ks_hp

ks_hp, 1 march 2020

astołeczność

Nie umiem stanąć na własnych
schodach – uginają się i tworzą
horyzont, na którym każde
drgnienie ma dziesięć stopni,
a każda śmierć ma dziewięć
żyć. Oddaj mi chociaż to jedno:
że nie mamy tylu godzin.
Że mówię do okna bez krajobrazu.


Serce pompuje do reszty komór,
w największej tkwię jak zator.
Odwiedzają mnie rzesze fanów,
dojeżdżają przepełnione pociągi.
Kręgi, one pozostały ściśnięte –
rozbierają mnie, choć jestem
sama.



_____________________
cykl: skup rzeczy niepotrzebnych


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

ks_hp

ks_hp, 23 february 2020

układ foniczny

Dziś widać tarczę na bakelicie,
nigdy nie widać cyfr. Wykręcam
głowę – nieme przewodzenie,
elektryczny chłód zaciska się
jak kabel. Tarcza brzmi obco,
tak bardzo znajomo.


Co dzień wkładam palce
w kratery, dotykam śliskich
planet: z orbity na orbitę,
grawitacja prędko ściąga
ze mnie ubrania. Nie sięgnę,
wiem, że nie dotrę –


wykreśliliśmy Plutona.


_____________________
cykl: skup rzeczy niepotrzebnych


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

ks_hp

ks_hp, 16 april 2016

okopcenie

Samogrająca cisza trzeszczy pomiędzy
minorami a majorami lata, wysokie
dźwięki płowieją. Dziewczynko, czemu
jesteś taka głośna pod zlodowaciałym
spojrzeniem? Nawet skrzypce traw
wydały ostatnie westchnienie.

W takiej głuszy jaśmin pączkuje
na wypalonej ziemi, a blade czaszki
zalążków błyszczą niczym zroszone
jagody - choć zbyt wcześnie, aby
moknąć od utraconych nocy. Samonośna
cisza nie potrzebuje słuchaczy,

by przetrwać. Dziewczynko, niesiesz
bandaże do podtrzymywania drzew. I tak
upadną; gwałtowne kichnięcie pobudzi
zwiewność złota i błękitu. Odzieją cię
i znowu będziemy krzyczeć,
w krwiożerczym biegu po ukojenie.
 
 
 
_______________________
cykl: miejsca, w których nie bywam


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 26 july 2015

egzogenium

W przejrzewającej jasności nic szczególnego:
stada pingwinów powracają do swych legowisk,
jaja wytaczają się z purpury. Ze skorupek
skapuje na głowy zawiesina
 
szkła i miedzi - emblemat, dzięki któremu
łatwo odnaleźć się w miastach nakrapianych
światłem. Tam mięso oddziela się od kości,
tam pisklęta czekają w samotnych gniazdach.
 
Wzburzenie źdźbeł rozszerza ścieżki, które
nigdy nie wracają w swoje marginesy. Widzę
planety wstrzymane na orbitach, pękające jądra
źrenic.
 
W nieskończonej przestrzeni coś szczególnego:
każde ciało krąży wokół drugiego.



_______________________
cykl: tamponada 


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 17 july 2015

je z dnia

Koty płaszące się na ulicach brukowanych łbami
odciętymi od korpusów. Ślad pięt w obojczykach
autostrad, przegubów rąk wciśniętych do oporu.
Rozszarpuję skóry, rozchylam żebra; szukam dna,
które ułożyłoby się we właściwą mozaikę
 
dróg i krajobrazów, jakich przyszło mi zaznać.
Negliż drzew to jedyna nagość, która odrzuca.
Wiem, że chciałbyś rozebrać je jeszcze bardziej,
zrzucić wszelkie powłoki ciała i sięgnąć rdzenia.
Zedrzeć bezbronność, wylać soki.
 
Obiecałem sobie stanąć kiedyś na uboczu, dotykać
powierzchni wód i obserwować, jak codziennie
asfalt topi się i znikają dowody na istnienie
życia.
 
Koty jeszcze raz wydrapią we mnie szlak, zanim
znowu zostanę wykarczowany.



_______________________
cykl: tamponada


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

ks_hp

ks_hp, 13 may 2015

z ciężkości ud

Lustra oceanów są szczelne, wypierają
się wilgoci - różnicy odbicia i ciała.
Wyszliśmy z przykościstego brzuszyska
statku, gdy kadłub wcisnął się w port.
Do dzisiaj słyszę mlaskanie marynarzy
pożerających stosy ryb. Wypatroszone
 
miasta pulsują w ostatnich konwulsjach
światła i wody. Nie istnieje miejsce,
które przetrwałoby do końca świata -
stworzono nas do destrukcji, rozbijamy
atomy, chwytamy boga za rogi.
 
Oczy najbardziej słone przed zmrokiem;
później tylko wzburzone morza żałoby,
czarnej nieświadomości. Z każdej piany
rodzi się Afrodyta, często po ciemku,
bez świadków, aż pewnego wschodu
 
znajdujesz odłamki muszli.



______________________
cykl: tamponada 


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 24 april 2015

źródła

Nie powtarzaj się: wciąż to samo
światło, migotanie przedsionków
piekła. Chcę egipskiej ciemności
i krwawiącej rzeki
 
w pościeli. Rozpalasz do jasna,
wolę ślepotę oczu i widzialność
nieokiełznaną wzrokiem.
 
Codziennie przechodzę w miejsca
niewyleżane przez ciężkość ciała,
zmieniam pozycje, rozsypuję się
w puzzle. Z podłogi można zebrać
 
kurz, który będzie mimo wszystko.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 19 april 2015

in. karnacja

Przesyłka. Szukam w skrzynce Re,
jest dla mnie bożym światłem, ręką
otwierającą wieko. W rozżarzeniu
zapomniałem o skórze. Marszczy się
niebo pod pręgorzem burzy. Pocisza.
 
Drzwi nie znoszą takiego bezgłosu.
Czekam więc na dźwięk połączenia
się kontynentów, wszystko wróci do
siebie i w końcu czarny z białym
zaniechają wieczystej separacji.
 
Póki co są jedynie cienie i powieki
zamknięte w słońcu. Oczy usychające
z pragnienia. W odblasku policzków,
w poświacie ust chcę widzieć czas,
który się zatrzymał, ale wyżłobił
rzeki niosące żaglowce z przesyłkami.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

ks_hp

ks_hp, 1 march 2015

wojna

1.
 
O surrealistyczne pozycje, na ję(zy)ki
sztyletów i mieczy. Kiedy twardnieje
ziemia, horyzont oblepia mleczna
mgła - siwieje
 
oko, nogi pogrążają się w rozkroku.
Łuk już naciągnięty; strzelasz?
 
 
2.
 
O pilota, który jeszcze wczoraj leżał
nagi (pewnie przeleciał wiele
kilometrów i zasnął); na samoloty
 
z papieru - nie utrzymują się dłużej
niż para nad kuchenką
w akcie tuż przed skropleniem.
 
 
3.
 
O wyspy na wodach stojących po kostki
w wodzie, o planetaria drobnoustrojów.
 
Dokąd odchodzą nienarodzone dzieci?
Fala za falą, brzeg pusty.



______________________
cykl: triada


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 4 october 2014

nic

Dwa razy, choć za pierwszym było to pół,
a teraz pełny obrót: Ziemia stoczyła się
i wzniosła, lecz ponownie nie udźwignie

jej kosmos. Musielibyśmy odgrawitować
i wywrócić na lewą stronę wszystkie te
dziury, czarne luki pamięci. By rozumieć.

Spadł z nieba anioł. Na gruncie między
nogami jest tylko kolejnym zrzucającym
odświętność i skrzydła. Modlitwa na dnie

i noce: stań się czymś więcej niż atrapą,
figurą z azbestu. Przestań chodzić o własnych
porach, proszę, ustal siły, które będą

jedynym przyciąganiem. Już nie powtórzę,
więc spróbuj zawołać mnie po imieniu.

Zmienię je.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1