Prose

Arsis
PROFILE About me Poetry (300) Prose (146)


12 june 2024

Doskonałość amorficzna

Moja składnia. Powiedz, jaka jest moja składnia? Wiem, co tu mówić, albowiem jest rozsypana na miliardy mżących okruchów. Kryształowych fragmentów nie wiadomo czego. Nie ma niczego. Nie ma niczego i nic. Nie ma… Jest tylko pył. Wirujące cząsteczki kurzu. Płonące w smudze słońca. W księżycu. W otchłannej studni nocy. A logika? No cóż. Powiadają, że stary księżyc rozsypuje się w gwiazdy. Pozostawiając po sobie lodowatą pustkę. Ale dlaczego akurat w gwiazdy? Bo one czasami spadają z wielkim krzykiem. Z wysoka. Na skrzydłach furkoczącego wiatru. On rodzi je od początku. Albo raczej one stwarzają się z niego. Z jego cielesności szarej i srebrnej. Doskonale milczącej.

Coś dużo tu tego. Tej całej gmatwaniny. Tych zakrętów. Spiral. Kamiennych stopni w górę, w dół. Donikąd. Absolutnie… Jakichś balustrad. Stalowych kurtyn. Zasłon. Wejść. I wyjść. Zatrzaśniętych okien. Zatrzaśniętych drzwi…

Czy ty mnie słuchasz? A więc spójrz. Oto moja dłoń ściskająca drewnianą poręcz schodów. Ściskająca ją aż do zbielenia kostek. Do skurczu cierpienia, aż do trzeszczenia stawów. Do jęku. Moja dłoń… Właśnie wbiła się w nią drzazga. Odłamany szpikulec drewna. Wszedł pod paznokieć. Ciemna kropla gęstej krwi spływa powoli. Skapuje na posadzkę… Ale zaraz przejdzie. Zaraz… Nie przechodzi. A może i przechodzi, tylko odkłada się w czasie… Jak echo… Za każdym ukłuciem coraz słabiej… I słabiej…
Idę do ciebie. Wciąż idę. Powoli, ale konsekwentnie. Przybliżam się do tego absolutu wszechistnienia. Moja ręka. Twoja ręka. Idziemy razem.
A więc idziemy we dwoje. Ty i ja. Idziemy tak, idąc raz jeszcze, mimo że w sennej korekturze zdarzeń. Idziemy we dwoje jak w jakimś kondukcie zapomnienia. Idziemy po latach rozłąki. Postarzeliśmy się. Twoje usta i włosy. Twoje oczy niewidzące. Martwe. Wodzące wkoło tym widzeniem dawno pomarłym. Omiatasz mętnym spojrzeniem rdzą przeżarte rzeczy. Przedmioty spróchniałe.... Idziemy, gdzieś. Dokądś. Moja, twoja ręka. Nasze kroki na kamieniu. Nasze stąpania w tej otchłani mroku. W tej świątyni absolutnego milczenia. I szepty jakieś. Zjawy, nie-zjawy. Szepty w mojej głowie. Szepty przeznaczone tylko dla mnie. Czyjeś westchnienia, oddechy.
Czy ty mnie słuchasz? Ja idę obok. Idziemy razem. Idziemy tak bez logiki i bez jakiejkolwiek składni. Idziemy tak. Bez sensu i w nicość. Ale idziemy wytrwale. Wbrew wszelkiemu zrozumieniu.
Wiesz, siedzę i piszę w tym ciągu pisania. W tym ciągu wyrażania nie wiadomo czego. Zagmatwanych myśli. A więc jestem tutaj.
Czy ty jesteś? Spójrz, błądzę w samotności. Zatem podaj mi dłoń, którą mogę nazwać nieistnieniem, mroźną próżnią kosmosu. Od której i moja dłoń zamarza w bryłę lodu. A więc jesteśmy bryłami lodu. Pędem do nieskończoności. Do grobu.

Zamykam oczy. Otwieram je w jakimś nagłym impulsie. W nagłym skowycie sennego widziadła. Otwieram je. Pozlepiane jeszcze powieki. Senne. Zapiaszczone. W szarości świtu. Ale to nic. To tylko nagła zmiana wystroju.
Rozglądam się. Patrzę. Idą wciąż w nieskończoność. Idziemy. Idziemy razem. My i te istoty. Te mgielne opary. Dla nich nie ma granic. Nie ma niczego. Dla nich to żaden mozół. I otwierają swoje usta w ciszy. W tym niesłyszalnym monologu. W zagadkowych gestach rozmytych rąk nieostre twarze. Idą wciąż. Płyną.

Na skrzydłach wiatru spływają miękkie wargi powietrza. Dotykają mnie i muskają. Całują. Więc i ja je całuję. Wszystkie po kolei. Jak tę pustą otchłań ciszy, w której olbrzymieją wyniosłe obrazy amorficznych urojeń. Całuję ją taką obcą. Taką odmienną. I taką…

Jesteś tu jeszcze? Coś wciąż przerywa. Jakieś zakłócenia sygnału. Jakieś zniekształcone dźwięki. Jakieś dziwne dźwięki płynące, jakby z głośników źle nastrojonego radia. Udziwnione, elektroakustyczne…
Wiesz, ja jestem. Byłem tutaj i będę. Otaczają mnie zewsząd napastliwe ściany. Napastliwe w swojej kamiennej nieruchomości i bezwzględnego milczenia. Te ściany. Te oto ściany. Te ściany z płatami odpadającej farby. Z ostrymi konturami jakichś niezbadanych lądów, które obrysowuję powolnym dotykiem. Czułym muśnięciem przedzieram się przez spleśniałe złogi śmierci. Przez te zimne obszary. Cały w brodach falujących pajęczyn. Ciągnąc za sobą całe ich firany…

Otwieram oczy. Już bez podejrzeń i mistyfikacji. Choć jeszcze jakieś skłębione opary. Jakieś flotylle nie wiadomo czego… Płyną… Jakieś ostatnie widzenia niknące w ścianach...

Choć jeszcze…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-12)

***

https://www.youtube.com/watch?v=S6CFnDZA5jQ



other prose: Drżenia, Pieprzony metafizyczny dewiant, Tekstury II, Tekstury, Wytwórcy iluzji, Paroksyzm, Kiedy tak szliśmy, wtedy. Kiedy idziemy.., Splątanie, Cichy szmer nieskończonego wzrostu, Miazga, Biała pustka zimnych ścian, Ślad, Pożegnanie (Ojcu), Doskonałość amorficzna, Życie bez ciebie, Oddział chorych na raka. Krótka impresja*, Fantazmora, Dziwna znaczeniowość milczących struktur, Niejasność podążania, Świat Luca, Pozostałość, Przybycie niewiadomego, Ciscollo!, Cancer, VIII: Jeszcze jeden powrót do Metlino, Korowód, Zejście, Wskrzesiciele pamięci, Słońce w otchłani, Odlot, Przybycie, Echo czasu, Projekcja snu, Już bez ciebie, Katabasis, Parasomnia III: Atak, Duchy na magnetycznej taśmie, Specyficzne doświadczanie nienormalnej znaczeniowości, Tęsknota, Immersja III, Tom Of Finland, W ramionach nicości, Corpus delicti, Z serii Okruchy: Ukrzyżowanie, Wybacz. Ale, kto ma wybaczyć?, Porzucony, Wyznanie bez nadziei, Parasomnia II: Obecność, Metro noir, Memento z niebanalnym tryptykiem, Kobieta w gęstej czerni włosów, Pusterium, Parasomnia, Odległe echo miłości, Czarne pióra, Szepty, Okruchy, Aloise, Misterium, Ohyda, To coś wstrząsa swym drżeniem, Ta pustka jest podobna do pustki we wszechświecie, Gdzieś w głębi męczącego snu, Negatyw II, Odpływ, Tańczące okna. Plątanina rur, To jest miejsce, w którym znikam, Insomnia, Pod deszczowym, nagle zniżonym niebem, Podróż do wieczności, Śmierć mnie przemieniła, Jestem coraz bliżej, Próba przekazu, Obecność II, Powracające echo, Wspomnienia są jak odległe opuszczone pokoje, Błądzę daremnie, Katabasis eis antron, Nuclear, Mothership calls, Nic. Eigengrau, Bezpowrotnie, Obecność, Pomiędzy, Drżę, Słyszę…, Reminiscencje, Na zawsze, Wracam, Iluminacja, Kim jesteś?, W uścisku śmierci, Saudade, Skolopendra, Milczenie, Dziwne zdarzenia w hotelowej restauracji, Samotność umierania, Resztki, Pamięć, Immersja II, Projekcja snu II, Immersja, Projekcja snu, Przenikanie, Nuklearna równina. Samotny dom, O zmierzchu, Miasto: impresja V, Nadieżda, Już tylko nic, Śmierć, która przerwała samotność, Jestem jednym z miliardów, odparł Bóg, Manekiny z Survival Town, Poligon, Miasto: impresja IV, Miasto: impresja III, Miasto: impresja II, Miasto: impresja I, Archipelagi wschodzących słońc cz. 7, Archipelagi wschodzących słońc cz. 6, Archipelagi wschodzących słońc cz. 5, Archipelagi wschodzących słońc cz. 4, Archipelagi wschodzących słońc cz. 3, Archipelagi wschodzących słońc cz. 2, Archipelagi wschodzących słońc cz. 1, Pacyfik: sen wiekuisty, Heksaptyk chłopski, Nadaremność, Radioactive zone III: Oziorsk, Radioactive zone II: Karaczaj, Radioactive zone: Muslimowo, Abandoned place VII: Gdzieś tam, daleko w tajdze, Abandoned place VI: Czas utracony, Abandoned place V: Moje miejsce, Abandoned place IV: Powrót do Metlino, Abandoned place III: Metlino, Abandoned place II, Abandoned place, Nowosybirsk: Jewgienija *, Krasnojarsk: nieśmiałe porywy miłości *, Chabarowsk: jesienny chłód *, Komsomolsk nad Amurem: deszczowy dzień *, Kok-Terek: sen zmierzchającego lata *, Pomiędzy piekłem a niebem, Odór, Brylantowe światło, Obiekt,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1