23 listopada 2012
przebił śnieg
odkąd wiosna rodzi przebiśniegi noszę nadzieję
pod sercem gotów na bóle parte. tymczasem ssą
mnie mrówki i złuszczone niebo poprzednich zim
a kanałami spływają brudy. przeciążone ulice
i chodniki do upartego dźwigają ciężar tysiąca
stóp. powbijani jak szpilki w makiety z dykty
chodzimy na odpuszczenie grzechów do momentu
amen odegzaltowani do granic i poza nie zmięci
i odginani na nowo aż zwiotczejemy. wieczorem
mieszkamy w przestrzeniach glacjałów. staję się
sobą naprawdę kiedy nikt nie widzi i przemieram
śmierć parestezjami. wetknięty jak cienka igła
pośród stronice jednej z bibliotecznych ksiąg.
znajdź mnie pomiędzy. czekam drobny. jedną mniej
szypułkę i kwiat nie więdnie. po roztopach lżej.
tylko uległy śnieg zmiękczył kartony budynków
i pokrzywił wyrazy w beztlenowe twarze. moje maski.
22 stycznia 2025
akustycznieajw
22 stycznia 2025
telepatiaprohibicja - Bezka
21 stycznia 2025
Kociołek ŁaciołekAS
21 stycznia 2025
Zaloty na lodachajw
21 stycznia 2025
2101wiesiek
21 stycznia 2025
Prośbasloneczko010981
21 stycznia 2025
czym dalej tym bliżejprohibicja - Bezka
21 stycznia 2025
Powrót do domuwolnyduch
21 stycznia 2025
Dla równowagi.Eva T.
21 stycznia 2025
Penelopa otwiera oknoajw