Pi.

Pi., 1 may 2012

pies na baby

było zawiesić mi na szyi tabliczkę
z napisem UWAGA AGRESYWNY POETA!
może pojawiłby się znikąd choćby niepokój.
a tak? robię za jakąś maskotkę z pluszu,
pocieracz od nieświętych biustów,
wisiorek przy udzie na ściśle odmierzonej smyczy.
szczekam na rozkaz, czasem aportuję,
zwłaszcza gdy zmierzwić mi kudły
... na podbrzuszu.

taki jestem. swojski. ucywilizowałaś na tyle,
bym nie oznaczał cudzego terenu. nauczyłaś konfabulować
czasoprzestrzenie, w których to ja jestem samcem alfa,
a ty drżysz pode mną w elipsoidalnych spazmach,
o jakich jeszcze nie słyszała historia kynologii.

na szczęście dokarmianie bezdomnych poetów
jeszcze nie jest zakazane, więc od czasu do czasu
mam coś świeżego do wypieszczenia we właściwy wiersz.
bez żadnych podtekstów. bez takich podtekstów.

gdybyś tylko nie wypaliła sobie na piersi,
że tu pilnuje szczególnie groźny pies,
mógłbym zdziczeć za byle suką, która zakręci
we łbie cieczką.


number of comments: 22 | rating: 25 | detail

Pi.

Pi., 4 july 2013

królowa jest naga

mówiła, że bez okularów czuje się jak bez majtek,
więc przed każdym pocałunkiem podkręcałem śrubę
w atmosferze szepcząc: strip tiz strip pliz strip to me

chłopcy, żebyście wy widzieli ten płynny taniec
palców po paraboli nieuchronnie ku małżowinie
by ująć cień oprawki niczym szlachetną bieliznę

z atłasu. ta chwila genialnego zawahania zanim
twarz stanie się nienagannie rozebrana bez endu
i lśnić będzie zaproszeniem: co ze mną zrobisz

głuptasie, teraz, póki jestem naga? dziewczyny,
każda z was powinna popsuć sobie wzrok, dostać
zeza albo jaskry, byle zatańczyć wstydliwe fandango

przy uchu. była mi Ritą Hayworth zsuwającą intymność
z przedramienia prosto z zapomnianego celuloidu.
magia idealnego gestu i oto świadomie jesteśmy

upętleni w alternatywnym filmie, gdzie damy zrobić
sobie jeszcze wiele dubli, mimo że bliżej każdemu
z zagapionych nas do Bustera Keatona, niż Clarka

Gable'a. The queen is naked. pozostaje skowyczeć:
nie waż się nigdy zdejmować okularów przed obcym
mężczyzną, bo po seansie zupa może być za słona.


number of comments: 14 | rating: 23 | detail

Pi.

Pi., 2 september 2013

abstynencja

czy to już na pewno piekło?
siedem miesięcy bez poezji
idzie ósmy
a tu trzeźwość wylewa się
uszami

mógłbyś zapisać się do klubu
anonimowych realistów
ale (perfidne "ale)
jeśli się raz przyznałeś
to zerwanie banderoli
grozi ślepą nieufnością

nawet jeśli jeszcze się nagle skusisz
i pójdziesz w open tango
z byle pierwszą dopełniaczówką
to żaden syndrom przerwanej bessy
nie jest wart by złożyć słowa do słów
w imiesłów

chyba że najzwyczajniej w świecie
robisz to co lubisz
bimber z nas w wysokoprocentową
trąbę


number of comments: 7 | rating: 23 | detail

Pi.

Pi., 27 december 2013

prostacki erotyk z Majakowskim w tle

poezja nie rozwiązuje
problemów
ale za to skutecznie
rozplątuje
tasiemki twojej nocnej
zbroi

powiem ci jak Majakowski
- prawda że podobały się
pani moje wiersze?
sprawmy więc by i mi
spodobały się pani
pragnienia

oto moje palce Lili
chętnie by się rozwiązały
w tobie
ale to ty o nie
łkaj


number of comments: 9 | rating: 21 | detail

Pi.

Pi., 2 july 2013

sims. życie przedśmiertne

czas dopadł mnie w opóźnionym autobusie komunikacji
miejskiej: Falenty Nowe - Targówek i żywcem otumanił.
wypełniona aż po sam błyszczyk hormonalna wataha

- jakieś Zuzanny, jakieś Andżeliki. gładkoskóre,
smukłonogie i długowzroczne. cel - ja, pal - strzał
z rzęs: "heja! widzicie tego Czesława? ale z niego

Stefan, co nie?" to jest ten moment, gdy kula rżnięta
pogardą trafia sto na sto. natychmiast siwieją mi skronie.
większość fryzury spod czapki wieje na spadochronach

byle dalej. nędzne farbowane szczury! w powątrobowych
plamach wybucha chory wzór starca pod mętniejącymi
oczami. zdrada potrząsa dłonią, charcze w płucach.

i mógłbym być Robertem, Krzysztofem, Arkadiuszem
albo Patrykiem, to już nie będę sobą, lecz jakimś
geriatrycznym transformersem po wszystkich przejściach.

nie zrzucam skóry. zanika sama, jakby się brzydziła,
tego który teraz wyłazi z pomarszczonego wora. stało się
to czego nie da się zawrócić żadnym ludzkim odklęciem.

już zeschłem i czerstwieję w nocnej szybie. nie jestem
do żadnego spożycia. to tutaj - w opóźnionym autobusie
miejskiego przeznaczenia, dopadł mnie nagły czas.


number of comments: 10 | rating: 20 | detail

Pi.

Pi., 7 march 2014

pangea

podobno na cellulit najlepsza jest ślepota. pod palcami
wyczuwam puls wiadomości, które wysyła do mnie
twoje ciało. szyfruje w alarmujące krostki, kreski,

kurze łapki i sieć obcych kanionów, do których trudniej
ci się przyznać niż do coraz młodszych kochanków.
czas cielenia się lodowców na wiosnę, więc pęka kar,

pęka skóra. wszystko czego nie zdążyłaś mną opleść
teraz topnieje i trzeba nam ratunkowych szalup z napisem
"dla starzejących się kobiet i skandalicznych kłamców".

takiś powierzchowny! - więc cofam dłoń i spadam z klifu.
słodziutkie pytania zawierają gorzkawą interpretację,
która wyniszcza znacznie boleśniej niż desery Borgiów.

oddalamy się wtedy od siebie, jak dwa przechłodzone
kontynenty. jak konsekwencje gąbczastej zmarszczki,
zlodowaciałego włosa, tej uczuciowej anemii we dwoje.


number of comments: 12 | rating: 20 | detail

Pi.

Pi., 10 september 2012

calvados story

to prawda. nigdy wcześniej ani później nie odczuwałem
tak wszechogarniającego strachu, jak wtedy gdy dla zabawy
rzucaliśmy papierówkami w poprzek raczkującej asfaltówy.

stamtąd tam, usiłując trafić precyzyjnie w szczelinę
między przednią i tylną osią w ruchu. z żukiem, cysterną,
traktorem to łatwizna. poprzez kurzawę jak mgłę nad Ypres,

świstały nadgniłe pociski, warkotały opasłe komety-renety
rozpylając wszędzie jabłeczne gazy bojowe, kusiły dywizjony
os prosto z wrogiej strony kanału. byłem wybrańcem bogów

- od pierwszego zamachu trafiałem lub chybiałem (zależy
kto na to spojrzy od strony siebie), a felgi cięły asfalt,
błoto, liszki i kępy zielska, zanim znikały w leszczynach.

wibrująca blacha gwałciła uszy od środka. eksplodowały
nasiona gniazdami. szoferak musiał być nie stąd, bądź głuchy,
ale za to uparty, by zetrzeć mój życiorys na najkwaśniejsze

jabłko pod słońcem. jam był szybszy, niż zaseplenione kurwy
i psiekrwie plute pod wiatr. strach zaprawdę dodaje skrzydeł
i pozbawia smaku nawet najbardziej aromatyczny jabłecznik

jakim zechcesz mnie nakarmić. wstręt spęcznieje już w ustach
i udusi. gdybym to ja był Adamem, nigdy nie opuścilibyśmy
żadnego raju, a obiecanki cacanki zgniłyby dosłownie nietknięte.


number of comments: 14 | rating: 19 | detail

Pi.

Pi., 30 august 2012

wibracje (wyjście z cienia)

wyjdź z domu, zostaw kopertę, parafkę pod kredytem
albo tylko podrapany cień wątpliwości, że nadeszło już.
ja zrozumiem, nawet gdy ty sama jesteś kłębuszkiem
zatargów o przestrzeń, której nie potrafiłaś dokochać.

plują, szydzą, plotą nam zawczasu nagrobne wieńce.
inni już nie udają, że są zdziwieni, może zniesmaczeni
telenowelą, spiralą ciągłych potknięć. ach, te wibracje.
uznałaś, że czas na ciszę - nie na bezwstydny lans.

jakbyś kompletnie dojrzała, więc wyrywasz z korzeniami
już poprzewracany las. dolicz wreszcie do nieskończoności.
od bicia głową kora oblazła mi kamieniem i starą rdzą.

śni się skóra z poparzonego dziecka. coś się wydarzy,
więc wyjdź, już nie przepraszaj. cztery ściany są po to,
by prać w nich swoje brudy. czasem, by cokolwiek zabić.


number of comments: 12 | rating: 18 | detail

Pi.

Pi., 7 september 2013

ojciec marnotrawny

wiersze mi żyją osobno
już nie pytają o formę czcionkę
stan zapisywalny
już nie mogę im zabronić
pokazywania się w miejscach publicznych
z obnażoną treścią
więc obnoszą się bezwstydnie tu
i tam też

mógłbym przysiąc
że wyrzuciłem niejeden do kosza
niefrasobliwie lecz świadomie
a one lotem koszącym
i jak z gniazda

wracają te bumerangi
biją na alarm
raz w twarz
raz bezczelnie do zaskoczonej pamięci
obce toto i zapalczywe
jak wcale nie moje

krew z krwi tylko krwią
nawet jeśli grozi wierszem


number of comments: 3 | rating: 16 | detail

Pi.

Pi., 23 june 2013

wojny intymne

najkrwawsze batalie przeważnie toczą się na przyczółku
kameralnym. bój o skarpetki pod wspólnym łóżkiem.
bitwa o pilota poza dostępnym zasięgiem. bez prawa

do zmęczenia. bez prawa do warunkowej kapitulacji.
bez prawa do jeńców żywcem. zasieki rozdrapane
o język wroga. drut kolczasty, którego nie oswoję

reglamentowaną pieszczotą. to nie bajkowa mgła
- to dym z popalonych mostów w odpowiedzi
na pytanie o dywanowe naloty w moich szufladach

a gdyby zdarzyło mi się (przecież jestem idiotą),
wyskoczyć nagle z ckliwym bukietem ciętych róż,
to węszyć będziesz, czy to nie wiązka rozpryskowych

granatów. z rozpędu na wyniszczenie popychamy
wyrób małżeństwopodobny ku pewnej niedzieli
gdy obojętność rozstrzela nas, że szerzej się nie da.


number of comments: 8 | rating: 16 | detail

Pi.

Pi., 10 january 2012

Lulu (nieletnia córka Lou Reeda i pewnej Metalliki)

okładka nowej płyty lou reeda z daleka zwiastuje na bank
szatańską muzykę. przystaję przed sklepem, w którym
dźwięki są na wynos i nawet gdybym zassał powietrze

pod siódmy krąg przepony, to nie napełnię płuc zapachem
siarki. piekło przez szybę wydaje się bezpiecznie chłodne.
nie jest z przeraźliwego zimna jak obiecują katalogi,

ani też gorące jak przepowiadają nostradamusy z ambon.
trudno skoncentrować się na wyłącznej temperaturze palca,
gdy broczy skaleczony o cenę, za jaką dam się rozgrzeszyć.

ta sama okładka nowej płyty metalliki aż do złudzenia
przypomina cyrograf, na którym nieznana Lulu pozostawiła
niezgrabne inicjały. teraz można pozastanawiać się do woli

nad tym, czymże ta Lulu podpisała pakt z mefistofelesem
skoro ma odrąbane ramiona. w przypływie szału wizażysta
wychlapał trochę barwnika na kulfony i blady aksamit,

więc gdybym był odrobinę bardziej naiwny uwierzyłbym,
że to jaskrawa krew Lulu. gdybym był odrobinę asertywny,
odszedłbym od szyby z pełnymi pustki rękami. kieszenie

mniej mi potrzebne niż te ramiona, które kiedyś płocha Lulu
splatała na piersiach w asertywnym języku martwym jak łacina.
szkoda że płyta nie dogasa kołysanką. to dopiero byłby szok.


number of comments: 6 | rating: 15 | detail

Pi.

Pi., 22 february 2014

bardzo krótki wiersz o perspektywie

wyszedłem
z siebie
więc wiem

co to
dystans


number of comments: 12 | rating: 14 | detail

Pi.

Pi., 19 june 2013

wiersz brzęczący

gdybym
pozwolił sobie na vivo vivace w poprzek promenady;
więcej wybrzydzał nad pomidorami po liftingu;
pomógł zbierać cytryny, a potem wycierał słońce z błota;
przeszedł na drugą stronę wcześniej niż to dozwolone;

zignorował wibrato w kieszeni na rzecz treli gdzieś w tle;
poczuł jak burczą kiszki i uciszył je sprasowanym hotdogiem;
zafascynował się bombą w okienko podczas parkowego el clasico,
do tego stopnia by wiwatować wraz ze wszystkimi trzema widzami;

gdybym naśmiecił a potem dał się ponieść na fali wyrzutów sumienia
i zawrócił by oczyścić spaskudzony odłamek świata;
gdybym miał na przykład psa i dał się oprowadzać na smyczy,
a nie lazł gdzie popadnie, choćby i na szagę;

gdybym nie zauważył miedziaka, który wbił się w podeszwę
bądź zmarnował go na jakąkolwiek inną rzecz,
która do dziś moją jest - to miłości bym nie miał.
byłbym niczym.


number of comments: 10 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 18 january 2012

holocaust 3D

siedząc w wychłodzonej piwnicy, nie mniej styczniowy
niż bohater Złodziejki Książek u Zusaka, wyczytałem z gazety
przeznaczonej na spopielenie, że minister hitlerowskiej

propagandy, Józef Goebbels, już wówczas produkował filmy
w technologii 3D. krótka, sucha notka jest tak przerażająco
surrealna, że nie waham się żarliwie w nią uwierzyć.

już pierwsze wrażenie pozwala zmanipulować własną wyobraźnię
i zobaczyć czarne Zeitcommando kradnące Spielbergowi
metodę tkania świateł w obelisk, ufo bądź łódź podwodną.

marznę, lecz chłonę, że jeden z filmów okazał się musicalem,
a drugi komedią. pojawiają się nieproszone lecz natarczywe
przykłady szwabskiego poczucia humoru, choć nie mam nic

na swoją obronę, a filmy równie dobrze mogą być efektem hobby
i nieprzystające do tamtej germańskiej filozofii übermensch.
jednak jakiś powód ukrycia ich na 70 lat musiał zaistnieć.

wiadomość jest płaska, jak fabuły tego hollywoodzkiego żyda,
a jednak idę o zakład, że gdy już wypchnę ją w obcy kosmos
przez obiektyw komina, to dym będzie idealnie trójwymiarowy.


number of comments: 6 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 21 june 2013

suseł

chciałbym przespać każdą pluchę listopada i marca;
iglasty wiatr zacinający poziomo w zakatarzoną twarz;
planowo spóźniony czerwony autobus i bieg na orientację,
 

pomimo znaków ostrzegawczych; upadek na świeżo ściętej
mrozem kałuży a po nim kilometry wleczone tip top, tip top;
układanie pogruchotanych pucli w kolanie na chybił-trafił.

 
chciałbym przespać twoje rozczarowanie, że nie jest tak,
jak obiecywały nam wszystkie naiwne bajki, że będzie...
jest wychłodzony piec i dłonie, ziąb słów w lodowatej pościeli;

 
zamieć nawiewająca zaspy pomiędzy nas i igloo zamiast
wymarzonego kominka, w którym trzaskałyby drwa - nasz krąg
ekstremalnie polarny a nad nim wyraźny brak aurory.

 
chciałbym przespać śmierć matki, śmierć ojca, twoją też
śmierć i narodziny świąt niechcianych, dorocznych lecz obcych
nie tylko tej złej zimy, ale i wzdłuż przyporządkowanego czasu.

 
chciałbym przespać także samego siebie, swój głęboki sen,
prześnić przebudzenie, by nie kusiło zerwaniem banderoli
i widokami na cokolwiek. kto śpi, ten nie jawi się - choć istnieje.


number of comments: 7 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 4 october 2011

kichnąć z przytupem

poeci są jak politycy, filozofowie lub początkujący oratorzy.
stworzeni by nałogowo polemizować. wystarczy któremuś
kichnąć, a inny zamiast nazdrowić, pocznie kichnięcie obierać,
wydobywać ziarnko podskórnego znaczenia z łupin. że świat
zwilgotniał i nie jest już takim proszkiem jak bywał kiedyś.

że kto to widział kichać w lipcu? że kodeks moralny zabrania
pochłaniać zimnych rozweselaczy w takim tempie. mogłoby się
odbić. ołmpardą - to już uległo odbiciu. szczęście że górą, bo
przeciwstroną takie kichnięcie mogłoby narobić niemałych
szkód w podstawach nauki o pięknie. ale zawsze w zanadrzu

znajdzie się i taki przyjaciel od ręki, który natychmiast
poszuka do tego kichnięcia rymu. klasyk pewnie.


number of comments: 11 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 20 october 2011

a krwia mu się lała do samego dna

Krew naprawdę jest czerwona i dzika, gdy wychlapuje się
w błocko. To ostatnie ślady koguta przeznaczonego
na okolicznościowy obiad. Odrąbana głowa nadal drga

na katowskim pniaku, choć już nie zakukuryka. Dojrzewam
przełykając gorzką ślinę, a ślina coraz gwałtowniej
chce mi zawrócić do ust. Krew wciąż jest czerwieńsza,

niż w poszarzałym od kurzu telewizorze. Tam jesiennymi
przedpołudniami dobrze radzą rolnikom, a trup ściele się
gęsto, dopiero gdy zasypiamy udobruchani obowiązkowym

happy endem każdej bajeczki o Jasiach i Małgosiach. Śnię
palenie czarownic, ale ich parująca krew jest jaśniejsza
od mroku i bynajmniej niezbyt śnieżna. Tak jak cały mój

przedpołudniowy świat. Topnieje na językach gorący chleb,
a po palcach spływa najgęstsza śmietana. Zlizałabyś ją
prosto ze mnie? Obiecuję, że będę słodki z całych sił.

Dojrzewam, więc już nie podglądam cię przez tunel po sęku
w ścianie stodoły. Już cały jestem gotów dowiedzieć się wprost:
dlaczego ja zawsze stoję, a ty sikasz na kucaka? Czy pójdziemy

razem na pierwszą w dorosłym życiu randkę między porzeczki
i bordowe agresty?. Tam bohatersko pozwolę się pocałować,
zanim od tego dojrzewania zepsuje się w nas niewinność.


number of comments: 17 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 14 december 2011

ballada o mało ważnym człowieku

mój ojciec nie był wtedy nikim ważnym. tej chmurnej nocy,
pękatej od mrozu, gdy strach krzepł w żyłach, nie przyszli
do mojego domu i nie kazali nikomu się zbierać. na nikogo
 
nie przyczaiła się ciężarówka ze zziębniętymi żołnierzami
pod burozieloną plandeką, choć mój ojciec bał się, że jednak
mógłby za bardzo być kimś. to ze strachu, w ciągu dnia,
 
siadał pokornie za drążkami trzydziestotonowego żurawia
i podnosił z rowów pijane czołgi, które ugrzęzły w śniegu.
z tego wielkiego strachu rozwoził po wystygłym mieście
 
koksowniki, by choćby tym żołnierzom było odrobinę mniej
lodowato. z tego obezwładniającego strachu stawał się
nieważniejszy. przeźroczyściał ku absolutnemu nic. aż znikł.
 
sąsiadowi mojego ojca, tejże samej grudniowej nocy, ktoś
złośliwie porysował lakier na wychuchanej szarej syrence.
nie upilnował jej żaden autoalarm, a sąsiad postawił vabank
 
na milicyjną sprawiedliwość wśród nocnej ciszy. ów sąsiad
doczekał się odszkodowania za szkody moralne, a niewiele
później i medalu za ryzyk-fizyk. kombatancki bonus do renty
 
wręczył sąsiadowi naczelnik miejski w imieniu wiernej władzy.
do końca swych dni, sąsiad traktował mojego ojca jak popsute
powietrze. trzy dekady później, dojrzewam czernią na bieli,
 
że mój ojciec z tego lęku był odważny jak nikt, a brzydzę się
folksdojczem, który jeździ teraz oplem w kolorze judasz-metalik.
naostrzę swój gwóźdź. nicnieważność mam utkaną w genach.


number of comments: 6 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 25 september 2013

listonosz puka zawsze kiedy może

z przypadkowej ankiety mogłem doznać
uświadomienia, że wśród uprawiających czynną miłość
w godzinach służbowych najwięcej jest pracowników poczty.
stąd pewnie nieprzerwany napływ rwących się
do pracy młodych kadr

od dziś z większą wyrozumiałością potraktuję
pośpiesznie nakreśloną karteczkę, że pani z okienka
zaraz wróci. wróci z zaplecza gdy dojdzie,
więc z całą mocą modlitwy dla cierpliwych,
życzę jej szczęśliwej podróży z finałowym rozbłyskiem

i oto nadchodzi. jeszcze z poleconym pulsem.
jeszcze z ekspresową linią papilarną
intensywnej gry wstępnej na gorejącym udzie.
jeszcze w pamięci ma majtki poniżej kolan,
gdy język już obficie kocha się ze znaczkiem.

widzę utkwione pod Curie-Skłodowską za złoty sześćdziesiąt
miliony cudzych plemników gotowych do podróży na gapę.
prawie wszystkie wyginą, zanim ten list z ostrożnymi
przeprosinami, pan Józef poda ci prosto do rąk.
po sprośnych aluzjach o pieczątkach na jędrnym pośladku,
będzie czekał na byle słuszny napiwek.

poczciwy ten nasz małomiasteczkowy listonosz.
czasem dostarczy błyszczące wieści z miasta grzechu,
czasem rozniesie jakąś weneryczną chorobę.
na pewno nie zaśnie, gdy zaraz po obowiązkach służbowych
znacząco zapuka dwukrotnie w futrynę
a ty się zarumienisz w drodze do postscriptum.


number of comments: 1 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 25 june 2013

credo

zanim napiszesz
własny
naucz się czytać między
cudzymi

zanim otworzysz duszę
miej cokolwiek do powiedzenia
i powtarzaj to
licząc myśli przed snem

a być może
powtarzam - być może
nastąpi
sowite usensowienie

miej do powiedzenia
cokolwiek


number of comments: 6 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 30 december 2013

***

miałem
piętnaście lat
i ręce mokre od strachu

postanowiłem
że gdy dorosnę
to zostanę
entomologiem

zazdrościłem
mrówkom znikającym
w cieniu pod twoją sukienką

nie mogło być
inaczej


number of comments: 10 | rating: 12 | detail

Pi.

Pi., 3 december 2013

spułkowanie (szkic bez szans na wiersz)

kogoś poczęstował papierosem, kogoś osępił.
z jednych dowcipów się śmiał, choć sam mówił
że są godne debila. przy innych - śmiertelnie lepszych
kamienna twarz prowokacyjnie gasiła byle rechot.

gdzieś spał; coś jadł; do kogoś pił;
z kimś się ściskał; bratał; ziomił;
strzelał misia, wielbłąda bądź trolla;
czasem świdrował, czasem świrował.
nagle opierdolił by naraz bluzgu zaniechać,
zwłaszcza gdy zamigotało nadzieją
na touchdown lub przynajmniej pomacanko.

a potem brał pierwszy lepszy brzeg papieru
i robił te swoje niewyuczone abrakadabry,
tak że nam wciąż brakuje odwagi na oddech.

jednych znał - inni go znać nie chcieli.
znikąd wybucha fenomen, o którym Wyborcza
złotymi głoskami, a sieć dostaje czkawki:
papież! szymborska! smoleńsk!
i wczoraj on (sam sobie nie wierzę)!

więc od dziś wszyscy pracowicie spułkujemy
i tylko smród pomyślanych nie w porę słów,
rozchodził się będzie w wirtualnej przestrzeni
szybciej, niż tomaszowa niewiara w poezję.


number of comments: 4 | rating: 12 | detail

Pi.

Pi., 21 january 2014

singiel

z pisania o miłości miał trzy na szynach
w porywach
co mógł nadrabiał
praktyką zaangażowaniem znajomościami
fizjologii dla średnio topornych
i przechodził z klasy do klasy
najczęściej sam siebie sobą

próbował ściągać
ale po drugim spoliczkowaniu odpuścił
by wyjść z twarzą
i nienaruszoną reputacją dżentelmena

pomyślałby może o specjalistycznych korepetycjach
z nieposkromionej miłości aż po grób
ale wciąż trafiał nie w te objęcia
by zaliczyć


number of comments: 6 | rating: 12 | detail

Pi.

Pi., 3 june 2014

wiersz nieobiecany

twoje miasto zaskoczyło
tuż przed północą
gdy powyłaziły z zakamarków
pijane poezją przerzutnie
o żar ogień iskrę
pytał nawalony w trzy dupy
prometeusz
 
na skraju parku i cudzej rzeczywistości
ktoś o niedookreślonej płci
i alarmującym stężeniu empatii w alkoholu
próbował namówić sygnalizację świetlną
na intymniejszy dialog
wreszcie uległa i plunęła
żółcią
 
powiedziałaś że to
zazdrość
 
powiedziałem że to na pewno
nie miłość
ale przecież zgodziliśmy się
że to ja wciąż nie będę
stąd


number of comments: 5 | rating: 12 | detail

Pi.

Pi., 13 november 2013

XIII. Janina K. paliła tęczę ale się nie zaciągała

nagle zdziesiątkowało kolory
i kombinować można  tylko w skrajnych pasmach
a i to o ekstremalnej całej tej jaskrawości

Janina K. nie przepada za zbiorowym amokiem
jak iść w dym to tylko na solo
są takie plamki w bezbarwnym życiorysie
gdy przyjdzie pogalopować na całość
wywinąć ritterbergera bez podpórki
wyprzedzić Nowakową u samych bram fryzjera
oddać sczytaną Bovary a szarpnąć się na Greya
i zaliczyć zgon

ale jeszcze nie teraz
jeszcze żarzy się mentalne sumienie
gdy enty raz wystawia małżeńską walizkę
na schodzoną wycieraczkę
Janina K. wciąż czuje echo spalenizny
detektor kłamstw rozwył się
na wszystkich zakresach dostępnych fal

orkiestra przestała grać
na tapczanowym titaniku tylko buczy
w wiliję bursztynowych godów


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 20 december 2013

pornol

przechodziłem przez Charlesa Bukowskiego
jak przez Odrę przechodzi moralny gówniarz
przechodziłem drzwiami i przez okno na park
łapczywie masakrując marginesy paznokciami
byle nie uronić grama bezcennie sprośnej frazy
przechodziłem przez progi wszystkich bram
choć o siedmiu bramach ciała to nie Bukowski
a ten melancholijny Czech który udowadniał
że w Pradze też się po szampańsku kurwią
przechodziłem boso i w sznurowanych glanach
na słodko na skróty i na nie tylko własne ryzyko
bez biletu przechodziłem i bez zażenowania
z własną spermą we własnej zaskoczonej dłoni
choć częściej wsiąkała we wczesne komiksy Manary
przechodziłem głodnym Millerem i sytym Nabokovem
zakompleksiony Roth harmonizował rytmicznie puls
a panna Jong wreszcie uniosła się pod sam sufit

więc - mówię ci - wiem że pięćdziesiątą kalką Greya
nie próbuj nawet zastępować parcianych sznurówek
prawdziwa pornografia to najszczersza ze sztuk
gdy sztuka to najbezwstydniejsza pornografia


number of comments: 6 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 3 april 2014

dżentelmen dwudziestego pierwszego wieku


czy mogę
panią
lajknąć?


number of comments: 27 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 6 may 2012

buzi

nie warto wynajmować ust
by mówić językami
to skrajnie ahigieniczne
i w zamian nie niesie
ustawowych sześciu sekund szczęścia
dziennie - w wersji dla samców

pod karą grzywny ślubuję
że można mnie ściąć, rozwłóczyć
nabić na krzesło judasza
lub wypierdolić
z fejsbukowych znajomych

za to co powiedziałem krzyczę
lub cokolwiek w naiwności szepnę
ale nigdy za to co w pośpiechu
zrozumiesz

wargi które złożono do pocałunku
mogą ostatecznie splunąć
one wcale nie muszą

wybór nie należy do ciebie


number of comments: 4 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 7 january 2014

bondage

jeszcze jeden remont
kuchni powiedziałaś
a już czuję pismo krzywym nosem
że nam się to wszystko wyleje
na przedpokój
na ociemniałą sypialnię
i przez parapety
świeżo przekopany ogród
zajrzy aż na cmentarz
po sąsiedzku

bo przecież trzeba coś zmienić
w życiu powiedziałaś
więc podaję ci nowe wachlarze barw
do których mógłbym pasować
gdy obieram ziemniaki
trę kostki do ryby po grecku
biję pianę w milczeniu

trzeba coś wreszcie zmienić
kto stoi ten się leni powiedziałaś
zbudować od samiuśkich podstaw
zapomnieć o wszystkim co odtąd dotąd
jakby nigdy to obecne nie zdołało być
tak łatwiej

chłonę warstwami węzłów
przyprawę do piernika
nowy wspaniały wzornik na kuchennym stole
granit azbest cukrowaną cykutę
i nie nadążam już z rusztowaniami
które wiążą mnie
od środka


number of comments: 15 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 3 october 2014

poezja ma focha

na twój widok
niektóre wiersze
przechodzą
na drugą stronę


number of comments: 7 | rating: 11 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: ciepło, prawie czerwiec, implozje, Kobieta niejedno ma imię, sekcja 090221/1, sun tzu, bardzo krótki wiersz o skrajnościach, infected. third wave, cień, dramat w jednym procencie, z definicji: czekanie, jutro też będzie maj, demony poezji, reszty nie trzeba, konwulsje, przeciągi, mosiądz, mech, zezwierzęcenie, miłość, Astipalea, Okjokull, perseidy, w środku nocy Yossarian wyzwala Bolonię, sztuka odejmowania, tool in concert, antyemotyk, odmrożenia, nic się nie zmienia, nie ma miłości, Hiob, spowiedź, traktat o człowieczeństwie, amputacja, inna, black hole, kim nie jestem, Zajączki, Wenus nie ubiera się u Prady, felidae, Anna od przypadków, czas strat, monologizm, mroźny poranek, pestycydy, czas niepogody, Odpowiedź, stracenia, majowe popołudnie, stary wiersz a może, niedziś, wryty, mglisto, don kichot, wewnątrz zbioru wspólnego, aktualizacja, głębiec, tetris, najlepszy, żaden wiersz, Rybeńka, firma portretowa mosoń, za wcześnie na jesień, podziw, mrozki, właśnie zawalił mi się świat, niedożycie, impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (4), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (3), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (2), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (1), popielec, tryb prywatny, wyć z miłości, niedochodzony czyli tribjut tu świetlicki, pan Cogito przechodzi w dozwolonym miejscu czyli tribjut tu herbert, krawężnikowanie czyli a tribjut tu białoszewski, odwet, krwawienie, wiersz niemiły, powtarzając że cię kocham, *** (napisz do niej), międzygalaktyczne święto poezji, w dniu poezji żule rozmawiają o pierwszym dniu wiosny, jeśli dziś wtorek to jesteśmy w chile, odwilż, translacja II (od-porno-ść), plagiat, translacja, teoria wszystkiego, nieobecni, jednym strzałem, gry w pa pa, wiersz drżący, the winter is coming, 69, nieme kino, what a wonderful Facebook, bez pożegnań, jeślina (pieśń penelopy), obdarowywanie, kilka słów o wietrze, nowe czasy, bye bye sweet world, cyrograf, numery, numery..., 73,2, dzień stworzenia godzina próby, o jedną wieczność, węzły II, o dojrzewaniu w poezji, śpiewająco, zapach mężczyzny, ciemność (hejtsbuk 2017), husianie na ścianie, stacja XII: józef k. wjeżdża na tor siódmy peron trzeci, początek świata, z perspektywy kosmosu, jednym ukłuciem, autoportret z tęczą (hejtsbuk 2017), przysposobienie do życia w niewoli uczuć, erotyk na kartę, maso, mayday mayday, bardzo krótki wiersz o tłustym czwartku, mrrrau (hejtsbuk 2017), jeszcze jeden wiersz o zimnie (hejtsbuk 2017), hołd dla premieropodobnej (remiks literacki), żadna historia (hejtsbuk 2017), akt wszechwiary, lutowisko, przez zamieszczenie, chędożyć, dowód na ostateczne istnienie zimy, zero zero, przedsmak, oko na niebie, białopomidorowi, listopadlina, 2016, ikar, nekro-erotyk czyli zakamarki pewnej cmentarki, scena po napisach, beep beep, tymczasem, chazan story, fizycznie, brudna poezja II, brudna poezja, Elbląg Road, język na biegi,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1