Arwena, 23 december 2020
Czekam nie przeglądając się w oknie.
Cienie najszybciej odchodzą po wszystkim.
Pozbieram się z westchnień.
Jeszcze uśmiech - ledwie uniesienie, kosmyk.
Przebarwienie od pocałunków.
Był i nieznośny ten zapach po nim (za chwilę będę tęsknić)
- otwieram okno by się przekonać.
Nie rozmawiam z nikim, kto chciałby wypisać receptę
i nawet nie mrugnąć
żeby cię przypomnieć. A ja wolę wiedzieć
komu zależy. Dla kogo mam się pozbyć guza, albo
odpocząć, bo już nie ma nic więcej.
I nie pamiętam czy zamknęłam to okno,
czy nadal jest z niego widok, którego nie zapomnisz.
Arwena, 30 august 2012
Anna usiłuje zapalić. Trzęsą jej się ręce.
Mógłby służyć ogniem ale nie jest od niej uzależniony.
Przy stole rozmawiają spokojnie. Może chwycić kubek
jedną ręką drugą posłodzić jego herbatę. Robi to odruchowo
jakby znajomość słodkiego docierała kącikami ust
bez przypominania o sobie. Przechyla wrzątek. Krzyk spóźnia się
o całą chwilę w której on nie zdąży zatrzymać czasu.
Kaleczy palce sprawdzając czy jest ciągle gorąca.
Podejmie kolejną próbę kiedy już go nie będzie. Strach
droczy się z nimi podsycając ogień.
Arwena, 16 july 2012
idę na wino. idziesz z mną?
nie odmawiaj resztek złudzeń
że nam się uda odhaczyć
na liście szczęśliwych ludzi
założę męską marynarkę
może nakopią mi do dupy
bez chęci wstanę kilka razy
żeby nie było – jeszcze żyję.
mówisz że wychodzi drogo
i upija się powoli
mam czas
w przeciwieństwie do pieniędzy
zasłonię lustro.
Arwena, 27 april 2012
nie wprowadzaj go do mnie
nie waż się skubać piór
wymiotuję ptakami
zamknij usta robią wrażenie
nie ma nic o pieprzeniu
dużo więcej kiedy poruszasz
biodrami rozsiadając pleśń
w którą zaszłaś
musisz się zaczepić a potem unieść
nic więcej nie wiem
Arwena, 18 april 2012
Bóg im zaliczy małe miłości
wszystkie pójdą do nieba
dla mnie brakuje wyżyn
wierzbo ulicy płacząca
wyjdź z lustra
Arwena, 13 april 2012
uparcie zapraszasz mnie do łóżka
wietrzysz sypialnię z much i popiołu
dźwięk rwanej pajęczyny
- rozsypana biżuteria
uważaj na zdechłe
odradzające się skrzydła paciorków
Arwena, 19 march 2012
stoję na parapecie
skacz!
to dziwne bo z reguły chwytają za rękę
albo rozmową zmuszają do bycia
ale twoje skacz jest takie czułe
wiesz więcej
że niebo źle znosi zadry
i upuszcza chmury jak kłębki wełny
z wiklinowego kosza
a ja wybrnę z krzyku małym krokiem
odbijemy się od nieba
a potem śmiech w górze i
lot nad kukułczym gniazdem
złap mnie tuż nad ziemią
Arwena, 14 march 2012
nie zrzucę przedwiośnia lato przyjdzie o czasie
w płatkach dzwonków miedzianych
dusznych sierpniowych łąkach
policzkach jak maki kiedy przewracam sukienkę
na chłodniejszą stronę -dmuchasz na ciepłe
studzisz żebym mogła znieść rozstanie
i te wszystkie dmuchawce co odlatują donikąd
miejsc w których bywam kiedy obietnice
spełniają się innym -piszesz w liście
jeszcze nie teraz jeszcze poczekajmy
Arwena, 12 march 2012
na garbatego słonia
na wszystkie wyliniałe lisy
na wilki bezwyjce konie parzystokopytne
zwierzynę hodowlaną tuczoną na wagę
na wszystkie ptaki nieloty i na oślice
powiadam ci
prędzej słońce bujnie nad inną planetę
zanim się nakarmię mięsnym kotletem
dla Szarotki ;) czepiaj się ;))))
Arwena, 6 march 2012
wszystko układa się tak
jakby nigdy przedtem nie leżało
tkwię obok niespokojna
w klepsydrze piach
zniecierpliwił się w kamień
wszystko trzeba roztrząsać od nowa
świt lubi obiecywać
przyjmuję kilka dobrych monet
może uda się przetrwać małe klęski
Arwena, 4 march 2012
wiosna we mnie nic nie budzi
no może chęć do przesiadki
mam wolne serce a brak uwagi tuczy
dlatego zwalniam na zakrętach
jej wysokość płacząca zadziera nosa
gałęzie słodko smukłe aż mdli takie
cienkie w pasie
a mnie się nie da wziąć w pół
przełożyć przez blat
bez smarowania świecę jak po paście
zanim skruszeję zacznę odliczanie
moja dieta cud
twoje może będę za tydzień
Arwena, 4 march 2012
podróż nocą trwa krócej
to już ostatni las
drzewo skończone
niepierwszy liść i pąki
drzemią świt niedaleko
słońce wzeszło
o szóstej dwadzieścia
nie wszędzie jasno
.....
Arwena, 2 march 2012
w moim małym niebie
wszystko zamyka się na klucz
nie ma cienia za progiem
próbuję chwilę
zanim stracisz smak ust
nieme i matowe jak oczy
też są na klucz
nie widzę jak świt
odsłania pustkę po tobie
Arwena, 28 february 2012
łagodnieje w świetle
słucha letniej ciszy
w delikatnym wietrze
kiedy jestem obok
nie ujmuje cienia
a jeśli cię nie ma?
to po prostu nie ma
Arwena, 27 february 2012
lekkie zagięcia nie świadczą o podróbce
jakość materiału ma znaczenie
kiedy niedobrze nam w szarościach
lustra kłamią na korzyść
jeśli mają dobry dzień
w złe stoją nagie i nic
nikt nie mieści się w ramach
zadośćuczynienie przychodzi nocą
bez świadków i światła określić wpływy
udawać wykrochmalony kołnierzyk
trzyma głowę w pozycji teraz
zaczepiam cię jak różę wieszam na zapadce
to miejsce w którym marszczę się na piersiach
udowodnij że jestem młodsza
drżącą dłonią przekładam ustami usta
żebyś poczuł namiętność jak słodycz
Arwena, 26 february 2012
podzielimy włos na czworo nasze łóżko w ćwiartkach
na każdej inny odcień świtu w męskiej koszuli
z obnażoną piersią przypominam kobietę
wsuń dłoń pod skórę otwiera się przed tobą
nie próbuj sztuczek z językiem rozczesałam włosy
gubię zapach a jeszcze wczoraj byłam
kolacje na mieście zamówione miejsce
przy nocnym stoliku gratis lampka czerwonego wina
jak kobieta do dyspozycji kiedy nie chce się wracać
do czyjegoś domu
a jak mi się przyśnisz to ci powiem
że przecież leżysz
obok
Arwena, 20 february 2012
chciałabym wyjść za mąż
albo ożenić się
tylko nie wiem
czy zdążę z białą sukienką
jeśli uprę się pójdę w czerwonej
mogę też w tej parze być mężczyzną
co do kwiatów
ogrody zostawmy w spokoju
drzewa jeśli chcą mogą poświadczyć
jesteśmy po słowie
nie chcę pierścionka
obrączek nie noszę
na resztę życia zabierz mnie do domu
pod lasem
Arwena, 19 february 2012
czy tańczyłam wczoraj?
ależ tak!
tylko złamałam gałązkę i ten zapach
z samego środka skąd bywam
tak zwyczajnie imienną
wystarczy że jesteś
i ja jestem
z twoim portretem w oczach
dokądkolwiek zmierzasz
będę
chcesz
domaluję ci silne ramiona
żebyś mnie przeniósł przez kałużę
tylko się nie poruszaj
i nie mów
kiedyś
Arwena, 17 february 2012
rzadko wychodzić z sypialni
czasami leżąc na parapecie
odprowadzać cię wzrokiem
na drugą stronę ulicy
z pewnością wrócisz
tylko po co mi te sześć żywotów
bez ciebie
Arwena, 16 february 2012
to ja już lecę kochani
co poradzę
że w samym środku zimy
zaprosił mnie na łąkę
zabieram koc i wino
pióra zostaw poetom
odwieś szminkę
przyjdź boso
i z pragnieniem
czekaj
;)
Arwena, 14 february 2012
środek ciężkości to sztuka kochania*
po mojej stronie jakby lżejsza
a ty kołyszesz w ramionach
kwiaty zimowego ogrodu
przewieszam mrok na gałęziach odsłaniam
długie grzywy traw wszystko na raz
zamieniam w sen ciepłą łapą pod brzuchem
krążę jak ćma z oberwanym cieniem
za mną sen upadł jak anioł
zabieraj skrzydła
*Szel
Arwena, 11 february 2012
kubek nastawia ucha
nic mu nie powiem
zaleję wczorajsze fusy
może nasiąkną słowem
przebiorę w nocną koszulę
żeby księżyc nie skusił
ciepłem od szyby
i taka się przy nim położę
niechby zapomniał o nocy
marna z niej kochanka
jeśli nie czeka do rana
Arwena, 9 february 2012
można nie zdążyć spakować kapeluszy
srebrną spinkę zaczepić o włosy
i tak zdarzy się wiatr po drodze
wystarczy sen jednej nocy
wystarczy
Arwena, 8 february 2012
sięgnij do kieszeni
prawej
tak teraz w tej chwili zaczekam
i co tam masz? pusta
to sięgnij do drugiej
/powinieneś był się domyślić/
dalej nic?
to dziwne
jestem pewna że wysłałam ten list
mogłam pomylić dni ale nie adres
w ciepłym miejscu przy skórze
tam gdzie ostatnio
nie milcz tak
nie wpadłam na to że mogłeś zmienić płaszcz
pamiętam była jesień a teraz mroźny wiatr
i przypinane kołnierze
szale woale grube skarpety
czapka?
przecież nie nosisz od lat
nie zmyślam wysłałam ten list
w kopercie na znaczku były dwie brzozy
ale czy to ma znaczenie?
mówisz że ma i czy płaczące
a skąd do cholery mam wiedzieć!
nieważne co napisałam a jakie brzozy tak?
dobrze zapytam i kupię ci takich pięć
wiem wiem masz pełne kieszenie
więc podaj adres
tak piszę
wybacz to było chwilowe zauroczenie
Arwena, 6 february 2012
w tłumie chorym na wyobraźnię
zagram do pierwszych braw
mogłam urodzić się psem
zachować twarz
zamiast tatuażu małą bliznę
moknie wiatr
rozpuszcza latawce
to nie wina nieba
odcięłam sznurek
Arwena, 3 february 2012
Boję się
ale to nie ma nic wspólnego ze strachem
otwieram klatkę na swój sposób
od lat ćwiczę zręczność
A teraz boję się
tyle samo powietrza tylko mniej zielono
trawa ma kolor chociaż nie zakwita
tak wymyśliłam
Boję się
ledwo dźwigam żeby nie wzbić
zamknąć pod pozorem nieba
Boję się
czy to widać
Boję
Arwena, 31 january 2012
jeśli nam się zdarzy
to od kogo odejdzie
od małej dziewczynki
czy smutnego chłopca
może się zawaha
albo trzaśnie drzwiami
zrobi awanturę
że nikt o nią nie dba
a może zwyczajnie skłamie
żeby oddać się innemu
spakuje kilka sukienek
tylko na jaką porę
bo jeśli się rozmyśli
to przecież pójdzie dalej
Arwena, 27 january 2012
Leszkowi Lisieckiemu w dniu urodzin :)
jak myślisz kochana
czy on ma drugie serce
jedno bije dla niego
ale skąd to więcej
a jego wiersze
ja tak nie lubię wody
łódź którą przypływa
na brzeg gdzie stoję
można w niej przetrwać
najgorsze
a głos słyszałaś
jak śpiewa
ona przy nim jak kochanka
płynie melodią kiedy dotyka
ciepłą od siebie w struny
przyznaj sama
jest wyjątkowy
Wszystkiego najlepszego :)
Arwena, 22 january 2012
chodź już
pościeliłam nam
błękitną taflą odbitego nieba
brzegiem rozczesane chmury
a księżyc blady
niedowierza ani jednej z gwiazd
mi tak
więc zbliż się wsuń
jeszcze ciepła
jeszcze się napełnisz do syta
z tej nocy martwej od zamyślenia
to nic że zima a ty milczysz
moje oczy
jak widok z okna
kiedy zamykasz się od środka
Arwena, 22 january 2012
od kiedy piszę przestałeś ze mną rozmawiać
cisza jest tą drugą rozkleja mnie po wersie
puenty oddaje byle komu tam bywasz najczęściej
kolejna noc nic nie zmienia wychodzę z niej sama
łapie mnie za rękę prowadząc do świtu
żadne z nas nie nauczyło się podstawowych kroków
rozplączę sen żeby nie potknąć się o możliwe
zadzwonisz a ja przypomnę kim jestem
kobieta zmyślona rozpoznaję w twoim głosie
Arwena, 21 january 2012
gdybym była biedronką
nosiłbyś mnie w kieszeni
mały robaczek w cieniu
ubrana w te same swetry
wspinam się do głowy
udając że latasz
unoszę
wracam spod skrzydeł
zasypiaj obok
i tylko trzy kropki
nie dają mi spokoju
nie wie pan czy brzeg w ogóle istnieje?
tak
pana pytam
pan się boi
no cóż
proszę zatem złapać mnie za rękę
podobno razem tak szybko się nie tonie
Arwena, 13 january 2012
pytasz czy rozumiem kiedy otwierasz drzwi wychodzę pierwsza
czekam przy zlewie rozcieńczając noc do świtu
potykam się o kartony w które spakowałeś wczoraj a pleśnieje do jutra
nic nie wyrzucam będziemy pamiętać jak dużo uzbieraliśmy za czas
wart każdego grosza
lubię zapach świadomości parzy się teraz w kubku była ziarnem
zmielonym w twojej głowie każdego ranka kiedy siadam obok gorąca
przykładasz lód
zostaję na później
Arwena, 13 january 2012
śpieszą się
niedbale
zarzucają szal
nie wiążą sznurówek
nie noszą czapek
mają zmarznięte stopy
z butów wyrasta im las
kiedy wchodzą na drzewo
wszystko widzą
ile się człowiek musi naczekać
na przystankach przy niedzieli
w sobotnie wieczory ile nawymyślać
sposobów na błękitne niebo
księżyc w pełni
krągłości ile ukryć
by miękko potem
wpadły w ręce pieszczotą
wiersze o miłości nie zmyślają
a że są chwilą
trwają jak długo zechcesz
zatrzymać ją przy sobie
Arwena, 6 january 2012
wczorajsze zwiędły
przyślijcie kolejne
powiązane w pary
nie muszą być piękne
nacieszę zmysły dotykiem
podarowanym
nie zagląda się w płatki
nie pachną ale są takie świeże
i lubie patrzeć na nagie
zabieram się do pisania
jeden ruch
przelewam
wystarczy dla dwojga
Arwena, 5 january 2012
kruche podane delikatnie
w płatkach jaśminu
na słonych kamieniach
wąskiej i krótkiej drogi
modlitwy wracają
kiedy odchodzą małe szczęścia
przytulone do twarzy wciąż ciepłe
dłonie przykrywają pragnienia
jeden zimny skurcz wystarczy
by złożyć skrzydła
wrócić nasionem do ziemi
pociemnieją obrazy
nikt nie zadba o chwile
nie zmieściły się w ramy
Arwena, 30 december 2011
anioł pasterzom mówił
do mnie słowem nie pisnął
mam alergię na pierze
chociaż kręcą mnie aureole
przybieżeli do betlejem
nie dam rady panowie
czekam w powrotnej drodze
chętnie zaciągnę się do żłóbka
ale za rok może będzię więcej
idą trzej królowie
ale ja czekam na księcia
i tak
upieram się co do konia
królestwo mam
spokojnie
dwa przejściowe pokoje
szukam szczęścia
a jak znajdę choć czyjeś
chętnie podwoję
;)
Arwena, 26 december 2011
parady miłości więdną poza miastem
tam się garną zboża między kochanków
i wyłuskują dzieciątka z wiotkich skorupek
kobiety biesiadują na kolanach rycerzy
w zimne zbroje więdną delikatne calie
wpinając biodra między zardzewiałe trzaski
koloruję wycinanki z trawy
moje chabry dosięgają nieba
piją błękit
maki więdną na brzuchu
przesiąkając czerwienią
w głowie szumią drzewa
ptaki rozdmuchują pióra na wiatr
niosąc w zakątki słowa
wypłukane z wierszy
z mgły rozpuszczonej
w nagim słońcu
prześwituje nadzieja
przez halkę widać smukłą
sylwetkę cienia
odchodzi
Arwena, 25 december 2011
herbata bardziej czarna
słona earl grey w torebce
jeszcze poudajemy święta
ona przemoknięta
ja obok drzemię
kolędujcie
tak łatwiej znieść ciszę przy stole
posłucham jak wśród dziennej
żal się rozchodzi westchnieniem
Arwena, 24 december 2011
będzie dalej
śnieg się skończy
górami zejdą połacie
zacni szczodrzy
zatroskani wobec siebie
zniesiemy kolejnych świąt
przesilenie
i choć nas nie ma
w lustrzanej bombce
jak anielski włos łaszę się do ciebie
matka pyta a byłeś dla niej dobry?
poczekam
spełnisz się
wigilijnym życzeniem
Arwena, 22 december 2011
wiem że często do ciebie piszę
mieszam w nieswoje sprawy
lecz proszę poświęć mi jeszcze chwilę
i rozwiej moje obawy
widzisz to drzewo w moim ogrodzie
na którym gałęzie słabe
tam często siadam z czarnymi krukami
i pewnie oddycham na jawie
ptaki uważnie patrzą się w niebo
jakby tam było coś więcej
więc ja się pytam Boże czy możesz
sprawić bym wpadła mu w ręce?
Arwena, 21 december 2011
tradycja niesie cztery kilo kapusty
w siatkach po dwa na każdą rękę
w mięsnym powstrzymuje odruch wymiotny
właśnie przywieźli cielęcinę
na rynku wybiera niemożliwe
kilogram truskawek i krem z filtrem
pęto kiełbasy wabi psy
do kolacji siadają przy schodach
kot czeka na swoje uht
króliki dogryzają zwiędniętą marchewkę
w końcu tradycja zapala papierosa
marznie w oknie
liczy ile zostało do pierwszego
wraca do zimnej kuchni
przepala cebulę na brązowy smak
ma ręcę wyciętę z tektury
dobrze ciagną wilgoć
może bez przeszkód
zmywać gary i podłogi
jedna myśl nie daje jej spokoju
choinka
dokonuje wyboru i plastikowy samorodek
trafia pod surową ocenę dzieci
na pytanie po co
te ciasta schaby i śledzie
tradycja unosi się ponad stół
na szeroko zbuntowanych ramionach
próbuje udźwignąć
spokojnych i rodzinnych świąt
zapada się pod fartuch
bardziej milknie cicha noc
spod stóp wypadają kapcie
a ona w ostatnim geście
rachunku sumienia
sprawdza datę ważności na chlebie
prasuje białe bluzki
ceruje rajstopy
nakłada odżywkę na włosy
maluje paznokcie odświętna
odgryza metkę z majtek
i wchodzi do domu
i nikt nie czeka
poza choinką
która nie świeci w ciemnościach
Arwena, 17 december 2011
za pięć północ
w zimnych skarpetach
i głębokim dekolcie
przywykam do ciemności
łykam tabletki z powietrza
unoszę jak balon
wcale nie lekko
ostatni wywołany numer
nie ma takiego numeru
Arwena, 16 december 2011
pan się chwali bożym narodzeniem
a my ciężarni ciagle znosimy
niewygodę
wyhoduję ci gwiazdkę
tylko przechyl niebo w moją stronę
Arwena, 15 december 2011
przed snem najpierw zapadają ramiona
głęboko w to nic że cię nie ma
okna przebierają w ulubione zasłony
jeśli noc coś ukrywa
nie pozwolą zajrzeć do środka
utulanki to takie mruczenie
w miękki koc udaje że ma wąsy
drapie w brzuch pazurami
przesiedzę na parapecie
blisko bladej skóry świtu
pachnie tytoniem
kobieta za zakrętem
wsiada do nocnego baru
kasuje bilet w jedną stronę
Arwena, 14 december 2011
od kiedy skorzystałam
z dodatkowego nakrycia stołu
nie podchodzę do szopki
przyglądam się jezuskowi z daleka
kolejny rok a on nie rośnie
tyle kołysanek mleka w proszku
pełnych piersi
życzeń jałmużny
modlitw litanii
spowiadanych i rozgrzeszonych
tyle pokut
wszystko na nic
wszystko na niego
jedna gwiazda betlejemska
nie rozjaśni mroku
Arwena, 12 december 2011
żeby tak słowa miały moc
której od nich oczekuję
ciepłe łapy
szerokie plecy i głowę na moich udach
w chwilach zwątpienia usta bliżej ucha
wilgotne słowa wchodzą łatwiej do serca
pożądam na odległość
wypalam ostatniego papierosa
po skończonej frazie na s
może jesteś kobietą?
nic o tobie nie wiem
a kleję się do szyby jak wycieraczka
po kim te łzy do cholery?
i zimno
nie wjadę w tłum bez świateł
by wyłowić twoje spojrzenie
z miliona zamkniętych powiek
pod którymi obietnice
dojrzewają do płaczu
Arwena, 12 december 2011
skoro on miał tylko żłób
to i może nam wystarczy w chlewie
pościelić zeszłorocznym sianem
wypłoszyć stare myszy z nor
nie udawać że wesołych świąt
należy się z urzędu
może warto raz jeden nie do syta
a pozwolić najeść się głodnym
w zapasie na kolejny pieprzony
happy new year
Arwena, 10 december 2011
od kiedy rozmawiamy
masz mnie na końcu języka
ale nie tak wpada się do kubka
i zaparza mocną earl grey
dokąd uciekasz
tam cię wyłowią siatki starych kobiet
a ja nie przekwitam jeszcze
tylko strząsam pyłek na wab
do pacierza zakładam rękawiczki
żeby nie wyśliznąć braw
na zakończenie modlitwy
nie odpuszczaj mi
Arwena, 9 december 2011
mogłam być górą albo
lubczykiem przyszłam boso
bez pytania skąd ta blizna
na policzku
niewygodnie rosnąć
w zaciśniętej pięści
jednym cięciem odpaść od ciała
zgniło i żadne tam lulajże jezuniu
zaropiałe sutki od dziecka
nie chciałam być dorosła
porzuciłeś mnie
jak zdechłego motyla
skrzydła podarowałeś komuś
tak wylęgają się ćmy
Arwena, 7 december 2011
i tak nie wierzę w zimę
bardziej jak tęczę niewiadomych kolorów
mam okulary z jednej strony matowe
ale potrafię wejść na drzewo i skoczyć
nauczyłam się latać kiedy ziemia pode mną
skrzypiała od potworów
możesz mnie jeszcze uratować
z ptactwa lekko zakrzywionych dziobów
wyłowić jak złotą rybkę
przeciekam
Arwena, 5 december 2011
nie obrażaj się kiedy piszę
że mnie nauczyłaś innego strachu
jak ten przed lataniem
zebrałam cudze wylane na bruk dotyki
przeplatane zimnymi skrzepami
a tych wiele jak u rzeźnika
sztuczna skóra naciągnięta na jałówkę
dotykałaś ją i nazwałaś małą dziwką
nie na kota się nie zgodziłaś
wspominam jego ciepły brzuch
uchronił przed niepłodnością
nie rozpoznałaś świeżej krwi
kiedy wyciągałaś sztywne palce z piżamy
czy to prawda że on sypiał w piżamie?
wykupiłaś miejsce na sto lat
nie obwiniaj mnie za puste znicze
nie będzie żadnego światła
wystarczy starych fotografi
i trupów na dywanie
Arwena, 2 december 2011
udaję że w podróż
pakuję z zapasem na tydzień
a wracam za chwilę
w kieszeniach kamienie
kilka ziarenek trawy
szarlotka w srebrnej blaszce
gotowe listy na poste restante
z zasady nie zdjemuję butów
płaszcz wieszam na klamce
ramionami opieram niechęć
a wracam bezczelnie
mus jabłkowy
poczekam do lata
poczekaj za mnie do zimy
Arwena, 2 december 2011
wypisał się
w osiemdziesiątym siódmym dostałam pióro
nic nie trwa wiecznie
nawet najlepszym wypada kiedyś jeden lot w dół
czarne przypinają się na chwilę
nie kupuję ze względu na kolorowość
której oczekuję w dowolnym czasie
zostają figury
po literach wiem jakich unikać słów
pisać z pamięci i nie powtarzać puent
niemy leży na fałdkach wersów
po raz pierwszy oblizałam śmierć z lukru
Arwena, 1 december 2011
łatwo zmyślać
gorzej domyślać
tak!
nasze słowa leżą pod wycieraczką
jak zasuszone gówno
czasem wdepniesz
ale się nie klei
więc i nie roznosi
nasza poezyja składa się z groszy
nosimy je w dziurawych skarpetach
dlatego gubimy płenty
kaśka z warzywniaka tak nie lubi
bo ona się nie domyśla że tytuł
chwali pana
a pan ma zadane nie tłumaczyć
tyle że kaśka rymuje
więc pan nie łapie łapek
niezręcznie bigosić
kiedy rosół bulga w garze
śmiać kiedy trumna wyrasta na parapecie
krzyczeć kiedy kobieta grzeszy na mężczyźnie
a on zdrowieje bo przez chwilę pomyślał
że ten wiersz jest dla niego
Arwena, 1 december 2011
wyrastają trawy siwe
zgięte w pół wychylone
z naturalnej skończoności
nie umierajmy na jedną z nich
chorobę osieroconych miejsc
z których kiedyś urastały
pożegnania i miłości
a przytulenia
o nich nie wolno zapominać
działy się jak teraz
chwile dogasają w opuszczeniach
ulatują z ostatnią mgłą letniego poranka
na zawsze
na pamięć
na mnie bez ciebie
Arwena, 30 november 2011
urodziłam się zaklęta w dziecko
zielony anioł zepchnął mnie do wody
opiłam się na długo
jeszcze wymiotuję rzęsami
muszle tłumaczą język
nie dziwią źrenice jak perły
usta z których zlizuję łuski
pękają od fraz
wytrawne jeziora
opłakują miejscowe wzgórza
kamienie wypływają z boku
rozmyślone przylegają do dna
nie zaczepiaj wody patykiem
Arwena, 28 november 2011
najwięcej treści w obrazach jest na brzegach
te które nie wysychają spod pędzla ociekają prawdą i zatrzymują się na wysokości pępka
tam mniej więcej składa się człowiek do sedna i wymyślenia
szarość lekko napoczętych bierze się z źle dobranych filtrów
te stanowią niewyraźne kolory których nikt wcześniej nie ustalił
z nazwaniem nie ma co uprawiać filozofii
są niekiedy bardziej bezbarwne od tonu w jakim można je spotkać
kiedy umieszcza dłonie i nadaje im dotykalność
zwichnięte łokcie w grymasie wykręcenia abstrahują od źle wypełnionej przestrzeni
ta z litości przyjmuje drzewa i usadza na nich ptaki skrzydłami do góry skoro tam nic nie porusza będzie im wygodniej w tej przed chwili nieodlotu
kluczem do zejścia jest marmurowa twarz i nadęte policzki
frazy z bujną roślinnością przerastają długą grzywkę zaczesaną na kamienie
nazwie go padliną wydłubie śrut i resztki pokarmu
na tym obrazie fikcja jest tak prawdziwa a malarz tak szalony
że wykrwawia się po kropli które rozpuszcza woda więc nie zielone jeziora i rzeki
ale breja na brzegach obrazu tam są dowody
Arwena, 19 november 2011
nie kłóć nas
nie owijaj w papierek
z nutą słodyczy na wierzchu
nawet lizak się klei
obudzimy się obok
tego właśnie dnia
w mniej szekspirowskim wydaniu
bo nikt nie umrze z miłości
drobni jak kilka groszy w miejskiej fontannie
dzieci czyszczą regularnie dno
wydrapują inicjały na kruchym marmurze
takie czasy wszystko pęka
skoro już jesteśmy pod jednym adresem
może warto posprzątać
jest i światło
małe urodzinowe świeczki
razem będzie ze sto lat
osobno o wiele krócej
zostajemy po czasie
w miejscu dozwolonym dla dwojga
bez przesiadek
i tatuaży większych niż te z przeszłości
ptaki odlatują
liście gniją
a my dojrzewamy w łóżku dla par
Arwena, 18 november 2011
wracam po czapkę
trochę posiwiał listopad
odprowadzę cię pod ramię
poniosę zeszyty
a teraz będziemy się żegnać
bez ust skoro zacięły się w mowie
a może to niedomówienie
idę dalej
no to po słowie kochani
Arwena, 17 november 2011
pierwszy najgłośniejszy
powtarzalny cichnie przyzwyczaja
biała bluzka
przezroczysta od wybielaczy
cuchnąca w miejscach blisko ciała
luźna pod pępkiem
żeby coś mogło wyrosnąć z winy
z tej krzywdy zdechnąć
spokój niepokój raz
rozejdźmy się
msza do szóstej rany
komuś bije dzwon
Arwena, 16 november 2011
wszystko nam się wtedy wydawało
prawdziwe mieliśmy tylko marzenia
ubrani w sztywne mundurki
wyprowadzaliśmy sztandar w szeregi historii
czerwona oranżada i nikt nie oczekiwał
że ugasi pragnienie po jednym łyku
krtań spluwała krzykiem
kiedy skórzany pas zaciskał szyję kolegi
wróciliśmy po latach wymówek
i kurwa mać nikt nie zapytał
czy mieliśmy równie gówniane życie
stara i pomarszczona
przemawia nad mogiłą
grozi zapadnięciem w każdym
wyciągamy papierosy i oranżadę
czas opróżnia butelkę
do dna dochodzą ostatni
Arwena, 15 november 2011
bój się boga Roy
miłość to nie pędzel na czubku
różowego coś na kształt rodzynki
Roy zabierz mnie stąd!
wymyśliłaś sobie
zsunął buty i zasnął pod kocem
nie było miejsca na nic więcej
męcząca jesteś naga
pod palcami zadrżały filtry wspomnień
przepuścił najpierw oddech by po chwili
krzyk łapczywej ciszy rozerwał krtań
nie możesz być taki zimny Roy
wszystko tu bije światło ja
falujące namiętności
skrzypi słyszysz Roy zbudź się do cholery
nie dotykaj mnie Bonnie
strącił jej włosy z brzucha
burczał whisky
rozplątany pępek i znowu skomlał jak szczeniak
uderzył raz a potem drugi
zdążyła upaść zanim wyciągnął rękę
zejdź do mnie
najbardziej masywna część
drewniany bochen
puchnie od światła
Arwena, 11 november 2011
dni w których powstają
są wyjątkowo otwarte
na oścież wchodzą w umysły
z zakrzepem wyobraźni
postrzelone
o tym nie wolno zapomnieć
zostają cienie na wylot
i zapach
kadzidła w małej kapliczce
przy krzyżu żeby porównać
wyraźniej
kiedy nie można już nic
a chciałoby się poczuć
Arwena, 9 november 2011
wiatr zapomniał
że to czas zasypiania
podrywa do szaleństwa
i przyciska deszczem do serca
chociaż bije równie mocno
chcę do ciebie
zaciągam najostrzejszy z zapachów
rozkładającej bezsilnie jesieni
bez celebracji zgniatam w garści
jakby nie warto było mieć
i doczekać zimy
Arwena, 8 november 2011
krawędź od skoku dzieli chęć
szczęśliwi nabrani na moment
kurwa mać nie można
zawrócić a zapowiadało się
był temat rozwinięcie
dobry scenariusz jakaś tam rola
pierwszy raz
zielone łzy beatrycze
Arwena, 7 november 2011
chcę cię na gwiazdkę
albo bez życzeń
nie zdążymy z listami
przymierzam trochę wystajesz
ale jest mi cieplej
wygodniej poruszać się w tobie
odpruj guziki
nie będą nam potrzebne
Arwena, 4 november 2011
pociągi wybijają z zadumy blaszane wisiorki
wieczory schodzą się do czasu
aż wyblakną instrukcje powtórzeń
proszę wsiadać tylko jak
kiedy nikomu nie spieszno oddać pocałunek
zaciągnąć niepowrotem
szczególnie ciężko nieść bagaże
nie wszystkie podróże trwają krótko
więc i ty dźwigasz swoje oddalenie
Arwena, 1 november 2011
kupiłam kilka nie pachną
ale są piękne i soczyście listopadowe
dumne z przeznaczenia
nikt nie umarł
jedynie zapadł w pamięć
tylko nie wyciąga ręki
kiedy witamy się na starych fotografiach
myślę o was
bądźcie pewni
a ty nie na cmentarzu?
nie, jeszcze żyję
Arwena, 31 october 2011
za moich czasów to się dynie jadło
do cholery
a teraz zobacz same pustogłowy
że niby takie oświecone
no ale ładne jakie zobacz janusz
u malinowskich przed domem
co tak siedzisz?
idź no otwórz ktoś puka!
jadźka to chyba do ciebie
kostucha
Arwena, 31 october 2011
zaglądasz przez ramię
czego się boisz?
zaplatam włosy z trawy
i kilka głupotek po drodze
stokrotki chabry rumianek
przypinam broszki
czerwone w trzy kropki
taki mały lifting emocjonalny
pięć motyli
w miejsce gdzie każda wariatka
powinna mieć skrzydła
sączę jagodową chmurę
nikt w mieście nie wie
ile zawdzięcza szalonej kobiecie
a tobie?
najpierw odebrać rozum
czy dać siebie
Arwena, 30 october 2011
czy zostaniesz przy mnie by szeptać
kiedy przyjdzie zima
i uśpi przystanki żeby było ciszej
a ciągle zimne ręce
będziesz ich dotykał?
w kieszeniach naparstki jesieni
wspomnienia
patrzysz z wyrzutem
a kim chciałabyś być po drugiej stronie?
chciałabym być blisko
nie musiałbyś oglądać się czy idę
nie wiem kim
może kamieniem który podniesiesz z drogi
jak urwany kawałek ziemi wyrzucisz w niebo
a bóg złapie i zasadzi obok ciebie
po drugiej stronie nie ma kamieni
więc skąd są te?
Arwena, 28 october 2011
wyrwane z kontekstu
bez sensu jest mówić o czymś, a nie wiedzieć gdzie to jest
Rafał Muszer
uniesienia farbują na czerwono
niekoniecznie wtedy chcemy zejść z krzyża
przybicie ma większy sens niż modlitwy na próżno
przemarzła ta ziemia w której jeszcze wczoraj
wygrzebałam miejsce na zabawki
poukładam kości najmniejsze
ubiorę w sznurek
za każdym razem pęka inaczej
zanim coś powiesz
dam ci powód do milczenia
Arwena, 27 october 2011
niewybredna struchlała jak suszona śliwka
co za smak tylko nie rozpuszcza się w ustach
coraz częściej ubiera półgolfy
którymi szczelnie zasłania piersi
ma też zamiar spakować się
/nawet z kosza na brudną bieliznę/
uciec od bólu który właśnie w tej chwili
tworzy listę spieprzonych spraw
to tylko wiatr myśli
kiedy listopad głaszcze ją po głowie
rozbiega się na chwilę
mija półcieniem bez blasku i figury
wierzy we wszystko czego nie można więcej
i że jesteśmy tu na zawsze
Arwena, 27 october 2011
tyle dni i nocy
wchodziłam na tę górę
a teraz widzę u szczytu
jak chowasz głowę
pozwolisz?
zniosę ci kilka kamieni
karbowanych zielonych
wszystko jedno
jak chcesz
zrobimy to po twojemu
chcesz?
nikomu nie powiem
że namówiłam cię
na miłość
ot zbudowaliśmy dom
z resztek góry
którą rozsypałam zbiegając z chmur
Arwena, 26 october 2011
każdy
ma w sobie pestkę jak owoc
ale owoc gnije przylatują ptaki dziobią
pestka zostaje
tą pestką jest to w co nigdy nie przestajemy wierzyć
ustami mierzą od pocałunku do wyjścia
zasypiają na kolanach
/z metką na plecach/
mogą się przecież nie spodobać
w niepewności idą po śladach
w razie gdyby ten kawałek życia
okazał się pomyłką
Arwena, 23 october 2011
uciekłam do miasta
szczególnie lubię spacery kiedy mało kogo obchodzi gdzie jestem
nabieram powietrza jak samotności oddycham głęboko kołysząc ramiona
czuję że idę kiedy wszystko inne czeka
weszłam do księgarni
nie lubię kawy zapach przypomina bezsenność z której nas leczę
pan z ćmą na ramieniu próbuje zaczerpnąć z dusznego powietrza
bladość skrzydeł trawi światło wyglądają na przejętych
wyprowadza ich noc
książkę wydaną w jednym egzemplarzu zabrał ze sobą
i nie dopił kawy
odstawiłam filiżankę na półkę
jeszcze ostygnie
Arwena, 22 october 2011
wszystko na raz
tupie tak głośno
że wykręca powietrze
zatem duszno?
tak
i nie wiecznie
Arwena, 21 october 2011
nie potrafisz odejść bo nie nauczyłam cię samotności
gdzie będziesz?
po drugiej stronie
ale gdzie?
po drugiej stronie ciebie
więc nie mogę tęsknić
nie musisz
z tej odległości nie czuć rozstania
tak nagle się pojawia
a my umieramy
od siebie
Arwena, 20 october 2011
ok zadzwonię
a ty mi powiesz
chwilowo jestem nieosiągalny
twoje palce wykręcają
numery z pamięci
szkoda że nie do mnie
gubisz zasięg kiedy pojawiam się
po drugiej stronie łóżka
czuję tą odległość
potem nagle potrzebujesz ciepła
próbując dopasować klucz do wyjścia
zabierasz drzewo do lasu
rąbiesz ile się da
wyjmuję po was drzazgi z tyłka
to nie uczucie
sms po którym nakrywam cię bez spodni
nie czyni was parą
nie mam wątpliwości
łączy was jeden numer
nic więcej
poczekam na sygnał
kiedyś będziesz wolny
Arwena, 18 october 2011
zastanawiam się
w co się ubrać tym razem
zanim zaparkuje na twoim podjeździe
chcę żebyś krzyknął z podniecenia
nie strachu
może wplącze wstążkę we włosy
przecież nie znosisz gumek
są takie mało romantyczne
przyniosłam butelkę wina
pustą ale dodam jej wdzięku
wstawię kwiaty od ciebie
dostane je przecież
jak co roku
dawno mnie tu nie było
pachnie inną kobietą
nie ma kwiatów
paczka gumek
wystroiłam się
a ty zmieniłeś adres
nigdy nie zrozumiem mężczyzn
kiedy kobieta prosi czekaj
ma na myśli wieczność nie chwilę
czy jakoś tak ;)
WW ;)
Arwena, 18 october 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
spadnę z huśtawki
a diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
bóg odcedzi dobre chwile
dotknę twojego ramienia
nikt nie zwątpi dokąd zmierzamy
Arwena, 18 october 2011
w szkole miałyśmy podobne stopnie
równie białe kołnierzyki
tylko kredki łamały się w rożnych kolorach
znałyśmy te same wyliczanki
na kogo wypadnie na tego bęc
przetrwałyśmy wybierając różnych bogów
chciałam być taka jak ona
odchodzić z klasą na puentach kobiecej dumy
farbowała włosy na miedź
błyszcząc jak rybia łuska
kiedyś byłyśmy podobne
teraz ona uczy a ja dryluje owoce
Arwena, 17 october 2011
wyobrażam sobie
malowaną pod światło
pierwszy raz
ożywam
wracam
z kiedyś do chwili
marz/n/ę
nie śnię
ćmy nie śpią
przyciąga je ciepło
Arwena, 15 october 2011
w wąskim korytarzu
nie zmieścimy więcej
staromodnych butów
jeszcze nie wyjeżdżajmy
z czasem litość przechodzi w czekanie
musimy zostać
i pozwolić by dojrzały wspomnienia
bez rozstań
Arwena, 14 october 2011
byle komu drzwi nie otwiera
dębowe zatrzymują przed progiem
wścibskie klucze grzebią pewność
że nikogo nie ma po drugiej stronie
codziennie rano parzy herbatę
rozmyślona zamawia kawę na wynos
wychodząc nie uczy się jego ramion na pamięć
każdego dnia wygląda przecież inaczej
wczoraj wrócił z błekitnym cieniem na powiekach
kilka dni temu ściął warkocz
w środę przyprowadził przybłędę w myślach
nadała mu imię poco on wybrał inaczej
sama chciałaś powiedział botak zostaje z nami
kiedy zwichnęła rękę wezwał ślusarza
chociaż uparła się nie zaglądać tam więcej
otworzył okno a ptaki przez ciemość obsiadły
żyrandol nie chciała obcych w domu ale
tak było lepiej pozwoliła uwić gniazdo
podrzuciła nawet kilka jajek
wolała kiedy siedział w fotelu
czekając na pierwsze młode
pewnej nocy w dach uderzył piorun
spłoneli młodo tuż po wykluciu
nikomu nie przyszło do głowy
zajrzeć pod skorupkę
przed wywiezieniem gruzu
a tam zaczęło się życie
nie ma pewności czy te ptaki były dzikie
czy tylko miejsce zasypały liście
nie grabione przez starego ogrodnika
najważniejsze że drzwi są nadal zamknięte
dębowe
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga