Arwena, 30 july 2011
cholerne marzenia!
spełniają się komuś
kto ich nie ma
taki rodzi się gnojem posiada
mamę i tatę
okrada z instynktu
i złota które ojciec przywiózł z Bułgarii
oni udają on nie
w końcu oboje skaczą z mostu
dopija starość
bosa dziewczynka
/może być z zapałkami/
siedzi na poręczy krzesła
gwałcona spojrzeniem
potem widelcem
obiera ziemniaki nigdy ich nie je
w chlewie podgryza świniom pazury
zagląda do kościoła
kości wiesza na klamce
bóg milczy
tyle się już nagadał do wyższych rangą
zabieram dziecko do domu
ciepło ma jada regularnie
treściwie
ale nie da się pogłaskać
przytulić
dziewczynka z marzeniami
które spełniły się po drugiej stronie ulicy
Arwena, 21 july 2011
jestem zabawna!
wkręcam śrubki w dupki
okolicznym pachołkom
obsiadam fastrygą męskie podkoszulki
jak mnie kole nuda
do budy uwiązana
ujadam z burkiem pobudka łajzy
a kury pieją
pieją
pieją
wymyślam krótkie piosenki
wypycham motylami szmacianki dla dzieci
nie dziękują tylko modlą się za mnie ich matki
wypadły mi wszystkie zęby bo sypiam z dziadkiem do orzechów
na spółkę rozgryzamy grzechy swoje i cudze
nigdy nie jest za wesoło
żeby nagle nie mogło zrobić się smutno
a ty guglujesz objawy
potem dzwonisz i gadasz jak nakręcony
weź pigułkę
weź pigułkę
weź pigułkę
biorę! w czopku
dziadka trzy razy dziennie
i jest cholera zabawnie!
Arwena, 21 july 2011
ojciec porzucił
matka biła
fizyk macał
on nie kochał
sięgam po kromkę chleba
gorzką od soli zapamiętam
nie ustępuje ból głowy
z szamba genów uprzemysłowionych ciałem
nie rusza coś czego nie powącham
szaleństwo to dobra teoria na lęk nie pierwotny
nabyty targiem od boga za oczy brzuch stopy
utopionych w wariacjach moich
twoje ale wyrzuca na brzeg
nie! boli
to nic że nie rozumiesz
nie płacz
szaleństwo ma dobrą matkę
Arwena, 20 july 2011
jeszcze nie wiem co chcę jesienią
zimne słońce zajdzie kiedyś rdzawo
i oprawię ciepło ciała rtęcią
słodkie wino odsączę z poranka
gdzieś tam będziesz zapatrzony w niebo
porozrzucam myśli po trawniku
nic nie powiesz kiedy ciężko wsiąkną
zamkniesz dłonie by uścisnąć litość
potem wózek pchniesz w kierunku drogi
zaplątane koła między stopy
dotknę wierszem weź mnie chociaż siłą
szepniesz prozą kiepsko w nocy spałem
Arwena, 20 july 2011
wcisnęłam się w sześćdziesiąt kilo mięsa
panteonem osobowości
nabrzmiałe piersi dzwonią o pełnej godzinie
nadmiarem wody mogłabym zapełnić
wszystkie zakotwiczone łona
żaglowce cumują coraz śmielej
bez obaw co port to bękart
wargi które oblizujesz w osobności
zawsze cytując obrażasz
powinieneś urodzić się jednorożcem
z penisem na czole
mityczny bóg gwałtu w moim przekładzie
jest wyjątkowo umięśniony mimiką
rozprasza
twój odór kiedy się rozkładam
tak właśnie śmierdzą konie na wybiegu
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 january 2025
Happy New Year!Eva T.
1 january 2025
010125wiesiek
30 december 2024
0033absynt
30 december 2024
(...) jeżeli będziemy sięEva T.
28 december 2024
Znikanie świataJaga
27 december 2024
Mroźne płomienieJaga
24 december 2024
0032absynt
24 december 2024
Poczęstujcie się ceramicznymijeśli tylko
24 december 2024
Zdrowych, spokojnych i pogodnychEva T.
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga