ks_hp

ks_hp, 3 listopada 2012

hostia, chlew

Podzielmy na dylogie i nie zawracajmy do
siebie. Przestrzelona przestrzeń, przesmyki,
stoki, uskoki. Jestem górą, płynę na wierzchach
karków. Miewam bule porohowe, rozdarte tkanki,
rzeki krwionośne. Spóźnia się (o)kres: dochodzenie
nad i odcinanie za. Jeżeli zobaczę, połączmy.

Zgubiłem się. Nieodebrane dzieci kwilą, obce
pisklęta - niczyje - mogą tylko patrzeć. Co

zrobisz ze wzrokiem utkwionym jak kamień? Wpija
oczy, w oczy palce, w palce zęby. W zęby
powietrze.

Spójrz, klucze przekręcają zapadnięte niebo, zamykają
dzień.


liczba komentarzy: 5 | punkty: 15 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 27 grudnia 2012

próba podjęcia

Nina dębieje, chyli korony do gniazd; pnie
się, nie sięga. Gdyby wrosła w zbocze, miałaby widok -

wydmy, wydmy, wiatr wzburza je na końcach

- szorstki język bryzy. Nina zmienia skórę w drewno,
korzy się. Wytrzewione morze pluje teraz ślizgocią,
skrętami z wodorostów. Spróchniałe statki ukołysane
w biodrach, stare szanty i deski - kiedy przykłada,
skrzypią przy skroni.

Otwiera się. Co z tego - ma maszty nie do wejścia, przeżarty
pokład. Klingi ostrych jak miecze słów.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 7 | punkty: 15 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 30 maja 2013

Ren VII albo Villanella meraviglia

Dzwony za sceną - księżyc dachy obtłukł,
wdźwięczył krawędzie i rozskrzypił gonty.
Ulic jedynie szept, drzewa w natłoku.

Wawel nostalgią błylśni w pomroku
- noc rozsypana, odpaliła lonty.
Dzwony za murem - księżyc blanki obtłukł.

W dali strzelistość góry niby kościół,
korowodnieją spierzchłe horyzonty.
Nieba jedynie szept, gwiazdy w natłoku:

Prawie jak stada rozziajanych smoków -
pędzą, trafiają; snują wartkie prądy.
Dzwony nad miastem - księżyc spadł, drzwi obtłukł.

Mamy je wewnątrz, pobrzękują w środku.
Tworzą pomiędzy świetlnoletnie lądy.
Ciszy jedynie szept, głosy w natłoku.

I nie ucichną - ozłocą w takt kroków.
Nie będziesz wracał sam w te cztery kąty.
Dzwony w ramionach - księżyc serca obtłukł.
Szept nasz jedynie, a słowa w natłoku.



____________________
cykl: Reny


liczba komentarzy: 12 | punkty: 14 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 11 lipca 2011

villanella ecfrasi - impressione levar del sole *

dzień się jaskrawi w pąsie i kobalcie
uwodzi ciepłem płomiennych pejzaży
w koloraturze wschodów brzmi kontraltem

port szkicowany farbą w wodnym kształcie
odprawia statki z tęsknotą żeglarzy
dzień rozjaskrawia w pąsie i kobalcie

kier słońca barwi ranek w amarancie
chłód oceanu przy brzegu się szarzy
w koloraturze fali brzmi kontraltem

odbicie brzasku w tafli jak rozdarcie
skóry na dłoniach kiedy ogniąc w pasji
ciało jaskrawi w pąsie i kobalcie

wzniosłości oczu mierzymy sekstantem
sunąc gondolą w impresję fantazji
w koloraturze wioseł brzmi kontraltem

mokry horyzont smuży się straziante
zarys przystani prawie już rozżarzył
a dzień jaskrawi w pąsie i kobalcie
w koloraturze wiśni brzmiąc kontraltem


__________
cykl: Pod()róże

* znaczenie tytułu: villanella ekfraza - impresja wschód słońca


liczba komentarzy: 2 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 12 grudnia 2012

roztropy

Umysł płynnieje, spływa pasmami do
rąk. Irina zbiera lilie, puszcza się z nimi
na drugi brzeg - nie wie, że ścięte
w lód rzeki pękną za rok; że śnięte

szkielety ośnieża martwa akwarela.
Pierwszy raz widzi zimę. Ma błękitne
dłonie i oczy, przekrwiony horyzont nad

ptakami; zamyka je kluczem w urwiskach
południa. Wolałaby być pieprzonym atlasem,
mieć w sobie wszystkie mapy, podtrzymywać
niebo przed zapaścią.

Staje na krawędzi, dostrzega oko; wierzy,
że słońce wkrótce się rozpłacze, przetopi ziemię
w stada mew -
i wtedy ona pójdzie za ich krzykiem.


liczba komentarzy: 7 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 29 grudnia 2012

londowanie

Helena nie bawi się w przepoczwarzanie. Łatwo
stapia skóry na wiosnę. Odrywa śniegi od znaczeń.
Balansuje - krzyczy - niby drzewo niema - nie ma
ochoty na nowy krok. Tutejsza,

skrojona na wiarę; miejscowa jak miejscowe
są tramwaje. Starsze, dzieci, matki, dzieci w drodze
do szkół. Huśtawki na torowiskach. Karuzele nad
ranem. Próba odujednolicenia skończyła się piaskiem
w rzęsach. Stawy zarośnięte bólem, woda, która skrzypi.

Do domu, w domu, wołała. Stada uciekły
do lepszych krajów, u nas zima. Stale (za)miast
odkutych drzwi.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 5 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 6 marca 2014

słomność

Ostatnio przeglądałem się, kropka po kropce;
biel spływała we mnie haustami. Odeszły wody
do ciemniejszych miejsc, wężyście splotły
kokon. Teraz zależy od ciebie, czy wypuścisz
światło. Czy uschnę jak niewypowiedzenie.

Tylko kołki, wszędzie kołki, rozsypane
w alegorii ciała. Nie chcę mieć na zawsze
gładkiej pościeli obok. Sam zostanę
fałdem na aksamicie, zaledwie wzgórkiem,
nie doliną. Zasługujesz na lepsze góry.

Tym razem naprawdę się przyjmie - ułoży
kość przy kości, czaszkę na posłaniu
z dziur i dorzeczy. Należę do (prze)szczepu,
który powinien zostać odrzucony.

Jeżeli mam mówić, to tylko tobie. Słodzić
kawę, choć jej nie ma. Odparować
słowa z nadmiaru goryczy, przecedzić zębami
fusy. Drażni to ziarno język, odkrywa
istotę: czerń, żadnej bieli. Brak ciemności
to po prostu kolejna ciemność ukryta za
piersią. I tętniący mały wszechświat,
i dogasające układy.

W szponach mnie nieś. Po raz pierwszy chciałbym
być przebity lub zmiażdżony, stać się
padliną za grzechy. Wykrwawić sumienie.
Przy ziemi mnie złożą, ucałuję twoje stopy
ołowiu i miedzi. Pomnika nie postawią;
odlew skóry i mięśni, rozbryzgana ciecz
niby odwłok nieznanego owada. Zdeptany.

Do całej reszty: nie trzeba. Cóż po życiu,
jeśli nie śmierć? Zachowajcie resztę.



___________________
cykl: bliźnięta babilońskie


liczba komentarzy: 7 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 25 lutego 2013

anizokoria

Balansuje po linie rozpiętej między brzegami okien: poblask
granatu na szkle, na gładkim szkle skóry. Niebo, wielki Nil,
przetacza się przez katarakty - olbrzymie konstelacje z gór,

z lustrzanych rzek. Słońce to chłodny kamień; źrenica, która
przepadła. Przez nią Sara mogła zobaczyć dno, skąd wyławiają
gwiazdozbiory wielorybów; zalewają taflę horyzontu. Całe to

dnienie jest bzdurą: kto chciałby stale przekraczać granice?
Zatem czekamy na wieczór. Zatem odchodzimy w niezamieć.

Sara jeszcze prószy.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 4 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 11 grudnia 2012

karenina

Anna w gronostaju i szyszkach. Widzisz, odjeżdża
transkoleją: słońce w pióropuszu, śnieg na balustradzie
ramion. Syczy; właśnie ktoś wpadł pod pociąg
z wizytą, przy herbacie, dobrym wierszu i
człowieku.

Kiedyś siadała przy oknie; teraz stoi, jakby miała
stracić kręgosłup. Widziała światło w tunelu
tętnic, nie zeszła; sięgała do mięśnia, kości, do szpiku.

Wróciła. Zacerowałem jej usta, z piersi
lała się krew, gorycz jak szczęście. W domu upiekła mężowi
pierniki; wystygły w rękach
ręce.

Później zmienili rozkład.


liczba komentarzy: 18 | punkty: 13 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 14 grudnia 2012

w ciele(nia)

Stosy torebek, szminki, piętrzące się perony;
różne podróżne, które pociągają relacje
od-stacji-do-stacji; ciąg loko-motyw

z maszynistą w tle; było o zapomnianym kałamarzu,
starganym birecie i stroju potrzaskanej baletnicy -

Aleksiej spotkał je w otwartym przedziale
wieku, od dziewiczej tajgi Syberii po wykarczowane
lasy Amazonii. Zwiedził świat: amok, Tołstoj, lew
ze wschodu. Zbiedził setki serc. Teraz błaga - z całego

dworca został szyld bez kierunku.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 3 | punkty: 12 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 18 grudnia 2013

tytuloty

Tu odnajdują się prawdy, krótki lot chrząszcza nad
sitowiem. Nagłówki o literach suchych jak kończyny;
przebierają po mnie dzikie chmary, przebierają mnie.

Nie mogę nic wyczytać z twoich oczeretów - zaszły
mgłą, popołudniowe słońca zsunięte poza widnoląd.
Gdzieś pomiędzy kwiat się bzi z kwiatem; ostatnia

wędrówka powietrza do głusz. Zaczerpnę więc trochę
wody, by pozbawić się tchu.



___________________
cykl: bliźnięta babilońskie


liczba komentarzy: 3 | punkty: 12 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 17 lutego 2013

reerekcja

Ciemność ma odcień skóry, w której zamykam pulsujące
milczenie. Gęsta jak mleko. Karina towarzyszy
w całospaniu, choć to imaginacja stworzeń. Karykatura
historii, bo odebranych. Komuś

przyszło na myśl obudzić w środku opowieści
i zabrać od złudzonych akapitów. Do słów wytarganych

z encyklopedii. Znaczenie. Pieprzona próba percepcji:
mimo że nieudolna, Karina powtarza werpitety
i zmierza donikąd. Epilog

otwartych ust, jakby czekały na wypełnienie. Pokruszonym
lodem gwiazd i startym czasem. Dalej, wyjdź poza mnie,
rozwiedź bosość. Nie pozwól nocy.

Ciemność ma cień jarzębu. Po wzwodzie.



___________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 4 | punkty: 12 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 20 stycznia 2013

pitahaye

Pięknie płótno wraz z paletą; odejdą farby                 Pęknie powłoka nad planetą, odejdą wody
do pełniejszych barw. Wydajesz od lat                        do pełniejszych mórz. Wydajesz na świat
smagłości, (po)zbawione kreski - słyszy                        krągłości, wytrawione (po)biele - mówi
Frida, caląc krzywdy z obrazów. Odmaluj                    Fridrich, tląc prawdy i cygara. Rozbierz
się, stłum biel. Autoportrety.                                       rusztowania, zburz się. Austronomia.
 
 
____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 7 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 21 lutego 2013

pierzeje

Nocni się. Ośnierdzie tkwilą nad zapaścią, powite w gniazda.
Skrzydła jak półksiężyce wahadeł, w pomarańczu oswojonych
miast. Świat z lotu jaskółki jest kształtu ludzkiego serca -
mogłaby powiedzieć Oksana, gdyby tylko w klatce żerdziowej

miała miejsce dla melodii. Dotąd sama układała, ale czas
porzucić pięściolinie i klucz, który otwiera tylko w jedną
stronę. Chcę być przedłużona o ciebie, ligaturą odegranych
ról właściwych porze. Struny żył drżą w scalałych arkuszach.

Zostało tyle do powiedzenia; zdążymy nasiąknąć, zmarszczyć
się jak bibuła. Czy woda, która w nas szumi, chlupoce przez
całe bicie, wypływa korytami z niewyrażonych słów? Kiedy

zdołasz sporannieć, pocwałuję cię. Na dobranoc.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 7 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 28 listopada 2012

jądro

Nieznany ląd. Tonąłbym w ramionach
zatoki, albo nawet w jednym. Poczuć ciepło gej-
zerów, zarost traw na połaci; dotknąć zaczerwienionych
gór i szczytować. Przestrzeń rozcięgnia się
na wydmach, tutaj nawet rzeki jak żyły krążą
przez pustynie.

Jest jak baobab, wydłuża pień i wchodzi głęboko
pod powierzchnię. Biel rozlewa krwiście po skończonym
dniu.

Nigdy nie byłem dobry w stosunkach
międzygatunkowych, może po prostu muszę wwiercić się
w krajobraz, widzieć wnętrze
ziemi.


liczba komentarzy: 4 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 20 listopada 2012

gej. sza

To nie haiku: ryby, woda. Odtwarza ciebie, niemowę załamanego
światłem. Mogłeś powiedzieć, co teraz - wybierasz się
czy mnie? Między Tobą a oceanem bezdeń, ale próbujesz wypełnić
tonie tonami. Dokąd, dokąd

suną prądy? Wciśnięte między kontynenty szarpią brzegi
ciał. Na początku było słowo, a słowo było u
końca języka. Powtarzałem się, ty poprawiałeś
brzegi ubrań. Na początku był odcień, dopóki wstaw(i)ał
dzień w zdaniach.

Depresje, jak ja, są obniżone o samopoczucie. Nastrój
mój shamisen albo zniszcz, nie mam głowy do rozbijania
dźwięków na wyznania.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 6 listopada 2012

proantagonizm

Szczęki poczują ból. Musimy chodzić do pierwszego kontaktu
z jasnością. Będziemy się toczyć, aż nadżarty wylegną z jam,
a członki złożą ciała w działa. Nie działa. Ostatni deszcz,

srogi jak zimy. Sroki jak bliny, roztrzepotana czarnobiel
w oleistych werniksach miast - biurowce rosną drożdżdżyście,
urzędnicy pęcznieją niczym ciasta, dzieciom puchną brzuchy.

Tato, znowu pękł mi balonik. Naprawisz?


liczba komentarzy: 5 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 4 grudnia 2012

anejakolacja

Z wiekiem dobywam samotna. Myślę o błyszczących płodach, jak
wypadają z pluskiem albo chrzęszczą. Ocieniony kształt
oberżyny pęka w pół i nie ma ciszy dla czasu. Zaciągasz
się papierosem; zasłony; mnie do łóżka. A ja wyobrażam cię
od najgorszych.

Zarzucasz brak na bark; nigdy nie przypuszczałam się
z nieznanym - za każdym razem ktoś spozżerał ciemność,
rodził złotolwia. Rozwodzisz mnie na zimanowce.

Ostatecznie bezsilna, z nienocy polegam
na martwocie rzeczy, ich dobrej woli. Dokąd uda się

odzyskać zapomniane frykcje? Dzielisz dzieci i dobierasz
kolejne szuflady, jakby pod stertami nie było już
rączek, włosów wyrwanych z rzeczywistości.

Niżej kruszeją stada oczu, stada abażurów.


liczba komentarzy: 6 | punkty: 10 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 9 stycznia 2013

szpalto

Julia pośród żylastych ulic - Petersburg, wrzody na żołądku
miasta. Metro jak przewód pokarmowy. Przerost liczb, działania
pod kreską. Zerość wpisuje ją w okrąg. Drze ziemię na strzępy
jutrzejszych gazet; łyse nagłówki niemowląt wpatrzone
bądź nie. Za kolejnym akapitem

jest dom, coraz dalej. Rośnie tam śliwa, puchnie każdego
dnia - była przy rodzących się wojnach, zakończeniach rzek.
Julia związana bielmem. Drzewu, czekającemu na ścięcie, mówi
Najdroższy.

Teraz pisze listy z ukochanego.



___________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 5 | punkty: 10 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 16 czerwca 2013

Ren XII albo Koszmar

Szumią podwzgórza o zalesistości,
płodzą się wiatry z wywonnych rusałek.
Przeddzień połamał kolor w nagie kości,
księżyc opuścił przyszłość owdowiałą:

nie wstał, nie zaszedł - zawisł na krawędzi
misy jak ziarno, suchy i jałowy;
zgrubne nasienie wbite w nocne lędźwie.
Gęsto skapuje w pustopestne głowy.

To zsierocone światło stóp - nie słyszę.
Teraz odpływa do lepszego nieba.
Łatwiej mi chyba opisywać ciszę,
niż iść po śladach do rąk. Nie dostrzegam.

Niechaj się stopią w małotrwałym ścisku,
poblask je znowu rozgoni o świcie.
Później wrócimy do monodotyków,
tak pojedynczo skarlałych, jak życie.

W nozdrzach samotny zmierzch pęcznieje dławnie,
próżnią rozpycha się, wzdyma głos twardo.
Gdyby rozmaryn zapachniał jak dawniej,
a stare baśnie powiedziały prawdę -

Darmo mi czekać łun zorzopolarnych
w nadosaczeniu czarnosennych grobów.
Zapadłem; w lustrach widuję maszkary.
Przyśnij się zatem, z urojeń mnie obudź.



____________________
cykl: Reny


liczba komentarzy: 4 | punkty: 10 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 7 czerwca 2013

Ren XI albo Rozprawa

Nieidealnym promieniem w dniu pełnym,
kiedy plecione szaropasy suną;
kiedy poczernie wzrok przędą senny,
być rozbarwieniem, zorzoparną łuną.

Zasiedmiogórnym zleśniałym odbiciem,
kiedy w powietrzu brudnochłodny zastój;
kiedy wieczory smutnieją nieskrycie,
być rozbawieniem, neonowym miastem.

Napowietrzałym balonowym światem,
kiedy płycizna wciska karki w ścieżki;
kiedy psogoda, nie przychodzi lato,
być rozjaśnieniem, blaskiem złotolekkim.

Białą kwadrygą, lśnieniem ciemnonieba,
gdy śmierć się zbliża czarnodziurym krokiem;
gdy żaden z chórów zmilkłych nie chce śpiewać,
rozanieleniem być, snem chwilosłodkim.

Toczonym głazem w syzyfowym pocie,
kiedy się bezgłos niesie przejmująco;
kiedy chcesz wznieść się, a jesteś nielotem,
być rozwinięciem skrzydeł, przejrzną nocą.

Wypowiedzeniem na setce wydechów,
kiedy śnieg w drogach, nie oddycha płuco;
gdy partytura nie odnosi echa,
być rozdźwięczeniem, mocnotrafną nutą.

Zakorzenieniem wracającym w źródła,
kiedy dorzecza schną z tęsknot niemiarnych;
kiedy pamiątki głuchną w pustych pudłach,
rozlistowieniem być epistolarnym.

I nawróceniem w sidlących nas wnykach,
gdy strach przed szumem, nikt nawet nie szepnie;
kiedy chcesz dotknąć - i w końcu dotykasz -
być światłoczułym rozkochaniem ciebie.



____________________
cykl: Reny


liczba komentarzy: 13 | punkty: 11 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 26 stycznia 2013

katofonia

Elza słyszała wszystko. Choć w obliczu doznań to uchobienie.
O muszle skrobie niewydostane echo; wróciłoby zdwojone, ale
w co uderzyć? Przeciwlegle już tylko ściana, blady pejzaż,
zamknięty. Odczuwa nad jego oddechem, a wolałaby (o)chłonąć.

Stąd kolor traci odcienie; czka na kolejną biel. Między
nią a porankiem zszadziała przestrzeń. Włókna odprute z serc,
nanizane na języki - różańce z krzyżem ramion. Po stronach
bezład. Elza wchodzi w sen, czuje się jak kłąb niewygodnych

ciał, sterty wysłużonych materacy i wbitej w łydki słomy.
Przeleżała noc, łamiąc struktury; o świcie dotknęła jedynie
rozrzedzonego powietrza.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 1 | punkty: 10 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 28 czerwca 2013

Ren XIV albo Brzaszczenie

Spływa dzień gęsto wytoczony z tętnic
odpartych pytań - nie tak miał się kończyć.
Wierchy zatopił, grzbietoszczytne wierzchy,
wynurzył blizny chmur nad horyzonty.

Obłok obleka cieniem krąg księżyca,
zamyka tarczę niczym bryłę lodu -
ona tam wpadnie, wprost w morską źrenicę,
rozpryska spokój, pajęczyny wodą.

Będziesz w jej każdej kropli, którą strącę
i stracę; będziesz srebrną nicią ździebeł,
co darń haftuje; plamą krwi na łące,
sczerniałym kształtem drzew pod uschłym niebem.

Ciała oddamy niebieskości wspomnień,
prawie że nasze, nigdy nie złożone.
Światła jak lata podryfują do mnie,
przeze mnie, wydrą ogień - i ochłonę.

Gnę się w tęsknocie, ale już nijakiej.
Marmury moich członków pokruszone.
Ciemność usiadła w milczeniu okrakiem.
Pożera wnętrze niby żar - ja chłonę.

Dotknie i z trzaskiem zszarpie potylicę
niw owdowiałych po zżętych połaciach.
Wyschną zarzecza i wszelkie źrenice,
i oczodoły gwiazd odpadną w płatach.

Ale to wtedy świt się zbudzi z niemym
krzykiem na wargach wzgórz halnie wzdychanych.
Noc się odpruje, rozerwie swe treny.
Spłynie dzień, w sercu gór znów się spotkamy.



____________________
cykl: Reny


liczba komentarzy: 5 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 24 lipca 2013

łkamgina

Obnażam się. Wyjęty z klatki jak nowa Ewa, w gorejące ciernie nocy.
Gorsza część mnie - sześć i pół żebra, jabłczywe serce nadgryzione
do pestek. Było gorzko, póki nie wyciągnął. Rozwietrzył paroksyzmy
w swąd sadonizmów. Nie wiem, jak to jest czuć język boga w sobie -

zawsze jedynie wizje, niesmak. Uśmiech, pozostałość po rozciąganiu
czaszki w próbie ukojenia świadomości. Wąż uwodzi na podroszenie;
zrzuca skórę i zaraz przyobrasta w kolejną. Penetruje jamy. Zacieram
ból przyjemnością; będzie trzeba wyssać jad, aż język zdrętwieje.

Zrealizować dotyk do dna palców. Migotanie, głęboka czerń przełyku.
Zgasły latarnie, świt zapala morską. Potrzebuję jedynie dotrzeć do
miejsca, gdzie zasnę z tym prawdziwym bólem na podgardlu. Z myślą,

że pewne odległości rosną tylko ze słów lub ich braku.



____________________
cykl: szklane bomy


liczba komentarzy: 4 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 29 listopada 2013

rzucanie palenia

Wsączają się; ohydni bibularze, zbliźnione życie i skręty
palców. Czwarty dzień, jak pozwalam ciemności przekraczać
granicę, uchodzi przez błony. Nazwij dziwką, puściłem się

z dymem. Wiszą obręcze, powrozy - a ja jestem źrebięciem.
Jedyne, co masz mi do zarzucenia, to pled, patchwork jak
krajobraz po ogniu. Na lewo wąwóz, niezamieszkałe komory

i sienie. Popełznij, pulsują tchawice. Rozkosz jest taka
przezskórna, czysto ablacyjna; zdziera następne powłoki,
odkrywa jamę pustną, wypycha. Tak, mogę polegać na twoim

torsie, kłaść własny; aż do rana, gdy wiem, że ty tylko
zapełniasz dziury.



___________________
cykl: bliźnięta babilońskie


liczba komentarzy: 4 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 11 grudnia 2013

wenusjada

Chłód uwewnętrznia się, zasklepia szerokości. Gdy
będę gotowy, wydam ostatnie dzieci - zlodowaciałe
płody. Zwykliśmy żyć w przestrzeniach pełnych wód

martwych jak ty - to dlatego jestem bezprzytomny,
okręcam się stryczkiem włosów. W krtani rozlegnie
się to drżenie, spod skorupy wyjdzie szczelinami.

Wiesz, świat pęka: kruszy się i odłamuje. Zdołasz
powstrzymać odpływające lodowce, skoro zmarznięte
masz oczodoły? Jesteś marmurowy - ja już od dawna

granituję na obcych orbitach.



____________________
cykl: bliźnięta babilońskie


liczba komentarzy: 3 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 1 kwietnia 2014

404

Mówią, że nie ma takiego numeru,
którego nie potrafiłbym wykręcić
ogonem, dnem ustawić do tarczy
słońca; po ciemku nie widać barwy
głosu: nie ma takiego numeru.

Jesteś moją sumą liczb pierwszych,
paradą cyfr przed przecinkiem.
Symetrią prosto spadłą w parabole
ciała.

Niebieskie zbiory gwiazd tworzą
zoo. Nie waż się dokarmiać
nocy smutkami. To pora parzystych
namnożeń mórz, jak w dobrym filmie
dokumentalnym - czuby fal zawsze
będą tłem mew i morek. Parzą się
wzdłuż równika, żar spieka nagie skrzydła
wód.

Uczyłem się żeglunku; stawiałem maszt
nad inną sprawę. Niebłaha. Ważka
trzepotem szkieł przypominała o ulotności
łona. Nigdy nie byliśmy parą,
a potrafiłem skroplić się, gdy ranne
łodzie i mnie raniły. Boleśnie wpłynęły
do portu; całe przody, tyły, doki obite.

Powinieneś zająć się matematyką,
kiedy przestałeś mówić, a liczyłeś na
pęczki działania. To rodzaj rozmowy:
redukujesz wyrazy podobne,
sprowadzasz do wspólnego mianownika.

Tym razem obiecuję: nie będę stawiał
kresek ułamkowych między nami.



___________________
cykl: zaklejanie szwów


liczba komentarzy: 6 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 9 lipca 2014

wdzięk wysokości

Chwała niebiosom za zatarcie jasności:
wyraźniej czuję. Nigdy nie chciałem,
żeby miejsce spoczynku było trumną -
wchodzę do pełnej wanny, łatwiej wtedy
falować w pragnieniu. Głód pojawia się

nocą - zęby już zatopione w miąższu
języka, oblepia mnie słodycz soków.
Najtrudniej zapamiętać pierwszy smak,
później cierpnę, wnikam do pestek,

aż ostatecznie nasienie wypełni
glebę, woda zaleje grunty i poddam się
czułemu dotykowi ciepła i powietrza.

W każdej chwili rozrasta się we mnie drzewo.


______________________
cykl: feniksja


liczba komentarzy: 3 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 24 marca 2013

synergicznie. apostanza

Woda zastyga w fałdach; welwet. Izolda nim chadza, jakby
gęsta podprzestrzeń nie istniała. Gwiazdy rozciągnięte
w mgławe strzykwy. Gubi się. Może ściśnięte niebo, może

morze, galaretowate i kanciaste jak z obrazu Picassa.
Nie odróżnia form, choć pamięta twarze, o których śniła.
Zbyt zbliżone, natarczywie prą w umysł: wargi. Widocznie

dotykała luster, dotykała siebie samej. Ale ciało wciąż
czuje obcość, chłód powiek i zjesienniałe objęcia. Serce
to liść lipy, rosa z ust tamtej, którą wolała widywać po

nocy, w rannych piersiach. Krew upłynnia blizny. Izolda
miała wielu mężczyzn, a każdy jak strup. Drapie się do
wnętrza - tam rozcięte ramiona raf, odpływające mielizny.



____________________
cykl: syberiada


liczba komentarzy: 2 | punkty: 9 | szczegóły

ks_hp

ks_hp, 12 listopada 2012

toja

III

Podnieś. Wpuśćmy trochę-więcej świata, cudzych
widm. Bladotwarzni ludzie kładą się w krucyfiks -
to nie popielniczki w Pompejach, nie będzie
skorup i niedopałgłów. Samotni
niech nie zostawiają nikogo. Zostawiają
po sobie.

Wody wypłukały popiół. Heleno -
co robi ziemia, kto wsiąka?

II

Miasto sfałduje się. Wypełnimy ulice umoczeni jak po
bachanaliach. Wypełzniemy na drogi. Mój drogi,
gdzie chowasz tuniki, wazy, naszyjniki?

I

- Moja droga
jest wyboista, to potrzaskana amfora. Heleno, Heleno,
drewnieje ci kark, czerstwieją
piersi.

- Parysie, Parysie, to koń-
ce gł(uch)y deszcz ciał.


liczba komentarzy: 3 | punkty: 9 | szczegóły


10 - 30 - 100  




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1