. . | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (16) Forum (1) Poezja (120) Proza (4) Fotografia (6) Grafika (132) Pocztówka poetycka (2) Dziennik (2) |
. ., 22 września 2012
las mnie nie wyda
mech ani brzoza nie powiedzą
jak chciałam się dostać do środka
dom mnie nie wyda
dla ogrzanych ścian wietrzonych kołder
i porcelany – nie drgnie kiedy wstaniesz
z wiersza
będziemy chichotać pod podłogą
. ., 1 stycznia 2013
gaszę światło żeby piorun nie trafił
w mrówkach i pszczołach szukam Chińczyków
własną gramatykę przykładając do nieludzkiej mowy
żeby bać się mniej dziwić z uśmiechem
i to jest tarcza przed światem
widzę zawiązki palców na czubku gałęzi
tłumaczę psu że czekolada może zabić
tęsknię za drzewem które wycięto kilka lat temu
sprawdzam czy w szparze podłogi mieszka jeszcze pająk
i to jest czułość
. ., 25 lipca 2012
babcia Helena z księdzem wikarym pod kołdrą
w duże róże opowiadają sobie grzeszne historie
jakby to nie był pierwszy piątek miesiąca ale
czerwcowy wieczór pełen truskawek podawanych
z szampanem a stara panna z Trzeciego Maja
ta która uczy przedsiębiorczości przebiera palcami
w gęstej czuprynie właściciela stoiska z chińska tandetą
wolontariuszka z hospicjum rodzi zdrowe dziecko
oddycha głośno żeby wszyscy wokół mogli dmuchać
w pstrokate piórka żona i matka z pierwszego piętra
nad gabinetem dentystycznym zastanawia się co teraz
zrobić z kuchennym nożem grzeczna dziewczynka
podgląda przez szybę ptasie głowy rodziców- nie wyjdzie
z pokoju zanim nie przebiorą się za ludzi i to nieprawda
że dzioby urosły im po filmie Hitchcocka pokazanym za późno
na ratunek
w dużym pokoju ojciec tak jak go pochowali w brązowym garniturze
nie pyta o samochód chwali pomysł przestawienia mebli
później wyjmuje kapelusz z królika i zaciąga się dymem
w ostatniej kwadrze kiedy już nikt nie czuwa
nad miasteczkiem sny zbierają się na rynku
aby przed brzaskiem stanąć na drewnianym podeście
ufundowanym z okazji pięćsetlecia i ukłonić się
jakby miały jakieś znaczenie
. ., 2 października 2012
są dzieci urodzone za wcześnie ukrywane
przed zimą w ptasim puchu to dla nich szron układa
koralowce na szybie szkarłupniami potrząsa
przyniesionym z wydm ostom siwe liście rozwija
są dzieci urodzone za późno nie wolno im
krzyczeć na mrozie śmiać się więc szepczą po imieniu
do drzew patrzą jak słowa zamarzają w gałęziach
jak zaczepiają o liść trącają skrzydło szpaka
. ., 8 grudnia 2012
a potop wydarzył się pierwszej zimy
i był czymś zupełnie innym
podobnie jak chochla
wystarczająco pojemna
żeby nią wylać żurek na mapę albo wyruszyć po koniec
świata
śnieżyło
obraz zanikał
Noe zawinęła starannie dobytek męża dzieci
udomowione zwierzęta przewiązała sznurkiem
ruszyła jak Sanne dziewczynka z Grenlandii
wierzby kruszały
skorupiały w zmarzniętych stawach pąkle
niebu zrobiła się dziura
na wylot wsysała ryby ptaki wszystko
co można było narysować węglem
drzemała w drodze śniła się jej tęcza
z braku kredek siedmioniebieska
nie marzła ponieważ wymyślono ją bez nosa
od którego zaczyna się zimno
. ., 11 stycznia 2013
coraz więcej owadów w domu
ale nawet biedronka prosto z zimy
na liściu bez imienia to mniej niż parsknięcie
na wspólny widok cuda nie nadają się do plotek
może kiedyś będę umiała zasypiać niemo ale pająka nie sposób
objąć i nie wiem za co chwycić ćmę ze szczęścia
a pies jest tylko psem chociaż przybłąkał się ze zmierzchu
w którym ktoś zniknął i czuł jak u siebie mimo że miska
nie była gotowa przełknie gładko każdą kurrrwę
uśmiechnięty od ucha do ogona wróbla w garści też nie chcę
zamiast ani pod dachem skrzypka konika z cienistych dolin
proszę nie umieraj
mi
. ., 10 lutego 2013
nie wiem na kogo czeka
błękitny facet z gitarą może na mnie
a może na nową strunę
ale pies
pies nie wybiera
rozpoznaje od razu mimo tłoku
na rajskiej polanie i frunie
machając uszami
do celu
. ., 27 stycznia 2013
gdyby zamknął oczy
wszystkie strachy wypełzłyby z kątów
i zjadły świat
jak krążek sera
boi się odkąd pamięta
las pełen drzew naostrzonych jak ołówki
które rysują różne złe rzeczy
dziejące się za zamkniętymi snami
za oniemiałe z przerażenia dzieci
za starców coraz bliższych pustej nocy
za ciebie za mnie żebyśmy mogli się uśmiechać
patrząc przez niewesołe bajki na rozzłoszczone niebo
bezpieczny dom w którym czuwa
przyszkicowany sprawną ręką
Troski - ostatniej z czarownic
. ., 25 stycznia 2013
myślą że do raju trzeba się wspiąć jak po jabłka
w cudzym sadzie ulatują z butów ale zamykają oczy
bo jeszcze wierzą w przepaść w ciało na dnie wąwozu
tyle razy spadali krzycząc przez rozkołysane sny
a nie chcą się obudzić schowani w kłączach pięciorników
między palcami Boga który uplótł ze wstążek huśtawkę
na pohybel drabinom
. ., 22 lipca 2012
kobiecą głowę namalował Żmurko
świerk był Fałata
kredens pochodził z samej secesji
nie mówiło się jak trafiły do mieszkania
w kamienicy przy rynku a przecież miały ratować
przed głodem
nad Kolorową srebrzą się gwiazdy niby sztućce
i księżyc przebiera w macewach jak w workach z mąką
שמע ישראל
. ., 14 lutego 2013
każda okazja się przyda skoro nie ma żadnej
pod wiaduktem można tylko usłyszeć pociąg
do ziemi nigdzie to mówię ja zbieraczka skarbów z drugiej ręki
lalek którymi nie można się już bawić bo odpadają
przywrócone trującym klejem ręce kocham cię dźwiedziu
przydrożny jak inne cuda do kochania nieludzko niechciwie
odkąd zostałam dzieckiem na twoich strychach
z rupieciami gadającymi mszatki do kornika stróża
jeśli myślę o psach w raju to machają w powietrzu uszami
choć nie lepią się od miodu jak klucze dzikich misiów płyną
a nad niebem świeci im korzeń żyrandol żeby wróciły do brzegu
kobieto z winniczkiem pod ażurowym abażurem odchodź blisko
we wrzosy światłocienie z tataraku powiedz czasem poza czasem
że nic nie jest takie jakie być nie może jeśli patrzeć zarośniętym kątem oka
. ., 30 września 2012
jeśli byłabym liściem - to tylko jesiennym
niepotrzebnym już drzewu gotowym do drogi
wiatr uniósłby mnie w górę w ptasie pióro zmienił
żeby rzucić po chwili wprost pod ludzkie nogi
szeleściłabym cicho mocnym ciepłym butom
o tym jak słońce karmi głodne światła klony
albo zmarzniętym wróblom że do nieba wrócą
na pierwszych płatkach śniegu nim mróz je dogoni
a może trafiłabym z niedzielnej przechadzki
w rumianozłoty bukiet - na pohybel śmierci
która czyha za oknem wspina się ukradkiem
po zżółkłej winorośli w ścianach dłubie wierci
aż wpuści zmierzch do domu – lekko bezboleśnie
rozpadłabym się w dłoniach nie krzycząc że jestem
. ., 22 września 2012
już można się śmiać mówisz że dobrze mi w czarnym
zaprzeczam - nie zrezygnuję z łąki na spódnicy
jeżeli będzie zima wyjmę z szafy sweter
w czerwone renifery innym razem prosisz
żebym nie zrzucała psa z kanapy w jadalni
obiecuję go oddać z całym naszym domem
komuś kto mi zapłaci za podróż do Indii
pytasz jak cię zabiorę zaczynamy chichotać
. ., 11 grudnia 2012
nie bój się dziewczynko
skacz czym prędzej
bo cię psy dogonią
po drugiej stronie za ciemną wodą
trwa lato jak na twojej sukience
i Jezus nie chodzi w cierniowej koronie
i tylko trochę kaleczy sobie ręce
gdy zrywa z krzaków słodkie owoce
czarniejsze od oczu
w których chowasz noc
nie odwracaj się skacz
prosto w taty ramiona
tak długo czekali na ciebie rodzice
że znowu umarli lecz drugi raz urosły im skrzydła
byś pod buty płowowłosych aniołów nie wpadła
jak zestrzelony ptak
. ., 12 grudnia 2012
jest coś nieprzyzwoitego w podjadaniu między posiłkami
madame Job wkłada do ust maślane ciasteczko i myśli o głodujących
w Afryce kupując kolorowy tygodnik zastanawia się ile murzyńskich wiosek
można by wykarmić za równowartość rocznej prenumeraty
przegrywa z apetytem na słodycze na cudze życie z ochotą na papierosa
do kawy równie szkodliwej dla serca jak brak umiaru dla sumienia
przyczyna prawdziwego wstydu kryje się jednak znacznie głębiej
tradycyjnie - pod ziemią albo z duchem czasu – w urnie – dzieci
wyrastają z tego grzechu madame Job zachowała słabość mimo wieku
średniego zaciska ją w palcach w oczach zabiera ze sobą
jak tabletkę nitrogliceryny żeby wsunąć pod język
jeśli zabraknie powietrza do powszedniej rozmowy
jest coś haniebnego w tym pragnieniu kiedy tylu ludzi nie chce umrzeć
a umiera gdyby można się było zamienić z mężczyzną który zamilkł
nim skończył wyjaśniać siedmioletniemu chłopcu jak puszczać latawce
albo z dziewczyną spóźnioną na randkę o chwilę nieuwagi – madame
wierzy w potępienie wieczne dlatego wypełniła jedynie oświadczenie woli
cierpliwie czeka na przeszczep zaczęła dbać o zdrowie
. ., 8 listopada 2012
patrzę przez twoje oczy na zamarzniętą rzekę
krzaki przykryte śniegiem
rzeczywiście w świetle księżyca wygląda to tak
że chce się wejść do środka
znowu tu była
powinnam położyć się obok
przytulić mocno zawrócić oddechem
może byś został
z bólem zaciśniętym w palcach
pozwolę ci wybrać
. ., 8 lutego 2013
nie ma żadnego imienia poza własnym
w wierszach pojawia się rzadko woli rzucić światło
na dziecko śpiące w ogrodzie albo na pomarszczoną twarz
mężczyzny otwiera ludziom dłonie odnajduje gniazdo jaskółek
pod dachem godzi się ze stratą bo wie że nic do niej nie należy
na zawsze karmi umarłych gdy wracają po jesienne jabłka
na ławkę przed domem do listu uwolnionego z szuflady
nikomu nie odbiera życia chociaż sprawia że własnej śmierci
boimy się mniej niż cudzego cierpienia
pewnie urodziłam się dawno dawno temu
za stara na sezonowe piosenki
nie wiem
nie wiem nic o antytoksynach
. ., 25 października 2012
nesca pożyczam Ci ten tekst, bo już raz zadziałał
nie ma pokoju z widokiem
na morze na las na cokolwiek o czym chcesz pamiętać
nie zna żadnych sztuczek
nie widziała twojego ojca
robi swoje w bramie
tyle wie co i ty
o podwórku w głębi
obudź się
póki starczy sił w palcach
powtarzaj: fuck you
. ., 12 grudnia 2012
pewnego dnia nie wstanę
ha
pielęgnuję tę myśl pod poduszką
prawie jak Natalia Lwowna
i proszę mnie nie pouczać
że niewiele wiem o łagrach
tyle co sobie przeczytałam obowiązkowo
gułag jest metaforą jak sina chmura nad miastem
jednakowo pojemną i żarłoczną
każdej zimy
i jeszcze ta szpilka wyciągnięta do połowy
z innej książki ale z mojej głowy
po co ruszałeś chcę spać
a boli
boli
. ., 28 grudnia 2012
to nie jest pora na pisanie temperatura osłabia instynkt
łatwo odsłonić braki w porcelanie a jeszcze święta
kończą w kałużach tak powoli - nieuleczalne prośby
oczekują na byle jaki opatrunek - w nowy rok zawsze spada trochę śniegu
żeby dziecko posiedziało przy oknie nie wolno zostawiać dziecka
trzeba wziąć je za rękę opowiadać historie
aż gorączka spadnie i oddech się umiarowi
tym razem – bo tak - będę patrzyła jak dzielnie umiera
na wszystkie moje zimy uwolnione z łańcuchów rozebrane
z lampek i przestaniemy się bać chować w wierszach
to nie jest pora na pisanie lepiej zasnąć na grypę
bez obaw - nikt nie obudzi
. ., 27 grudnia 2012
patrz na mnie patrz i opowiadaj jak składam skrzydła
żeby nie zniszczyć korzeni jednym mimowolnym ruchem
jak zmagam się ze szronem który zarasta szybę karmię nasze pisklę
resztką światła mów mu o słońcu śpiącym w białej chmurze
o nas mu mów że wrócimy ze snu przez otwarte okno
na gałąź jabłoni że przestanie drapać w szybę że zakwitnie
śpiewaj nam wszystkie zapomniane piosenki
fałszując aż pęknie lód aż ziemia się zarumieni
pod śniegiem zacznie tętnić
. ., 9 sierpnia 2012
Bóg się przez płacz nie przedarł
ani skowronka wrzaskiem, ani pioruna groźbą,
pozwolił, by prześniła czas, który żywych znosi
ciemną, zieloną falą ku wydeptanym brzegom.
Jedno imię zabrała ze świata i tęsknotę
jedną - Widzisz niebożę - rzekł - jego tutaj nie ma,
czeka na koniec wachty, pod siedmioma żaglami,
herbaty tylko pragnie. Osłodzonej. Gorącej.
Poprosiła o kubek. Spojrzał na nią i zamilkł.
. ., 9 grudnia 2012
umarły futra wełniane szale
ludzie okładali lawendą wyliniałą ziemię
i gromadzili naftalinowe pociski
stare kobiety handlowały wiązkami bagna
na odpustowych straganach
z kłosów wysypywały się mole
wierzący i niewierzący ekumenicznie
klaskali kto by pomyślał że z szatana
zwykły eukariota
a inkaustowe pole jak posrebrzane żytem
kwitło pękał kokon
nadchodził czas jedwabiu
. ., 10 stycznia 2013
piszę bo bez odpowiedzi na pytanie
zgasnę jak zdanie w połowie i nieskończenie
będę drapała w gardle a zostać pyłkiem
w finale nie dać się odchrząknąć
to byłoby niesprawiedliwe we wszystkich religiach
z fajerwerkami na końcu
czy masz łaskotki
chodź
popłaczemy się a może nawet posikamy
ze śmiechu
tylko śmierć bywa poważna jak my teraz
. ., 22 września 2012
mamy czas do gwizdka
odkurzam widoki rozrzucam na łóżku
wybierasz
niektórych nie znam opowiadasz o nich
żeby przy mnie zostały
szukamy zagięć i zakładek
może warto dokończyć kilka historii
na wierzchu układam baśnie
prosisz o jedną już teraz - udaję roztargnienie
rozwijam tę z brzegami w przebiśniegi
sypię cukier do herbaty
dużo cukru a niech tam żartujemy że nie zdąży ci zaszkodzić
moja szklanka pęka ze śmiechu
. ., 21 września 2012
jesteśmy stąd - kto stracił korzenie
umiera
jesteśmy stąd - dalej już tylko przedwieczorna mgła
i równie stara trwoga
kto boga oglądał
w ludzkiej rzeźbi go mowie
niedoskonale
o ludziach stamtąd rozprawiasz jakby ziemia
nie urodziła tutaj ani jednej baśni
jakby jeden człowiek w świat wchodził ulepiony
z gwiezdnego pyłu a drugi z gliny
tymczasem stale ktoś się w kimś zmienia
na pohybel kreślącej kontury stalówce
znam tylko ludzi stąd zadziwiająco różnych dzisiaj
od tych którymi byli wczoraj uwierz ta tajemnica
wystarczy by chłonąć świat z takim lękiem
z takim zachwytem że pozwoli się opisać
nieporadnej ręce
a w zwierciadle jedynie własna twarz
choćby podpalić tło
. ., 7 października 2012
życie jest piękne
jeśli je opowiadać
siedząc na ławce w klonowym cieniu
i karmiąc wróble okruchami
życie jest piękne
w sękatych dłoniach splecionych na kolanach
w oczach siwych kobiet
którym zmarli śnią się coraz młodsi
życie jest piękne
jeśli obierać je niczym rumiane jabłko
i podawać pokrojone w kostkę
dzieciom słuchającym bajki
. ., 1 listopada 2012
ziemia jak rzeka oczyszcza trzeba do niej wejść
żeby się śnić podziwiam śmierć z pokorą karła z nienawiścią
za wszystkie talenty jakie objawia pisze najlepsze wiersze
żłobi w kamieniu twarze aniołów w jednym grymasie
umie zmieścić miłość której nie zdołało wydukać całe
hałaśliwe życie czy wie że jestem i zaciskam pięści
za każdym razem gdy odchodzi unosząc za sobą ciszę
po monologu kończącym przedstawienie piękniejsza z sióstr
bierze moje jak własne młodnieje nabiera kolorów lata
pachnie łąką szarlotką perfumami z granatowego flakonika
mężczyzna w czerwonym swetrze śpiewa jej szantę
ziemia jak rzeka oczyszcza trzeba do niej wejść
żeby się śnić okradzionym nad ranem
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek