|
| smokjerzy |
| PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (404) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (92) | |
smokjerzy, 16 grudnia 2017
z odprysków pamięci
nie złożę nawet jednej żywej sekundy
dla tej drobiny kurzu
która realnie pomieści nas w sobie
wyrzekam się snów
błyszczących zwykłych wielkich i małych
chcę z wiatrem liczyć twoje włosy
jak ciepłym chlebem
karmić tobą głodne dłonie
smokjerzy, 15 grudnia 2017
między czarnym wydechem nocy
a bladą skargą świtu ledwie przeczuwanego
w uporczywej rozmowie kroków
których (być może) nie ma
z podłogą która (zapewne) jest
w bezsenności upchniętej w puch kamienia
pośród stada wymyślonych wron
i nieistotnych liczb
szukam wyciągniętej dłoni
albo brzytwy
smokjerzy, 14 grudnia 2017
rano niezdarnie gramolę się ze snów wprost
ku ostrej krawędzi rzeczywistości
najpierw jest dźwięk
z szafy z hukiem wypada kot
lub pies uwalnia bąka przeciągając się pod łóżkiem
wtedy otwieram lewe oko
na krótko
bo sen mocno ciągnie w przeciwnym kierunku
i wciąż nie wiem dlaczego jeszcze przed minutą w mojej wannie
siedział Wergiliusz - popijając Żywca rozmawiał z Bogiem
przez prysznicową słuchawkę a ja
tuż obok wykrzykiwałem życiowo istotne pytanie
(czy deski sedesowej można używać do surfowania)
prawe oko odmykam raczej ostrożnie
jak drzwi w które walą nieproszone pięści
napływa strumyk szarego światła zdobiony refleksami
powracającej świadomości
biologiczny budzik rozdyma piątą czterdzieści pięć
do krytycznych rozmiarów pęcherza
z łóżka powoli zsuwa się noga jakby niepewna
czy gdzieś tam w dole napotka stały grunt
i nagle
i nagle
i nagle
słyszę swój pisk
znowu naszczałeś do papcia
skurwysynu!
a potem
przez zamknięte okno wylatuje kot
za drzwiami radośnie znika ogon psa
kawa robi się sama
piszę wiersz - proszę mi wybaczyć panie Zbigniewie
że będzie "jak płacz kochanków w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety"
jestem tylko marnym piewcą zwykłych jelit
smokjerzy, 13 grudnia 2017
kobieta
na drugim końcu powietrza
tuli do piersi zwłoki dziecka
jej oczy umarły
i tylko dłonie czegoś tam jeszcze szukają
w zakurzonych włosach
na tym samym końcu powietrza
mężczyzna czołga się w stronę własnych nóg
leżą przywalone gruzem
równie nieosiągalne jak (k)raj
z naszymi małymi chciwymi płucami
smokjerzy, 9 grudnia 2017
kwiat
czerwony wytrawny
zabawny
Różewicz po prawej (strona 862- informacja
dla niedowiarków)
"palcem na ustach" wyszeptuje
kontrastujące tło
(Pink Floyd świeca Time ty ja)
od wewnątrz
wylizuję szybę kominka
jesteś
bliższa niż oddech
piszemy wiersz o tu i teraz
z naciskiem na
tu
które wymyka się
i palcom i ustom i prawdzie myślę o wosku
topniejesz
topnieję
smokjerzy, 9 grudnia 2017
Miejsce krzesła jest pod stołem
zatrzeszczało sześcionogie krzesło
(obciążone traumą bukowego lasu
z okolic wsi Złe Mięso oraz pamięcią zewnętrzną
w postaci obfitości pani W - z tejże wsi)
Prowokacja (myśli krzesło)
Amputacja (myśli krzesło)
Drapieżne ptaki słów naruszyły przestrzeń powietrzną
nadpsutej pamięci pana J - ze wsi Złe Mięso
Kurna - rzekł on
a słowo to pomknęło niezawiłymi ścieżkami
wprost ku gotowemu sercu pani W
Ojej - rzekła ona
a słowo to uniosło jej chętną obfitość
wysoko
wysoko
wysoko
dwadzieścia pięć centymetrów ponad
szczęśliwe próchno bukowej podłogi
i upuściło wprost na kwintesencję
umykającej męskości pana J
który krzyknął -
kurna
a słowo to pomknęło niezawiłymi ścieżkami
wprost do czarnej dziury
z której
wypełznął
wylazł
wyczołgał się
trochę demoniczny
ciut psychodeliczny
z zakrzywionym czasem w łapach
podmiot
przeraźliwie (nie)liryczny
Żądam wiersza - ryknął
a słowa te niezawiłymi ścieżkami pomknęły
śladem panicznej ucieczki sześciu
i jeszcze dwóch nóg
Spokój - westchnął stół
a słowo to nigdzie nie pomknęło
bo ścieżki też uciekły
Ojojoj
ojojoj
smokjerzy, 7 grudnia 2017
Z mlekiem matki wiedzę wyssałem,
żeś drogą powrotną do raju,
lecz tyś - przerośniętą reklamą,
monstrualnym kukułczym jajem.
Krętą ścieżką pod górę jesteś,
upadkiem na łeb, na szyję,
bólem chleba na wskroś powszedniego,
czasem, co sam się zabija.
Zbyt często cierpi odwaga
w piekle codziennych spowiedzi -
stawiając tak trudne pytania,
zadajesz gwałt odpowiedziom.
I jesteś nieobliczalne,
smutny wariat, dzika wariatka,
dręczysz, zniewalasz, kochasz i lżysz -
ojciec, sadysta, szalona matka.
Gdy już nie mogę z tobą wytrzymać
i, jak biedzie najgorszej, mówię - dość,
wtedy całe zmieniasz się w drwinę,
kusisz - dam ci, co zechcesz, więc proś!
Jestem tylko cieniem przechodnia,
ty trwasz, ja nieustannie odchodzę,
śmietnik pełen rzeczy i wspomnień -
z tą stratą jakże łatwo się godzić.
Lecz nawet słabnącym oddechem
wyrzężę dla ciebie swoje - tak -
jeślibyś tylko zwróciło zapach,
bylebyś, Życie, znów miało smak.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
16 listopada 2025
sam53
16 listopada 2025
tetu
16 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
16 listopada 2025
wiesiek
16 listopada 2025
smokjerzy
16 listopada 2025
ajw
16 listopada 2025
ajw
15 listopada 2025
sam53
15 listopada 2025
wiesiek
15 listopada 2025
Belamonte/Senograsta