28 june 2013

Ren XIV albo Brzaszczenie

Spływa dzień gęsto wytoczony z tętnic
odpartych pytań - nie tak miał się kończyć.
Wierchy zatopił, grzbietoszczytne wierzchy,
wynurzył blizny chmur nad horyzonty.

Obłok obleka cieniem krąg księżyca,
zamyka tarczę niczym bryłę lodu -
ona tam wpadnie, wprost w morską źrenicę,
rozpryska spokój, pajęczyny wodą.

Będziesz w jej każdej kropli, którą strącę
i stracę; będziesz srebrną nicią ździebeł,
co darń haftuje; plamą krwi na łące,
sczerniałym kształtem drzew pod uschłym niebem.

Ciała oddamy niebieskości wspomnień,
prawie że nasze, nigdy nie złożone.
Światła jak lata podryfują do mnie,
przeze mnie, wydrą ogień - i ochłonę.

Gnę się w tęsknocie, ale już nijakiej.
Marmury moich członków pokruszone.
Ciemność usiadła w milczeniu okrakiem.
Pożera wnętrze niby żar - ja chłonę.

Dotknie i z trzaskiem zszarpie potylicę
niw owdowiałych po zżętych połaciach.
Wyschną zarzecza i wszelkie źrenice,
i oczodoły gwiazd odpadną w płatach.

Ale to wtedy świt się zbudzi z niemym
krzykiem na wargach wzgórz halnie wzdychanych.
Noc się odpruje, rozerwie swe treny.
Spłynie dzień, w sercu gór znów się spotkamy.



____________________
cykl: Reny




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1