smokjerzy | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (378) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (84) |
smokjerzy, 7 grudnia 2017
Z mlekiem matki wiedzę wyssałem,
żeś drogą powrotną do raju,
lecz tyś - przerośniętą reklamą,
monstrualnym kukułczym jajem.
Krętą ścieżką pod górę jesteś,
upadkiem na łeb, na szyję,
bólem chleba na wskroś powszedniego,
czasem, co sam się zabija.
Zbyt często cierpi odwaga
w piekle codziennych spowiedzi -
stawiając tak trudne pytania,
zadajesz gwałt odpowiedziom.
I jesteś nieobliczalne,
smutny wariat, dzika wariatka,
dręczysz, zniewalasz, kochasz i lżysz -
ojciec, sadysta, szalona matka.
Gdy już nie mogę z tobą wytrzymać
i, jak biedzie najgorszej, mówię - dość,
wtedy całe zmieniasz się w drwinę,
kusisz - dam ci, co zechcesz, więc proś!
Jestem tylko cieniem przechodnia,
ty trwasz, ja nieustannie odchodzę,
śmietnik pełen rzeczy i wspomnień -
z tą stratą jakże łatwo się godzić.
Lecz nawet słabnącym oddechem
wyrzężę dla ciebie swoje - tak -
jeślibyś tylko zwróciło zapach,
bylebyś, Życie, znów miało smak.
smokjerzy, 14 grudnia 2017
rano niezdarnie gramolę się ze snów wprost
ku ostrej krawędzi rzeczywistości
najpierw jest dźwięk
z szafy z hukiem wypada kot
lub pies uwalnia bąka przeciągając się pod łóżkiem
wtedy otwieram lewe oko
na krótko
bo sen mocno ciągnie w przeciwnym kierunku
i wciąż nie wiem dlaczego jeszcze przed minutą w mojej wannie
siedział Wergiliusz - popijając Żywca rozmawiał z Bogiem
przez prysznicową słuchawkę a ja
tuż obok wykrzykiwałem życiowo istotne pytanie
(czy deski sedesowej można używać do surfowania)
prawe oko odmykam raczej ostrożnie
jak drzwi w które walą nieproszone pięści
napływa strumyk szarego światła zdobiony refleksami
powracającej świadomości
biologiczny budzik rozdyma piątą czterdzieści pięć
do krytycznych rozmiarów pęcherza
z łóżka powoli zsuwa się noga jakby niepewna
czy gdzieś tam w dole napotka stały grunt
i nagle
i nagle
i nagle
słyszę swój pisk
znowu naszczałeś do papcia
skurwysynu!
a potem
przez zamknięte okno wylatuje kot
za drzwiami radośnie znika ogon psa
kawa robi się sama
piszę wiersz - proszę mi wybaczyć panie Zbigniewie
że będzie "jak płacz kochanków w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety"
jestem tylko marnym piewcą zwykłych jelit
smokjerzy, 12 listopada 2018
coś trzeba z tym zrobić
wściekał się aleksander
trzaskając kartką papieru jak drzwiami
pamięci we mnie więcej niż przepompowanej krwi
lecz do powiedzenia coraz mniej
po czym odruchowo spojrzał w lustro
a tam jesień życia całkiem już
bez makijażu
ze wskazującym palcem na ustach
smokjerzy, 15 grudnia 2017
między czarnym wydechem nocy
a bladą skargą świtu ledwie przeczuwanego
w uporczywej rozmowie kroków
których (być może) nie ma
z podłogą która (zapewne) jest
w bezsenności upchniętej w puch kamienia
pośród stada wymyślonych wron
i nieistotnych liczb
szukam wyciągniętej dłoni
albo brzytwy
smokjerzy, 30 stycznia 2018
tu leżą słowa
z którymi nikt nie obszedł się właściwie
i nikt
który zawiódł się na słowach
smokjerzy, 13 stycznia 2020
któregoś dnia zniknę
z lustra
i tyle tam po mnie
zostanie dziura w ścianie
szczęśliwa
że wreszcie nic
między nią a nią nie stoi
a przecież
nic
się nie zmieni
może tylko
kurzu i ciszy przybędzie
smokjerzy, 19 listopada 2019
rozejrzyj się
głos dochodził
znikąd
zamknąłem oczy
i zobaczyłem
że niczego tu nie ma
prócz tego
co chciałoby być
a nie może
więc krzyczy
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 maja 2024
25.05wiesiek
25 maja 2024
Nieuniknionevioletta
24 maja 2024
24,05wiesiek
24 maja 2024
ZłudaArsis
23 maja 2024
2305wiesiek
22 maja 2024
Wyśmienicievioletta
22 maja 2024
2205wiesiek
22 maja 2024
Litania dla GazyDeadbat
22 maja 2024
Światło i cienieJaga
22 maja 2024
Na końcu świataJaga