gabrysia cabaj | |
PROFILE About me Friends (62) Forums (1) Poetry (317) Photography (24) Postcards (6) Diary (100) |
gabrysia cabaj, 11 august 2011
Ile się trzeba, dzień w dzień, nalatać - może
z rana nie, bo jednak najpierw kawka,
potem druga, ale to tylko pozór, bo w między-
czasie zajrzeć to tu, to tam. Wszystko
ogarnąć, poustawiać. Dziupla.
Dzisiaj kota wsadziłam do kuwety z trocinami,
niech wie, że świeże, co by nie wysikał się
czasami na podłogę w jadalni.
Później śmigam londyńskim piętrusem do
przedszkola z Amelią; do perfumerii, w której
kasuje najmłodsza. Piórko.
W mgnieniu oka trzeba być u przyjaciela:
zobaczyć, co się dzieje, jaki ma instynkt,
czy go nic nie boli. Wysłuchać wiadomości
z giełdy, zobaczyć pogodę w Szwajcarii (u nas
chłodno, więc tam - w górach). Cyna i srebro.
No i trudna wyprawa w przeszłość, czy można było
coś zmienić - pójść jakąś inną drogą - uwaga!
I żeby to było wszystko, to nie! Otóż nie!
A budowa? Mama? To są przecież kilometry.
Więc tak przemieszczam się z miejsca na miejsce,
i różne myśli biegną mi po głowie, i się martwię,
czy za wszystkimi zdążę.
A ja bym chciała przysiąść na ławeczce, obok -
i tylko słuchać, słuchać...I uśmiechać się -
bez zobowiązań. Zielone.
.
gabrysia cabaj, 10 august 2011
są dni kiedy nie radzę sobie
z uczuciem wtedy na przykład
robię konserwy
ogórki kroję i kiszę
a doprawdy nie wiem
czy pachnę curry czosnkiem
i koperkiem
czy zwyczajnie śmierdzę
.
gabrysia cabaj, 10 august 2011
Kto żyje wolno - żyje dłużej
W dzień śpi, a nocą daje upust
drapieżnym instynktom.
Rankiem kładzie na progu,
jak na ołtarzu ofiarnym,
umęczone ciałka ptasząt
i myszy.
Po co to robi? Nie wiem -
trochę mnie smuci,
ale wiem, że i tak ma gdzieś
nas wszystkich.
Rudym kłębuszkiem leżąc na
kanapie, wysysa z łapek
ślady własnych ścieżek. Z futra
zlizuje gwiezdny pył i wiatr idący
z księżycem.
W oczach jak bursztyny długo
rozważa każdą decyzję - powoli,
z ociąganiem, jak gdyby wierzył
w powtarzalność
życia.
.
gabrysia cabaj, 9 august 2011
Ogień nawet na Ilford
i Romford. Fala zalewa ulice,
sklepy.
Pamiętasz, jak ci mówiłam?
Nie patrz Murzynom w oczy;
po prostu się nie gap!
Bliżej wieczoru
zaczną; na razie, mama -
właśnie dzwonili z przedszkola:
muszę odebrać Amelię.
I mi się nie martw.
Słyszysz?
.
gabrysia cabaj, 8 august 2011
to tu to tam spojrzeć
nie wiadomo co z rękoma
zrobić
Celeste biega do toalety
że niby adrenalina każe
wyrzucić balast przed
ucieczką
uczyli nas o tym na biologii
kto nas nauczał wzdychać
i przytulać się w czasie
pożegnań
.
gabrysia cabaj, 7 august 2011
wiersze są jak nasza Karolina która rzuca
hasło - a co to za nimfa tutaj siedzi?
i śmieje się jakby z krtani stado szklanych
motyli nagle wyfrunęło
rozpryskują się w powietrzu iskrami
tylko czułki opadają na ziemię -
z nich wyrastają następne
.
gabrysia cabaj, 6 august 2011
Jaki ten człowiek jest mały - spójrzcie!
Szszu, szszu - i pocieszny jak skrzacik.
Ha, ha! - krasnoludek, ludzik, bławatek.
Niewiele go różni od żaby, no nie?
Pamiętasz, gdy nasza siostra upadła?
Ona legła wśród malin i tylko westchła.
Westchła, westchła - szszu - i jękła.
Ale był wtedy huragan!
Targało lasem, jak we śnie.
Ja nie wiem, że można tak upaść.
A ludzie? Jak mogą, tak się ustawią.
Jeżeli nie mogą, wtedy - szszu - się kładą.
.
gabrysia cabaj, 4 august 2011
na 1 Maja po raz pierwszy zakładało się skarpetki
mama każdemu w garść dawała pięć złotych
i biegliśmy na boisko żeby się ustawić
pochód szedł od Placu Wolności przez Mickiewicza
na J. Dąbrowskiego tam były trybuny
moi bracia kupowali blaszany pistolet na cynkapki
ale woleli na korki bo dawał więcej dymu i huku
po południu na przystanku autobusowym
orkiestra wojskowa grała same wesołe melodie
aż obdrapane kamienice na placu się trzęsły
z Mirką Ł. której tata był kapitanem Milicji
szlifowałyśmy bruk gryząc kanoldy
.
gabrysia cabaj, 3 august 2011
nasza mama pracowała wtedy w rozlewni
więc mieliśmy dużo oranżady do popicia
chleba ze smalcem i z cukrem
zbieraliśmy jasnotę by sprzedać ją w Herbapolu
a na początku wakacji dzieciaki z ulicy
pracowały przy obieraniu truskawek
no i można było najeść się do syta
czasami brakowało na chleb a kiedyś zgubiłam
sto złotych płakałam jak głupia nie mogłam uwierzyć
myślałam że znajdę nie wtedy nie dostałam lania
zawsze jeździło się na Kaszuby do końca wakacji
za robotę przywoziłam wielki brut chleba
na Gwiazdkę dostawaliśmy tłustą gęś
tata był tylko w niedzielę i kazał nam chodzić do kościoła
w tygodniu biegłam do Baru Wisełka i w kance
przynosiłam cztery porcje pomidorówki lub ogórkowej
gdy oglądam Misia to chce mi się śmiać
nie przypominam sobie łyżek i widelców
przykutych łańcuchami do stolików
.
gabrysia cabaj, 2 august 2011
Szukanie człowieka przebiega
ale ukrył się człowiek sam
przed sobą zaledwie jest cieniem
gdy wychyla się z okna jak zza
widnokręgu prosto w noc
i pali papierosa gwiazdy
pali papierosa mgła
pali papierosa wiatr
Stała nad rzeką rozmawiała z nią
głuchą i ślepą czytała rzekę
była już na pięćset trzydziestej dłoni
nurtem płynął próchniejący
czarny korzeń gąbczasty od środka
jak mózg w schizofrenii
demencja starcza
Nawet Anioł który stał się człowiekiem
wyraził mową że przeraża go starość
jest przerażająca ucieka
jest przerażająca drżenie
Starość ucieka przed człowiekiem
przed sobą samą
zapomina kolejność cyfr otwierających
drzwi do klatki
czeka jak pies z tym kluczem
w kieszeni o którym już nie wie
i marznie i marznie
Gdy przyjdzie człowiek
kiedy ktoś wyjdzie
wpuści
.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt