Prose

Arsis
PROFILE About me Poetry (269) Prose (123)


16 december 2022

Podróż do wieczności

Śpij, kochanie. Śpij… Niech ci się przyśni wieczność… Lecz, cóż to jest wieczność? To tylko mgnienie. To tylko cisza rozpięta na skrzydłach nocy. To tylko noc upojna i zmyślna w swojej tęsknocie… Śpij. Ja, być może też. Już wkrótce. Przyciśnie mnie kamienny masyw zapomnienia. Bo i cóż po mnie zostanie? Nic. Jedynie parę zakurzonych kartek, zapisanych bez logiki i składu. Lecz, cóż to? Do kogo ja to szepczę? Do nikogo. Do samego siebie, bądź do cienia, co wspina się po pajęczynie pęknięć wilgotnej ściany. Ściany ― wysokiej jak katedra. I dotyka sufitu wyciągniętą jak struna kościstą ręką.
Coś się wspina i drży. Larwa? Owad, co nagle ulatuje i uderza z cichym plaśnięciem o rozpalone szkło jarzącej się słabo żarówki? Wznieca kurz. I mży rojem mikroskopijnych pikseli. Jakaś zagadkowa forma bytu, przepoczwarzona z sennego absurdu, tak odmienna, że niemal boska.

Wszędzie wokół porozrzucane przedmioty. Artefakty przeszłego życia. Złamana w pół gałązka, uschnięty kwiat… Kawałek odłupanego tynku kruszy się z chrzęstem pod moimi stopami. Wbija się boleśnie pod paznokieć drzazga, kiedy gładzę dłonią stołowy blat, bądź wygiętą półkę regału. Wszędzie wokół sterty czasopism, książek, pożółkłych plakatów, folderów, zdjęć… Twarze. Zatarte przez czas obojętne twarze… Obserwują każdy mój krok, każde moje poruszenie…
Migocząca ostro gwiazda wpada przez okienną szybę i pali moją źrenicę ostrością przekazu. Skąd ta nagła zawierucha symboli i znaków? Za oknem szelest wiatru albo padającego deszczu. Jesień, to? Lato? Nie wiem, ale z pewnością coś się do mnie przymila, szepcząc niewyraźne słowa. Pełznę w twoim kierunku, rozsuwając z chrzęstem puste butelki niczym pływak na klepkach podłogi. Przeciskam się między słojami drewna, nogami foteli, stołu, krzeseł, gdzieś w chłód pustego czasu… Miałem coś zrobić, ale zapomniałem, co. Nie pamiętam. N i e p a m i ę t a m… Unoszę wysoko głowę. I widzę w lustrze stojącego trema niewyraźny zarys postaci. Wznosi toast do samej siebie jako wielki mistrz ceremonii. I mówi coś nieskładnie, bełkotliwie. Zamyśla się, gubiąc co chwila wątek… Zaczyna od początku…

Kto tu jest? Czy jest tu, kto? Słyszę w tej zimnej wilgotnej pustce niezliczone stukania obcasów, jak tętent krwi w płonących uszach. Jakieś modulowane piski i szmery, jakby strojonego nieustannie radia. Szurania i pierzchanie kroków, co wychodzą zgrają nie wiadomo skąd i giną w gęstwinie mroku za którąś kolejną tam ścianą… Jakieś przyjęcie, to? Jakiś bal? Zaiste, dziwnie wszystko faluje. Dziwnie się chwieje… Ktoś mi znowu umarł. Rozkłada ramiona, jakby zapraszając do wnętrza grobu. Rozwiera je szeroko w głębokiej przestrzeni milczącego zdumienia.
W nocy te obrazy są szczególnie wyraźne, poszarpane wichrem straszliwej gorączki, poszatkowane ostrzami sennej maligny. Widać w nich każdy szczegół, najmniejszą cząstkę. Płyną tuż nad ziemią i drżą. Opływają kontury rzeczy, jak mgła, jak woda... I zostawiają osad pamięci na wszystkim czego dotknęły. Są takie ciche, przeszyte śmiertelnym mrokiem rozpadliny. Zaciskam mocno rozpalone powieki. Pod nimi pulsuje boleśnie czerwona plama światła.

*

Jakaś zaśnieżona droga. Miasto pokryte szronem. Lśni i migocze w świecącym nisko słońcu złota kopuła soboru. Jarzy się i oślepia. Rani widzenie postrzegania rzeczy. Wilgotne smugi na ścianach kamienic. Kapiące u gzymsów sople… Wszystko topnieje, ocieka w ciepłym wietrze przedwiośnia… Przesuwają się przede mną znajome miejsca. Doświadczone materialnie albo przeczytane na kartach powieści. Mienią się i zamieniają miejscami… I znowu lato. Gorące, duszne, czerwcowe… Gdzieś tutaj albo tam. Nie pamiętam. Zgiełk zatłoczonego miasta. Ludzie, samochody, autobusy, zgrzytające tramwaje… Na poboczach liście szumiące zielenią. W parku krzak jaśminu, co zaszedł mi znienacka drogę, pachnie słodkawą melancholią… Gdzie ja jestem? Jestem blisko. Przeniosłem się w czasie, do którejś z odległych warstw zatartej już przeszłości. W .powietrzu opętanym dmuchawcami, w którym wszystko jest przesycone lekkością kwiatowego puchu. I osiada na mnie, kiedy idę. Mijam bramy do ciasnych podwórek, parkany okalające osiedlowe kompleksy, witryny sklepów, oranżerie ogrodów. Niebo trwa w głębokim błękicie, jak rozlany wysoko ocean nieskończoności z białymi żaglami obłoków… Pomiędzy drzewami, cisza zwiesza gałęzie do samej ziemi…

Nie chcę już wracać.

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-16)

***

https://www.youtube.com/watch?v=n-po58A47EA



other prose: Cancer, VIII: Jeszcze jeden powrót do Metlino, Korowód, Zejście, Wskrzesiciele pamięci, Słońce w otchłani, Odlot, Przybycie, Echo czasu, Projekcja snu, Już bez ciebie, Katabasis, Parasomnia III: Atak, Duchy na magnetycznej taśmie, Specyficzne doświadczanie nienormalnej znaczeniowości, Tęsknota, Immersja III, Tom Of Finland, W ramionach nicości, Corpus delicti, Z serii Okruchy: Ukrzyżowanie, Wybacz. Ale, kto ma wybaczyć?, Porzucony, Wyznanie bez nadziei, Parasomnia II: Obecność, Metro noir, Memento z niebanalnym tryptykiem, Kobieta w gęstej czerni włosów, Pusterium, Parasomnia, Odległe echo miłości, Czarne pióra, Szepty, Okruchy, Aloise, Misterium, Ohyda, To coś wstrząsa swym drżeniem, Ta pustka jest podobna do pustki we wszechświecie, Gdzieś w głębi męczącego snu, Negatyw II, Odpływ, Tańczące okna. Plątanina rur, To jest miejsce, w którym znikam, Insomnia, Pod deszczowym, nagle zniżonym niebem, Podróż do wieczności, Śmierć mnie przemieniła, Jestem coraz bliżej, Próba przekazu, Obecność II, Powracające echo, Wspomnienia są jak odległe opuszczone pokoje, Błądzę daremnie, Katabasis eis antron, Nuclear, Mothership calls, Nic. Eigengrau, Bezpowrotnie, Obecność, Pomiędzy, Drżę, Słyszę…, Reminiscencje, Na zawsze, Wracam, Iluminacja, Kim jesteś?, W uścisku śmierci, Saudade, Skolopendra, Milczenie, Dziwne zdarzenia w hotelowej restauracji, Samotność umierania, Resztki, Pamięć, Immersja II, Projekcja snu II, Immersja, Projekcja snu, Przenikanie, Nuklearna równina. Samotny dom, O zmierzchu, Miasto: impresja V, Nadieżda, Już tylko nic, Śmierć, która przerwała samotność, Jestem jednym z miliardów, odparł Bóg, Manekiny z Survival Town, Poligon, Miasto: impresja IV, Miasto: impresja III, Miasto: impresja II, Miasto: impresja I, Archipelagi wschodzących słońc cz. 7, Archipelagi wschodzących słońc cz. 6, Archipelagi wschodzących słońc cz. 5, Archipelagi wschodzących słońc cz. 4, Archipelagi wschodzących słońc cz. 3, Archipelagi wschodzących słońc cz. 2, Archipelagi wschodzących słońc cz. 1, Pacyfik: sen wiekuisty, Heksaptyk chłopski, Nadaremność, Radioactive zone III: Oziorsk, Radioactive zone II: Karaczaj, Radioactive zone: Muslimowo, Abandoned place VII: Gdzieś tam, daleko w tajdze, Abandoned place VI: Czas utracony, Abandoned place V: Moje miejsce, Abandoned place IV: Powrót do Metlino, Abandoned place III: Metlino, Abandoned place II, Abandoned place, Nowosybirsk: Jewgienija *, Krasnojarsk: nieśmiałe porywy miłości *, Chabarowsk: jesienny chłód *, Komsomolsk nad Amurem: deszczowy dzień *, Kok-Terek: sen zmierzchającego lata *, Pomiędzy piekłem a niebem, Odór, Brylantowe światło, Obiekt,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1