Florian Konrad | |
PROFILE About me Friends (1) Books (14) Poetry (511) Prose (226) Photography (279) Graphics (73) Video poems (5) Diary (9) |
Florian Konrad, 30 november 2016
,,(...) lecz jakże mi potępiać człeka, którego serce przemówiło - cegłą??"
Jan Riesenkampf
muzyka rozchwiania - każdy dźwięk wymaga powagi
kołyszemy się w rytm. nie za szybko!
skupienie. ostra struna płynie przez palce
i - w mięsień. głos przestaje drżeć
piosenka o oczadzeniu, spisana na liściach machorki
podniosła, choć pełna wiosennych kolorów
pogrzeb i Wielkanoc
z dymu wychodzą ludzie. w dłoniach - ziarna zbóż
z ukrytego kontynentu. wypieką chleb
jeśli pod wpływem dziecinnych czarów
zaklątek zasłyszanych od dwuletnich mędrców
w blasze wyrośnie kopiec mrówek
- skończą, biedacy, jako stare panny
wieczni kawalerowie
ubrania przyrosną do ciał
nie będzie to gorzkie, zwykła kolej rzeczy
zrozum -za dużo ich, plenni niczym iskry
przesyt - i zhajcuje się kaplica
lub- nie daj Bóg - gospoda
graj, by jeszcze potrwali w niepewności
niech snuje się sen - wesoły kumpel diabła
cisza to przecież najgorsze z draństw
uderzenie kamieniem w głowę
by lepiej się myślało
Florian Konrad, 27 november 2016
zima, więc zapominam czym jest jedzenie
w lodówce- tylko dżem
z tak dużą ilością konserwantów, że po zjedzeniu
człowiek byłby w stanie przetrwać wojnę
nuklearną. założyć nową cywilizację
androgynian
wnukowie zamieszkujący E- 365
jedyną wieś w Europie
chodziliby po lasach identycznych z naturalnym
zbierając grzyby z cukru, trujące jeżyny
powiesz: znów się wygłupiam
a sytuacja niewesoła: pradawni mitologijczycy
wymyślili cały panteon bóstw. przez lata
na skutek błędów kopistów
przeinaczeń w przekazach ustnych
zrośli się oni w parę- mnie i ciebie
dzielimy sny, wyrzekamy się wspomnień
nasze dzieci ze strzykawek, słoików
udają obcych. i dobrze
bajka, w jakiej się znajdujemy
jest ilustrowana przez grupkę Nikiforów
co chwila domalowują kolejne bohomazy
formaliną na szybie, piaskiem na prześcieradle
ślinią pędzle
maszkara i harcerzyk
zbudowali chatkę z piernika
by zasnąć niej z głodu
nie czekając na morał tej słodkiej opowiastki
Florian Konrad, 26 november 2016
na czterech- w życiu! nie lubię się łasić
siedzę więc przy stole, wyprostowany w harmonijkę
córeczka państwa chciała pogłaskać
oparzyła dłoń o nimb
wyje czerwonym głosem
przeklęta niestabilność. odkąd dałem się uskrzydlić
raz jestem przyziemny, piszę podania
o przyjęcie do grona
to znowu- o wydalenie z paczki przyjaciół
latam wśród cirrostratusów
mój jest las, w którym się grzęźnie
próchnica w kościach, czas widmowy (przesunięto
metrykę o cztery - pięć lat, bym starzał się
równo z ludźmi)
według niektórych - to upadla
ale - co w zamian? książki?
wszystkie są mętne w piwnych oczach
opowiastki o łańcuchach z masła, złotej budzie
zdychaniu z nudów przed szkłem
nie pozostaje nic innego, niż- dochłeptać
i biegiem, w wieczne PONAD
zwiedzać kosmosy kryte słomą
gdzie żyjątka aż proszą się, by je pożreć
Florian Konrad, 24 november 2016
pole makówek. aż po floryzont
niebo zasnute chmurami powystrzałowymi
choć od lat nie było tu wojny
skłamałaś, że nie poznajesz tego miejsca
choć przecież to rodzinne miasto
mieszkałaś przy ulicy której nazwę
wolno pisać wyłącznie różowymi kredkami
dwie linie oznaczały dom
barłóg był łóżkiem, w szafie wisiały koszule
teraz wszystko zasnute folią
przygnębiające
można tu jedynie oszaleć, powiesić się
albo namalować obraz
Stańczyk na Kasztance
Autoportret z odciętą głową
- czy można komuś zadedykować wspomnienie?- pytasz
- chyba tak, w wyjątkowych przypadkach
- więc jesteś mną sprzed kilkunastu lat
idzie zima. drzesz zdjęcia i rękopisy
ja śpię z otwartymi oczami
w ciele co noc innego zwierzęcia
Florian Konrad, 18 november 2016
,,Naród
oprawiony był
w skórę"
Ewa Lipska ,,Egzamin"
dziś Dzień Solidarności z Sektami
wielkie rekolekcje
pochód, jak po sznurku. ludzie z amolem w żyłach
drepczą gęsiego. róże i rózgi liktorskie w zębach
(to uchroni przed mimowolnym uśmiechem)
pieśń się roznosi. drogą kropelkową
wersy powstają przez pączkowanie
na ilość, o czymkolwiek
byle z większą emfazą. półgębkiem
by inni nie zrozumieli
rzeźba patrzy z góry
nasz bóg z prefabrykatów, do samodzierlnego
montażu (skleisz nierówno - wyjdzie generał
w ciemnych okularach, albo z wąsami jak Stalin)
kręci kamienną głową
szmaty, kwiaty, ornaty
Florian Konrad, 18 november 2016
najgłebiej ukryte pragnienie- być dreszczem
pasożytem układu nerwowego
ciemnym prądem, który przeszywa
iskrą w tobie
błysk! i czujesz niepokój
coś drży. zwierzątko pokryte kolcami
wczepiło się pod skórą
-tak masz mnie odbierać
a tu: niepoezja, dni rozpadają się
w snach przychodzi brzydki chłopak o twarzy
pokrytej solą (tanatokosmetyka?)
staje u wezgłowia
milczy. do rana
nawet imię - jakby pożyczone
za duże buty, które donaszam po zmarłym bracie.
mówisz bym przestał udawać romantyka. na spleen
i egzaltację mogą sobie pozwolić
mitomani i inne błazny
z łbami w chmurach
i że w szarym mi nie do twarzy
w to akurat wierzę
Florian Konrad, 16 november 2016
,,a mnie dal ciągnie, kusząco, tajemnie"
Konstanty Dobrzyński ,,Cisza"
(tekst powstał wczoraj. kiedykolwiek go przeczytasz
- zawsze będzie z wczoraj, pół kroku za tobą)
noc, niczym próba formy
nie musisz pisać, że nieudana. lewie się rozpoczyna
a już wiesz, kto dotrwa do końca
(tak, nasz dobry znajomy w masce z piór)
jeszcze nie wiem o śmierci Cohena
nadciąga przeziębienie
czarny dachowiec wypełza ze skorupy
w telewizorze gadanina. jakby wspak
politycy przynoszą cytaty w reklamówkach
wsypują mi słowa przez ekran do pokoju
brzydki, brzydki przekaz:
zamach. dramat. reklama.
zbyt mali. fatalizm. znów się bali
dom jakby spuchł, mimo to jestem dziwnie spokojny
głaszczę kota
zaraz zwlokę się by rozpalić w piecu
może jutro, w dniu święta narodowego
przyjdzie pan i przeciągnie mi piórkiem po szyi
Florian Konrad, 15 november 2016
infernalne towarzycho- ja, pani grabarz i dziesiątki
błaźnic ekshumowanych za niepłacenie czynszu
przewalamy się po ulicach (trupa - jak głosi słownik-
to miejsce ukrycia zwłok, albo stan do
którego człek dąży pijąc alkohol)
nasiąkamy drobniakami i mgłą
pieniądz brzęczy w sercu. ,,rzuć grosik
a zaśpiewam o wolności"- proszę stojąc na głowie
dziewczyna odchodzi z pogardliwym uśmieszkiem
wróżę z pokruszonych szlugów, kieliszki zagrzebuję
w popiele. sen pod oczy, rany przemyć tuszem
- i dalej w drogę. kraj sam się nie przemierzy
nałóg nie pogłębi. tu trzeba zakasać rękawy
wiesz? przyznałem się kiedyś byłej siostrze
(na granicy śmierci głodowej bierze człowieka
paskudne choróbsko: szczerość) że tak
naprawdę jestem epigonem. każdego po trochu
że dano mi żyć jedynie godzinę
pozostały czas- dla niepoznaki, bym tęsknił
wyczekiwał i rozmijał się z ową godziną
coraz głupszy, bardziej beztroski
nie uwierzyła
Florian Konrad, 14 november 2016
,,Twoje największe znamię jest tutaj, u mnie na plecach"
Piotr Czerniawski Sen
poruszać się, gdy trzy kąty przepływają obok
niech oko (pejzaż w źrenicy jakby bledszy
kolory mniej intensywne) nas ogrzewa
niczym żarówka -kwoka
stawajmy się duzi i agresywni, pełni lawy
(woda mineralna firmy Egri Bikaver
przelewała się niektórym w żyłach
ale to już niemodnie, od co najmniej dwóch dekad
nie używa się podobnych metafor)
a gdy już będziemy dorośli
wyrosną nam skrzydła, blizny jak po gwoździach
przebierzemy się za pana z bajki
kiuzyna zbawiciela z innego mitu
i będzie wielkie Halloween, niekończąca się
maskarada. odwiedzą nas dawno niewidziani
dziadkowie, babcie
przytoczy się nawet twój brat, ten co nigdy nie istniał
bo mu się zwyczajnie nie chciało
leń patentowany, albo poeta
jeden czort
wymów słowo bóg. patrz- rymuje się z chłód
pomyśl modlitwę, a nadejdzie zima
https://www.youtube.com/watch?v=qM71N3TchfQ
Florian Konrad, 11 november 2016
Teoria zrośnięć
Nad twoim domem, nad domem moim,
Niechaj się przyjmie dobry poranek.
Jerzy Liebert ,,Przymierze"
oto kilka banalnych prawd o współodczuwaniu:
właśnie zwyciężam w prapraprawyborach
ale i tak przyjdzie odpaść. na trójnogim
taborecie, owinięty niebieską szarfą
zasiądzie jedyny gimb w gminie
(od lat jest na duchowej emigracji, zatem
nie objęła go reforma szkolnictwa)
wrócę na chatę nie przejmując się opinią
pozostałych wiedzoszczelnych urwisów
kijanek w profesorskich togach
paniuś rozszczepiających atomy
w zaciszach gabinetów
(cokolwiek wyjdzie- nazajutrz
zostanie dokładnie spłukane)
podłożono ładunek wybuchowy w auli
uniwersytetu. jutro kartki się rozbiegną
w powietrze. kontrkandydaci znajdą
w sobie słup dymu
bardziej tchórzliwi- papieros mentolowy
nie spali się jedynie urywek, jednostronicowe
objawienie: hipoteza ostatecznego podziału
nieweryfikowalna, oczywiście
więc średnio użyteczna jako argument w sprzeczkach
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek