26 november 2016
Kojec świętego Guineforta
na czterech- w życiu! nie lubię się łasić
siedzę więc przy stole, wyprostowany w harmonijkę
córeczka państwa chciała pogłaskać
oparzyła dłoń o nimb
wyje czerwonym głosem
przeklęta niestabilność. odkąd dałem się uskrzydlić
raz jestem przyziemny, piszę podania
o przyjęcie do grona
to znowu- o wydalenie z paczki przyjaciół
latam wśród cirrostratusów
mój jest las, w którym się grzęźnie
próchnica w kościach, czas widmowy (przesunięto
metrykę o cztery - pięć lat, bym starzał się
równo z ludźmi)
według niektórych - to upadla
ale - co w zamian? książki?
wszystkie są mętne w piwnych oczach
opowiastki o łańcuchach z masła, złotej budzie
zdychaniu z nudów przed szkłem
nie pozostaje nic innego, niż- dochłeptać
i biegiem, w wieczne PONAD
zwiedzać kosmosy kryte słomą
gdzie żyjątka aż proszą się, by je pożreć
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma
18 november 2024
1811wiesiek
18 november 2024
0007.
18 november 2024
0006.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
Collective LossSatish Verma