13 november 2011
Poranna kawa
Porcelanowy brzęk kruchości
Rozkołysany aromatem
Głęboką czernią lśniąc
Paruje niczym lot gołębia
Podzwania lekko srebrem
Kryształu słodząc czarem
Powieki wpół przymknięte
Rozsunie okno żaluzjami
O poranku drżącym
Gdzie za taflą szklaną
Ostatni z drzewa liść opada
Myśl biegnie babim latem
Ogrzana biciem Twego serca
Ktoś komuś pocałunek prześle
I zaraz niby ciepłym szalem
Złoty kobierzec dzień okrywa
Na ustach uśmiech tkliwy
Otworzy zachwyconą bramę
By czas uszczęśliwiony
Wbiegł szukając skrzętnie
Dwojga serc bijących
Rytmem szalonej kofeiny
Już gra orkiestra symfoniczna
Bladego jesiennego walca
Kropelki bębnią o parapet życia
A posiwiałe świtem chwasty
Wciąż ogród zdobią ostem
Nić długa zwiąże drogi losu
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma
19 april 2024
1904wiesiek
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma
18 april 2024
ItinerantSatish Verma
17 april 2024
Nim kur zapiejeJaga
17 april 2024
Between Done And UndoneSatish Verma
16 april 2024
Przed zmrokiemJaga
16 april 2024
1604wiesiek
15 april 2024
I RememberSatish Verma
14 april 2024
....wiesiek