lajana | |
PROFILE About me Friends (32) Forums (1) Books (1) Poetry (191) Prose (12) Photography (18) Postcards (32) Diary (9) |
lajana, 14 september 2012
o świcie owoce smakują pierwszym kolcem światła
przebudzone z mroku zatrzymują zdziwienie
stąd cierpkość w winie
niczym niezawiniona
poza odwagą czerpania w pełni
teraz opowiadasz winnicę
próbujesz zaszczepić soczystość
młodym pędom śni się
różany bukiet na dnie butelki
przycinasz nad ziemią
boisz się kolców i win
lajana, 6 june 2012
nie bliżej nie dalej którędy
za wszystko lub za nic - za coś
nieważne lub ważne są względy
nie pytać nie robić na złość
nie myśleć pomylić chociażby
to z białym co czarne jak noc
odwrócić zamazać aż nazbyt
co zbytnio jaskrawą ma moc
ujmować dodając dostatnio
nie dzieląc pomnożyć swój los
zachłysnąć się bardziej - aż nadto
wyprzedzić chociażby o włos
przemilczeć by krzyczeć po chwili
usłyszeć drugiego przez szept
niczego już z niczym nie mylić
a jednak pomieszać - by chcieć
dopełnić nie przelać nie wylać
w bezdenne zaglądać do dna
i zbytnio się tak nie wychylać
a jednak móc wybiec raz dwa
zatańczyć gdy jeszcze nie grają
gdy zaczną nie słyszeć co gra
zdarzenia się wciąż tak mijają
tasuje się wszystko co dnia
coś oddech zabiera coś daje
buntuje i rzuca do gry
coś jeszcze w nas wciąż nie ustaje
to my - to my sami - tak my
* do śpiewania ;)
2008
lajana, 7 february 2013
przepraszam - jeśli wierzysz we mnie
że nie spisałam swoich wierszy
na martwym drzewie białych kartkach
gdy w oknie siadał płowy księżyc
i wybacz proszę niepotrzebnie
wkradło się tyle kruchych znaczeń
pomiędzy cierpkość dzikiej wiśni
a migdałowy placek z makiem
niezapisani w nieskończoność
w otwartych oknach własnych światów
szukamy wzrokiem tak jak dawniej
ścieżki w ogrodzie bramy sadu
śnisz się czasami tuż przed świtem
już chwilę później gorzka kawa
a nieuszyte nigdy wiersze
są jak w pamięci mleczna plama
ze wspomnień został senny zielnik
dziewanny nimfy ponad rzeką
nie zapisałam dotąd wierszy
wybacz przez życie przeszłam pieszo
lajana, 16 february 2013
przeglądasz kieszenie
torebka z paszczą lwiej połyka buteleczkę perfum
półnutą wracają lewkonie
od ogrodnika z sąsiedniej ulicy
wypatrywałaś piesków szczególnie niebieskiego
merdał ogonem w dziecięcej wyobraźni
gdy ciocia za każdym razem powtarzała wierszyk
dziś miasteczko przybrało w biodrach
kolejne domy cisną się jeden na drugim
garbatym szczęściem łudzi się czas
przydepnięty betonem ogród postradał pamięć
próbuje ożywić fundamenty
jakby dom miał korzenie
wszystko zarasta następnym
zmiana miejsc w historii na skalę ulicy
potrafi obudzić rzekę
w jednej chwili wysuszyć koryto
zmienić bieg
za pierwszą myślą następna wydeptuje szlak
kolejny raz przechodzisz skrzyżowania
w kieszeni guzik który zgubił płaszcz
torebki
lwie paszcze
lajana, 29 march 2012
Mów, co u ciebie - u mnie bez zmian.
Myśli jak pędy w górę się pną.
Lato gorące i spływa żar,
ust moich rubin pęcznieje krwią.
W dłoniach mam serce a w sercu cierń,
z krzewu, co wczoraj tu jeszcze kwitł.
Ostatnią prośbę dziś moją spełń,
niech ci podpowie ją szósty zmysł.
Przeczucia,
domysły,
czas przeszły
i przyszły,
zdarzenia
bez wspomnień
i chłód.
Niepewność
jak jutro,
co sączy się
w półmrok
i szuka
wciąż znaków
i wróżb.
Gdy będę milczeć - ty czytaj mnie,
jak znaną książkę, jak stary wiersz.
Jesteś jak woda, jesteś jak tlen,
chcę być ci światłem, gdy przyjdzie zmierzch.
Chcę słuchać proszę, mów jeszcze mów!
Nadal wspominam świerk i ten las,
przypomnij sobie tam słońca wschód,
o to chcę prosić ostatni raz!
Przeczucia,(...)
07.2010
lajana, 22 september 2012
lato zastyga wrześniem
ciepłe dno zebrało aromat z każdego śladu
pora na powroty nadchodzi
przez pęknięte ściany – ile ich było Julio?
babcia w warkoczu do ziemi
ukrywała srebrne sieci
łowiła w nie gwiazdy
aby podarować na dobranoc
z opowieścią o aniołach
o tej porze roku szukasz drzwi do sadu
już go nie ma – nigdy nie miałaś
więcej niż jabłko podniesione z trawy
jeszcze kilka dni – rozwinie się październik
pierwszy kasztan zmarszczy grzbiet
brązy też matowieją
zaczynały od bieli jak czysta kartka
w czekaniu na wiersz
* cykl „Rozmowy ze sobą”
lajana, 7 october 2012
nie wystarcza czasu
zmęczenie próbuje mieć kilka domów
jak pies który umknął spod kół samochodu
w zamęcie mylisz obrazy
przez chwilę jesteś Alicją
za moment staniesz się Ewą
zgubione kubki po kawie - porcelitowy kalendarz
zostawiony między książkami
każdy niedopity łyk jest martwym morzem
straconych chwil
od kiedy zaczęłaś zapisywać życie na luźnych kartkach
- boisz się wiatru
po ostatniej wichurze nie dostrzegłaś siebie
w kilku lustrach - rozmazane odbicia
są śmiercią przeszłości
pamiętasz zegarek schowany w kredensie
myślałaś że ma pęknięte serce
uszkodzone wspomnienia zatrzymują myśli
rzeka znajdzie nowe koryto
gdy stare duszą kamienie i powalone drzewa
powietrze w niedzielny poranek
zawsze pachnie tak samo
- to brama Julio
lajana, 25 august 2012
dobieranie słów wyznacza granice
ode mnie do ciebie wielokrotne konstrukcje
mniej lub bardziej uważnie zestawionych znaczeń
wpadają w krajobraz jak miasto
w którym gubimy czas na szukanie adresu
patrzyliśmy w chmury drapiąc od spodu
z ciekawości czy pękną ze śmiechu
a było coraz wyżej kiedy jednym zdaniem
potrafiliśmy dołożyć kolejne piętro
na dziewiętnastym przylatywały ptaki
rozmawialiśmy z nimi o posiadaniu skrzydeł
wtedy ktoś strzelił z łuku
i niebieskopióry stracił serce
szukaliśmy
nawet most na rzece prowadził donikąd
w ślepych uliczkach na pustych ławkach przychodził sen
- temu który się powtarzał trzeba było zajrzeć do środka
okruch pod powieką zatrzymywał obrazy
wczoraj przed południem zniknął parasol
też składał się ze słów
nasz drapacz chmur zgasił niebo
wyciągnięci w milczeniu
oswajamy trawniki
lajana, 27 january 2013
coraz mniej mówisz
częściej z uśmiechem
w starych notesach wyszukujesz zdania
litery napinają linię
chcą ukryć że zapisane za szybko
nigdy nie posiadły zwinności znaczeń
wciśnięte w chropowatość kartki
tężały tracąc lotność
życie lekko zarzucone na ramiona
jak pomarańczowy płaszcz
przyjaciółki ze szkolnych lat
chowa w kieszeniach tajemnicę
kiełkowania wspomnień
podobieństwa i powtarzalność
kołyszą rytmicznie porami roku
ścierają znaczenie
pył siada na rzęsach
wzrok schwytany w podcienia domu
którego ściany ustawiasz z fantazją
biblioteka wujka wspinała się pod sufit
grzbiet przy grzbiecie
mądre słowa są jak esencja
darowane i zebrane
nabierają barwy zawierzenia
- Julio – czajnik śpiewa o wrzątku
przerywa milczenie
lajana, 3 october 2012
literatura jest zwerbalizowanym graficznie sygnałem
- panu też tak szybko ucieka czas - roześmiał się
w tramwaju zapachniało sianem
jestem jak sękacz - warstwa dobrego to jasne ciasto
zło i gorycz – linia palonej warstwy
rozgranicza światy z których dochodzi krzyk
to jak z tą literaturą?
- pikseloza przemijania dla potomnych
lajana, 23 november 2012
wartości rozsypują się jak konfetti
cekiny odklejone z wieczorowej sukni
gra refleksów
płynność stron świata rozproszyła uwagę
kręci kołem do zawrotów głowy – buja
ulice czasem prowadzą donikąd
gubią się na skrzyżowaniach
na jednym dostrzegłeś kamień
zostawiony przez robotników
malujesz graffiti
swoją kreską
to już było
kiedy Bóg zasiał Raj
rozmnożył imiona
mówisz że później zapomniał
dlatego nie pomoże cud na szybie
uwierzysz w ducha
jeśli poezja umarła nie zaśniesz
do świtu trzeciego dnia
na pierwszy wyrzynający się ząb – szkatułka
młodym skrzydłom – poduszka
złam pióro!
lajana, 28 october 2012
złapałaś jesień w dłonie
chłód pozwolił poczuć każdą z warstw
płonęły drzewa w liściach
smugami na błękicie
kochać to nieustająca symetria
w harmonijnym falowaniu dnia z nocą
nieistotne się rozmywa
zostajemy tym co utrwalone
napełniona przekonaniem
znów czekasz w obrazach pór roku
stajesz się każdą z barw
dostrzeżonym szczegółem
sama widzisz więcej
zapach ogrodu nutą marznących liści
zgubionym jabłkiem w oszronionej trawie
ostatnim ogniskiem tej jesieni
zapinasz pewność
pod śniegiem pamięć
wczorajszego płomienia
lajana, 5 june 2012
teraz rozumiesz dlaczego wciąż piszę o miłości
czas wygodnie rozparty u steru nie patrzy na busolę
przymrużone oczy kapitana
pewność której należałoby uwierzyć
jak w porty mijane w podróży
a ja bawię się słowami
rozpoznawanie kształtów w myślach
przypomina wróżby z chmur
leżeliśmy w trawie
dźwięk dzwonka zapisany w głowie
nieustanne przebudzenia
i wyższe piętra bliżej nieba
pewnie bardziej wierzymy w niepogodę
teraz gdy bez lunety widać rany na księżycu
posługujemy się przenośnią
do siebie trafiamy niedotykalnie
pusty dom bez miejsca na ziemi
nawiedzają duchy minionych lat
wczorajszy dzień odwrócił twarz
nie stało się nic
teraz rozumiesz dlaczego wciąż piszę
chcę zdążyć przed ostatnim wierszem
czerwiec 2011
lajana, 3 june 2012
twarzom którym nigdy nie zajrzymy w oczy
rozmazują się rysy myśl zmywa kolor
konturom braknie siły
place i skwery odwiedzają dawne gołębie
światło pada w miejscach cieni
drgając odtwarzają dźwięki
jak w teatrzyku bo po chwili opadnie kurtyna
pola świtem mokną od rosy
skiby ziemi masują plecy po ciężarach śniegu
tej która tęskni za wodą prześle nocą gwiazdę
szlachetne współbolenie równoważnik człowieczeństwa
twarzą w twarz choć byśmy nigdy nie zajrzeli w oczy
nie ma znaczenia czy czas zamknął klamrę
czy jeszcze pozwala unosić się życiu
daty nie złączą miejsc
kontynenty obserwują niebo w innych układach
ślady tracą pamięć wczytane do wnętrza traw
czasem się przyśnią aby rodzić poezję
czułym rylcem oddają rysy wyostrzają kształt
twarze zaczynają mówić
lajana, 30 march 2012
jeśli można coś uprościć to marzenia
by chleb z masłem szczypta soli miały smak
ciepłe zmierzchy chłodne świty tak na przemian
kolorowe na pogodę nosić szkła
więcej trzymać po kieszeniach drobnych groszy
móc je rzucić do fontanny w jasną noc
i zobaczyć latem Paryż wiosną Włochy
a jesienią przy kominku spać jak kot
ludziom mówić tylko czułe dobre słowa
jeśli trudne trzeba znaleźć głębszy sens
gdy ma spotkać coś miłego to przygoda
i niech zawsze jest apetyt dobra chęć
ułożone wygładzone słodkie życie
a pod płaszczem tajemnica może lęk
uśmiechniemy się przechodząc przez ulicę
za plecami już obrazy pędzą wstecz
jeśli można coś uprościć to marzenia
by chleb z masłem szczypta soli miały smak
niechaj w pędzie choć przez chwilę stanie Ziemia
jeśli trzeba to będziemy później pchać!
ułożone wygładzone słodkie życie (...)
lajana, 7 june 2012
w gruncie rzeczy kto to słyszał
aby tak się czymś przejmować
już niejedno w strunach gitar
przyszło nam poezją wiązać
czy muzyka to za mało
aby pobiec w dobrą stronę
i odmierzyć pełną miarą
by zatrzymać się spokojnie
wymyślamy coś nowego
stare nie rdzewieje w kącie
dramat staje się komedią
i jak zawsze zimna kąpiel
po co więc się tak przejmować
więcej nie nauczy życie
na tych samych wciąż rozdrożach
tam gdzie lipiec wiatrem w lipie
został żal że coś odeszło
grudzień znów zapomni lato
nie udało się jak na złość
coraz trudniej jest z fantazją
w gruncie rzeczy kto to słyszał
aby tak się czymś przejmować (...)
* zanutka (dedykowana walczącemu z zepsutym dyskiem, na którym zostały ważne pliki :(
lajana, 29 december 2012
zasłuchanie zamyka oczy
mówisz że wyraźniej widać słowa
układają się pod powiekami
nawet szelest kiełkuje
słyszysz liść za liściem
różnice chwytają podobieństwo
w porach roku miejscach
daty rozsypują cyfry
oglądasz wnętrza sekund
kaleczone rysunkami
sączą się żywicą
wyobraźnia przybiera kształt ptaka
z góry dostrzegasz Europę na grzbiecie byka
morze zamknęło się jak książka
słowa zostały na dnie
w kubku gorące mleko i miód na przeziębienie
- ciocia otulała wełnianym szalem
zależy od drzewa - Julio
patrzysz w bursztyn
czas pachnie mirrą
to jest libretto
uwięzione w gardle
lajana, 12 june 2012
Kropką można zakończyć przestrzenie,
skończyć zdanie i myśli swych tok.
Słowom kropka podcina korzenie,
kropka w życiu przerwany to lot.
Kreślę kręgi dokoła dalekie,
póki światło w źrenicach mych drga.
Patrzę w słońce, choć mrużę powieki,
każdy dzień wciąż przykładam do dnia.
Nie ma kropki pomiędzy myślami,
noce w jeden składają się świt.
Nuty gubią pomiędzy kluczami
- w tej orkiestrze dyrygent już znikł.
Te odpływy, przypływy, oddechy
- lunatyczne, bezwiedne są sny.
W zbierających w nas falach uniesień,
nie ma kropki, choć śmiech jest i łzy.
Proszę zakończ to wszystko wpół zdania,
nie dopowiedz, niech dalej trwa gra.
W życiu kropka to koniec czekania
- jedną część zagraj ty, drugą ja!
2008
* do śpiewania
lajana, 22 april 2013
o kolejnej nie powiem ci wiośnie
już odeszło ich tyle w niepamięć
ile puchu z srebrzystych topoli
róż w ogrodach i smutnych azalii
myślę sobie i całkiem poważnie
gdyby dało się trochę pozmieniać
nucić drozdom nieznane melodie
o odwadze pocztowych gołębi
różom stawiać za wzór wiotkie bratki
las zaprosić w szpalery porzeczek
oddać morze w tęsknotę żurawiom
i jak dawniej list wysłać w kopercie
a na spacer cię wezmę po zmierzchu
niech się dziwią wiewiórki w alejach
twardy orzech rozłupią na szczęście
taką wiosnę będziemy pamiętać!
lajana, 2 april 2012
jednak nie wierzyłam
a przecież można wierzyć
w boga anioły drugą stronę lustra
ale w siebie?
może gdyby dokonać cudu
uzdrowić rozmnożyć ostatni kęs
złowić wiersz w pustce
i uchronić przed zawistnym
oddać przyjacielowi
niech zamieni w modlitwę
jeśli zmartwychwstanie słowo
złożę ręce
lajana, 29 january 2013
na Poetyckiej teraz chłód
wygasł kominek świerszcz się upił
i popiół z rozsypanych nut
w okna ze śniegiem wpada głuchy
nie ma tam ciebie nie ma mnie
róże na wiosnę nie zakwitną
zasnął zmarznięty w grządkach kret
chochoł się jąka nad modlitwą
czego zabrakło czego nie
liryce granej na dwa głosy
pogoda była jak pod psem
raniła gradem pięknie strofy
poezji trzeba dobrych słów
ogrodów łąk zielonych lasów
niech wozi nocą Wielki Wóz
a nad nim księżyc jak abażur
to wszystko przecież tego chcesz
chodź rozpalimy żar w kominku
świerszcz wytrzeźwieje spadnie deszcz
a proza życia - zimny intruz
lajana, 15 july 2012
ponieważ wszystko już się śniło
żeglarzom i artystom
ponieważ wszystko - wszystko było
ostatnią płońmy iskrą
nowym uczesać przyszło stare
pokorne i znajome
smak pozostanie zawsze na dnie
pragnieniem budzi płomień
żeby już więcej nie żałować
tego co nam nie wyszło
postawmy domy na bezdrożach
ogrody - niech zakwitną
w każdym dojrzeje jedno słowo
nasyci i poruszy
polećmy - może nie wysoko
za to na skrzydłach muzy
lajana, 25 march 2012
są wiersze i jest poezja
drzewa bezlistne soki korzeni
niebo ukryte pod chmurnym dniem
i jeszcze człowiek zamknięty ciszą
tyle się łączy ostro oddziela
a ciągle szuka czuje na ślepo
że zaraz znajdzie dotknie uwierzy
tylko wciąż tafla zdradliwej ściany
nie do przebycia a już przed chwilą
jakby znikała tracąc kontury
lajana, 22 june 2012
kto by pomyślał
że może się tak roz
wciągając w to pieprz
w dodatku porządnie zmielony
żeby jeszcze udawać porządek
o sukcesie można milczeć
uśmiech stał się substytutem
wszechczasów
mów co u ciebie u mnie bez zmian
myśli jak pędy w górę
- nie masz plastra
i wody która oddycha tlenem
co powiedziała dynia
szykując miejsce pestkom?
lajana, 26 february 2012
myślę że by było milej
nie nazywać się debilem
bo to prawie jak być świrem
ojejej
lepiej głaskać w dobrym słowie
niż hodować taką fobię
i przerabiać na parodie
życia sen
czy to pilav czy pierogi
powracamy do biologii
bo na łapy lub na nogi
spada się
wino zaś nie zawsze białe
i czerwone się nadaje
aby pisać ten kabaret
za dniem dzień
tylko może delikatniej
żeby nazwać temat trafniej
debil nie ma uzasadnień
a to wiem
zwariowani komedianci
i nie debil lecz romantyk
znów napisze nowy kantyk
hej o hej!
lajana, 22 may 2012
zapisujesz lot jaskółki
w niebieskim kadrze
pogoda rozdała pucharki światła
ze świeżych truskawek
srebrzy się cukier
po łyżeczce
w sam raz aby dosłodzić zmysły
upojenie wiosną dopełnia
stadium oczekiwanej pewności
wyzwala fascynacje
jak wirtuoz dobierasz nuty
dostrajasz impresje
w słowach zakwitają ogrody
nieuchwytne złapane w kilka oddechów
jeśli nie teraz jutro może być spóźnione
o jeden błogostan za mało
tak dobrze - nawet jaskółki zastygają w kadrze
lajana, 17 june 2012
stare wygięło się w mostek i zrobiło przejście
parę sekund i po drugiej stronie ławica głodnych ryb
niemo śpiewała na dwanaście pyszczków
ze zrozumieniem
z wyrozumiałością
na każdą ość
(nieostro)
ale wyraźnie - w końcu drugie strony
wygrywają różne rzeczy z przymrużeniem oka
podwójne dno zupełnie jak w cylindrze
zakapior wodnik naciągnął kaptur
wiało
(i to śmiało)
dość odważnie jak na początek lata
przed słońcem takie zuchwalstwo
to duża niepoprawność
kiedy w koronie światłopląsów
celuje w denko butelki
na brzegu
(zimę przespała w śniegu)
plener się udał skrzek zasnął w spokoju
między rzęsami komar witkę przygryzł z nerwów
docenić należy jajko od kury
czy mądrzejsze nie wiem
pominąwszy niewygody podróży
- czas się nie dłużył
* okiem przymrużonym ;)
lajana, 14 july 2012
na Poetyckiej kończy się miasto
ulica cichnie otwiera pole
a w dół do rzeki schylona skarpa
jak brzuch łasicy uśpionej słońcem
szczególne miejsce źródło spokoju
wlewa się w kielich miodnej ostróżki
gdy można w pędzie zatrzymać życie
na skrzydłach świerszczy siadają wiersze
popołudniami parzymy kawę
a dom pod dwójką woła gołębie
wiatr czesze ogon skrzypnęła furtka
wróble ćwierkaniem stroją piosenkę
na Poetyckiej świat pachnie świerkiem
w zielone szyszki grają wiewiórki
a klucz do marzeń na złotej wstążce
wisi nad drzwiami zaraz za progiem
na Poetyckiej budzi się życie
lajana, 5 april 2013
czekam może przyjdziesz ciągle gasną słowa
szarobiały nokturn spada z deszczem nut
w świeżej korze pąkiem cicho śni zielona
obiecana wiosna tylko jeszcze chłód
bezsłonecznym niebem gubi się liryka
w czarnej melancholii okna drzwi i klucz
ptaki milczą drzewem a sad nie zakwita
smutno błyszczy w piórach wróblem chmurny kruk
gdy mnie spotkasz wiosną magnoliowym świtem
nie pozwól by drogę przebiegł czarny kot
zostań ze mną majem przecież przyjdzie lipiec
chcę próbować z tobą malinowy sok
lajana, 8 march 2012
niełatwo nieść na głowie pełen kosz
kwiatów już w nim nie ma
można dostrzec wspomnienie frezji
wyobrazić zapach
fiołki pachną fioletem zdziwionego nieba
wrażenia zamykają usta jak muszle
potem mogłyby je znów otwierać
- pozytywkę z ulubioną melodią
jednak kobietę zaszczepiono ulotną materią
(w miejscu na melancholię)
a ta z natury przeczy prawu przyciągania
kiedy zaczyna się unosić
obraz edenu wyostrza krawędzie
gdy pada bez sił nie wydaje nawet jęku
ucieczka przed niebezpieczeństwem
jest nadal wizerunkiem wilka
zbieranie jagód oznacza soczystość
rytm faluje księżycem z niewiadomą
na którego drugiej stronie siada z wędką
milczący wędrowiec snów
siła zaskakuje jak przypływ
zachowanie równowagi to taniec na linie
(za tęczą zbiera się ciągle deszczówkę
podobno tak miękka jak serce królika)
dla kobiety łatwe zamyka się
w chwili kiedy musi być silna
grudzień 2010
lajana, 7 july 2012
północ zacisnęła pętlę
zegar kichnął dwanaście razy
licznik pozbawiony pamięci
wypuścił pierwszą minutę
- poszła jak łania
kocie oczy odgadują mroczność
w podglądaniu każdego ruchu
z roztargnienia zalewam drugą herbatę
kubki wypełnione do połowy
w parze - zasysają moc liści
myślenie o mrówce i melancholii
to część całości – jeszcze niezszyte
kawałki wchłaniają nić
jest wierzch i podszewka
strach się wyprowadził od czasu
kiedy zegar kichnął po raz pierwszy
lajana, 24 january 2013
zapadasz się w poduszkę
sen wciąga spiralą rozkojarzeń
korkociąg z obrazów uwolnił przejście
niecierpliwość to dźwięk rozkładanych skrzydeł
zjawił się na początku grudnia
pokochał lampę wpatrzoną w książkę
z lękiem o matowiejącą żarówkę
(łatwo oślepnąć od spięć i zmęczenia)
przywitaliście się kroplą syropu
zawieszony jak broszka na ścianie
nigdy nie poznał ogrodów
pierwszy śnieg spadł i topniał
od tamtej zimy chcesz budzić się w porę
czekać cierpliwie na dobrą pogodę
znaleźć ziarno w spękanej ziemi
usłyszeć trzask pestki
w mieście motyle nierozważnie gubią się w klombach
śnisz pole tulipanów
wiatrakiem z ramion
bezwietrznie
lajana, 22 june 2012
zostaje odczuwanie na wiarę
silne poczucie dopasowania skóry do grzbietu
zgody na przypływy pór roku
załamań z trzaskiem jak na zbyt cienkim lodzie
kolory warto oddzielać
kochają pieszczotę na poziomie tonacji z której wyrosły
one też czują zmieszanie
nawet od kropli deszczu tracą wyraz
brzmienia smakują
pochłaniane zachłannie umieją zostawić niedosyt
w poszukiwaniach rozciągają poza format
już nie chodzimy boso zabrakło trawy i plaż
rosa skrapla się na czajniku
wypatrujemy pełni
siła zaufania w mocny sen
przy szczelnie domkniętych oknach
bo noc nie przerywa pracy robotnikom
łuskanie piękna kaleczy serce
kręgosłup to majątek
- powiedziała dynia szykując miejsce pestkom
lajana, 25 july 2012
zielone brzuchy Ziemi w sierści drzew
tulą własne światy z piór futra pancerzy
bystrych oczu
zielne zapachy nie śnią fiolek w perfumerii
ruchome niebo w zwolnionym tempie
nieznacznie zmienia obraz
jakby na zawsze
a tylko się prześni
lajana, 20 december 2012
nie będę dłużej pytać o wczoraj
wróci po śladach jak wierny pies
wie o mnie wszystko
wie wszystko o nas
o tym co było
co dzisiaj jest
znaczone czasem pełne koloru
zostawia wzory rysą na szkle
szkicami ulic
oknami domów
pełne od wspomnień
wtopione w zmierzch
wzięło na własność dawne historie
i dziś jak książka z tysiącem stron
a wszystko takie
dobrze znajome
tu świat się kończy
tam bije dzwon
a my zbyt mali na wielkie sprawy
mamy dla siebie ostatni wiersz
choć czas przemija
to jeszcze gramy
wczoraj smakuje
jak sól i pieprz
lajana, 13 may 2012
po mojej ciemnej stronie
wciąż potykasz się o kamienie
za którymi ukrywam skulony lęk
kiedy zapalasz światło
zaczyna krzyczeć
drętwieje z uwięzionym sercem
wiesz że wystarczy dotknąć
na łagodnym brzegu ciemność pęka
i uwalnia muzykę
nokturn wychodzi z mroku
odradza się światło
szarość przebiega dreszcz
tańczą zajączki na skałach
topnieją lody
od kiedy zamieszkałeś na mojej planecie
oswojony ogród rodzi pełne dni
nawet pestki nie chcą milczeć
po ciemnej stronie też zasadzimy drzewa
lajana, 10 december 2012
nie zdążysz ze wszystkim
zawsze zostanie drobiazg pokryty kurzem
bruzda po niewypełnionym uśmiechu
słona rynna
echem uwolniony krzyk
skrzypiące szafy połykały tabletki na mole
w obawie przed dniem kiedy trzeba będzie
wyłożyć treść do kufrów
gotowych na wszelki wypadek
od święta mieszkały w nich niespodzianki
dziadek chował skrzypce
po drodze mogło zabraknąć melodii
kiedy między zachodami trawa odrastała na jutro
powroty mają smak ziemi – powtarzała babcia
układasz widok z okna w tę samą stronę
któregoś dnia może zgasnąć słońce
lustro zapamięta przebudzenie
w krysztale zatrzymuje czas
nie zdążysz z niczym
słowa budują schron dla siebie
rozpadną się by złożyć materię
z dźwięku kosmosu
jeszcze nabiorą znaczenia
przyśpieszą zwielokrotnią
uderzą w drzwi lasu
zamkniętego przed wieczornym spacerem
z szaf wybiegną lwy
barani kożuch króliczy szal
kulawy but i prosty rzemień
posypie się zgubione
brzękiem pełnego zasłoni puste
nadgryzionym sucharem bez smaku
zapragnie soli
trawa bez niej nie syciła
jak to wszystko przełkniemy
koniec świata nie zdąży
babciu - pamiętam kolor twoich oczu
lajana, 23 june 2012
niech się szczęście nie zmienia wiarę daje tę samą
kiedy czas chce zawracać niech zostanie jak anioł
chwilę która ostatnia snem zaczyna się bawić
zawsze weźmie w ramiona co bolesne wygładzi
a na wszystko co było znajdzie miejsce w pamięci
i w ogrodach spokojem kwitnąć zechce wśród wierszy
tak bezpieczni jak dzieci w każdej chwili szczęśliwi
liściem wiatrem pisani jak przypływy odpływy
niechby jeszcze się dało gdy zabraknie dopisać
znów kolejne rozdziały a co gaśnie podsycać
niech się szczęście nie zmienia wiarę daje tę samą
kiedy czas chce zawracać niech zostanie jak anioł
* życzenia dla Bosskiego :)
lajana, 10 june 2012
budzi już tylko mocna kawa
powietrze skurczyło tlen
dostrzegasz metropolię
- ja szukam ogrodów
poskładana historia w odnowionych obrazach
ożywa – jeśli wróci to losem
wyciągniętym nie w porę
trawniki krzyczą z bólu
nie mogąc unieść się wyżej
niż przewidziane kilka centymetrów
- mnie wołają łąki
dziko mierzwioną miętą
rozczarowanie kota brakiem skrzydeł
oznacza spadanie
balkony jak wydłubane oczy w betonie
krwawią pelargoniami
zgiełk grzęźnie w studni podwórzy
minuty schizofrenicznie zmieniają strefy
światło złamane w ulicy
która nigdy nie wróciła na miejsce
odbiera sens całości
stary bruk jękiem woła po nocach
tylko gwiazdy zachowały dawny porządek
Wielki Wóz mamy po lewej
lajana, 24 november 2012
przemilczasz miejsca w których dawniej
rzucałaś garść słów
już nie burzy się w tobie
nawet zachmurzenie tłumaczysz
przejściowo
płynie
i wciąż nazywa tak samo
zapach ziół smakuje w snach
ptaki za oknem - podobne
to dzieci tamtych
nadal zaglądasz do wylotu rynny
chcesz aby wyfrunął
boisz się szkieletu - Julio
lajana, 9 march 2012
wszystko w porządku – to tylko mgła
pewnie nad rzeką ma inny wymiar
tu w mieście obca – kaleczy brzuch
opada z powiek tak bezimiennie
czekasz na światłach w natłoku aut
gonią zduszone niesenne widma
znów spiker w radiu zachrypiał czas
barometr spada na milibar
asfalt dociska siłą do kół
jakby na chwilę chciał tu zatrzymać
zbyt ciężkich myśli uciszysz marsz
nikt nie wie dziś czy jest żal czy nie żal
byłam nie byłam przez chwilę mgłą
nie wypiszemy się już ze wspomnień
po drugiej stronie został nasz świat
i znowu... mgła – proszę jedź wolniej
lajana, 3 july 2012
czasem wpadamy w trzewia fortepianu
wytarzać się w dźwiękach
nasączeni po bezmiar
drżymy z lękiem
przed krzykiem pękających strun
lajana, 5 march 2012
czas obraca się na palcach
mówisz – to jest przeznaczenie
uśmiech jak kojący balsam
zanim wszystko poszarzeje
rozsypane drobne chwile
echem kroków głuszą ślady
wystukane nierytmicznie
dzielą zdania na wyrazy
w obudzonej wyobraźni
słońce spadło do talerza
zostaliśmy z wróblem w garści
i uczymy się na błędach
świat wtulony w sweter z wełny
w nas zielone szumią trawy
gdy wspominasz o jesieni
w niepokoju stygną ściany
czas obraca się na palcach
mówisz – to jest przeznaczenie
*do nucenia
lajana, 7 july 2012
za mało ciągle za mało
czasu i drobnych w kieszeniach
szarzeje gołąb i anioł
a my dziś znowu w czereśniach
lipcowe słońce zwyczajnie
udaje że się nie zmienia
wczoraj spóźnionym tramwajem
stąd odjeżdżała Ofelia
dłoń jej podałeś a ona
słodkie dojrzałe czereśnie
i zobaczyłeś anioła
o srebrnym skrzydeł szeleście
rok minie zliczysz do czterech
koncertów ledwie dwanaście
Ofelia wraca na ziemię
w czereśniach kocha się razem
za mało ciągle za mało
*lekko czereśniowo ;)
lajana, 16 august 2012
nic mi już nie jest potrzebne z tych rzeczy
stary kalendarz kubeczek i koc
garść pozbieranych jesienią żołędzi
i złota wstążka - pamiątka od świąt
ten zostawiony na później opłatek
jeśli po drodze spotkamy się gdzieś
kiedyś przypadkiem zabłądzę i trafię
przecież tak dziwnie udaje się spleść
lecz teraz wszystko zostawiam zamykam
szuflady pudła zeszyty i drzwi
zasłaniam okna przed blaskiem księżyca
myśli w ciemności się tłuką jak ćmy
i to już wszystko tak jakoś jest cicho
zaraz przeminie kolejny mój sen
życie to rzeka powietrze więc żywioł
a on do końca się burzy i wrze
nic mi już nie jest potrzebne z tych rzeczy
stary kalendarz kubeczek i koc (…)
* zanutka
lajana, 26 april 2012
buntuję się powtarzając nie odkarmione jak kocięta
późnowiosennego miotu
patrzenie na słońce po linii horyzontu okazało się iluzją
znalazłam je w lesie na polanie
wypaliło darń i zostawiło odciski
jak więc mam mówić że wędruje od wschodu po zachód
rzeka płynęła pod prąd kiedy oczy wędkarza zasnęły w trzcinach
rybom rosły skrzydła lilie odtańczyły balet na wodzie
a most rozluźnił przęsła
mam wierzyć w solidne konstrukcje
prawa fizyki i rytmy natury
ukryta studnia zarosła mchem tracąc pamięć
bredzi teraz o wodzie że mieszka w butelce i płynie
z zapisanym wewnątrz wołaniem o pomoc
o źródle pamiętam jak pod kamieniem sączyło pragnienie
prosto w moje i może już wtedy rozumiałam
- tak oznacza niespełnienie
lajana, 4 february 2012
znów się zmieniasz bez słów na przekór
aby ciszy nie spłoszyć libretta
nie obudzić tęsknot i przeczuć
już zapomnij o deszczach - jesieniach
niech nas bawią cienie na ścianach
zwinnych myśli tam studnie i echo
w strunach marzeń milknie gitara
chcemy leczyć dziś serca gołębiom
to co lekkie chwyta się wiatru
później samo układa posłusznie
a ty czekaj - czujnie wypatruj
teraz widzisz że nie ma w nas złudzeń!
ile jeszcze zerwie się z furią
nagłych natchnień i pasji dla zmysłów
będziesz tęsknić nie raz do Julii
nam Romeo – wystarczy liryzmu!
* do nucenia
lajana, 11 april 2013
drobny gest - ruch
po którym zostaje niepewność
zapytanie w spojrzeniu
czy miejsce i czas dopasowały oczekiwania
spacery zaczynały się w punkcie
i wiodły do następnego
brzegiem wody wiecznie zielone mięty
eterycznie przyprawiały powietrze
lot gołębi z kościelnych wież
nabierał znaczenia symbolu
minuty sadowiły się ciasno
w sercu dzwonu
zastygała chwila
radości nie gasi się wzrokiem
jednak posłusznie milkła
na czas opowieści
tata rozsnuwał daty
w każdej pojawiała się przestrzeń
wyobraźnia dopełnieniem dźwięków
tworzyła nowe dziecięcym rysunkiem
wpatrzona w poranek
pytasz budzący się dzień czy pamięta
o wszystkich poprzednich
już zawsze będziesz porównywać smaki
z niepokojem o gest
aby nie przerwać historii
lajana, 8 march 2013
na Poetyckiej wieczór trwa ciszą
kołysze ptaki śpiące w ogrodzie
mgły granatowe w srebrzysty szyfon
łowią ławice gwiazd wielkim morzem
zobacz już niebo puste jak studnia
o której woda dziś nie pamięta
i tylko nocy przydługa suknia
osnowę z wątkiem przeplotła w perkal
powiedz że ciebie mi nie zabraknie
błyszczy satyną błękit o wschodzie
z ufności płonie ciepłym koralem
tym samym świtem łapiemy oddech
jeszcze w nas zmysłów rozpięty atłas
spada jedwabiem spełnianych wzruszeń
szumi soczystość w jesiennych jabłkach
lecz obraz został na szarym płótnie
kocham cię w żółciach złocie czerwieniach
poezja może zmieniać kolory
czas wszystko słowem kiedyś dopełni
na Poetyckiej w kwiatach magnolii
na Poetyckiej wieczór trwa ciszą
kołysze ptaki śpiące w ogrodzie (…)
lajana, 18 january 2013
w starych kobietach
wraca niewinność dziewczynek
- zauważyłaś Julio?
jest jak światło przynoszone przez świt
rozjaśnia unikając ostrości
kurz staje się mgłą chwilowej scenografii
obudził cię szelest
powietrze przeszło nutą jej perfum
na półce między Odyseją a Iliadą
zostało puste miejsce
nie zaśniesz już
znów herbata z bergamotką i myśli
- przeglądasz jak kartki
mówiła że to jej kolejne życie
nie płacz Julio
walizki ze wspomnieniami podróżują
dookoła świata
- wyśnij sad
* Koniec września, wiersz przepada ze świtem, odnaleziony za sprawą Julii śladem jej myśli.
lajana, 8 december 2012
granice zaczęły się w chwili
gdy urosły ci dłonie
do wielkości sierpniowego jabłka
sad dojrzewał w ulach
wmalowany w zieleń pasieki
do smaku miodu z lepkiego plastra
zanim wszystko inne
napisało się życie
kiedy poruszysz pada śnieg
świat uwięziony wewnątrz
teraz już tylko się boisz
że zgaśnie
internet
lajana, 23 september 2012
pogoda w sam raz na śledzenie chmur
najzabawniejsza jest śmieszność powagi
która pojawia się na końcu
i przepada w nowym
bo czas nie przystaje
nawet kiedy bardzo chcesz
- płyniesz Julio na zachód
chociaż nie wiadomo
czy tam nie ukrył się
kolejny wschód
czujesz nie samotność lecz pojedynczość
ta świadomość znaczy cię odbiciem
w lustrze dostrzegasz najpierw uśmiech
później oczy
dziwi zgoda – tyle było znieczuleń
wracasz pamięcią w makowe zagony
półdojrzałe niczym marakasy
traciły głowy
w słońcu gorzkosłodkie na sennych pastelach
milczał strach na wróble
babcia na ganku opowiadała o Izabeli
wtedy jeszcze nie czytałaś „Lalki”
skąd mogłaś wiedzieć że miłość
nie zawsze się spełnia
* cykl „Rozmowy ze sobą”
lajana, 28 november 2011
tyle jeszcze się ułoży blisko siebie
zwykłych zdarzeń słów i gestów nieprzypadkiem
chociaż zima czasem wcześniej straszy śniegiem
później noce mylą z dniami - na dokładkę
różnie bywa bo nie pierwsi - nie ostatni
stare błędy powtórzymy po swojemu
lecz nie w sepii ale tacy wielobarwni
chcemy w słońcu przejść przez życie a nie w cieniu
między nami taka sama melancholia
i te same powtórzone opowieści
świat zestarzał się choć myśli że odmłodniał
w oczach przecież mu pozostał ten sam błękit
wielobarwni lecz czasami papierowi
chcemy unieść się wysoko razem z wiatrem
chociaż przyszło nieraz spadać i zabłądzić
lecz już wiemy - nic nie zdarza się przypadkiem
*do nucenia
lajana, 4 july 2012
wspomnienia zasznurowane jak buty na drogę
uciskają bolesne miejsca - trzeba iść
ryby przerwały milczenie na śpiew
o łuskach które na dnie tracą blask
między baśnie wkradło się więcej prawdy
i teraz trudno odróżnić warstwy
do kogo należy sukienka w grochy
nieduże igloo na szkle
zapałki wiedzą o życiu tyle
ile potrafią skrzesać w chwili gdy zmarzną dłonie
mówisz – gasły za szybko – wszystkie
oprócz jednej schowanej na kiedyś
jest jak drzazga
wierzysz – przyjdzie pora
w czas jagodzianek znów się rodzi
i zapala
* dedykowany
lajana, 14 november 2012
około szesnastej nad domem przelatywały ptaki
nie brakowało drzew
ale one wracały do lasu
rozpuszczanie obcych słów
zanurzonych w śmiesznym alfabecie
pachniało londyńską mgłą
kocie łby rosły na rynku
zapamiętując głosy i stukot końskich kopyt
cisza z rozprutym brzuchem
wsysała wilgoć i krzyk dzwonów
zatrzymujesz się Julio w tym samym miejscu
wtedy pierwszy raz słyszałaś Autumn leaves
prawdziwi mężczyźni nie płaczą
nie wiedziałaś o tym i dobrze
dzieci uczą się języków
ptaki odlatują daleko
dziś Ziemię można zawiązać wstążką
jak pomarańczę w koszyku
na Florydzie kwitnie kwiecień
w Toronto niebieskooka szykuje się na bal
a tobie Julio jesień wygląda z torebki
kasztanem i liściem w oknie
kolejny rok wraca refleks z deszczu
pan od angielskiego zniknął wiosną
jak Mania Lazurek w pastelowej książce
lajana, 25 november 2012
sam wiesz jak jest trudno
dzielić włos na czworo
każdy kruchy drobiazg
zebrać aby scalił
w to co daje pewność
zbliża nie oddala
na nic podpowiedzi
to zdradliwe szepty
grają liche światła
w strugach błędnych cieni
nie wiesz i ja nie wiem
co ponad pomiędzy
i tacy bezradni
nie czujemy głodu
wrażliwym ukłuciem
w matni spiętej chłodem
by znów wołać miłość
pod tamtą jemiołę
lajana, 4 january 2013
opowieść ma moc pragnienia
dobiera aby przetrwać
w plecionce z traw zastygają łąki
powietrze stopniowało oddech zmęczonych liści
napięte wilgocią zaczynało pękać
agrest rozparty w różowych paskach
stroszył skórkę
niedotknięte będzie istnieć
tam gdzie nas nie ma czas zasiał nadzieję
śpieszyć się przed zmrokiem
to ukryć najcenniejsze
ocalić zanim niebo uprowadzi słońce
nieśmiało zakwitał grudnik
ciocia zamieniała parapet w korony tropikalnych drzew
wrzątek uwodził sens w imbryku
gdy zamkniesz oczy smakuje tak samo
wolniej bije serce – Julio
ile jeszcze zachodu
nim dojrzeje agrest
lajana, 8 july 2012
to cały czas podróż
oswajam rzekę
przejścia dla pieszych
głaszczę stopami ufne zebry
kładą się paskami na wierzch
światła tramwaje trasy za miasto
wszystko w ruchu
tło nie cichnie nocą wystygłe
z hałasu wydobywa mruczando
dzikim kotom wierna ulica
zostawia na własność zakamarki
metafizycznych przypadków
trafią do siebie
łapy spadają na cztery
niby w porządku jak ten wiosenny
z umytym oknem w petunie
zmrok się nie spóźnia
zgodnie z kalendarzem
to wciąż podróż
jakby kiedyś miały wrócić
trzepak
podwórko
stary garaż i dąb
gra wyobraźni
czy świat jeszcze istnieje?
lajana, 4 november 2012
ze wszystkich niewiadomych najbardziej boli
zgubiona w niepewności niezmierzeń
kiedy czekam wyobrażając ciepło
w miejscu gdzie nigdy nie było kominka
proste rozwija się serpentyną
zasypuje konfetti nieważnych sylab
zarzuconych słów
przez uchylone drzwi przewidywalne
każe oddychać kolejną porą roku
oswojony kalendarz uległe rozkłada daty
zmiany przeciągają się płynnie
puste miejsca przenika chłód
niewypełnienie staje się znakiem zapytania
wpisanym w pragnienie ognia
wrzesień 2012
lajana, 17 august 2012
nasza miłość jakże piękna
kiedy się ubiera w kwiaty
ziemia nie chce zgubić cienia w nocy tuląc płaszcz ze wspomnień
ale światłem dnia oświeca topi w całość dwa odbicia
by kolejny raz zanurzyć w samą siebie – nazwać szczęściem
tęskni znów się odnajduje
gdzie i kiedy później jeszcze
co przyciągnie jak planety i tej samej spotka drodze
na to nikt już nie odpowie niebo milczy na bezchmurzu
w innym czasie nowym miejscu czy coś złączy nas ze sobą
jeśli kiedykolwiek światłem
pośród cienia zadrży przestrzeń
kwiat w ogrodzie deszcz usłyszy zanim spadną zimne krople
ślad na duszy pozostaje myśl jak rysa rzeźbi pamięć
ile będzie w tej podróży tych zamyśleń i niedotknięć
lajana, 15 january 2012
osobiste myśli zostają między kartkami
codziennych zapisków
ważny adres sprawa pilniejsza niż sen
mówisz Julio - szlachetne nie powinno mieć rys
a ja czuję że pęka we mnie serce i wyostrza wzrok
dostrzegam ludzi na końcu pól ryżowych
łzę między łyżką a talerzem
dawny ogień w palenisku ożywa odczuwalnym ciepłem
po drugiej stronie twoja twarz
- czemu zmierzchem ukrywasz błękit?
gdy pójdziemy za światłem pokażę ci
trawy czesane pod wiatr bujne i silne niczym liany
tam gdzie widziałeś pustynię
łanie znajdują wodę
śmierć nie jest końcem
ale jeszcze nie czas
(nie skończyłam wiersza a dalej już tylko proza
- obiecałeś nauczyć mnie hodować róże
potrzeba im świeżej ziemi i twojej czułej dłoni)
lajana, 19 october 2012
nie wiem kiedy minął tydzień
dokąd poszło słodkie lato
wieczór się ubiera ciszej
w księżycowe gra adagio(...)
dawne marzenia nam zdziczały
nowym powoli rosną skrzydła
świat się wydaje trochę stary
już nie wiesz - dramat czy komedia
dom się rozsypał jak z zapałek
zostawił głodne w nas świetliki
spragnioną blasku szarą wiarę
a dawniej śniły się błękity
czarna herbata mocne myśli
miodem z akacji kwiatem lipy
niech rośnie to co... posialiśmy
jesień witają zimowity
lajana, 13 january 2012
wiatr przesypuje piasek z plaży
gdzie już nie mieszka letnie słońce
i skąd się dawno wyprowadził
ktoś kto dziś tęskni w innym porcie
przypływ nie szuka starych śladów
miejsca zaszyte nicią wspomnień
lecz kiedyś wróci nieba lazur
a dom odnajdzie co bezdomne
i powrócimy kiedy brak
jasnych obrazów czystych barw
do zapomnianych z czasem miejsc
stęsknionym brzegiem bosych przejść
co jeszcze może się wydarzyć
nim dzień zamieszka w nocnej lampce
chcemy odnaleźć nasze ślady
zatrzymać kadrem w Casablance
to znów początek a nie koniec
już świtem mgły opuszczą plaże
gdy zacznie padać to nie zmokniesz
dam ci parasol - poprowadzę
i powrócimy kiedy brak
jasnych obrazów czystych barw
do zapomnianych z czasem miejsc
stęsknionym brzegiem bosych przejść
*do nucenia
lajana, 20 april 2012
czekam do soboty
aby opowiedzieć kilka migawek tygodnia
z perspektywy przebudzeń
tańca kluczy w zamkach
mokrych od deszczu chodników
zapachu piekarni
i dzwonka odjeżdżającego tramwaju
stwarzam sobotę jak sień
za którą czekasz na mnie
ciepłym murmurando nowej piosenki
później zamknę drzwi
do naszego świata
nie przenikną cienie
złożymy łódeczki z papieru
wyprawimy wiersze w podróż
pod pergaminowym niebem
dosięgają migdałowych gwiazd
lajana, 29 june 2012
próbujesz mnie uczesać
związać w wartości jak kokardą
ustawiać długością zdań
pomalować wyrazy
na twarzy mam mieć wiersz dnia
jeszcze pojawiać się
na dźwięk dzwoneczka
we fioletach z fantazji
a ja kocham frezje
przytulić znaczy cichnąć
spokojnie
spaść w ramiona
chłopaku twój anioł ma kości
lajana, 25 june 2012
jeśli nie tu jest koniec
ostatnie miejsce przeznaczenie
a gdzieś
gdzie linia niewidocznie
zamiast zanikać
świat rysuje bardziej wyraźny
mlecznym brzegiem
może już pora ściszyć słowa
wypuścić wolno na ogrody
rozczesać światłem
zaplątane nasze codzienne
nieuwagi
niedostrzeżone skrawki nieba
ułożyć w całość jak witraże
a później patrzeć kolorowo
i tak zwyczajnie
już się nie bać
lajana, 2 may 2012
już kolejnym majem w rozchylonych pąkach
budzą się i kwitną nadzieje na przyszłość
niecodzienne myśli niepokorne pnącza
w gawędach z ptakami uparcie nie milkną
i jak dawniej głodne zabierają w podróż
wracają z pragnieniem nie sycą do końca
aby jeszcze grudniem do zimowych chłodów
oswoić tęsknotę nie będzie już obca
żeby znowu z majem niepłochliwa wolna
umiała bez lęku smakować marzenia
zawsze warto wierzyć że kolejna wiosna
wytrwale dopełni wciąż nowe zielenie
lajana, 15 april 2012
ślady po deszczach zapisane w pamięć
ziemi karmiącej wiosennie od nowa
gdzieś między słowem a kruchością wierszy
zostają ludzie w obrazach przeźroczach
pod grubą kreską widoczną dla oczu
jest dużo więcej niż tylko witraże
szczegóły jakby kolejny gwiazdozbiór
subtelność ducha finezja przebarwień
wieczny wędrowiec i wciąż zagubiony
łatwiej gdy znajdzie bratnie tak znajome
w drugim człowieku by już nie zabłądzić
podobne cienie i ten sam zalążek
samotne wyspy połączył firmament
świat wypełniony ożywczym powietrzem
i tyle samo przebudzeń i zaśnięć
poezja czule wygładza kolebkę
* poetom spotkanym u Magdali w Mikroklimacie
lajana, 9 june 2012
to stało się
w chwili gdy już nic nie odbiegało bardziej
(mieszały się kolory
coś na kształt przypadkowych nacieków
do tego dźwięki - na początku wyraźne
już nie różnicowały tonacji
pulsowanie decybeli rozpraszało się
i skupiało na kilka sekund
przed kolejnym rozpadem głośny wybuch
może to śmiech albo oklaski)
z ulgą witałam deszcz
w zaufaniu że chmury są darem
- jak można było nie zauważyć
wypatrując poezji zostawiliśmy niebo
zakurzone w tle dekoracji
oddychało pyłem ciśniętych w kąt zapomnień
tym razem słońce lata poznamy w pełni
skóra znów przejdzie cynamonem
pestki przezimują do kiełków
ocalimy drzewa
wiersze będą przyrastać
co roku
żywą tkanką zamiast kartek
lajana, 19 june 2012
z dawnego taktu tylko połowa
drugą zapomniał kurant na wieży
coś było wcześniej dziś bez znaczenia
tylko się pamięć plącze w obrazy
gdy stygnie światło wieczór otwiera
zamkniętych oczu głodne źrenice
wczoraj nie było stanie się dzisiaj
znów do połowy (takie to życie)
o ten sam kamień wciąż się potykam
nieostrym brzegiem już nie kaleczy
a jednak nadal płacze niewinny
w kąt wyrzucony pajac - arlekin
gdy do połowy na pół w połowie
prawda nieprawda gdy sen i niesen
może by dodać złożyć to w całość
zagrać z pamięci bielą i czernią
lajana, 13 july 2012
trudno napisać ciszę
słowikiem zdmuchniętym przez wiatr
jest wszędzie nieobecnie drapieżna
spada nagle zatrzymuje w locie
powietrzu wzbrania oddychać
bezkres otwiera wrota
innym światłem
wers po wersie
lajana, 13 october 2012
zmęczenie pokonuje się wiarą w sen
przebudzona pytasz – co tutaj robisz
już od dawna nie dostrzegasz ciągłości
wysuwasz się jak jedwabny szal
z rąk zamyślonej w błękit
połknął plamę atramentu
wypluwa brudne chmury
rozsnuwasz litery
historia osiada w słowach
jest pokarmem i trucizną
zabiera dziś rytmem czerpanego powietrza
w tempie aktywności i snu
myślisz – pyłek na rękawie Boga
czy nie za dużo Julio?
lajana, 26 november 2011
bawię się wyobrażeniem punktu w przestrzeni
przesuwam dostrzegalny zakres
mieszanie kolorów rozprowadza zamyślenie
nad wszystkim co można opisać
dosięgam tylko myślą
istnieję jak sens – jednosylabowy
(róże w ogrodach zasypiają przed zimą
w cieplarniach czuwają - nadal niedokończone
przy otwartych drzwiach stygnie oddech
chłodny strumień przypomina bukiety
dawno pogrążone we śnie)
rozświetlone w cieniu
wciąż pozostaje cieniem
lajana, 29 september 2012
całość zaczyna się wypełniać
nie tylko tam gdzie nikt nie znajdował pytań
ale w zakątkach często uczęszczanych
przez pewne długonose mądrale
z piegowatym goździkiem za uchem
wyrzucają z otwartych dziobów
długie „a” jak też „i”
pewne nad kropkę
modelowo wielkość bzdury wydaje się mierzalna
jednak wyniki wychodzą nieoptymistycznie
przerost wypełnił niedorzeczność
urwany z wyliczeń przecinek
stanął na skraju drogi strasząc buble
siadające gromadami pod sklepieniem
łapacza myśli
jeśli się wyłuskam z całości
na zewnątrz zastanę pustkę
ale przecież do cholery – nie dam się zwariować
- wyglądam na mrówkę praco?
lajana, 2 november 2012
ślady dotkniętych myśli
pokrywają się z czasem
zachodzą na siebie brzmieniem
nie przypadkiem tworzą uwerturę
na jutro
wszystko zamknięte
łukiem zatacza okrąg
wraca w pulsowaniu
tłumaczy sprężystość liścia
dumnie wyniesionego ku światłu
krecie milczenie w korytarzach
bez utraty aktywności
dostrajanie do całokształtu
uległość Julio to łagodna zgoda
sztuka tłumaczenia życia
na wartość pogody
rzęsy są zasłoną
aby noc nie wtargnęła w niepowtarzalne
patrzysz na cień
marszczy czas i odchodzi
trop zostaje w przestrzeni
lajana, 1 december 2012
obudzeni zbyt wcześnie
zastygamy milczeniem
z braku słów niedopełnień
słodycz w kawie gorzknieje
już nie dziwne - zwyczajnie
kiedy nie do rozmowy
gdy wyrasta się z marzeń
można w ciszy zabłądzić
jednak przecież zostały ogrody
tam nas nie ma ale jest jeszcze ślad
dumne buki w czerwieniach i wiązy
cień pod liściem i ten sam wolny ptak
czas się łamie w połowie
to jesienne zmęczenie
widać mu nie po drodze
gdy pajęczą tka przędzę
niby nic się nie zmienia
świt i zmrok – dotykalnie
my jak ptaki w gałęziach
drzew wciśniętych pod ścianę
jednak przecież zostały ogrody (…)
lajana, 23 december 2012
łagodność rozpływa się w słowach
kwitnie oddech na zmarzniętej szybie
orchidee smakują wodę
powietrze czerpane od korzeni
światło w warstwie w której przyszło wrosnąć
trzymać równowagę
bezpiecznie można tylko w cieplarni
czułych dłoni dobrych słów
zakwitnie
nawet jeśli spadnie temperatura
kiedy jest światło masz pewność
sen o świcie zaczął się zmierzchem
w kolejnej fazie - Julio
chmury marszczą niebo
pora zbierać deszcz
lajana, 14 april 2013
noce milczą głęboko
a myśli jak sowy
wypatrują wielkimi oczami
głodne spadają - pewne zdobyczy
dopiero o świcie poczują sytość
lekcje niesennych minut
pantomima atramentu bezgwiezdnego tła
krzyk budzika uciszony dotknięciem
błogosławieństwo spokojnych
trud spędzonych w gorączce
wyrywasz się do słów
chcesz jak kwiatom użyźnić kołyskę korzeni
o pieszczotę płodnego czarnoziemu
zapisujesz siebie
za ścianą angielski zegar przypominał
że noc też należy do czasu
gdy wujek nakręcał sprężynę
odpowiadał dźwiękiem starego mechanizmu
nie zasypiasz spokojnie
zgubiona kolejność
odebrany akompaniament
jesteś tarczą z cyframi godzin
pod którą wciąż słyszysz
takt
lajana, 3 march 2012
jakby przed chwilą
dni rozświetliły bezgwiezdność
w lustrze rzeki
odbiciami przytulonych ognisk
w pragnieniach trwają iskry
(jedna z kilku wersji ;)
lajana, 29 may 2013
mówią że teraz ciepło dotknie północy
na południu lęk przed śniegiem
przymierza ciężkie kurtki
patrzysz ze zdumieniem
kiedy z czasu spada tarcza
zmienia twarz aby ukryć zmarszczki
przestraszył dzieci
na balu przebierańców
bałaś się arlekina
jesteśmy w punkcie wyjścia
minuty zaczytały w siebie
zerwane na dziko jak wiśnie
znów pora deszczowa
inaczej odcina brzegi rzekom
w głębinie ciemność
nic nie wie o chmurach
tańczących na palcach
lajana, 10 march 2012
zabrałeś mnie na spacer
księżyca drugą stroną
kusiłeś wiosną latem
i melodyczną noną
słowami jak dukaty
srebrzonych poetycznie
tak próbowałeś trafić
do mego serca ślicznie
i pokazałeś ścieżki
i otworzyłeś oczy
księżyca powiek ciężkich
dźwignąłeś urok koci
półżartem i półserio
pomiędzy słów brokaty
że życie jest loterią
wygraną można trafić
a ja jak ćma do słońca
tak uleciałam ślepo
skrzydłami w ciebie lgnąca
ku niebezpiecznym strefom
wierzyłam w kosmos jasny
po tamtej drugiej stronie
żeś ty nie taki straszny
a ogniem serce płonie
lecz gwiazdy siostry twoje
w niedoli i zwątpieniu
zaznały czułych objęć
i lekkich słów deseniów
szeptały po kryjomu
już do mnie ku przestrodze
o strzeż się jego szponów
dziewczyno twardy orzech!
maj 2010
lajana, 7 january 2012
nierozwiązane zadania
przerażają niewiadomą
chłonąc zagubiony umysł
patyki rzucane do rzeki płyną w jedną stronę
znikają na chwilę pod mostem
kamienie trafiają do dna
tylko wierzbom rosną ręce
długie po zmarszczki na wodzie
kiedy cienie stają się zbyt blade aby zasnąć
zabieram cię do wczorajszych miejsc
odsunięte w czasie nie muszą się śpieszyć
w tej samej chwili kwiecą łąki
gdy ryby usypiają pod lodem
zbieramy zioła kamyki i liście
owoce jarzębiny schowane w kieszeniach
gdzie jeszcze kasztan ze wspomnień
matowo nieobecny trwa jak bohater po bitwie
proste elementy skupiają czyste światło
złożone mieszają barwy w ziemistość
marzenia tracą rumieńce
wciąż jest tam i tu
ogniwa i węzły spinają w łańcuch
zapętlając wymiary
nawet kiedy spłoną mosty
rzeki nie przestają płynąć
wciąż budujemy okręt
a wystarczy łódka
lajana, 5 december 2011
kiedy już nic o niczym
w żaden sposób nie złoży się w całość
urwie zdanie
droga donikąd
nić nawleczona z trudem
myśli zgubią jak gołąb w burzy
wierząc ślepo garści ziarna
trzeba wracać
do pierwszych słów
miłości
rzeki płynącej mlekiem
po plaster miodu
na pierwszą stronę
zacząć od progu
lajana, 26 december 2011
tygodniami błądzą dni
i znów mylą sezon roku
żal się skroplił szumem wierzb
kot zasypia w ciepłym kocu
lecz nie pytaj tylko bądź
jedzmy słodkie pomarańcze
ile planet tyle słońc
w chmurach grają im na harfie
wyplatajmy z wątku nić
na bajanie dobra pora
wyobraźni ruszyć młyn
gdy choinka i jemioła
co na wierzchu niech pod spód
schowa szare smętne oczy
czas na mak i słodki miód
powspominać pełne kłosy
tęsknie się rozkrusza w nas
spada soplem na parapet
czy ten czas był tego wart
koniec roku z dylematem
niech się dni wydadzą snom
jawą która nie przemija
wierzbom miłe cienie olch
niebo się nad nimi schyla
wyplatajmy z wątku nić (...)
*do nucenia
lajana, 28 april 2012
upał w mieście sprawił lato
zaraz będzie o tym raport
sezon jest na kapelusze
i odkryte wdzięki nóżek
parki w parkach jedzą lody
źródłem kuszą wodociągi
plener się rozkłada w słońcu
malarz z pędzlem utknął w korku
wszystko się już pomieszało
zaraz zjawi się Faraon
z miejsca staną piramidy
i kto mówi że jest kryzys
lajana, 11 november 2011
rozłupuję marzenia tam nadal ukrywają się słowa
zamieszkują przeszłość jak senne duchy
wyraźne w kształcie puste wewnątrz
zaplątane w firanki jesienne motyle
pijane chwilą uchwyconą jednym kadrem
w ułamku czasu na nieskończoność
zastygły – płowieją
lajana, 31 may 2012
o powadze dat – myślę nieważne
tylko czasem z westchnieniem
gdy coś wpadnie pomiędzy rozpięte
lub nie znajdzie miejsca w zasznurowanym
po ostatnie
rześkość chwili zdarza się przelotnie
jak majowe deszcze rozbiera z obojętności
na kilka zachwytów podnosi tonację
wtedy serce wybacza dawne zachmurzenia
zmiana miejsc pojawia się z prośbą do złotej rybki
na dnie jeziora niezręcznie złożonej mapy
już dawno nie można odczytać
nazwy lasu który przechowuje znajome ścieżki
gdyby chociaż lustro podejść z drugiej strony
kiedy śpi pełną taflą odurzone światłem
zobaczyć ukryte i poznać prawdę
odróżnienie znaczeń wraca orientację
ranga dat zapisuje się w gwiazdach
wpatrzeni ciepłym wieczorem spadamy
z kolejnym życzeniem wypełnienia
ważnych
lajana, 11 may 2012
Myślę tak - to i owo,
a to wlazło pod skórę i piszczy.
Chwila i stoi obok,
a błysk w oczach ma smutny i szklisty.
Mówię jej - ty jesteś żal,
a ja pełny kieliszek goryczy.
Życie to przecież nie raj,
więc ty ze mną ten kielich dziś wychyl!
Chcę zrozumieć i umieć znów żyć,
w wielkim tłumie nie zgubić się – być
czymś z natury realnym,
już się więcej nie żalmy,
bo świt!
Inny ktoś na własność skradł,
to co lepsze zrodzone już wcześniej.
Pytam więc ciebie dziś jak
i co zrobić, by nie śnić boleśnie?
Pod skórą jak ostry cierń
ból mnie toczy i trawi gorączka.
Rolę swą proszę dziś spełń:
chwilo żalu, ty życiu się poskarż!
Chcę zrozumieć i umieć znów żyć (...)
*piosenka, lipiec 2010
lajana, 15 october 2012
kamienne schody do piwnicy
pudła pokryte kurzem
migawki snu
fragmenty rozmowy
igły śniegowych płatków na policzkach
psia sierść po deszczu
rzeka o świcie
mięta w lipcowe południe
dzwony na sumę
przebiegasz kolejny mostek
nad wodą szepty wierzbowych witek
spragnione wody rozpływają się
jak zielony atrament
i pamięć
lajana, 27 december 2012
wybierasz zapach japońskiej wiśni
i układasz kolaże w myślach
kolory nie boją się ostrości
zielone wzgórza odważnie łamią niebo
- przerywa milczenie
pęka obfitością światła
spada po kawałeczku
na wypełnienie całości potrzebuje więcej
ustawia klepsydry w las misterium
symbole wciska pod korę
pęcznieją słoje mnożą lata
w różnym miejscu i czasie
powtarza się świat
osnowa zależnie od przeznaczenia
wyliczona i zapisana
w dłoniach losu snuje historie
stajesz na palcach
jakby niebo miało się schylić
za chwilę sięgniesz
wiśniowych ust
lajana, 12 may 2012
pierwsze krainy pozostają w ukryciu
zasłonięte pustynią – milczą wsłuchane w niebo
pamiętamy tak naprzemiennie
uśmiechy naszych matek
truskawki nie tracą zapachu
kuszą czereśnie na straganach
zostało pytanie bez odpowiedzi
tysiące dni po dwóch stronach rzeki
dziś obudziły mnie ptaki
i myśl o jej uśmiechu
lustro patrzy
w niezapominajkach
lajana, 28 january 2012
kolejny dzień jeszcze pod liścieniem
podnosi głowę z delikatności kiełka
zanim zaśnie pod korą drzewa
w poszukiwaniu słońca i wody
rozkłada i zwija chmury
wzruszasz ziemię i mnie
kiedy czule dotykasz dłońmi
wnętrza każdej sekundy
pojawia się świat
w szczegółach nie zapominasz
nawet o zegarze i kukułce
zachwycam się jak dziecko
wszystkim w zasięgu wzroku
nazywam
tylko ciebie wciąż nie umiem
lajana, 6 august 2012
przyjdźcie do mnie dobre myśli
i ułóżcie się spokojnie
ciepłą wiosną kwiatem wiśni
tak łagodnie jak magnolie
horyzontem - niepochmurnym
różą wiatrów tam gdzie wolność
w ziołach smakiem - bezpiołunnym
letnim sadom niosąc hojność
tyle w dłoniach by nie brakło
dla drugiego gdy zapłacze
wysokiego lotu czaplom
a kolorom wielu znaczeń
falą się zachwyci woda
świt jak czar po ciemnej nocy
słońce zbudzi światło w brązach
z dobrych myśli - jasnookich
*zanutka
lajana, 13 april 2012
nikt nie powiedział że nie można
od nowa nastroić zmysłów
pół wieku dzierga historię wchłania zapachy
dźwięki utknęły w pomylonych oczkach
nierówny splot wydłużył i skrócił
nieproporcjonalnie
i już nie grzeje w zziębnięte wieczory
zostaje malowanie ognia
nutę zapachu świeżej trawy
oszukuje budzona na siłę wyobraźnia
chyba pora
zacznijmy od smaku mleka
wyprowadzenie własnego wzoru
będzie teraz dziecinnie proste
można nauczyć się żyć bez skaz
lajana, 9 august 2012
gdy mam za sobą
tyle zgubionych bagaży
niezapakowanych
więcej niż snów
pytam
- kiedy zabrakło zwinności
miejsca w których urywa się skała
łapią powietrze wypełnione echem
rozprężone tło - odrealnia
podświetlenie
wydobywa porcelanową bladość
to już tylko obrazy
za mną
lajana, 9 august 2012
powinien być zdrowy
odkrywany otaczać blaskiem
w słowach ukryte rumieńce
czuły w rozwadze
przyjaciel w podróży
gdy na końcu pomnoży
siłę do powrotu
lajana, 1 march 2012
nie mam żalu
za wyrozumiałość wobec siebie
dostałam rangę anioła
gwiazdy usiadły na włosach
kiedy spadają na ramiona
niosę świat
już w niezdziwieniu
trawię zagadkę
która przestaje bawić
z cyklu: Graficznie i bio
lajana, 21 july 2012
wszystko samo się śpieszy
wieczory przychodzą w planktonie świtów
wokół rzęs - przepuszczają światło
- zmienia kierunek cieniom
łowi tęczę
asymilacja wielowarstwowo
pozostaje widoczna od zewnątrz
substancja ma swój język
biologii i fizyki
wiąże chemią przyczyny i skutki
wnętrze wymienia słowa
w poszukiwaniu kształtu
nasz dialog
sięga poza przestrzeń
lajana, 3 may 2013
porozmawiajmy o tym co będzie
o tym co wczoraj było i przeszło
spokój się rodzi w miękkim półszepcie
i budzą słowa ufnie i ciepło
wyblakły bilet z dawnej podróży
powróci jeszcze to samo tango
krwistoczerwony rubin na ustach
od pocałunków śni się kochankom
a teraz ciągle spóźnione wiosny
z kolorów więcej czerni niż bieli
i na policzkach dojrzałych brzoskwiń
wpleciony szelest letnich kądzieli
bo o milczeniu trudno rozmawiać
zamknięta radość w sercu na głucho
parasolami senne kawiarnie
znów katarynka skrzeczy papugą
są dwa kieliszki i filiżanki
wystarczy chyba na drugą kawę
spokojny wieczór w gwiaździsty kantyk
dobierze słowa wiem że potrafi (...)
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga