13 lutego 2014
żywoty śniętych
Pierwszego klona stworzył pewnego dusznego letniego popołudnia.
Akt twórczy, tyleż spontaniczny co niedoskonały, powstał samoistnie pod sprawnymi palcami, pewnej, ciągnącej się jak flaki z olejem sesji rady miasta. Pierworodny był więc bardziej dzieckiem przypadku, niż długo wyczekiwanym. Wykazywał wszelkie objawy improwizacji. Poruszał się niezbornie i mówił od rzeczy. Wyłaził co i rusz z nadanej formy, wylewał na podłogę, pryskał na prawo i lewo nieszczelnościami, łatanymi naprędce szarą taśmą, krórą stwórca zawsze nosił przy sobie.
Klon, samodzierżawnie mianował się przewodniczącym rady. Zamierzał poddać pod głosowanie kilka niedorzecznych wniosków, zmieniających w sposób zasadniczy plan zagospodarowania miasta i podnosząc napięty do granic możliwości budżet po stronie wydatków, na poziom największych agromeracji miejskich. Do których pięciotysięczny Nierzyczyn nijak się nie zaliczał. Klon wzmocniony chwilową konsternacją członków rady, zdążył jeszcze uszczypnąć zastępce przewodniczącego w osobie pani Aldony w pupę, po czym niesiony na rękach ponad podziałami partyjnymi, wyleciał z hukiem za drzwi.
Odgłosowi mlaśnięcia klonowego o posadzkę, towarzyszył niekontrolowany okrzyk zachwytu, stwórcy. Dreszczyk ekscytacji nie opuszczał go do końca posiedzenia. Jak w tansie, to był za, to przeciw, uchwalanym naprędce uchwałom. Zdawał się nie widzieć, wściekłych spojrzeń kolegów partyjmych, Rozdawał czarujące uśmiechy w odpowiedzi na coraz głośniejsze chrząknięcia i i kopnięcia pod stołem.
Widok zdeformowanych pozostałości po prototypie, nie wywołał najmniejszych emocji. Gna do domu, niesiony nowym idee fix.
Tak. Chce mieć klona. Stworzonego na obraz i podobieństwo, zamiennika o predyspozycjach, przekraczających wrodzone lenistwo pierwowzoru. Doskonałą maszynę do obejmowania, zasiadania, piastowania. Jednym słowem, reprezentowania w organach samorządowych. Mógłby też stworzyć drugiego, aby w tym samym czasie, mógł się kopnąć do roborty i przynieść w zębach nieco pieniędzy. Z samej dietki radnego trudno wyżyć.
Prace nad stworzeniem obu modeli zakończył otwierając ostatnie piwo. Przed nim stały świecące nowością klony. W głupkowatym uśmieszku, który zaczą go coraz bardziej irytować, odnalazł zbytnie podobieństwo do oryginału. Skoro ma taką możliwość, to przecież, może pod względem estetycznym poprawić tu i ówdzie, drobne mankamenty.
Wersji urzędniczej, wyfasonował służalcze spojrzenie, poprawił uśmiech, wyginając podkówkę w idealny półokrąg. Przy okazji, nasunął linię włosów bliżej brwi , przygładził uszy do czaszki i zredukował ilość podbródków o połowę. Wersję zarobkową, pozbawił brzuszka, wyposażył w silne męskie dłonie, poszerzył klatkę piersiową i zmniejszył rozmiar kolnierzyka. Dodatkowo, uzupełnił braki w wykształceniu, maturą w renomowanym liceum, studiami z dziedziny ekonomii, na prestiżowej zagranicznej uczelni, zatrzymując edukację, na przewodzie doktorskim, w systemie korespondencyjnym, u znanego, nieżyjącego już niestety, profesora Zdzisława Grudy. Specjalisty od analizy dychotomicznej paradygmatów mechanicznych. Był zadowolony. Odetchnął głęboko. Zacząl mu jednak doskwierać dyskomfort, zaraz po tym jak wysłał klony, do powierzonych zadań. Ostatnie piwo w lodówce było już tylko drętwą suchością w gardle. Mglistym wspomnienie. Trzeba by się ubrać i zejść na dół do "Motyla".
Ale po co chodzić samemu? Można wysłać przecież klona. Wyrzucał sobie że nie pomyślał o tym wcześniej...
8 listopada 2024
ZlewMarek Jastrząb
7 listopada 2024
Jesień 2024doremi
7 listopada 2024
Marnośćdoremi
7 listopada 2024
0711wiesiek
7 listopada 2024
JaskółkiMelancthe
7 listopada 2024
piękno grzybówBelamonte/Senograsta
6 listopada 2024
Nie chcę wojny!Marek Gajowniczek
6 listopada 2024
0611wiesiek
6 listopada 2024
Jesienna przyśpiewka indoeuropejskaBelamonte/Senograsta
6 listopada 2024
to nie przypadeksam53