Jarosław Baprawski, 19 february 2012
jestem pijany i źle się czuję
najważniesze jest jest to
że coś tam bije
coś staje
załóżmy okoniem
sny nie napawają optymizmem
gdy w nich ciągle wędruję na drodze
z tymi których pożegnałem
między wódką
codziennego dnia stalingradu
chciałbym powiedzieć
chuj w to wszystko
zrezygnuję z kajania
mazideł krzyży na powiekach
jakiego mnie stworzyłeś
takiego kurwa odbierzesz
bez dwóch zdań
Jarosław Baprawski, 21 march 2012
patrzę na drzewa i widzę dzieciństwo
pośród lasów czuję ogromną pustkę
i na tej pustyni czuję zapach
dziewczęcych włosów
potem na strychu pożydowskiej kamienicy
z wiadrem piwa zakuponego na wynos
zapinam wspomnienia pierwszej miłości
wsród płaczu skrzypiącego okienka
na jej piersiach składam płonące pocałunki
w dole szumi rynsztok styczniowego powstania
i słyszę głosy plejady niebieskich ptaków
niesionych skrzydłami kolejnych włamań
mam naście i ona naście
tak myślę to był przełom
a mogłem ją pokochać
może byłoby inaczej
takie niebieskie miała oczy
Jarosław Baprawski, 22 february 2012
nie pamietam imion
a tym bardziej skrzydeł
ktore ubrałem w pióra
nieopatrznie
zamiast skubać szyje
trwoniłem majątek na mobile
perpetum doskonałości
wsrót krzyku dziwek
ocaliłem jedyną menzurkę
filozoficznego kamienia
rań i zabijaj uczucia w zarodku
nim wzrośną śledźiem i wódką
wstrząsnięty nie zmieszany
piję z tęsknotą
za zielonymi łąkami
umierając w mleczach
całowałujących dziecięce stopy
w biegu przed siebie
Jarosław Baprawski, 23 march 2012
uwielbiam śmierdzące bary
zwłaszcza najgorszego standardu
mordownie o istnieniu których
chce zapomnieć bóg
do czego mógłbym to porównać
jeśli nie do ławki rezerwowych
to do karnego batalionu
przyszłych świętych
kurwa
kolejna bójka
burzy moje refleksje
chcesz poruchać za flachę
opadła mi szczęka
właśnie pragnąłem dziwki
z ubiegłego wieku
Jarosław Baprawski, 26 january 2012
zapatrzony w pulchne uda
podziwiam skrzypienie podwozia
alabastrowych pośladków
tapicerki de lux
i nic tak nie rozjaśnia podsufitki blond włosów
jak konwersacja z nieoczytaną dziewką
o tendencjach współczesnej literatury
podczas wspinaczki na szczyty
koronkowych kordylierów
przetartym szlakiem
poetyckich słów
w odruchu
mietek
dochodzę już
zaczekaj leszczu jeden
Jarosław Baprawski, 27 january 2012
nad ranem gasną gwiazdy
a słońce pijane ze szczęścia
nie może stanąc na nogi
po czterech orgazmach
brakuje pełnego
zaćmienia
ociągam się z wyjściem
lepkie ciała szroni dziad mróz
nie ma wódki i ogień gaśnie
w kominie bez drew
siada cug
wyskoczę na metę
strzelimy jeszcze numer
może jeszcze dwa
może nie wrócę
z kolejnym pinem
zmienię lokal
i twarz
jakas kurwa za dwie dychy dupy da
i pójdę spać jak wolny człowiek
który odnalazł sens
Jarosław Baprawski, 14 march 2012
tylko matka zrozumie
kwilenie pisklęcia
mimo że wypadł z gniazda
nadal żywi nadzieję
że ominie go wyścig szczurów
i rozłoży skrzydła bez lotek
a on nie jest wstanie się wzbić
i umiera grając w warcaby
lekarz rozłoży ręce
w boskim wietrze
bóg nie istnieje
jest cesarz
i cesarskie cięcie
rozcina siarę
w tęsknocie do mleka
żyje ciepłem piersi
Jarosław Baprawski, 3 april 2012
są gdzieś ludzie których nazwę bracmi
są gdzieś tylko cienie tych których nie chcę znać
i rozdarty między nicią i osnową
za ryśkiem do kołyski zanucę słowa
"jak na deszczu łza"
jeszcze tylko dziś
jeszcze tylko dzień
namaluję portret twój bez farb
i choć nigdy nie widziałem twarzy
nie dotknąłem piersi dłonią
gdzieś tam jesteś na pewno
na pewno w moich snach
kobieto twarda jak skała
ostra jak brzytwa
niebezpieczna jak zdrada
i najsłodsza jak śmierć
nieoczekiwana
jak jutra trucizna
jak powiew wiatru
po kielichu
Jarosław Baprawski, 27 march 2012
wpatrzony w światło żarówki
naświetlam twarze których już nie ma
wędruję po parkach z ręką w dłoni
kobiet z poprzedniego życia
pomiedzy gumką majtek
pomiędzy włosami
moje życie
w każdej odsłonie piękniejsze
w ryzykownym lądowaniu boeinga
bez podwozia
bez autopilota
na margines
Jarosław Baprawski, 29 february 2012
to są i dziwki
i jest emulsja na ściany
myślałeś że kryjesz królewny śnieżki
wszystkie kurwy takie same
na rogatkach oplutych marzeniami
wydrapane łyżką
czy gwoździem napisy
nie pozostawiają złudzeń
jeden strzał w kichę
rozerwie na amen napchane jelita
śmierć nadejdzie powoli
rozkoszując się męką
i nie ma bólu
portfel nic nie czuje
jest pusty jak flak na salceson
wypruty z twoich bebechów
płać alimenty i nie pierdol
że matka cię nie kochała
ojciec napierdalał jak mokre żyto
i żytniówkę pod płotem z kolegami
tylko lubił
a ty chciałeś miłości
do grobowej deski
masz żonkę
masz kurwę
masz życie
Jarosław Baprawski, 19 march 2012
z wiosenną rują przymykam oko
rozanielony linią szpilek
symfonią kształtów
idealnej pary nóg
przecież nie nosisz bielizy
jesteś dziksza od chuj wie czego
gdy krzyczysz moje imię
o pierwszej w nocy jeżą się włosy
na grzbietach marcujących kotów płonie rzym
podaj mi oliwkę
Jarosław Baprawski, 26 march 2012
kiedyś spotkałem kobietę
w zwykłym greckim burdelu
nie zapomnę tej twarzy
bizantyjskich oczu
po fakcie
piłem z nią kawę
i rozmiawiałem o sztuce
moje wszystkie pragnienia
przecięła samurajskim mieczem
nie dzisiaj jaruś
nie ze mną
Jarosław Baprawski, 22 february 2012
więc powiedz piękna
jak nazwać cię po imieniu
gdy zgubiłem słowa na pętli
wywiązanej niczym krawat
przez łaskawego księdza
pozostała jeszcze butonierka
ni ją kurwa przypiąć
ni przyłatać
i nas tak mało zostało
pośród głodnych gołebi
na tych zajebanych stopniach
wodospadu łez
z pól ryżowych
co flesz
to odsłona
dlaczego pierdolone R
nie trafiło się w czerwcu
jak u innych we wrześniu
Jarosław Baprawski, 19 november 2011
morze wódy przepłynąłem
nawet nie wiem kiedy
wrakiem aort
destylowałem hektolitry krwi
trzewia płukałem
wszystkimi wynalazkami
i tylko wątroba zna prawdę
na środku katamaranu
posadziłem drzewo
zakotwiczyłem w atolu
błękitnej laguny
nieustannie
słyszę trzask poszycia
rozpadającego się statku
miejsca dla trojga
kusi
ale czy kurwa
wszyscy wrócimy
ostatkiem sił
spinam kadłub linami
bacząc na moje drzewko
cały mój świat
stoi niewzruszony
na jednym słowie
tato
Jarosław Baprawski, 21 december 2011
w porwanych majtkach dnia
zalewam resztki kawy
posłodzić nie mam czym
skończyły się ziemniaki
jestem czysty
jak i portfel pełen tlenu
z numerów telefonicznych
wytasowałem najbogatszą
przytachała torby
zakupów pełnych piwa
nastawiła pralkę
schłodziła zimnej wódy
odwirowałem ją ze wspomnień
po mężu pewnie geju
zrobiłem cztery razy dobrze
na wymuskanym łożu
kup mi jeszcze fajki
i jakieś pół litra
pomogłaś jak mogłaś
zaorałaś małą cipką
tantiemowe pole
z zachwaszczonych myśli
zastrugałem ołówki
jeszcze ze dwa kliny
i napiszę wiersz
och misiu
nie pracuj dużo
dbaj o siebie
jak coś to dzwoń
i weź nie pisz
mus
Jarosław Baprawski, 18 december 2011
wyrzuceni z własnego domu
zamieszkali w lasach
z własnym cieniem
dzieląc chleb
oczy w mroku
odbijały światła okien
dłonie stygły na zimnej stali
dookoła śpiewały kosy
drzewa płakały od nowych ran
tańczyły szubieniczne powrozy
zgrzytały klucze zamkowych zasuw
obok stał dom
stał kain
stał świat
położyli się na progu
zdeptanej wolności
Jarosław Baprawski, 13 december 2011
jakiej potrzeba woli
by przejść poprzez ludzi
z wściekłych twarzy zaczerpnąć siły
ramieniem uczucia objąć każdego kto płacze
samemu będąc na skraju rozpaczy
ile jeszcze potrzeba kroków wsród razów
aby wspiąć się z ciężarem ponad głowy
wybaczyć wszystkim w ostatnim oddechu
z ciemności powrócić
by nie czuli się samotni
w drodze
Jarosław Baprawski, 26 december 2011
wodospadem wódki
splątany w małżeństwo
spijam niewierność z gwinta
wodospadem wódki
poszukuję ciebie
odnajdując zawsze inną
wodospadem wódki
spadam w dół
dotykając dna
wodospadem wódki
zaintrygowany
odnajduję bar
Jarosław Baprawski, 28 december 2011
skrawek nieba
rozkładam u twych stóp
pójdź najdroższa
w me ramiona pójdź
usta owiń
w ciepły wiatru śpiew
rozkołyszmy miłość
na kołyskach z serc
poszybujmy
niczym ptaki w dal
tuląc się do nieba
tuląc się do ciał
drżeniem serca
zbudźmy śpiące sny
na opuszkach palców
na koniuszkach ust....
Jarosław Baprawski, 19 november 2011
w ulicznej bramie podmiejskiej kamienicy
pod neonami gwiazdek hoteli
nikt nie zliczy stojących przy asfaltach
ruchomych afiszy
pod nagim logo skrywają coś więcej
udając twarde z wyboru
na podobraziu delikatności papierowej
często rozdarte między życiem i domem
wytykane palcami
parzone spojrzeniem
zamykają w myślach świat marzeń
odprowadzając dziecko do szkoły
uwielbiają zakupy
nic nie sprzedają
nawet ciuchy wspomnień
wyrzucają z pamięci
codzienność to sen
koszmarna śpiączka
w nadziei wybudzenia
rozdarty afisz
oddycha marzeniami
kredka do oczu
łzy
tamą trzyma
szpilki to nie kapciuszki
a logo to nie imię
Jarosław Baprawski, 17 january 2012
pod dziewicą
wielką sercem naiwnym
diabły kopią dół
Jarosław Baprawski, 28 december 2011
na obrusie szarobiałym
rozłożyłaś ciepłe dłonie
oczy twoje gdzieś za oknem
zimnej furtki klamkę gładzą
w myślach już nakładasz obiad
słyszysz szmerek małych kroków
dla uśmiechu słodkich buziek
bez wahania dłonie parzysz
z wiekiem czas posrebrzy włosy
a ty dalej przy tym stole
chleb rozkładasz patrząc smutno
tyle wolnych miejsc wokoło
wzrokiem już nie sięgasz furtki
idziesz dalej pustą drogą
gdzieś tam w oczach tli się uśmiech
gdy w pół kroku słyszysz słowa
mamo popatrz mamo mamo
mamo mamo
mamo mamo
obcych dzieci głaszczesz rysy
chociaż widzisz znane twarze
serce nadal jeszcze bije
tęskniąc za tym jednym - mamo
Jarosław Baprawski, 22 december 2011
powiedz dlaczego usta
pragną pary do ust
furtką otwartych oczu
przechodzić z szeptem
na palcach wśród burz
powiedz dlaczego dłonie
pragną pary dla dłoni
z doliny spacerem po górach
powracać śladami z tęsknotą
w polany zmysłowych miejsc
powiedz dlaczego kocham
pragnie do pary dwóch serc
w wiosennym śpiewie słowika
kołysać dwa ciała przez wiersze
wijąc gniazdo wśród drzew
Och wytłumacz mi życie
dlaczego grają me świerszcze
ze smutkiem za ciepłym piecem
szukając siebie od nowa
melodią na parę skrzypiec
mimo że znam odpowiedzi
to ciągle pytam tak samo
dlaczego
dlaczego
dlaczego
Jarosław Baprawski, 24 january 2012
powiedz
a przyjdę
i rozkołyszę świat
zawieszony między pająkiem
a muchą czekam
na jedno słowo
niemowy
kocham cię
jak kiedyś jadźkę
przybierasz na wadze
w super ciężką od mleka
super nowa dziewczyno
na kolejny alimentacyjny zgon
Jarosław Baprawski, 6 december 2011
pochmurne dni
wypinają się na mnie
gołymi tyłkami
jestem otoczony
cholernie smutnym nastrojem
w takie dni
błądzę tunelami myśli
w takie dni
wolałbym siedzieć
w najgorszym barze
pić z menelami
ocalałymi z nuklearnego wybuchu
życiowego kapiszona
w takie dni
nawet nie mogę odnaleźć siebie
wyobrażam sobie swój pierwszy świt
bez słońca widzianego z ziemi
wódka mi nie wchodzi
gotuję w garku piwo
mieszam cukier
słucham dżemu
wychodzę
wracam z rurą
i słuchamy ryśka
do rana
Jarosław Baprawski, 28 november 2011
nie planuję następnego dnia
jutro ma zawsze swój plan
zna wszystkie ruchy
ja też nie zdradzam swoich
życie jest grą w szachy
czuję się pionkiem
ale na pewno jestem graczem
skoro planuję strategię
stawiam opór
skazany na porażkę
chodzę po ulicach
na jezdni rozjechany człowiek
mówią
biegł po robaki
robaki wygrały
ryby popłynęły rzeką
szach mat
dlatego nie planuję
jutro ma zawsze białe
i asa w rękawie
Jarosław Baprawski, 21 november 2011
na starej maszynie do szycia
fotografia czarno-biała
oczy roześmiane
i dłonie splecione
młode jeszcze
a na ścianie miłosierny Pan
nawołuje tęczą promieni
pójdżcie anioły
Jezu ufamy Tobie
na pokuciu
Matka Boska Karmiąca
aniołem stróżem
nad łóżkiem dziecka
rozkłada oczy
oddychają ściany
żyjące kapliczką
u szczytu domu
Maryjo Częstochowska
miej nas w opiece
szkaplerzyku
nad drzwiami
krzyżem
Jezus przybity
i głos ligawy
z oddali
to Polska
moich dziadków
ojczyzna
Jarosław Baprawski, 20 february 2012
wszystko dzieje się jak zwykle nad ranem
dziwki zawsze w porwanych pończochach
tylko kurwa te niewdzięczne imiona
doprowdzają fiuta do bramy raju
O abrachamie
wybrany z rodu
byłem plenniejszy
a każda matka wybrana
w wędrówkę przez bagna
życiową skibą
słaba
i niech rozgarną to pługi
a po nich brony
wywalą robaki
dla wron
a ojciec orze
jak kiedyś orał
a kłosy zbierają chuje
bez mąki
makaronu nie będzie
Jarosław Baprawski, 25 february 2012
wszystkie dupy są takie same
tak i poezji można zdjąć stringi
nafaszerować flaki kaszą gryczaną
zmieszaną z krwią własnych przeżyć
zapiąć na kuchennym stole
skryte fantazje
biorąc pasztet
czy wpierdalając kaszankę
zastanawiasz się nad ceną
jej statusem qvo posiadania
patrzysz na usta podziwiając dziurę
i najlepszą bajerą zyskujesz cenne minuty
wijesz gniazda własnego kąta do spania
z pięknych słów składasz mercedesa
w ostre wiraże przez hotele na godziny
do czwartej szóstej jebiesz wschody
by budzić się z kocią łapą
w emaliowanym nocniku
zimnej ulicy
kartonie
myślałeś że dymasz dziewiczą rzęką
inicjując pierwszą podróż w nieznane
tak naprawdę jest największym przegranym
a dupa była najlepszym rzeźnikiem
która zarżnęła cię tępym nożem
wypinając pośladki stolnicy
a ty podłożyłeś łeb
podmiocie liryczny
Jarosław Baprawski, 18 january 2012
każdy dzień to niekończaca się batalia
na dzień dobry podrywa w kolejne starcie
telefoniczny komunikat automatycznej sekretarki
telekomunikacja polska
znowu brak wpłaty
do kurwy nędzy
kurwa
stajesz na arenie w szarówce dnia
po nocy która nie dała wytchnienia
po nocy która wyje jeszcze grzesiukiem
po nocy która skonała o czwartej nad ranem
najebana w trzy dupy w złudnym szczęściu wizji
że świat okaże się mądrzejszy od ciebie
wyśle swoich umyślnych
i poprosi o rozejm
gołębie serce
ni chuja
pijesz frontowe
by nie czuć ciężaru
spojrzeń z trybun koloseum
nim zginiesz jako wieczny gladiator
co jakiś czas dostąpisz zaszczytu
występując jako wolny obywatel
w wyborze cezara i świty bałwanów
potem won
w społeczną przynależność
szarych zjadaczy chleba
pitowych rozliczeń
statystyk
w kajdanach kieratu
na udeptanej ziemi przodków
przy kciukach skierowanych do dołu
zaczrpniesz siłę i pogardę dla śmierci
ze strzępków słów jedynej modlitwy
"jako w niebie tak i na ziemi"
po wymazanie z kartotek
za życia umarłych
Jarosław Baprawski, 7 december 2011
tam gdzie nie sięgnie wzrok
nie doleci żadna myśl
logicznie postawione pytanie
umiera na blacie baru
zapocony barman
w którego łysinie
poprawiam fryz
nalewa setę
też by łyknął
moja już niesie
do ust
rozwiązanie
na skrzydłach
szybuje wzrokiem
horyzont drzwi
otwiera moje kochanie
idziesz kurwa
do domu
Jarosław Baprawski, 4 december 2011
koszula zlana potem
przenika przez skórę
wtapiając w krwiobieg
tygodniówkę oddechu
przyjezdne kurwy
stojące po rowach
nie wykazują współczucia
mam je w dupie
one zapewne też mają
gdzieś
moją zapoconą koszulę
one by mi dały
ja nie dam złotówki
więć możemy pomarzyć
chwilę dalej
stare baby
na wiejskiej ławce
seplenią mantrę
plując na brody
pijak
dziwki i magdaleny
na jednej drodze
i sześć tysięcy
róż wiatrów
każdy patrzy przed siebie
a tylko jedno skrzyżowanie
tylko ty
znasz tajemnicę
jakie to fajne
za zakrętem
brakuje procesji
księdza
i teściowej
w sklepie
ABSOLUT
ciebie nie ma
Jarosław Baprawski, 17 january 2012
bez kluczy
rozkłada na tapczanie
elementy złożone kobiety
bez kluczy
palnikiem pocałunku
naprawia to co spieprzył
producent
Jarosław Baprawski, 6 march 2012
z rocznika 1970
pozostało czterech z plutonu
drużyna agregatów
element zombie
usta składają się w grymas koziej trąby
i na wszystko jest wytłumaczenie
czyżby ci śledź niesmakował ziomal
niedosłyszałeś przewiń
polewaj nie pierdol
tyle pustych
krzeseł
a lolki
lolki były piękne
bardzo kochały marynarzy
kiedy to było
sztorm na morzu
jakaś flondra w ciepłym łóżku
a stópki filigranowe
działały na wyobraźnię
miłością bijąc o piaskowe wydmy
no cóż
sabotowało życie
najpiękniejsze jest to
że nie umrzemy razem
Jarosław Baprawski, 18 march 2012
zakochałem się kiedyś
w jednej dupie z czwartego LO
po dwóch miesiącach wyrosł brzuch
i ogromny browar dojlidy
filtrowałem nerkami
w gonitwie za ojcem
sierżant ludowego wojska
zagroził egzekucją z broni służbowej
już miałem nazywać go tato
lecz pękła membrana
ciąży urojonej
i jak w operze mydlanej
kopulowałem w piątki z córką
w środy z niedoszłą teściową
pchaliśmy wózek z ojcem
po wylewie był spokój
do końca służby
pokochałem inną
ewe
Jarosław Baprawski, 29 november 2011
dziś przyjechał pijak
co wyśnił mi się w nocy
skrzynkę grzybów
postawił na schodach
bez słowa
transakcja krótka
na jedno wino
i dziękuję
tak codziennie
karmię tłumy
z groszy
buduję szałasy
a moje wierne psy
patrzą mi w oczy
bez słów
mówią
królu
Jarosław Baprawski, 15 january 2012
na okiennym parapecie
wróble harcowały z hałasem
a my już wcześniej
w jasnych promieniach dzionka
mijaliśmy kolejne stacje
twarze tonęły w ciepłych objęciach
pociąg dudnił rytmicznie unosił
w stukocie podkładów
śpiewały sprężyny
tańczyła wersalka
cholera
z sąsiedniego przedziału słychać kroki
to nasz mały konduktorek
wskakujemy spłoszeni
w neutralne pozy
nim nas nakryje
nim zażąda biletów
Jarosław Baprawski, 22 november 2011
z dnia na dzień
samotny i zamyślony
wyglądam przez okno
do roześmianych twarzy
może ktoś zobaczy
i wstąpi na słowo
kiedy wychodzę do ludzi
długa ulica faluje obojętnie
samotnością stratowanego chodnika
i płaskimi twarzami
zatroskanych obywateli
szklanych pułapek
zazdroszczę gołębiom
mogą nasrać na głowę
i mają to wszystko
w podogoniu
nagle biała laska
czarny okular na twarzy
dotyka mnie w ramię
nie wierzę i laska
chyba też
otrzepując mi mankiety
z podróżnego kurzu
cześć stary
mnie też nikt nie widzi
chodz pójdziemy razem
niech laska prowadzi
Jarosław Baprawski, 20 november 2011
dobrze jest posiedzieć
( oczywiście w barze)
więzienie to inna piłka
brzeszczot do metalu
i takie tam
smutne firanki
barmanka ma piękne cyce
można dostać zeza
między oddechem i piwem
jebnę chyba wódkę
wyłączę wyobraźnię
nalać panu jeszcze
z twoich rąk i truciznę
napisze pan o mnie wiersz
już jesteś wierszem
chodzącą treścią
w zamyśle twórczym
wywołujesz dylemat
czy zalać ci formę
pokochać
czy przejść ponad
w stosunku przerywanym
otworzyć spadochron
Kryśka
Heniek
Jarosław Baprawski, 20 january 2012
rzuciłaś z grzmotem drobniaki na stół
iskry szklistych oczu potoczyły się w blasku monet
w czterech ścianach oazy poszarzało dziesiątym
drżenie głosu dotknęło troską malutkie jabłuszka
toczące się kuchennym chodnikiem
w objęcia otwartego koszyka
wiklinowych pasów bezpieczeństwa
stęsknione ciepła
pachnące sadem
wołały uśmiechem
chmury w oknach zmieniły kolor
z czterech stron wróciliśmy do ogrodu
ubrani
Jarosław Baprawski, 1 december 2011
gdy żył
każdą grudkę
ziemi pieścił
kościstą dłonią
delikatnie czesał
łąk zielone włosy
w zbożu spełnił
chleb powszedni
rannych zorzy
słowo
gdy umierał
znakiem krzyża
znaczył dzieci
na tę ziemie
ziarnem łez
sypiących kłosów
upominał
kochajcie ją jak siebie
jeszcze nie ostygł
a szatę rozdarli
porzuciwszy ojca
i rowery
w mercedesach odjechali
do miasta
za chlebem
głodni świata
szkiełek
tylko pies wiernie
przy nim trwał
gotowy skonać
za tą miskę pełną
sprawiedliwości
Jarosław Baprawski, 23 november 2011
z miejskich pól południa
krokiem niewolnika
wracam do chaty
biczowany uliczną reklamą
nucę work songi
krok dalej pół naga diva
zachęca żony przebrane za panny
do kupna wibratorów
strefa lasów sromotnikowych płonie
strażackie sikawki wymiękły
podwiązane nasieniowody
ograniczonych możliwości
pokornie zakraplać
czy wyskoczyć oknem
zestresowany
sam już nie wiem co robić
z witryny kiosku
goła mucha
roztrzelała z CKMu
pół chodnika męskich twarzy
przetrwali jedynie członkowie
ruchu oporu
i ja
osiedlowy redaktor
piwnicznej gazetki ściennej
druga połowa żeńskich pasztetów
bez atrybutów kobiecości w ofercie
wzięła ją na bagnety zazdrosnych oczu
w domu podkręcą machinę kłamstwa
lawiną żądań i terrorem
wymuszą odpowiedz
-kochanie jak ci się podobam
-piękna jesteś
poniesie echo
w eter pustej głowy
bez mrugnięcia okiem
z grymasem uśmiechu na twarzy
zawyje dusza nocą listopadową
rewolucyjnym nastrojem
spontanicznym odruchem
zawracam na pięcie
kupuję loda z dodzią
ciężki karabin maszynowy
pół litra i cztery piwa
teraz zastrzelę żonę
i teściową
jedną gazetą
z pełnym wzwodem pierdolnę flachę
a cztery piwa spokojnie odwrócą role
ziemniaki obrane
to ruszyć dupy
i wynieść śmieci
bastylia zdobyta
jaja dudnią jak dzwony
republika
czy reżim kadafiego
wybierać
Jarosław Baprawski, 10 december 2011
pół litra żołądkowej
nie słyszy
pieprzy przez telefon
z jakąś posraną koleżanką
o jakimś zapyziałym facecie
jego badaniu na prostatę
lub woreczku żółciowym
swojej mamusi
telefoniczny orgazm
stoisz
słuchasz szczytowania
za tobą zgraja
niedorobionych obywateli
depcze po piętach
wszyscy manifestują życzliwość
obijając koszami
próbują siły
podchody
rekonesans
tak naprawdę
to już widzisz siebie
z kijem od bejsbola
złamanym na łbie
sprzedawczyni
gołymi rękami
wyrywasz facetowi prostatę
mamuśce woreczek
jelita i kamienie
zakładasz na szyję
zapinasz na stojaka
jej posraną koleżankę
odbezpieczasz granat
rzucasz za siebie
lub nawet
cofnąć się kurwa
mam bombę
widząć ich na glebie
radośnie wracasz do kolejki
zdobyłeś trochę przestrzeni
rozładowałeś nerwy
cierpliwie czekasz
na swoją kolej
pół litra żołądkowej
uśmiechasz się
oni do ciebie
ależ proszę
przepraszam
za znakami pokoju
tablica
Minen
w wyobraźni karabiny maszynowe
trup ścieli się gęsto
rzeź niewiniątek
zgrzyt zębów
gwałty
morderstwa
tylko kiedy
i komu odbije
jak przed sklepem
Jarosław Baprawski, 8 december 2011
wieczorem
usiadła nagle
naga
na klawiaturę
mam już dość
twojego pisania i chlania
zajmij się dzisiaj mną
napisz w końcu wiersz
o ustach co pragną
na moich piersiach
pisz piórem pocałunku
rozpierdol mnie całą po fundamenty
nowy połóż kamień węgielny
pod miłość
rano
podała płatki bez mleka
patrzyłem na powracającą z ruin
delikatnie otrzepałem jej tyłek
z resztek gruzu
cały dzień
przytulałem ostrożnie
zegar cierpliwie cykał na ścianie
wieczorem
w moich ramionach
laska dynamitu
potarłem o draskę
lont płonął
Jarosław Baprawski, 20 march 2012
trupie dłonie ocierają mi czoło
gwiazdy spadają jedna za drugą
wszystkie marzenia skupiam w jedno
dożyć do rana
rozrywany co noc
szrapnelem codzienności
umieram bohaterską śmiercią
nieświadomy celowości narodzin
w pytaniu na śniadanie
tok szoku najsztuba
toczę kulki gnoju
Jarosław Baprawski, 31 january 2012
przychodzą dupy
i wszystko jest tak samo
znoszonych butów sterta za progiem
zapodaj muzę nalej lufę
przypal jonta
Heniek
och wy moje ruchałki amelki
kto i kiedy rozwinął wasze skrzydła
do lotu który z pozoru niesie w tęczę
kolorowych jarmarków cukrowej waty gorycz
nie osłodzi widoku konkubenta i trójki nowych aniołków
zapatrzonych w zniszczone twarze kameliowych dam
poczochranych minięciem przylądka horn
z ładownią zalaną po same brzegi
wzmożonym pragnieniem
złudnej dorosłości
wysztko jest ruletką
każda żetonem z pustą głową
pijąca z gwinta kwadry księżycowych nocy
postawiłbym na czarne ocalił połowę
przegrany muszę zgrać się do cna
genetycznie ociążony hazardem
stawiam nas wszystkich
jak zykle do dna
Jarosław Baprawski, 30 november 2011
niepokojące zmiany nastroju
korespondują z dupowatym dniem
wątroba raczej zdrowa
hipotetycznie
gówno mnie to obchodzi
niewyraźne dni
biją po oczach
nawet wódka
zgwałcona
we wszystkich pozycjach
spowszedniała
czy jest jeszcze coś
oprócz śmierci i sraczki
co dzisiaj mnie zaskoczy
a jakże
świadkowie
w wypierdalać
poczułem że żyję
pragnienie
pomalowało ściany
na niebiesko
sąsiad z góry
zaintonował
"twierdzą nam będzie każdy próg"
umocniliśmy przyczółki
ostatecznej krucjaty
po litrze na twarz
wracaliśmy niesieni na tarczach
lamperiami
Jarosław Baprawski, 18 december 2011
masz przestrzeń
łańcuch jest długi
życie strome
balansuj
Jarosław Baprawski, 5 february 2012
stały się tak beznamiętne
jak picie dla samego utrzymania
na pewnej granicy stanu nieważkości
w czystym przyzwyczajeniu do luksusu
posiadanie półpełnej butelki w lodówce
nie zaleczy nasilających się koszmarów
związanych ze stagnacją odruchów
z wizją ostatniego namaszczenia odrzucam
pierwszy papieros w szkolnym kiblu
pierwszego hawta po butelce siary
na klatce jakiegoś bloku
gdzie piętro wyżej będę macał
i porównywał wielkość
pomiędzy piersiami
słuchał muzy
i kpił
ze świata
który dzień po dniu
odbierze mi wszystko
zawładnie duszą
wypali
Jarosław Baprawski, 7 january 2012
na stole flacha
pijani siedzimy
śledz leży wbity w ceratę
z groszkiem na głowie
klipsach papryki
zastygł w bezdechu
nic już nie powie
i tylko ja
młody anioł
w zniszczonym fraku
poety
aniele kurwa
przyjacielu mój
codziennie ten sam stół
ta sama wóda kieliszki i chleb
nocne rozmowy
bezsensu
czym kiep?
Aniele-help?
anioł spojrzał na mnie
mętną tęczówką oka
po stole pojechał
na pięcie
i woła do śledzia
poeto upadły
mówię ci wstań
lecz nie idż za mną
anioły nie lubią aniołów
wtem śledz podniósł głowę
i beknął gromko
bądż pozdrowiony
a groszek zielony
wypadł mu z włosów
uniósł go w palcach
i włożył mi w rękę
drzyj zelówy i wypad
pisz wiersze o kurwach
zauważ syfa
życie jest ciężkie
reszta to lipa
o dzieciach głodnych
matkach bez grosza
ojcach menelach
i wódzie
pamiętaj na końcu
pozostaw puentę
nadzieje ktoś znajdzie-
-podniesie
chroń nas
od nieszczęść
aniołów i śledzi
już nie ma
zapili się w trzy dupy
nie licząc groszku
gorbaczow i gogol
stoją na stole
lermontow umarł na kiłę
spierdalaj od nas w pośpiechu
jeśli ci życie miłe
Jarosław Baprawski, 25 december 2011
bycie z kimś
wymaga poświeceń
czasem trzeba powiedzieć
dość
grunt to fajnie się rozwieść
to najlepsze dla mężczyzny
odbębnić małżeństwo
i nie być gejem
cieszyć się życiem
spełniając marzenia
poznawać nowe kobiety
nie martwiąc się o jutro
pić i rżnąć wszystko
co wejdzie pod nóż
bez sentymentów
ze szczerą radością
strzelić gola
biało-czerwoni
Jarosław Baprawski, 17 january 2012
powstańcie wojownicy
krzyknął izrael
a korynckie kurwy
duszone krawatami
spoconych klientów
struchlały
w stukocie czcionek
nie słychać płaczu
zagłuszona modlitwa
bohaterów
w języku
którego nie było
babilonu
powstańcie wojownicy
wznoszący arkadyjskie warownie
z cegieł zbuntowanych
osadzone działami współczesności
pięćdziesiąt sześć ogni
wystrzelcie w przyszłość
podnieście z kolan
sprzedajnych ślepców
tonących z pianą afrodyt
w otchłani sztucznych wytworów
wystrzelcie
ogniem ideałów
bracia
Jarosław Baprawski, 23 december 2011
dobrze mnie znasz
bez twojego daru
nie powstałby wiersz
nie zadrży źdźbło
nie powieje wiatr
nie usłyszy nikt
ptaka śpiewu
nim wejdę na tą ścieżkę ostatnią
nim przejdę samotnie ciemny las
wyryję tysiącem prostaczkowych zwrotów
prawdę dla zamkniętych za życia oczu
kamieniami słów
rzuconymi w świat
Jarosław Baprawski, 18 december 2011
wyglądasz oknem
auto pod bramą
trochę spocony
naciskasz pilot
udawaną troską
otwierasz drzwi
jedno spojrzenie
dostajesz w ryj
ty kurwiarzu
nie myślisz o niej
dawno jej nie ma
ale skąd wie
Jarosław Baprawski, 4 march 2012
miłość do kurewsko bladych twarzy
umarła wraz z majem po pierwszym rozwodzie
z bibliotekarką publiczną przegrałem proces
powódka oświadczyła
łączył nas tylko petting
penetracja następowała w wyniku
nadmiaru alkoholu i słabości do poezji
którą to pozwany
raczył od rana do wieczora
uzależniając płciowo
bierną partnerkę
w pozycji krab przodem
z klęczącą amazonką
in flagrante
Jarosław Baprawski, 21 march 2012
jakże ciężko mi pisać z obczyzny
na którą wygnało mnie życie
mogę zapić kaca wyborową
nieświadomy jutra
zagryźdz cebulą
dzisiaj
w szlachetnym chiwasie użeluję włosy
policzone przez wszechmogącego
tylko kurwa dlaczego
powiedz kurwa dlaczego
upatrzyłeś mnie na swoją miłość
czyżby zbrakło czarnych owiec w stadzie
które jeszcze wystawisz na próbę
bo ja już jestem na skraju
czarnej doliny
i zła się nie ulęknę
karmiony codziennie pokrzywą
mogę jedynie wplatać w warkocze wierszy
purpurowe wstążki moich cierpień
więc nie miej mi za złe
gdy skoczę w przepaść
Jarosław Baprawski, 2 april 2012
siedzę w parku
zapatrzony w trupie twarze
co z miłością już nie mają nic wspólnego
i spoglądam ich oczami
tak poprostu tak w głąb siebie
niczym zawrócony w biegu pociąg
chciałbym płakać lecz nie można
zbudzić świerszczy pod mym progiem
można kurwa tylko wódki napić się
i zapomnieć dzień narodzin
i co jeszcze
można zruchać dziwkę do rana
pogrążyć matkę i ojca w rozpaczy
i tak samo można powstać z popiołów
lecz brak ogniska wskrzeszonych żagwi ran
a ten co umarł też nie płakał
dlatego został kimś
a ty
a ty jesteś tylko elementem
egzemplarzem wycofanych z druku wierszy
Jarosław Baprawski, 25 november 2011
wpełzam mimo woli
w wąskotorówki myśli
w zmęczonym umyśle
stopniowo wysiada elektryka
życiowa bocznica
majaczy w oddali
czas czołga się po plecach
grając bólem
na klawiszach kości
na kolanach
dobija
kolejne szczeble
krzyżowej drabiny
nieprzerwanie poszukuję
punktu zaczepienia
gwoździka
do zawieszenia płaszcza
kruszejący tynk
nie pozostawia złudzeń
krawiec już szyje
jednym słowem
popelina
Jarosław Baprawski, 25 november 2011
krągłymi ruchami języka
delikatnie natarłem
sterczące sutki
parzyły usta
zaciśnięty między biodrami
nasłuchiwałem klekotu bocianów
wsysany łonem
chwytałem brzytwy
spinając pośladki
jedną liną
lecimy na bungee
o ja pierdolę
z całym łóżkiem
sypialnią
piętrami
do nieba
Jarosław Baprawski, 1 april 2012
między majtki moich dziwek
powkładałem resztki snów
i z barykad własnych fobii
wziąłem życie na bagnety
jaki z góry mi pisany los
chuj go wie
w łucie szczęścia zamknę zorze
rozpaloną między uda
wcisnę żagiew
niech się dzieje wola piekieł
w chórze śpiewu wiejskich bab
odprowadzą mnie na koniec wsi
potem tylko już karawan
kilka łez co mnie znały
po łopacie spłyną rdzą
umarł kowal
ja pierdolę
umiał żyć
Jarosław Baprawski, 24 november 2011
gdy byłem dzieckiem
postawili diagnozę
zdrowy i silny
dzwignie życie
błąd w sztuce
zostałem poetą
z bratem syjamskim
wrośniętym w głowę
nazwałem go jacuś
choć może to kac
pije za dwóch
i chyba mnie wykończy
pocieszający jest fakt
że nie zrośliśmy się penisami
tylko poezją
Jarosław Baprawski, 23 november 2011
Tłum pijaków pod sklepem.
Rozwałkowane twarze.
Rak płuc.W szalonym pluciu.
Ścieli się breakdencem na chodniku
młody starzec.Wyładowanie epilepsji.
Pierwszy rzut.Godzina świtu.
Następni kładą łby.Na stole
butelki i kipy w symbiozie.
Szukają miejscówki do snu.
Rzut drugi.Obiadowa pora
przychodzi ostatnia.Matka
jednego ciągnie za mordę.
Spojrzenia zazdrości.Przykryte
ironicznym uśmiechem.Maska
twardości odsłania łzy.Dziecko
wpatrzone w akwarelę nędzy.Prosi
się świnia sąsiada.Kup mu lizaka.
Pergaminowy aniołek odszedł
z niczym.Niezmącona codzienność.
Rzut trzeci.Powrót ojca.Potworny
smród.Modlitwy o ciszę bez odbioru.
Skrzydła tracą piórka.Każdej nocy
inna bajka zabiera marzenia.
Jarosław Baprawski, 24 november 2011
zmrok zaciaga leniwie
mgliste firany
słońca zachody
zawisły nad stodołą
w malinowej herbacie
domieszką spirytusu
rozcięczam czerwone krwinki
żylastych odłogów
skrzypi podłoga
pod ciężarem czasów
ze srebrnych włosów
resztką młodości
kurzy z czupryny
rozgrzebuję popioły
wypalonych kartoflisk
ojciec miał zawsze
sól w kieszeni
i koszulę pełną dymu
na pieczonych ziemniakach
parzymy usta
w siwych smugach
połyskują fanarki źrenic
droga do domu
owiana dymem
z końskiego grzbietu
słucham opowieści
o zsiadłym mleku
z glinianej dzieży
ojciec przeciera oczy
między jednym
a drugim ogniskiem
nie ma dymu
teraz rozumiem
skąd te łzy
tato
Jarosław Baprawski, 30 november 2011
obudziś się rano
na dzień dobry
wyściskać dupę
wyrwaną w barze
pod kranem
zmoczyć głowę
wejść w życie
namaszczonym
jedną lub drugą
szklaną
z tego co zostało
wbić klina
między drzwi
długiej nocy
a futrynę poranka
paląc papierosa
wciągnąć z dymem
widok nagich cycków
rozrzuconych na łóżku
w burzy włosów
anielskiej twarzy
zatopić oczy
lepsze to
niż panorama za oknem
smutnych oblicz nijakie rysy
na szarym bruku chodnika
nawet jednego śladu
zjechanych butów
a kysz
mary poranne
pod kołdrą
wilgotna cipka
przeciąga się leniwie
jednym uśmiechem
mrugnięciem oka
temperuje ołówek
do stworzenia wiersza
brakuje jednego numeru
playboya
Jarosław Baprawski, 4 december 2011
spotkać rodaka
za granicą
to nie mieć wyboru
wyiska cię w tłumie
i te jego ziomuś
masz fajki ziomuś
pożycz na znaczek
pierwsza myśl
wywalić mu na łeb
parę lodów
upierdolić
we własnym moczu
a druga
że może to Jezus
wiec dajesz szluga
pare drzazg
dalej będzie sępił
jadąc na patencie
ty zmienisz drogę z kościoła
poszukując dziury w sieci
w rachunku sumienia
może wyjdziesz na zero
posuwałeś cudze żony
zdradzałeś swoją
ona ciebie
wszyscy święci
Jarosław Baprawski, 20 february 2012
nie mi równać się z cezarami
ani nawet mojej matki mężem
gdzie chciałem tam ruszyłem
nagi bez zbroi
bez armii
bez miecza
miałem tylko jedną dziwkę
z grójca i ewa jej było na imię
i to wszystko wystarczyło
bym legł w piachach poezji
ja pierdolę
nawet los nie dał mi tarczy
jak więc mogę szturmować jerozolimę
Jarosław Baprawski, 20 february 2012
rozdzwoniły się w rozczepionej jaźni
kielichy dzwonów i serca pęknięte
przebiegły wsród dzwięków bólu
wołaniem na pustkowiu
o zakończenie męki
przeklęte anioły
ze snów w udręce
wskrzeszone chrzęstem
deptanego szkła kieliszków
i głosów zza grobu
krzyczących
sto lat
jutro urodziny
kolejnej golgoty
stopnie wyrzeźbię
wygładzę dopieszczę
na śladach ran żywych na plecach
kolejny do pęłna nalany rozleję kielich
co mi przyniesiesz kurwa losie
w następnego roku wędrówce
czy w kolejnym żałosnym
podniesieniu z upadku
posadzisz mnie w końcu na koźle
i z batem wciśniętym w rękę
ze słowem boskiej otuchy
powiesz
pędz szaleńcze
twoje życie odkupione
wzrośnij trawą na prerii
czekałeś cierpliwie
na swoj pociąg
do aushwitz
Jarosław Baprawski, 27 december 2011
są takie dni
kiedy mogę błąkać się między
pająkiem i siecią
między jadem a słońcem
podążać wyznaczoną drogą
na której nie zmienię niczego
na której jestem głosem
zawieszonym pośród wisielców
skazanych na względne nieistnienie
moge być głosem tych opętanych w ich mniemaniu
najprawdziwszym latawcem pośród tysięcy jastrzębi
szukających z woli przetrwania jadła dla piskląt
wyklutych z jaj podobnych sobie drapieżców
pieprzących miedzy sobą
pochwałę miłości
zawoalowanych śmiercią
królików wyrzuconych ręką sprawiedliwego
do okopów których nie broni nikt
i czym niżej spadniemy z tej skarpy
tym bardziej syzyf wtoczy swój głaz wyżej
by kurwy nie myślały że nie mamy karabinów
mamy wszystko czego im brak
mamy spojrzenie
które nie jest martwe
które jest belką w ich ślepiach
jest porażką ich poukładanego świata
codziennego pierdolenia
Jarosław Baprawski, 9 january 2012
powiedz piękna
spotkamy się jeszcze
by zakwilić w oddechach
resztką tego co wyrwiemy niebu
przyćmieni dzikim pędem w szarży obłędu
wgalopujemy w kolejny świt dzikiej ulicy
która zmieni nas w garść popiołu
zalewając potopem deszczu
rozżarzone pierwiastki
wolframowych serc
nie do zdarcia
do przepalenia
Jarosław Baprawski, 3 february 2012
napiszę dla tych co umarli
nie wierząc w gwiazdy
z pogardą na twarzy
patrzyli nam w oczy
ściętych drzew
i dżemsów dinów
już nikt nie wskrzesi
zostało słowo
śpiące w ziemi
porośnie drzewem
samotnego milczenia
obsypując wędrowców kwiatem
i dla tych napiszę
co jeszcze żyją
popłyną z nurtem
rzeki bez powrotu
ławice zdechłe
próżnej myśli
i skrzela bez oddechu
oprócz piany
fałszywej tożsamości
utoną w trupach
sztucznych wytworów
i dla siebie napiszę
pierdolę ławice
wolność smakuję
jak początek życia
na pewno nie jeden
bochenek chleba
złożę w ofierze
pustemu stołowi
nakarmię nadzieją
z rondelka rozpaczy
słowami pływającymi
w pustych okach nietłustości
powierzchownej prawdy
Panie-podano
niemowlę
na twoje podobieństwo
Jarosław Baprawski, 2 february 2012
kiedyś wejdę na ścieżkę ostatnią
nie zatrzyma mnie nawet jóźka harmonia
gdzieś nad głowami znad stołu zgaśnie gwiazda
czarną dziurą uleci przez zęby cichy wydech
i ręce zaciśnięte w pięści
luzacko uderzą w pierś
lub nie zdążą
pomyśleć
o lęku
wówczas ominę kolejkę pierwszy raz
z biletem bez powrotu pierwszą klasą
odjadę w wytęskniony chłopięcy sen
najwierniejsi z wiernych
odprowadzą za kamienne parkany
pozostałości tego który brzydził się blefować
mając karetę z ręki dobierał zawsze trzy
by pozostać sobą przy stole
gdzie wsród łodyg tataraku
muskanych słońcem rybich łusek
wracał nad rzekę pierwszych pocałunków
widoku napięknieszych na świecie nóg
zwieńczonych niewinną cipką
zgwałconą dotykiem fal
Jarosław Baprawski, 20 january 2012
sprowadzasz do domu następne kobiety
lgnące i bez ociągania beznadziejnie nieoczytane
podniesione do rangi tej jedynej
zrewidują twój świat mimochodem
wywracając na drugą stronę te same poszewki
poprzednich niepowodzeń których doświadczyłeś tyle
że chuj by strzelił kasanowych i dżonów łejnów
skubiących białe piersi gęsi nie dla pieczeni
lecz samej przyjemności pieprzenia
pod rozgrzaną do czerwoności
nową pierzyną
a ty dalej wierzysz w miłość
Jarosław Baprawski, 20 december 2011
rozsypany piasek
wsiąka w pustynię
rozbita klepsydra
krwawiącej monotonii
za karawaną beduinów
czas zaciera ślady
na krawędziach ust
zdychają pocałunki
złudzenie oazy
unosi na fali
cienie twarzy
na horyzoncie
ostatnia palma
usycha w słońcu
żegnaj
to kwestia czasu
nie pragnę już wody
jedź na wyspy
zarabiaj
daj kurwa żyć
Jarosław Baprawski, 29 january 2012
są takie miejsca i rewiry o których wam opowiem
tam więcej jest warte słowo niezmierzone banknotem
wóda leje się tak jak z kranu bieżąca woda
dialogi przechodzą z ceraty życia
w złodziejskiej meliny zasady
z bandża na mandolinę
za wielką niedzwiedzicą
bandyckiego czaru spowita woalem
zaślubiona z woli nie z musu
kto tu wszedł już pogrzebany
w rechocie łopaty na kacu grabarza
co drugi to poeta indywiduum
przeciwieństwo ascety
tylko dziś
tylko ta chwila
to co w garnuchu
na ostrzach noży
stoi zdrada
spływa miłość
szklankami
na rękach pociętych
podziarganych torsach
przeklęte kalendarium życia
czasem o kurwy
toczą krwawe boje
namiastką miłości
wypełniają serca
pod więzienną celą
tylko oni siedzą przy blacie
a smutne firanki odgradzają od losu
w kolejne dziś i teraz
Jarosław Baprawski, 25 december 2011
w takie dni nie czuję się biedny
czuję się jak nędzarz na skraju wyczerpania
chce mi się pić i zachlać na śmierć
spakować to co zostało w jeden wielki mandżur
i ruszyć w świat w przeciwnym kierunku
poprowadzić ten wiersz
w jakieś zajebiste zakończenie
leżąc na łopatach jak na torach
pierwszego najbliższego pociągu
w jego rozpaczliwym gwiździe
zamknąć wschody w jeden wielki świt
więc siadam do stołu
z ludzmi którzy nie przeczytali
żadnego mojego wiersza
dla których jestem oderwaną zawleczką
granatu który zaraz wybuchnie
od nadmiaru alkoholu
może dziś tego gówna wam oszczedzę
skupiając się na podziwianiu ust
które jutro bedą krzyczeć
ukrzyżuj go
do wieczora umyję ręce
zmieniając towarzystwo
na przypadkowych meneli
zasłucham się w poezję
na ziemi sajens fikszyn
Jarosław Baprawski, 23 december 2011
pół życia tańczyłem
zmieniając buty i tancerki
nie zwracając zbytnio uwagi na muzę
lecz bardziej na systematykę napełniania
ulepiony przez jednego wielkiego jajcarza
który zrobił mnie z miłości do mojej matki
poniekąd dla odtworzenia swojego odbicia
zapewnienia kontynuacji wielkiej włóczęgi
po śladach jego butów
zwiedziłem wszystkie knajpy
spróbowałem wszystkiego co płonie
co spłoneło opłakiwałem czytając książki
marzyłem o portowych burdelach
krwawych bójkach na noże
piździe całującej rany
i księżniczkach
w życiu spotkałem bardzo różne kobiety
o filigranowych stopach zbereźnice
z cyckami na których ssanie
włączało się automatycznie
niezależnie od przebiegu
kochałem wszystkie
jak i potwory
które rżnąłem pijany
w ich kurewskim uśmiechu szatana
na ustach więdły pokrzywy
i moja młodość
dojrzała
delikatne kobiety
które tylko podziwiałem
dla samej rozmowy
głębi w oczach
dotyku
dla jednego słowa
przeczytałem tysiące wierszy
i mógłbym napisać najlepsze na ziemi
lecz niestety muszę dbać o wątrobę
by podziwiać motyla
na krzewie budlei
w domowym fotelu
z noblem na kolanach
Jarosław Baprawski, 25 february 2012
kiedyś wszysko było tak proste
w myślach rodziły się siła i geniusz
wrząca krew nie liczyła się z porażką
waterloo nie wchodziło w rachubę
pierwsze miłości
potężną dawką andrenaliny
napełniały tlenem szare komórki
wellington pod maską cipy
rozbił w proch
bez armat
do domu kurwa
w kolejny odwrót
na walizkach
potknięcia na wysokich progach
pogarda przed chwytaniem klamek
przeszła w zdumienie młodzięczego szoku
że świat pierdoli czyjeś marzenia
jest żądnym świeżej krwi
spętanego w ideały ikara
nie tobie chłopcze skrzydła
pisanej na szybko golgoty
gnij latami w barze elba
czasem coś załaduj
wystrzel spermą
na wiwat
oddaj kartkę do spowiedzi
przeważnie któryś zapuka
miłość cię zbawi synu
naucz się kochać
Jarosław Baprawski, 29 february 2012
możesz walczyć jak z samym sobą
szukając sprzymieżęców wsród robaków
gdzie szczur lub mysz zbłąkana
urośnie do roli bruce lee
w wejściu smoka
możesz poprosić
przyjacielu
zgaś światło
co ja pierdolę
przecież wyłączyli prąd
więc chociaż ponownie załaduj
logiczne pytanie
w samotności zimnego pokoju
jest prośbą wołającego o wolność dla tybetu
na środku pustyni gobi
zaparzysz dwudnowe fusy z herbaty
popijesz przy ogarku świecy
w wisielczym nastroju
czyngis chana
na koniec szatanie
zdmuchnij płomień
tylko waćpan jeszcze coś chcesz
kontakt wzrokowy jest bardzo budujący
urasta do rangi cudu w satysfakcji
że nawet jeszcze widzisz piękno
w brudnych nogach
Jarosław Baprawski, 6 december 2011
ból głowy
idzie za rękę
z pustynnym potworem
sahara to pryszcz
jedno piwo
przedsionek oazy
serce stanie za chwilę
nie
kurwa
jednak bije
jakieś głosy
z lewa
i z prawa
pogranicze obłędu
zatrzymanie oddechu
śmierć wybawieniem
jeszcze wodotryski potu
zmieszane z trzydniówką
oddechu
o śmierci
gdzie jesteś
może wytrwać
anioł stróż
wytrwaj
zdecydowanie
do sklepu
przechylam browar
proszę pana
w sklepie nie wolno
ja umieram
Wynocha
Jarosław Baprawski, 26 november 2011
mogiły bohaterów
pozostały bezimienne
porosną smutnymi datami
w nieśmiertelnych kalendarzach
kolejne drzewa
starte na papier
spłyną żywicą
cichą modlitwą
w stukocie czcionek
krwisto czerwonych nekrologów
szyderstwo śmierci
w bezbronnych oczach
dla jednego oddechu
drzwi dzwignęły symbole
próg był relikwią
dom
Ojczyzną
jeszcze tylko ten krzyż
i te matki
w niemodnych beretach
ością stoją
na drodze do wolności
podeptane róże
i słoma
Jarosław Baprawski, 7 december 2011
jolka była piękną kobietą
postawiła tylko na nie tego konia
gdy opadł tuman kurzu
została z losem
jeszcze żyła
serce biło wbrew
bez wahania rozbiłem w jej oczach lodowe góry
titanika wyciągnąłem na powierzchnię
wpłyneliśmy do amazońskiej dżungli
resztką dziewiczej rzeki przez andy
na bosaka wróciliśmy do domu
ocean obmył nam stopy
nie mamy czasu
na sen
dobrani
Jarosław Baprawski, 9 december 2011
czasem czuję się samotny
uciekam przed gwarną wódką
piwnym rechotem kolegów
myśli przybierają na wadze
z pórkowej w ciężką
krople potu
chwila bezdechu
wewnętrzne dialogi
łapią na wykroku
i jedna myśl
wyjść z tego
pierolonego narożnika
wszystkie za i przeciw
biją po wątrobie
wbijając igły
wracają
do głowy tęsknotą
poranki i zachody
wtopione w bezbarwną szarość
zaciągają zwątpieniem
bliski nokaut
zachęca do ucieczki
rzucenia ręcznikiem
odwieszenia rękawic
w smugach marzeń
dostrzegasz nagle
tyle kolorowanek
przeraża brak kredek
o pastelowych odcieniach
pozostał tylko ołówek
i coraz mniej czasu
naszkicować obecność
zaznaczyć siebie
w twoich oczach
otworzyć miłość
spłonąć
kawałek po kawałku
Jarosław Baprawski, 12 december 2011
miałem kiedyś taką jedną
miała męża za granicą
kochał wódkę i zapił się gdzieś
między naszymi stosunkami
miała wyrzuty
musiała wyjechać
potrzebowała spokoju
a przy okazji dorobić grosza
tańcząc w barze w centrum hamburga
po godzinach pukała się z niemcami
nie chciałem wierzyć
wróciła po trzech miesiącach
zarobiona nie do poznania
powiedziała
to koniec
wyrzygałem ją z siebie
po miesiącu chlania
po roku zadzwoniła żebym przyszedł
chciała odbudować uczucia
zaczęła na stojąco
dokończyliśmy leżąc
więcej jej nie widziałem
nie chciałem wracać
zmieniłem numer
napisała list
że mnie kocha
że zawsze będę w jej sercu
ale jestem biedny
więc wychodzi za reinharda
dała mi dupy tylko tak
spontanicznie
na pamiątkę
a tak w ogóle to ma padniętą psychikę
i żebym nie myślał o niej jak o kurwie
przesyła mi sto euro
nie miałem czasu myśleć
tańczyłem dalej fokstrota
w nowych butach
z życiem
Jarosław Baprawski, 9 march 2012
myśli wchodzą drzwiami
słowa wychodzą oknem
z modlitwą przekupek i bankierów
zacieram tynki na ścianach
samotną dziwkę kupuję
za dwadzieścia euro
jestem w niebie
tylko
jak wypiję dziesięc piw małych
potomek agamemnona i mustafy
przyniesie mi w darze od tawerny
kolejnych pięc naboi
z nogą ośmiornicy
wykręcę numer
przeładuję i zakocham się w transwestycie
potem wrócę
do zofii
Jarosław Baprawski, 16 december 2011
spotkaliśmy się przypadkiem
wieczorową porą
na pustym chodniku
resztki lata niosłaś na stopach
wysoki obcas dodawał smukłości
nieziemsko zgrabnym nogom
w twoim wzroku płonęły ogniki
a usta koloru jarzębin
malowały obrazy uśmiechu
w zmysłowości wilgotnych warg
wziąłem cię za rękę i szliśmy obok siebie
gorączka oddechów w magnetycznym biciu serc
sięgnęła apogeum
przy parkowym drzewie
oparta o pień
wyszeptałaś
weź mnie w zapomnieniu
nie pytaj o imię
tak po prostu
wypełnij pustkę
pod pajęczą sukienką
w mojej dłoni płonęło jej łono
drżące ciało stapiało się w jedność
na tropikach piersi
i chłodzie krągłych pośladków
kreśliłem współrzędne paraboli lotu
wbrew logice czasoprzestrzeni
wzniosła się na wyżyny
galaktycznego pożądania
międzygwiezdnej podróży
słowo-Rżnij!
nabrało nowego
intymnego znaczenia
ona oparta o pień brzozy
i ja rozpalony ekstazą
wystrzeliłem w kosmos
srebrzysty warkocz
komety halleya
przy tym
to pikuś
po achach
i ochach
w delikatnych pocałunkach
uściskach dłoni
chwila ciszy
Burza braw
tak
to pijany menel
zbudzony opodal
klaszcze w dłonie
zadowolony z kina
ja pierdole
jesteś debest
łyknął wino
i położył się spać
a my
a my zrobiliśmy to jeszcze raz
pod innym drzewem
w innej pozycji
69 96 128
zadzwoń
Jarosław Baprawski, 21 december 2011
każdego poranka
codziennym zwyczajem
rozwalasz moją psychikę
ciśnienie podnosząc
lepiej niż kawa
potokiem słów
tłoczysz w mój umysł
głupie pieprzenie
o miłości niespełnionej
związku z facetem
nie tym co trzeba
nocą pławisz się na falach dunajca
ulegle pozwalasz wyciszyć burzę
z dzikością tornada na twoich biodrach
rozrywam w strzępy nawałnice pożądania
tym wścieklej
kocham
coraz głębiej
mocniej
co noc Mount Everest
i zejście
do pierwszego
porannego powitania
Jarosław Baprawski, 19 january 2012
dniem wczesnym
z początkiem słońca
z koguta pianiem
wrzucam symbole w ogniska płomienie
sobotnim wiatrem podsycone spełnienie
przy dźwiękach milszych od bicia dzwonów
zbijam molekuł struktury tysięcznym żarem
wiąże w monolit dwa szczęścia
imiona
daty
cyfry
litery
radość i łzy
uderzeń wyliczanką
w zaklęciach iskier spowijam
mocniej od słowa
trwalej niż stuły
szybciej rozejdą się drogi i kości skruszeją
i ręka moja karmiąca nadzieją opadnie
ten symbol zostanie
imiona zostaną
data i gwóźdź nad futryną
nic nie znaczą
bez miłości
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 may 2024
....wiesiek
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
1705wiesiek
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma