30 january 2023
Gdzieś w głębi męczącego snu
Widzę. Dostrzegam cię jasną w długiej smudze księżyca. Idziesz wolno, wcale nie podnosząc oczu. Idziesz z pełną automatyką ruchu. Zatrzymujesz się przed zatrzaśniętymi drzwiami. Stajesz. Po chwili krótkiego namysłu ÷ przechodzisz na drugą stronę. Idziesz dalej przed siebie długim korytarzem. Przenikasz kolejne drzwi, ściany…
Zaciskam powieki. Znikasz. Otwieram. Pojawiasz się na moment. I znowu ogarnia mój umysł straszliwa pustka szalejącej nicości.
*
W tej pustyni półmroku. W tej poczekalni między życiem a śmiercią. W tej nocnej otchłani zimnych, popękanych, wilgotnych ścian. W mdłej, żółtawej poświacie ulicznej latarni. W potoku piskliwej ciszy. W szumiącej rzece wezbranej w uszach krwi…
W drugim pokoju – noc. Jedynie martwy szmer. Resztki dawnego życia. Czarne kikuty. Porozrzucane kartki, papiery, listy… Stosy gazet z czasów zimnej wojny. Testy atomowe. Pierwsze bomby kobaltowe nadzieją chorych na raka. Jakieś pozrywane druty. Kable. Drewniane skrzynie czarno-białych telewizorów. Wmurowane na stałe w ziemię betonowe radiole. Szpulowe magnetofony… Na przeciwległej ścianie ogromne zdjęcie Ray ‘a Charles`a, w czarnych, spawalniczych okularach i z odsłoniętą szerokim uśmiechem oślepiającą bielą zębów.
Lecz przesłaniają, co chwila obraz, przechodzące widma, zakapturzonym, jakby mniszym konduktem. Podzwaniają w kościstych dłoniach maleńkimi dzwoneczkami. I szepczą nieustannie niezrozumiałe słowa z dudniącym w meandrach mózgu echem.
Toczą się z chrzęstem puste butelki po alkoholu. Po podłodze… Spadają ze stołu. Roztrzaskują się na miliardy kryształowych iskier… Musiałem wypić, ażeby zrozumieć, przebić się przez barierę tajemniczej treści przekazu.
Broni dostępu żelbetonową skorupą przeciwatomowego schronu. Nienaruszalną w swojej potędze. Ciągną coraz bardziej w lodowaty niebyt Wychodzą z ciemności. Wchodzą z powrotem w ciemność. Pojawiają się nowe, ale w jakimś dziwnie pozrywanym tempie, niby na starej celuloidowej taśmie przedwojennego filmu. I coraz bardziej zamazują się ich kontury. I coraz bardziej nikną. Rozrzedzają się. Rozpływają w niebieskawych obłoczkach nie wiadomo czego…
*
Przede mną nowa perspektywa. Wyłania się z hałaśliwej kakofonii gorączkowych majaków chorego snu. Ostre jak nóż przedmioty. Rzeczy. Wypływają z kątów niezliczonych, zagraconych pomieszczeń. Pojawiają się nowe i wciąż nowe… Korytarze. Załomy. Otwarte pokoje. Sale… Labirynty monstrualnej fabryki? Nieskończonych czeluści podziemnego szpitala?…
Regały, gabloty pełne medycznych eksponatów. Dręcząca woń chemicznych odczynników. Tablice, wykresy. W drewnianych ramach wyblakłe portrety anonimowych laborantów…
Chrzęszczą po kątach miliardy bakterii. Dojrzewają w mżącym blasku szarej pleśni. Czekają na swoją kolej w wyłaniających się z kurzu i pajęczyn szklanych próbówkach. Zielonkawy odcień kafli. Sala chirurgiczna z wiszącym talerzem wielookiej lampy nad stołem. Obłe cielsko stalowego aparatu do naświetlań. Poprzewracane, poobijane na kółkach łóżka z resztkami przegniłych, cuchnących moczem materacy… Bijąca po oczach martwota brudu i korozji... Na krzyczącej bieli ślady, tak jakby zakrzepłej krwi. Pod stopami gruz. Rozbite szkło. Plątanina kabli. Pył…
Coś wciąż krzyczy i niknie w otchłani czasu. W wygasłych ekranach monitorów zwielokrotnione odbicia czyjejś zniszczonej twarzy. Jakaś przechadzająca się postać zgięta w pół. Coś wciąż krzyczy, jarząc się jakimś wewnętrznym czerwonawym blaskiem. Skąd ten blask?
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-01-30)
***
https://www.youtube.com/watch?v=GpYyj2mz1vI
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek
14 december 2024
Zawiązała naturaJaga