ks_hp

ks_hp, 10 november 2013

tryptyk balwierski

1.

Zwykle nie mówił; w bezocznym spojrzeniu widziałem tylko
łamiące się deski i proszę - nie zacinaj tej rozmowy.
Próbowałem; świnie też próbują, lecz niebo nie spada. Ich

włos krótki i sztywny jak słowa. Niczym dialogi. Niczym
są. Po polach łysych, szczeciniastych wiatr dmie jedynie.
A noce równe pod skórą. Zaczerwienienia gwiazd pulsują

przez słabą chwilę, aż chłód nas ujarzmi znów o poranku.


2.

Profesjonalizm w każdym ostrzu. Od kreski do kreski, bądź
bogiem, co widzi mój ruch i kierunek. Okiem wszechwładnym.

Tylko gołębie wracają z drugiego końca świata; ulecę w ich
stadzie, mimo obrączek, zadziobią. Gatunki tęczowe skazane
na pomór. Odejdę do Pafos. Afrodyta nie żyje.


3.

Po latach dotyki są jak migcięcia - doskonale wygładzają
chropawość. Wzrok wygłodza zmysły. To jest tak: wchodzisz,
a drzwi rozwarte. Zamiast światła dzwonek; wiesz, że teraz
musisz opuścić ciało na (poś)ciele. Prześpij się, zemną

cię inne dłonie.



____________________
cykl: bliźnięta babilońskie


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 22 april 2013

alona trojańska

Urodziłabym, gdybym nie miała poczucia - wszystko przelewa się z dłoni,
choć mówią, że się nie przelewa. Jak wydać, żeby rosło prawidłowo? Świat
nie przyjmuje odrzutów; ale to i tak tylko czarny puls, zmienne tętno
kosmosu. Poprosił kiedyś o gwiazdę - zrzuciłam konstelacje; chciał dróg
jednokierunkowych, mimo że przeżyłam szosy i wyboje, aby dotrzeć teraz

do lejów, w których zgasła ostatnia zmierzchna mgła. Zapadam się; może
pod ziemią jest lepiej, z dala od surowej powierzchni. Kiedy mnie kładł
twarzą w dół, myślałam o iskrzącym śniegu jak o nocnym niebie. Dopóki
nie stopniał pod oddechem i nie zamieniłam się w kulę lodu, tak dziwnie
nieregularną - eliptyczną, poskręcaną niczym embrion. Trzymaliśmy w słoiku
wspomnienia, dzielące nas nibypowroty. Jedno ciało, ale tylko wieczorami.
Później przerywałam zaspy. Zastanów się i przyjdź za sto lat. Po wieku
nie można oceniać kobiet. Bierze się je jak wypłukane muszle i wypełnia dom.

Teraz usycham w innych ramionach.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 16 april 2016

okopcenie

Samogrająca cisza trzeszczy pomiędzy
minorami a majorami lata, wysokie
dźwięki płowieją. Dziewczynko, czemu
jesteś taka głośna pod zlodowaciałym
spojrzeniem? Nawet skrzypce traw
wydały ostatnie westchnienie.

W takiej głuszy jaśmin pączkuje
na wypalonej ziemi, a blade czaszki
zalążków błyszczą niczym zroszone
jagody - choć zbyt wcześnie, aby
moknąć od utraconych nocy. Samonośna
cisza nie potrzebuje słuchaczy,

by przetrwać. Dziewczynko, niesiesz
bandaże do podtrzymywania drzew. I tak
upadną; gwałtowne kichnięcie pobudzi
zwiewność złota i błękitu. Odzieją cię
i znowu będziemy krzyczeć,
w krwiożerczym biegu po ukojenie.
 
 
 
_______________________
cykl: miejsca, w których nie bywam


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 19 april 2013

rosa

Zarzucę cię perłami, kawiorem poranków i zachodów. Woalem
zdartym z nocy, kiedy szczytują nad nami okna, balustrady

- nie odpowiadałam; ale prowadzał mnie po salach pełnych
blichtru i karmazynu, przestrzeni rozlustrzonej po brzegi
kieliszków. Jeden po drugim, a ja się uwodniałam, płynąc

i plując. Nigdy później nie widziałam tamtych odrzwi. Pod-
wijały się sznury sukien i mundurów, dzwoniło szkło w rytm
kawalkady. Dokąd, dokąd - nie potrafiłam mówić, więc spiął
mi usta, wykręcił i oddalił. Obrzucę cię słowami, znam wiele
języków. Bolało. A znaczenie jak wczorajszy deszcz. Mówił,

że dwie krople to serce. Wyparował. Czy ja? Wina!

Wybrałam życie w caracie.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 14 april 2013

cykli się

1.

Pęknięty zachód - kokon, z którego lgną zaćmy.
Maura zrzuca oprzęd; jeszcze znajdzie czas na
powrót. Tymczasem rude jaskry się nadkołyszą.


2.

Rozgrzywione niebo, a w pokoju lansada dzikich
świateł. Zostań, mówi z beznadzieją. Oddziel
sęk od całości. Nie rozdrzewniaj się.


3.

Pora na rozsypy szos i bezszeptne autostrady.
Wraca. Przy każdym przepoczwarzeniu, pierwszym,
Maura zakopuje się głęboko. Ziemia ją odrzuca.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 1 | rating: 8 | detail

ks_hp

ks_hp, 4 june 2013

Ren IX albo Sonetto canicola

Dni się rozbiją na wersy, sylaby;
zamknięte światy, orzeszne łupiny
pod widnokręgiem dzikiego karminu.
Dryfują leńce, zbutwiałe korabie.

Trawy zropiałe, nakrapiane bladym
księżycznym tuszem, oceannym winem -
chlupocą muszle, z których Wenus pije
za zdrowie lata, za śpiew i cykady.

Wiatrów wędrówki w mlecznodrożnej miedzy.
Fale rozbrzeżne spłuczą marszczki czoła.
Dźwięk starożytnych wyznań sięgnie uszu.

Migotne prądy, łuna Andromedy -
tam chmurne statki dotrą, ja zawołam:
Zabierz mnie nocy, wyzwól, Perseuszu.



____________________
cykl: Reny


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 12 march 2013

ani ma, ani mus

Dwubiegunowość w tym przypadku to rozpad na części ostatnie.

1.

Julita załamuje się na krawędzi. Nic nie jest granicą. Wszystko
jest granicą. Miałaby nieustanne przypływy. Gdyby dzień. Gdyby
wcześnie. Odłupuje stare skorupy, stare skorupy, stare skorupy -

najgłośniej ujada rozum, kiedy cisza.


2.

W niezbadanych dogłębiach wieczny mróz. Są przepaście, którymi
spadasz bez dna. W odbiciu kształt staje się zmienny. Dopiero
później wody odchodzą przesmykiem, w wargach chlupoce słowo,

które było na początku i nie dotrwało słońca. Nie pokochasz go.
Nie ma twoich znamion, nie jest czarno-białe. Szarość rozlewa
się po nim cieniem, a wyrazy kapią jak stężała krew. To dobry
moment, żeby obalić pogłosy. Ale wolisz szeptać razem z czernią,

rozświetlać kłamstwa i karmić się przeszłością. Skąd pochodzisz,
skoro widziałam tylko akt przemocy?

Nocą sponiewierany kundel milczy pod drzwiami. To nie drzwi.



_____________________
cykl: syberiada


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 7 march 2013

dom na grzbiecie niedźwiedzia

Podnoszenie ciężarów. Otwieram - widzę - niedogaszony papieros, wbity
monowzrok. Między ramiennicami biały kontur równin - popiół z nieba.
Bóg pali! - myśl wyjęta z Emmy. Błękit ostry jak krawędzie kartki.

Po drugiej stronie jesteśmy prostymi kreskami; chce zamienić, zobaczyć
przejrzystość. Pierwszych ludzi wygnano z tej samej przyczyny. Warto
odjąć zmysły. Nie pokrążaj się. Z chaosu wyszłaś i w chaos powrócisz.

Nie ulepszysz słów, które nas opuściły. Nie złapiesz słów na wydechu.
Powietrze bezsensownie drży i brzęczy, kiedy odchodzimy. Roztrapniasz
litery na głuche głoski. Emmo, leżałaś obok mnie, a ja nie zauważyłam

mokrej pościeli i śniegu pod kołdrą.



_____________________
cykl: syberiada


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 4 june 2013

Ren X albo Sonetto curioso

W wietrze zgnieżdżone hebanowe grzywy
prószą widoki kosmykami igieł.
Nocne półdreszcze budzą stawne szyby.
Zmroki nakłute, zołowiałe rygle.

Drzewią się góry, drżące tytanidy.
W słonnej czerwieni rozemglony tygiel.
Chmury nakryły rojne akwarydy.
Cienie zabrały miłość, kwili szczygieł.

Jeszcze przetrącą czerń sępy, sokoły,
nim zdążę usnąć i w jutrznie odpłyną.
Tlące się gwiazdy runą jak anioły,

musną ziem nagość, przykryją darniną.
Ocal mnie w spazmie, ocal więc przy dnieniu.
Razem spoczniemy w zieleni ramieniu.



____________________
cykl: Reny


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 27 may 2014

wenis

Nie chcę wracać do miejsc, w których kocham się
z tobą. Toń i bezwoń ślisko wchodzą. W rozkroku
nieba stanął księżyc, biały adonis. Przypływ
dawnych emocji znowu wzbudził. Chodź, choć chuć
pewnie zbledniała.

Nie chcę więcej chorób przenoszonych drogą
językową. Na prostym słowie balansują kochankowie.
Morze i ścieki, dryfujący włos. Ktoś przed chwilą
zostawił odcisk dłoni na powierzchni. Odniosę rany
i rzeczy na właściwe miejsce, niech płyną.

Zapytaj gondoliera o Piazza San Marco, podobno
woda nigdy nie opada. Tak, wierzyłem w ten mit.
Piesi ciągną tam jak rzeki, a ja znajduję ujście
u źródła. Niech próbuje cumować, chociaż
i tak wszystko rozbija się o jedno nadbrzeże.



____________________
cykl: feniksja


number of comments: 1 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 21 april 2013

kira

Posłuchaj: stu-dnie brzmią jak wiekuistne doby, tam czas odbija się śmiechem
albo udręką. Nie potrafię nosić wody. Chciałabym spaść, uderzyć o wklęsłe dno,
uderzyć w niebo. Każdy poranek jest niczym naderwane cięgno; tworzą się kaskady
słów, których nigdy nie umiałam wylać. Lód to moja jedyna, monolita materia.
Od lat roztapiali, próbowali wskrzesić fale. Odpływałam, coraz bardziej, aż na
północy została blada powierzchnia, pusta twarz i oczodoły zmarzniętych mórz.

Rzeka wpółtnie ciało. Poznałeś wszystkie ujścia; pragnienie ginie w nich jak
kamień. Serce jest twarde, ciężkie, bezkształtna masa bujd i niechceń. Dopóki
miałam nurt, mogłeś podróżować do dzikich miast, zatrzymywać się w zatokach.
Teraz zgasły latarnie, pękły ostre kadłuby brzegów. Jeśli mnie znajdziesz, to
chłodną, z wydrążonym przeręblem. Ale nie szukaj; będę pod taflą nieodbytych zim.

Głęboka już pora; uczyńmy więc z tego miejsca ocean. Zamieszkaj ze mną, Nereido.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 5 april 2013

fuga na pół głosu

Opustoszałe świątynie, stęchłe statki. Obluszczone torowiska. Do których miejsc najłatwiej
wracać? Samej, pozbawionej rzęs i skrupułów. Boso. Obłuszczone dłonie. Mogłabym mieszkać
więc głęboko, zamknąć bezpowieczne ślepia; ślizgałabym się po martwocie dna, skrąglałych

truchłach. Wiesz, były moje, nieodwołalnie wykręcone i wynaturzone, ale moje. Wpływa na
prądy zmorskie. Niby nowe - ale to tak, jakby reinkarnowała wciąż i wciąż, albo widziała
dusze przodków, które niepokoją. Wrogów w ich zamyśle. Wzwodzących mosty z posiatką

naskaleni. A każdy więźnie, poniżej kolana, gryzie skraj jak starożytne togi: fałdy
skóry lejące się do ust. Ewa wchodzi w niedomknięte frazy; klin zamiast twarzy, ostrosłupia
odwiedzonych ciał. Byłam rozwiązana, odlepiłam się od masztu niczym miazga zbawiciela,

wytatuowali mi imiona. Przebili wstok; nie oczekiwałam osuwisk. Skrzaczałe ramiona kolumn,
między które wkłada palec i traci słuch, traci wszystko. Bóg tragicznie zaśmiewa się z cnót,
sam nie posiada ani jednej. Odjął Ewie rozum, zostawił pierś. Kogo wykarmię, skoro odeszły?

Na nowym fundamencie wybudujesz dom. Z parą rąk. I nie zaskrzypi kwartet.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 1 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 13 september 2014

nikogo do popływania

Koryta wysuszone. Kanały, źródła wysuszone.

Ma dokąd dryfować pojedyncza kra - roztopy
brzmią teraz niefortunnie, jak stopy, które
wkładasz między kołdry. Odkrywam

znaczenia i tworzę związki. Nie byłem dobry
z chemii. Może geografia albo fizyka, kiedy
w przypływie odbijam i odbija mi. To księżyc,
a myślałem - latarnia.

Sztorm jest tylko chwilą wody w oceanie.


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

ks_hp

ks_hp, 13 november 2012

przesypując sól

I

Nie odmieniałem przez wypadki, póki co są drogi,
po których nie widać, że są. Domy, które nie
chodzą. Dni trawią się i wydalają poranki. Cierpię
na akrofobię, dystans nie cierpi mnie. Wyżej
tracę ziemię spod słów.

II

Skostniały czas kręgozmyka po pantoramach, dużo
wody, wody, za dużo miejsc do zobaczenia.

Morze wylewam, fale są identyczne, kiedy oglądane
przez niebo - wrócimy, po nim
nie będzie takich samych wiązań.

Zmienię kierunek, z myślą o obiorę
pomarańcze na inne święta.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 7 december 2012

wegetariacja

Przechodzę w stan ażywieniowy, z sypialni do dróg. Nie będę tłumaczyć się
na języki obce, wytrzymam sól tegorocznej zimy. Za zrębami z okien
zasłaniałam twarz przed powiedzeniem o: mieszkam sama, sypię piaskiem, w oczy
zaglądam po zwierzchu. Jutro w wiadomościach bieżące rozwody mórz, odskryte
baseny miast, miast i miast. Mrok

otwarty do jaskrawości, anyż gwiaździście skapuje na dłonie; wiem -
sądy kwitną zwłaszcza w świetle nocy i zgaszonych spragnień. Teraz:
nie odwiedzam; piekło w palcach, gdy musiałam składać modlitwy
w papierowe muszle, do grobów, których nie ma.

A mogły pnączyć się pod nogami, targać książki i włosy, mnożyć czy
zdzielić. W kalendarzu tylko przepisy, jak kroić cebule bez
rozwarstw. Nie ubiorę cię w góry ani do dołu - zabraknie ciała, zostaną
zwoje skóry, embrionalne zasypianie gruszek.

Jestem drzewem ze zleczałą naroślą, daję smukły cień.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 21 november 2013

kaszrut

Rozwzbudzam pyły, niosą historie; na językach, wciąż
mówisz, że za sucho. Odpływają niedopowiedziane, aż
utyka mowa. Gardło niczym martwa studnia, a wpadam

w przestwór pod żebrami. Na ścianach mnie znajdziesz.
Rozkład zapowietrzonych słów, obojczyki porozbijane
na obozowiskach. Koczujemy tu, od kiedy postanowiłeś

nie przestępować mórz - wyzionęły wodę. Dziewiczę
pustynie, a pusty głos tkwi w szczegółach, piasku,
który nigdy nie został zadeptany. Niebo ciemnieje,

oczodół traszki. Zabrakło miejsca w twojej karawanie.
 
 
 
____________________
cykl: bliźnięta babilońskie


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 14 june 2014

chinina

Narysuj smoka i ogień na rozciągniętych
płótnach tułowia czy nieba. Ponoć zieje
pustką o tak wczesnej porze, najgłośniej
szepce wtedy morze.

Mur zadrży jak w febrze - nie będzie
stron ni osobnych świtań. Powiedz tylko,
czy znajdziesz miejsce, w którym światło
nie (u)ciekło przez palce niby rzeka
i czy nadal czeka.



___________________
cykl: feniksja


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 18 november 2013

wędroczekanie

Od przypadkowych osób nigdy nie struniłem; to były dźwięki
napisane pod tętno arterii. Mimowolne schadzki, szept pary
wodnej nad ranem, kiedy myśli próbują ciemnieć. Separacja
świadomości i chciałbym.

Oczy to róże jerychońskie, a ty toczysz nimi po pustyniach,
jakie oblegają ciało. Jestem pręgą na jednonocnym niebie,
łamię się w jasnościach: naprawdę, żadnej oazy. Pijesz mnie,

w najwrażliwszych miejscach.



_______________
cykl: bliźnięta babilońskie


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 25 july 2013

dobranic

Stan argonalny - dopiero wtedy parują ciała, zszarpane powłoki
o martwy naskórek ziemi. Leniwy plusk dopełnionej bojami wody.
Zatopienia, głowiasty wrak. Po pełni samobójstwo. Zbiorą nas,

zeskrobią ze ścian muszli ostatnie echolalie. Był czas, kiedy
rosnęliśmy z siwizn, w skorowanych gałęziach. Garb na grabie
widział rozdzielające się pasma dni i nabrzmiewał. A mimo to

u ujścia czekały już odejścia. I miałem ponumerować wszystkie,
żeby pamiętać, którędy. Morze rozmyło piasek.



____________________
cykl: szklane bomy


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 29 march 2013

podobrazie

Mieć jedno tło, odzyskiwać barwy i płeć - sen, z którego
otrząsa się Serafina. Tak naprawdę jest tylko biel: kres
pigmentu, stada koni zlane w smagłe przepręgi. Podróż do
bezimiennej stacji - cwał po bladych polach Syberii. Brnę,

aż zaspy staną się horyzontami nie do przejścia. Widział
mnie tamtej nocy, nagą jak brzeg nadmorza i gładką niczym
ciała stułbii. Byłam słaba; podniósł mnie. Byłam nieczuła
- odchodzę, kolejny pociąg. Koła rozcapierzą śnieg, a ja

odsłonię okna. Przesiadam się na Orient Express.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 1 february 2013

śnierdź

Owady stroją jej w głowie - Irma poznaje tajgę od iglastych
dotyków. Jęk nocy, gdy księżyc rozcina czerń. Zwinietowany
kadr, na drugim planie szarz i wybielona ziemia. Dzieli was,
ciała, droga do po-konania. W rozlanych asfaltach świateł.

Chciała mieć ślub czy chociaż uciec jak Karenina. Do innego
boga, w miejsce odwodnionych słów. Truchła drzew i kamieni,
doczekane świ(s)ty.

Irma pokochała poranek. Zabrał ją od gwiazd.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 8 february 2013

oralitet

Paula nie wybiera. Całowocne rozkładanie na miary;
nie dość powiedzieć, że wytapia się ze wszech wiar
- zdziera. Perzyna odkrywa jej nagie, połyskujące

piekło. Przepalone ścieżki, wędrówki palców. Słodkie
jest życie w ustach nieznajomego. O poranku słońce
kwaśne jak cytryna i copowrotne migracje do własnego

zazimowania.



____________________
cykl: syberiada


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 26 june 2014

odźwierność

Światło odłupało się od świata. Czerń płynie:
poczujesz ją, gdy przeleje całuny i gorycze.

Ciemniej być nie może, swobodniej być nie może.
Podobno najmocniej przyciąga światło odłupane
od żarówek, odsączone z bieli stłoczonych ciał.

Borealne świsty nad naszymi duszami - zawsze
o stosownej porze niestosowne prądy: powietrza
przez członki; wody przez usta. Rachunki
sumienia popełniane na poczekaniu.

Chłód nieba wtopiony w stopy i żar oblewający
bladość piasków. Ptak jest moją wędrówką i mapą,
kiszki umysłu wystąpiły jak rzeki ze źródeł.
Każda delta ma swoje morze, każdy Nil będzie
drogą do ciebie.



______________________
cykl: feniksja


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

ks_hp

ks_hp, 1 march 2015

wojna

1.
 
O surrealistyczne pozycje, na ję(zy)ki
sztyletów i mieczy. Kiedy twardnieje
ziemia, horyzont oblepia mleczna
mgła - siwieje
 
oko, nogi pogrążają się w rozkroku.
Łuk już naciągnięty; strzelasz?
 
 
2.
 
O pilota, który jeszcze wczoraj leżał
nagi (pewnie przeleciał wiele
kilometrów i zasnął); na samoloty
 
z papieru - nie utrzymują się dłużej
niż para nad kuchenką
w akcie tuż przed skropleniem.
 
 
3.
 
O wyspy na wodach stojących po kostki
w wodzie, o planetaria drobnoustrojów.
 
Dokąd odchodzą nienarodzone dzieci?
Fala za falą, brzeg pusty.



______________________
cykl: triada


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 4 october 2014

nic

Dwa razy, choć za pierwszym było to pół,
a teraz pełny obrót: Ziemia stoczyła się
i wzniosła, lecz ponownie nie udźwignie

jej kosmos. Musielibyśmy odgrawitować
i wywrócić na lewą stronę wszystkie te
dziury, czarne luki pamięci. By rozumieć.

Spadł z nieba anioł. Na gruncie między
nogami jest tylko kolejnym zrzucającym
odświętność i skrzydła. Modlitwa na dnie

i noce: stań się czymś więcej niż atrapą,
figurą z azbestu. Przestań chodzić o własnych
porach, proszę, ustal siły, które będą

jedynym przyciąganiem. Już nie powtórzę,
więc spróbuj zawołać mnie po imieniu.

Zmienię je.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 24 april 2015

źródła

Nie powtarzaj się: wciąż to samo
światło, migotanie przedsionków
piekła. Chcę egipskiej ciemności
i krwawiącej rzeki
 
w pościeli. Rozpalasz do jasna,
wolę ślepotę oczu i widzialność
nieokiełznaną wzrokiem.
 
Codziennie przechodzę w miejsca
niewyleżane przez ciężkość ciała,
zmieniam pozycje, rozsypuję się
w puzzle. Z podłogi można zebrać
 
kurz, który będzie mimo wszystko.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 26 july 2015

egzogenium

W przejrzewającej jasności nic szczególnego:
stada pingwinów powracają do swych legowisk,
jaja wytaczają się z purpury. Ze skorupek
skapuje na głowy zawiesina
 
szkła i miedzi - emblemat, dzięki któremu
łatwo odnaleźć się w miastach nakrapianych
światłem. Tam mięso oddziela się od kości,
tam pisklęta czekają w samotnych gniazdach.
 
Wzburzenie źdźbeł rozszerza ścieżki, które
nigdy nie wracają w swoje marginesy. Widzę
planety wstrzymane na orbitach, pękające jądra
źrenic.
 
W nieskończonej przestrzeni coś szczególnego:
każde ciało krąży wokół drugiego.



_______________________
cykl: tamponada 


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 13 may 2015

z ciężkości ud

Lustra oceanów są szczelne, wypierają
się wilgoci - różnicy odbicia i ciała.
Wyszliśmy z przykościstego brzuszyska
statku, gdy kadłub wcisnął się w port.
Do dzisiaj słyszę mlaskanie marynarzy
pożerających stosy ryb. Wypatroszone
 
miasta pulsują w ostatnich konwulsjach
światła i wody. Nie istnieje miejsce,
które przetrwałoby do końca świata -
stworzono nas do destrukcji, rozbijamy
atomy, chwytamy boga za rogi.
 
Oczy najbardziej słone przed zmrokiem;
później tylko wzburzone morza żałoby,
czarnej nieświadomości. Z każdej piany
rodzi się Afrodyta, często po ciemku,
bez świadków, aż pewnego wschodu
 
znajdujesz odłamki muszli.



______________________
cykl: tamponada 


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 26 april 2014

re: słonecznienie

Jakby znajomy bóg rozciągał mnie tym razem
po równikach i mrowiach; ognił w zło-cienie.
Rzucał szkicowniki, korpuśniki na plany archi-
decyzjalne. Zamiast wiary i religii, myślę,
powinni nauczać tektoniki ciał. Płyty starte,
nie wybrzmi stara muzyka. Puszczali
się podczas opery Verdiego, ale nie wiem, dlaczego.

Dzieci z tego nie było. (Chociaż zbierał perły,
układał klucze muślinowe. Szorstkość jego ksiąg
była szorstkością jego ramion, lub ich brakiem.)
Nie umiem ubierać słów w bawełnę, może dlatego
nie potrafię płodować w żadnej dziedzinie. Jedynie
zjeść i zejść.

Małże - świństwo! Pochłaniacie mnie lekkim wślizgiem:
partnerstwo, narzeczeństwo. Zakochaństwo. Nie byłem nigdy
owocem; a co w przypadku wody? Kaszle horyzont miarowo,
odzywa się jedyne płuco mrozu: obejrzyj mnie w morzu,
poznaj sens odparowania, kiedy sensu nie mają pary.

Odkryj na nowo bezwłosia z traw i rumaków -
łyse panoramy, na których łatwo dostrzec przecinek
mojego języka, oddzielenie myśli od
zmyśli.

Proszę, powiedz, że nie postawisz kropki



____________________
cykl: zaklejanie szwów


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

ks_hp

ks_hp, 23 november 2012

przebił śnieg

odkąd wiosna rodzi przebiśniegi noszę nadzieję
pod sercem gotów na bóle parte. tymczasem ssą
mnie mrówki i złuszczone niebo poprzednich zim
a kanałami spływają brudy. przeciążone ulice
i chodniki do upartego dźwigają ciężar tysiąca
stóp. powbijani jak szpilki w makiety z dykty
chodzimy na odpuszczenie grzechów do momentu
amen odegzaltowani do granic i poza nie zmięci
i odginani na nowo aż zwiotczejemy. wieczorem
mieszkamy w przestrzeniach glacjałów. staję się
sobą naprawdę kiedy nikt nie widzi i przemieram
śmierć parestezjami. wetknięty jak cienka igła
pośród stronice jednej z bibliotecznych ksiąg.
znajdź mnie pomiędzy. czekam drobny. jedną mniej
szypułkę i kwiat nie więdnie. po roztopach lżej.
tylko uległy śnieg zmiękczył kartony budynków
i pokrzywił wyrazy w beztlenowe twarze. moje maski.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1