22 november 2021
Miasto: impresja II
W zachodzącym słońcu wszystko jest pomarańczowe, ściany kamienic, bloków, czarny do niedawna asfalt… Ciemniejące niebo z obwiedzionymi liliowym różem obłokami… Przygaszone, jednokolorowe, kładące się powoli do snu… Rozleniwienie narasta z każdym krokiem… Chodnikowe płyty, kocie łby… - krawężniki z równo przyciętych fabrycznie ciosów… Szum i warkot przejeżdżających samochodów, woniejąca mdławo chmura spalin jakiegoś starego pojazdu… Zgrzyt i stukot tramwajów… autobusy… autobusy… tramwaje… - błyskające żółtymi neonami taksówki… Hałaśliwy skuter wiozący pizzę… Krok za krokiem… Ściany kamienic, rzeźbione głowy lwów, bogów, kolumnady w jońskim, korynckim stylu… Ściany kamienic szare, obdrapane, pomazane sprejami zapuszczone rudery… Coraz większy mrok… Zapalają się pierwsze latarnie, błyskające w oczy światła samochodowych lamp… Pulsujące żółtawe, czerwone punkty… Migoczące na niebiesko koguty wyjących karetek sprawiają efekt stroboskopu… W związku z tym tracę przytomność, upadając plecami w cuchnący, zabagniony rynsztok…
Jak długo leżałem? Nie wiem… Trąca mnie w odrętwiale stopy przepływająca obok rzeka przechodniów… Noc. Spogląda na mnie smutna, księżycowa twarz… Drobne krople deszczu ściekają z samochodowych szyb, sklepowych witryn, migających nerwowo neonów… blichtr… Woń rozgrzanej skądś smoły miesza się z przypalonym tłuszczem… Nieruchome, wpatrzone w niebieskie ekrany smartfonów twarze homo smartfonicus… Deszcz, wciąż deszcz…
Osacza mnie nawała zimnych, ostrych kropel… Zacinające smugi w żółtawym świetle ulicznych latarni, migaczy, postojowych świateł… Sznur stojących pojazdów, toczących się powoli blaszanych stworów, które zmierzają gdzieś do swoich smoczych jam - unieruchomiony taśmociąg betonowego mechanizmu… Narasta w moich uszach szum i szmer toczącej mnie śmiertelnej gorączki… Pod stopami buzuje krwiobieg, plątanina rur, uchodząca tu i tam gorąca para… Deszcz, wciąż deszcz… Łoskot żelaza idzie poprzez szarość mroku. W blasku acetylenu spawacze tną żelazne pręty w akompaniamencie warkotu ciężkiego, gąsienicowego sprzętu… Smukły żuraw obraca się powoli, zatrzymuje… - cofa… Wyrasta konstrukcja z betonu i stali… Blaszane ogrodzenie zasłania widok… W niebiosach narasta huk odrzutowca… - cichnie… Przerasta go szum padającego deszczu… Unoszę twarz… Na twarzy maska klauna i jedna łza… Wokół szum i szmer przejeżdżających samochodów, klaksony, pokrzykiwania… Książkowe wystawy z uginającą półki literacką szmirą, oceaniczne muszle, precjoza, cacka… Kawiarnie, cuchnący klejem szewski zakład, krawieckie poprawki, kawiarnia, księgarnia, bar… Podążające donikąd rzesze wpatrzonych w niebieskie ekrany homo-smartfonicus… Urojone wizje… Przedmioty jarzą się jakimś wewnętrznym światłem… Skąd to światło? Sen, nie-sen… Jawa, nie-jawa? Ćwiczę zamykanie i otwieranie powiek. Nachodzą na czoło spienione chmury… Skłębione, nasiąknięte chłodem, mówiące coś do nikogo sine, umarłe widma…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-22)
***
https://www.youtube.com/watch?v=yLeSALiL678
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.