Jarosław Jabrzemski | |
PROFILE About me Friends (43) Forums (1) Books (1) Poetry (254) Photography (1) |
Jarosław Jabrzemski, 13 january 2013
Duszoszczipatielnyj gniot.
Brandy Slantschew Brjag.
Autko malusieńkie; vanishing point
przeszkody omija.
Zniknę razem z nimi.
Odlęcę jak Władimir
Zografski Huli w Zakopanem.
Zrozumiano?
Can you hear me, Kowalski?
Я не понимаю.
Ja Mesambrię zaopatrywałem w wodę
i jestem znany w całym kraju:
byłem kelnerem eleganckim
w Las Vegas Wschodniej Europy,
z pragnienia swobody.
Mistrz kierownicy ucieka!
Bez Sally Field na pokładzie
sobie poradzę.
Po drugiej stronie miasta, za rzeką,
swój słoneczny brzeg
znajdę.
Choć żaden ze mnie easy rider,
zakończę złoty wiek.
Fin de siècle.
Jarosław Jabrzemski, 10 january 2013
kiedykolwiek znajduję przywrę
spóźniam się
przez aborcję nie zdążyłem na pierwszą
miłość z opłakanym skutkiem na mrozie
intensywnie skrobałem szyby
przez co nie byłem w pracy
na czas
nie potrafię zaplanować eutanazji
nie nadążam za życiem
Jarosław Jabrzemski, 5 january 2013
żółknę
ze wstrętem
przyglądam się mątwie
i wątpia
mam niesmakiem ściśnięte
bodźcom
nie poddaję się chętnie
przez obcość
ojcom
sepia zastąpiła bistr
nie wiem jak iść
przedrzeć się przez nawałę
myśli
więc jest
sposób oczywisty
dermabrazją odpicować skórę
krzemowym
miałem brudne klawisze
czyścić
dygocę zapałem podsuńcie klawiaturę
jestem więc piszę
co przyjdzie do głowy
Jarosław Jabrzemski, 25 december 2012
A co to są zagęstniki?
Almette
zagęstniki
na co dzień jestem wahadłowcem nie bitym
w ciemię barany przeliczam
na nanosekundy odlatuję
by ziemi przywrócić pęczniejące w wodzie
owce i milczenie
barwniki
będąc zewnętrzniakiem nie tracę kontaktu
ze środowiskiem czerpię garściami z worka
czernidłowego mątwy
razem potrafimy
zmieniać barwy bez trudu dostosować się
do koloru otoczenia
konserwanty
jestem maślany
mrówczany i mleczany pozwalają nie myśleć
poważnie o formalinie ścinającej białka
sięgam po środki
przeciwzbrylające śmieję się jak głupi
do sera
Jarosław Jabrzemski, 21 december 2012
An' w'en she whees-el, "Whoot-too-too!"
I jomp lak' wil' cat, I tal you.*
Holman Day
Pine Tree Ballads "The Jumper"
rżnąłbym
rąbał na szczapy w amoku
dzielił tkanki na cząstki
z zapałem drążył
by dotrzeć do jąder
atomów
jednak nie jestem tęgim drwalem
czasem obawiam się że nie przybędzie
mnie wcale
w obłędzie
kocham kocham echolalia
echopraksja powtarzam
gest za gestem
by udowodnić że jeszcze jestem
w twoich obrazach
blisko
postać
jak jumping stallion
jeleń na rykowisku
karnie wykonam każdy rozkaz
kochanie
a kiedy słyszę człapanie
starcze
jest mnie coraz mniej
staję się
skaczącym francuzem z maine
warczę
*mówię ci tłumaczę lokomotywy gwizd
wciąż sprawia że skaczę jak stepowy ryś
Jarosław Jabrzemski, 10 december 2012
w dzisiejszych czasach, jedyne co nam zostaje, to wiara
smętna dziewczyna z Częstochowy
pamiętam chwile trudne
w ramach eksperymentu
niełatwym dzieckiem będąc
pomalowałem żarówkę
czarnym tuszem
i pękła
później
czas zatarł sznyt na twarzy
a i tak tłumaczyć się muszę
z utraconego piękna
ze szczenięcych marzeń
by znaleźć się dalej
od matki w pełni ukazać oblicze
prosto przed siebie patrzeć
teraz jest wspaniale
apologetów nie zliczę
są też konfratrzy
przy ośmiu sukienkach
matka stęka
jeszcze
a mnie się roją ciała niebieskie
na odnowionej pękniętej desce
swobodna przestrzeń
Jarosław Jabrzemski, 9 december 2012
żyję i ta zabawna konstatacja
trzyma mnie w ramionach przyczyn
z dala od niebytu
od skutków smutku
wystawna kolacja sybarytów
wykwintne przystawki i świece
wyszukane pieszczoty
jestem wrażliwy na dotyk
jestem wrażliwy
jestem
świecę
by nie odlecieć
Jarosław Jabrzemski, 30 november 2012
wyjada resztki
widocznie coś smacznego
upuściłem z poezji
dla siebie dla niej dla niego
za mało słowo ciałem się stało
by mogło suto nakarmić
ułudę przerobić na budę
przykuć do łańcucha
nie słucha
choć uszy sterczą za śmiercią
węszą nozdrza
a ogon podkulony odpadkami
psa karmić nie można
między nami wybierze wolność
czasami
psu wszystko wolno
Jarosław Jabrzemski, 22 november 2012
nie miecz pragnę mieć
u boku
marzy się wioślarka
i żeby była muskularna
jak matka
delikatna
na tyle by uprząść spokój
po kądzieli wybielić żółtą plamkę w oku
tak zmniejszyłbym siebie i rozdzielczość
zmienił na śmielszą
miniaturowy samiec pojawia się okresowo
przed porą zimową nie zdąży schamieć na amen
pójść na mrozie w miasto ogonek chwalić za pliszką
na choince zawisnąć gwiazdką w śniegu
zbałwanieć
poruszalibyśmy się skokami
kochanie
na jałowym biegu
Jarosław Jabrzemski, 31 october 2012
już nie będę
przywoływać klasyki
mnie jest niedobrze i wam
to na młodość szkodzi
jak zagniazdownikom druty
wysokiego napięcia patyk
włożony między szprychy
i siebie nie będę cytował
więcej
dodadzą ręce nogi głowa
chcesz dostać ze łba krytyku
czy wolisz żebym cię skopał
w podzięce
rzygasz
na twarz
utoczę treść jak skarabeusz
przybłędy bić nie będę
pięścią szpicrutą kijem
jestem lirycznym genetycznym błędem
a tylko mi tej kuli nie rusz
bo zabiję
Jarosław Jabrzemski, 6 october 2012
o dwudziestej trzeciej w pełnym świetle
halogenów układa słoiczki i tuby na półkach
obfite cycuszki nie mieszczą się
w niedopasowanym staniku
a ona ustawia intymne żele preparaty modne
powiększające piersi aerozole na świeży oddech
jej pośladki jak dwa księżyce
w pełni odbijają poświatę
błyszczyka do ust
kremów koloryzujących
złocistych emulsji
dupa rządzi światem w sklepach
z ugruntowaną renomą dbają o piękno
piersi jak natchnienie
zalotnie kontrastują z rozdeptanymi tenisówkami
poniżej średniej krajowej
rozkłada się towary na najwyższych półkach
a ja sięgam do najniższych instynktów
tak rajcuje mnie jej kuper ciasno opięty
chińskimi legginsami
że jutro pójdę kupić szczoteczkę colgate total
już dziś nabyłem wolność słowa
i dłużej nie myślę
o dziewczynie z rossmanna bez zębów
niełatwo jest zebrać myśli
a jeszcze trudniej kontrolować
cycki
Jarosław Jabrzemski, 3 october 2012
W miłości do własnej żony należy zachować umiar; cudzołoży, kto zbyt gorąco kocha małżonkę.
Bernard z Clairvaux
nie chcąc grzeszyć
przeciwko szóstemu przykazaniu jeżdżę
na zimny łokieć po mieście
by w końcu znaleźć się
w burdelu
nie potrafię samodzielnie
zasznurować butów
z powodu dolegliwości kręgosłupa
rośnie mi rostrum i cuchnie
rzeczywistość
podobno gdzie wszyscy śmierdzą
nikogo nie czuć i głęboko wierzę
że dzięki zdolnościom adaptacyjnym
zmysłu powonienia
vincenz priessnitz mógłby pokochać świętą
agnieszkę tak gorąco
jak ja moją żonę która pomaga mi
wiązać sznurówki
Jarosław Jabrzemski, 25 september 2012
People try to put us down (Talkin' 'bout my generation)
Just because we g-g-g-get around (Talkin' 'bout my generation)
I don't need your fucking shit! (Talkin' 'bout my generation)
I hope I die because of it (Talkin' 'bout my generation) *
Patti Smith My generation
rodzice patti smith wszystko robili sami
kiedy jej tata ogłuchł na jedno ucho
po koncercie rockowym przestał dokarmiać wiewiórki
ale nadal sypał dla ptaków co nieco
teść słuch ma świetny
choć nigdy nie był samodzielny
dlatego moja żona nie śpiewa
nie pisze wierszy
nie gra na gitarze
a nawet przestała malować
od kiedy musi go odżywiać
rodzice żony do wszystkiego
zatrudniali służbę
nie chodzili na koncerty mieli kota
spadł z balkonu i nie trzeba było dbać
o ptaki
patti smith potrafi otworzyć urnę
która nie domyka się mojej żonie
bo palce ma zmęczone
i tak podcięte skrzydła
że już nie chce jeść orzechów
wiewióreczka
*
ludzie próbują nas uśpić
za uśmiech
nie będę taplał się w gównie
na które umrę
(a moje pokolenie mam na myśli)
Jarosław Jabrzemski, 15 september 2012
od kiedy czytam hłaskę
mam satysfakcję że urodziłem się
dwadzieścia jeden lat później
od kiedy czytam
ósmy dzień tygodnia
jestem wdzięczny babilończykom
od kiedy
mam w diariuszu same poniedziałki
nie dzielę się słowem na niedzielę
wszystko się odkłada
by się rozłożyć
ad kalendas graecas
Jarosław Jabrzemski, 10 september 2012
(do pojeba teraz
nikt nie strzela na pamięć
o mamie)
leżę na trawie
i nie odcinam się od tła
jestem
prawie
jak king kong po upadku
z empire state building
coś jeszcze
w płucach gra
o matko
serce wciąż bije w ciele bezsilnym
chciałbym posłuchać led zeppelin
to dla nich na dachu czeka lądowisko
zbudują schody do nieba
dla mnie
okrzepłem
i wszystko
Jarosław Jabrzemski, 30 august 2012
czekam pod zsypem
nadstawiam dłonie skwapliwie
poznaję ludzi
po tym co który wyrzuci
zawsze się znajdzie
jakieś ciało do wora
ten co wczoraj wyłupił oko lalce
a dzisiaj wypatroszył misia
jutro będzie wisiał
najpóźniej pojutrze
skup się
medice cura te ipsum
zsyp jest elipsą
wyrzutnią
dobrze
tylko te folie tak szeleszczą
że muszę ukryć głowę przed deszczem
bo jest mi smutno
kiedy zmoknę
Jarosław Jabrzemski, 26 august 2012
Pisma do Boga kreślę skrycie,
w staroangielskim i w sanskrycie;
ofrankowane, w myśl przepisów,
poczta odsyła na Berdyczów.
Raz napisałem list po chińsku -
trafił do rzeźni w Czelabińsku,
skąd ubojowiec odpisał mi:
Вот поросёнок! Ну, погоди!
W wielkiej rozpaczy, daję słowo,
wysłałem maile - ot, losowo -
wierząc, że kiedyś palec boży
kliknie gdzie trzeba i otworzy
moją wiadomość, później oczy,
a kiedy przejrzę, to z rozkoszy
zaraz dziękczynne złożę wota
w dowód, że też ma takt idiota.
Przyszła odpowiedź od Maryja:
Synu! Po piąte nie zabijaj!
Jarosław Jabrzemski, 23 august 2012
latanie jest przynętą do łowienia piękna *
gdyby twój ojciec nie przestał
pić zresztą
bez reszty
bezpiecznie
latałabyś ze strzelbą na szczury w zadartej sukience
na wysokości płotu zbierała ćmy i ropuchy do kolekcji
szkieletów zwierzęcych
jestem popłuczyną
dziewczyno
pochodną ojcowskiej abstynencji
i nikim wiecej
wyznam zatem
w podziękowaniu tacie
przyjąłbym imię eugene uroczyście
a ty byś pisała do mnie listy
sentymentalne wiersze miłosne
i nigdy
bym ci się nie przyśnił
charlesem lindberghiem moja lady lindy
dałbym się zranić na froncie
żebyś mnie pielęgnowała przez dwanaście godzin
dziennie
w wojskowym szpitalu w toronto razem z siostrą
albo i oddzielnie
muriel za dnia a ty nocą
aż do powtórnych narodzin
załatwiłabyś mi pracę
w liniach lotniczych póżniej
poszła na spacer
z prezydentową eleanor roosevelt
po kolacji poleciałybyście condorem
pięknie wystrojone
a ja przed lustrem
przymierzałbym pilotkę
i siebie do niej
strojąc miny słodkie
jedwabny fular płaszcz skórzany
but wysoko zawiązany
bryczesy kombinezon kask
głośny plusk i cichy trzask
nie nazwę cię workiem kartofli
i będę latarnią radiową
a jeśli do lotu zaprosisz
poniosę spadochron za tobą
*
the lure of flying is the lure of beauty
Amelia Earhart
Jarosław Jabrzemski, 20 august 2012
wyglądasz
niczym kobyła calamity jane
z puchliną wodną i sztywnym karkiem
tłukłaś lustra ze szczęścia
a twój mąż codziennie
rżnął głupa
przez siedem lat traktował cię
od tyłu jak dziki
bill hickok z kążdym pchnięciem
nadwyrężał
szyjny odcinek kręgosłupa
od czasu
kiedy zobaczyłem reklamę
hydrominum pragnę cię odwodnić
kochanie
byś z przyśpieszonym oddechem
z zapadniętym wzrokiem
suchym językiem plotła trzy po trzy
w słodkie delirium wpadając nad ranem
dla ciebie piszę kicze
długonoga zmoro
jedno smagnięcie biczem
sycylijski piorun
Jarosław Jabrzemski, 19 august 2012
przeklinam
te chińskie klapki
nie dość że trzeba je wietrzyć
tak okrutnie cuchną po zakupie
to jeszcze kumpel z pracy
powiedział że jestem de mode
dla wygody
przy zdejmowaniu
pasek kurczowo trzyma się pięty
i nie można wyzuć
oddałem staremu
żeby miał komfort w szpitalu
bez szurania po drodze do karetki
doszedł odszedł godnie
teraz
z zaduchu wietrzę pokój stary
przed wirusami się broni
jakby tetyda schwyciła go za piętę
i wykąpala w styksie
trzymają go przy życiu
plastikowe clogi
Jarosław Jabrzemski, 12 august 2012
bezmyślnie też nie będę robił
pod siebie wbrew sobie
zgromadzę oszczędności
niczym bogaty rzymianin
zamówię złoty nocnik nie odpocznę
zanim nie spocznę na nim
drugi z porcelany
z napisem au plaisir des dames sam
zadbam o formę
quasi-wychodka o przetrawioną treść
żołądka
niech ma kształty ozdobne
męski bourdaloue w tle
pieluchomajtki z funkcją fresh
odour control przyjmą nerek substrat
przy inkontynencji zapewnią komfort
i choćbym zdechł
nikt nie wyskoczy z mordą jak bursa
że u poety uryną śmierdzi
przed
i po śmierci
Jarosław Jabrzemski, 2 august 2012
nie ufam receptorom bynajmniej
przekłamują traumę
od mózgu płyną pomału fałszywe sygnały
żebym był niezdolny poruszyć ręką i nie sięgnął
obezwładniony bólem kolana okulał
nie doznał iluminacji szczęścia nie doświadczył
orgazmu w akcie masturbacji
kręgosłupa chcą pozbawić
rozumowania o poranku i wzwodu
do zachodu słońca bez końca
pragną mnie osłabić zdeprecjonować jakość doznań
żebym się czołgał i nie mógł rozpoznać
czy pełzam do piękna
pękam
odskakuję od luster
płoszą mnie karykatury murem
odgradzają estetyczną pustkę
obraz na niepodobieństwo
zdeformowany troską o boskość
i męskość
serce bije banalnie
oddam garnitur do pralni
kwiat męczennicy włożę w butonierkę
byłem arbitrem elegancji więc jestem
samowystarczalny
Jarosław Jabrzemski, 27 july 2012
obdarty sukiennik
kapelusznik bez czapki
niewidki piszę na śmietnik
wyrzucam nadpsute zabawki
nie rozwodzą się moi czytelnicy
porozchodzili się ze starości
jak meble
szaty cesarza
znoszone w niewidzialnym piekle
bez złości
nikt na mnie nie krzyczy
rozebranego nie obnaża
tkam zatem pustkę na krosnach
ze sobą boję się rozstać
Jarosław Jabrzemski, 22 july 2012
wszyscy kumple na pokładzie
przeważnie sąsiedzi w stadzie*
jestem poetą
w sieci
upudrowaną atrapą durnia
manekinem literata odpornym
na zwichnięcia
bezpiecznie przemieszczam się
na szczudłach na koturnach
spaceruję po rozżarzonych
wnętrzach
nie piszę dramatów
opowiadań wierszy
z zemsty
przyglądam się światu
wygodnie
przez peryskop
w swojej łodzi podwodnej
odpływam daleko
by zatonąć blisko
i chętnie
iluzoryczny człowieku
na dystans
wyciągnij rękę
* And our friends are all aboard,
Many more of them live next door
Paul McCartney Yellow Submarine
Jarosław Jabrzemski, 21 july 2012
i niemądrze
pielęgnuję trupa a na nim
układam mozaikę ze zdruzgotanych
półek na dłużej
nie wytrzymały ciężaru książek
fotografii zdejmowanych z trudem
pieska porośniętego kurzem
teraz wszystko lgnie do ściany
choć nie jest schludnie
psiocha w oczach pozwala odpocząć od złudzeń
zapomnieć o mnie
pijanym
zamaszyście
odganiam się od wspomnień
cyckami
robię czystkę
Jarosław Jabrzemski, 14 july 2012
mam szczęście
prawdopodobnie mnie nie przygniecie
domek letniskowy już dawno
na dancing zaprosił brycht panny
ze sznurem zapętlą strych
na nim się teraz zapowietrzam
nadymam a nikt z trąbą nie chce
tańczyć dzielić łoża trzeba łożyć
i znowu jestem ranny
niech zginą w kwaterze
hitlera otruję
turystów tetrodotoksyną
(zakłady chemiczne w gierłoży?)
do mnie żołnierze!
wpełźniemy w bunkier
zaśpiewam dumkę
zanim umrę szczerze
najemy się do syta
jeśli wola boska
eksplozja
ziemianki w mundurkach
i kwita
dla jaja
ziemniaczana bzdurka
majak
usiądź czytelniku
poczuj się przez spodnie
i zapoluj znikąd
na to ptactwo wodne
Jarosław Jabrzemski, 14 july 2012
nie czyta kroniki wypadków
miłosnych bo jeszcze nie rosną
jej cycki
i nie gra w klasy z tatkiem
niech idą razem
do diabła z konwickim nie pójdzie
napowietrzną kładką po mate
przedwcześnie byłoby po wszystkim
po rozstaniu z matką
nie dba co powiedzą ludzie
calineczka nie bawi się kretem
w krętych korytarzach
mama na hamak
za to żaba o rzut beretem tato
jak radził cortazar
Jarosław Jabrzemski, 6 july 2012
ona to naprawdę świetna gospodyni
zawsze dodawała anticol do zupy
a on uporczywie myślał że smrodzieniec
znaczy czarcie łajno bo tyle jej przywiózł
kolorowych przypraw z indyjskiego sklepu
że asafetyda tkwiła między nimi
skandynawski klimat niezwykle mu służył
tam popijał piwo bez pąsów na twarzy
z tęsknoty kupował dżinsowe sukienki
do spiżarni żony różne ingrediencje
choć przez mszyce nie miał pamięci do roślin
po ścianach sypialni pełzały robaki
nie niosła wytchnienia pyszna kuchnia kryszny
kiedy sam się widział inną formą białka
teraz nawozimy rośliny dla miśka
na domowy obiad jest nam nie po drodze
koleś na cmentarzu zapytał dlaczego
nie lubimy kminu i mamy niesmaki
Jarosław Jabrzemski, 4 july 2012
ścierpi sierpień w lombardii
jest twarda
pomimo bogactwa prowincji
olio d'oliva del garda
stryczkiem podchodzi do gardła
więc milczy
odnajdźmy
blaski i smaczki prowansji
czary-mary
pole lawendy dla mendy
lasy wycięte pod garig
kolor i zapach krzepi
lepiej
weź sierp gardło poderżnij
wakacje ze starym
chętnie zamienię na pętlę
na con mi rozmaryn
Jarosław Jabrzemski, 2 july 2012
podobno
chińskie dzieci są na sprzedaż
tanio wynajmiesz pokój w familoku
otworzysz jaskrawoczerwone okno
nędzy się nie dasz
moja gołąbeczko poczciwa pocztowa
źrenico w oku jak znaczek lepka
wilgotna niczym listonosz
że rozum się chowa
w stopach w rzepkach
w lędźwiach wolność donoś
z macicą nie wracaj do klatki
gdzie bieda zagląda przez szyby
zapładniam córki bez matki
na niby
zniechęcam synów bez ojca
do kojca
można
z braku chłopa
wyższa stopa wodociąg
by dłonie ogrzać
bez powietrza
spod siebie wygrzebuję opał
nie płacz
spóźnisz się na pociąg
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga