Arti, 29 maja 2013
gdzieś po drodze do nieba
na schodach nocy które kradną zmysły
wędrujemy kołysanką nienasyconych
serc co śpiewają pieśń zakochanych
po uszy czystą bajką
gdzieś po drodze do nieba
ludzie dotykają się po to
aby móc tęsknić za sobą w chwilach zniknięć
i nie obchodzi mnie wcale czego chcą inni
lukrecjowy raj poetów to nasze królestwo
na dobranoc wiara w nieznane
nawet wtedy
kiedy stajemy się znakami zapytania
gdzieś po drodze do nieba
posadzimy własne kolory
stworzymy tulipany na majówce
baśnią z tysiaca i jednej rodziny
pieczętując siebie na wzajem
niepokonani słowami bez rozmów o niczym
aby w ciszy czasu zwątpienia
w łożu kochanków nigdy nie nastała nuda
gdzieś po drodze do nieba
błękitem
będę cię wspierał a ty mną oddychaj
i niech drga powietrze
gdzieś po drodze do nieba
Arti, 29 maja 2013
złote łany
zbóż cuda nad cudami
kompozytor wiatr gra melodię
pośród traw i tylko ptaki zachwycone
patrzą wolnością z lotu
na chabry maki kłosy
i głowy nienasycone kompozycją słońc
a jajogłowi wmawiają dzieciom
że świat nie jest taki dobry
że wojny że nienawiść że obłuda
że smierć zdrada i cierpienie
że spiderman cruella i gargamel
a tabaluga zorro i pszczółka maja nie istnieją
że nic nigdy się nie uda bo zło wije swoje gniazda
chodź maleńka spójrz
chłopczyku zobacz jak rośnie życie
chleb wypieka się sam z siebie
rozdaje kromki wyciagajacym dłonie
jedyne czego trzeba to zrozumieć
uwierzyć pod ciężarem ocenzurowania
po to tylko by w końcu móc
dostrzec perspektywy natury
postrzeganiem jutra podsłuchane latem
by wreszcie na powrót się stać
jak to dziecko we mgle łapiące motyle
ich kolorem wzlatując ponad normę
ponad poziomy
Arti, 29 maja 2013
wiara w nieznane
kiedy bose myśli podążają twoim śladem
w stronę światła
dźwigam brzemię bycia śmiertelnym
kilka słów wstępu
niepokonana ofiarowujesz nowe
życie ciszą wiatru
walczyłem z nim pod prąd naiwnych
głosem obłąkanej duszy
krzycząc o dom który mógł być we mnie
a który szczodrym pięknem
potrafi wskrzeszać nieśmiertelność
jeszcze za wcześnie na smak lata
w naszym ogrodzie dopiero zakwitły
białe kwiaty są takie cudowne
nadejdzie czas
że pestki nie będą nam potrzebne
przy tobie czyste łzy tańczą nawet w ogniu
kominek płonie jak ty
dotykasz nadziei
i wszystko staje się jasne
nadchodzę
Arti, 28 maja 2013
stworzyłem podmiejski świat
ku pokrzepieniu przysięgi
rozstania niechciane
chciane grzechotkami kołyszącymi rozerwania
w kolorze burgunda drugie przebudzenie
obiecało mi puls twoich ud
znalazłem czego szukałem
ciebie znalazłem jesteś
jednością egzystencjonalnie namacalną
początkiem nowego etapu
radością dni bez strachu
i nocy pełnych wyśnionego osaczenia
za sobą pozostawiam niechciane
z premedytacją manifestuję
chwile pełne niespełnienia
które tumaniły do tego stopnia
że nie wiedziałem jak mam na imię
teraz ty pełna pokus
pozostajesz taka bezsenna z apetytem na miłość
mówisz do mnie a ja cię słyszę
mówię
rozumiesz każdy szept
w poszukiwaniu istoty
stworzenia by zatracić się w sobie
połykam to
przyjmuję za pewnik
w oka mgnieniu rozerwany w kolorze
kolacji ze śniadaniem
to mój krzyk kosmiczna niesubordynacja
z rzeczy najbardziej potrzebnych znalazłem
pianistkę która potrafi grać tak głęboko
że różowe okulary są zupełnie nietrafione
do życia wystarczają twoje usta
zatrzymałaś czas by oddychać moim
oddechem gdzieś pomiędzy jutrem a wczoraj
tylko po to by dziś stało się spełnieniem
to jest sztuka sama w sobie
poezja prawdziwa
pewnej miłości
Arti, 28 maja 2013
o siódmej nad ranem spadajace światła
wstajesz malowanie dnia na tej samej częstotliwości nadają ptaki
zdjęcie ukryło się w albumie a ja mam ciebie na wyciągnięcie
farciarz dostrojony do nowych odkryć zaglądam w twoje oczy
i widzę w nich siebie swoje podróże pełne pasji
szepty na wszelki wypadek oraz pogaduszki przy kominku
zrobiłem kawę napijesz się ze mną? czy może wolisz do łóżka
nasz lipiec jest taki lepki od kropel miodu
za mało aby to wyrazić jesteś jak tajemniczy ogród
zmieniasz metody abym był o siódmej nad ranem
spadającym światłem
Arti, 27 maja 2013
nawet poza kręgiem
światła pierwszy ocean słońca
zalewam przestrzenie myślami
modląc się do saturna
o podarunek zwany twoim
horyzontem
widok będzie dla nas nie zamykaj okien
koń z księciem też czasami pyta o drogę
niedopatrzenie? sam nie wiem
po prostu jesteś
jak ultrafiolet nieśmiałych strof
a tytuł i tak zależy od czytelnika
deszyfruj mnie zgłębiaj
studiuj niczym otwartą księgę
z drugiej strony medalu
smaruję tobą kromki chleba
przerysowując sceny ze szkicownika
w którym pociąg do życia
moje schody na przyszłość
twoimi i nie ukrywam
w jutro pragnę wspólnym mizianiem
podążać i tylko
Arti, 27 maja 2013
na plaży w scorbrough skowronki nie śpiewają ballad
tylko mewy istotą duszy ze światła usypują piasek w zły zamek
zbudowany orgiami z perwersji powrotów które śladami bosych
stóp kilka prowadzą prosto w otchłań
rozlałaś się po omacku ta rzeka nie do końca lubi
zawracana kijem występować z brzegów
jednak nie ma takich miejsc pomimo braku gwarancji
żeby nie było nam dobrze aby coś mogło się popsuć pomimo
kiedy spokój rozlał się wulkanem ciał
trwa w nas dla siebie świecimy
by świat nie musiał już nigdy być teatrem od nowa
się nie zdarza
Arti, 27 maja 2013
sztuka całości na serio
tam gdzie objąłem cię wierszem
gdzie zmierzam nieustający
po twoich śladach z ustami na wierzchu
bez słów na dobranoc
w ciszy bierzących odpowiedzi
na łóżku gdzie nie liczy się czas
czekam potakujesz a może to tylko sen
rozmowami o opętaniu
zmysłów pragnący uwierzyć w zostań proszę
przeznaczenie i matka idiotów
spoglądając za siebie
stwierdzam że nigdy ich nie widziałem
deja vu to za mało
niewidomy a może zaślepiony
widzę więcej
oczyszczam harfę z fałszywych nut
by zobaczyć dźwięki na dotyku głodnej dłoni
twoje oczy mówią do mnie
Arti, 27 maja 2013
wejdź bez pukania zostań na dłużej
to wszystko dzieje się naprawdę
wieczór poranek odpływy
licząc do stu cóż za radość
antymaterią idziemy zaplątani
w księżycowe noce gdzie nie trzeba się rozglądać
pod przymkniętą powieką upojenie
oczekujące na słowa
chciałbym tu zostać na zawsze
gdybyś tylko zechciała
kryształowa kula przepowie nowy świt
taki trendy pełen muzyki
w rytm której wśród spadłych gwiazd
zatańczą głodne dłonie
i wszystko staje się jasne
Arti, 27 maja 2013
przy drogach coraz więcej
pustych wiosek ot takie
aromaty wiśni
w kolorze karminu
o siódmej nad ranem
powtórzone po raz trzeci
napinasz skórę
w dotyk coraz dłużej
dostrajając do potrzeb
odkrywasz sukno i pigwy
na drzewach nieba
w ciszy lepkiej od żywicy
gdzie puchnie ziemia
i ciepłe kneble zniewolenia
nie przestawaj
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga