6 march 2014

słomność

Ostatnio przeglądałem się, kropka po kropce;
biel spływała we mnie haustami. Odeszły wody
do ciemniejszych miejsc, wężyście splotły
kokon. Teraz zależy od ciebie, czy wypuścisz
światło. Czy uschnę jak niewypowiedzenie.

Tylko kołki, wszędzie kołki, rozsypane
w alegorii ciała. Nie chcę mieć na zawsze
gładkiej pościeli obok. Sam zostanę
fałdem na aksamicie, zaledwie wzgórkiem,
nie doliną. Zasługujesz na lepsze góry.

Tym razem naprawdę się przyjmie - ułoży
kość przy kości, czaszkę na posłaniu
z dziur i dorzeczy. Należę do (prze)szczepu,
który powinien zostać odrzucony.

Jeżeli mam mówić, to tylko tobie. Słodzić
kawę, choć jej nie ma. Odparować
słowa z nadmiaru goryczy, przecedzić zębami
fusy. Drażni to ziarno język, odkrywa
istotę: czerń, żadnej bieli. Brak ciemności
to po prostu kolejna ciemność ukryta za
piersią. I tętniący mały wszechświat,
i dogasające układy.

W szponach mnie nieś. Po raz pierwszy chciałbym
być przebity lub zmiażdżony, stać się
padliną za grzechy. Wykrwawić sumienie.
Przy ziemi mnie złożą, ucałuję twoje stopy
ołowiu i miedzi. Pomnika nie postawią;
odlew skóry i mięśni, rozbryzgana ciecz
niby odwłok nieznanego owada. Zdeptany.

Do całej reszty: nie trzeba. Cóż po życiu,
jeśli nie śmierć? Zachowajcie resztę.



___________________
cykl: bliźnięta babilońskie




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1