Istar | |
PROFILE About me Friends (84) Forums (3) Poetry (425) Prose (10) Graphics (3) Postcards (17) Diary (159) |
Istar, 21 february 2014
pociągi, puste pociągi, nie zatrzymują się
na stacjach o których mówią, że zawsze
ktoś czeka na peronie
gwałt z miłości kiedy nie boli serce
a dotyk sprawcą, zakochuję się
zapach podpowiada imię
we śnie rodzę dziecko, samotnie
ma niewykształcone dłonie
pociąg spóźnia się, odjeżdżam,
dwóch mężczyzn wybiera z nas
na egzekucję pana z dzieckiem,
zabijają oboje. kogoś muszą, taki sen.
wracamy na wzgórza oddech przyspiesza
w miarę nagości domagam się później
jakiejś czułostki, pociąg mija stację
babcię w hotelowym oknie, woła -
wysiądź, to tutaj
jeszcze nie mogę
jeszcze go szukam
nawet piosenka Foga, który
je z nami pierwszy w tym
śnie posiłek, nie słucha
co do niego mówi starszy pan
uśmiecha się jak ojciec
nie wolno z takim pragnieniem
śnić o miłości, można utonąć
w kropli
Istar, 14 february 2014
miłość znaczy wszystkiego po trochu
jak w dobrej zupie
nie wolno przesadzić z solą
ale i cukru tyle o ile - widział kto cukier w zupie?
z warzyw wybieramy twarde, żeby się nie rozeszły
zielone - jak nadzieja i czerwone jak krew
ponoć te dwie rzeczy bez siebie istnieć nie mogą
gotujemy na małym ogniu ciągle mieszając
tylko tak przejdzie smakiem
niech sobie bulgoce, niech woła zjedz mnie
ale lepiej nie dać się skusić, czasu dopilnować
niech dojdzie, a wtedy rozkosz
miłość znaczy mówienie sobie i innym jak nam dobrze
a nie jak źle być może, rozumienie tego co od słów
trzyma się daleko - dotyku, ciepła, zapachu mężczyzny
kark to najczulsze miejsce - kumuluje woń
w pigułce. łatwo się przez to dobrać.
miłość nie mija kiedy odchodzi
ona się tylko pogubiła
warto wtedy takiej miłości
nie prosić - zostań
pewnie wróci z kimś innym
Istar, 13 february 2014
dotyka mojej głowy w najczulszym
miejscu gdzie zaplatam warkocze
chudej dziewczynce
pola są barwy jesieni, nawet gdy kwitną
nawet kiedy ludzie śpieszą im pomóc
narodzić się ich dzieciom
a gdzieś między jedną a drugą ziemią
przestrzeń zapełnia powietrze mdłe
i szare od westchnień
wystarczy otworzyć oczy mamo
żeby zapomnieć
nowonarodzone dziecko pachnie chlebem
Istar, 12 february 2014
sam ból to za mało żeby cierpieć
trzeba umierać w bólu dzień po
dniu żeby umieranie było
ich nieprzeżytym życiem
jeśli jest niebo, a przecież widzę że jest,
jeśli idzie się do tego nieba życiem, jeśli
jest Bóg, przecież widzę że nie ma, jeśli
się mylę, bo jestem zła i nie tak wyobra
żałam sobie teraz, jeśli boję się a strach
upomina że cierpienie uszlachetnia, jeśli
dziecko czuje ten strach i woła że nie ch
ce, nie chcę umierać, że boli i boi się za
mknąć oczy bo kiedy je otwiera widzi że
kat jest człowiekiem, nie potworem z ba
jek dla niegrzecznych dzieci, jeśli świat
dźwiga się z takich historii, pnąc po wię
cej, dokąd poszli i pójdą ci chłopcy odp
rowadzani na skraj ciemności przez
szukam w pojęciach słowa
żeby nazwać postać której
nie powinno się nazywać
która nie powinna istnieć
której nie powinno udać się
wyjść z nocnych koszmarów
do dzieci
Istar, 10 february 2014
najwięcej czułości mam o czwartej
polubilam budzić się na dźwięk ciszy
senność to przywilej nie dla samotnych
odsłaniam lustra, nocą potrzebują
wiedzieć jak wyglądam na zewnątrz
z tego okna ciągle ten sam widok
płaszcz w kratę czarny szal ściana
między innymi
znów mam dwadzieścia pare lat
rozwodzę się rozwód trwa krótko
na pytanie czy wciąż go kocham
odwracam lustro i już nas nie ma
chociaż jestem do dzisiaj kto wie
jak długo jeszcze będę zmyślać
komunikujemy się przez słowa
ludzie sobie obcy nie używają
dłoni - gesty mogą zdradzić
i udowodnić winę
za chwilę rozkwitnę bylejak,
ten kwiat i te płatki więdną
od głowy od smutku łamie
łodygę, woda w której stoję
jest pusta
Istar, 8 february 2014
czwarta nad ranem a już gasną
zodiakalne gwiazdy ulic którym nikt
nie wróży przyszłości a już na pewno
niebo pełne swoich
wstałam bo śnił się i mówił
nie chciałam zrozumieć
każde słowo jak powietrze
kiedy nie mogę oddychać
łapię w garść na jutro
nie bluźnię, Bóg przyszedł zapłakać
czuję ból od serca - czy to już
nie to dopiero czwarta
kawa stygnie tak szybko
nie umiem powiedzieć czy jest
teraźniejsza czy jestem w tym śnie
i ryby, marzły przestawały pływać
a kiedy zaczęły oddychać
umarły od wody nie zasnę
wyprowadzę psa pomyślę
za co wrócić
Istar, 6 february 2014
musisz wyjść od nich do ludzi
- niepodobni a potrafią czytać,
choć tylko piszą listy
i porzucają nas
dla kopert błękitnych papeterii*
w pewnym mieście,
wieczór
przyszli poeci i
zdecydowani,
nie tłumią mas
znają się na tym
poświadczą:
to jest wiersz!
Joanna podaje kawę
lubi to miejsce i tych
- nie wie że poetów
większość ściszona
podkręca w innych
szum - o co do cholery
chodzi temu w berecie
od czasu do czasu
przyjdzie Ktoś, Ktoś
od niebieskich papeterii
wypije kawę, może dwie
dotknie błyszczącej okładki
nawet przeczyta wiersz,
na chybił trafił. nie trafi
*ja
Istar, 5 february 2014
ostatni raz jestem twoją córką
więcej nie przyjdę, znajdę sobie
inną matkę, jeszcze są kobiety
które tak o mnie myślą
jakbym była z nich, więc
chyba warto, warto żyć za to.
nazywam się po mężczyźnie
którego wybrałaś. jeszcze
mam ten uśmiech, ale
brakuje mu światła.
gapię się w lustro
i mam wrażenie
że nie znasz się
na ludziach
powinnaś nią być
a nie winną bycia
chyba przez to, że nie
karmiłaś mnie piersią
i to jest w tobie.
na za późno.
Istar, 4 february 2014
Z większą czułością głaszczę psa.
Czuję jego sierść pod dłonią - bardziej.
Jestem wdzięczna za Najbliższego - z każdym dniem mocniej.
Inaczej brzmi majowy śpiew, śpiew słowika, a problemy
straciły na ważności.
Bo oprócz śmierci, każdy problem da się jakoś rozwiązać...*
chciałbym mieć jakieś zwierzę.
najbardziej szczeniaka,
kiedy urośnie i ja urosnę, a wtedy
i już sam nie wiem co dorośli
mogą, na pewno chodzić nocą
bo pies ich obroni, nie przed snem
przed bezsennością.
kochał będę tego psa całym sercem,
ręką która go głaszcze, drugą która go karmi
jak on mnie kochał będę najmocniej.
a pan doktor powiedział,
że mam raka, nieprawda,
tato nieprawda,
przecież czułbym się lepiej
gdybym miał jakieś zwierzę
* Chustka Joanna Sałyga
Istar, 3 february 2014
dwie kobiety i dziecko niepodobne
ale nie nieczyje siedzą nad rzeką
tą samą co dzień bywa że i nocą
nie siwieją im głowy to dziwne
ale choć są głodne głodu nie
czują tylko szczęście
/jakby mogło napełnić ich brzuchy/
a woda jak to ona wszystko zmyje
jedno utopi inne popłynie najdalej
od ramion chudych ale dźwigających
ust spieszchłych ale otwartych oczu
zamkniętych przez sny nie z płaczu
radośni w sposób nam niepojęty
dwie kobiety i dziecko
niepodobne ale nie niczyje
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek