zingara, 27 lutego 2018
/tylko szkielety kwitną ukryte w mgle,
choć kwiaty nie rozwijają już pąków
otulone białym płótnem nie mają prawa/
rzeźbię ciebie w myślach i wyjmuję
z kieszeni szklany bukiet niezapominajek
(przewiązany czarną wstążką)
pachnie niczym kadzidełko. parzy
w oczach popiół
jest coraz ciemniej
wiesz:
zaśpiewam dzisiaj piosenkę -
cicho by ciebie nie zbudzić
zingara, 26 lutego 2018
zbłąkany w szczerym polu snuje opowieści -
o rżysku na nieurodzajnej ziemi, które w nocy odżywa,
krwawi od pokaleczonych stóp, unosi kurz.
drapiąc niebo
spada kwaśnym deszczem.
chorobą popromienną - wsiąka
w głąb jądra naszej planety,
po czym wybucha gorącą cieczą
zastygłe arcydzieło, niczym postać odbija się
w słonecznych promieniach
- nie dotykaj, bo przy zetknięciu z odciskami
zaklęcia staną pod ścianą męki
zingara, 26 lutego 2018
/za zamkniętymi drzwiami istnieje prawdziwa poezja,
tylko niektóre owady spoczywają w szklanej trumnie/
z sekretnego pomieszczenia wydostaje
się słodka woń, kusi, lecz wszystko to na nic,
gdy patrzę przez dziurkę od klucza na
zakurzone obrazy i pajęczyny.
arcydzieła utkane z rzeczywistości
- nieużyteczne rekwizyty budzące wstręt,
odrazę zrozumiałą tylko dla wymagającego
zingara, 25 lutego 2018
latem. Edith Piaf śpiewała,
a może to ja - na szczycie końca świata
wiatr miał smak zielonej mięty.
tworzyła się poezja. Łapałam blask dłońmi,
on patrzył i patrzył mówiąc - moja wenus.
świetliki wiły aureolę.
puch. każdego dnia coraz więcej,
więcej.
poszarpane pióra posklejałam mąką
- amnezja upchana w jednorazową torebkę.
chwilo trwaj.
wyschnięta między wersami
pozostanie pyłem.
zingara, 25 lutego 2018
Wiersz napisany wspólnie z Florianem - dziękuję CI (myślałam że zaginął w akcji)
fosforyzacja. po bezkresnych korytarzach
porusza się płomień. blask,
człekokształtny
uważaj, mogę spalić.
nawet się nie spostrzeżesz
kiedy palce wnikną wewnątrz
- grozi półpoważny mężczyzna
manekin poruszający niewidzialne
motyle
błądzimy obaj po zakamarkach
jakbyśmy byli tylko wytworem wyobraźni
nie istniało nic poza (ogień plus ogień - i wychodzi biel)
wiem banał, ale gdy wstaje ranek,
wydobywają się niezrozumiałe okrzyki
zingara, 24 lutego 2018
rdzawe kwiaty i obłęd który
penetruje ciało, obdziera ze skóry
nuci z przymkniętymi oczami
pieśni o przemijaniu. uciekaj
fałszują instrumenty
jak rozszarpane zwoje,
moje-twoje. kochanków
w środku jesteśmy jednością.
dzieje się tak pod wpływem
utkanych obrazów, powstają
i znikają w doznaniach
w rozplątanych koronkach,
utykam i potykam się zakładając
na szyję obrożę - wykuta z diamentów
zdejmij i ciśnij w otchłań
zingara, 24 lutego 2018
jestem wcieleniem nieobecnych,
pachnę weną, gdy widzimy się
w zacisznym zaułku śni nam się nagość
płonie niczym perfekcyjna rzeźba,
odbija się w oczach, tylko po to,
by spaść kwaśnym deszczem
a przecież można prościej,
wystarczy napisać baśń
w której nie zabraknie treści.
zingara, 24 lutego 2018
Wpadam do studni, pitna woda staje się mętna. Pochłania mnie,
centymetr po centymetrze, czuję jej strach, a przecież, to ja
powinnam uporać się z przeciwnościami, które tną
na oślep.
Tymczasem, nieistniejąca studnia pożera moje ciało, wchłania
myśli, marzenia, dając w zamian mrzonki. Uciekam. Czuję
pod stopami kryształki lodu. Kruszą się pod ciężarem.
Oślizgłe, a zarazem piękne, wskrzeszają
to znów zanikają. Niczym sen
zanurzony w fekaliach.
zingara, 23 lutego 2018
nie można pokochać pustki mimo,
że ciepłe dłonie dotykają wskazówek
- upływa czas
pomiędzy nocą a dniem, przyozdobione
wspomnienia wkładam do wymyślonego
kufra
tylko po to, by ponownie odtworzyć,
powtórzyć rytuał wydając z siebie niesłyszalny krzyk
choć równie dobrze może podniecić nierealna myśl
wtopiona w ornamenty, ożywione uniosą się
ponad przestrzeń lub pójdą ze mną krok w krok
staną nad przepaścią
zingara, 21 lutego 2018
niczym nieróżniące się noce od dni
skryły różowy pejzaż w umysłach pomyleńców
- piszą nowe opowiadanie potem
rozczesują frazy tępym
językiem. nie kaleczą zamkniętego świata
tylko w godzinach snu. odpływają.
pomiędzy nimi jest przepaść głębokości
Rowu Mariańskiego - tam mój drogi wyschnięte źródło
wyłoni jeden głaz ( kochanek delikatny lecz zimny)
przytul do niego swój policzek, a potem się wyspowiadaj,
wydobądź dysharmonię i ułóż po równo szepty
zamień w płomyki.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga