Jarosław Trześniewski, 6 may 2019
do obozu koncentracyjnego odebrać prochy zmarłego
w dniu 24 stycznia 1943 roku dziadka Jana odebrać
za darmo prochy odkryte niedawno w podziemnym magazynie
odebrać za frico pochować w rodzinnym grobowcu do babci
babcia kiedy dostała wiadomość o śmierci dziadka
odmówiła zapłaty 28 marek za przysłanie urny
nie życzyła sobie bezpodstawnego wzbogacenia
trzeciej Rzeszy Austria powinna teraz oddawać prochy
gratis jako bonus od krematorium rekompensatę
za pusty grób babcia długo nie wierzyła że dziadek
nigdy nie wróci mając niemiecki akt zgonu wystąpiła
po dwudziestu latach o uznanie za zmarłego
jedziemy z Wiednia do Linzu mijamy Krems und
Stein jedziemy wzdłuż Dunaju przed Linzem skręcamy
do Mauthausen odebrać prochy odebrać spalonego
dziadka pochować jak należy rozsypać w Alpach
położyć kamyk lżejszy o miliony ton które dźwigał
prochy rozpoznamy po numerze wytatuowanym
na spalonej skórze odbierzemy rozsypiemy wzdłuż
trasy z Mauthausen przez Auschwitz do Mielau
Jarosław Trześniewski, 21 april 2019
dzisiaj przy ścianie płaczu
zamiast karteczek z modlitwą prośbą o
wtykamy żółte narcyzy
(to nie narcyzm szepczą ortodoksyjni Żydzi)
kolejni Mesjasze i Matki Boskie ukrzyżowane
za nas i za wielu król Dawid żołnierze
armii izraelskiej na wzgórzu świątynnym
odmawiają Szema Israel
turyści w jerozolimskich kafejkach
ze znudzeniem przeglądają bedekery
dopijają espresso nie wiedzą
że dzisiaj jest koniec świata
zaraz będzie szabas
Jarosław Trześniewski, 12 april 2019
Ewie Lipskiej
pomarańcze Newtona
lecą na łeb na szyję
sok dozowany w kropli
uncję unosi wyżej
piksele wyprzedzają
lata świetlne na wieczność
czarna dziura jest biała
białko z żółtkiem w skorupie
widzimy ślepnąc w tej czerni
głusi stojąc na słupie
Jarosław Trześniewski, 8 september 2014
ewenkowie nadchodzą
drżą namioty. latarki, sznury i szpadle .ćmy kobaltowe.
ultrafiolet zlizany .promieni wariant zerowy
dręczy cienie na ścianie. z bali sosnowych
drewno do kominka skwierczy. polano.
kot czarny jak noc przebiegł, wpada w wąwóz
nad jeziorem. jęzory mgły.
ewenkowie nadeszli.
ewenkowie przygotowują ewakuację
dogasa ognisko .pieczona łapka wiewiórki
i sos z purchawki olbrzymiej. jeże jak krety kopią
atomowe schrony. zmechacone swetry, popiół
niebo całe w pręgach ; deszcz ,leszcz i głos
w żebrach .skwierczą żeberka. zebrano
chrust .zimno nadchodzi .jakucja jak łucja
z lammermoor .plamy ze słońca są.
odwrót.
drugie nadejście ewenków
lato się spełnia .warstwy ebonitu ,tanki.
gąsienice czołgają się. norma jean
goli podbrzusze. arthur miller pisze
kolejną powieść. tafla wód
pomarszczona .w samo południe
akwamarynowe żuki toczą kulki
gnoju. niebo ciemnieje. trzciny myślą.
wiatr czuje miętę.
czuwasze czuwają .ich dialekt nie
zawiera miękkich samogłosek. czukcza
czeka na świt.
lato się spełnia.
ewenkowie odsłaniają ołtarz ofiarny
ważka atamani. na migi. w górze
śmiga helikopter sanitarny.
ewakuacja jezior. eksterminacja lasów.
zgrzybiałe grzyby. pogrom krewetek.
topnieje lód grenlandzki.
topnieją ewenkowie.
tąpnięcie. grążele opanowują nowe
terytoria. kormoran śledzi ławice.
karpie, sieje i sielawy występują
z wód.
wszystko w najlepszym gatunku.
ewenkowie nadpływają na łodziach
zakładają miasta. lokują na prawie
magdeburskim. budują zamki.
opatentowane, przeciwwłamaniowe.
zakładają dynastie przekazując gen hemofilii
inaczej nie byliby ewenkami.
wiedzą, że nie są żadnym
rozwiązaniem. biorą w jasyr kobiety.
produkują wędki i siatki na motyle.
dzieci eweńskie są rumiane i pyzate,
piszą na skórach
traktaty i historyjki o zaginionych
narodach.
eweńskość to połowy
na lodowatym oceanie
i wieczna
zmarzlina.
ewenkowie odnajdują kamień filozoficzny
może to był odprysk meteorytu
tunguskiego. szaman odprawi obrzędy.
wezwie duchy przodków.
podpali wody ogniste
gennadij ajgi opisze zwyczajnie
kobiety eweńskie
z namaszczeniem napełnią mlekiem miseczki
będą karmić węże i renifery
znaki runiczne słaniać się będą.
ewenkowie dzwonią do drzwi i ogłaszają koniec świata
brakuje mocy. kilowaty i megawaty.
młoda komiwojażerka pożąda
rachunków za prąd .faza pierwsza
i faza druga.
na(d)ciągają faktury.
cyfry sylabotoniczne.
gazetki ze strażnicy,
foldery reklamowe
bez okazji okazyjne
wyprzedaże
Jarosław Trześniewski, 23 february 2014
sonata kijowska
zofio święta nieświęta sobór kłujesz dzidą
niebo ciemne od dymu bruk jest wszystkimi
kreszczatik choruje na szkarlatynę
galina z jenakijewa pisze do górników
dym nad miastem przerywa odliczanie zabitych
świece palą nad brzegami dniestru dniepru
prypeci wzdłuż rzek na skraju polegli w jeden dzień
za daleko od wód na tarasie przekraczają brzegi
samostijna babuszka z cerkwii antonina
lat sześćdziesiąt dwa z chustą na barykadzie
krew nie krewny keczupu i kula prawdziwa
a galina z jenakijewa intonuje akatyst
panichid juz nie starcza ani trumien dla
młodzianków z winnicy kamieńca zaporoża
pomarańcze przegniłe wysypują ze skrzynek
galina z jenakijewa apfelsinów nie kupuje
Jarosław Trześniewski, 19 february 2014
lotnisko nie przyjmuje marokański mistral rozdziera
prochowiec Bogarta niski wzrost Humphreya maskuje
kadr Ingrid pośmiertnie zostanie żoną Ingmara Bergmana
w chłodny sierpniowy poranek na wyspie Fårö
na polanie gdzie rosną poziomki Golda Meir otworzy
zalakowany list przy siódmej pieczęci wzgórza Golan
eksplodują a w Leningradzie Fanny ugotuje faszerowaną
paprykę odcedzi białe noce i opowie jak Anna Andrejewna
Gorienko stała w oknie naprzeciwko cicho czytając Requiem
Fontanka budzi nocą dzwony w soborze Spasa na krwi
Władymir Efroimowicz Jontow umrze nagle w Mławie nie zdąży
wystawić w Maryjskim wersji Casablanki miasta umarłych
w chłodny sierpniowy poranek na wyspie zajęczej
zzielenieje spiżowy but cara Piotra
Jarosław Trześniewski, 8 july 2013
nuty pęcznieją w księdze kołacząc do bram raju
głodnym aniołom ciasno w zakazanym mieście
sępy jednym staccatto korę z drzew pożerają
wąż czeka na uchodźców zanosi się na deszcz
dzban ucho nastawia nie słysząc śpiewu chóru
wyciąga długą szyję dosięgnąć pragnie gniazda
na trąbce Eustachiusz dmie niewidocznym chmurom
a niżej mu wtórują pies z mandoliną i małpa
co uciekła Breughlowii teraz się głośno śmieje
podobnie jak pelikan a może biała czapla
o jeden alt za daleko o jeden ton za wysoko
nie sięga wzrok tak nisko nie widać jednym okiem
jak pieką się na wolnym ogniu grillują bezustannie
fragment zebra Adama i jabłko pomarszczone
wewnątrz pulchnego kołacza O mamma mia ciabatta!
Jarosław Trześniewski, 25 december 2012
Bukolika wigilijna
znowu dzień budzi piosenką pastuszków o cudzie
Julia pisze gryps do Hamleta ostrzegając przed wejściem
na balkon w Weronie jej pusty grób to czakram
a Romeo nie jest samcem alfa i żaden tramwaj
nie pożąda kotek na blaszanym dachu
zewsząd rdza i roztopy na zachodzie
bez zmian w Mali burzą posągi sufickich
świętych których nie życzy sobie Allach
w Afganistanie zniknęły pomniki Buddy
chwała na wysokości chałwa na depresję
wyspom dziewiczym zagraża zagłada
na twitterze papież powtarza orędzie
znowu dzień budzi piosenka pastuszków o cudzie
marmoladę z róży poleca Stéphane Mallarmé
Artur drwa rąbie a statek otrzeźwiał na muldzie
Bożego Narodzenia nie odwołano niech trwa
Jarosław Trześniewski, 21 december 2012
Pasztecik Mozarta albo MozartKugeln 2
od piekarnika sycąca fuga nut uwłaczających zmysłom
odmrożona porcja pasztecików Mozarta w symonii do
symfonii na tle bilbordów supermarketu Lidl
tam wódka czysta i tabletki z wapnem musującym w jednym
la(n)sują sonatę cis mol mszę c dur na podbrzuszu modelek
w pawilonie gdzie muśnie wstęga gdy trwa wyprzedaż wstążek i podwiązek
w promocyjnej cenie wyłącznie dla Elizy Konstancji Julii czy Laury
plus gratis przepis na stringi dziergane w okolicach krzyża
(in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti et consortes)
zanim przejdą do rzeczy za słodki ten Mozart ciasteczka cantuccini
(Padre Puccini niejeden ząb stracił przegryzając wargę)
nie mają smaku pozostaje kwestia
jak zawsze pora roku co nie w porę i w porę
gorczyca gorycz migdałów będzie potęgować
zajady z ust Salieriego opryszczkę na wardze
i inne przypadłości zdawałoby się
zbyt wstydliwe żeby nie wybiec
przed orkiestrę batutą co tylko na skraju
von Karajan potrafił utrzymać gęsiego
paszteciki Mozarta marsza też zagrają
molto molto vivace!allegro! allegro!
12.12.2012
Jarosław Trześniewski, 21 december 2012
Czekoladki z Mozartem (Mozartkugeln 3)
Jerzemu Beniaminowi Zimnemu
na końcu świata Salzburg zaraz za autostradą
obóz cygański stacja benzynowa Shella
zmarznięty Dunaj skrzypi grudniowy śnieg
psy ujadają bezgłośnie z daleka światła Krems
und Stein gdzie morelowe nalewki łączą
obce sobie miasta z bezimiennymi rzekami
nad Narwią Wkrą i Wartą – wspominać nie warto
gnostycznych marcepanów złoconych pudełek
z kokardką gdy wręczasz bezdomnym w dzień
nienarodzenia ze zgniecionym konterfektem
muzyka en face w przekrzywionej peruce
co dodaje smaku niechcący strzepując
cukier puder na wanilinowy śnieg
w zapisie ponad fugą sonatą kantatą
eheu! eheu! eheu! eheu!
Jarosław Trześniewski, 23 november 2012
panie trwa dziękczynienie przemieniasz
dźwięk nucleusa może zbyt wolno
dane ci będzie dostroić ton głębokości
zimnej wody plusk światło odbija
stłumionym echem przez skórę
przezroczystego ciała uwięzionego
w tataraku a pstrąg srebrzystą wabi łuską
śniąc o dżdżownicy po rosie po głosie
zewsząd ogarniasz bezdźwięcznie
Jarosław Trześniewski, 15 october 2012
1. Przejazdem przez Warszawę w stronę Magdalenki
Ursynowska minisonata
wstępujesz na mostek ze zbutwiałych desek
obok sztuczne bagno trawa wprost ze stepu
import eksport wtopiony w ursynowski pasaż
vis a vis prosto w okna i wystawy sklepów
rabaty w noc zbielały nie przywykły jeszcze
do stygnięcia na rozkaz o chłodnym poranku
szron już stopniał coraz gęściejsze powietrze
czekają na autobus ludzie na przystanku
przed wejściem do metra trafika zamknięta
z sykiem spada żaluzja za wcześnie otwarta
tłumiony odgłos podziemna kolejka odjeżdża
2. Trasa Ursynów –Lesznowola –Magdalenka –E7
ściskając w kieszeni malutkie jabłuszko
na nic nie przydatny atlas na kolanach
przez dyniowe pola ukradzione słońcu
omijamy wioski unikając tłoku
3.Ojców
jest dom dolina i rzeka w łopianach
przemyca wodę cląc tylko kilka kropli
granica horyzontu przed wysoką ścianą
a pod stopą trylobit skamieniały skomli
Warszawa –Ojców 5-7 .10.2012
Jarosław Trześniewski, 28 september 2012
wstąpiłeś w ikonostas by pozostać w tle
archanioł gra na złotej trąbce
winorośl śpiewa psalm o porudziałej trawie
słońce spłowiałe i chłód przenikliwy
baldachim z pajęczyny wokół kropli
rosy chmury zmatowiałe
cień staje się krótszy
o sekundę
Jarosław Trześniewski, 17 july 2012
Prolog
nie szumią jodły na Pocieszce,mchem zarósł trakt do Rytwian
na Wiśniową spadły deszcze.droga ciągle wyboista.
jaśmin przekwitł, w Kurozwękach zmokłe kury dziobią owies
biją dzwony .Szydłów.mokro w polskim Carcassonne.
Wojtek czeka w samochodzie, wycieraczka nie nadąża
ścierać kropli, ciężkich kropli.wszystko wsiąka.
jest muzyka
tu zmurszały mur z wapienia. i ta ławka gdzie pradziadek
wystukiwał laską scherzo, ciotka Ela z wujem Stachem
błyskiem słońca oślepieni. ponad sepią ciemna plama.
ponad sepią plama ciemna.
gdy na rynku pręgierz przetrwał ,z prawej strony synagoga
jest zamknięta dziś na głucho .tak, na wieczność.
tyle ślepych ulic tutaj. nietykane są mezuzy.
te mezuzy nietykane. tylko ciemno.
miniesz domy. okna puste .drzwi otwarte wciąż na oścież,
a w ogrodach malwy rosną, mlecz pod płotem żółty
habit zrzuca na wiatr .mnichom szepcze
szepcze mnichom habent sua
Epilog
pod Bramą Krakowską znak stopu.hamujesz.
tomik Walta Whitmana upada pod nogi.
mokną sady śliwowe. źdźbła traw są wilgotne
napęczniałe od wody ponad gołoborzem.
ponad gołoborzem śpiewające wody.
13.06.2012 -16.07.2012
Jarosław Trześniewski, 8 july 2012
Gdacząca góra w jęzorze lodowca
Piaski tu ciężkie Las pofałdowany
od starorzecza wzdłuż asfaltu biegnie
I trwa minione Poobiednia sjesta
Pszczół wstępowanie w kielich nenufarów
Ma w sobie gorycz Biały dom nad rzeką
Dzikich róż krzewy Wieczność bez zasięgu
i pohukuje sowa ze złamanym skrzydłem
Mama jest z nami Niesie w koszu płatki
różane Trzeba szybko scukrzyć
Sopran bezdźwięczny rozbity słoik
konfitury Między żywymi święte obcowanie
Nie jesteś obcy Widok trwa Znajomy
Przy polnej drodze jarząb traci liście
gdzieś blisko wybieg dla strusi Jest cicho
Stalowy słup rani kolcem pejzaż
Urwane śmigło Róża wiatrów kradnie
każdy szmer szelest I stygnące głosy
Tu i tam Teraz Teraz Teraz
08.07.2012
*)Czubatka -jedna z najwyższych gór Wzniesień Mławskich 201 m.n.p.m. wzdłuz rzeki Giedniówki
Jarosław Trześniewski, 2 april 2012
I.
gdzie jesteś miasto rzeką na wskroś przesiąknięte
godziną dodaną naprędce do szerokości torów
po wjeździe z jednej do drugiej zony jak stężały ołów
w zamknięte okna zastuka (znad przygranicznej strefy)
kontrola co pan przemyca alkohol? sigariety?
matrioszki z Gorbaczowem wypadną z walizki
polecą głowy Lenina Stalina Chruszczowa Breżniewa
korpus straży granicznej zacznie głośno ziewać
w całym przedziale duszno oko celnika wyłapie
płyty z Chaczaturianem z miniaturami szabel
orużija nielzja nie wolno przewozić to wiemy
zaraz pójdziemy na stronę aby utkwić w przestrzeni
potem będzie po wszystkim jeszcze tylko pieczęć
w paszporcie miasto grodzi zanika i znika
II.
i jesteś miasto na wskroś przesiąknięte rzeką
bez przynależności wiecznie amorficznej w ostrym
klimacie na niezidentyfikowanej szerokości
geograficznej zbyt długo trwa postój na pustyni
wbrew wieżom nad farą co jest katedrą ad hoc
a zamek nad brzegiem Niemna zamknięty na głucho
tu traktat podpisano finis Poloniae ulicą 17 września
(datą co jednym znaczy-wyzwolenie innym -zniewolenie)
słychać obcojęzyczny gwar wstydliwe napisy tarasianką
ukryte między zaułkami podwójne jest tu wszystko
a język nabiera zbyt szorstkiej czułości
Jarosław Trześniewski, 22 february 2012
nie ma czego zazdrościć ogłuchłym delfinom
nie odczytują mowy z ust wszystko odejmą sobie
bilans przypływów odpływów in plus i in minus
jedzą frutti di mare nie popijając winem
cesarskim ośmiornicom będzie to obojętne
czy złowi je flotylla czy jeden rybak w sieci
mackami nie obejmą plazmy ekran pęknięty
podczas transmisji skoków po salcie beczka soli
na rany gąbka z octem i znieczulenie za nic
może potrzebne będą skrzypce do operacji
na żywym ciele instrument co przetnie szybko
skórę Orfeuszom podwodnym nie tykając tętnic
o ton co za daleko pulsuje w niebieskich żyłach
ocean spokojnie zatapia obłoki i wnętrze ziemi
ognistej skąd nie ma wyjścia i odwrotu nie ma
Jarosław Trześniewski, 14 february 2012
pomarańczowe słońce topi się pod Ostródą
wyboista ulica po trzykroć przecina kolejowe tory
wzdłuż niezamarzniętej Drwęcy za długo
diament tnie jezioro i kanał naprzemianległy
cyranki cyraneczki kręcą się ospale
śnieżna ściana mostu nie sięga dosięgniesz
wertykalnej brzozy w padającym mroku
nowym akordem co okrąży ziemię wokól jałowca
ukłucie będzie krótkie nie zostawi śladu
lodowiec się tu cofnie zimno jęzor pożre
zostanie tylko chwila-absorpcja krajobrazu
Gdańsk-Ostróda 05.02.2012
Jarosław Trześniewski, 2 february 2012
Pani Wisławie Szymborskiej
za chwilę której definicja
jest udaremnieniem trwania
momentu ściągnięcia obrusa
z zastawą stołową
(Rosenthal z 1925 roku)
przez małą dziewczynkę
dużego chłopczyka
za każdy dotyk porcelanowego
uszka
za ginące detale złoceń
brzeżek filiżanki
za odprysk okruszynę
by archeolodzy
mogli potem szkicować
głosić hipotezy
naczynie odtwarzać
z pieczołowitością
jakiej nie zaznało
w codziennym użytku
tak ona już za chwilę
będzie tylko zaraz
czasem przeszłym
za przyszłym
i niedokonanym
03.05.2003
Jarosław Trześniewski, 24 january 2012
to nie będzie o szetlandach kremie nivea podłym dezodorancie
przemycanych w pociągu bez specjalnego nadzoru osobistej rewizji
towarzysza podróży na stacji Komárov jego dziurawych brudnych
śmierdzących skarpetach i lisiej czapie skradzionej na bazarze w
Miszkolcu gdzie szron lizał brwi a szyby w oknach pękały
jak wafle pod naporem Locomotiv GT Elekrycznego Orgazmu
dziewięćdziesięcioletniej hrabiny wynajmującej pokoje
w centrum Budapesztu ani o baszcie rybackiej czy krze na Dunaju
dworcu Keleti gdzie może minąłeś Joannę Fligiel Grácję Kerényi
cinkciarzy bezdomnych akordeonistów skrzypków spadkobierców
księdza Ferenca Liszta liczących w kapeluszach drobne forinty na akord
a conto księżniczki czardasza Márthy Eggerth Kiepurowej Bema pamięci
powstańców 1956 roku smaku ostrej papryki w gulaszu
na wyspie świętej Małgorzaty gdzie baseny ogrzane są operetkową muzyką
unoszącą kopułę Orszaghaz * w nienapisaną rapsodię
__________________________________
*Orszaghaz- gmach węgierskiego parlamentu
Jarosław Trześniewski, 31 december 2011
zwyczaj ,co roku gdy wznosimy toast
słuchając petard .w głuchnącej celebrze .
musuje w głowach podróbka szampana.
sypiąc confetti ,namiastkę popiołu
przepowiadają nam przestępny rok.
co jakoby szczęsliwy jest dla urodzonych
29 lutego, a skradziona data nie daje nic
oprocz wyroku w zawieszeniu
na cztery lata ,by bieg spraw zakończyć.
zima jest w Polsce ostatnio spętana
wahaniem .wahadło zegara
w tym jednym dniu jest ważniejsze
od księgi wyjścia .jeszcze nie
gotowi odebrać płaszcz i szalik w kratkę
by wybiec w noc z zadymionej szatni.
nie zawsze w czas i nie zawsze w porę.
butem zmiażdzymy toczący sie kielich .
przyszłość jest pewna. właśnie ją zaklęli
w srebrzystej płycie .na której jest zgrzyt
dźwięków pozornych .oto niespełnione
więc oczywiste .niepojemne wszystko.
natura kłamie ,dygoczącym listkiem
pod drzewem uschłym ,swojego rodzaju
gdy znów początek jest wygnaniem z raju.
zostaje tylko skóra węża . ślisko.
Jarosław Trześniewski, 26 december 2011
Pamięci Jerzego Andrzejewskiego
Dzień chłodny .Niebieskawy. Nie dane mi było sądzić
że jeszcze ucieknę. Wabił mnie ciągle śpiew syren.
Słodkie usta Nuzykai.Postanowiłem powrócić.
Morze było łagodne ,nędzna tratwa,
w garści węzełek z żywnością, trochę odzieży.
Nie wiem jakie zaniosły mnie wiatry.
Nie wiem w jaki pchnięto czas.
Przeciekło przez palce życie. Teraz patrzę w szkła
starego pisarza. Uciekłem z miejsca przeznaczenia,
by swą ostatnią wędrówkę opowiedzieć tobie.
Brakuje słów.Nie ma Penelopy.
Cień pozostał po tronie telemachowym.
Na mojej wyspie rezyduje gubernator
nie patrzy w oko Cyklopa.
tylko ty jeden
mnie wypatrzyłeś
1985
Jarosław Trześniewski, 16 november 2011
nad Wkrą równiny płytka wyszczerbiona
jak katodowa miedzy przewodnikiem
tym prądem rzeki co porazi siebie
swojską muzyką
Wkra pod Ratowem klasztor omsknie
gdzie białe ściany kryją złote
modlitwy barok zda bezgłośnie
powtarzać zapomniany motyw
pejzaż rozlany od tęsknoty
u Piechowskiego poza obraz
ciemnej jesiennej słoty
pora niedobra?
nad Wkrą równina wierzby są
między płotkami poza płotem
ten sam wciąż trwa widnokrąg
słońce upada wielokrotnie
o brzasku w wodzie ledwo chłodnej
od Wkry po Orzyc rozlewanej
kiedy podwodny grążel kwitnie
a brzegi pełne są irysów
trwa ten krajobraz co nie zniknie
zieleń tu barwę ma jaspisu
gdy kurhan pełen jest pierwiosnków
za Stupskiem w prawo w linii torów
ślaz fioletowy ślad z wyboru
dotyka cienia żółty jaskier
pachnie stokrotką całe Zawkrze
2003
Jarosław Trześniewski, 5 november 2011
1.Alicja w krainie moczarów
na bagnach wokół rzeki Roś znalazła paproć
będzie napar lekarstwo na raka
na zimę węgla jeszcze starczy
i trzeba dać na mszę żeby nie wrócił
Związek Radziecki
**
U ciotki Ali grzyby kiszone i razowy chleb
z masłem herbata gruzińska z samowara
na zimę węgla jeszcze starczy
i trzeba dać na mszę żeby nie wrócił
Związek Radziecki
***
Ciemny ten Roski kościół świetej Trójcy
a Jezus leci z rąk Ojca oddaje ducha
na zimę wegla jeszcze starczy
i trzeba dać na mszę żeby nie wrócił
Zwiazek Radziecki
2.Hejnał
zbyt głośna trąbka nad wysokim brzegiem
rudawej rzeki płoszy pliszki wróble
jest las co zastygł grób Cecylii Jana
i msza za pokój ich dusz nieustannie
odprawiana w Wołpie Łunnie Rosi
tuż przy mogile powstańców sklep leśny
(drewniana chałupa ze zbutwiałym gontem)
największy zbyt mają pięciolitrowe butle
z brozowym sokiem i lepkie landrynki
sprzedawane w ruloniku z gazety
(jedna z nich przykleja się do twarzy
prezydenta stanowiąc akt
antypaństwowy)
i trzeba dać na mszę
żeby nie wrócił
tu nigdy
Związek Radziecki
3. Amen
żwirowy trakt prosto do Łunny
prowadzi wieże kościoła i cerkwi
od wieków zawsze tu zostają razem
nietłukące talerzyki z konfiturą agrestową
na ścianie dywan prezent z Samarkandy
to od wuja Wacława zesłańca z Irkucka
przyjechał kiedyś po Ostrobramską
zobacz jak blisko do domu na cmentarz
będę leżała z Bohatyrowiczami
i trzeba dać na mszę za mnie za
nas wszystkich na wieki wieków
amen
Jarosław Trześniewski, 29 october 2011
na Newskim Prospekcie
nikt nie tańczy mosty zwodzone
wodzą statki w noce wyblakłe
od świateł ze spróchniałej rampy
schodzi Piotr Iljicz nucąc Walc
kwiatów nad Newą zamarzły
ostatnie akordy już gaśnie
październikowy słotny dzień
pora spocząć Panie Radco
tu przy Ławrze i poprosić
śpiącą królewnę o modlitwę
Mir prachu twajemu
nie zatonie w Ładodze
żaden orzech a poduszki
wypełnione puchem łabędzim
tobie włożą do trumny
baletki primabalerin niosąc
zapach pasty do podłóg i kurz
piruetem marszowo zatupią scherzo
Jarosław Trześniewski, 28 october 2011
pachniało kocimi sikami
na całej Allegheny Avenue
nie jedną stroną one way
one dwie jak lalki Barbie
małe dziewczynki z zapałkami
wrzucają centy i żetony
do ulicznego automatu los
podarował sztuczne perły
brelok z pękniętym dzwonem
wolno odchodzą zawiedzione
i dzwoni w uchu srebrny kolczyk
radiowóz obok z piskiem opon
znowu zerwana sieć i buty
śmierdzące trampki co za ciężar
zawsze do pary sznurowadła
szalą u wagi tworzą węzeł
gordyjski rzeka dziś zatruta
pali się mazut smog nad miastem
i nie ma czym oddychać
Jarosław Trześniewski, 2 october 2011
czarny kot się modli prosto w ciebie patrzy
złotym okiem przeciąga grzbiet do zdjęcia
z krzyża takiej ikony Rublow by się nie wstydził
wschodzi słońce nie dalej za blisko poczęcie
dotyka pręgą chmur w podszewce nocy
na parapecie coraz bliżej dotyk Ozyrysa
rudy pająk nić wije brabancko a od rosy
miękka jest ciemność gnie i trwa
na wysokości Pan nic nie ujmując
kotu pająkowi nie modląc się wcale
daje znak przymierza a eolska harfa
zagra albo i nie zagra
Jarosław Trześniewski, 28 september 2011
sześć czarnych kotów
w krzakach pigwowca
wypatruje słonecznych refleksów
jeden z nich się przeciąga
drugi bawi żółtym owocem
dwa szare pręgowane uciekają przed gradem
kwitną michałki fioletowe płatki
żółtym wnętrzem przywabiają pszczoły
rusałka admirał podtrzymuje kielich
września skwar nęci jeszcze jest półciepło
kotom monarchom trzmielom i pod wierzbą
odurzy lekki
sen aż do cierpkiej
goryczy pigwy
Jarosław Trześniewski, 15 september 2011
*
punkcja
trafia na stos
pacierzowy
kłucie w krzyż
a figa!
**
pod włos
żaden kaktus
nie będzie
strzygł
kolców
na brodzie
***
pijmy zatem sok z opuncji figowej
bez figi i bez (s)maku
Jarosław Trześniewski, 15 september 2011
Bożenie Kaczorowskiej
piszesz precz z czarnym krukiem
niech kołują białe gołębie
a w doniczce czeka słonecznik
pestki nie dla tych z obciętym uchem
wiesz przechadzają tutaj szafirowe obłoki
pod wieczór są różowawe jak landrynki
ze szpitalnego okna widać wieżę zameczku
w Opinogórze wieczorem księżyc
złoty ziewa au do przemykających kotów
pozując do obrazu Chagalla
wszystko się wydaje wtedy jednym
niedokończonym pragnieniem
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma