|
| smokjerzy |
| PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (402) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (92) | |
smokjerzy, 31 stycznia 2018
jeden dodać jeden równa się trzy
krzyczało we mnie coś ( dość przerażone )
zaś zasady matematyki
leżąc na podłodze fikając odnóżami trzymając się za brzuchy
krępowały pozbawione wiary myślenie
mocnym sznurem demonicznego chichotu
brzmiącego mniej więcej tak
ha ha ha ( czytać niskim metalicznym głosem )
logika siedziała na krześle bez oparcia
przy stole z powyłamywanymi nogami
( widomymi dowodami na indolencję i impotencję
stolarza-ortopedy który wyindywidualizował się
z rozenuzjazmowanego tłumu wierszoholików
więc zamiast mebli zaczął strugać lirycznego wariata )
i waląc głową w blat powtarzała
to niemożliwe
nie nie nie
z czego wyszedł wcale niezły rap
do dziś pamiętam głuchy warkot specjalisty ginekologa
który skazany ( za poezję ) na dożywotnią kasę chorych
wszelką pracę traktował jak niezasłużony dopust boży
PAŃSKA WENA JEST W CIĄŻY
słowa te były jak
wypuszczone na wolność bomby
szelest jesiennych listków
kwilenie szczęśliwych dzięciołów
dźwięk trąb jerychońskich
zapach maciejki pośród stada napalonych kotów
wena zaniemówiła zbladła i zemdlała
a ja
( gładząc pęczniejący brzuszek )
jak w transie powtarzałem
BĘDZIEMY MIEĆ WIERSZ
mieć wiersz
jeden dodać jeden równa się trzy
wiersz ja i ty
Epilog
Wena zmarła w trakcie porodu.
Smutny poeta został sam z małym wierszem.
Kocham, zwykł mawiać, nigdy cię nie opuszczę,
lecz co mam z tobą począć?
Wtedy on, uosobienie niewinności,
bezradny zlepek przypadkowych zdań,
trzepocząc rzęsami, spod których wypływały
złote rybki nieporadnych słów, odpowiadał-
Poczekaj aż dorosnę, tato!
Jeden dodać jeden równa się dwa,
wrzeszczała zwycięska logika,
zaś matematyczne zasady zajęły się
układaniem skomplikowanego równania
z wartością przejmująco bezwzględną.
smokjerzy, 30 stycznia 2018
tu leżą słowa
z którymi nikt nie obszedł się właściwie
i nikt
który zawiódł się na słowach
smokjerzy, 28 stycznia 2018
sto diabłów
dmuchało z północy
dachówki fruwały jak jesienne liście
szyby w oknach drżały
pod krzesłem
wtulony we własną sierść pies
udawał że go nie ma
aleksander
wrzeszcząc głośniej
niż przydepnięta łapa kota
wściekły
z piłą motorową w garści
wybiegł z wiersza przed dom
i pociął wiatr na plasterki cienkie
jak pisk myszy
dziękuję
( przeciągając się zmysłowo ) wyszeptala cisza
a aleksander z poczuciem
dobrze spełnionego obowiązku
wrócił do wiersza
gdzie ciepło
miło
i roztańczony ogon psa
cały w piórach
smokjerzy, 25 stycznia 2018
dźgam papier widłami
z finezją czołgu usiłującego wypielić
wiosenną rabatkę
pif-paf i jest wiersz
słowa układam
w seksowne figury
lecz one w końcu zawsze mówią to samo
a gu a gu
i wtedy obrażony
wracam do patroszenia ryb
z wielkim pożytkiem dla siebie i świata
mniam mniam
poezję widuję wyłącznie od tyłu
gdy merda
tym swoim bezczelnym ogonem
a fuj!
smokjerzy, 23 stycznia 2018
zgasły światła
zrywam ostatni uśmiech z twarzy
( uwierał )
oczyścić pamięć z dnia
jakie to łatwe gdy nie wydarzyło się
nic istotnego
poza otwartymi niewidzącymi oczami
( oddychało się trwało
bez świadomości płuc krwi skóry
czas stąpał na długich palcach cieni
by nie obudzić czucia )
ni zimno ni ciepło
trzydzieści sześć sześć
w ogólnie dostępnej skali
więzienna racja stanu półprzytomnego mięsa
siedzę na krawędzi wymyślonej dłoni
( żart podświadomości )
noc to żadne oparcie dla stóp mógłbym
zsunąć się a potem lecieć lecieć
zlecieć
wprost w otwarte ramiona
cierpliwego dna
myślę o strachu
bardziej wszechmocnym niż bóg
stwórcy dłoni i zbawiennych ucieczek
od siebie do siebie
modlę się
istoto każdej ucieczki koszmarze nocny
bezsenności świadku
smaku początku i końca dnia
za chleb powszedni zapłato
oddechu rozrywany
kulo w gardle kamienna
ręko drżąca
duszo na ramieniu
liście polecony przez zły los
strachu odwieczny
codzienny
przyjacielu wierny niechciany
odwal się ode mnie
smokjerzy, 18 stycznia 2018
"ktoś przyjdzie
zetrze was
z powierzchni ziemi
gadającą pleśń"
(Tadeusz Różewicz)
może kiedyś go dokończę
pomyślałem
po raz setny zatrzymując się
w miejscu
w którym słowa
biegną każde w swoją stronę
byle dalej
od tego stycznia
bez początku i końca
od tego biurka
zniszczonego przez łokcie
od okna za którym zmrożona ciemność
tłumi nawet ciszę
ode mnie
wrośniętego w krzesło
niczym wygłodniała huba
co robisz
pyta ścienny zegar
albo czas
ja
ja w zasadzie nic nie robię
odpowiadam
starzeję się
i szukam dla siebie śmietnika
zupełnie jak ta smutna
poplamiona kartka
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
10 listopada 2025
ajw
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
smokjerzy
10 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
9 listopada 2025
violetta
9 listopada 2025
wiesiek
9 listopada 2025
tetu
9 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
8 listopada 2025
sam53
8 listopada 2025
wiesiek