Tomek i Agatka | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (47) Poezja (97) Proza (1) Fotografia (20) Grafika (13) Pocztówka poetycka (2) Dziennik (5) |
Tomek i Agatka, 28 marca 2021
niesamowite jak płynnie można wniknąć w siebie
biegnąc za bodźcem który rozszerza źrenice
za impulsem docierającym prosto do mózgu
niesłychane jak silnie może uderzać krew
jak głośne może być bicie własnego serca
[...]
to był wernisaż
przysięgłabym że wernisaż
na leśnej polanie
odbywała się właśnie pierwsza próba światła
gwar oraz muzyka zapewniały razem
sen spełnia się naprawdę gdy szerzej otworzysz oczy
żaden ślad nie znika
śniliśmy odważnie celebrując wolność
obydwoje w bieli unoszeni lekko mrużyliśmy oczy
sięgaliśmy marzeń biegnąc za promieniem
słońce rozpinało pomiędzy drzewami
elektryczne tafle
chłonęłam cię do dna
wchodząc przez obrazy jak w otwartą bramę
przez którą gdy raz wejdziesz wpadasz w oniemienie
nie mogłam być bliżej...
zerkaliśmy na siebie spod wianuszka liści
gdzieś ponad stołami pełnymi winogron
dojrzewała słodycz
byle nie uronić ani kropli - myślę i
rozlewam wino...
rubinowy zachód wsiąka prosto w ziemię
sny mieszają się we mnie
gdy chwytasz za talię
nie pamiętam kim byłam na samym początku
i nic nie jest ważne ponad to że jesteś
pomiędzy brzozami tańczą hologramy
w każdy płynnie wchodzę wsparta na ramieniu
zaglądając w siebie
wędruję przez warstwy
do samego końca
po ostatni obraz
piąta pora roku
szepczę ci na ucho
od niej się zaczęło
klucz otwiera serce
bierzesz moją rękę
i pierścień mi wkładasz
na serdeczny palec uśmiechając oczy
próbuję odgadnąć jakiego koloru
jest niebo nade mną
i wtedy przysięgam
klnąc się wprost na wieczność
ślub to był przecież
przysięgam że ślub
Tomek i Agatka, 25 marca 2016
podążam kluczem wiolinowym
serce się waha drży i miota
nie wiem czy mogę czy podołam
na usta ciśnie się ochota
ach żeby móc tak wespół z wami
przysiąść i zapleść zgrabne słowa
w gardle kamieniem się zaciska
język drętwieje kołkiem mowa
nic nie wykrztuszę łzy samotne
dziś tną w parapet deszcz brzdękoli
kończę się kruszę kątem moknę
liściem opadam w szept bazgroli
ledwie wyduszę chrzęstne grzęzną
mostek klinuje oddech akcent
usta sinieją gesty więdną
bez życia w jednym miejscu tańczę
bezdźwięk zakleszcza w gorset ciało
puls się wyrywa jeszcze walczę
jak pozytywka krążę wkoło
zaciskam zęby zmieniam tarczę
zaczynam ciągle i od nowa
odkrywam dreszcz na pustej kartce
głos załamuje półmrok chowa
litery bledną ślepną palce
oddech klinuje mostek akcent
omdlałe usta drzewią słowa
cichutko w jednym miejscu zasnę
w milczeniu przędzie noc na krosnach
w zmurszałe ścieżki darń prowadzi
w poszumie wiatru ziębnie kora
chciałabym w żółty i niebieski
noc w dzień rozpalać iskrę w płomień
wciąż wierzę przecież przyjdzie pora
powstanę kiedy sił przybędzie
w soczystą zieleń wyrwą słowa
słonecznomlecznym pomkną wersem
Tomek i Agatka, 21 października 2015
dziecinko, musisz uważać -
ruchome kalejdoskopy przesuwają chmury.
powyżej linii horyzontu każdy atom w pokładach drży i krąży.
przemieszczające się ładunki miażdżą najtwardsze tafle,
iskra rozpada się w pojedyncze ziarna, by uwydatnić szczegół.
rozkładasz dłonie jakbyś chciała bezgłośnie przyjąć deszcz
- miękkość rozgrzanych opuszków chłonie dźwięk,
jednym mrugnięciem przerzucasz galaktyki w niebyłe.
zawieszona gdzieś pomiędzy,
łapiesz na rzęsy płatki - błoga chwila
szkatułek wyłożonych atłasem.
za progiem ciszy
zajrzysz pod skrzące szkiełko,
rozetrzesz śnieg w poszukiwaniu drobinek ciepła,
a świat się stopi, spływając po policzku
zaróżowioną łzą.
Tomek i Agatka, 7 stycznia 2016
jest taka chwila że w rąk testament
wpada ostatnia skarga ze skarg
wszystko się staje nieopisane
słowa za małe by oddać żal
z utkań szelestu mgły na wietrze
z otarć i skropleń po szum tła
drżenie się składa w ciszy esencję
dłonie zbyt słabe by unieść dzban
jest taki moment że rąk trzęsienie
rozsiewa popiół w kącikach ust
wszystko się staje niedowierzeniem
wrzask nie ma siły by przejść przez próg
z objęć i ujęć obezwładnień
wrzenie przejmuje szorstkość traw
po krople rosy szmer i tratwę
nie ma ratunku dla końca gam
gdzieś poza ciszą nieba sklepieniem
jest taki woal co skrywa dal
za granic dźwiękiem takie wytchnienie
co gładzi troskę i każdy strach
z fazy na fazę księżyc blednie
pękaty garnie tuli garb
grudnieje ziemia w dzwonny szkielet
kamień o kamień zagłusza trzask
w sercach i źródle tkwi taki werbel
co rytm ostatni nadaje drżeń
z mgły i powietrza gubi się haustem
w leśnych poszyciach jak ptasi trel
Tomek i Agatka, 25 stycznia 2015
Gracjan, kupiec spod Rypina,
kadząc pszczoły rzyć wypinał.
Dziwny ten świat - mówił szczerze -
gdy się truteń za miód bierze,
szlak wyznaczył w georginiach.
Tomek i Agatka, 22 stycznia 2015
wiedziałeś o tym że tak będzie?
księżyc wpadł w krater filiżanki
spoglądasz na mnie i nie wierzysz
niebo bordową zrywa płachtę
i już gotowe się obnażyć
wypiętrza z aort lawą wrzątkiem
płoną czerwone galaktyki
warkocze komet chaos plącze
prosto pod stopy mleczny werniks
weź mnie za rękę i przeprowadź
przez bazaltowe trzewia węży
po rozżarzonych słupach ognia
nim w sen zakrzepnę - wypij
do dna
.
grafika do wiersza:
http://truml.com/profiles/80252/graphics/197268
Tomek i Agatka, 7 czerwca 2011
Na łące wśród bąków bawiły się pąki,
z pękami ta cud ogrodniczka;
odbywał się koncert, kąpała się w słońcu
złocista - powabna - Różyczka.
Policzki różane w pąsowej oprawie,
rozsiana wśród trawy muzyka;
ukryty kochanek w miłosnym wyznaniu
swym smyczkiem jej wdzięki zdobywał.
Różyczka uległa, rozkwitła i zwiędła
w kolczykach zraniony kochanek;
wyszarpał swe skrzydła, w koronie półnagiej
uwięził go wdzięk herbacianej.
Koronka opadła przy dźwiękach cykadła
obnażył świt grę bezwstydnika;
gdy bliski omdlenia do wnętrza się wdzierał,
z kolczyków Różyczkę rozpinał.
Zbyt wątły badylek rozhuśtał i tyle
łączyło kochanka z Różyczką;
spasował więc konik, jak to pasikonik,
w bok skoczył - wibrując swym smyczkiem.
....................................................................
Dodaję pod spodem, odnośnik do komentarza,
bo w komentarzu się wszystko roozstawia...
I
na łące/wśród bąków/bawiły/się pąki 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
z pękami/ta cud/ogrodniczka 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
odbywał/się koncert/kąpała/się w słońcu 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
złocista/powabna/różyczka. 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
II
policzki/różane/w pąsowej oprawie 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
rozsiana/wśród trawy/muzyka 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ _’_ _ (wyj. sł. muzyka)
ukryty/ kochanek/w miłosnym/wyznaniu 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
swym smyczkiem/jej wdzięki/zdobywał 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
III
różyczka uległa/rozkwitła/i zwiędła 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
w kolczykach/zraniony/kochanek 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
wyszarpał/swe skrzydła/w koronie półnagiej 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
uwięził/go wdzięk/herbacianej 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
IV
koronka/opadła/przy dźwiękach/cykadła 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
obnażył/świt grę/bezwstydnika 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
gdy bliski/omdlenia/do wnętrza/się wdzierał 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
z kolczyków/różyczkę/rozpinał 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
V
zbyt wątły/badylek/rozhuśtał/i tyle 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
łączyło/kochanka/z różyczką 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
spasował/więc konik/jak to pasikonik 3+3/2+4
_ _’_ /_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
w bok skoczył/wibrując/swym smyczkiem. 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
Tomek i Agatka, 22 czerwca 2012
O świcie wrzaski chodnikowych dzieci
beztrosko afiszują się jarmarczną gościnnością,
a konkretni dorośli sprzedają złotorudej kioskarce
za mydło i dwa bilety świeże poranne wiadomości.
Skrupulatnie przekazywane z ust do ust,
ciągle mutują i podążają utartymi ścieżkami;
pokonując mur i architektoniczne bariery,
zasiedlają osiedlowe sklepiki, skwery i ławki.
Pobrzmiewając - tu i ówdzie - odbijają się
plotkarskim echem gardłowych klatek i korytarzy,
oblepiają błotem, kogo popadnie, i szumnie dźwięczą;
jedyna prawda ciągle odbiega od rzeczywistości.
Nośne betonowe molochy klatka po klatce rejestrują
każdy przejaw skrzętnie skrywanej spontaniczności;
wesoła śmieciarka raz po raz przekrzykuje
rozwydrzone przekupki i nieopierzone ptactwo.
Koszona w deszczu trawa bezustannie ryczy,
a rozhisteryzowani kierowcy popularnie już wyją;
i tylko robotnicy demontujący azbest
są jacyś tacy... chwiejni i zupełnie niewidoczni.
Zręczne i kreatywne siatkarki zażarcie polują
na okazje i promocje w super i hiper - marketach;
wygłodniałe stadka wypasionych wilków
pożerają całe stosy ociekającego drobiu.
Kiedy koślawe ławeczki po same brzegi wypełniają
miejską przestrzeń fanami triumfującego Piasta,
rozśpiewane nocne słowiki rozkosznie pomykają,
na trawie, po jasnych - dębowych - tyskich - żubrach.
Młody szczaw zielenieje w przyblokowych ogródkach,
gdzie szpanując śmiałym językiem, uprawia się melanż;
zdegustowany pitbull zlewa całe to szumne towarzystwo,
znacząc swój teren z balkonowego wychodka.
Fanatyczni zwolennicy akademii
wychowania fizycznego - nigdy nie zasypiają,
nie zakuwają i nie chodzą - do kościołów ani szkół z klasą,
nawet wtedy, gdy otrzymują kuratorski kontrakt.
Kiedy gaśnie szpaler ulicznych latarni,
wielkomiejska tkanka aktywnie rozrasta się
na unikatowych warsztatach i biegach na orientację,
gdzie zwinni ochotnicy rezerwują sprzęt na rynku muzycznym.
Zaangażowani w rewitalizację animatorzy kultury,
posługując się własnym grafikiem,
grupowo walczą z ponurą ortograficzną rutyną
i charytatywnie malują świat w nowych barwach.
Czujna i wysportowana kioskarka stale czatuje,
otwiera dialogowe okienko i jak szeryf,
na chybił/trafił, strzeże skrawka tej świętej ziemi,
jak cierpliwa misjonarka służy - zwrotną informacją.
Tomek i Agatka, 15 stycznia 2015
o ucieczkach dowiesz się
z migawek zapisanych w odłamkach luster
nie inaczej
szybkie przemknięcie z przechyloną w bok głową
byle nie dostrzec zwątpień i zatarć kątem wyłapującego szczegóły oka
a jeśli nawet to najmniej z możliwych
tuż za progiem
kolejna z prób by odbiec od trzasku odwzorowywanych matryc
wytrawianie utrwalonych ścieżek. przerywanie do polan i pasm
codzienne wypalanie. do - płata. do różnic.
z podobieństw tak trudno wyłuskać własne połacie i kroki
pozornie wszystko wydaje się możliwe -
kiedy w promieniu drogi sączy się światło
wystarcza odwagi do odgałęzień
stopy nieruchomieją w zaułku
zanim mrok rozpali wyobraźnię wydobędzie każde z załamań
wytrwała igła posłusznie przeniesie kontur rysę
ścieg za ściegiem przeszyje grzbiet
lawa wrażona podskórnie zastygnie w sny zamotane w kłębek
gdzieś pomiędzy kolejnymi stacjami pyłu koronki słów wzniesionych jak kurz
pleć się pleć wrzeciono byle do świtu i następnych utkań
z gwoździ i otarć
o drzwi palce przedsionki
.
o ilości kołatań dowiesz się z utknięć
nie przecieraj matowych szkiełek
przejścia przez próg złożone są
z zamgleń
Tomek i Agatka, 14 stycznia 2023
a ja nie wiem,
czy spokojnie oddychasz,
jakie obrazy masz przed oczami,
czy tulisz się do kołdry
jak ja przykrywasz skrawkiem twarz,
by łatwiej zasnąć?
nic nie wiem,
na którym zasypiasz boku,
czy rozsypane włosy spływają ci na ramiona,
a może jak ja odgarniasz je do tyłu
wprost za poduszkę?
jak układają się twoje palce?
czy dłoń wędruje pod policzek,
a może jak ja łączysz w pacierz obie,
podkładając najdelikatniej pod skroń?
tul-tuli, tul-tuli, tul -
szepczę prośbę w poduszkę,
dociskając mocniej powiekę,
aż łzy znajdą ujście.
tul-tuli-tul-tuli-tul -
"przytul się ptaszku na gałęzi",
pod skrzydłami znajdziesz swój dom -
dobiega najczulej z głębi.
czuwasz nade mną,
i wskazujesz mi drogę,
wiem.
znów słyszę nocą pociąg,
nie byłoby w tym nic dziwnego,
za oknem prowadzi trakt,
ale kiedy spadłeś mi z gwiazd,
rozmontowali nam świat,
żebyśmy nie mogli do siebie dotrzeć.
(poskładamy go razem, wierzę)
tak mi blisko do ciebie i tak daleko,
stuk, stuk, stuk, stuk -
tłucze się serce,
przecierając szlak.
umknie nam milion lat,
tak to to, tak to to, tak to to tak.
wystukuję najpiękniejszą
wariację z tęsknoty,
gdy zasypiasz,
a ja nic nie wiem,
jak układasz ciało do snu.
nie zliczę, który to już
pociąg do ciebie.
co noc widzę się w nim,
jak opieram łokcie
na rozkładanym stoliku,
jak ślepo wypatruję
przez szybę.
a noc,
jak każda bez ciebie -
chłodna, bezksiężycowa
Tomek i Agatka, 25 września 2016
już wiem, zwyczajnie się teleportuję!
- a można tak, zwyczajnie?
można - wymamrotał przez zęby gagatek,
wysypując z rękawa talię kart.
jednakowoż ułożyły się w letarg - królowa, dama i as pik.
królowa przelewała właśnie gorycz przyciężkiej korony,
gdy dama zakładając nogę na nogę, pudrowała namiętnie nos
- różem zbyt różowym na tę kasztanową porę roku,
wszak zewsząd spadały żołędzie, i l(as) tonął z nadmiaru,
przeklinając cały ten wachlarz, którym raczyła go pogoda.
tej nigdy dosyć - uśmiechnęły się do siebie strugane żołnierzyki,
idąc na wojnę o skrawki miejsca z niebieskim półkowym pułkiem.
pułk jak to pułk, maszerował zamaszyście, nie robiąc sobie nic
z ciasnoty zakamarków ogarniętych kurzem.
siedzący w kącie klaun cichutko kichnął,
trzymając kulkę nosa, marzył by nie spadła,
bo coś poza kurzem wisiało jeszcze w powietrzu.
ho ho - wtrąciła nie wiadomo skąd sowa,
przyglądając się bacznie winnej królowej,
która z pewnością była tutaj nie na swoim
miejscu.
Tomek i Agatka, 27 października 2016
ze spoglądania w dal nic ponad - splątanie.
zagmatwania, wzburzenia, kłębienie.
ruchome morze wirujących meduz, i tyle
zakołowań, że aż trudno złapać grunt.
w zanadrzu podniebna chwiejność tych wszystkich
sznurkowych drabin, po których zechce się wdrapać wzrok,
próbując zahaczyć za migotliwy szczegół.
tymczasem niknięcie i oddalanie, gdy
falą w skroniach pulsuje mgła.
uporczywe przedzieranie przez gąszcz,
gdzie tyle porośnięć ile warstw.
kto by je wszystkie zliczył...
a jednak próbujesz przybliżyć,
gdy ukradkiem pociągasz
za jedną z klejących się nitek,
nadziewając delikatnie nakłuwasz.
w-reszcie otwierasz jak ostrygę,
i galaretowata treść wypływa.
zaczepiając o detal umiejętnie drążysz
od słowa do słowa, aż brnę w kolejny połów:
obrazów, dźwięków, ziarn.
cichutko przywołujesz, gdy snując się brzegiem
skaczę z piktogramu w piktogram.
spójrz -
na zawołanie, przynoszę ci w wilgotnych dłoniach
wyłowione muszle. przygarniesz, przytulisz
nas wszystkie, jak zabłąkane dzieci potrzebujące ukołysań,
spoglądając z takim zatroskaniem, że
strumień ciepła spłynie do stóp.
jak wtedy cała niepewność stopnieje.
z cofnięciem wskazówek zegara
ziemia zakreśli kolejną elipsę. słońce przetoczy się kołem i
ciężar powiek spadnie kaskadą rozmytych brzmień.
z odpływu na odpływ w srebrnej łusce odkryją toń lustra:
dobrze wiesz, że gdyby można było cierpliwie formować,
nadając kształt przestrzeniom, odżyłyby -
rafą pomiędzy kolejnymi mrugnięciami.
za setnym z powtórzeń echo przywlecze strzępki słów:
gdy patrzysz tak na przestrzał boję się
że już stamtąd...
i wracam, kiedy cisza przeradza się w krzyk.
próbujesz głaskać, jakby mogło to cokolwiek zmienić,
odnajdując zgubione albo chociaż klucz.
jak mantra powróci wirujące tło i żal przemieszany w kubkach.
drętwienie z mimowolnym opadaniem powiek.
trzymasz za ręce, gdy natłok zakleszcza
niebezpiecznie od wewnątrz.
wiesz, że są we mnie słowa, których
lęk nie wypowie, dławią w środku jakby zalegała tam pięść.
możesz tylko rozsupłać ze spojrzeń:
tyle i tylko tyle pozostanie z uczepień -
paznokieć omsknięty o śliski strzęp,
kiedy wodząc dookoła próbujesz chwycić
oczami za bezpieczną linę.
.
łaskawie po horyzont jedynie piskliwe wzruszenia mew,
po stokroć w salwach odbite od połyskujących fal,
poza tym, jak gdyby nigdy nic -
przesypujące się z boku na bok rozdmuchane sylwetki wydm,
wielokroć powtórzony
bełkotliwego echa podniebny chichot.
Tomek i Agatka, 26 lutego 2018
dokładnie siedem sekund temu mignął świetlny kursor
i zaraz potem łodzie stały się czytelne
można teraz niezauważenie przenikać między słowami
nurkując w ciszy tak by nie spłoszyła się myśl
bywa że z morza nad głową udaje się
wyłowić spadającą gwiazdę
doskwiera wtedy żal
że oto w jednym mgnieniu rozpada się
pulsujące w ułamku zniknie
za kolejnym z mrugnięć fala rozmyje ślad
ile umknie twojej uwadze?
jedno rozchybotanie i znajdujesz się
w samym centrum piaskowej burzy
myśli biegną szwem kręgosłupa
czujesz dokładnie ich przyleganie
jakby cała zawartość nieba
próbowała wsączyć się prosto pod skórę
czyjeś oczy przeszukają bezkres
gonitwa rozegra się
w czasie skrojonym na błysk
.
dokładnie siedem sekund temu
otwarła się przestrzeń na wilgoć
w oko wpadł okruch
Tomek i Agatka, 17 kwietnia 2021
kiedyś Ci opowiem
o smaku tęsknoty
przygryzionych wargach
po niewinnej lampce
oczach tak wilgotnych
że toń słowa powódź
nie zgłębi niczego
co wybrzmi kaskadą
spod kołyski powiek
zachód i wschód słońca
wyznaczą odległość
dźwiękom samotności
pod czerpanym niebem
łódka się kołysze
zbyt krucha by unieść
papierowy księżyc
jeden brzdęk i płynie
w załamanie światła
kiedyś Ci opowiem
o bezsennych krosnach
co sklejały rzęsy
wydłużając cienie
o jedynej nitce
szczęśliwego mostu
po której się biegnie
prosto za ukłuciem
piąstkach zaciśniętych
kiedy w błysku lustra
świat pęka w kawałki
może sam odgadniesz?
może mnie rozpoznasz
po zielonym smutku
Tomek i Agatka, 23 czerwca 2018
przed chwilą byli jeszcze razem
ona przejrzyście doskonała
świetliście zwiewna kropla rosy
on płatek maku senny motyl
gdy się przemieniał prosto dla niej
w stu pierwsze z wielobarwnych westchnień
ona stawała się przeźroczem
lgnąc w echo studni głosem rzewnym
na przemian słotna oraz cicha
w noc turkusową pełnią pełna
bosa bezbrzeżnie tak pojemna
że ledwie szept przepełniał ciszę
nocniło się tak tylko dla nich
gdy razem ciągle tak osobni
ona płochliwa i ulotna
on niedosiężnik motyl nocny
zaklinał światło w niewidzenie
znikając z pola tak bezbłędnie
jak tylko można niknąć z oczu
po kresy kresów niepowroty
gdy wyciągała za nim ręce
roniąc w jeziorach mętne czernie
prosząc o jeden ledwie przebłysk
w głąb rozpadała się na głębie
on nic nie wiedząc nawet o niej
krążył nad głową wciąż najwierniej
gdy go wabiła każdej nocy
dla siebie samej łudząc pełnię
ona błękitna kropla rosy
on aksamitny sen niedotyk
Tomek i Agatka, 25 marca 2016
Agatko, jeszcze nie pora. brzegi muszą się ułożyć.
harmonijne nie znosi kaskad, tumultu, wrzeń.
doskonałej linii nie da się poskładać ze spiętrzonych fal.
gwałtowne zawsze spróbuje wydostać się poza obręb.
marginesy kreślą się nieustannie - promień po promieniu
dopełniają kołyskę powiek, domykając noce i dni w jeden wachlarz.
z rozpiętości płatków: szafir i kaszmir,
kocha lub nie...
.
bez przymrużenia oczu znacznie trudniej
przebić się poza krzywiznę framug.
Tomek i Agatka, 26 września 2013
Z radością i uśmiechem dla wspaniałej Miladorowej wróżki
od syjamskich smocząt : ) : )
destyluję z parą wodną,
w alembiku - nie inaczej.
niech to pies z kulawą nogą,
jeśli tylko się nie sprawdzę.
jeśli wyjdzie mi niewypał?
lub co gorsza jakaś kicha?
jużci - prycham, wiersz - zagrycha,
smoczy siekacz - palce lizać!
osobiście dopilnuję,
nic się dzisiaj nie zmarnuje,
mieszam w kotle i czaruję.
jazda mi stąd, pisklę kluję!
jeszcze zdarzy się odmieniec,
lotne piórka będą w cenie,
byle tylko odszczepieniec
nie pogrążył mnie i nie legł.
sypię z garści wiązkę trocin,
pod nią barwność płatka róży,
czarry marry niech się płodzi,
niech jak królik stawia uszy.
byle tylko się potworzył
wierszozdatny kwalifikant.
do cholery, znowu kicham,
to z alergii na aplikant.
już w łabędziej szyi cyka,
wężownica się przytyka -
żadna szmira czy niewypał,
kielich wina - wiersz ryzykant!
rozpalone wiodą żądze
z oczopląsem bańki mydła,
zaraz gada w łeb przetrącę,
zaraz mu ustawię - śmigła!
stanął smok na równe nogi,
już mu bucha para z pyska,
i jak nagle się nie ściemni,
czarny diabeł - dym z ogniska!
…
destyluję z parą wodną,
zwodną parą w alembiku.
jakie licho mnie poniosło
wypróbować ten wehikuł?
Tomek i Agatka, 29 września 2015
na koniec rozwiej mgłę i powiedz,
że tuż za płatkiem snu jest jeszcze ziemski jard do przesypania.
składam głowę do poduszki, tulę wiatr.
przez szpary w gniazdach prześwitują gwiazdy.
za ostatnim świetlnym warkoczem
niedokończone opowieści wylatują z rąk.
obiecaj proszę,
że niezaplecione uda się jeszcze pozbierać.
w zamian tysiące drżeń wysyłanych co noc jak sygnał,
cała toń mignięć i wyszeptań - a co jeśli -
nie uda się przedrzeć przez smugę pojedynczej kry,
czy ktokolwiek zdoła wyłowić szelest?
Tomek i Agatka, 14 lipca 2011
jak
kot
myk
smyk
przez płot
żałośnie okiem obracam
na strzępy skracam i drę
spodnie mordę nadzieję rwę
bez nóg przez skrót
o włos o drut
ajć pokrzywię nogi i ręce
zajęczę
topola pola zawodzą
woda przelewa przeprawa niemost
psiakość rozterka i skok
okrutna na złość zapadka niewczas
załamka trzask prask
po brodę w wodzie
brodzę
w tle z boćkiem na jednej nodze
w czerwonym dzióbdzióbie na płask
rechot zielonych żab
w zarośla dziób wtapiam
po łokieć badam
rzeczoną rzekę kijem zawracam
o milę
ominę
przemilczę
cień drzew
zakroczę i klnę zawarczę
na ha na ka wyhaczę na wznak
już dość wyszczerzam śmiech w ząb
oczami ślę miecz wywracam
tnę w pień
ko - mara przez sen
Tomek i Agatka, 18 stycznia 2023
jesteś czarodziejem
trzymam cię za rękę
zawsze świeci księżyc
tyle blasku z oczu
że rozświetla wnętrze
jestem dzieckiem szczęścia
że cię tak spotykam
zwyczajnie na ścieżce
nie wiem nawet kiedy
stajesz się marzeniem
gdy po ciebie sięgam
wciąż jesteś odległy
mam za małe serce
by pomieścić smutek
jesteś czarodziejem
nie mam wątpliwości
że po mnie przyszedłeś
Tomek i Agatka, 15 stycznia 2023
schodzę po krętych schodach
odziana w granatową pelerynę
właśnie wtedy się zjawia
aksamitny najczarniejszy z czarnych
przysiada na przedramieniu
wiem że mnie pilnuje
w tysiącu lustrzanych odbić
wirują czarne skrzydła
szukam cię w moim śnie
mam zranione serce
biegnąc za głosem gwiżdżącego chłopca
w sali kolumnowej odnajduję sztalugi
to do nich się uśmiecham
wiesz jak mnie przywołać
blik odbity w lustrze doda nam rumieńców
przeczesuję palcami twoje krucze włosy
uwiecznisz ten moment gdy przybiegnę bosa
gubiąc pelerynę
ponad nami kokpit podwodnego statku
to żaden przypadek
ani wynurzenie
kiedy mnie obejmiesz
wpadnie więcej światła
kobieta na obrazie ma różowe usta
dotyka opuszkiem świeżo scałowane
Tomek i Agatka, 14 kwietnia 2021
wyobraź sobie stół
nasze dłonie które się przy nim spotykają
spojrzenia
gdy dzielimy się sobą jak chlebem
żadnych zbędnych słów
tylko ta iskra w czułych oczach
głód podany z ust do ust
porozumiewawcze proszę tak
oddech który wstrzymuje Ziemię
gdy zawieszeni ponad
mnożymy
szczęśliwy okruch
Tomek i Agatka, 19 czerwca 2011
poeta krytyka częstuje łaskawie
wersem lubą ławę pod kawę podkłada
mości się już kawa z -w-e-r-s-e-m na zastawach
i gdyby nie banał byliby po kawie
nazbyt pospolitej byłby łyk mieszanki
gdyby się tak waćpan raczył z filiżanki
maniery szablonem z tej najwyższej półki
miałki utkwią zapach w palcach po szypułki
kantem leci kawa po autorskiej ławie
poeta z krytykiem po słownej zaprawie
burchel sączy raną opuchł krytyk skory
wysmaczyć zapachy miast kawą się poić
towarzyska wzmianka wzburzona śmietanka
poezję nadszarpnie nurtem w filiżankach
przybity do ściany dąsa puści dzbanek
puszka denkiem łypnie czy się kawa sypnie
posypał się zapach grubomieszczkiej kawy
łzawym wrzątkiem parno zalewa się ziarno
choć serwis i wersy z wykwintnej zastawy
rym żwawy wy-parzy czarną kawę palną
może by i morał wyszedł wreszcie z paki
gdyby się z zapachem nie zmieszały smaki
gdyby się z dotykiem nie zmieszało czucie
poeta z krytykiem na -w-e-r-s-a-l-s-k-i-e-j uczcie
Tomek i Agatka, 13 czerwca 2011
Kotek mi się zbisurmanił,
Teraz leży - mleczny flaming.
Myszką trąci mu jedzonko,
Za wysoko śmiga słonko.
Leni całe się futerko,
Jednym oczkiem ledwie zerka.
Opadł z chęci łebek, szyja,
I przelewa się jak pijak.
Zwiędły uszy na biedaku,
Cień ogonek pozamiatał.
Leży płaszczak - miękka szmata,
I wyciera mi kant blatu.
Więdnie wąsem mi bidulek,
Stół ceruje tyłkiem dziurę.
Snem przybita szpulka nitki,
Ani jednej żywej witki.
Obwisł flanel zmechacony
W dół bez kroju i bez formy.
Wiotka miotła, sypki proszek,
Śnięta rybka, święty śpioszek!
Ale, po czym taka strata?
Przecież, co noc figle płatał.
Lustereczko mruga słodko:
kotek zwabił się błyskotką...
Cóż, puściłem trzy zajączki,
Dziki SAM wystrzelił z rączki.
Wcześniej jakby bardziej żwawy,
Teraz jęczał - mleczny flaming.
.
Lustereczko powiedz przecież,
Ile może kotek leżeć?
Czy odmawiać mam pacierze?
Czy obudzisz - dzikie zwierzę?
Tomek i Agatka, 19 stycznia 2023
być może właśnie
tak wygląda
pora deszczowa
kiedy się wchodzi
jak pod parasol
w leśne poszycie
w sen z mchu paproci
gdy nikt nie widzi
czeka się jeszcze
tak jak w przedsionku
na żywioł nieba
by się upewnić
w ciszy bez końca
w miejscu i czasie
może tak właśnie
w mgłę się przechodzi
skroploną porą
koronką utkań
kiedy za szybą
ślad się zostawia ostatni
oddech
.
Link do zdjęcia:
https://truml.com/image/92712/0x0
Tomek i Agatka, 25 stycznia 2023
u zbiegu ulic wprost na rogatkach
zbiegną się ludzie zżarci do rdzy
panie poeto niech pan się ocknie a nie jak wariat
wymownie milczy sam na tej ławce
jak gdyby wokół zupełnie nic
zamaskowany mówię do pana póki papieros
i myśl się tli czy pan dostrzega to jak listonosz
wieszczy z depeszy tak bardzo nagłej
koniec za końcem
dostojna dama skryta za rogiem
tkwiąca od wieków w tym samym miejscu
jakby zatrzymał się w jednej z sekund pędzący kadr
ona dostrzega ona wie dokąd przeciąg ten zmierza
tymczasem granat wisi w powietrzu
jakiś huk słychać niemal opodal
gęsty kurz wzbija się linią frontu
coś się rozmywa
pan się przekona
jak w jednej chwili niebo furkocze
ścieląc rowami mgły mniej przejrzyste
to nie jest scena którą wprost można pominąć wzrokiem
niech się pan ruszy jeśli pan może
za chwilę tylko pył się uniesie
.
Ekfraza do obrazu: "Co ty sobie wyobrażasz!?"
Marka Sisey'a Tymoszczuka
Tomek i Agatka, 15 stycznia 2023
w samym sercu snu rozgałęzionego
od szypułki do szypułki
kołysze cię kropla
po świt
póki nie rozdrzewią się drzewa
mech nie zabliźni ran
nieścięte nie opłacze ściętego
może wyśnisz już wtedy,
jak zabierasz mnie w fiolet
by wybrzmiały z ust skargi
wśród skarg
przywołają cię drzewa byś
im duszę wyśpiewał
przywołają cię drzewa byś spał
zanim baśń się nie wyśni
nim nie wylśni wśród liści
taki promień co siłę ci da
Tomek i Agatka, 17 stycznia 2023
pada deszcz, jestem przemoknięta,
pociąg się spóźnia, ty palisz, a ja tylko -
zapamiętuję ten beżowy wiosenny płaszcz,
który mam na sobie, czarne szpilki,
aksamitną kopertówkę mocno ściskam w dłoni.
scena z wsiadaniem do pociągu
przeciąga się w nieskończoność,
nie patrzę pod nogi,
skupiam się na tobie
i na wyciągniętej dłoni, którą tak podajesz,
wciąż się uśmiechając
wciągasz mnie do środka, tak że
mokra wpadam wprost w twoje ramiona.
poszukajmy wolnego przedziału - mówisz
i rozsuwasz drzwi za drzwiami
ekler.
to podróż nocą,
która sny kołysze,
zanim się wybudzę
na ostatniej stacji
obejmiesz mnie mocniej,
wtedy ci wyszepczę: nigdy mnie nie
psyt! - zagładzisz niepokój
opuszkiem na ustach.
Tomek i Agatka, 17 stycznia 2023
to nadchodziło falą,
by gwałtownie uderzać,
rozrywać od środka,
to coś w jej klatce, co tak drgało, drgało
bez końca.
próbowała zamykać usta,
gdy rósł w niej wulkan
krztusiła się, wylewając z siebie
cały ten nadmiar, mdlała.
ostatecznie ciało kurczyło się do kłębka
i wtedy świat kołysał i kołysał,
i kołysało się w jej głowie jak w kolebce,
że jeszcze nadejdzie taki moment.
tak wiele razy wymykała spod rąk do ogrodu,
w ukryciu układała z obłoków
swój mały raj.
był pełen różanych płatków,
zrywała je opuszkami delikatnie,
napełniając całe garście,
podrzucała do góry,
wpadając razem w wir.
różana panienka - myślała o sobie,
spływając na ziemię wprost z chmur,
kiedy tylko w środku zakłuło bardziej.
gdybyś mógł ją wtedy podejrzeć,
zobaczyłbyś:
jak zbliża dłonie do twarzy,
kładzie na oczach jak nieswoje,
jakby chciała odgadnąć
tego, który kryje się za nią.
jak dociska rzęsy,
jak tylko potrafi najmocniej,
szepcząc pod wiatr,
by poniósł jej prośbę
i oddał we właściwe ręce.
oddamy cię, kiedyś cię oddamy mała suko -
huczało w jej głowie
od nagłych przepychanek,
gdy nie potrafiła postawić całej szklanki.
dziecko ze skazą - myślała o sobie,
gdy coś tak bardzo kłuło,
rozsadzając klatkę.
może to wiatr,
może potargane włosy -
rozszumiało się dziecku w głowie,
że je ktoś przygarnie.
podnosząc ze ścieżki kolejne ptasie piórko,
spoglądała wysoko w niebo,
nie wątpiąc, że to dla niej
zostawia kruczy ślad.
kolorowymi szkiełkami,
bardziej dla siebie niż dla niego,
rysowała na piasku mapę strzałek -
jeśli się nie zgubię, znajdzie mnie,
wierzyła w szczęśliwą baśń.
gdybyś się wtedy zjawił,
poszłabym za tobą
tak po prostu
za czułe serce.
Tomek i Agatka, 27 lipca 2019
zniknę Ci kiedyś
deszcz mnie rozmyje
w którejś piosence
poniesie przestrzeń
w echo głębokie
przez rzekę górę
w dolinę siódmą z ośmiu
tajemnic sennego nieba
kropla po kropli
w ciszę bezkresu
w mech pod stopami
leśną aortę
w zapachu deszczu
skroploną cząstką
i tyle tylko...
co wiatr wyszepcze
zostanie po mnie
refren w pamięci
powracający falą
przez mgłę
zniknę Ci kiedyś
tak jak się znika
w kamień przy drodze
w koło wiatraka
źdźbło pochylone za setnym z ostów
w bruździe pod chabrem
polnego nieba
zniknę Ci kiedyś
tak jak się znika
na dobre już
i tyle tylko
co deszcz przywoła
w jednym oddechu
w drodze przez zamieć
by listkiem mignąć
tańczącym w dżdżu
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek