Florian Konrad | |
PROFILE About me Friends (1) Books (14) Poetry (511) Prose (226) Photography (279) Graphics (73) Video poems (5) Diary (9) |
Florian Konrad, 21 december 2012
wykład z szaleństwa
siwobrody mężczyzna w połatanym garniturze
rozmawia ze zwidami
przekleństwa wyżłobione na podłodze
dysputa powoduje zamieć, paraliż miasta
porzucone samochody z kwiatami na szybach
stoją w poprzek dróg
pękają stropy zapomnianych domów
bezludność, aż w gardle zasycha
zgorzkniały gapię się na ślepą ścianę
świece powoli dogasają
on mówi, ciągle mówi w swoim narzeczu
macha rękami by odpędzić złe
jeszcze chwila, błysk. by razem z nim, pod ziemię
by pić rosę z ciemnych źródeł
kraść kwiatom listeczki
palić je, poznawać nieodgadnione
by, budząc się tracić odurzone sny
nawlekać koraliki na nić z błękitu
ostatnie, to już ostatnie
Florian Konrad, 15 may 2011
mam nowe zabawki
sny na ja(h)wie prośby przepisywane na ciele
przez kalkę białko ślady od kratek
wykwity śliny dojrzewające marzenia
wykłuwam zęby wrzucam żyletki do ciężkiej herbaty
powieki po przekroczeniu mojego muru
muszą się przechrzcić
w dłoniach wyblakłej naściennej boginki
drzemie dzika potrzeba (ocknięcia się w obcych ustach)
tynki są tu na wymarciu
przez nieopaloną skórę przeciska się tusz
tak mamo jest mi tu dobrze
tylko noce tępe jak zawsze
trudno je wypluć
Florian Konrad, 3 february 2013
(...) tyle jest przecież prób śmierci na ciele nagiej kobiety,
pijanych, bożków lub spotkań tych, którzy umierają i ustępowali miejsca lepszym od siebie.
My już tylko boimy się umarłej samotności sprzed.
Donat Kirsch ,,Zadziwiający wdzięk"
to tutaj
pałac kryty słomą. sto lat temu wygnano ostatniego władcę
otwieram drzwi
dębowe biurko, szuflady ciężkie od pajęczyn
w powietrzu drobiny letargu. ogarnia nas senność
ciała toną w słodkim puchu. coraz dalej od świateł
trzy metry dalej zaczyna się ściemniać
przedawniamy się. dobre myśli ukryte pod siennikiem
na czarną godzinę. nie zdradź ich nikomu
nowy dzień
na posadzce pokruszone czaszki złych doradców
bawię się scyzorykiem
nasze inicjały przebite strzałą
Florian Konrad, 7 december 2012
na dobrą sprawę nigdy nie istniał
resztki znaleziono w piwnicy, przysypane węglem
spalone wszystkie kładki
był tylko czarno- białą wycinanką
kartką wydartą ze starego tomiszcza
serce z popiołu i kawy
kiedyś miał marzenie: należeć do 27 Club
przerósł
jakiś facet widział go w 2010
szedł zaprawiony łąką, śpiewał
trudno ustalić – co
ponoć Pater noster, falsetem
teraz tam, na dachu
z butelką ,,Krajowej” z Biedronki
obtańcowuje komin
włosy rozwiewa wiatr
bywa, że przesadzi (równowaga nie ta, co kiedyś
tak łatwo trzymać głowę niżej poziomu)
spada, mordziaką na dół
kartoflany Ikarek relegowany z mitologii
rozwiewa się, nim uderzy o ziemię
Florian Konrad, 19 december 2011
na strychu pod stertą pokruszonych płyt
w zniszczonej kaburze przechowuję zabawkę
pamiątkę po ojcu
jest niemal całkiem tępa
ma zardzewiały bębenek, wybite szkła
głowę wilka wyrytą na miedzianej rękojeści
blaszany listek z wahadłem w środku
żarówka świeci po około kwadransie od włączenia
dźwięk-ledwie słyszalny
jednak zostaje w pamięci na długo
mając cztery lata bawiłem się w wojnę
zabijałem motyle i psy
celowałem do nauczycielek, kwiatów, szyb
tworzyły się lepkie plamy, aż na wylot
najdłuższym ostrzem ukłułem się w oko
od dziś drży w nim śnieg
wtedy zrozumiałem, że zabawka jest groźna
należy trzymać przez szmatkę
na dwuaste urodzony podaruję najstarszemu synowi
wprawi w ruch najlepiej, jak będzie umiał
i umrze zanim zajdzie słońce
głuptas
Florian Konrad, 1 january 2013
przyszli nad ranem w maskach klaunów
zrzucili tęczę. na to miejsce- reklama taniej wędliny
kolory w śmieciach
jutro zamażą szyby błotem
(ochrona przed spalinami i promieniowaniem UV)
pakuję się. pięćsetletnia depresja
papieros w wyjałowionej gębie
przedwczoraj ściąłem ostatnie drzewo
od dawna rodziło słone owoce
kapiszony i śrut upchany po kieszeniach
do walizki-kaszanka, serdak
sztuczny garb, proteza lewego płuca
myśli na opał. porwać stare zdjęcia
zostawić dom, niech zalęgną się
pijacy i dzikie zwierzęta, oswojone kleszcze
przegryźć szwy. lekko zapiecze
(doskonała metoda pozbywania się pamiątek)
przed siebie. krok w dół
zrównać z ziemią
Florian Konrad, 24 february 2013
,,Pożerać będą swe ciało, wyrywać sobie włosy, drapać twarz, a może nawet w napadzie szalonej wściekłości
włożą palce do ócz, by je wyłupić i uwolnić się od widoku Boga, który ich karze ze śmiechem."
O. Paweł Segneri SI, Kazania wielkopostne
wczesne lata dziewięćdziesiąte
w leśnym gąszczu odkryłem cmentarzysko
na które zwożono padłe zwierzęta
skorupy porośnięte paprociami, ślepe tunele
przyniosłem końską czaszkę
szkolnymi plakatówkami- na czarno
kolejnego dnia- drugą. przyozdobiłem pokój
aż kazali je wyrzucić
odniosłem. pewnie jeszcze tam leżą
minął szmat czasu
na starówce przeklęła mnie żebrząca cyganka
nie miałem ani grosza
zaczynam wierzyć w przesądy
woda w klepsydrze, cienka strużka na nieodpuszczenie grzechów
strzykawka z zakażeniem, pędzelek
przez mięśnie, ciężki pęd. to szybko postępuje
psuję się od głowy
pomaluj
http://www.youtube.com/watch?NR=1&feature=endscreen&v=MdnADi9e9Lw
http://www.youtube.com/watch?v=OwYnx_E8exA&list=ALHTd1VmZQRNp-zG1NTJF-51nVT6q8us8Z
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=dTADU0iMnF4&NR=1
Florian Konrad, 4 march 2012
to na pewno ona? zmieniła się. za bardzo
słyszę ją. szepcze o zapomnianym kraju
słowa bez granic
czuję, jak układają się w slasherpoem, mały, brudny tekst
napisała go wiele lat temu. chyba jeszcze w dzieciństwie
do dziś aktualny
kładę czaszkę na ziemi, z oczodołów mech
resztki gazet. nagłówki niegdyś krzyczące czerwoną farbą
dziś różowe. na kościach ślady sierpów. głębokie bruzdy
(oni to ból, oni to blaknięcie- mówiła)
mundur odbarwił się, cholera, tyle lat w wilgoci
medaliki sczerniały, tylko imię to samo
na czubku głowy mam zadrapania
od pospiesznie nałożonej korony. dała mi ją
przed śmiercią , nauczyła oddychać
gdy nikogo nie ma w pobliżu
Florian Konrad, 31 march 2011
mamy imiona z taśmy klejącej i bimbru
twarze zamknięte w opierzonych gablotach
lampy mrużą się, gęstnieją, startujemy!
odrywamy się od planety z czerwoną kartką, przed nami nowy
świat, kratery i mgławice, Słońce w rtymie dąbrowy i mazurka
krople dzwonią o koronki, grają mistrza Fryderyka
orzeł i krzyż rozchylają wrota, w górę!
szyjka nabiera prędkości, włączają sie zawroty głowy
mijamy nieogolone, podkrążone satelity, rozedrgane
dłonie próbują schwycić stery, atmosfera gęstnieje
butelka pęka, zawartość srebrzystego globu ścieka
po ubiegłodniowym programie telewizyjnym
...kiedyś robili mocniejsze te poszycia
-warczy wściekły Kazik bezradnie machając rękami
Florian Konrad, 17 december 2011
Darkened nocturn poemcult, lub historia
stygnięcia
próbuję wyrzucić z pamięci imię mojej trucizny
ale to diabelnie trudne ono ciągle się zmienia
wczoraj wydarłem je z pożółkłej gazety
którą matka przykrywała mięso
od dzieci od skrzydeł od larw
nieustannie ropiało
ten słodki jad parzy tylko pijanych chłopców
i tylko im smakuje
czasami
zmienia się w brud
spłukujesz go z namaszczeniem
aż do mięśni
ale odrasta po wewnętrznej stronie
w niedziele
jest kilkuletnią dziewczynką o gorącej błonie
ma srebrne kokardy we włosach
i order przypięty do gardła
nachyla się i wrzyna
we mnie
w błoto
Florian Konrad, 22 april 2011
zawsze po pijanemu, choć to wstyd, słucham Placebo
śpiewam z Brianem dziewczyńskie smęty
piszę wiersze, później je zarzynam
całuję Jane Doe
nieporadnie próbuję spłacić dług
czarny, drzemiący w brudnych myślach, rozłamanej
wersalce. na dnie
udaję że zdzieram cię do kości
aż po koślawe marzenia, strzępy ubrań
po godzinie znikasz, a ja
wreszcie mogę zamknąć się na cztery spusty w głośniku
świtamy ale jakoś dziwnie bez promieni, bez ciał
bo i z czego się cieszyć? pył i resztki szarawej szminki
pogardliwe spojrzenia opiekuńczych duchów
implikacja: jeżeli sfruwam po stromiźnie
ze stołu, schodów, z walącego się diabelskiego młyna
to oni też spadają, może nawet szybciej
,,biegnij, Florian biegnij" - odbija się w szkle
Florian Konrad, 18 november 2011
unikam starych książek, ich bohaterowie
oblepiają mnie, łażą po ciele jak muchy
podobno to ma swoją nazwę
trwożnia, lub inne cholerstwo
próbowano mnie uzdrowić
i piłem z żelaza ciężkie płyny
gromnica w ustach, wszystko na nic
odbicie w szybie: ja, pokój i litery, nieskładne
zdania, martwa natura z nieudolnym poetą
diabelnie martwa
znów muszę iść po wino, opium lub cykutę
nad ranem śniła mi się matka
szedłem do niej po pas w błocie, a ona
z każdym moim krokiem była coraz dalej dalej
i dalej
Florian Konrad, 28 december 2011
Awe Sejten lub True Norwegian Black Poseur
(…) jeśli rap
można nazwać muzyką, to z równym powodzeniem można by zacząć podawać gówno w
restauracjach jako delikates o wyrafinowanym smaku.
Tomasz Beksiński,, Solsbury Hill”
lipiec
szaleństwo pełne aksamitu, czerwonej wódki
pękające ściany, resztki tynku we włosach
strupy na podniebieniu
biorę tabletki spłycające oddech
od klątw, topielic, nagłego wytrzeźwienia
głęboko pod jęzor, coraz dalej od światła
morge'n roll
resztkami sił nachylam się
słucham zagubionych melodii, opowiadań demonofila
tam, po jasnej stronie wciąż mam imię i skórę
ciągle piszę bezładny, chaotyczny pamiętnik
każde słowo powtarzam sześćset sześćdziesiąt pięć
razy
(…a Bogu ogarek)
podobno znów jestem małym dzieckiem
błądzę po lesie, nadchodzi północ
z rozbitych szklanek wylewa się żółć
http://www.youtube.com/watch?v=SBwu83RR6ZU
http://www.youtube.com/watch?v=v5nEqFmM6Nc
Florian Konrad, 4 april 2013
makabreska: przybysze z różnych ulic. wszystkożerni
zasychają w środku
pięć watów, najsłabsza żarówka w mętniejącym kloszu
nie da się odczytać ani jednego nazwiska
samoplastynacja, żółć paruje z papieru
prosektor, basior, przywódca stada
w ruch kły i piłki. pozbawia pędów
wiedzie na manowce
przepaść, spalona kartka z drugą datą
wróci sam, z hukiem domknie ostatnią szufladę
odczaruje jedną z księżniczek zamienionych w liszki
pozostałe rozdepcze
na zimnym ołtarzyku kicz. arcydzieło
krzyżyk, gwiazdka. rubryki owinięte drutem kolczastym
pomiędzy- strach na wrony
wiatr zawinięty w szmatę
http://www.youtube.com/watch?v=OjSuUHG4f_w
Florian Konrad, 19 april 2013
strugi deszczu. pogrzeb tyrana
rozwarcie. kurczące się niebo, zasysane powietrze
w sam środek, do czerwonej wilgoci
niczym termofor, gumowa lalka napełniona wrzącą krwią
puls, metronom w nim. rytmiczne uderzenia
wierzga, próbuje nas zwalczyć
wyzdrowieć z poprzedniego życia
czytajmy ze skóry na tarczy, z karbów i odprysków
z głębokich śladów w błocie
strugi rosy. pogrzeb świętego
ananchoreta przysypywany bursztynowym proszkiem
udawany płacz
czytajmy z hieroglifów na ścianach, z pękniętych puszek
z kałuż mętnego piwa. wosk, przez klucz
zły omen: esy- floresy, garbate ciała mar
chichoczące cienie toną w misce z wodą
kruchy herb- głowa dobroczyńcy nadziana na włócznię
sześć wieków nieszczęścia
Florian Konrad, 2 april 2013
kuszenie: puchar słodyczy, wianuszek cierni okala słońce
ewangelia pisana przez dwoje dzieciaków
nieuleczalna piosenka o spiżowych zwrotkach
w refrenie czyha słowo ,,śmierć", groźba ocknięcia się
pojutrze skończy się lato, z nim ta powiastka
zlodowacenie. my, szkielety w sztucznym ogrodzie
pokuta: jestem pątnikiem. na wzgórze, na kolanach. we włosiennicy.
padam na gębę. smród kadzidła
a kiedyś byłem jadowity. zostawiałem na tobie lepkie ślady
krew splamiła niepoświęcony obrazek
później język zrósł się. łuski - tylko na oczach
rozgrzeszanie: wyrywamy pióra pyzatym puttom
kocha, nie kocha, nie kocha
płatek stokrotki przebija bok
chłepczesz
Florian Konrad, 28 june 2011
pod skórą masz ślady mistrza Pabla, połamane krajobrazy
wieczór przechodzi na wylot, lufa jest cierpka
jak muzyka, stygnąca czerwień
,,I -(serce)- krew- trans-krew-ania"
- tyle udaje się odczytać ze śnieżnobrunatnej koszulki
przez morze płynie proch
kamienie przecięte struną
na szyi wieszam resztki skalpu, żelazne trofea
pachną nocą. przyjemnie jest wrócić do domu
choć na chwilę, podpisać się na ścianie
i nie chrzań że przepraszasz za ten cały brud
pięknie wyszedłeś na fotce
model z rybim okiem, jakby lekko stremowany
(każdy byłby w takiej sytuacji)
a jakby tak posklejać krople?
wyobraź sobie nowy utwór, tekst żłobiony
igłą w zakrzepłym powietrzu
mało kto zrozumiałby przesłanie. o to chodzi
estetyka z wykrojonym miąższem, skorupa
na której pozostają wzory
resztki piór wypadają z kieszeni
pogrobowcy z krzyżykami na piersiach
schylają się. każdy rzuca garść gliny
bezkompromisowość- lek na niedobór wyobraźni
koniecznie przedawkować
Florian Konrad, 31 october 2012
dziwaczni ludzie: bliźnięta prawie syjamskie
ta sama ślina, podobny charakter pisma
on, ubrany na czarno. pali papierosy
sumiennie upija się w weekendy. w zasadzie nie lubi dzieci
ona w kremowej sukience. kolekcjonuje znicze
rzadko się uśmiecha. chodzi do kościoła
mur niedługo legnie w gruzach
perz pod pustymi oknami, przegniłe łóżka
przeterminowane lekarstwa
on jeździ rdzewiejącym Polonezem
nigdy nie miał telefonu ani zegarka
ona wierzy w anioły
raz w życiu spróbowała wódki. skrzywiła się z obrzydzeniem
kamienie o ostrych brzegach spalają się w atmosferze
na ziemię spada para i lepki piasek
młoda kobieta o zrudziałym uśmiechu
i stary mężczyzna, niemowa. od lat przyrośnięty do podłogi
dwa cienie odbijające się na ekranie czarno-białego Neptuna
pokruszony obraz, dziesiątki kamyczków
szczerozłote wiśnie w dłoniach starca
wieczna pełnia księżyca, obowiązek picia na umór
książki pokrywają się niebieskimi kwiatami
fala uderza o ściany. powstają zacieki
kości kobiety. siwe włosy w nieładzie
on odszedł, gdy było jeszcze ciemno
Florian Konrad, 24 april 2013
dama pik przed lustrem. flakoniki, zimny strumień perfum
z twarzy podobna do śmierci
wolno patrzeć w jej oczy. zielone lub złote, zależy od kąta padania
światła. siedemdziesiąt dwie gwiazdki, pyzate czerwie
podchodzę blisko bariery. próba bluźnierstwa
odgryza mi język. wstrzemięźliwość
możemy się złączyć dopiero po pierwszym wspólnym oddechu
erupcja wzywa do modlitwy, w strzępach pasteli święty tłuszcz
kartki na wietrze, porwane starodruki
dama trefl przed lustrem. marność,
złudzenie optyczne w topiących się szybach
trigger fetish, nawracanie strachem- ból ma zawsze rację
padam na twarz, liczę płonące sztandary
palec przyrośnięty do zawleczki
Florian Konrad, 26 november 2011
canibalistic poem
dwa tysiące dwunasty nareszcie idzie precz
nie ma ciebie, ani całego skurwionego świata
przeklęte zdychanko maminsynka w zanikającym domu
farba odłazi płatami, liszaje zmieniają się w komary
nauczyłem się sporo
więcej pić, użalać się w tekstach przypadkowym ludziom
nawet nie poetom. choć minął już prawie rok
żółta linka bezużytecznie leży na półce
ciągle- przytomność, snucie się pomiędzy włóknami
depressive black dalej żre słuch
ciągle odwiedzam twoje muzeum
przepłacam za bilet wstępu
wróżę z kurzu i kart choroby
wywołuję wieczór
nostradamizm, pod powiekami odnajdują się
alternatywne wersje rzeczywistości. jedna gorsza
od drugiej. jedynie chłód się nie zmienia
przymarzł od spodu, nie oderwać
śnisz się prawie każdej nocy
i nie chcesz odpuścić. przywiązanie do szyi
bruzdy coraz głębsze, meandry rzek wyschniętych
wieki temu. wystarczy splunąć, a odżyją
Florian Konrad, 12 april 2011
ciało zmienia się w wiklinową tacę
(zapłać a obejmę twój tors i wzwiedzione lusterko)
w ustach papier język o wysokim nominale i krzyk
gdy popycham cię 36,6 raz
zielona pościel pamięta czasy gdy wiła się czysta
a ty liczyłaś poronione krople płytkie eksplozje
ślady po pierwszym gardle
teraz musisz uważać każdy kęs jest -jawno
myśli są niedozwolone szybko się wypalają
szyby pachną papierosami i kolorowym akcentem
składasz powieki są zbyt gorące
,,spoceni głodni nie potrafią całować w usta"
-zapisujesz po wewnętrznej stronie
Florian Konrad, 13 april 2011
ognie, bengalizmy w przełyku
ona patrzy ukradkiem przez bramy, pasy, kaftany
nie, źle wymawiasz jej zapach
tego nie można pić na głos
masz nerwicę, gardłowe natręctwo, ciało stawia opór
poszło, teraz lepiej, wejdź pod łóżko
tutaj panują szwy
masz numer, zmięte niedopałki, sznyty
kiedyś nauczysz się dogaszać dni (będą jarzyć się
w szkle) ciąć gęstą herbatę
jesteś za młody, by zagryzać strach. paznokciami.
widzisz- zasnęła
cała w etykietach wina ,,in hoc signo vinces"
nie wiem, chyba jakieś zagraniczne
do dna te iskry, do dna.
zagryź. kiszonym.
Florian Konrad, 22 august 2011
trzymaj się, przed nami długa droga
miłość odpalana zdalnie przychodzi po zmroku
zawsze znajdą się dla niej nieuświadomieni, konwulsje
spłoszone strofy
gorące morze, pełne manekinów
nowa, lepka rasa, błyszczą w skrzydłach samolotów
ich mięso topi się, gdy wymawiają swoje imiona
wsłuchaj się w ten ból, dotknięcia
wyrywaj kartki, rozsiewaj ponad głowami
wykiełkują z nich strefy zero, płomienie
rozerwane twarze
żyzny las zamieszkiwany przez szkielety
i modlitw zamkniętych w czerwieni
spalonym świeczkę, perłom ogarek
resztę dla much i wieprzy
Florian Konrad, 26 february 2012
In secret hate we drown,
bajka obłąkana
rano czytałem ci nowy tekst. cicho, by nie zbudzić
nasza ziemia kryła wiele tajemnic, bóstewka dawno wymarłej kultury
posążki obmywane podziemnym deszczem
bławatki usychały, denaturat występował z brzegów
wydawało mi się, że stoję po kolana w chwastach
obgryzam paznokcie
twój głos przedzierał się przez iskry.
leśne ogniska. w jednym z nich rodziło się dziecko
kaleka
nie było nikogo, kto mógłby mu nadać imię
miało zbyt czarne oczy, gęste serce
(do dziś czuję jak bije. na umór)
rosło w nas to nieme uczucie. gorycz
jadłem miąższ gorących owoców. zapijałem wódką
pod wieczór ucichło
podobno łuna zgaśnie za kilka lat
ludzie zdążą zapomnieć
Florian Konrad, 3 january 2016
schrzaniona instalacja, siedzę przy lampce
strużynka światła, brzęcząca jak mucha w sieci
poza nią- ciemno jak u Afropolaka w piwnicy
kocopolarze w radiu kolejny raz wyją Gaudete. bzdury!
Bóg, jeśli istnieje jest czarnoskórym gangsta raperem
bawi się szczerozłotym gnatem. atomowa ruletka
kto mu się narazi musi odbyć wycieczkę do Skorfulandii
jak dotąd ani jeden nie powrócił
z pięcioosobowej rodziny zostało nas dwóch
ujemny przyrost naturalny
postaw dom na kominie, a wysypie się koszyk robaków
rozkop sad, a znajdą się pudełka. kości psów
owinięte pazłotkiem. w każdej kryje się matka
babcia albo dziadek. wsłuchaj się, a będzie jasne
chałupa w której nawet piosenki kisną. nie znoszę
hip hopu, więc naraziłem się stwórcy
lufa wycelowana w oczy. kara śmierci
za rozszyfrowanie podskórnego alfabetu
kochanych, rodzinnych strzyg
wystarczy spojrzeć przez palce by odkryć
że mieszkam w trupiarni
a wszystkie drogi prowadzą wstecz
Florian Konrad, 18 december 2011
Blackened opium, albo zakopywanie nieba
lód. drzewa, chmury, psy oszalałe z głodu
wiatr od miasta niesie zapach
potu i zjełczałego smalcu, szarą bryzę
synonimy: parch. kobieta. krew. wilgoć. nadzieja
z tego może być dobra historyjka na dobranoc
blednąca kołysanka, gdy zaczniemy obrastać mchem
a w oczach zalęgną się tulipany
ale jeszcze nie zasypiaj
tłuste czerwia w popielniku. miski. kości. żebra
kłęby lukrowanego kurzu na ulicach. chude konie.
z tego będzie życiorys
nasz gatunek powoli wymiera
siedzimy na gruzowisku śmiejąc się jak idioci
podobno na złotym sznurku
powiesiła się kolejna brzydka królowa
Florian Konrad, 17 september 2011
Sangria tremens
niedokończony budynek
zamiast fundamentów- alkohol
podszyty mną, resztkami tkanek i chwastów
elektrofagia, za wcześnie na światło
nadużycie substancji wierszopędnej
z miski wyrasta oset, jak nałóg, nienazwane zboczenie
kaleczy usta, nie daje zasnąć
piję słodkawy lizol nucąc pod nosem deliriady
(agrafka lub tusz, do gardła, do wnętrza choroby)
z hukiem
pęka kolejna lepka noc
która uczy mnie przekleństw i drżenia
która uczy wołania o pomoc
błąkam się po pustyni
w zielonym piekle, półprzezroczystym szkle
oczy ciągle otwarte
(to tylko sen, honey, tak naprawdę jesteś u siebie
demolujesz dom i krzyczysz w chłonną, wilgotną czerń
przez wybitą szybę)
Florian Konrad, 10 november 2011
,,Worker bees can leave.
Even drones can fly away.
The queen is their slave."
-Chuck Palahniuk
pozbądź się z mego łba
przeklętych szklanych ludzi bez życiorysów
chodzą przez całe dnie dokoła studni, śpiewają po rusku
palą długie liście
(obsceniczny przekaz podprogowy: żyj!)
samolot wbija się w drugą wieżę
na innym kanale Mickey i Mallory mieszają krew
biały szal w dół
podobno urodziło mi się dziecko
wypchany potwór z jednym skrzydłem, strupek
uduś przez cholerny ekran
pozostaw zerwane plakaty, ślady kleju na taśmie
i kropelki żołądkowej gorzkiej w kącikach ust
powoli tracę wzrok, obraz rozmywa się
oczy zmienione w przycisk
a podobno ,,in heaven everything is fine”
Lynch kręci remake ,,Plebanii"
kurwa mać
Florian Konrad, 28 october 2012
w snach rozbijam witraże. kolorowi święci
giną pod moimi ciosami. na wióry
kolekcjonuję gorzkie pigułki
wiersze pisane na czarnym papierze
czasami chwiejnym krokiem, na dach
opisuję swój pokój, szczury, spadanie
pleśń na talerzach, opuszczone kamienice
puenty pełne błota
każdy z przechodniów jest niemy
***
ledwie żyje, paskudna rana na szyi
ciężki oddech
i ta ropa z pyska, trzeba zdjąć kaganiec
niespodziewany ból, spadanie w kłęby chmur
później tylko dym, ciepłe przerażenie
zszyj. jest silny, wyliże się, za jakiś czas
będzie żarł aż się udławi
chcieli jeszcze połamać palce, skurwysyny
ktoś spłoszył. moje bezwładne ciało wsiąkało w chodnik
garnitur na grzbiet, póki się nie ocknął
posadź go przy biurku. jeszcze pióro do ręki
przynieśli mnie broczącego farbą
kilka strzykawek z jakimś świństwem
zostawmy go tak. niech zrasta się
cicho, drzwi na klucz
zmieniłem się w antyczną rzeźbę z odłamaną głową
w gęstej brei, nie odnajdzie mnie
żaden pieprzony archeolog
Florian Konrad, 1 june 2011
słyszę ją, jest półobecna. szepcze coś
do bladych obrazów, sucha, pełna pokory
w ramach zamknięty szelest, korniki i stęchlizna
ściany pamiętają poprzednie sezony, gorące farby
jej dni są pokryte popiołem, zagubione
na twarzach mają pożółkłe firanki
pod nimi matową krew, bezruch
mijają, puste i bezosobowe jak wiatr
gdyby je uwolnić-czas cofnąłby się
o dobrych kilkadziesiąt lat
znów miałaby imię i wyraźny cień
usłyszałoby się wybrzmiałą melodię
prawie-romantyczny utworek
nie wchodź, nie dotykaj
coś powstrzymuje dłoń
gdy kładę ją na zimnej zardzewiałej klamce
żałosna niewolnica, prawie pies
rasa musi wyginąć
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga