smokjerzy | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (378) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (84) |
smokjerzy, 20 stycznia 2019
w chwilowej symbiozie
z tu i teraz
radośnie zwisam z krzesła
pomiędzy
szarością a smakiem
tęsknotą a szczelinami w ścianie
lodówką a (od)bytem
chorobą na śmierć a chichotem
niechęcią a oknem
półsnem a niewiarą
dłonią a wierszem
snują się niezliczone powody
do optymizmu
smokjerzy, 2 marca 2018
Mężczyzna, lat, a kto by tam je zliczył,
wzrost niepozorny, waga słuszna, na lewej i prawej łydce
siwe włosy, przerzedzone, bez przedziałka,
brzuch wydatny, pępek głęboki jak medytacja
w sobotę późnym wieczorem,
uzębienie wołające o pomstę do nieba ( niebo obojętne ),
nos czerwony ( komunista ),
oczy przekrwione ze skłonnościami do chronicznej ucieczki,
głos drżący na wietrze, za paznokciami wieloletni brud
nieznanego pochodzenia, zaawansowana skolioza
i nietuzinkowe poczucie wisielczego humoru,
bezdzietny wdowiec z siódemką dzieci po trzech małżeństwach,
co wcale nie znaczy, że stróż, morderca lub paradoks,
( kto chce, niech przemyśli ),
miłośnik ogórków kiszonych, Mistrza Eckharta, czeskich komedii
w oryginale ( oglądanych od krótszej połowy ),
prężny członek Stowarzyszenia Niewiedzy Ogólnej,
nieugięty wróg szóstego przykazania, a także
zdrowego żywienia, właściciel zniewalającego uśmiechu
w kaloszach na miarę cudzych ust i stóp
( tu proszę o precyzyjną interpretację )
wędrował przez piekła, czyśce, raje,
pola, łąki, lasy, światy,
za siódmą górę i siódmą rzekę, krótko mówiąc
- przez życie,
by w końcu, z pomocą łańcucha ukradzionego budzie, psu
i wymiarowi sprawiedliwości
przykuć się do zziębniętego stracha na wróble
w proteście przeciwko zakazowi spożywania alkoholu
w miejscach publicznych oraz używania eternitu
do pokrywania zmieszania wywołanego wstydem
pochodzenia obcego.
I oto stoją tak, już nie samotni,
on - więzień z własnej woli
i on - wkurzony efekt zabobonów naiwnego rolnika,
a ptaki srają im na głowy
okradzione z kapeluszy przez wiatr.
Ponieważ nie ma szczęśliwych zakończeń,
w tym miejscu pojawia się zbłąkana weteranka okolicznego
kółka różańcowego.
Uznając związek mężczyzny i stracha na wróble za
wysoce niemoralny,
homoseksualny,
wręcz pornograficzny
i sam Bóg wie, jaki jeszcze,
a łańcuch za narzędzie Szatana lub męską część ciała,
drżąc z oburzenia, rozsyła esemesy do:
Parafii,
Ministerstwa Kultury i Dziewictwa Narodowego,
Policji,
Prokuratury,
Premiera,
Prezydenta,
Właściwej Telewizji
oraz wnuka-kryminalisty ( ale z innego telefonu ).
Co dalej, każdy wie, napomknę tylko, że:
strach na wróble zwariował,
mężczyzna zaś, uprzednio zmieniwszy
orientację i płeć,
otoczył się grubym murem wyobraźni
i pisze wiersze.
smokjerzy, 18 stycznia 2018
"ktoś przyjdzie
zetrze was
z powierzchni ziemi
gadającą pleśń"
(Tadeusz Różewicz)
może kiedyś go dokończę
pomyślałem
po raz setny zatrzymując się
w miejscu
w którym słowa
biegną każde w swoją stronę
byle dalej
od tego stycznia
bez początku i końca
od tego biurka
zniszczonego przez łokcie
od okna za którym zmrożona ciemność
tłumi nawet ciszę
ode mnie
wrośniętego w krzesło
niczym wygłodniała huba
co robisz
pyta ścienny zegar
albo czas
ja
ja w zasadzie nic nie robię
odpowiadam
starzeję się
i szukam dla siebie śmietnika
zupełnie jak ta smutna
poplamiona kartka
smokjerzy, 14 grudnia 2017
rano niezdarnie gramolę się ze snów wprost
ku ostrej krawędzi rzeczywistości
najpierw jest dźwięk
z szafy z hukiem wypada kot
lub pies uwalnia bąka przeciągając się pod łóżkiem
wtedy otwieram lewe oko
na krótko
bo sen mocno ciągnie w przeciwnym kierunku
i wciąż nie wiem dlaczego jeszcze przed minutą w mojej wannie
siedział Wergiliusz - popijając Żywca rozmawiał z Bogiem
przez prysznicową słuchawkę a ja
tuż obok wykrzykiwałem życiowo istotne pytanie
(czy deski sedesowej można używać do surfowania)
prawe oko odmykam raczej ostrożnie
jak drzwi w które walą nieproszone pięści
napływa strumyk szarego światła zdobiony refleksami
powracającej świadomości
biologiczny budzik rozdyma piątą czterdzieści pięć
do krytycznych rozmiarów pęcherza
z łóżka powoli zsuwa się noga jakby niepewna
czy gdzieś tam w dole napotka stały grunt
i nagle
i nagle
i nagle
słyszę swój pisk
znowu naszczałeś do papcia
skurwysynu!
a potem
przez zamknięte okno wylatuje kot
za drzwiami radośnie znika ogon psa
kawa robi się sama
piszę wiersz - proszę mi wybaczyć panie Zbigniewie
że będzie "jak płacz kochanków w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety"
jestem tylko marnym piewcą zwykłych jelit
smokjerzy, 29 października 2018
wiem jeszcze mniej
wystrzelony przez kogoś coś
zapewne przypadkowo lub dla zabawy
z tą samą ciekawością która kieruje ręką chłopca
ciskającego płaski kamień na wodę
by sprawdzić ile razy odbije się nim utonie
zakładnik źle przespanych nocy gorzkiej herbaty
jajek na miękko kwaśno-zimnego skrzywienia ust
wyznawca szarości ciepłych gaci bezpiecznego seksu
martwych marzeń i wirtualnych snów
pędzę przez padlinożerne dni kurczowo zaciskając dłoń
na śliskim ogonie miłości
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek