Prose

Arsis
PROFILE About me Poetry (300) Prose (146)


23 june 2024

Pożegnanie (Ojcu)

(Z Aleksandra Sołżenicyna)

Mury z czerwonej cegły. Białe ściany szpitalnego pawilonu. Wysokie okna. Schody w półcieniu. Elewacje pałające jaskrawym blaskiem. W parkowej alei milczące posągi z kamienia. Popiersia… Milczące twarze patrzące na przestrzał. W bezkres. Donikąd. W bezczas. W światłość umierania. W tę oto światłość jak śmierć jasną, która idzie, zbliża się w aureoli blasku i w purpurze. W pasiastych piżamach wszyscy ci, co umarli. Umierają. Albo będą umierać. Nieboszczycy, choć jeszcze żywi. Jeszcze poruszający nogami. Szurający kapciami po żwirze. Po asfalcie. Po piasku… Idą. Maszerują, wymachując sztywnymi rękami, jak roboty, manekiny o pergaminowej skórze. Idą donikąd. Wkoło. Zawracają w beznadziei. Idą w bezsile przypadającej im do powiek razem z kurzem i pyłem zmierzchającego lata. Idą w kwiecistej woni anemonów i róż czerwonych w betonowych donicach. Ptasich śpiewach. W szumie. W piskliwym szumie gorączki. W malignie unicestwienia. W jakimś oddaleniu. W melancholii srebrzących się włosów, płynących powietrzem pajęczyn -- drewniane ławki. Rozłożyste dęby, klomby. Strzeliste topole… Cienie gałęzi na przystrzyżonej trawie. Ruchome gałązki. Drgające. Pełgające, eteryczne widma. W nieustannej reminiscencji. Wychodzące poza ramy snu i w nadmiarze powietrza.

Zielone nade mną niebo. Szeleszczące. Migotliwe prześwity słońca. Który to rok? 1954, bądź 1955. Może 1956… Wiesz? Ja tu byłem. Jestem i znowu jestem. Do kogo tak mówię? Do nikogo. Do samego siebie. Siadam zmęczony.

Uciekam. Biegnę, gdzieś po płaskim jak stół, porosłym żółtawą trawą stepie. Za mną jedyny dom. Szary tynk popękanej ściany. I w oknie otwartym szeroko twarz umarłego dawno ojca. Twarz obojętna albo przejęta oczekiwaniem. Zamazana częściowo w wyniku atrofii pamięci. O wypłowiałej emulsji w kolorze sepii. Nieruchoma. Całkowicie nieruchoma, jak stojąca na półce fotografia, co jest wyłącznie wyblakłym śladem dawnego życia. Ale wiem, czuje, że każe mi iść, uciekać. I mimo że w milczeniu. I mimo że bardziej w wymyślnej korekturze zdarzeń. Coś chce powiedzieć, coś czego nie zdążył powiedzieć za życia. „Uciekaj, synku”. – Zdaje się mówić. – Idź przed siebie. Nie oglądaj się, bo mnie już nie ma. Jestem jedynie wspomnieniem. Niczym więcej. Ja i twoja matka. My tu razem…” - Nie zdąża. Nie dopowiada, albowiem milknie, poruszając tylko ustami. Rozpływa się w sennej iluminacji. Zapatrzony w oddalenie, w ten odpływ w bezkresnej substancji czasu. Zapatrzony mętnymi oczami, które nie są już tym czym były dawniej. Tak właśnie oddalałem się wtedy i oddalam się teraz od tego obrazu. Powoli. Powoli… Tak bardzo powoli, ale nieubłaganie. I właśnie dostrzegam światło, co wywija się gorejącą gwiazdą w liliowej chmurze. Tuż nad ziemią czerwienią zachodzi ciężką. Raniąc już i tak niewidzące spojrzenie ostrymi jak brzytwa cierniami...

Czuję szarpnięcie. Jakieś nerwowe targanie za rękaw. Otwieram z krzykiem zapiaszczone powieki, okrywając dłońmi twarz w oczekiwaniu śmiertelnego ciosu. Nade mną biała postać. Zdaje się machać skrzydłami, przykrywając nimi horyzont. Świat cały. Mówi coś, lecz niedosłyszę, ponieważ zagłusza ją szmer strumienia płynącego opodal. Brzęczenie pszczoły… Mówi coś do mnie, ale nie rozumiem. Ale mówi coraz wyraźniej. Słyszę jak spadają z wysoka kaskady dźwięku. Szarpie mnie coraz bardziej materialna ręka. I teraz widzę nad sobą zniecierpliwioną twarz doktora. „Tu nie można, Władimirze Antonowiczu, tu nie można. Idźcie do siebie. Zaraz będzie padać.” –- I wskazuje dłonią jednolicie szare niebo. Podnoszę się z trudem. Ociężały. Zastały w kolanach. Idę żwirową ścieżką, szurając wolno kapciami. Idę powoli, wdychając mdławą woń późnych kwiatów dusznego ogrodu. Czuję pierwsze krople na twarzy w szmerze idącym po liściach.... We fleszu błyskawicy lśniąca płaszczyzna ściany. Zaraz potem stłumiony grom elektrycznego spięcia. Zwarty snop pędzącego deszczu.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-23)

***

https://www.youtube.com/watch?v=0qkG1EsL0Ec



other prose: Drżenia, Pieprzony metafizyczny dewiant, Tekstury II, Tekstury, Wytwórcy iluzji, Paroksyzm, Kiedy tak szliśmy, wtedy. Kiedy idziemy.., Splątanie, Cichy szmer nieskończonego wzrostu, Miazga, Biała pustka zimnych ścian, Ślad, Pożegnanie (Ojcu), Doskonałość amorficzna, Życie bez ciebie, Oddział chorych na raka. Krótka impresja*, Fantazmora, Dziwna znaczeniowość milczących struktur, Niejasność podążania, Świat Luca, Pozostałość, Przybycie niewiadomego, Ciscollo!, Cancer, VIII: Jeszcze jeden powrót do Metlino, Korowód, Zejście, Wskrzesiciele pamięci, Słońce w otchłani, Odlot, Przybycie, Echo czasu, Projekcja snu, Już bez ciebie, Katabasis, Parasomnia III: Atak, Duchy na magnetycznej taśmie, Specyficzne doświadczanie nienormalnej znaczeniowości, Tęsknota, Immersja III, Tom Of Finland, W ramionach nicości, Corpus delicti, Z serii Okruchy: Ukrzyżowanie, Wybacz. Ale, kto ma wybaczyć?, Porzucony, Wyznanie bez nadziei, Parasomnia II: Obecność, Metro noir, Memento z niebanalnym tryptykiem, Kobieta w gęstej czerni włosów, Pusterium, Parasomnia, Odległe echo miłości, Czarne pióra, Szepty, Okruchy, Aloise, Misterium, Ohyda, To coś wstrząsa swym drżeniem, Ta pustka jest podobna do pustki we wszechświecie, Gdzieś w głębi męczącego snu, Negatyw II, Odpływ, Tańczące okna. Plątanina rur, To jest miejsce, w którym znikam, Insomnia, Pod deszczowym, nagle zniżonym niebem, Podróż do wieczności, Śmierć mnie przemieniła, Jestem coraz bliżej, Próba przekazu, Obecność II, Powracające echo, Wspomnienia są jak odległe opuszczone pokoje, Błądzę daremnie, Katabasis eis antron, Nuclear, Mothership calls, Nic. Eigengrau, Bezpowrotnie, Obecność, Pomiędzy, Drżę, Słyszę…, Reminiscencje, Na zawsze, Wracam, Iluminacja, Kim jesteś?, W uścisku śmierci, Saudade, Skolopendra, Milczenie, Dziwne zdarzenia w hotelowej restauracji, Samotność umierania, Resztki, Pamięć, Immersja II, Projekcja snu II, Immersja, Projekcja snu, Przenikanie, Nuklearna równina. Samotny dom, O zmierzchu, Miasto: impresja V, Nadieżda, Już tylko nic, Śmierć, która przerwała samotność, Jestem jednym z miliardów, odparł Bóg, Manekiny z Survival Town, Poligon, Miasto: impresja IV, Miasto: impresja III, Miasto: impresja II, Miasto: impresja I, Archipelagi wschodzących słońc cz. 7, Archipelagi wschodzących słońc cz. 6, Archipelagi wschodzących słońc cz. 5, Archipelagi wschodzących słońc cz. 4, Archipelagi wschodzących słońc cz. 3, Archipelagi wschodzących słońc cz. 2, Archipelagi wschodzących słońc cz. 1, Pacyfik: sen wiekuisty, Heksaptyk chłopski, Nadaremność, Radioactive zone III: Oziorsk, Radioactive zone II: Karaczaj, Radioactive zone: Muslimowo, Abandoned place VII: Gdzieś tam, daleko w tajdze, Abandoned place VI: Czas utracony, Abandoned place V: Moje miejsce, Abandoned place IV: Powrót do Metlino, Abandoned place III: Metlino, Abandoned place II, Abandoned place, Nowosybirsk: Jewgienija *, Krasnojarsk: nieśmiałe porywy miłości *, Chabarowsk: jesienny chłód *, Komsomolsk nad Amurem: deszczowy dzień *, Kok-Terek: sen zmierzchającego lata *, Pomiędzy piekłem a niebem, Odór, Brylantowe światło, Obiekt,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1