gabrysia cabaj | |
PROFILE About me Friends (62) Forums (1) Poetry (317) Photography (24) Postcards (6) Diary (100) |
gabrysia cabaj, 24 january 2012
mówię wam jest nie do śmiechu
normalnie przechlapane
dzieci się starzeją mają już trochę siwych włosów
pierwszą koronkę na zębie blizny pooperacyjne
które obnoszą jak wojenne trofea
jakiś dziwny przymus wychowywania rodziców
którzy oczywiście nie wiedzą czego chcą
nic nie robią w kierunku przyszłości
sami sobie szkodzą tym paleniem bo gdyby pomyśleli
to by rzucili
i niech później nie narzekają
bo życie to harówa od rana do nocy
pieniążki nikomu z nieba nie spadną
a tu tylko komputerek i zasrane wierszyki
papierosek i kawka
czy wy wogóle wiecie jak wyglądają prawdziwi
ludzie?
gówno wiecie!
a ja nie będę jeździł po szpitalach żeby wymieniać
wam pampersy
o nie!
trzeba było o tym pomyśleć wcześniej
ale do was nic nie dociera
i nie myśl że jak masz dzisiaj urodziny to ja
będę siedział cicho
radzę ci
zastanów się nad sobą póki jeszcze czas
synku
niebo się chmurzy
zasłonię cię od burzy
.
gabrysia cabaj, 23 january 2012
stanu faktycznego studni
przelewania wężem stawów
od piwnicznych potopów
wiosennych przybrań
od szamba
od spuszczania kałuż
odławiania ryb i wiadrami
przenoszenia w silos
czasem deszczowy i melioracyjny
zimowy opiekun dwóch żab
budowniczy śnieżnego tunelu
pogromca czapli i wydry
na podwórku znalazł miejsce
gdzie przy klaśnięciu
najlepiej się roznosi echo
władca bezczelnego bojlera
który kapie i kapie
zapowietrzonych kaloryferów
uzdrowiciel
w czasie suszy podlewający śliwy
w fotelu przed telewizorem
z nogami w misce
którą krępuje się oddać
srebrny Jan od wody
.
gabrysia cabaj, 20 january 2012
Co to za wolność (ość), kiedy tylko
leżeć i czekać do czasu, aż ktoś przyjdzie,
nie przyjdzie.
Co za rozmowy, jeśli ze sobą, wiadomo,
bez iskry. Żeby chociaż jakieś barykady,
zasieki, huk, nóż na gardle, kij w oko, ale nic!
Cisza i spokój. Pokój temu domowi i wszystkim
jego mieszkańcom.
Co za zmaganie (a nie!)
gdy już tylko dwoista natura -
jedna przyziemna, oddana przyzwyczajeniom,
które wyrzucam sobie,
że wszystko, czego się tknę, co wykonam,
jest gorszej jakości, niż można by zrobić,
nie dążąc do ideału, poddając się grzechowi
zaniechania,
jakby to życie było próbą cierpliwości -
kto kogo?
Druga oderwana od realizmu, śpiąca królewna,
która w snach szuka Bra(h)my. Za bramą zielone
pastwiska, a dalej - nie wiadomo dokąd.
.
gabrysia cabaj, 17 january 2012
Jak na dłoni widać, że niełatwo iść
ludziom skrępowanym grubą warstwą ubrań;
spowalnia temperatura bliska zeru.
Czy my jesteśmy duże muchy (tym szybsze
w reakcji, im cieplej)? I bynajmniej nie chodzi tu
wyłącznie o fizyczne podobieństwo, które, zgoda,
może budzić kontrowersje lub sprzeciw,
ale o mentalność owadów lecących przed siebie,
szukających źródeł pokarmu, czy osobników
gotowych do jedności w przelotnym akcie.
Och, jak mnie nudzą mgły na polach,
śnieżne łachy na drzewach drażnią.
Z łuku bioder wypuszczona strzała - bez echa,
bo dalej brak zasięgu;
pragnienia, które ogranicza przyroda,
osobisty pejzaż, cykliczność zmiennych pór,
gnuśne trwanie w zakamarku oka.
.
gabrysia cabaj, 13 january 2012
Uwaga! nadaje. To pierwszy donosiciel.
Johnny Depp rzuca matkę
swoich dzieci. No wiecie co?
Ponoć zakochał się w jakiejś młodej.
Teraz bliscy cierpią, tylko Johnny
ma szansę na szczęście.
Och, Johnny, piękny Johnny -
świat sika na afgańskie trupy,
ludzie się nie szczypią, ale żrą w reklamie,
by nie dać dupy,
a ty, tak bez krępacji, po tylu latach
- pyk! i rzucasz?
Natomiast u nas pewien pan wyjął i włożył
sobie w usta prywatną lufę, za co ubrali go
w kaftanik;
teraz niechże się buja ofiara złodzieja
marnych dwóch kółek i czterech kołpaków,
razem z gołą Bożenką z Bydgoszczy, która
chce się z pewnym Waldkiem pobujać
w prężnym fotelu polskiej
demokracji
.
gabrysia cabaj, 12 january 2012
Wznieść się nie mam już siły;
i nie kwestią nogi, ramiona, czy wiek,
lecz pewnego rodzaju równoważnia myśli,
którym wygodnie przy leciutkim wietrze.
Jeden z poetów napisał, że nie można
kochać bez piany przerażenia
i to nie chce wyjść z głowy -
przypomina dzieciństwo,
ogródek jordanowski,
huśtawkę w kształcie metalowej łódki,
gdy przy ruchu z góry w dół
żołądek nieznośnie kurczył się,
niwecząc spontaniczną radość;
więc mówię: lepsza miłość spokojna,
która niczego nie chce, nie pokłada nadziei;
podaje kwiaty milczenia jak wieczne życie.
.
gabrysia cabaj, 9 january 2012
korci mnie by powiedzieć piszmy wspaniałe wiersze
i dzienniki też ładną prozą malujmy rysujmy w kolorze
i cieńką kreską ołówka cienie sublimując
jeszcze tworzenie muzyki fotografia
film olśniewający wymową ciemności
dajmy się ponosić fantazji biegnijmy biegnijmy gnijmy
zaniemówienie przychodzi z zewnątrz złożone z wyrazów
czytanych z każdej strony przekładanych na własny
język myśli i doznań może tak to jest że się leci
ze skały lub mostu wstrzymując oddech
na jakiś czas przemilcza sprawę gdy wiadomo
nie spełnisz oczekiwań nie ty jesteś orłem sikorko
sroko jemiołuszko jemiołuszko uszko
miej w sobie elementarną przyzwoitość
do siebie mówię żeby była jasność gdy milczę
.
gabrysia cabaj, 1 january 2012
Przemawiał Prezydent.
Nad głowami wybuchały wojny kwiatów.
Kobieta o twarzy nierównej powiedziała:
uwaga, będę rzygać!
Wiatr wymiatał poróżowe niebo z dymów.
Muzyka cichła.
Ocaleni w odwrocie wybierali ulice
na skróty.
Warstwy soli ze śniegiem - jak błoto.
Puste butelki wyciągały szyje,
znacząc kierunek.
Mężczyźnie petarda roziskrzyła oczy,
wtedy przeskoczyłam
strumyk - płynący w głąb obrazu.
.
gabrysia cabaj, 31 december 2011
gdy nie ma w domu dzieci
to jesteśmy niegrzeczni
hiszpańskie
brandy od wszystkich świętych
na stole krupnik od gwiazdki
w kominku
ze schodów bukowe odrzynki
które przywieźli przeszłego lata
sukienkę ściągnę z zaświatów
wiesz tę w beżowe koronki
do tego złote bolerko
postawię ci irokeza
jak na Millenium
pamiętasz?
dzwoniła Ewa z Warszawy
mało ze śmiechu nie pękła
gdy już nam świece przygasną
powoli je objaśnisz
ta noc może być wyjątkowa
tylko się upić
i nagusieńko
długo nie zasnąć
.
cytat z piosenki Kazika Staszewskiego
gabrysia cabaj, 31 december 2011
jak zwykle o tej porze
dzień się budzi w kolorze
będzie trochę hałasu północą
my będziemy ci sami
jakby ciut niedospani
w kalendarzu cyferki przeskoczą
i tygodnie pobiegną
nam wspomnienia wybledną
oczy inne obrazy zobaczą
niby wszystko tak samo
kłaść się nocą wstać rano
wskazówkami zegary zahaczą
popłyniemy bezwolni
rzeką dat nieudolni
a mielizny nam błędy wybaczą
pogodzeni z przeszłością
przy nadziei z radością
że się dni jeszcze trochę ślimaczą
najlepszego kochani
nieszczęściami zrypani
niech nam kury fortuny wygdaczą!
.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek