28 czerwca 2013
Ren XIV albo Brzaszczenie
Spływa dzień gęsto wytoczony z tętnic
odpartych pytań - nie tak miał się kończyć.
Wierchy zatopił, grzbietoszczytne wierzchy,
wynurzył blizny chmur nad horyzonty.
Obłok obleka cieniem krąg księżyca,
zamyka tarczę niczym bryłę lodu -
ona tam wpadnie, wprost w morską źrenicę,
rozpryska spokój, pajęczyny wodą.
Będziesz w jej każdej kropli, którą strącę
i stracę; będziesz srebrną nicią ździebeł,
co darń haftuje; plamą krwi na łące,
sczerniałym kształtem drzew pod uschłym niebem.
Ciała oddamy niebieskości wspomnień,
prawie że nasze, nigdy nie złożone.
Światła jak lata podryfują do mnie,
przeze mnie, wydrą ogień - i ochłonę.
Gnę się w tęsknocie, ale już nijakiej.
Marmury moich członków pokruszone.
Ciemność usiadła w milczeniu okrakiem.
Pożera wnętrze niby żar - ja chłonę.
Dotknie i z trzaskiem zszarpie potylicę
niw owdowiałych po zżętych połaciach.
Wyschną zarzecza i wszelkie źrenice,
i oczodoły gwiazd odpadną w płatach.
Ale to wtedy świt się zbudzi z niemym
krzykiem na wargach wzgórz halnie wzdychanych.
Noc się odpruje, rozerwie swe treny.
Spłynie dzień, w sercu gór znów się spotkamy.
____________________
cykl: Reny
17 sierpnia 2025
sam53
16 sierpnia 2025
sam53
16 sierpnia 2025
wiesiek
16 sierpnia 2025
dobrosław77
15 sierpnia 2025
violetta
15 sierpnia 2025
sam53
14 sierpnia 2025
wiesiek
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
jesienna70