jako decyzję o jego = wybranym przez niego statusie ontycznym właśnie.

zgłoś |

issa,  

Jeśli jest mi bardzo bliski i chcę dla niego otwartej, dobrej przestrzeni, pragnę, żeby czuł się jak najsensowniej w światożyciu, w sobie, z innymi

zgłoś |

issa,  

to nagle wobec jego wyboru znajduję się w kropce wielkości co najmniej mnie samej i / lub kuli ziemskiej.

zgłoś |

issa,  

Na czym ma polegać harmonia między w tym, w co ja wierzę i tym, w co on wierzy, czyli jego niewiarą?

zgłoś |

issa,  

Może się wydawać, że to jest sytuacja wyboru tragicznego (w takim sensie, w jakim on istnieje w pojęciach tragedii antycznej).

zgłoś |

issa,  

Cokolwiek zrobię, wobec jakiejś z bliskich mi przestrzeni - stanę w sprzeczności.

zgłoś |

issa,  

Jeśli mam respektować czyjś wybór, to wg mnie oznacza, że postępuję w zgodzie z tym, co ktoś dla relacji ze światem, więc i ze mną - wybrał.

zgłoś |

Pietrek,  

wybór wyborem - podzielam Twój respekt - ale dla mnie pojawia się pytanie: która część mojego "ja" dokonało wyboru, czy nie płatam sam sobie i światu figla. Nadzieja jest strategią przetrwania, deklarowanie jej braku również - tylko przetrwania pasożytniczego, imo.

zgłoś |

issa,  

yhm, między innymi z tym się - tutaj dzięki Twojej gościnności - mocowałam. tak, nie inaczej

zgłoś |

issa,  

Jeśli jednak, w tym wypadku, zastosuję się do własnych przekonań, droga wydaje się jedna: zwiększyć odległość tak, żeby sprostać czyjejś wierze w niewiarę: im większa będzie ta odległość, tym bardziej prawdopodobne, że sprostam czyjemuś wyborowi.

zgłoś |

Pietrek,  

i to wydaje mi się słuszne

zgłoś |

issa,  

Jeśli jednak - no właśnie - zdecyduję się na taką wierność własnym widzeniom świata, być może opuszczę kogoś, dla kogo jednak mogę być nadzieją lub, przynajmniej (bo to wydaje mi się sensowniejsze) - mogę z nim wędrować, by on ją znalazł w sobie.

zgłoś |

issa,  

I to jest sytuacja ontycznego iskrzenia w zwojach, heh.

zgłoś |

Pietrek,  

i jest jeszcze Hipokrates: pomóc można tylko komuś gotowemu na zmiany

zgłoś |

issa,  

I to jest też fenomen, czy aż tak rzadki?, gdy mając dosłownie o centymetry od siebie jakąś możliwość otwarcia się, mówimy tej możliwości: nie ma cię.

zgłoś |

issa,  

Jest i to, o czym mówisz ciut wyżej: pomóc można jedynie temu, kto jest gotowy na zmiany.

zgłoś |

Pietrek,  

inaczej będzie pożerał wszystko dookoła siebie, nabierając masy jak czarna dziura

zgłoś |

issa,  

Co nieraz tworzy przedziwny układ: mimo że w świecie jest tysiąc i jeden znaków, które mówią: chodź!, ktoś - właśnie dlatego, że to dla niego czas na coś innego niż "chodź", potrafi oślepnąć na tysiąc i jeden znak i będzie powtarzał: Nie ma drogi. Nie ma drogi. Nie ma dla mnie żadnej drogi.

zgłoś |

issa,  

I zgodzić się na to jego widzenie, to (jak myślę dziś-teraz-tu)

zgłoś |

issa,  

jeden z przejawów zaufania światu. Zaufania wobec świata.

zgłoś |

issa,  

I tak, powoli, chyba zbliżamy się do końca Drogi Tutaj. Chcę jeszcze wrócić po to, by jako tako blisko połączyć z tym wszystkim Twój wiersz.

zgłoś |

Pietrek,  

pomyślałem jeszcze o czymś, co pewnie jest dość odległą, ale jednak, być może, trafną paralelą - "komfort picia" - najczęstszym i najgorszym sposobem radzenia sobie z uzależnieniem bliskich jest dawanie źle rozumianej ochrony

zgłoś |

issa,  

yhm. jest w tym coś chyba z parasola nad upojeniem

zgłoś |

issa,  

Zatem, do innego dobrego później, Piotrze :)

zgłoś |

Pietrek,  

co powoduje że mogą oni bezpiecznie tonąć

zgłoś |

issa,  

:) można z tego zrobić i pytanie

zgłoś |

issa,  

co powoduje że oni / ja / ty mogą bezpiecznie tonąć?

zgłoś |

issa,  

Do :)

zgłoś |

Pietrek,  

co powoduje? dobre pytanie :) Do do :)

zgłoś |

issa,  

Pomięty samizdat byłby tu przecie drogowskazem między innymi do totalitaryzmów.

zgłoś |

issa,  

Moment. Zaparzę sobie tylko kawy (tym razem bez ekspresu;) z fusami, czarnej, bez cukru) i wejdę w tę tyranię.

zgłoś |

Pietrek,  

no to ja też, biała, słodka, z fusami...:)

zgłoś |

issa,  

To, zdaje się, u Sołżenicyna, w "Archipelagu Gułag", powiedziano mi, że u rewolucjonistów doceniano drobne zabiegi korekcyjne duszy.

zgłoś |

issa,  

Zaraz tam pięści? Butem w mordę? Ojcowskie lanie sierotki bez pojęcia o ideałach?

zgłoś |

issa,  

A po co to tak się od razu nawzajem męczyć, skoro można i pluskwy zaprzęgać do wozów rewolucji?

zgłoś |

issa,  

Pono wielu i bez wymyślnych mąk nawracało się na prawdziwą wiarę w Dobro Ludzkości: ot, po dobie lub dwóch w zamkniętej, ciemnej szafie z pluskwami. W tym z tą jedną największą, przeznaczoną do kąsania, aż do chrztu pod sztandarem w uścisku Ludzkości.

zgłoś |

issa,  

Bez ustanku żarcie przez drobnicę, drobiazgi, pijców krwi. Bez żadnych tam zbędnych słów. Bo i na co komu słowa?

zgłoś |

issa,  

Wydaje się, że tym, co może wypchnąć poza granice jakiegokolwiek sensu, jest między innymi przekonanie, że zło "musi" być, no musi, nie ma bata!, oczywiście wielkie, rogate i kopytne jak krowa na granicy do rozpoznania.

zgłoś |

issa,  

Lub stado krów: takie Źlejowate Towarzystwo Wzajemnej Rogatej Adoracji.

zgłoś |

issa,  

Można je doić do idealistycznego upojenia: och, pić z niego, pić to mleko pogardy. I walnąć głupią krowę pięścią po grzbiecie, kiedy kopnie lub ubodzie.

zgłoś |

issa,  

okej, zajrzę w sprzyjającym czasie

zgłoś |

issa,  

Można też myśleć, że zło to pluskwa: jedna lub więcej. Jak więcej, to nawet i lepiej, a nawet i cudownie: można dzięki takim pluskwom przejrzeć na oczy i zacząć widzieć Dobro Ludzkości.

zgłoś |

issa,  

(moment, real :)

zgłoś |

Jaro,  

kciuk do góry:)

zgłoś |

Pietrek,  

dzięki, Jaro :)

zgłoś |

Pietrek,  

dychotomie, polaryzacje - to bardzo ułatwia głoszenie Najprawdziwszych Prawd

zgłoś |

issa,  

tortury? cierpienie? ból? piekło? heh, żeby pojawiło się piekło, pełne, cudne, rasowe piekło, niczego szczególnego nie trzeba. wystarczy maleńki szyld

zgłoś |

issa,  

Knajpa pod JaOnMyOni

zgłoś |

issa,  

Oni. On. Ona. To Oni, to Oni. Jasne, że Oni. To wszystko Oni.

zgłoś |

issa,  

Ja nie.

zgłoś |

Pietrek,  

kseno...nie muszę podjąć trudu samodefiniowania, zdefiniuję się negatywnie - przez to co obce, "na zewnątrz", nie - ja musi być wrogie, no bo jest nie - ja, nie - my

zgłoś |

issa,  

I pogarda. Godna miłości pogarda: o, ty, święta Pluskwo, modlę się do Ciebie, i krwią cię własną nakarmię, o, ty, święta Krowo, modlę się do ciebie, dojąc cię i plując na ciebie. A nie zmiłujcie się przypadkiem nade mną, nie zmiłujcie, wszystko, tylko nie to, bo bez was, bez was - czym byłby ten podły godny pogardy świat i jak zobaczyłbym bez was Dobro Ludzkości?

zgłoś |

issa,  

Wydaje się, że i tak lub podobnie mogą brzmieć litanie Klingonów.

zgłoś |

Pietrek,  

tak, pogarda, pogarda niesie, uskrzydla

zgłoś |

issa,  

o, tak, pogarda, pogarda niesie mnie, uskrzydla

zgłoś |

issa,  

To melodia Klingonów. Klinga Onego.

zgłoś |

issa,  

Gonić, gonić, gonić co tchu, bez tchu, byle z klingą, z klingą za Onym, bo On to "fałszywka którą porwał / z kałuży słoneczny wiatr".

zgłoś |

issa,  

Pościg Klingona za Klingonem.

zgłoś |

Pietrek,  

to chyba najlepsze podsumowanie mojego tekstu :)

zgłoś |

issa,  

heh. Dźwiedzie nie wierzą w Najlepsze ;)

zgłoś |

issa,  

Na postojach pluskwy, o dziwo, mogą doprowadzić do obłędu, do ryku, do wrzasku, do łez, do modłów za Dobro Ludzkości. A Krowy, o dziwo!, dziwo z dziwów najdziwniejsze! Krowa nie chce być w pokorze krowiną najźlejszą i staje się diabłem na zlecenie Ludzkości.

zgłoś |

Darek i Mania,  

znowu trafiłem na dobry wiersz i jak już zauważyłem wcześniej na issę która rozebrała go i prześwietliła :))

zgłoś |

issa,  

hej, Darek i Mania :)

zgłoś |

issa,  

I teraz sobie parę minut odpocznę i wrócę, bo jeszcze, jeśli mnie dystans zawiedzie, sama zacznę szukać synekury-dysydentury, gdzie trzeba jedynie dbać, żeby pieśń bojowa nie schodziła z ust ;d

zgłoś |

issa,  

:) miejmy nadzieję, że to może być coś więcej niż antrakt ;) http://www.youtube.com/watch?v=-_uZ4S7YAzs

zgłoś |

Pietrek,  

semantyka;p dobre dla łałtora ;)))

zgłoś |

issa,  

Łałtor łałdny ;) (okej, jako się rzekło, parominutowa przerwa na odklingonienie ;)

zgłoś |

Pietrek,  

dziękuję Isso, modlitwy są ważne http://www.youtube.com/watch?v=yCnlaBJRKcE

zgłoś |

issa,  

Ot, mądry mężczyzna. I skąd Ty znasz sposoby na odklingonianie Niedźwiedzi? :d Niesamowicie lubię tę balladę. Zatem, dobra, odklingoniło mnie faktycznie, więc możemy iść dalej w spokoju, że nam oddech będzie sprzyjał.

zgłoś |

issa,  

Jedną z niezmierzonych, nieprzebranych, nieskończenie licznych trudności może być i ta, że czasami totalitaryzmy, niekoniecznie racjonalnie ani niekoniecznie irracjonalnie, łączy się jedynie z polityką. W dodatku jeszcze nieraz przy tym, jakby tego nieszczęścia było za mało, politykę uważa się za coś całkiem oderwanego od życia. Cokolwiek miałoby to oderwanie tutaj znaczyć.

zgłoś |

issa,  

jednak przecież nie tylko, heh - Ona

zgłoś |

issa,  

Podczas gdy dosłownie wszystkie części Voyagera można połączyć z życiem prywatnym, osobistym, ba, intymnym. Najgłębszym. Najwewnętrzniejszym. Więc i dosłownie wszystkie jego części można połączyć ze śmiercią prywatną, osobistą, ba, ze śmiercią intymną, najwewnętrzniejszą. Już nie tylko jakiegoś Onego. Nie tylko jakiegoś Ty. Ale i - Ja.

zgłoś |

Pietrek,  

Fromm, niewola słodką jest, bezpieczną

zgłoś |

issa,  

tak. Fromm, niewola słodką jest bezpieczną

zgłoś |

issa,  

Kiedy ktoś żyje w ślepo zabitej miłości do świata, tak ślepej, że aż chce widzieć jedynie to, co chciałby widzieć, a nie to, co jest, to zaczyna nienawidzić za każde "jest", które jest inaczej niż "powinno być" i być "musi".

zgłoś |

issa,  

I tak miłość zespala się z nienawiścią, a ta ostatnia spala miłość na popiół.

zgłoś |

Pietrek,  

"ślepa miłość" z definicji jest dysfunkcyjna

zgłoś |

issa,  

I ktoś, kto miłość spalił na popiół z miłości, jest czystym cierpieniem.

zgłoś |

issa,  

Takim, którego nawet nie spróbuję opisywać, nazywać. Bo ono bardzo często staje się po prostu poza wszelkimi słowami.

zgłoś |

issa,  

Pokochać kogoś takiego to pokochać popiół, w którym tli się nienawiść.

zgłoś |

issa,  

Kiedy ktoś nienawidzi siebie i świata, to jak ma uwierzyć, że został pokochany przez kogoś, kto jest częścią tego świata, którego się nienawidzi?

zgłoś |

issa,  

To jest straszne.

zgłoś |

issa,  

Co można wtedy zrobić? Myśleć:

zgłoś |

issa,  

(np.) Skoro zostałem pokochany, a jestem taki, jak cały świat, czyli zły, to przecież i ten, przez kogo zostałem pokochany - "musi" być jakoś zły.

zgłoś |

issa,  

Uszkodzony. Daleki od ufności.

zgłoś |

Pietrek,  

niewyrażalne/ czy / i /niewyobrażalne, nie pytam, badam zależność

zgłoś |

issa,  

Może ten, kto mnie pokochał, nie wie, co robi? Jest głupi? Błądzi? Może jest stuknięty?

zgłoś |

issa,  

Może mnie i / lub siebie - oszukuje?

zgłoś |

issa,  

Może się samozakłamuje? Może mnie wymyśla w iluzje?

zgłoś |

issa,  

Może tak jak ja pragnie śmierci, bo pragnienie życia boli dłużej? I dlatego mnie pokochał?

zgłoś |

issa,  

I tak dalej, i tak dalej.

zgłoś |

issa,  

I, jest bardzo prawdopodobne, że z tych nie-ufności zacznie wykluwać powoli ten potwór, którego pokochany najbardziej nienawidzi. Czyli kocha.

zgłoś |

issa,  

I tak dalej, i tak dalej.

zgłoś |

issa,  

I teraz czas na wierność z dawnych czasów. Z przeszłości.

zgłoś |

issa,  

Linkowałam tam gdzieś wyżej, dawniej. Zrobię to jeszcze raz.

zgłoś |

issa,  

http://truml.com/profiles/88833/photography/167611

zgłoś |

Pietrek,  

pewnie to będzie z mojej strony jaśkowsiowe psychologizowanie, ale wprawdzie uczucia/myślenie to przenikające się, dynamiczne i zwrotne zwierzątka, ale dopóty ich kotłowanina na strychu ma walory, dopóki jedno drugiego nie dopadnie, i nie rozszarpie

zgłoś |

issa,  

yhm. tak bywa. chociaż cieplej, kiedy bywa też inaczej. małym cudem, niemałym cudem - cierpliwości

zgłoś |

issa,  

Tam, w komentach, w ślad za łabędziem, w ślad za psem, który chodził za mua, pojawił się znów i pies, który chodzi za mną. Od lat. Od lat.

zgłoś |

issa,  

Przeniosę go tutaj.

zgłoś |

issa,  

za mną od więcej niż dwudziestu lat chodzi pies, o którym raz po raz opowiadam, odkąd mnie minął. jak obłąkana nim opowiadam; krócej lub dłużej; tu będzie krócej. szedł ulicą dużego miasta, w listopadzie, wśród nóg przechodniów w zmierzchu, w porze miejskiego szczytu - powrotów do domu. był w kagańcu i żebrowany jak kaloryfer. zanim mi, kiedy tak płynęłam w tym tłumie, wreszcie wybłysnęło w mózgu, co ja właściwie zobaczyłam, gdy mnie pies mijał, to, że przez kratkę kagańca ktoś mu przepchnął kij, tak, że unieruchomił pysk, tak że pies nawet chłeptać z kałuż nie mógł, zanim zaczęłam biec, żeby go dogonić i chociaż spróbować wyjęcia tego kija lub zdjęcia kagańca - pies wtopił się w miasto; zniknął za jakimś rogiem. i nie zobaczyłam go więcej. to znaczy, widuję go od więcej niż dwudziestu lat, jak za mną idzie.

zgłoś |

issa,  

Z tym psem to rzeczywiście dość wariacka historia. Jasne, że zapominam o nim nieraz na długie miesiące, może i lata.

zgłoś |

Pietrek,  

ten łabędź to dla mnie czysta harmonia, tao, ruchome w ruchomym, żywe w żywym

zgłoś |

issa,  

yhm, yhm :) chyba widzę podobnie go tam, w tamtym jego otoczeniu

zgłoś |

issa,  

Ale ilekroć o nim zapomnę, wydaje się, że już całkiem na amen, tylekroć on przypomina mi się niespodzianie, ktoś go przypomina, czyjaś historia, potrącenie palcem, jakby zapomnianą gałązkę trącić.

zgłoś |

Pietrek,  

pamiętam dobrze opowieść o psie, tego się nie zapomina, nie opowieści nawet, ale samego psa, tego że jest

zgłoś |

issa,  

Chociaż kiedyś w końcu, pomyślawszy: dżiz, odczep się w końcu ode mnie! - napisałam o nim wiersz. I myślałam, że mam już psa z głowy raz na zawsze.

zgłoś |

issa,  

I przyszedł znowu. I znowu. I znowu. Tak jak teraz. I tak, jak wtedy, kiedy o nim opowiedziałam po raz nie wiem który, tym razem u absynta z łabędziem, i jeszcze nie wiedziałam, że będę piła ekspresowo kawę przed absolutnym indygo.

zgłoś |

issa,  

Zmęczyłam się trochę :) Zatem, jednak puenta będzie jeszcze trochę później.

zgłoś |

issa,  

Po to, żebym po niej, później (jednak tam już w milczeniu) po tej drodze tu, pobyła sobie tam, gdzie jest miejsce znikąd:

zgłoś |

issa,  

http://truml.com/profiles/85524/poetry/168954

zgłoś |

Pietrek,  

u mnie to działa tak, że opisując coś, nie chcę się tego pozbyć, tylko nauczyć z tym żyć, bo umiejętność życia z Nawiedzającym Psem ma dla m,nie większą wartość, niż życie bez Psa, nie ma że boli

zgłoś |

issa,  

o, to, to :) tak. wobec tego i tutaj mamy wspólną przestrzeń: u mnie teraz też to tak działa. chociaż kiedyś bywało, hm, bardzo różnie

zgłoś |

issa,  

Została ostatnia część drogi tutaj. Krótka już. Ale chcę obozowiska przed jej końcem.

zgłoś |

issa,  

Zatem, do ostatniego tutaj innego dobrego później :)

zgłoś |

issa,  

http://www.youtube.com/watch?v=8Fd7x2756k0

zgłoś |

issa,  

a przecież - ta sama piosenka - może być i z takimi obrazami: http://www.youtube.com/watch?v=-RrQnulB7Kk

zgłoś |

issa,  

warto może czasami pomyśleć, że tak naprawdę są jednym

zgłoś |

issa,  

Albo jednak nie. Wiesz, już tu zamilknę, Piotr. Teraz tam wybrałam.

zgłoś |

issa,  

U tej wenus znikąd ;)

zgłoś |

issa,  

Wobec tego jeśli tu będę, to też już w ciszy. Dziękuję za gościnność. Bardzo. I Voyagerowi, i Tobie, Piotrze :)

zgłoś |

Pietrek,  

"ty którego do czynu wychowała noc" - tak sobie pomyślałem, że mowę, słowo, narzędzie które zapewniło nam sukces ewolucyjny (wg jednej z teorii, rzecz jasna :) posiedliśmy nocą właśnie, by móc się porozumiewać gdy ciemno, kiedy nie widać twarzy

zgłoś |

issa,  

:) by się porozumiewać gdy ciemno gdy nie widać twarzy

zgłoś |

Pietrek,  

milknę i ja :)

zgłoś |



pozostałe wiersze: miasto paliatywne, shangri la la la, ponienawinność, a przecież wiosna, wiosenne wystąpienie z brzegów, łaknienie, fumidor, kłamstwa ekliptyki, zimowszystko, brulion, jak rżnąć poetę, forteca, kadisz za niewiernych, gorżkie żale, stacja nigdy w życiu*, drzemka, Doctor Who, a Babcia i ja, lumperproletaryat*, robinsonada, i ojczyzna, siti, schody, przydatność, ekran, nienawinność, a niech tam, ogród zimowy, pies towarzysz: wprowadzenie do kursu I stopnia, nocny pasaż, T., my sie zi my nie bo i my, króliczek na zajączka, wszech świat, alicja, alter natywny mistrz sztuk, animihilacja, sycenie, lime ryk, deliryka, chapeau bas!, 2014, szklane domy, zimno mi, dolina zamieci, przejście podziemne, zwrotnik ślimaka, dorośli to sieroty, władca piątkowego wieczoru, immago, idiosynkrazja, bajka, (ostatnie) takie lato, sad Banszla był bardzo stary, pole widzenia, 11 listopada, senty menty, zakrycie ameryki, nie chcę do szpitala, radość, anawa, niewole, kolorowe jarmarki, dobranocka, noblesse oblige, zabawny wierszyk, wenus znikąd, antywajdelota, ubot, znicze nocnych lamp, Voyager [z cyklu: pieśni wojenne Klingonów], [...] idziemy w góry, osteoporoza, z cyklu: zapiski ornitologa - amatora, częstotliwość, partenogeneza, liofilizacja, godzina wu, dobrodziejstwo inwentarza, pojednania, kondukt, przemoczony wierszyk, oczepiny, horyzont, coda, niezapomniany wieczór cudów i atrakcji, pokoje na nadgodziny, skromność wiosny, znikający punkt, czasy, Moi żydzi, dzień dziecka, dybuk, La Môme Piaf, we śnie topielca wszyscy oddychają wodą, limbo, andre II, palność, negatywka, w parku kultury niedziela i planetarium, jesieni'n, molekuły pustki, na paleontologów, moja śmierć, cyborgizacja kosmogatora, krótka histeria czasu, dupiary i cycówy, tytuł egzekucyjny, się rozlało, rośnie mi!, bladoniebieska linia, dysydencjada, ultraviolet, skalowanie, sidła, event, ćmiatło*, fulerenowi asystenci snów, astroaborygeni, prywatne śledztwo, bezsilność syntetycznych opiatów, ziemia na horyzoncie, surogaci, w dudy dąć!, inkantacja, pełnia, ortopedia - nie mylić z ortodoncją, dni jak dni noce dla wytrwałych, aluwialność, czynne prawo wyborcze, nautilus, siesta, pocztówka z podróży służbowej, wszystkie jutra*, imago nacja, świeco, waki 1, moja naga, wypite studnie, Nash Bridges..., ochra, świętości, psy rozjemcze, do kawy zamiast croissant'a, kalahari, cytat tygodnia, obieg materii, akomodacja zwierciadeł, dobrego dnia, jedyny erotyk,

Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1