10 november 2012
10 october 2012, wednesday ( kuchenne zasumowanie )
Przeczytałam wiersz Xymo, wgryzam się w niego i interpretacja mnie poraża. Nie chcę obarczać się uczuciowo (zdanie na użytek tekstu) więc w samoobronie nachalnie przypomina mi się dzisiejszy sen.
Czy sen można nazwać dzisiejszym, albo wczorajszym zastanowiłam się przez chwilę, przecież on funkcjonuje pomiędzy.
Wróćmy do zawartości tegoż. Otóż, pewnie z okazji czekającego mnie spotkania z poezją Leszka na wieczorku w Krakowie śniło mi się, że i ja wydaję, nie jako wydawca, ale jako autor. Ciągle w tym śnie postanowiłam sama napisać wstęp, zostawiając recenzentom na zachwyty moją twórczością tylnią stronę okładki. We wstępie najważniejsze - informacja, że autor prosi bardzo, aby nie utożsamiać smutasów i wesołasów z osobą autora, żeby pamiętać, że dla poety, tego, który tu w tomiku przed wami niby się obnaża uczuciowo, każda chwila, każda sytuacja może być impulsem do napisania, nie musi to być chwila własna, nie musi być realna, ale iskra do zapalenia weny jest bezwzględnie potrzebna i osobnik uzależniony od pisania jest jak pies szkolony do wykrywania marihuany trafia bezbłednie na objawy niecodzienności, a jak już niczego nie znajdzie to będzie tak długo tę codzienność pocierał, aż z niej zrobi krzesiwo poetyckie. Więc czytam wiersz Xymo jeszcze go trawię, myślę o moich wierszach, które często uchwyciły się małego ruchu powiek i idę dreptać moją codzienność może między jednym a drugim ziemniakiem pojawi się wizja greckiej tragedii.
Zakończenie:
Uwaga znowu kłamię :))
15 september 2025
wiesiek
14 september 2025
wiesiek
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek