rafa grabiec | |
PROFILE About me Friends (8) Books (1) Poetry (583) Prose (6) Photography (96) Graphics (21) Diary (21) |
rafa grabiec, 23 january 2013
jeszcze wczoraj byliśmy przyrośnieci do ławek
dziś tylko skorupa farby przykleja się do rąk
jeszcze tak niedawno znałem godziny odjeżdżających pociągów
do lepszych miast do weselszych stacji
dziś nie czytam dzienników i oglądam się za siebie
jeszcze kilka par butów będę musiał zedrzeć
nim zapomnisz jak miałem na imię
rafa grabiec, 17 june 2012
tylko na rysunku dziecka
człowiek jest większy od domu
drzewo przerasta górę
ulica ma szerokość palca wskazującego
rafa grabiec, 30 october 2012
jesteś dorosły więc idź
i rób według siebie
droga prowadziła przez wiązanie sznurówek
aż do ostatecznego wyboru telewizora
potrafię już wbić gwóźdź
i pokroić chleb
z marzyciela jest dupa nie chłop
rafa grabiec, 18 april 2012
od stóp zaczyna się
przyciąganie wyższych elementów
konstrukcji nieprzewidzianej
na trzęsienie
w czasie krzyku
rafa grabiec, 29 may 2012
prowadzę się przyzwoicie
odkąd matka puściła moją rękę
złapałem powietrze niezapiętym guzikiem
pod szyją
urosło mi serce
rafa grabiec, 8 january 2013
drzwi do prawdy były
zabite gwoździami
dlatego ta kolejka
nie ma końca
rafa grabiec, 31 july 2012
mężczyzna bez ambicji jest nikim
gdybym mieszkał w Tokio marzyłbym
o trzęsieniu ziemi
ale uznałabyś to za szczyt egoizmu
kiedy kwitną wiśnie czuję się bezpieczny
wina jest fanaberią czynów
a te nie zawsze idą prawym torem
ostatnio zacząłem coś zmieniać
mniej płynę a więcej tonę
takie poniedziałki szybko stają się wtorkiem
rafa grabiec, 1 september 2013
miłość przylepiła się do nas rzepem
i teraz gryzie i jeszcze trzyma
za sweter przez linie papilarne się wdziera
mogę się rozwieść z nagości
rozpiąć koszulę niedzielonym porankom
i bawić się powoli w składanie domu
od nowa od początku raz jeszcze
wejść do jej rzeki czystszy o dziecko
rafa grabiec, 23 may 2012
nie chcę rozumieć
wystarczy że czuję
sztuka jest ilorazem uniesień
podszedłem do bieli
jak do morza
zanurzyłem się by mnie obmyła
myślenie neutralizuje czas
i jest pierwszym krokiem by go zabić
płynąć w głąb siebie
(Holub też nie wierzył)
w samozbawienie poezji
rafa grabiec, 12 september 2014
składam cię jak origami w łabędzie i róże
później zamykam rozdziały z napoczętych kolacji
każda idylla ma zakręt za którym stoi samotność
więc pozwól się zamienić w rzekę
i płyń
rafa grabiec, 11 september 2014
gdybym był cieślą
nasza łódź nie dawałaby szans falom
ociosany wiatr byłby karmą
jeśli miałbym zamiast rąk gałęzie
czy siadałabyś na nich i śpiewała mi piosenki o świecie w którym żyjemy
zdejmę dla ciebie koronę z liści
wieczorem zapalimy ognisko i puścimy z dymem wszystkie przeciwności
rafa grabiec, 29 november 2013
zamieszkały w dymie od dziesięciu lat maszynowy aż do dzisiaj
słów uczyliśmy się z chodnika
z rozłupanych orzechów i ciemnych piwnic
wychodziliśmy mocniejsi o sny
gdyby odcedzić jakieś momenty przybrałyby kształt pomników
opuszczam wiek chrystusowy
trzeba coś wypić i wzmocnić falochron
rafa grabiec, 28 february 2014
a kiedy będę wracał
będę upadał pod twoimi drzwiami
i nie będę błagał
tylko będę wył
rafa grabiec, 26 october 2012
nie użyję do tego tępego narzędzia
podejdę bliżej niż dotyk
zapach włosów będzie świeży
jak deszcz
obmyję cię w tańcu na wietrze
jeszcze raz opowiem o jutrze
świt zamknie nas w klatce
rafa grabiec, 26 january 2013
wódkę
postawiłem jak Pan Bóg przykazał
na stole bez obrusu
(by nie zalać) po raz kolejny postawiłem
przed sobą jego
49 wierszy o wódce i papierosach
tyłem na przód by widzieć jak spożywa ze szkła płyn
policzki zasysające ślepia podkrążone
włosy nieuczesane
więc
ja wódka i Świetlicki z okładki
walczymy o Polskę
staramy się za Polskę
by nie zginęła
by była i żyła
jeszcze
jeszcze przez ten wieczór
za zdrowie
na zdrowie
odchylam się w tył
telewizor pierdoli głupoty
wyłączam się na odbiór włączam
znikam przełykam się przez
ostatni w tym roku kieliszek
rafa grabiec, 1 august 2013
próbowałem nie pić
wyszło inaczej
pani doktor we mnie zawiodła
stąd ten zarost
wypchnięty przez okno oddech
policja i klamka
nie przepraszam za grzech bycia
rafa grabiec, 21 august 2013
tory dzielą to miasto na ciebie i mnie
nieplanowana arytmia oczekiwania na windę
ile razy ci mówiłem że wyglądasz na deszcz
pochmurna i oddalająca się
nim zamieszkaliśmy w trójkącie graliśmy w dwa ognie
nagle dorosłem i czuję się podle
rafa grabiec, 24 may 2012
świat nigdzie nie zamieszkał
czeka na mglistym peronie aż
bezdomny ojciec wyjdzie z poczekalni
w marynarce grzechu
i zabierze swoje wieki
wieków amen
rafa grabiec, 12 november 2012
woda smakuje wczesnym chrześcijaństwem
spływa niewinnym strumieniem czasu
dotyka niepocieszone dłonie
kiedy wchodzisz w nią ostrożnym krokiem
najpierw otacza cię chłód
aż przerodzi się w siłę
do kolejnego kroku w głębszą niewiadomą
siebie
rafa grabiec, 12 may 2012
dzisiaj znów nie ma słońca
człowiek który myśli
chowa do kieszeni płaszcza
trwogę
matka okryła syna
przed deszczem
uciekają na przystanek
mały tęskni za dobranocką
wie że przegapi kolejny odcinek
radości
słowa porywa wiatr
słowa toną w kałużach
na przestrzeni kwietnia
tata napisał list że zostaje tam
z inną kobietą
matka nie wierzy już w żadne słowa
słowa jak liście ostatniej jesieni zostały
smutne
jutro też nie będzie słońca na twarzy matki
przy płatkach kukurydzianych i mleku
wyszykuje syna do szkoły
rafa grabiec, 8 september 2012
Pułce
powiedział że nawet jeśli pisze źle
i tak myślą że jest dobrze
ale to nieprawda
nie mogłeś im wierzyć
chociażby przez kwadrans swego szaleństwa
wiersze to nie pieczenie chleba
nie smarkanie w rękaw
i mogę zrozumieć
że bliskie ci były mosty
i bezpieczne domy dla wariatów
rafa grabiec, 7 february 2013
strach ma kształt kuli
mogę to udowodnić krojąc duszę na plastry
dalej możesz się tylko zgłębić
w czasie jest margines błędu
boga
rafa grabiec, 6 november 2012
może zamiast domu
masz kamień
ziemio
odbicie boga
w kałuży
rafa grabiec, 16 september 2012
Dobrze że cię mam. Kiedy rano ściany są porzuconą skórą
węża. Podłoga ciągnie się do kolan. Wystawiam paznokcie (najtrwalszy
element zewnętrzny). Nagością zawstydzam domową zieleń. Za długo
przebywam w otoczeniu siebie. To nie to samo co przebywać z
kobietą (jakich by nie miała ramion). Jakich by nie miała
uczciwych żył. Dobrze że mam na przykład łóżko (fragment
bezpieczny). Chociaż o pięć minut dłuższy
od najkrótszego seksu.
rafa grabiec, 16 november 2012
człowiek zamknięty
w kuli przypomina
mgłę nad autostradą
wychylenie się grozi
kalectwem
natomiast
budowanie zdań na przymiotnikach
prowadzi
do kąta stołu
daleko za horyzontem
krzesła jest łazienka
tam myjemy zęby z ucieczki
rafa grabiec, 6 september 2012
podobno był w tym dobry
nosił niski stan spodni
a grzywkę miał zaczesaną na bok
kochały go dziewczyny i niektóre profesorki
potrafił porządnie rzucić kamieniem w pociąg osobowy
i pił nie mniej od innych
zakochał się w takiej jednej z małym biustem
ale potrafiła kochać jak żadna
i nie udawała kogoś kim nie była
wracał od niej nad ranem
kiedy tamci szli do fabryk
zatrzymywał go nocny patrol
imię nazwisko ulica
nazwisko rodowe matki
miał to gdzieś
bo za miłość się nie sądzi
rafa grabiec, 24 august 2012
widzisz - odchodzę
nocna wariatko
ostatnie co potrafisz to milczenie
i nawet przyszłe wersy tego nie zmienią
nie ukrywam że bolało
kiedy indziej byłem zarośnięty knajpami
i mimo wszystko gdzieś był w tym sens
jedyne co zostało to wycie psa
rafa grabiec, 11 september 2012
nie kochaj mnie
nie jestem do kochania
lepiej zrób mi kanapkę z radamerem
lub uprasuj koszulę
wiem że tego nie znosisz
ale zrób chociaż tyle
i mów do mnie za dużo o różnych rzeczach
nawet jeśli udaję że nie słucham
mów
to taki ludzki odruch
chcę słyszeć głosy
chcę wiedzieć o czym myślisz
jak rozumiesz świat
rafa grabiec, 12 september 2012
zamawiamy kawę
ona białą z dwoma łyżeczkami cukru
ja czarną tym razem bez dodatków
kawa daje swobodę rozmowie
jej zapach siada na stoliku
otula nadgarstki
co innego herbata (nie daj boże smakowa)
której dym ucieka beznamiętnie pod sufit
albo przymila się niczym kot (a dobrze wiem
jak nie znosisz kotów)
więc
kawa pozwala nam na chwilową rozkosz
podobnie do łóżka
ale o tym w następnym wejściu
rafa grabiec, 14 may 2013
no i mam wiersz który umrze szybciej niż motyl
zaczyna się wyciskaniem soków z liter
kończy się winem rozlanym na pościel
ja
tam gdzie wylęga się fraza o miłości gramy jazz
synonim dawania to branie na potęgę snów
alelleluja konstytucjom
wychodzimy z siebie może gdzieś się zakorzenimy
na przykład po drugiej stronie kłamstwa
ale kogo to istnienie mierzi
wyciągam szyję jak żyrafa
po pokrzywdzony monopol na najmniejszy koniec świata
już jestem autostopem Boga
rafa grabiec, 5 may 2012
nie powiem że mnie to boli
słowa są bardziej kształtne od czynów
ale to czyny budują ludzkość
wbiłem dzisiaj gwóźdź w ścianę
i odpadło coś stworzonego
posprzątałem po sobie
w telewizji transmitowali regaty Sidney – Hobart
podziwiam zapędy człowieka
błękit wiatr i wola zwycięstwa
otworzyłem lodówkę z arktyczną bielą
horror pustki dopadł mnie przy maśle
zamknąłem się w pokoju
i kiedy myślę o bezkresie
patrzę w sufit
by poczuć się bezpiecznie
rafa grabiec, 15 september 2012
szybko mówisz – pieprz się
cicho – czy mógłbyś
jasne – odpowiadam
dni rozbijają się jak jajka
lądują na rozgrzanej patelni lata
wieczorami szukamy się pod pościelą
poduszki to oazy
wychylam się fatamorganą
mogę otworzyć drzwi samotnym kobietom
będzie wiało od zazdrości
i słońce zaczerwieni się
ze wstydu
połknie nas perkaty księżyc
w chłód pachnący pustynią
zjednoczonych kolorów szaleństwa
mieszkamy w piekle
niebo to tylko paleta w ręce malarza
a święty Mikołaj oszukuje
rafa grabiec, 20 august 2012
w tę szarpaną noc
zadzwonimy na policję
i zgłosimy kradzież marzeń
dyspozytorka poprosi o numer telefonu
na wariata podam 600921749
rozumiem, przyjęłam - syknie do słuchawki
a my pójdziemy w miasto
jak w prerię skojarzeń
rafa grabiec, 29 april 2013
w ostatnią noc którą pamiętam byłem w drugim śnie mężczyzną
nie tym z lustra ale kimś bardziej z pogranicza niż z centrum
potrafiłem już oddychać wiedziałem że w drugim człowieku mieszka wróg
tyle na obecną kalpę mi wystarczało czułem że widzę
inni nie mogli być tego pewni nosili oczy narysowane na kartkach
tuż po rozprostowaniu głosu i zlokalizowaniu go poczuliśmy się płascy jak dywan
chodził po naszych wnętrznościach
następnie wsiadł do autobusu i opuścił ciało
rafa grabiec, 18 may 2012
tam gdzie słowo wyrosło jabłkiem
zaczęli się ludzie
korzeniami ranili kontynenty
i kamienowali usta światłu
kochankowie jak dzikie konie
biegli korytarzem wyjątków
przepaść oceanów krzyczała ciężko
po porodzie wyrosły im skrzydła
niebo nie miało gdzie spaść
ułożyli je na kolanach i przykryli kwiatami
które równie szybko zasnęły
zawsze chciałem zobaczyć polującego lwa
pomyślałem o panu od początku
gdy oni dla niego wybudowali miasta
nic co później nie miało już sensu
rafa grabiec, 2 june 2012
dotyk to cienka granica nieporozumień
od strzału w mordę przez położenie ręki na ramieniu
oddychanie przyspieszone o kilkanaście uderzeń na minutę
specjaliści z jakiegoś zachodniego kraju
nazywają powyższe zachowanie nieistotnym
dla człowieczeństwa
wszystko zaczyna się w stanie uniesienia
za które odpowiada układ rozrodczy ssaków
długo się nad tym nie zastanawiałem
tylko wyciągnąłem rękę i zarecytowałem
pokój nam wszystkim
rafa grabiec, 8 november 2013
moje serce to ćma
chce być bliżej żarówki i przytulać elektryczny wiatr
chować takie małe zapomniane obrazki pod dachówkowate skrzydła
tak więc szuka latarni szuka morza przed odpowiednim padaniem do portów
wieczorem zanurza się w tłumie podobnych
albo z jednolitego tła atakuje jaskrawą ripostą
rafa grabiec, 10 january 2013
na panu bogu skóra
jest nieistotna
więc po co te brednie
o człowieczeństwie
wiemy tyle co o kamieniu
rafa grabiec, 11 june 2012
a gdyby tak chcieć prawdziwie
dojrzeć
co na zewnątrz słów
wewnątrz usłyszeć
ze zrozumieniem choćby fragmentu
stóp oddalających się na śniegu
w wiatr zanurzyć ręce
i dotknąć ciało obecnością
rafa grabiec, 31 may 2012
na krawędzi zmęczenia
stawiam butelkę wina
poprawiasz włosy i sukienkę
jest szansa że ten wieczór nie pójdzie w zapomnienie
rafa grabiec, 26 april 2013
wczoraj miałem na imię amplituda. (jak można tak ochrzcić faceta)
dziś jestem dzieckiem rozcinam sobie palec o twoje czerwone dni
jako chłopiec bawiłem się resorakami (żeby nie było) twoja mama powtarzała - mąż to plaster
ze zdjęć pamiętam sepię opanowujesz matematykę rodziny ja jestem dobry
w piciu piciu piciu – mówi teściowa (mama z nie mojej strony) o parzeniu się świń
kochanie bywam chmurą ty jesteś pedagogiem
rafa grabiec, 14 september 2012
masz wplątany różaniec pod poduszką
bóg nacina noc od strony schodów
rozsypane cegły popieleją ręce
na zakręcie usta ochrzczone chlebem
po co wracać do domu
rafa grabiec, 12 august 2013
jeśli rozmawiamy o grobie
to ja już go sobie kopię
spokojnie
wyciągam nogi na długość przeznaczenia
zaangażowanie w cokolwiek ma się nijak do czegokolwiek
smutne
ale ile wydasz zmartwień na zimną ziemię
można to porównać do obłoków które definitywnie robią się płaskie
człowiek ma swoje zachowanie o którym wiedzą najczarniejsze myśli
już nie potrzeba misia i laleczki by przytulić dziecinę do poduszki
jeśli kiedykolwiek zrozumiesz człowieka napisz do mnie
rafa grabiec, 10 september 2012
chodź za mną wszystko kwitnie
grzyb w kąciku łazienki
dług pożądania w za ciasnym łóżku
chodź ze mną wszystko kwitnie
wiosna obrzygała nas zielenią
dzień ciągnie się niedokończoną autostradą
chodź za mną wszystko kwitnie
powiedziało echo do przydrożnej dziewki
zmarły ptaki a kwiaty tańczyły
aż muzykę miasta zatkałem korkiem od wina
i ławka była miękka jak policzki
rafa grabiec, 15 may 2013
staramy się światłem wypełniać puste pokoje
wchodzimy innym do łóżek i szaf
ciągle z urojeń budujemy nonsens
a na śniadanie podajemy chłam
o starości nie pisze się książek
dla młodości istotny jest wiatr
idziemy razem do bram świadomości
wycieramy stopy o prawdę dla mas
jeszcze koniec przegoni początek
jeszcze szansa na minę wprowadzi sukces
tylko niech człowiekiem zawładnie porządek
zasad czynów i lat
'98
rafa grabiec, 20 april 2012
mówią że mur upadł
że kurtyna jest już wysoko
żelazo potrzebne na mosty
Warszawa z okien pociągu
jest czarna
nocą
przesiadamy się na autobus z Dworca Wschodniego
powiedzmy do lat osiemdziesiątych
rafa grabiec, 17 september 2012
rozebrałem się ze swych słabości
i teraz marznę
przy stole pełnym niczego
co może mnie obudzić
od niechcenia towarzyszą mi blizny
i nieudane próby niczym labirynty
samobójcze sny
o spadaniu z wysokości ust
rozumiem zbyt dużo
a wiem za mało
uśmiechnij się do mnie kochanie
i patrz
nasza córka potrafi już
oddychać podwórkiem
rafa grabiec, 19 april 2012
widział czarno-białą krew
na śniegu
nie będziesz niewidoczny
gorączka może cię zaprowadzić
do szopy pełnej jeńców
na podłodze leży okrucieństwo
niezawiązane krzesła skrzypią
dzieci niewinnej matki
zostały na taboretach
przytula się do zimnego płotu
gdy piec kaszle iskrami
jeszcze przez chwilę
warto o nim pomyśleć
a później wygonić sumienie na wiatr
aż zgaśnie
rafa grabiec, 21 october 2013
na początku było czarne i płaskie
na końcu będzie czerwone i kuliste
bierzemy w ręce mąkę i wodę do budowy miasta ustosunkowujemy się jak mężczyzna do kobiety albo odwrotnie wychodzimy z brzucha paraboli
zaufałem ciepłu zanurzając stopy w pustyni jaką mi zgotowałaś
ja chcę to hasło na którym wyrosną kaktusy
to żadna przypowiednia to tylko czysty kalendarz bez imion
same cyfry porozrzucane we fragmentach korytarzy
rafa grabiec, 17 october 2012
wyszedłem z kobiety
by stać się mężczyzną
przestałem udawać
płacz
rafa grabiec, 1 august 2013
jałowa atmosfera powiedzmy
atrofia
pogranicze wyobcowania
mieszkanie w kłębku
na zewnątrz nazwisko
ojca nie było po wypłacie
skąd miał widzieć że dziecko płakało
rafa grabiec, 12 august 2013
ona ma cytrynę w ustach
słucha ojca który oddycha nią w nocy
śpiewamy rdzawe pieśni
kiedy spadają koty
kolory ulic wchodzą na nasze ręce
piękna jest wiolonczela na dzień dobry
pachniemy poranną trawą
i możemy być młodzi przynajmniej do godzin przedpołudniowych
rafa grabiec, 25 december 2013
już trzeba wstać
wyciągnąć się z łóżka
na światło dzienne
otworzyć okno na przestrzał
włożyć spodnie zapiąć pas
zacisnąć portfel w kieszeni
jeszcze powiedzieć wróblom smacznego
dzieciom by były grzeczne na święta
odrobić lekcje z grzechów
rozłożyć na stole widelce i noże
przy talerzach pełnych oczu
odnaleźć
zgubić
nakarmić puste krzesło
rafa grabiec, 20 january 2014
są oddechy głębsze od bycia samotnym
oddechy o jakich nie da się zapomnieć
trafiamy na spojrzenia z których nie ma wyjścia
spojrzenia jakie znajdziesz za przepaścią
możemy uśmiechać się w tym małym świecie
nawet do odlatujących ptaków
teraz wiemy że deszcz który obmywa nam barki
jest jednym z nas
jest w jakimś stopniu miłością
bycie mężczyzną we mgle z kobietą w świetle
nie musi być zimne
nie musi trwać jedną noc
kochanie
rafa grabiec, 29 january 2014
nazywają mnie synem niedzieli
zawsze kiedy gubię cień na połamanych płytach
wcierają proch w akompaniamencie igieł
boję się pustego pokoju córki
wycinam ze wspomnień księżyce
przeciąganie liny z obcym
od kiedy to miasto obrosło pajęczyną
nie wyciągam wniosków z siebie
już nie myślę że warto
już nie tęsknię za tamtym smakiem
już przestałem organizować się dla pomsty
nazywają mnie synem niedzieli
moja matka migrena
moja żona Barcelona
moja córka opuszcza pokój
rafa grabiec, 23 february 2014
- Dziś przy mnie nie siadaj. Siądź dalej.
Pilch
z omamami nie rozmawiam, podobnie jak z tobą Panie Boże
wyszedłem na kompletnego durnia. próbowałem udawać,
próbowałem nawet oddychać tak, by zwiększyć objętość
przepony i żeber. i co? i nic. byłem doskonały w zabijaniu czasu
na kwaśne jabłko, tak w tym mogłem osiągnąć poziom olimpijski.
tylko gdzieś pomiędzy układem oddechowym a krwionośnym
mam styl wychodzenia z siebie przed siebie i potrafię w tym trwać, nawet jeśli żyłoby to tylko do rana.
cierpliwie opanowuję ciszę. sznuruję jej buty, otulam kocem, mówię że jeszcze wszystko się otworzy. bo niby co mam powiedzieć, że znów przyjdzie wiatr i porwie rozłożone na sznurach pranie.
rafa grabiec, 28 april 2015
kiedy przyjdzie czas opuścić to miasto
obiecuję zamieść pod dywan wszystkie za i przeciw
kiedy skończy się uciekanie przed byciem chłopcem
postaram się podwinąć rękawy i wziąć się do roboty
kiedy z czterech stron świata wybierzesz piątą
pójdą za tobą jak w dym
rafa grabiec, 6 january 2014
z tyłu jest dużo powietrza
pacjenci odmawiają przyjmowania światła
w małomównym miasteczku w deszczu się nie rozmawia
chciałbym żeby płynął tędy Ganges
i oczyścił proch tej ziemi
tak mało tu nas i tak niewiele tam
z przodu jest ogień
wióry lecą a pani doktor wypisuje orzeczenie
schizofrenii nie stwierdzono miał pan szczęście że
i tu zamilkła
w radio grzmieli o prawdzie i tylko prawdzie
chcę być w prochu czymś co kiedyś wybuchnie
rafa grabiec, 18 november 2013
szukam płomienia dla świecy
był całkiem niewielki i nieco bezpieczniejszy od lodówki
ale przecież tam mieszkają tylko szczątki kłamstw
w takim razie piję herbatę nieświadomy otaczającej mnie czerwieni
ta pora roku powinna nosić rozpuszczone włosy
zza okna wszystko wydaje się płaskie
być może uspokoi mnie przewietrzenie domu z siebie
rafa grabiec, 20 november 2013
Maria uczy się bycia wdową
kiedy płacze w poduszkę kot pije mleko
w szczotce do włosów znajduje resztki siwizny
czasem wraca przed ołtarz często do polarnych nocy
Maria uśmiecha się rzadko
kiedyś potrafiła to robić codziennie
w małej kuchni stolik metr na metr bezpieczeństwa
i tylko jedno wolne miejsce
i tylko jeden czysty talerz
rafa grabiec, 28 may 2013
w istocie rzeczy
postradał zmysły
aniołom wykradli cielesność by mogły błądzić
nad odmętami miasta jeden z nich
został stróżem za zakrętem
wije się cień
w sennym kośćcu
myślom skradziono mowę
rafa grabiec, 12 june 2012
zrodzone na rzeź
dzieci
gapią się na ulicy
on
wyzuty z pragnień
bez wartości
odżywczych
i godności osobistej
w stanie nieważkości
pudełko z marzeniem
o dobrym człowieku
ukryte
we własnym widzimisię
rafa grabiec, 4 may 2012
z paraboli wyszedł wąż
prześlizgnął się przez kilka pokoleń
owianych tajemnicą
teraz nikt nie nosi się publicznie
nago
jest w pustym pokoju
rafa grabiec, 4 november 2012
przez sen wychodzą lęki
jak czarne modlitwy
u progu łóżka
autostrada paznokci wije się we włosach
jeszcze jedna mała rączka cementuje język
i cisza zgniata piramidę nocy
rafa grabiec, 30 april 2012
dzieci
pozwólcie rodzicom zrozumieć
przeszłość
rodzice
dajcie dzieciom wiaderko
na przyszłość
teraźniejszość to zabawa w chowanego
rafa grabiec, 12 august 2013
kiedy szła chodnikiem spadały liście
i włączały się alarmy w zaparkowanych samochodach
nosiła kruki we włosach
a węże na jej nadgarstkach pozwalały się o nic nie martwić
podobno miała telefon do Boga
śmiała się kiedy ktoś na mieście o tym wspominał
pewnego dnia wsiadła w autobus
pewnago dnia ktoś opowiadał jej historię w knajpie
rafa grabiec, 17 april 2012
słyszeć oddech dziecka
nocą
bezcenne
rafa grabiec, 28 march 2013
z popiołów kamienie
nazwiska nieważne
wystarczy mężczyzna
niezbędna kobieta
pokolenie czekających
zacina się w wieku
cyberprzestrzeni się
kochanie
budowanie od nowa
gary
medycyna niekonwencjonalna
ściana bez której mrok
i szepty
Pamiętasz szepty i siennik?
Nie pamiętam. Wiesz, że pamiętać to tęsknić. Nie chcę dłużej krwawić.
Dlatego zapuściłem dach.
nad stołem można zrozumieć anatomię
człowieka
rafa grabiec, 12 january 2013
a teraz zrób mi
dziecko
przy barze możesz usłyszeć
odlatujące bociany
rafa grabiec, 22 may 2012
cmentarz to najbezpieczniejsze miasto
gdzie sąsiedzi są cisi
między alejami ciągną się bezkierunkowo
możesz usiąść na ławce i nie myśleć o przyszłości
kiedy jej nie ma
słuchasz rozmów zniczy
wszedłem na wzgórze o zmroku
unosił się dym dusz
nad drzewami najprawdopodobniej było niebo
ale tego nie mogłem być pewny
rafa grabiec, 22 july 2012
nie jest do rozumienia
piękno
jest do czucia
nawilżył palce w ślinie
dotknął świecy
ogień zgasł
obudziło go pianie koguta
rafa grabiec, 20 august 2013
śnił mi się chłód
pusty piec rozcięty przez szron
kobieta z którą istnieję rozpruła jabłko
w tle gęstym od nici i igieł
sentymenty wynikają z poczucia nieobecności
pijemy za to co mówią podczas pełni
szczekanie psów po wszystkim
doprowadza nas do okna
tam i z powrotem
lotnisko łóżka
jest takie powiedzenie że kobieta
zaciska pierścienie by mężczyzna mógł poczuć się mężczyzną
tak by klęska urosła w lustrze
rafa grabiec, 17 may 2012
przeżyłem wstrząsy
sejsmiczne ruchy twarzy
kobiety rodzą płacz z łatwością procy
wiatr przysiadł na liściach
jak słowa na ustach
mówią niedokończone przepowiednie
czerń i biel jak siostry między gałęziami
czas jest przepaścią
nim pomyślisz o sobie użyj wyobraźni
a spoufalisz się z korą jabłoni
rafa grabiec, 1 june 2013
śniadanie do łóżka
co niedzielę
spodnie w kancik
od święta
sukienka za kolanko
na wywiadówkę
pojechać autem na myjnię
gdy nie widać koloru
zabić komara
przez sen
ściąć drzewo olać syna opuścić dom (jak mawiał Nowicki)
bezcenne
rafa grabiec, 8 march 2018
ojciec kazał się modlić twardo i do końca
moje krzyże miały w sobie coś z walk bokserskich
były twarde i do końca
patrzył na mnie jak patrzy się na mgłę
gdzieś cień gdzie indziej dziecko
ale dobrze nam było razem w talii
czasem wypadało rzucić dziewiątkę czasem poddać króla
ojciec dla syna jest rodzaju męskiego
syn dla ojca może być podmuchem na wiatrak
rafa grabiec, 27 march 2018
nie będzie takiej Nirvany
nie będzie takiej mafii
nie będzie takiej samowoli
dojrzewanie to wysłany list z doręczniem przez Pocztę Polską
może poręczysz a może poszedłeś na wagary
nigdy nie byłem w wojsku
(i co mi zrobisz)
rafa grabiec, 5 february 2014
mój cień kantuje w karty
upiera się że wygrał ciało Chrystusa
za dziesiątki na damach
podczas spacerów wyznaje mi imię Boga
wyzywa przez czarno-białe grzechy
porządkując świat na było minęło
skręcam w szyję ulicy
skręca w szyję ulicy
nie chcę
chce
centrum upadku w wiecznym śnie
rafa grabiec, 20 february 2014
zamieszkaliśmy w labiryncie wymieszani między swymi
między innymi pozostawieni pod ukaranie
zaciągnięcie zasłon nie leżało w naszym interesie
kiedy nie było podziału na nas i was
psy szczekały tak samo
wiatr przychodził od lewej strony
od prawej mieliśmy nadzieję
oczywiście o tym że jesteśmy tu szczęśliwi
nie powiemy nikomu
i zapomnimy o starym życiu w ciszy
rafa grabiec, 22 january 2014
kawałek jabłka Ewy
w gardle
rodzi grzech
cienka jest linia mostu
ręce związane metalem
Ryby Bliźnięta Lew
coś jak szkielet rodziny
żeby przyszła wiosna
potrzebne są powracające ptaki
rafa grabiec, 6 september 2014
odbieram sobie życie co sobota
przez drogę krzyżową idę aż zapominam jak długo się modliliśmy
do pustych kieliszków nie zaglądam nie chcę tam znaleźć siebie z przedwczoraj
wschód podnosi nas z chmur
jeszcze jeden krok i wyjdzie ze mnie dziecko
rafa grabiec, 22 april 2014
wiekowe małżeństwo mieszka w swoim ceglanym różańcu
eter pierwszego programu polskiego radia wije się po klatce schodowej
kurz zamiatany pod wycieraczkę zaduch strychu zamieszkały na wiosennych pantoflach
każdy z nas ma swoje rozmazane dni
inni mówią że biegną do ścian Maratonu
w tym starym śnie orchidee zamknięte pod płaszczem szkła
widzimy się przez judasza
rozmawiamy w piekarni przy wyjmowaniu chleba z pieca
rafa grabiec, 25 june 2014
wyciągasz z nawiasów płaszcze
wpisując w to samo koło kroki
przydeptujemy granice państw i miast
(na pewno w to grałeś)
światło nie puka tylko wchodzi bez pytania
pozwól dzieciom wycierać brudne rączki w kołysanki
zapłacę za wszystko wspomnieniami
zdjęcia niech będą na to dowodem
milczenie jest czekaniem
a mowa matką uciekających
rafa grabiec, 26 november 2013
kiedy krzyżowano syna jego jedynego
mężczyźni upijali się by można było o tym zapomnieć
a kobiety zamykały się w płaczu na najbliższe wieki
miejscowość ta jakby dorosła do bycia zauważalną między dolinami
a niebem
trudno było zrozumieć upadek domu i przygasłych reflektorów
widok pędzącego jeźdźca zmusił Adama do opuszczenia ogrodu
dusza orbituje wokół ciała
tylko gdzie są słowa
gdzie jest centrum miasta
rafa grabiec, 4 march 2014
słowa to jedyne przy czym mogę się udomowić
zobaczyłem boga w krótkim oddechu dziecka
wieczór zaczynał się od pastowania butów na rano
czekała pianka do golenia i czysta bielizna
jeśli pozwolę możesz mną manipulować
po trzecie niech przyjdą do nas najbliżsi
i wyciągną jakieś śniadania
albo czyjeś używane sny
rafa grabiec, 19 october 2012
zaczyna się leniwie. wychodzi
z brzucha małego piekła. wije się
jak wąż na pustyni. niczym
ryba przy brzegu wyrywa cudze skrzela.
aż nadciąga żądza. w kajdanach
rozdarta cisza. niedopowiedzeniem
łata ofiary.
rafa grabiec, 4 november 2012
przykryła nas czystość
powierzchowna
z niczyjego stworzenia
strach stracha bezpowrotnie
otula
żeby napocząć i posmakować
skorupkę jajka
następnie rozlać ten atom
niby uniwersalizmu
na państwa i miasta
pokazywanie palcem Jasia
przez Małgosię
urosła babka
ziemia
rafa grabiec, 15 august 2012
nie mógł być pewny
miłości
ojca nie kupi się za pieniądze
pacierz był złodziejskim szronem
w gnieździe
ręce które go nosiły
nie były wystarczająco głębokie
pozbył się płaczu
po ostatnim ukłuciu słów
ten dom jest za ciasny
wyjechał na inną planetę ojcostwa
nie da się nauczyć
kochać
rafa grabiec, 8 august 2012
Nie przyczyniłem się do zbiorowego gwałtu.
(choć prokurator był innego zdania)
Stałem tam i pilnowałem drzwi, kiedy oni
ją zarzynali. – Patrz młody – Ale ja uciekałem
do klamki i myślałem kogo najpierw
zabić. Ją czy któregoś z tych trzech.
rafa grabiec, 15 october 2012
nie matkuj mi ziemio
z prochów popiołów różaniec
konarów utkane żyły
zastygły
lawy lodowce piorunochronów
smutne odbicia jezior
księżyce kochania zdradzania
czas
podstawowa jednostka szkolenia
człowieka
rafa grabiec, 23 august 2012
polowałem z nią na ważki
(foliowa reklamówka zamiast siatki)
kiedy wiosna zachodziła na lato
nad stawem roiło się od wagarowiczów
potrzebowałem zrozumieć jej NIE
ona potrzebowała ważki na zaliczenie botaniki
teraz już wiem dlaczego
po lecie przychodzi jesień
rafa grabiec, 29 july 2012
przydrożne krzyże
wyciągają skrzydła
i śpiewają
tu upadł anioł
daj mu pić
rafa grabiec, 16 september 2012
nie pisanie gorsze jest od wrzodów żołądka
to tułaczka
to ślepa uliczka
nicość
mijają mnie słupy telegraficzne
przez które kopulują ludzie
pocieszają się i żądają od siebie wciąż więcej
stare i zgniłe dni pamiętam najlepiej
o rzemieniu ojca i czerwonych uszach dzięki matce
o wylanej zupie za okno i kluczu na szyi
kiedyś ukradłem pieniądze
kiedyś byłem dzieckiem i tego nie żałuję
po prostu byłem ciekaw świata
grzebałem w szufladach zaglądałem pod łóżka
podwórko z perspektywy drzewa jest piękne
jak nogi sąsiadki na wysokich obcasach
papierosy pozwalały się poczuć mężczyzną
piwo piliśmy na zajezdniach kolejowych lub za kościołem który nie miał wieży
a my mieliśmy jeszcze w sobie wiarę
że może się udać
zerwać jabłko i orzechy
przy ulicy domków jednorodzinnych
szukaliśmy dziewczyn które zdradziłyby
tajemnice ukryte w majtkach
gdzieś w piwnicy tam gdzie koty jedzą myszy
cicho
żaby rechotały za młynem brudnym i nieczynnym odkąd pamiętam
karbid pakowaliśmy do puszek i wysadzaliśmy w powietrze mrowiska
każdy blok miał najlepszą reprezentację piłki nożnej
więc od słów do bitwy potrzeba było niewiele
i tak jest też dzisiaj gdy czytam gazety i przełączam kanały
gdzie wojny wybuchają jak gejzery
rafa grabiec, 15 september 2012
i nigdy nie kończ wierszy milczeniem
w ciszy odchodzą tchórze od swoich kobiet
a nie mężczyźni
dlatego kończ wiersze wyciem
zostawiaj je jak psa który przytula
nos do progu domu
jeśli wrócisz puenta owinie się na nodze
i nie puści cię w przepaść ucieczki
rafa grabiec, 4 february 2013
patrol dosięga nas
za judaszem
nie ma ucieczki z klatki
jedynie piwnica pełna kiszonych ogórków
lub strych otulony sobotnim praniem
na półpiętrze jest okno i kaloryfer
metal czy szkło
wybieraj
przeciwność półkul wpisanych we wścibstwo
narodowe odrabianie pracy domowej
na przestrzeni jesieni i zimy
z początkiem wiosny zacznie się
ławka i ogródek
rafa grabiec, 23 september 2013
głód to taka czystość jaką cię widzą
naga kobieto ze światłem na otarcie łez
diabeł wódka i smutne piosenki Patti Smith
kryjemy obgryzione paznokcie w kieszeniach
dzieci oglądają stare rodzinne albumy
horses usłyszałem pierwszy raz w ogólniaku
i tam był taki wers Oh, piekny chłopczyku
czy nie potrafisz mi pokazać nic oprócz upadku?
wyciągnąłem kopyta w trumnie łóżka
to był czas lucky strike'ów i masturbacji
kiedy szedłem z nią za rękę przez sztywne ulice
menele częstowali nas radomskimi
pamiętam jak krzyczeliśmy na torach
gdy pociągi uciekały jak dzikie konie
rafa grabiec, 29 may 2012
kiedy krzyczysz kwitną przebiśniegi
kiedy milczysz na parapecie siadają wróble
lecz kiedy zamykasz uśmiech pestką i skórką cytryny
stygnę na krześle i więdną żarówki
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga