Jacek Sojan, 16 lipca 2014
http://thumbs.dreamstime.com/z/arab-man-turban-pakistan-33727292.jpg
--------------------------------------------
ja jestem Talib - Talib Ali
wymienię córkę na taboret
tak lubię z rozpylacza walić
babę zbatożyć ubrać w worek
a worek wrzucić gdzieś do studni
niech Allach nad nią się zmiłuje
gdy świat z niewiernych się wyludni
Allach mnie w czółko pocałuje
po śmierci miejsce da na górze
pozwoli wino pić hasz palić
z workiem daktyli w dziewic chórze
święty w seraju Talib Ali
Jacek Sojan, 28 maja 2014
/Eli Wisełce/
one wszystkie
Ele Ewy Marysie
jeszcze w fazie prenatalnej
rodzą się w szpilkach
zanim zatrzepocą rzęsami
zanim uniosą się w męskim zachwycie
już tam
w świecie przypuszczeń oczekiwań projekcji
rozsiadają się na czerwonych fotelach
i fikając piętami
wciskają stopy w kolejne wyśnione buciki
na wysokich obcasach
przebierając uważnie w kolorach
i kształtach
inaczej
skąd by wziął się
ten powtarzalny zew
ledwie kończąc lata splecione w warkocze
wskakują bez wahania
w szpilki
i żeby się która ulękła
pochyliła upadła
skądże
idą wyprostowane przez nasze serca
wystukując ostrymi końcami
ekspresję swojego ja
nie przejmując się tym
że boli
ze szpilek schodzą tylko po to
by przyjrzeć się nam leżącym
czy jeszcze dyszymy
Jacek Sojan, 4 grudnia 2011
/ostatniemu w Krakowie Magowi/
wierzyłem - z a c z a r o w a n a
marzyłem - floriańska brama obejmie
i ugości
Hawełek jak na koźle
na bruku się kiwał
podchodzę -
i kto mi uwierzy
- dorożka skrzypi
- koń łzawo łypie
- wypił dorożkarz
rozejrzałem się
wkoło
rynek w śniegu po czubek latarni
tylko księżyc jak kufel się pienił
myślę - śnieg to czy piwo
i liznąłem co żywo
niech to jasna -
parszywe
i słone
że parszywe - niech tam
ale słone - dlaczego
-
ach - tak - te łzawe
końskie oczy
widzę płacze konisko
ciężki łeb schyla nisko
a łzy ciekną że lód się sam kraje
- dość tej soli powiadam
i dość hec nieporządków
gdzie Ben Ali jest
gdzie są czary
- siano masz księżycowe
podnieś koniu swą głowę
dośc tej soli
wyprostuj kolano
chrapy wsadził mi w kieszeń
a z niej płatek wyfrunął
był to - proszę konia
wierszyk bezcukrowy
- nie mam czym
cię pocieszyć
stąd sól i inne rzeczy
już wiem - ten wierszyk
to on cię odczarował
a jednak dość tej soli
i dość hec nieporządków
gdzie Ben Ali - -
gdzie jest mistrz Konstanty
On ma moc czarowania
On za uzdę cię trzymał
poezjo -
hejnał przerwał w pół słowa
wiersz napisał się jakby od nowa
jakby nagle podano go z cukrem
Jacek Sojan, 19 lipca 2011
prawdziwy amator herbaty
sam ją parzy
prawdziwy amator wina
sam kupuje otwiera
prawdziwy amator miłości
szuka sobie drugiego amatora
prawdziwy przyjaciel
zostaje w przyjaźni sam ze sobą
prawdziwy tropiciel prawdy
przepada z prawdą bez wieści
.........dopisz swój wątek
Jacek Sojan, 17 lutego 2011
żeś kameleon ni blondyna ni brunetka
przecież wolę gdy za ciebie mówi "trójka"
albo "zetka"
że nie rozbierasz się już dla mnie lecz do wanny
żeś pół robotem a pół panną i nie manną
i choć przyznaję ciągle tęskniąc do łaskotek
wolę dystans oceanu do idiotek
żeś mnie wyzwała chamem zbójem oszołomem
żeś za górami za lasami jednym słowem
powiem ci piękna całą piersią odetchnąłem
jakbym się znalazł sam choć goły gdzieś w przerębli
za podbiegunowym kołem
dzisiaj ostatnim ja stoikiem tu w Krakowie
choć pewnie cymbał może pajac gdzieś w połowie
żeś mnie rzuciła nie żegnając choćby słowem
ja cię love
Jacek Sojan, 11 maja 2014
co może zrobić poeta gdy usłyszy dramatyczne wyznanie
- nikt mnie nie kocha a wszyscy ze mną śpią
co zrobić pogłaskać przytulić zrobić dziecko
napisać do prokuratora
apelować wierszem do sumień
niewdzięczność chodzi własnymi drogami
zawsze po obwodzie zamkniętym
wraca do niewdzięcznika nawet przez dziurkę od klucza
zdejmuje majtki i krzyczy
tu mnie pocałuj
skoro płeć jest niżej niż serce
uznajmy wyższość agape nad erosem
czy sztuka nie jest właśnie po to
aby tych oboje posadzić przy jednym stole
położyć w jednym łóżku
Jacek Sojan, 26 stycznia 2011
dwie japonki
z prawej i z lewej
na cienkich rzemykach
wzruszeń
wezmą mnie zaraz
w drogę
ciche jak świt przy łóżku
stopom czułe
i wierne
Jacek Sojan, 13 września 2011
królewny
a w żelaznych butach
wędrowały za ukochanym
królewny
a z pokrzywy tkały
koszulę dla niego
nie szukały miłości
niosły ją w swoich oczach
i wszędzie gdzie tylko stanęły ich stopy
zima zmieniała się w lato
pustynia w ogród
ustępował zły czar
bajka zmieniała się w rzeczywistość
dzisiaj królewny
czekają na miłość
i ta czasami zjawia się
błyszcząca i zimna
jak limuzyna
najlepiej aby był to mercedes
owszem - koszulę mu kupią
a nawet wyprasują
ubrana parzy pokrzywą
bo uszyta ze słów
które brzmią jak modlitwa
za zmarłych
zły czar mnoży nieszczęścia
królewny zamieniają się w harpie
a każde ich ukąszenie
rodzi potwory
bajka płonie i rzeczywistość płonie
pytanie o istnienie świata budzi filozofów
Jacek Sojan, 1 marca 2011
Co bohater romantyczny jada?
- odpowiedzi brak
Co bohater romantyczny pije?
- odpowiedzi brak
Za co bohater romantyczny żyje?
- za swoje łzy i krew rodaków
Czym bohater romantyczny żyje?
- przeszłością
Co o sobie bohater romantyczny myśli?
- że jest nieszczęśliwym geniuszem
i tylko permanetnie złe samopoczucie
różni go od Boga
Co o bohaterze romantycznym
myśli inny bohater romantyczny?
- nic nie myśli
każdy z nich myśli tylko o sobie
Co bohater romantyczny robi?
- cierpi i kocha
Kogo bohater romantyczny kocha?
- siebie w cierpieniu
Dlaczego bohater romantyczny cierpi?
- dlatego że kocha
Dlaczego bohater romantyczny się nie żeni?
- to pytanie bohatera romantycznego nie dotyczy
W co bohater romantyczny wierzy?
- w czyn
najlepiej gdyby to było samobójstwo
Dlaczego bohater romantyczny jeszcze żyje?
- bo jest nieśmiertelny
niestety żyje w każdym z nas
Dopisek do ankiety personalnej bohatera romantycznego
- buntownik przeciw rzeczom koniecznym i ostatecznym
którego serce pogardziło rozumem
przypadek kliniczny nieuleczalny
nie trzeba izolować
izoluje go własna choroba
niebezpieczny tylko dla siebie samego
notoryczny samobójca aktor
groźny gdy znajdzie publiczność
Jacek Sojan, 25 maja 2011
miesiąc czerwi
cały miesiąc z robalami
o Grzegorzu Wielki
za co ta pokuta
w kąsaniu żądleniu szczypaniu
żywcem pożeraniu
a te maki rumianki
szczyty drzew i gór
za skrzydlatą chmurą
bzyczącej apokalipsy
jak przeżyję
do zimy zamieszkam na księżycu
tam nie ma ani jednej muchy
nawet Anny
a wam ziemianie
Rajd
na Antarktydę
i uwaga
czytałem
Rajd
zabija
na śmierć
(swoją drogą ciekawe
jak zabija się inaczej
i co to za perwersja)
Jacek Sojan, 24 stycznia 2015
mnie brzydzi każda wóda
więc nura między uda
daję gdy ona daje
takie są moje maje
bo ja w makach leżę
i oczom swym nie wierzę
obok leży ona
zdarta z niej zasłona
sam mam zdarte łokcie
na głogach i na oście
dziś niebo się zatrzęsło
gdy dzikość weszła w mięso
obok stoją mniszki
i żółcą im się pyszczki
choć straszą świat żółtaczką
nie gasną pąsy maczkom
Jacek Sojan, 16 października 2014
nie odwracać się od niej plecami
patrzeć w oczy jak u okulisty
jak ubierać to pocałunkami
a rozbierać sposobem pianisty
znaczy zagrać na wszystkich neuronach
raz staccato raz piano legato
nie zapomnieć powtarzać w milionach
no że kochasz że twój mistrz nie Platon
lecz artysta Orfeusz ten który
dla miłości do piekła się wybrał
pisać wargami miłosne sury
wokół bioder tańcząc sen kolibra
kiedy zadrży by umrzeć z rozkoszy
ty kochanku umieraj z nią razem
gdy ona w niebie otworzy oczy
ty szybko zasłoń się kałamarzem
Jacek Sojan, 24 stycznia 2011
nie pamiętam już
w którym kącie oka narodziłaś się
moją Amaterasu
w środku zdyszanego miasta
na skrzyżowaniu stalowych dróg
unoszących i wyrzucających ludzi
zdziwionych nagłą jasnością
twojej obecności
w tej samej chwili
i ja
urodziłem się cesarzem
i jest prawdą
jako cesarz miałem władzę
tylko nad słowami
nie nad bogami i boginiami
zamknięta w pieczarze
oddalenia
postanowiłaś ciemność
pełną mamiących głosów
wezwań szeptów
dlatego
zrzekłem się tytułów i tronu
by studiować magię senniki astrologię
próbuję rozmaitych alchemii
i zaklęć
daremnie
szukając utraconej świetności
mieszam własne sny z głosami naśladującymi
ciebie
ale kiedy przebudzony
stoję na pustym skrzyżowaniu
widzę samotność i wydziedziczenie
nawet z wyobraźni
jedyną pociechą upadłego mikado
są dzieci z naszego rodu
noszą imiona wierszy
i co jest niezrozumiałe
jest ich coraz więcej
Jacek Sojan, 23 stycznia 2013
/erotyk/
łudzisz się że teraz dam Ci zasnąć
najpierw miłosne tortury
potem wielokrotna śmierć
i zmartwychwstanie
a na końcu westchnienie
i sen
Jacek Sojan, 8 lutego 2011
/z okazji Dnia Świętego Walentego/
nie rycz
co ty jesteś - syrena portowa
mogłaś trafić gorzej
jestem poetą
a mogłem być królem
Henrykiem VIII
nie krzycz
lubię harmonię w dźwiękach
jestem miłośnikiem harfy
a mogłem być rzeźnikiem
Kubą Rozpruwaczem
i się nie złość
jestem smakoszem komedii
a mogłem być hipochondrykiem
jak Harpagon
albo zazdrośnikiem
jak Otello
z okazji dnia zakochanych
spieszę poinformować
zakochałem się
w podróżach
całuję
pa
Jacek Sojan, 10 lipca 2011
w poniedziałek
miałem cię
we wtorek
miałem cię
w środę
miałem cię
w czwartek
miałem cię
w piątek
miałem cię
w sobotę miałem cię
o czymś ważnym zawiadomić
ale zapomniałem
na szczęście
aby sobie przypomnieć
mam całą niedzielę
Jacek Sojan, 25 maja 2011
motto: "Kto kontroluje przeszłość, kontroluje teraźniejszość i przyszłość"
G. Orwell
nie oglądać się wstecz
przecież tak wygodniej
urodzić się dnia następnego
nie pytać gdzie jest ojciec
za co wujek siedział
wykreślić ze słownika Miednoje i Kozielsk
do lasów smoleńskich pojechać
na grzyby
martwić się tylko o jutro
i nie wnikać w życiorys tego pana
który z takim namaszczeniem mówi o sprawiedliwości
co robił w mundurze służby bezpieczeństwa
w pewnym małym miasteczku na południu kraju
klaskać każdemu
kto buzię wypycha wielkimi słowami
kochać ludzkość
zatykając uszy na bałamuctwa narodowe
ojczyznę widzieć wielką sytą i szczęśliwą
uczyć się języków
by kraj marzeń zwiedzać podziwiać rozumieć
wracając nie narzekać
pracując dla jutra
uczyć się wytrwale zapominać wczoraj
wśród milczenia owiec
nauczyć się skubać
trawkę na mogiłach
Jacek Sojan, 19 września 2012
czarownica w samowarze
czarująco nas czaruje
czaj się czai w filiżance
czas wyczaić co paruje
częstowany czuję czarta
w oczach czad i czary-mary
nagle w uszy war się wlewa
- nie zasypiaj dziadu stary
nie - bo chociaż dziad to młody
nadal chce się znaleźć w niebie
rozebrała mnie herbatka
teraz ja rozbiorę ciebie
Jacek Sojan, 2 września 2012
motto:"Gdzie kochać nie można, tam należy mijać!"
F. Nietzsche
ma twarz kobiety z pretensjami
sączy jad powoli zawsze przy śniadaniu
tak bardziej jest skuteczna
po jęczącej nocy poranek bywa wrzaskiem
poeta ostrzegał - czy śpiącego
można zbudzić grzecznie
retoryczny zwrot
świat z ptakami psami tramwajami
przekrzykuje się nawzajem
ale wszystkich zakrzyczy właśnie ona
z trucizn największa i najsłodsza
przy niej jerychońska trąba
to zaledwie trąbka ułana wrześniowego
na chwilę przed wiecznością
próbowałem się uodpornić
czytając miłosne sonety Schakespeare'a
wiersze Buonarottiego zwanego Michałem Aniołem
poznawałem 12 tez o miłości
Bogdana Zdanowicza
który zapewniał
że o filozofii nic nie wie
i powtarzałem za nim w amoku:
jeżeli dzisiaj nie ja
- niech cię kocha pies
daremnie
trucizna nie zabija
lecz uzależnia
jak poezja heroina wódka wino
jedynym sposobem
na zamianę trucizny na lekarstwo
jest seks
jest seks
seks
Jacek Sojan, 3 lutego 2013
I
podobno krakowskie smoki
gustowały w dziewicach
czy dlatego
że jeszcze nie nauczyły się zrzędzić
pewnie miały mniej kwasu
nie zalatywały octem
a może dlatego
że złożona za ojczyznę ofiara
miała wyjątkowy smak deseru
za którym przepadają skrzydlaci
i zionący płomieniem
(gród Kraka to było miasto-państwo
Wyspiański zobaczył tu Ateny)
w takim ogniu dobrze zarumieniona dziewica
to był zaiste rarytas
smoki
istoty z palącym pragnieniem
zabijane przez Mitrę
Zygfryda Herkulesa Jazona
Horusa i Apollo
Michała Archanioła
w pędzie do ślepej rozkoszy
mogły nasycić się tylko dziewictwem
natura karmi się zawsze wyłącznie naturą
a potrawa podana raz pierwszy
zaspokaja oczekiwanie
choć prawda
na krótko
głos ludu powiada
że odkąd wyginęły dziewice
zniknęły też smoki
cóż
dwa tysiące lat dziewictwa
to sami przyznacie
przegięcie
II
dzisiejsze smoki z ogolona głową
niestety nie zioną ogniem
ziewają już po sześciu piwach
i tylko barłożą
nie fruwają
a dziewice z kolczykiem w nosie
brwiach i pępku
zbyt ciężkie do strawienia
Jacek Sojan, 8 czerwca 2014
z cyberprzestrzeni
przychodzisz z twarzą jak ze snu
z imieniem jak z powieści science-fiction
prezentujesz świat swoich wyborów
lajkujesz albo ignorujesz
jesteśmy dla siebie zagadką
która krzyczy cicho
nie jestem avatarem
nie ma rady
aby się uwiarygodnić
trzeba się spotkać
w jakimś mieście
przy jakimś stole
trzeba się dotknąć
poczuć ciepło dłoni
odkryć chłód w oczach
albo słońce
które nie zachodzi
nawet po północy
spotkajmy się
aby potwierdzić realność naszej niedoskonałości
realność naszych wad
jeśli jednak jesteś
korpuskularnym widmem
a ja tylko cyfrowym zapisem
nieweryfikowanego zbioru
kupmy sobie internetowe serce
przez tysiąclecia będziemy promieniować
kosmiczną pustką domniemanych światów
wymyślonych pocałunków
emotek
a na czarnym atłasie Delete
cienie naszych rąk
rozpoczną daremne poszukiwania
Jacek Sojan, 23 stycznia 2012
musi być kurwa
albo dupa
Bóg obowiązkowo z małej
sporo fizjologii
idea zmieszana z ideologią
mitologia z religią
wymagane piąte stany świadomości
do wczoraj nazywane bełkotem
wypinanie się na wszystko
na wszystkich
wypinanie się na tegoż autora
uchodzi za nietakt
grozi wykluczeniem z salonu
banicją w prehistoryczny okres
gdzieś pomiędzy Dantego i Sebyłę
skazaniem na kamień
z Rosety
Jacek Sojan, 10 stycznia 2012
moje miasto
między Ojcowem a Kobierzynem
kładzie się stygmatem na ustach
zważywszy na okoliczności urodzenia
chciało się być gadającym pomnikiem
ale boginie w zwiewnych sukienkach
zdjęły ze mnie płaszcz z brązu
mówiąc chłopcze nie udźwigniesz
możesz nosić nasze sny i parasolki
rozejrzałem się rzeczywiście
jako i ja mieszkańcy
mają coś z jaskiniowca
coś z czuba
lunatykujemy w czasie i przestrzeni
jakżeby inaczej
codziennie alarmuje trąbka
Tatar ante portas
czy dlatego noszą tu portki na szelkach
ze strachu a może
z braku oparcia dla stopy życiowej
łatwiej udać pająka za muzealnym obrazem
znieruchomieć w kościelnych witrażach
w pozie grzesznika broń boże świętego
zdradzą mnie oczy niebieskie od kpin
niepohamowane od śmiechu usta
nie da się ukryć
wariat
moje rodzinne miasto żywe kamienie bruku
coraz lżejsze stają się słowem
bo Kraków czym jest
nazwą
ojcowskim pocałunkiem skrawka ziemi
uległością i walką z duchem
w niekończącym się rozmawianiu
Jacek Sojan, 15 lipca 2014
czy mężczyzna może śpiewać
kochaj mnie
- tylko ojcu
gdy sam niepełnoletni
szuka opieki
czy mężczyzna może prosić
przytul mnie
- tylko matkę
gdy dzieckiem będąc
szuka pocieszenia
jeśli śpiewasz
kocham
jeśli wołasz
chodź - przytulę
przestałeś być dzieckiem
stałeś się mężczyzną
jeśli mówisz
nie wiem
wiesz sporo
jesteś na drodze poszukiwań
wszystko czego się dowiesz
to tylko schody
kolejna mila drogi
na końcu której
sam sobie spojrzysz
w oczy
jesli wzrok opuściłeś
zawstydziłeś się
jesli nadal patrzysz
pewnie już nie żyjesz
i wszystko rozumiesz
Jacek Sojan, 27 stycznia 2011
do dziś nie rozumiem
jak dałem się uwieść rogatej
Naomi Campbell
z jej długich rzęs
spływałem w niekończący się zachwyt
zachwyt zmieniał się w uśmiech
który zawsze będzie pamiętać
w którym zawsze będę pamiętać
czym zaimponowała
to powściągliwością w rozmowie
i apetytem
w którym wyraża się cały urok
życia
także majestatycznością
arystokratycznym oddaniem się
własnemu istnieniu
co dla każdej modelki
jest
i powinno być
czymś jak najbardziej naturalnym
miss łąk
piękność lata
jej okazałość
krowa
Jacek Sojan, 28 grudnia 2014
uwielbiam cię
i co mi zrobisz za to
ochrzanisz
lubię chrzan
piszesz
że nic mi nie zrobisz
zachęcasz - uwielbiaj
ale na własną odpowiedzialność
wiesz
śniłaś mi się
oboje nadzy na wysokiej połoninie
zasłuchani
w swoje oddechy
sny zawsze są niewinne
piszesz
sny są projekcją pragnień
śni się to o czym myślisz
tuż przed zaśnięciem
mam wątpliwości
czy sny są niewinne
zatem
zdradził mnie nawet sen
ukryć mi się już tylko
w ogniu twoich włosów
Jacek Sojan, 19 stycznia 2011
/dedykuję/
pozdrowienia dla Ciebie z Krakowa
ocalonego miasta wiecznej młodości
szukającej filozoficznego kamienia w naukach
piwnicach z piosenką i winem
ostatniej europejskiej stolicy
rozmawiającej z duchem Homera Dantego Norwida
dobrze wiesz cicerone
w każdej metropolii co piąty to Neron
co dziesiąty Jacek Sojan
z niewidzialnym laurem sarkazmu
modlący się do Apolla
o zatrutą
byle celną strzałę
przenoszącą w stan epifanii
na godzinę
przed Wielkim Zezem Ostatecznej Ciszy
póki co
nadal wąchamy trunki
słuchamy niebieskich trąb na urwiskach
i podziwiamy taniec ogni połykających kolejne miasta
przy wtórze fałszywych śpiewów
jednodniowych cesarzy
rozpisałem się
a Ty – mistrz elegancji
w sztuce rzucania oszczepem ironii
uśmiechasz się wyrozumiale
jak zawsze gdy przyłapujesz ucznia na leksykalnych błędach
wybacz
bo dostrzegłem cień na czole stoika
który czeka
i z tym czuje się coraz gorzej
dlatego przypominam Twoje własne rady
- patrz w oczy Eunice nawet wówczas
gdy gwałci ją złość albo cyniczny morderca
udający do wczoraj przyjaciela domu
albowiem piękno nie ginie
co więcej
udziela nam blasku
to latarnia wieczności
pozwalająca dotrzeć do miejsca
gdzie nie ma już samotności
gdzie jest Spotkanie
biesiada
rozkosz rozumienia
Jacek Sojan, 15 stycznia 2012
gdzieś w literaturze ukrył się
wstydliwie
pierś - owszem
króluje w poezji niczym kopuła świętej Sophi
i to podwojona
(o przepraszam
- mówi Iredyński*-
potrojona)
a on - wentyl życia
suto zastawiony głód
zapach więzi smak świata wielkie ukojenie
jakby się wstydził
jego się wstydzono
kto pił zagadkę istnienia
przez różową słomkę
rodzi się dwa razy
jako Bóg i jako człowiek
i dwa razy umiera
--------------------------------------------------------------------------------
*Ireneusz Iredyński (nawiasem mówiąc mąż Jadwigi Staniszkis, choć na krótko) jest autorem m.in. sztuki teatralnej pt. "Trzecia pierś"; swego czasu krakowskie radio (jeszcze na Szlaku) nadało tę sztukę jako słuchowisko co miałem przyjemność przed laty wysłuchać.
Jacek Sojan, 24 lutego 2013
strzeżcie się
wieczór autorski zbliżył dwoje ludzi
o tej funkcji poezji
jeszcze żaden krytyk nie wspomniał
a jednak
choć sam bywałem na niezliczonej ilości
autorskich spotkań z poezją
poezja jako agencja matrymonialna
wyłoniła się z mojej świadomości
jak wyspa z morza faktów
dopiero wówczas
gdy wskazał ją poeta z wierszami i filozof bez filozofii
(bo co to za filozofia z antytezą bez tezy)
Jarosław Olejniczak
mówiąc
fajnie jest przyglądać się z boku
jak innym zachodzą oczy bielmem
i dodał
to nie jest nowa funkcja poezji
przeciwnie - stara jak kultura
Jacek Sojan, 12 listopada 2012
Raz z Grunwaldzkiego mostu
skoczyła tak po prostu
pewna dama ofiarna.
Inna, że solidarna
skoczyła też. Do Polmosu.
Jacek Sojan, 7 lutego 2011
Czerwienieją liście gruszy,
czerwienieje owoc róż;
boćki małe odchowały
i nad sadem krążą już.
Maślak w occie śpi. I kania
z parasolką chodzi w trawie;
z kim Boguśka chodzi w pole
tylko ona wie i ja wiem.
Wśród gałązek mucha brzęczy,
trzyma ją pajęcza nić;
i ja trzymam swej Boguśki
całkiem, całkiem niezłą kibić.
Ma Boguśka śliczne piegi,
co dzień liczę je od nowa;
ma je tu i tam i gdziesik...
Chyba zliczyć ich nie zdołam.
Mają piegi muchomory,
kto je gryźnie - horror ma;
mej Boguśki piegów cudnych
tylko ja potęgę znam!
Coś mnie ssie i ssie od spodu,
i za porząd coś się chce...
Zna Boguśka, zna metody
jak wyleczyć z tego mię.
Tak chorować by się zdało
cały roczek albo dwa;
tylko...coś jej rośnie brzuszek,
czemu rośnie - któż by zgadł?
.............
Czerwienieją liście gruszy...
Jacek Sojan, 16 kwietnia 2011
wśród nich tacy
których podejrzana aparycja
nie budzi wątpliwości
jakby krzyczeli z daleka
strzeż się
na przykład
ciemiernik cuchnący
Helleborus foetidus
otoczka paszczy dzwonków
jak po uczcie ludożerców
spływa świeżą krwią
a lulek czarny
Hyoscyamus niger
ta odpychająca lepkość
odrażająca woń
przypominająca
apokaliptyczną zemstę
wszystkich żywiołów nad żywymi
upomina
brudzę nawet twoje myśli
w powidokach halucynacji
uprowadzam każdego w mrok
skąd już się nie wraca
podobnie pluskwica
Cimicifuga
ponieważ nie znam smakoszy pluskiew
jej zielony kwiatostan
nigdy nie znajdzie się
w imieninowym bukiecie
a zielone oddziały SS
na czele ze szczwołem plamistym
Conium maculatum
o mysim odorze
tojady
wszystkie rasy Aconitum
oficerowie łąk od spraw ostatecznych
kończących definitywnie wszystkie kwestie filozoficzne
i egzystencjalne w trybie przyspieszonym
wraz ze swoimi pomocnikami
trędownikami
Skrophularia nodosa scopoli umbrosa
z sierżantem od spraw jednakowo nikczemnych
co podstępnych
wężymordem
o pseudonimie Skorzonella humilis
warto wspomnieć o szwadronach śmierci
wilczomleczach
z gatunku Euphorbia
nie ukrywających zamiarów
a niosących zagładę
jako sposób na wolność
i szczęśliwość wieczną
ale przecież są jeszcze mordercy
których fizjonomia może zmylić
taki zawilec gajowy
o niewinnej buzi aniołka
Anemone nemorosa
wie jak trudno mu się oprzeć
ale nikt nie wie
że jego dotyk unicestwia
rozkosz obcowania kończy się
rozpadem tkanki
drgawkami
kto nie sięgnie po promieniste złoto jaskrów
z rodziny Ranunculus
każda chciwość gubi
bo to złoto parzy jak złoto rudbeki
złotokapu kaczeńca
bogactwo zawsze idzie ze stratą
strata z zatraceniem
cóż wiemy zatem o mordercach
niewiele że są
mordercy wiedzą więcej
czekają na okazję
Jacek Sojan, 2 listopada 2012
podobno miłość
jest ślepa
dlatego potrzebuje rąk
pierwszy to zrozumiał to Hindus
wizerunek wielorękich bogów
wiódł do Kamasutry
księga wtajemniczeń
uczyła palce widzieć
dłoniom kazała stwarzać
miały kołysać jak ocean
budzić pragnienie i sycić
kochankowie mają być jak drzewo
w raju - karmiące wszystkimi owocami
bez zakazu
jak bór prowadzący
na polanę wytchnienia
gdzie miłość odzyskuje wzrok
i uczy się czytać świat
poprzez twarz kochanki
i kochanka
Jacek Sojan, 8 listopada 2013
jeszcze wczoraj zrywałem piżamę
dzisiaj nawet przytulić nie mogę
piżamę miała w misie i bardzo bardzo mi się
podobała życie stało się nałogiem
Aniele coś z ognistym stanął u drzwi mieczem
rozcinając więzy naszego kochania
przyznaj żeś zazdrosny o ciał naszych dreszcze
wymyśliłeś piekło naszego rozstania
daremnie jasny panie bo choć dziś osobno
ona nosi moje ja niosę jej serce
palimy się szukając miłosną pochodnią
bez której anioł będzie szpargałem za piecem
przewidzeniem chorych którzy bez miłości
nie wiadomo na co wyczekują świtu
zgaś swój miecz aniele i wstąp do nas w gości
posłuchamy razem rocka i big beatu
Jacek Sojan, 9 czerwca 2011
granica naszego ciała
kończy się tam
gdzie kończy się kosmos
jak twierdzili stoicy
wszystkie prawa kosmosu
swoje odbicie znajdują w mędrcu
(stoicy to istoty z kosmosu
gdyż na widok pustego dzbana
nie pisali zażaleń ani próśb do Najwyższego
nie tworzyli dramatów
rozchodzili się
by nazajutrz spotkać się ponownie)
podobno wystarczy wgapiać się
w rozgwieżdżone niebo
(no - kontemplować)
a już odczuwa się głębokie przekonanie
o porządku i racjonalności wszechrzeczy
jeśli tak
to pies i jego przodek wilk
są na pewno mędrcami
choć niekoniecznie uczonymi
bo uczony ma jednak problem
z uzgadnianiem życia z własną doktryną
ale przecież
życie poety
dokładnie realizuje
i jest świadectwem jego prawdy znajdując ją przy stole
przy szklanicy wina
kosmos jaki się wyłania
budzi jego psią naturę
czyli wierność samemu sobie
a wycie do księżyca
tak szlachetnie wybrzmiewa
że słuchający
nazywają to pobożnie
wierszem
Jacek Sojan, 16 maja 2012
/czytaj ze współczuciem/
z głębokości swej butelki czniam was
nieortograficznie
jam jest bunt i katz wyniosły
pubów pacjent
śnięty wezyr
adorator każdej pipki
głoszę własne tu filipki
nie ma dam bo wszystkie dziwki
z głębokości swego ego ignoruję
konwenanse
jam jest git wstawiony Henio
piszę w czkawce
na odstawce
adorator każdej pipki
głoszę własne tu filipki
nie ma dam bo wszystkie dziwki
z głębokości swej nicości prorokuję
świt poezji
jam jest gdyż nikogo nie ma
Henia bunt i katz poeci
zachowajcie w swej pamięci
adorator każdej pipki
głoszę własne tu filipki
nie ma dam bo wszystkie dziwki
Jacek Sojan, 22 kwietnia 2011
1. Poezja nie jest religią; nie twórz dogmatów ani na temat rzeczywistości ani na temat poetyki.
2. Poezja może być środkiem na uporządkowanie myśli - zatem chaos może być twórczy; znaczy to, że brak logiki nie wyklucza poezji.
3. Poezja może być ćwiczeniem i sprawdzianem własnej wyobraźni, zarówno w pisaniu jak i w czytaniu, ale nie przekraczaj granic zdrowego rozsądku, bo zaprowadzisz innych i siebie w krainę utopii, skąd nie ma powrotu do świata żywych.
4. Nie pisz intencjami - wiersze pisz słowami, ale znaczy to również, by nie tworzyć pustych form - te wypełniaj sobą, swoim życiem.
5. Nie cierp tak donośnie bo to żenujące; nie zapominaj o zabawie - gry i zabawy słowem uczą dystansu do siebie i świata.
6. Wolno ci się jąkać, bylebyś mówił własnymi słowami.
7. Nie przemawiaj wierszem - rozmawiaj; dyskutuj wierszem - nie pouczaj; ci co twierdzą że wiedzą - dawno przestali myśleć.
8. Nie ufaj własnym uczuciom - koń który ponosi potrzebuje
cugli; tym jest w wierszu kompozycja, świadomość celu.
9. Nie bądź echem cudzych przekonań co do sposobu mówienia; zaskakuj sam siebie; nie przyzwyczajaj się do własnego sposobu patrzenia na świat; nie powtarzaj się.
10. Potraktuj pisanie wiersza jako pracę z własnego wyboru; czerp z tej pracy radość i dziel się nią z innymi a czytanie tego co napisałeś będzie czystą rozkoszą.
Jacek Sojan, 31 grudnia 2013
to żona moja powiedział powiedziała
to mąż mój i to ich łączyło wspólne
słowo moje wiązało bardziej
niż ciemność i noc mocniej niż kamień
z ziemią pióro z ptakiem co to było
była obok oddalała się nagle znikała
za progiem niewypowiedziany zamiar
rozdając godzinom swej nieobecności
co to było własna jego wiara w powrót
to ją przywracało w ramiona jego ten
dźwięk do złoconego podobny łańcuszka
z dwóch składającego się ogniw moja
moje tyle co własne ale powierzone
komuś kto oddając dodaje wszystko co
swoje wszystko co posiada słuch dłoń
goleń bliznę po wyrostku i sen niespokojny
coś więcej swoją osobną śmierć moje
a więc twoje podzieliło się słowo
i odmienione przez śmierć wyraża się
nasze w łańcuszku zjawiło się ogniwo nowe
i domaga się pyta zabiera ich z sobą
w krainę wielkich odkryć cudów przerażenia
na ziemię odrzucenia i ziemię pokory
moje mówią oboje aby się upewnić
otaczając jak kręgiem magicznym rodzinę
która światu zanosi to moje bez reszty
jeśli tyle świat zabrał nie było iluzją
to pierwsze co powiedział co rzekli oboje
o pewnej godzinie to żona moja to mój mąż
Jacek Sojan, 2 czerwca 2014
przychodzi i mówi
nie ma dobra
w jego źródle umył swoje ręce morderca
ten z Oświęcimia Katynia
ten z Wybrzeża i Wujka
dodaje
piękno to iluzja
w jego mamiących obrazach
jest kłamstwo
i fałsz
mroczny cień pozorów
słowa to maska
za którą nikogo nie ma
za jego plecami
młoda kobieta pcha przed sobą inwalidzki wózek
zatrzymuje się co chwila
pochyla
poprawia poduszki
dobrze już mamo - pyta
chce ci się pić
nieco dalej
gdzie głos poety staje się hałasem miasta
mężczyzna zadzierając głowę
ponad uliczny tłum
patrzy na elewację starej kamienicy
jego wzrok wspina się po kamieniarce
zwiesza się na pilastrach i archiwoltach
obmacuje rzeźbę frontową
dwa pawie zwrócone do siebie dziobami
w swoim znieruchomieniu milczy
ale tak wymownie
że oglądana jego oczami architektura
sprawia wrażenie chóru
zastygłego w przenikliwym crescendo
na początku jest słowo poety
kto mu uwierzył
stanie na pustej drodze
bez ludzi domów
będzie wołał Nic
a Nic o twarzy poety
odbierze mu głos
Jacek Sojan, 27 maja 2011
przesiadywała
w studio pięknego ciała
tak długo
aż umarła
szkoda
bo studiowanie tego artefaktu
nie daje żadnych wniosków post-factum
właścicielce
takoż amatorom aktów
Jacek Sojan, 13 czerwca 2011
pytamy pustego miejsca
które miało imię i kształt
kształt pozostał już tylko w imieniu
co na wargach palący ma smak
pytamy nieznośnej pamięci
która nagle rzuca nas wstecz
kogo teraz trzymamy w objęciach
bo na twarzy zalega cień
wyjaskrawia się w zmierzchu i znowu
pytamy kiedy i jaki gest
z tego ciała zaledwie zdjął kontur
a pominął ważniejszą treść
dlaczego - wzajemnie pytajmy
przez rok cały każdego dnia
aż zdejmiemy w najgłębszym milczeniu
czarne ramki z odległych dat
aż w milczeniu zdejmiemy wargami
obietnicę z podanych warg
Jacek Sojan, 26 stycznia 2013
Raz pewien z Warszawy poeta
w dzień roboczy chutliwy i w święta
zdybał chętną dziewoję,
gdy począł z nią czynić swoje
usłyszał: bądź twardy albo przestań!
Jacek Sojan, 17 lipca 2011
pulsuje światło fosforycznie
a ona tak kaligraficznie
wygina się zapamiętale
przerzuca łokcie i kolana
przez rytmy w takt ich pulsowania
przez wrzask głośników przez eksplozje
niby-muzyki w trans hipnozy
wprowadza noc wpatrzoną w ciało
kobiety - kobry cień tajpana
bo ona mamba na parkiecie
kąsa pod skórą ogień miecie
a surowicą tu litania
do szyi którą śmierć zasłania
a wyzwoleniem tu ślepota
na ruch jej bioder i głuchota
na stuk jej stóp na łomot w skroniach
- powietrza albo lobotomia
snu albo wina albo grzech
z mambą zatańczyć raz - a niech
Jacek Sojan, 1 grudnia 2013
/dedykuję/
moja ty chałwo
za szklaną witryną czasu
przyszedłem w niedzielę
zamknięte
pobiegłem w poniedziałek
krata
zapukałem we wtorek
ciemno
zadzwoniłem w środę
daremnie
zawędrowałem w czwartek
wróciłem
w piątek szarpałem klamkę
przegrałem
w sobotę kłódka
moja ty chałwo ze snu z podróży
z choroby i przewidzeń
pewnie umrę nigdy nie poznając smaku
nie dosięgnąłem ciebie
ale za to poznałem rozkosz pragnienia
Jacek Sojan, 22 kwietnia 2011
Panie
spraw abym był tak czysty
jak źródło
i jak ono nigdy nie ustawał
i nie skąpił trudu
by dotrzeć do źródła
i bym miał odwagę
u źródła źródeł
spojrzeć we własną twarz
abym zrozumiał
że to Pan jest źródłem
i zechciał
sam być źródłem
nieść źródło
Jacek Sojan, 24 lipca 2014
-------------------------------------------------------
pewnie w tym życiu się miniemy
obrączka mi zamyka usta
choć na emotki odpowiemy
przyszłość jest beznadziejnie pusta
zostaną sny marzenia zwidy
gorączka absurd w jakieś cuda
śni mi się ziemia Atlantydy
gdzie wspólny dom się stworzyć uda
powiemy sobie kocham kocham
internet niczym gwiazda świeci
ty w swoim związku ja w obłokach
lato się pszczeli miodzi kwieci
lecz serce moje jak szczękościsk
mówi mi zamilcz wyj lecz we śnie
zamknąć internet po kłopocie
na próżno krew twe imię niesie
Jacek Sojan, 30 września 2012
Nam czytać kazano Wstąpiłem więc na portal
Spojrzałem - stu poetów piało O do czorta
Awangardy wymoczków ciągną się szeregi
prosto długo daleko jak koryta brzegi
I widziałem ich wodza Przebiegł Piórem skinął
i tysiąc złociszów do kieszeni zwinął
Wylewa się spod pióra żałosna ramota
długą czarną kolumną jako lawa błota
posypana popiołem Jak sępy
czarne chorągwie poetów
na śmierć prowadzą zastępy
Gdzież jest ten co na świat brednie te wydawa
Czy dzieli co sam ukradł On rączki nadstawia
On siedzi na posadce lub posadki szuka
i póty będzie kukał aż sobie wykuka
Zmarszczył brwi - wiadomo - poeta
i tysiąc kobitek wnet leci Napisał
Wydawnictwo wyda lecz jutro na śmieci
Skinął Padają muchy od Niemna do Chiwy
Literacie zielony Grafomanie straszliwy
gdy Turków za Bałkanem twoje straszą beki
gdy myśli twe spływają gdzieś w paryskie ścieki
ja jeden mam odwagę szydzić i urągać
Koronę samowładcy z twojej głowy ściągam
i swój porządek znaczę - kto mówić ma
kto słuchać Więc stul pysk poeto
I nie pluj do ucha
Jacek Sojan, 11 lipca 2011
ko-ko kogut wraz z ko-koszką
przygadują sobie gorzko
bo w niedzielę już w niedzielę
piór nie będzie na ich ciele
udka im w panierce zmoczą
z głów grzebienie w piach zeskoczą
na patelni jak na plaży
los finalnie zad usmaży
jak nie zakląć kurza dupa!
gdy szykuje się z nich zupa
z łapek zrobią galaretę
rosołową kończąc dietę
jeszcze zanim się urodzą
jajecznicę z nich przyrządzą
kurzobójcom niech w zły czas
śni się odtąd kurza twarz
Jacek Sojan, 5 marca 2014
czas nie czekał czuwając czyhał i czasowił
bywało się było aż gdzieś się zagubiło
jestestwo się szukało pytało myślało
byt się budził do zbytku określał stanowił
rozmnożyło sie ego rozjarzyły chucie
rozśpiewało libido Id się rozścieliło
amor kusił i zwodził zabijał i wskrzeszał
a rozkosz niespełnieniem naznaczała życie
traciło się nadzieje i syzyfowało
spleceni z Tanatosem w głodzie i czułości
mniemało się wierzyło licząc poznawało
otchłań naszej małości i naszej wielkości
w naszą mowę wewnętrzną wsłuchały się myśli
rozgłaszały je struny kolory języki
własne cienie do tańca biorąc przytupując
wpadliśmy w semantyczne wilcze doły wnyki
jak się z czasu wygrzebać jak Villon Horacy
jak stanąć na wysokość nosa Bergerac'a
bywalcy pubów piekła i rajskich pałaców
wirują z don Kichotem na skrzydłach wiatraka
Jacek Sojan, 11 lipca 2014
powroty w czas niewinności
wydają się niemożliwe
dla mężczyzny po rozwodzie
poetycki sen
o wszystkich cudach właściwych kobiecości
znanych tylko lekarzom i kochankom
może jeszcze lustrom i wodzie
zwłaszcza wodzie bezkarnie harcującej
po wyśnionym ciele
taki sen
pewnego dnia przychodzi
jest w nim wszystko co rodzi rzeczywistość
a zatem zalotność obiecująca dotykalne wizje
przy nich sułtan ze swoim haremem żon pięciuset
wydał mi się ubogim krewnym
czekałem na otwarcie wrót seraju
na zerwanie zasłon wszelkich ziemskich tajemnic
a pragnąłem
pragnąłem oślepnąć byle ujrzeć
co pokaże mi oddana
już tylko podwojonej namiętności
pokazała
nie Safony
ale swój własny
długi jak moje oczekiwanie
czerwony jak bolszewicka flaga
język
tak powróciłem do przedszkola
Jacek Sojan, 4 lipca 2013
skończyło fakultet
a nawet dwa
jeszcze nie za własne
za społeczne pieniądze
i ruszyło w świat
ale tak jak książę
oczekując danin i hołdów
nieudane starty życiowe
w pracy i małżeństwie
rekompensuje sobie malkontenctwem
biciem się w cudze piersi
a więc najpierw w karmiące piersi matki swoich dzieci
potem już jak leci - szefa ksiądza nauczyciela
prokuratora policjanta sędziego
pouczając wszystkich po drodze
w tym nie ma miary
swoją sytuację podnosi do rangi
zasług i cierpień
Augusta Emila Fieldorfa o konspiracyjnym pseudonimie Nil
albo do rotmistrza Witolda Pileckiego
kwestia smaku i przyzwoitości zdaje się
nie kalać ich przerośnięte ego
ponad kości pomordowanych
pokolenie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych
domaga się przywilejów
wyłącznie na podstawie dyplomu magistra
co ma im powiedzieć pokolenie moje
szkoda wątroby
gdy pretensja zastępuje charakter
świat piękny świat przestaje być miejscem do życia
ale dodam - jest nadzieja
przenieście się na księżyc
Jacek Sojan, 8 października 2011
jak rzeźba znaleziona
rzeczny kamień
na wpół
zakopany w życiu
słucham i czekam
czekam i słucham
słyszę głosy i szumy
rzucają na mnie cień
wielkie ptaki wyobraźni
przesuwają się o moje boki
piaski byłych potęg
chodzi po mnie słońce
pokrywając białą kredą
to wszystko czego pamiętać
nie warto nie można nie trzeba
co mnie zatem bardziej rzeźbi
czy serce które niczym wiertło
nowe przestrzenie otwiera od wewnątrz
czy wiatr nawiewający gorzką woń wiązówki
a może dziecięca stopa
wsparta przez ułamek sekundy
na moim rozgrzanym kolanie
zostawi taki rezonans
że runą ostatnie filary
podtrzymujące świat wewnętrzny kamienia
i stanie się czytelna wszelka bruzda
a ściana zewnętrzna zamieni się
w pięknie wyprasowaną koszulę
tą odświętną
i zawsze śmiertelną
Jacek Sojan, 27 lutego 2011
/zoned szekspirowski/
Pałając mi.ością gorę jak stodoła
którą Jędrek petem wyzłocił onegdaj;
Jędrek z Andzią słodkie wspomnienia zachował,
a ja jeno popiół…Jak w piekle się szwendam.
Powiadają: życie to ość w gardle, menda
co się szwenda na dupie. Jeśli jak stodoła
pełna jest twoja pamięć, moje wczoraj wredna
pustka pustoszy. I pyta się, i wzywa – woła
wszechpoetów w słownej pogrążonych orgii:
dajcie mi jakiej baby tak ze cztery morgi
bym i ja uprawiał rozkoszny ogródek
liryków księżycowych, miłosnych niezabudek.
A jeśli to nie baba, to co was tak dręczy,
że poezja czkawką tak po nocach męczy?
Jacek Sojan, 17 listopada 2011
łudzi oko
nieskazitelna pościel grudnia
lubi szybko się brudzić
zanim zszarzeje wcześniej plami się purpurą
filozofia koloru ma swoje odzwierciedlenie
w narodowej fladze
niby zwykły kawałek płótna
a wycieraniem o niego butów
zajmuje się spora grupa
tak zwanych obywateli
moczenie sztandaru we krwi
procentuje wszelkimi tytułami
można zostać na przykład człowiekiem honoru
niedobrze
sypie
będzie jeszcze więcej bałwanów
skaranie boskie
Jacek Sojan, 3 lutego 2011
gdybym umiał
napisałbym ten wiersz
w twoim języku
ale że tak nieziemski
musiałbym urodzić się gdzieś
w gwiazdozbiorze Perseusza
Pegaza czy Rzeźbiarza
albo choćby w Peczu
nie wiem
jak jest po węgiersku
słodycz
mam ją na podniebieniu
bezustannie
a język otulony wokół
ciebie
pragnie trwać na zawsze
w tym jednym jedynym
powtarzając w pragnieniu
słodycz
słodyczy
o śliweczko-węgierko
Jacek Sojan, 11 kwietnia 2014
www.bibliotekawszkole.pl/inne/gazetki/gazetki027_r1.jpg
Jacek Sojan
mądrość Jacka Sojana
----------------------------------
odkrycie
że chodak salowej uniwersyteckiego szpitala
dla niepoważnych poetów
ma więcej rozumu sensu i wartości
od myśli Jacka Sojana
mogłoby skutkować
jeśli nie depresją
to maniakalnym urojeniem
na punkcie nazwania nicości
jego (Jacka Sojana) imieniem
dzięki wnikliwym obserwacjom kolegów
po mankietach krawatach
piórze i lirze
zakrętkach i korkach
Jacek Sojan stwierdził
że wcale nie odstaje
od średniej literackiej
a nawet
dolne rudymenty jaśniewyobrażeń o sobie
tupetu i megalomanii
dobrze służą ukryciu najistotniejszego
ziewającej głupoty
dlatego Jacek Sojan
uwielbia oksymorony
wtajemniczony w wyższość mądrości głupoty
nad głupotą mądrości
głupi Jacek Sojan
czuje się całkiem mądrym Jacusiem
i z tego tytułu
łaskawie
pozwala innym na przymiotnik o sobie
- cudowny
Jacek Sojan, 8 grudnia 2011
osioł
to osioł
co innego żyrafa
lew koń
pełny szacunek
a tu
w imieniu wyzwisko
o – osioł
chcąc nie chcąc
trzeba być osłem
robić z siebie osła
co by nie robić
jak by nie robić
powiedzą osioł
a jednak
ani słoń ani bawół
mustang czy tygrys
nie doznały takiego zaszczytu
kiedy huczało Gloria
osioł jak żadne zwierzę
doświadczył chwały
można własne imię
nosić heroicznie
Jacek Sojan, 22 maja 2011
gdy masz
dwa bochenki
jeden oddaj za lilię
(przysłowie chińskie)
mój brat o skośnych oczach
Li Bai
przynosi z okresu dynastii Tang
wezwanie - pijcie wino
baraninę gotujcie i wołu
przed nami trzysta czarek
chwilowy właściciel tęczowego konia
zawsze dobrego apetytu
bezustannego pragnienia
hulaka z wyboru i z upodobania
gest oddania dziesięciu tysięcy dukatów
za garniec wina
przeniósł nad terytorialne zdobycze cesarza
za co wygnano go z dworu
jak mówi legenda
poeta utonął
próbując objąć odbicie księżyca
w tafli jeziora
prawda jest inna
Li Bai co wieczór
przybywa do Krakowa
co wieczór oddaje tęczowego konia
i wiewiórcze futro
za stół na Kanoniczej
zastawiony winem
radosnego ducha
pijąc
szukam w zatokach czerwieni
księżyca Li Baia
to jedyne złoto które mogę dorzucić
za pełną czarkę
by ostatecznie smakując nieśmiertelność
pozostać na wygnaniu
Jacek Sojan, 3 kwietnia 2014
/Marysiom i wszystkim uśmiechniętym pysiom/
To fiołek, ten fikołek wiosny
namieszał w trawach, nawywijał;
pomarańczowe dzioby kosom
napełnił gwizdem. Mnie upijał
spienionym kwiatem śliw i głogów.
Świat przestał myśleć. W jednym chórze
Veni Creator kładł na progu
jutra, co kusi, jak podróże...
Ten fiołek, cały z atramentu
listów pisanych do przyszłości
pachniał poezją alimentów
płaconych słońcu i miłości.
Chwal swego fioła mój figlarzu
kryjący w trawach ciemne glosy.
Kto świat co rok ingenium darzy?
To fiołek, ten fikołek wiosny.
Jacek Sojan, 4 maja 2011
byłaś pierwszym gościńcem którym człowiek wędrował
ku potężnemu i nie ogarnionemu człowiek jak fala
co wstaje zagarnia i znika moje dni z wierzbami za tobą
idą nie dochodzą łamie je wiatr i czas rzuciłam w twoje
wody portrety dzieciństwa i ten jeden najdroższy
dokąd je zabrałaś bo spieszyłaś się bardzo mówią
że można je obejrzeć na drugim brzegu czekają na nas
wraz z tymi których są odbiciem w upalne dni lata
przychodzę do ciebie wodo wykąpać ciało i duszę
przychodzę w południe gdy wszyscy zajęci są pracą
w polu albo w sobotnie wieczory w czasie gdy urządzają
we wsi zabawę a ty tak cicha że słychać jak niebo szumi
ziemia dzwoni własne odbicie złożone tobie wydaje się
głazem rzuconym w wodę wodo pamięci posłuchaj
jak słuchasz co roku kosy chodzącej w wysokich trawach
jak słuchasz skomlenia szczeniąt jak słuchasz spienionych
strumieni mleka jak słuchasz spadania śliw i deszczu
posłuchaj przyszła droga ze świata droga twarda i gwarna
jak wilk przez wieś przebiegła obca była wyniosła
na kościół nie spojrzała niosła ogień i stal zostawiła
mogiły błyskotki obce pieśni cienie których boją się
ludzie bo ich w słońcu zwodzą nie zmoże złego pacierz
ani mądrość ojcowa domy milczą droga chłopców zabrała
wzięła serca dziewczynom i schowała w księgi widziałam
jak wiatr nimi jak kartkami rzucał wróciła siostra z miasta
bez radości z dzieckiem myślała że zna prawo nim
poznała życie siedzi na urzędzie ślepa ślepym stawia znaki
ślepe myślałam łudzą słowa książki i gazety myślałam
nasionami blekotu litery wrócił chłopiec mężczyzną
ale gadał jak baba wciąż się chwalił i pęczniał kłaniali się
zachwycali mówiłam że go znałam i kochałam mniejszego
ale że się stał mniejszy że on mały człowiek nie pokocham
małego człowieka ogłuchł oślepł zagniewał pięć palców
na policzku zostawił jak róże wyśmiali mnie wyklęli
wtedy tyś mnie ukryła innym dałam całować usta skaleczone
przychodzili milczałaś gwiazdy odwracałaś chłopcy smutni
zbłąkani odchodzili wracali jeden nie wrócił rzeko ten
od ciebie posłany siedział księżyc na wierzbie złote czyścił
cholewy więc nie droczył się z psami wybiegłaś z szumem
stracił księżyc cholewy mnie zabrałaś suknie cudza niechaj
pieszczota i pragnienie okryje namiętności nie brak
tylko cudu cudów lęk piersi ochłodził
usłyszałam swe imię szedł po wodzie i piękniał i zbliżał się
mnie wołając mnie nagą kazał wierzbie ubrać wziął mnie
choć nie dotknął powiedział siostro siostro tak nikt
do mnie nie mówił ja obca twoją siostrą powiedział córko
ja opieki nie znałam słucham cię ja córka powiedział
żono rzekłam będę wierna on odszedł na drugi brzeg
stamtąd krzyknął czekaj jestem czekam rzeko matko
wietrze nieście w dal opowieść a ja cała się pochylę tu
nad rzeką Amen
Jacek Sojan, 26 maja 2013
motto: „jam urzeczona”
jeśli rzeczona urzeczona narzeczona tako rzecze
to ja rzekę ci narzeczem – że nie przeczę
i się zrzekam swych orzeczeń
na rzecz Twoją
czym oddaję w Twoją pieczęć to
... co z marzeń i złorzeczeń
składa się na moje słowo
„i tym razem nie zaprzeczę że uroczo Jacku rzeczesz
to co rzekłeś mnie urzeka
lecz z tej rzeki słów rzeczonych
złorzeczeniom rzeknę precz
bo to taka przykra sprawa
gdy ktoś w złości z lewa z prawa
złorzeczeniom puszcza bieg”
Jacek Sojan, 6 marca 2015
fanka
pomyślałem
albo jakaś dawno zapomniana
ofiara szkolnej namiętności
a ona szła za mną
już od dłuższego czasu
miała swój urok
wysoka szatynka
rosnąca w gniewie
zatrzymywałem się
obserwując z niepokojem
jak zbliża się
coraz ciemniejsza
w irytacji
chłód jakim emanowała
zamieniał krew w krę
dopadła mnie w końcu
wybuchnęła
topiąc w potopie
swojego szaleństwa
wtedy dopiero w pełni zrozumiałem
czym jest poezja
w jakim języku
należy rozmawiać
z pierwszą
wiosenną
burzową chmurą
Jacek Sojan, 8 listopada 2013
czy się spotkałaś z Sese Seco
lubił zjeść pannę na śniadanie
bo mi przepadłaś jak liść rzeką
co z krokodylem mknie w Sudanie
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
czy może pląsasz w rytm tam-tamów
patrząc na śnieg Kilimandźaro
kręcąc biodrami - swoich fanów
raczysz uśmiechem jak kurrarą
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
znaku nie dajesz gdzie wędrujesz
czy cię Beduin uprowadził
i na Saharze mu szorujesz
miski wielbłądy namiot kadzisz
a ka ke a ja ma lumba
niech brzmi miłosna czarna rumba
może lotosem gdzieś nad Nilem
kwitniesz pod okiem boga Ra
na afrykańską nutę chwilę
niech jeszcze się potoczy gra
a ka ke
Jacek Sojan, 30 maja 2011
on ma
on ma długiego
on ma długiego i grubego
on ma długiego i grubego kija
na jednym końcu on
na drugim końcu złość
uważaj
cóż warta złość bez kija
albo kij bez złości
a i on bez kija
też jakiś
kijowy
Jacek Sojan, 30 kwietnia 2014
/ Ilonie Zachurze, krakowskiemu słowikowi /
--------------------------------
głęboką nocą na Miodowej
z wierszem na ustach chodzą panny
chłopcy w diademach niosą głowy
lampy rozdają blask hosanny
zielono wdzięczy się kontrabas
organki w bezdech się zanoszą
kołyszą się w muzycznych frazach
w bramach ogniki papierosów
miłość krawatem wiąże chwile
a te migają kolczykami
w brzuchach fruwają tu motyle
szepty ćwierkają za uszami
miodową nocą na Miodowej
zaczyna się ta dziwna pora
gdy w oknie nieba nad Krakowem
poezji pali się menora
Jacek Sojan, 12 maja 2012
nasza ziemia już od roku Atlantydą
nasze ręce wygładzają wód ogromnych pusty obrus
srebrną łuską lśniąc języki w otchłań wiodą
ścieżki wczoraj wydeptane morszczyn porósł
czy lewiatan cię rozpaczy teraz więzi
czy udręki siny płetwal rozszarpuje
na bezbrzeżnych falach smutków piędzi ziemi
dla spokoju i nadziei nie znajdując
w oczach sól i sól na wargach
przeszłość żupą kamienieje bezpowietrznie
jeśli ziemią krzyk pragnienia nie zatarga
niech tę ziemię wielka fala z oczu zmiecie
Jacek Sojan, 16 czerwca 2014
/w 25- lecie ogłoszenia wolności/
to przypominało wybuch
i był to wybuch wolności
ze wszystkimi konsekwencjami
niektórym odjęło mowę
podczas gdy inni w katatonicznym skandowaniu
wyrzucali z siebie słowa
w niepojętym wymarłym narzeczu
ci - co stracili twarz
piszą książki dla tych
którzy stracili pamięć
o - tak
pamiętnikarstwo kwitnie
wspomnienia oprawców stały się
podręcznikiem nowoczesnej katechezy
budzą litość i zrozumienie - u ofiar
wyrzuty sumienia
ofiara jest niczym
przy heroicznej roli kata - gra Makbeta
wymaga talentu a to zasługuje
na podziw
tak skrzywdzeni stracili poczucie krzywdy
każdy coś stracił
jedni tożsamość drudzy wroga
a z wrogiem odwagę
inni wzrok dzięki temu w lustrze
nie zauważyli pustki
nazajutrz po wybuchu
stolarz przyjmował konsula zza oceanu
portier obejmował katedrę
każdy wejść mógł ponownie do tej samej
rzeki
i stał się dzień pierwszy
a potem uchwalono budżet
i był to dzień ostatni
Jacek Sojan, 14 czerwca 2011
a jeśli świata nie ma a jeśli cztery ściany
dzielą nas od pustki przepaści otchłani
i słychać jak napiera z tamtej strony nicość
lampa będzie lampą i stół będzie stołem
twoja twarz wędrówką wschodem i zachodem
a krok twój zegarem co wszechświatu bije
Jacek Sojan, 2 października 2012
hipnotyzer hochsztapler
patrzy na świat z uśmiechem
to cyrk powtarza i gra rolę klowna
nigdy arlekina
łzy dla dzieci i kobiet tak myśląc
woli nosić kamienie niż obrażać Boga
złym rysunkiem twarzy i nosi kamienie
aż światło je zamienia w kurz przydrożny
w klasztor
kiedy mówi pragnie od razu nawracać
wie już aby świecić należy się spalać
milczy tylko wtedy kiedy idzie w góry
pośród nich szczęśliwy jak kwarc promienieje
gwałtowności w słowach nauczył się tutaj
od górskich strumieni
miss świata to dla niego siedmiogrodzki pełnik
optymizm w nim utwierdza wielka perspektywa
przestrzeni - na chwilę tam czuje się wolny
niechętnie wraca do drzwi i stolików
zaczytane noce zamienia w aforyzmy o ludzkiej głupocie
że należy do ludzi upewnia się co dnia pośród swych słabości
składając komplementy wciąż udaje ślepca
sam przed sobą ukrywa że wierzy i kocha
te twarze ich maski i słowa skrzydlate
trudniej je oswoić niż jastrzębia sokoła
krążących nad ziemią skazaną na łowy
przez wzrok zachwycenia przez gest przez przypadek
Jacek Sojan, 29 stycznia 2011
Granatowy, filcowany, darowany
w imieniny? nie pamiętam gdzie i jak,
był pamiątką mi jedyną, proszę pani,
po historii romantycznej z młodych lat.
Mój berecik, moje niebo, kąt jedyny
moich wspomnień, własnych myśli własny dach;
" W bereciku jesteś Nelson" - tak mówiła,
w bereciku więc do wanny, i do ciast.
W bereciku ją kochałem, nie inaczej,
w bereciku całowałem, piłem tea;
życie wiodłem najszczęśliwsze, aż tu nagle
granatowy, filcowany beret znikł!
W sklepie, w kinie i na poczcie ani śladu,
w biurze rzeczy znalezionych nawet cień;
bereciku filcowany, darowany
- ona z tobą też przepadła w drugi dzień...
Najpierw płacz był, gdym się zjawił, potem scena,
coś z Szekspira, coś z Moliera, potem - śmiech;
"W bereciku byłeś Nelson" - tak mówiła,
" teraz z ciebie śmiać się będzie nawet śledź!".
I odeszła, już na zawsze, jak berecik...
Proszę pani - jakbym nagle stracił głos...
Długo stałem, włos by stanął też, na głowie,
proszę pani - gdybym miał choć jeden włos!
Granatowy, filcowany, darowany,
w imieniny? nie pamiętam gdzie i jak;
był pamiątką mi jedyną, proszę pani,
po historii romantycznej z młodych lat.
Jacek Sojan, 20 stycznia 2015
ukaż mi się objaw
z całym okrucieństwem
szczodrej konsekwencji
wydaj mnie
na pastwę szyderców
na udręczenie przekłamań
przeinaczonych myśli
przekrętaczy słów
wydaj mnie
na chłostę prześmiewców
z soczystego pastwiska
sprowadź do rozjarzonej bieli
na nieodwołalną ostateczność
na ofiarę całopalną
bądź mi Judaszem
wydawco
wydaj mnie
najlepiej na czerpanym
albo kredowym papierze
Jacek Sojan, 13 sierpnia 2014
czyż mosty nie są po to
by całować się pod nimi
pocałunek po ich prawej stronie
po lewej inaczej smakuje
a puste parki czy nie są po to
aby dłonie łowić w dłonie
jak złotą rybkę
co spełnia życzenia
a muzyka
czy nie jest falą
która przez oceany niesie serca
do siebie
jak wiosna bukiet fiołków
rzuca pod stopy
tak wszystko zmierza do otwarcia
klatki świata
do uwolnienia duszy na nieskończony lot
aby w dole i w górze
w każdej śmierci i w każdym życiu
trwała pieśń
i nad pieśniami
była wysłuchana
Jacek Sojan, 22 listopada 2012
Adam S
w wieku dwudziestu dwóch lat
na dwa tygodnie przed ślubem
spotkał śmierć
wdał się w romans
z miłością absolutną
ostateczną
i bez odwołania
czy zdążył zrozumieć
że śmierć to poważna dziewczyna
bez poczucia humoru
kiedy złapie za szyję
to do ostatniego tchu
kiedy całuje to bez żartów
każdy fragment kochanka
zamienia w pramaterię
bo jak twierdzi
tym paliwem żywi się
wirujący kosmos
no dobrze zapytacie
a co z duszą
okazuje się
że śmierć i dusza ignorują się wzajemnie
śmierć zajęta ciałem
duszę traktuje niczym gapowicza
nad katastrofą
toteż dusza jak gdyby nigdy nic
odchodzi
ale po dwóch tygodniach
zjawiła się na weselu Adama S
by porozmawiać z narzeczoną
kiedy wyszła
wszystkie kwiaty w doniczkach
zmieniły się w nieśmiertelniki
a cień narzeczonej
uwolnił się od osoby
odtąd widywano go
najczęściej na poczcie
wysyłał listy na adres
którego do dziś
szukają
Jacek Sojan, 3 lipca 2013
idę na spotkanie
jak się idzie chwytać lwy
w pozłacaną klatkę słów
uzbrojony w pąk różany
krzyczący jak szminka
- pochyl się
skocz w tę czerwień
gdzie krew szuka krwi
tętno tętna
głos głosu
idę potrącając chmury i wieże kościołów
klęczy renesans na wielkim rynku
ty jak nowa era
odtąd będziesz krążyć lwicą
wokół klatki
patrz - w niej ja
Jacek Sojan, 27 września 2015
kiedy Dionizos zasypia
ona czuwa
słucha jego oddechu
jak słucha się szumu morza
czasem dotyka jego czoła
ale wtedy ma wrażenie
jakby sunęła nad rafą koralową
porośniętą kolorowym lasem
nie obawia się rekinów
w jego śnie zachowują się jak koty
łaszą się i tańczą
w synchronicznym balecie
muza zanurza się w jego sen
a wtedy na samym dnie
łapiąc oddech
zamiast powietrza łyka Syraha
albo Carmenerę
i kiedy wydaje się jej że tonie
czuje obejmujące ją dłonie Dionizosa
jego usta wędrujące od wczoraj do jutra
muza cała sobą przylega do snu
kwitnąc na całej powierzchni wód
pachnących winem
ignoranci nazywają te kwiaty falami
znawcy i smakosze nazywają wierszami
bo tylko tacy
którzy mają odwagę
zanurzyć się w Syrahu Merlocie
i Carmenerze
spotkają muzę
i jej bodyguard'a Dionizosa
Jacek Sojan, 24 września 2015
między pocałunkiem a pocałunkiem
widzę płonącą kobietę
nie jej zwłoki się palą
lecz oddychająca skóra
żywa w krzyku
mój język szuka twojego języka
gra na białej klawiaturze oddechu
pieśni miłosne Hafiza
mocno zamykam oczy
aby wśród czarnych chorągwi
nie ujrzeć twojej twarzy
kocham cię
i wie o tym mój Bóg
czy bóg czarnych emblematów
to uszanuje
bo mój nie chce walczyć
z innymi bogami
zachęca do cierpienia
czy wypowiadając
bądź wola Twoja
pogrążam ciebie miła
czy siebie
co ocali ten ogień
który nas ogrzewa
Jacek Sojan, 18 lipca 2014
nad krakowskimi ulicami
stoją smoczyce na balkonach
tytoniowymi w krąg dymami
zioną bo taka ich canzona
jak dywan perski balkon każdy
w podróż zabiera zadymiary
lecą gdzie błyszczą się Bagdady
za Bosfor lecą na Kanary
kiedy spopielą się marzenia
do pokoików powracają
tam wszystkie w żony się zmieniają
prasują piorą i sprzątają
Jacek Sojan, 15 grudnia 2012
kiedy miałem dziesięć lat
wiedziałem com właśnie zjadł
kiedy miałem lat dwadzieścia
zwodziła mnie rzecz niewieścia
kiedy stukło lat trzydzieści
znałem jak się pcia z pcią pieści
kiedy lat czterdzieści miałem
z babstwem życie swe związałem
kiedy lat pięćdziesiąt przeszło
babstwo zmierzło i w kość weszło
licząc sobie lat sześćdziesiąt
baby szukam choć na miesiąc
niechby choć na wieczór wpadła
i pragnienia moje zgadła
a gdy zgadnie niech nie zwleka
lata lecą - czas ucieka
Jacek Sojan, 11 marca 2015
jakże to tak
położyć się na asfalcie
rozrzucając wokół
siebie piórka złocone
jakże to tak
na drodze w drodze
tak drogo się zdrożyć
tak było pogodnie
tak bardzo stało się pusto
i straszno
piórka starannie zebrałem
na dobrą wróżbę
na jasne słowa
na czas szczęśliwy
co piękne było
jest nadal żywe
mój złoty czyżyku
fruwający wśród nas
wierszem
od teraz
na zawsze
Jacek Sojan, 7 czerwca 2011
ostatniej nocy byłem w twoim śnie
nie odstępowałem od ciebie na krok
jeśli nie obetnę swych zdradliwych powiek
jeszcze tej nocy wezmę jedną z chętnych kobiet
by rano mieć pewność że tylko z nią byłem
mógłbym cię oszukać że jesteś jedyną
ale sen mnie ubiera w stroje don Juana
i prowadzi krawędzią księżyca w pokoje
których adres nieznany a i twarze obce
mógłbym ci obiecać bezsenne białe noce
we własnych źrenicach
ale jak mam w snach twoich zetrzeć ślady swoje
Jacek Sojan, 4 lutego 2014
Kto mi powie że u Jacka
nie zielono jest a łyso
tego zaraz w beczkę wsadzą
i z grzybami go ukiszą
Kto mi powie że u Jacka
głód i chłód i bida z nędzą
tego zaraz dyszlem zdzielę
i zakopię gdzieś pod miedzą
Kto mi powie że wam z Jackiem
nie wesoło jest a smutno
temu wszystko co odstaje
razem z głową zaraz utną
Kto zaprzeczy że u Jacka
tylko brak ptasiego mleka
niech się żegna bo na ruszcie
będzie wolno się przypiekać
Kto zaprzeczy że wam z Jackiem
było jako w siódmym niebie
tego wnet ziomali banda
sponiewiera aż zaj.bie
Kto wam powie że do Jacka
z krzesłem trzeba brać się w gości
temu żebra porachuję
galaretę zrobię z kości
Kto Sojana na facebooku
nazwie durniem grafomanem
temu w zęby dam cygaro
i ogłoszę Sulejmanem
Jacek Sojan, 30 stycznia 2014
różanecznik różowił ranka ryży ryj
rozradowana radość rytmem rock_end_rolla
na rozdrożach rozumu rozparła się rozkoszą
rowerami rozwożąc rozpustny róż po drogach
rodacy - rozpromieni was ta dobra rada
rozmnażajcie się raczcie rozbeftem rizottem
chóralna niechaj orgia serca wam rozpala
rymów do Syraha Rioja i Rieslinga
rycerze pucharów trwajcie pośród wierszy
by na czary Burgunda rozmienić dobry humor
rozważcie - Vitis Vinifera jest ikrą Amora
czy warto się martwić z Erosem o umiar
Jacek Sojan, 11 września 2013
Z podniesioną głową, powoli,
idzie Gowin z tuskowej niewoli.
Warczy prasa gębą Niesiołowskich,
a nad nimi opar zajadłości polskiej.
Stanął Gowin z mikrofonem w dłoni
wyznając, że przy swoim będzie trwać - gdyż Oni
choć obywatelskim wymachują znakiem,
są platformą związku bajeczki z cwaniakiem.
Szczerość w polityce nie jest matką karier,
szczypiąc Tuska w uszy miał się coraz marniej.
Choć utracił tekę lecz honor ocalił
bo w Warszawie mit partii miłości obalił.
Jego biuro jest teraz przyczółkiem przyszłości,
tam bezdomnych rodaków przygarnąć chce i gościć.
Hej ty brzozo, hej, ty brzozo - płaczko,
smutno szumisz nad medialną kaczką;
opłakujesz rozbite koryto,
celebrytów i Rzeczpospolitą.
Stoi Gowin z podniesioną głową,
dawnych kumpli witką siekając brzozową,
bez teki ale z orłem w sercu i na czapce,
wkłada w drzwi sejmowe czyste jeszcze palce.
Jacek Sojan, 7 grudnia 2012
Wiem, że ty wiesz, że Judasz jestem,
więc dlaczego dłoń podajesz?
Już wszyscy odsunęli się ode mnie,
znajomi - nieznajomych dziś udają.
A ty - choć śledzę twoje kroki,
jak gdyby nic, przystajesz nagle
i pytasz, czy też mi nie zimno.
I proponujesz czarną kawę!
W kawiarni sen swój opowiadasz,
sen, który tropię, dzień po dniu;
marzą się tobie ideały - słodkie
bajeczki, dzieciom do snu!
Jakoś bezpiecznie mi przy tobie,
czy za plecami, czy przed tobą...
Ufam ci. Wiem, żeś dobry człowiek,
i wiem, że prawdą twoje słowo.
Chwilami, kiedy milkniesz smutny,
coś we mnie drży, zapiera dech...
Już chcę ci wyznać swoje imię
ale - gdzie Judasz - tam jest śmierć.
I wyznam, wyznam sam przed sobą,
żeś ty dobry, a ja - zły.
Ja jestem Judasz, Judasz, Judasz!
Czy twoja śmierć pomoże mi?
I kiedy patrzysz przenikliwie
- wewnętrzny zamęt czuję swój;
wiem, że ty wiesz, i że przebaczasz.
Dobroć twoja - to w moim oku pieprz i sól.
I kiedy przyjdzie mi pozostać
wśród własnych cieni tych co płacą -
przyjdzie mi chyba się powiesić
bo śmierć swym sługom śmiercią płaci.
Jacek Sojan, 23 września 2012
zeszli się goście panny młodej
młodość okrywa biały welon
pod nim rumieniec walczy z lodem
i zimna wódka już na stole
lecz kim jest młody pan nikt nie wie
w złotych sygnetach jego imię
przy stole sami obcy ludzie
matka jak kamień brat nie przyjdzie
podobno gdzieś jest raj pan młody
zawiezie ją tam mercedesem
dał jej pierścionek brylantowy
i zaraz schował go z przekąsem
mówiąc że zguba grób fortunie
szczęście najlepiej trzymać w sejfie
szczęki ma mocne mocne dłonie
bać się czy w nich się schronić lepiej
do Raichu wywiózł i w Hamburgu
sprzedał do domu publicznego
uroda młodość to przekleństwo
dla klientów czas miesiąca miodowego
jeśli jest Bóg co stworzył pszczoły
i słodycz im nakazał czynić
zsyłając śmierć - z domu niewoli
niech ją wywiedzie uszczęśliwi
Jacek Sojan, 30 sierpnia 2011
moja córka Julia
pyta mnie
- co to jest pierwiastek męski
tablica Mendelejewa
nic o nim nie wspomina
ale wolne jeszcze pola
dają nadzieję na odpowiedź
bo może jest to
alotropowa odmiana
pierwiastka żeńskiego
córka na to
- a słyszałam na filmie
gdy taki jeden fać gadał do laski
mój diamenciku
czy to oznacza że sam był brudną
sadzą
no tak
potwierdziłem
ale jak widzisz
diamenciki lubią błyszczeć
a twój tata
brudas
właśnie odłożył ołówek
dobrze się pisze wiersze sadzą
i jak trzeba się spalać
by się tak ubrudzić
( pomyślałem także
że taki męski pierwiastek
ma wszystkie inne
pod sobą)
Jacek Sojan, 19 czerwca 2012
porażający widok
Naomi Campbell
podana na talerzu
polana czekoladą
pożądania
słodka na wargach
boska na języku
upiecz mi następną
nie pragnę innej babki
Jacek Sojan, 19 listopada 2013
https://scontent-b-vie.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/v/1474691_665650690142196_469004625_n.jpg?oh=4167c319a7a85e3ecd442f65cb276934&oe=528DC909
________________________
światło twojego ciała
jak leśny ognik z bajki
o Jacusiu szukającym kwiatu paproci
Kraków Warszawa Gdańsk
Witów Bukowina Tatrzańska Zurich
wędrówka pod niebem Bieszczadów
Beskidem Wyspowym
przełęczą Waga
podróż do ciebie za tobą
jak podróż do gwiazd
stan nieważkości pod nogami błękit
żadnego punktu zaczepienia
poza własnym oddechem
i snem który boleśnie pączkuje
w nieuniknionych powrotach do siebie
do cichej pieśni pod palcami
błądzącymi po krajobrazie
ze światła i ognia
dotarłem do tajemnicy
moich podróży
niosłem ją w sercu
ono jest jak wielka walizka
którą spotkałem w obrazie
Marysi Kuczary
Jacek Sojan, 28 listopada 2013
można się pomylić
słysząc
moja dupa
patrzysz
nie rozumiesz
zamiast jego pomiętych spodni
widzisz ciemnobrewą księżniczkę
o zielonych oczach
podziwiasz balet rzęs
kolibra ust
nad kielichem szyi
powoli odkrywasz
jego dupa niczym guma do żucia
wyrasta z ust
i zasłania z wolna całą twarz
nie masz wątpliwości
ten osobnik gdy siada
siada na swojej gębie
i to nie jest maniera
raczej deficyt
ale żal mi księżniczki
jakież to rozczarowanie
przeprowadzić się do szaletu
z pałacu marzeń
Jacek Sojan, 17 stycznia 2012
zakolczykowana
krówko moja dwunożna
wypasiona fastfudami
o Marylko-małpiątko
tak pilnie małpująca inne małpy
z pępuszkiem na wierzchu
(że nie z cycuszkami żal)
jak cię zauważyć
pośród setek identycznych owieczek
ze słuchawkami w kędziorach
ze wzrokiem wlepionym sroczo
w błyskotkę Noki Sony Ericssona
świata nie widzisz
jakże ten świat ma ciebie zobaczyć
sklonowaną modą milion razy
uśmiechnij się chociaż
gdy jedziemy razem tramwajem
zapal słońca których jeszcze nie ma nad ziemią
bądź niepowtarzalna
byś mogła być wybraną
tą jedną jedyną
Jacek Sojan, 5 lutego 2012
patrzymy na siebie i widzimy ścianę
stół na nim kubek książkę
i choć wiemy
że jest tu ktoś jeszcze
ktoś jest
jak powietrze
i to podejrzenie i nagły niepokój
bo kto skoro osoby są dwie
a jest jak jest
pusto
uśmiechnąć się
po co
traci sens układanie twarzy
w tym pokoju jest pokój
już tylko sam dla siebie
wczorajszy dzień
wiesza portret przeźroczysty
pustą ramę drzwi
otwartych na milczącą
zasypaną śniegiem przestrzeń
Jacek Sojan, 29 października 2012
- a ku-ku
tak tu miłość strzela z łuku
nie mam łuku ni dwururki
zatem kukam do twej dziurki
na facebook'u
na facebook'u same kuku
każdy siedzi w swojej dziurce
z której kuka strzela z łuku
robi co dzień se seppuku
a nazajutrz na facebook'u
słychać jakby nic
- a ku-ku
Jacek Sojan, 21 lipca 2015
komunikat z poczekalni dworca
- kochanie
cieszę się z naszego rychłego spotkania
aż tu nagle
- pociąg relacji ja - ty
ma 60 minut spóźnienia
- kochanie
proszę o cierpliwość
zakochani czasu nie znają
esemes tłumaczy się przed tobą
pociąg relacji ja - ty
zwiększył czas opóźnienia
do 120 minut
wygląda na to
że z całym dworcem
cofnąłem się od ciebie
o jakieś 100 km
(Nowa Zelandia oddzieliła się
od Australii miliony lat temu
o jakieś 1600 km - trzeba się
uśmiechnąć)
jaka magia plącze nasze drogi
aby dotrzeć na spotkanie
muszę zwiedzić Wyspy Kurylskie
Tasmanię San Jose
i Katmandu
oczywiście drzemiąc
pomiędzy zapowiedziami odjazdów
i przyjazdów
ostatnia wiadomość
pociąg relacji ja - ty
ostatecznie został skreślony
z rozkładu jazdy
wyjaśniła się tajemnicza nazwa
PKP
Poczekalnia Kochanków Pogubionych
Płacz Kochanie Płacz
Jacek Sojan, 17 września 2012
I
Pieśń Abla
Dzień przewodnik złotorogi śpi
strudzony za źdźbłem trawy Na trawie
owczy ser bieleje Na niebo
sypią się okruchy
Ogrzej się nocy w żywej wełnie
i zdejm zmęczenie z ramion brata
Z nasion radości traw spoczynku
płomienny kwiecie rośnij
rośnij
Z dłoni przemożnej pokrzepiony
w dłoń obronną oddaję swój pasterski kij
Daj bratu sen spokojny
Bądź pochwalony w rannej rosie
Bądź
II
ja Kain zabiłem Abla ja Abel
Nie mogłem znieść jego promiennych oczu
braterskich rąk które moje wiązały tak długo
Miałem złe sny zawsze byłem zmęczony i rozdygotany
gubiłem się w myślach nic mi się nie udawało
a on tak często śmiał się musiał śmiać się ze mnie
zwłaszcza kiedy był sam i leżąc w cieniu gapił się
w niebo Cieszył się byle czym tak był głupi
że gadał z owcami a te chodziły za nim
Zadręczał mnie pytaniami ta troskliwość
nie była prawdziwa przecież był taki beztroski
Kiedy patrzyłem jak spał lekko z pogodną twarzą
modliłem się o piaskową burzę
żeby raz mogła zakłócić ten spokój ale nie
spał tak mocno nawet kiedy lwy ryczały
w pobliżu a ja gryzłem palce by nie zmrużyć
już oczu do rana On spał ja czuwałem
czuwałem zawsze Zabiłem byłem mu pośmiewiskiem
i chciał mnie upokorzyć Do dziś
dusi mnie w gardle i pieką oczy
gdy wspomnę zimny wieczór pilnując stada
rozpalaliśmy ogniska
Widzę jeszcze wysoki płomień liżący gwiazdy
słyszę jak syczał i trzaskał Obok
siedział Abel musiało mu być gorąco
zdjął sandały i kaftan był dumny i zadowolony
patrzył daleko niewidzącymi oczami
Wolał nie widzieć jak męczę się nie mogąc
rozpalić suchej trawy tliła się tylko
dymiąc Krztusiłem się w rozpaczy
zasypywałem chrustem każdy blady języczek
jaki ledwo się ukazał chłód zgrabił mi palce
nie mogłem w nich nic utrzymać
Chciałem już iść po rozpaloną gałązkę
niechby sobie nawet coś pomyślał
ale on zaczął śpiewać
Pustynia pomrukiwała dookoła truchlało
w piersi kiedy patrzyło się jak te diabelskie
ślepia krążą blisko a on drwił ze mnie
Z początku nie wierzyłem zgarbiony
aż przysiadłem z klęczek Miał miły głos
teraz donośny wieścił coś triumfalnie
że nawet ja zawsze jąkający się ze ściśniętego
gardła wyrzuciłem straszliwy krzyk
że wzrok mi odjęło rozdarło mi płuca
jęcząc złapałem gruby korzeń
ale on śpiewał dalej czułem się unicestwiony
Już nie ja ale coś ciemnego i dławiącego
rzuciło mnie w jego stronę Ucichł
tak nagle
Cisza osaczyła mnie jeszcze groźniejsza ale
to przeklęte oblicze w którym przeglądała się
moja nędza znikło też nie leżało nieznane
nie nie dotknę tego co mi tak urągało
trzeba się przed tym ukryć przed wszystkim
co przypomina zostawię pójdę daleko
ta cisza zgasły śpiew
ja Kain zabiłem Abla ja Abel
aby Kain mógł żyć
Jacek Sojan, 20 czerwca 2011
"na końcu naszej arterii jest kropka"
Jerzy Rybak
kropka kropce nierówna
łatwo może zamienić się
w dwukropek
albo trzykropkiem rozsypać
dlatego nie wiem
co myśleć
o twoim zdaniu
przecież może zdarzyć się
słup ognia nad nią
a każdy wykrzyknik ma swoje echo
kropka może się rozmazać
i żywym już przecinkiem rozgadać
ponownie
dlatego - proszę
umówmy się
to ziarnko maku lub gorczycy
poczekajmy
niech wzejdzie
jeśli to tylko octówka
to znaczy
że obok kwaśnieje wino
po nieudanym spotkaniu
Jacek Sojan, 22 czerwca 2015
za ciszą potok świat powtarza
w wodach tak czystych jak modlitwa
świerkowa igła wiersz poprawia
w którym po bitwie nowa bitwa
sypią się prochy Oświęcimia
na głowy nowych już pokoleń
skrywa swój krzyk smoleńska ziemia
na Srebrenicę idzie kolej
muzułmanin czy chrześcijanin
zło życie zmienia w stosy kości
nie krzyż bogowie lecz karabin
niosą przez świat jak nimb boskości
żertwa Mosulu Sarajewa
żertwa Biesłanu i Donbasu
krew w krąg jak powódź się rozlewa
i nie ukryje mnie cień lasu
i żadna góra nie ocali
handlarze bronią chcą zarobić
dom kościół szkołę trzeba spalić
na grobach pychę swą otrąbić
za ciszą potok świat powtarza
w wodach tak czystych jak modlitwa
świerkowa igła wiersz poprawia
w którym po bitwie nowa bitwa
Jacek Sojan, 23 stycznia 2014
zachęcają by obejrzeć Muchę
bez stanika
koza ba krowa
też chodzi bez stanika
może chodzi o reklamę stanika
pytanie czym są media
mieszaniem w rozsądku
tubą mody czy trampoliną Osoby
wszak publicyty
w stu tysiącach odsłon
nawet z osła zrobi lwa
proszę was
rozróżniajcie
między tym co głośne
a tym co ciche
przemilczane
Jacek Sojan, 8 marca 2014
z okazji Dnia Kobiet
-----------------------------------
moja najdroższa cimcirymci
tworzy impresje na pazurkach
nad koafiurą jej fowiści
tańczą jak strofa na laurkach
moja najmilsza cimcirymci
skarbem jest w skarbcu swoich sreber
Ursus by w pas jej nie pochwycił
łatwiej mu objąć ziemię z niebem
malutkim noskiem swym wywącha
moje lamparcie wczoraj schadzki
jej pisk działanie ma jak piącha
obydwóch Kliczków dusza w kłaczki
a jednak tonę w jej spojrzeniu
jak smakosz wina w kadzi winnej
znajduję zawsze w jej imieniu
wyspę szczęśliwą nie chcę innej
Jacek Sojan, 21 stycznia 2014
rabarbarem mi jesteś rachatłukum rumem
rymem regularnym i serca arytmią
rewolwerem którego rozbroić nie umiem
alarmem w melancholii wieczorną miodosytnią
ty Polsko ty Poezjo i ty Długorzęsa
w karnawale nowego roku bez szampana
bez całuska bez grosza komnato wawelska
tego wiersza gdzie słowa tańczą wam kankana
wywijając kiecką z pór roku i gazet
pełnych biustów krawatów pysiów mord i twarzy
za wasz lans wypłacam poetycką frazą
to co wam się należy wypięty zadek gaży
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis