|
| smokjerzy |
| PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (402) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (92) | |
smokjerzy, 2 stycznia 2018
Wędruję łąkami mgielne sny mnie niosą
bosymi stopami błogosławię rosę
Oddechem bezgłośnym - że i myśl nie słyszy -
wspinam się do światła po drabinie z ciszy
Jak rzeką powolną pieśnią w sobie płynę
ziarna dźwięku blasku mielę w ludzkim młynie
I słowo się budzi modlitwa najszczersza
Wpisuję to słowo do boskiego wiersza
wiecznym piórem z ptaka na kartce błękitu
W darowanym śnie nie znajduję już świtu
Przed rozstajnym krzyżem strach na wróble klęczy
ze słonecznej studni wylewa się tęcza
Coś we mnie zawala się krzyczy i kruszy
Na oścież otwarty spragniony dzban duszy -
aż kwiaty się zbiegły i piją wraz ze mną
Otwieram oczy - słońce - umyka ciemność
smokjerzy, 1 stycznia 2018
jest
kontrolowany zanik pamięci
wstydliwa przestrzeń
do upychania demaskujących snów i win
jest
światło które wrasta w oczy
jak kolczasty drut
i karp milczący o rzezi niewiniątek
są
święta prezenty
bombki na choinkach
i te brzydsze które błyszcząc
urywają rączki
*
https://www.youtube.com/watch?v=ZTq5U_AtwCk
smokjerzy, 28 grudnia 2017
cokolwiek się stanie
już się dzieje
nienapisaną książkę
zaczynam czytać od strony ostatniej
skutek
poszukuje przyczyny
która zyska tożsamość w słońcu czasu
odpowiednio przyszłego
tymczasem
choć kielich pusty
piję do dna
zawsze o krok przede mną
krok za mną
uderza do głowy
jak pneumatyczny młot
wszechmocnego neandertalczyka
przypadkowe ciało
spółkuje
z przypadkową duszą
z tej katastrofy człowiek
w drodze
która dawno się dopełniła
więc
posypuję głowę
popiołem wiersza
w nadziei że sen zgaśnie
nim zaistnieje iskra
smokjerzy, 20 grudnia 2017
chłód
aż dreszcze po skórze
płynę pośród zamkniętych
na cztery spusty
wokół szyby i dżdża
nie myśleć myślę i się nie myśli
i patrzy się
na rozwichrzoną miotłę grudnia
jak miesza szarość w oczach
bez twarzy światła
nazw
brama po drugiej
bezradnie macha skrzydłami
jakby chciała dolecieć
naiwna
smokjerzy, 18 grudnia 2017
Anonimowy świat zwariowanych wózków bez dna
- pędzą, wpadają na siebie. Z drogi! Precz!
Wrogie spojrzenia ostrzeliwują obcość. Trafiona. Boli.
Potężna kobieta, twarz nabrzmiała purpurową wściekłością,
przetacza się po mnie stadem słoni. Wtłacza w słoik korniszonów.
Przepraszam. Najmocniej. Słowa jak odłamki szkła.
Moje?
Pokonany - maleńka przeszkoda wdeptana w podłogę.
Przeżyłem.
Dziecko wrzeszczy pod regałem z czekoladą.
Kup! Chcę! Daj! Kup! Jezu. Moje uszy. Dziewczyna zaciskająca zęby,
to zapewne matka wrzeszczącego.
Będzie robota dla psychoterapeuty - możliwa
wczesna trauma czekoladowa.
Dalej wrzeszczy. Dalej zaciska zęby. Zgrzyt.
Ze zdziwieniem myślę o odgryzaniu palców. Wrrrr...
Przejaśniło się. Zapachniało inaczej. Łagodniej.
Warzywa, owoce, objawienie.
Pomarańcze!
Łódź z trzeźwiejącym sternikiem. Dopływam
do stosu pomarańczowych uśmiechów. Liczę do trzech.
Wciąź płynę, płynę, aż kasa numer ileś. Czterometrowy, syczący wąż kolejki.
Wózek za mną kąsa w łydki. Wytrzymam, już blisko.
Pani w kasie, twarz Sfinksa i obrażonej Madonny,
małym palcem lewej ręki
przegląda Wielką Encyklopedię Pieczywa. Jest. Z makiem - 3,40.
Z dynią - 4,20.
Sklepowa mantra jak ochłap zepsutego mięsa. Dziękuję.
Zapraszam ponownie.
Ja.
Na widok trzech pomarańczy Sfinkso-Madonna uśmiecha się.
Skrzywienie ust uszczęśliwia. Szczerzę zęby, płacę.
Idę. Drzwi - sezamieotwórzsię.
Wielka tablica ogłoszeń. Labirynt, gąszcz karteczek. Czytam.
Czytam?
Sprzedam szafę. Dwa krzesła. Pióropusz gratis.
Co mnie to obchodzi?
Skuterprawienowygotowydoużyciaodnatychmiast.
Nie potrzebuję skutera. Czytam.
Szuuuuuuuuuuuuuuuuuu. Słowa zmieniają się w wodę.
Karteczka cicha jak płatek śniegu.
Niezgrabne, dziecięce pismo. Czytam. I jeszcze raz.
I jeszcze. Biegnę?
Sezamzamknąłsię.
Szalony świat wózków bez dna zniknął za drzwiami.
Leje. Czy to możliwe - słony deszcz?
Smakuję - jest słony! Czytam deszcz - słony. Deszcz przed oczami.
W. Ponad. Pod. Wszędzie.
Karteczka jak płatek śniegu. Jak nóż w żołądku. Koślawe pismo.
Niewprawna rączka. Czytam.
Sprzedam konika na biegunach
(wstrętny,wstrętny ohydny świat)
Sprzedam konika na biegunach
(piekło jest bliżej niż myślałem)
Sprzedam konika na biegunach
(deszcz coraz bardziej słony)
smokjerzy, 16 grudnia 2017
z odprysków pamięci
nie złożę nawet jednej żywej sekundy
dla tej drobiny kurzu
która realnie pomieści nas w sobie
wyrzekam się snów
błyszczących zwykłych wielkich i małych
chcę z wiatrem liczyć twoje włosy
jak ciepłym chlebem
karmić tobą głodne dłonie
smokjerzy, 15 grudnia 2017
między czarnym wydechem nocy
a bladą skargą świtu ledwie przeczuwanego
w uporczywej rozmowie kroków
których (być może) nie ma
z podłogą która (zapewne) jest
w bezsenności upchniętej w puch kamienia
pośród stada wymyślonych wron
i nieistotnych liczb
szukam wyciągniętej dłoni
albo brzytwy
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
10 listopada 2025
Toya
10 listopada 2025
ajw
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
smokjerzy
10 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
9 listopada 2025
violetta
9 listopada 2025
wiesiek
9 listopada 2025
tetu
9 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
8 listopada 2025
sam53