Hefajstos44

Hefajstos44, 2 october 2010

A kiedy umrę kochana

Kiedy umrę kochana,
Kiedy oddech odejdzie,
Kiedy stanę pod ścianą,
Twoja miłość niech wzejdzie,
 
Aby prochy rozsypać,
Pośród tego ogrodu,
W który okiem chcę łypać,
Od zachodu do wschodu.
 
Kiedy umrę kochana,
Z Twoją dłonią w swej dłoni,
Nie wycieraj łez sama,
Pogłaszcz tylko po skroni,
 
I ucałuj me oczy,
Co patrzyły na Ciebie,
Przestań na mnie się boczyć,
Żem jest pierwszy w tym niebie,
 
Które sami tworzymy,
Żyjąc razem w swym domu,
W którym siebie marzymy,
Pośród świata ogromu.
 
Kiedy umrę kochana,
Patrząc ciepło w Twe oczy,
Czekaj brzasku i rana,
Co nadejdzie,  zaskoczy,
 
I pozwoli zobaczyć,
Uśmiech ciepły na ustach,
Które śmiały przebaczyć,
Wszystkie Twe inne gusta.
 
Które Cię całowały,
I codziennie pieściły,
Które wierność Ci dały,
O Twych ustach marzyły.
 
Kiedy umrę kochana,
Kiedy serce me zgaśnie,
Daj mnie ogniowi sama,
Tak po prostu i przaśnie,
 
Niech zapomną na wieki,
Dzieci, wnuki, rodzina,
Żem żył bliski, daleki,
Że wybiła godzina!
 
Niech nie palą mi świecy,
Niech nie tracą nań czasu,
Niechaj żyją dalecy,
Pośród dusz swych i lasu.


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 12 march 2011

z przyjaźni pisane

Dawno nie było ani słowa które,
Do ciebie płynąć poprzez drogi chciało,
Czasy nastały inne bo ponure,
Zabrakło słowa które odkryć miałem.
 
I w końcu siedząc w hali przed odlotem,
Zamierzam spisać co minęło w lecie,
Lecz nie wymyślę co nastąpi potem,
Słońca promienie? Burze i zamiecie?
 
Rzadkie spotkania, smutek serca twego,
W kinie obrazy: żadne albo miłe,
I tyle złego ile też dobrego,
W te dni minione, co zabrały siłę.
 
Lecz wierzę jeszcze, słońce znów rozbłyśnie,
Ucieszy serce, uraduje zmysły,
Wszystko pobiegnie naprzód znów pomyślnie,
Gdy tylko zmory niby bańki prysną.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 5 june 2011

Przepraszam Cię za moją pychę Panie

Przepraszam Cię za pychę Panie
Pogardę dla Twych darów wielkich
Że wiem wciąż lepiej co się stanie
Nie widzę piękna w łzy kropelce.
 
Przepraszam Cię za moje ego
Głupotę którą zwę mądrością
Zamknięte serce, tyle złego
I słowa pełne głupiej złości.
 
Przepraszam Cię za brak pewności
Mądrości którą sercu dałeś
Zapominanie o godności
Że mądrość Twoją zaprzedałem
 
Za wiele rzeczy Cię przepraszam
I już nie będę, zobaczyłem
Znalazłem wiarę i chęć zgłaszam
Życia bez pychy, jak marzyłem.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 4 june 2012

Chwila

Kłaniam się chwili, bo w niej świat zaklęty
Inny niż wczoraj, odmienny od jutra
Już nie istnieją dziś wczorajsze błędy
Depresja z wczoraj nie jest wcale smutna
 
Dłoń jej podaję i pod rękę idę
Czekać nowego co zza węgła łypie
Nie ważny więcej już wczorajszy kryzys
Już łzy obeschły po wczorajszej stypie
 
Słońca wyglądam w chwili w której tchnienie
Nową energią napełnia mi członki
Bo właśnie teraz może przyjść natchnienie
Róż okularów i niebiańskie dzwonki
 
Czoło podnoszę, oczy lśnią dziecięco
Świat do zdobycia, do kochania ludzie
Złe wiadomości więcej nie zniechęcą
Swoje zdobędę w radości i trudzie


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 19 may 2011

Babcia

Nie chciałaś wnuka o takim imieniu,
Bo jest skażone bólem i cierpieniem,
I to wyryłaś w pamięci kamieniu
Moich rodziców- stało się brzemieniem
 
Które poniosłem poprzez lata całe,
Wciąż nielubiany, okulały lękiem,
Twojej miłości co dzień pożądałem,
A dostawałem  rozpacz
oraz mękę.
 
Moje starania wyciskały wodę
Z oczu i serca, które nie wiedziało,
Że to nie miłość, byłem wciąż de mode,
Wciąż okulały, w bólu zasiedziały.
 
A dzisiaj piszę, że wybaczam wszystko,
Lęk swój odrzucam, aby zyskać spokój,
I Ty mi wybacz, bo działałem płytko
Nie wierząc w siebie. Niech już będzie pokój!


number of comments: 11 | rating: 5 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 4 may 2012

Bajka o rycerzu z zamku na wysokiej skale

Zasiedział się rycerz w swym zamku
Na skale ogromnej i zimnej
A w bramie nie było już klamek
I okna też w zamku zabite
 
Wciąż patrzył do góry bo można
I cień orłów gonił spojrzeniem
Wokół szyi boli obroża
Więc do nieba śle znów westchnienia
 
Ni do orłów mu wzlecieć teraz
Ni się z murów w przepaści rzucić
Wiatr w komnatach nim poniewiera
Deski w oknach zdają się smucić
 
Gdzie marzenia co rosły w sercu?
Kiedy młode i chrobre było
Jeszcze w głębi co dzień się wiercą
Choć tak wiele marzeń ubyło
 
Gdzie te cele od zamku wyższe?
Drogi jasne po widno kresy?
Czy zabiły je przejścia przykre?
Czy porwały je z piekła biesy?
 
Smutno patrzy rycerz znów z wieży
Może jakaś księżniczka słodka
Znajdzie zamek i tu przybieży
Aby inne życie w nim utkać
 
Może przyjedzie i tu zostanie
Znajdzie w sercu radość za dwoje
I ożywi tę martwą skałę
I otworzy zamku podwoje?


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 21 september 2010

Poszukiwanie bliskości

W tej poczekalni ludzi są tysiące,
Każdy jest inny, różne brzmią języki,
I samoloty, ponad gdzieś krążące,
Gdzie mróz i słońca, iskrzą się promyki.
 
A tu bliskości czujesz brak okrutny,
Dalekość wszelką jaką wyobrażasz,
I los się wyda brzydki oraz smutny,
I siedzisz w sobie, i się nie obrażasz.
 
Samotny w tłumie i pomiędzy nimi,
Samotnie smutny, ale zamyślony,
Bliski tu sobie, czas powoli płynie,
Na sobie w końcu, umiesz być skupiony.
 
Więc w poczekalniach spędzać czas wypada,
Aby odzyskać bliskość która prysła,
Do siebie w końcu jak do brata gadać,
Gdy równowaga znów do ciebie przyszła.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 27 september 2010

Krótko i rytmicznie

Pogodne lico,
Twoje kochana,
Daje mi radość,
Co niekłamana,
Lecz kiedy kaszel,
Męczy Cię wielce,
Jestem zmartwiony,
Daleko Kielce.
 
Kiedy śniadamy,
Rano codziennie,
Miłe to bardzo,
Pięknie niezmienne,
I niech zostanie,
Rytuał taki,
Na zawsze z nami,
I nasze smaki.
 
A kiedy tulisz,
Do mnie się miła,
W moich ramionach,
Gniazdko uwiłaś,
To spokój wielki,
Ogarnia serce,
Więc piszę słowa,
Tobie w podzięce.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 29 september 2010

Poszukiwanie siebie

W pośpiechu żyłem, póki serce moje,
Lękom wszelakim, co dzień ulegało,
Mijałem w pędzie, krystaliczne zdroje,
I we śnie żyłem - dobrze mi się spało!?
 
I w sercu rany głębsze by kaniony,
Ściśnięte co dzień, by ucieszyć ludzi,
I żyłem we śnie, stale zalękniony,
Jak mnie ocenią? Lubiłem się łudzić,
 
Że dobre słowo, każdy w drodze powie,
I wszystko robić byłem po to skłonny.
Dziś wiem – nieważne - będzie wszystko w grobie,
Kiedy tam wpadnę niby kloc bezbronny.
 
Wszystko nieważne, kiedy żyć nie będę,
Lecz spać z programem, który stale każe,
Wszystko tak robić, jakby było względne,
Zapomnieć co dzień mych codziennych marzeń.
 
I zapomniałem, że stworzony jestem,
Aby kreować świat swój dookoła,
I ciepło dawać, miłość każdym gestem,
I wzlecieć lotem orła lub sokoła,
 
Ponad podziały, nienawiści świata,
Zawiści drobne, nad rządzenie ludźmi,
By poczuć w końcu każdy zapach kwiatu,
I się z programu wreszcie móc obudzić.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 21 march 2011

Radość

Kolebie się na fali mojego życia statek,
Czeka wiatru i słońca  pośród nocy ciemności,
Zda się czasem bez końca, co mnie rani i złości,
Lecz już widzę w oddali nowych dziesiątki świateł
 
Świateł  myśli i czynów, i codziennej radości,
Bo w nie wierzę niezmiennie, wciąż pakując manatki,
Które nie są brzemienne, ni to w skutki, wydatki,
Ale pełne zaczynów, dobrej wciąż codzienności.
 
I gdy widzę już promień, wiatr nadyma me żagle,
Rusza statek po wodzie tam gdzie lądu zarysy,
Nic mu już nie przeszkodzi, by osiągnął szczyt Rysów,
Bo on marzy o sobie-  nie wymarzył tak nagle
 
Aby płynąć przed siebie, gdzie mu obce kryzysy
Bóle burt poranionych, i odcięte want kable,
Znalazł je gdzieś stracone i ukryte przed diabłem,
Który nie wie o niebie, żyje będąc hurysą.
 
Płynie statek do portu, mimo fali, pod falę,
Widzi światła latarni, które wiodą wśród nocy,
Promień w siebie zagarnia, wraz z nadzieją pomocy,
Życia lepszego sortu, gdzie się miłość wciąż pali
 
Jasnym dobra płomieniem, który wszystko otoczy,
I grzać będzie codziennie, wciąż niezmiennie, pomału,
Nawet jeśli gdzieś ciemniej, nawet gdy ciemność kroczy,
A los rzuci kamieniem, z drogi swej już nie zboczy.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 21 march 2011

Czarny Łabędź

Gdzie jest granica? Gdy wrażliwe serce
Oddać chce siebie ukazując duszę,
Kiedy umiera w wielkiej poniewierce
W każdej sekundzie rozpaczy i wzruszeń.
 
Dokąd posunąć pragnienie zwycięstwa,
Ról głównych w życiu, imion na afiszu?
Czy bić rywali skrycie i bez męstwa?
Czy zabić siebie? Wszyscy z nas tak muszą?
 
Traci się wątek, gubi gdzieś osnowę,
Gdy cel poznany, niepoznana droga,
Wtedy o skałę trzeba rozbić głowę,
Złamać paznokcie drapiąc się do Boga.
 
I jeśli szlaki nie wykrwawią jeszcze,
I samobójstwo nie wyjdzie z rozpaczy,
Wtedy dopiero można poczuć dreszcze,
Drogi do siebie, którą się zobaczy.


number of comments: 6 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 13 october 2010

Nasze rozmowy

Słowa się rodzą z wątpliwości myśli,
Padają w eter, niosą się daleko,
Potrafią także w nocy nam się przyśnić,
Płynąc gwałtownie, rwącą, górską rzeką.
 
I jeśli słowa niosą prawdy ziarna,
Padają w glebę innych uszu chętnie,
Wyrasta wtedy odpowiedź tak karna,
Jak pewność wielka, jakby żniwa skrzętne.
 
I prawda prawdzie prawdę opowiada,
Pewność zstępuje zamiast wątpliwości,
Takiej rozmowy nie można przegadać,
Gdy most powstaje, drogę sobie mości
 
Do tamtych uszu, serca co w zwątpieniu,
Same negacje w sobie budowało,
I biło siebie, biło po ciemieniu,
Twierdząc, że mało, że za karę mało!
 
Więc rozmów trzeba z sobą oraz światem,
Z bliską osobą, z swoim lękiem co dzień,
By być dla siebie, matką oraz bratem,
Choć każdy człowiek życia jest przechodzień,
 
Który samotnie dąży drogą swoją,
W lęku, euforii – zależy od niego,
Raz go kochają, innym razem boją,
Kiedy się miota od dobra do złego.
 
Niechaj więc każdy sam sobie nie kłamie,
Aby oszustwa nie powielać wcale,
Raczej swe lęki swoją wolą złamie,
By żyć szczęśliwie! Stać na piedestale!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 13 october 2010

Dobry dzień

W poszumie liści, lasu tchnieniu,
I treli ptaków, gdzieś ukrytych,
Szliśmy po runie,  w zamyśleniu,
Badając lasu sens zakryty.
 
Ścieżką, bez ścieżki, w dół i górę,
Tchnienie igliwia czerpiąc w siebie,
Tkając w swej jaźni nić natury,
W sercu szczęśliwi, jakby w niebie.
 
Rydze czerwone, w kapeluszach,
Ukryć się chciały pośród liści,
Ale ich czerwień wzrok nasz zmuszał
Aby je widzieć. I smak ziścić.
 
Z masłem złączone, no i z chlebem,
Dały nam sytość pośród  smaku,
A w podniebieniach były niebem,
Którym nie wzgardził by i Bachus.
 
Ogień pradziadka co rozgrzewa,
Nie każąc ręki wznosić zbrojnej,
Lecz ciepło daje prosto z drzewa,
Wśród nocy gwiezdnej i spokojnej.
 
Wszystko to wtedy, radość dało,
Spokój i bliskość, pośród nocy,
Ten jeden spacer, jakaś gałąź,
Grzyby i ogień co w noc skoczył.
 
Uścisk Twej dłoni, ciepło oczu,
Ambrozją były i nektarem,
To pozostało - smaków koszyk,
I ciepło nasze w miejsce bajek.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 18 october 2010

Dziękuję

Dziękuję kochana, za Twoje działanie,
Za Twe zrozumienie, gdy demon mnie kusi,
Bym ufność swą stracił, rozpoczął spadanie,
Ku piekłu na ziemi, gdzie wszyscy są głusi.
 
Czasami przychodzi, najczęściej odpada,
Lecz jeszcze wychodzi, gdy czujność zatracę,
Nie daję mu teraz, tak sobą już władać,
Gdy wyjdzie bez sensu. Już jemu nie płacę
 
Haraczu jak kiedyś, gdy kompleks wychodził,
Wszystkimi porami, przez skórę i tkanki,
Zabijał mą ludzkość, wraz z lękiem przychodził,
I dawał do ręki dwa końce skakanki.
 
I jest to jedyna, w pewności mej rysa,
Gdy czujność zamykam, i oczy zielone,
Lecz widzę ją teraz , więc krwi nie wysysa,
I widzą te oczy Twe serce szalone,
 
Twe serce kochane, w staraniu, oddaniu,
W radości i smutku, w zmęczeniu i trosce,
W codziennym budzeniu, w codziennym wstawaniu,
I w Twym budowaniu, by związek nasz mostem
 
Był co dzień i co dzień, w kolejnym oddechu,
W patrzeniu na chmurę, w leżeniu gdzieś w trawie,
I w chwili gdy radość jest pełna uśmiechu,
I w chwili tej także, gdy koniec zabawie.
 
Dziękuję kochana, wspaniale że jesteś,
Że co dzień przytulasz, że dni nam malujesz,
Że wszystko co we mnie, codziennie jest testem,
I mogę Ci dawać, wciąż siebie, dziękuję!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 12 march 2011

Tsunami

Kiedy wyruszą fale, by zgnieść co na drodze stoi,
Ratunku nie ma wcale i życia kres w niedoli,
Wstrząsy i tarcia w głębi, jakby w sercu- rozumie,
Ból co nic go nie stępi, śmierć co nadejść nie umie.
 
Biją fale prawdziwe i biją w serca słowa
Jak tsunami straszliwe, co dzień, co dzień od nowa,
Kładą pokotem domy, słowa dusze wykrwawią,
Giną  ludzi miliony, a słowa gardła dławią.
 
Które tsunami gorsze? Z głębi gardła czy wody?
To które topi Porsche? Lub może rzuca kłody?
Nie wiem tego i szukam, w sobie, sercu i duszy,
W niebo codziennie stukam, gotów do nieba ruszyć,
 
By znaleźć siebie w sobie, tnąc serce na kawałki,
Bo kiedy zlegnę w grobie, będę w proszku i miałki,
I wtedy będzie późno, za późno na odkrycia,
A dusza ujdzie luźna, z ciała które bez życia.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 18 december 2010

Wątpliwości

Dni się zmieniają, świadomość rośnie, maleje,
Człowiek głupieje, w tej nierównowadze swojej,
Bo wątpliwości, w głowie tej biednej szaleją,
I już się nie wie, co moje jest i nie moje?
 
Cele, marzenia rodzą się i umierają,
Zmian kalejdoskop przed oczami stale miga,
To zło i dobro do walki się znów zbierają,
A człowiek biedny z sobą znów i znów się mija.
 
Jak wątpliwości z głowy w końcu swej oddalić?
Jak je odrzucić, poznać co jest rzeczywiste?
Mity żem słaby w przepaść rzucić i obalić,
Poznać smak życia, co prawdziwe jest i krwiste.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 5 june 2011

Tato

Znany- nieznany, byłeś i zostałeś,
W pamięci wiecznej, która cię wspomina,
Surowe usta, oczy i dłoń miałeś,
Lecz dziś wybaczam i to zapominam.
 
A gdy wybaczeń nadszedł czas ostatni,
Kornie swą głowę chylę w przypuszczeniu,
Że mi wybaczysz, wypuścić z tej szatni
W której zamknąłeś w wiecznym zapomnieniu,
 
I już pozwolisz abym poszedł drogą,
Która bez ciebie poprowadzi w światy,
Gdzie miłość wcale nie musi być srogą,
Gdzie radość w sercu, gdzie śpiewają kwiaty,
 
Gdzie znów odwaga, honor i szacunek
Wyższe od racji, wiodą mnie w marzenia,
Więc ci wybaczam, zabieram frasunek
I proszę jeszcze twego wybaczenia.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 27 may 2012

A kiedy

A kiedy wreszcie ma wrażliwość spotka
Twoją tak samo czującą to życie
To przyszłość nasza stanie się już słodka
Ambrozji smakiem.
A kiedy palce opuszków pieszczotą
Zaznają ciepła i bliskości smaku
Nic już nie będzie nareszcie Golgotą
W natchnieniu kwiatów.
A kiedy ręce oplotą wzajemnie
Dusze i ciała, i w niebo uniosą
To bliskość zostanie, na zawsze niezmienna
Poranną rosą.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 21 september 2010

Moja samotność

Moja samotność, płyną dni spokojne,
Niosą płomienie wiedzy niepoznanej,
Czasami lekkie, a czasami znojne,
Uśmiechu pełne, albo zapłakane...
 
Smaków miliony niosą z rankiem wcześnie,
Poprzez dnia przebój, aż po nocy srebro,
Smakuję kwiaty, wino i czereśnie,
I słońca promień, no i burzę wierną...
 
Dłonie w modlitwie, świat - naturę chwalą,
Serce do duszy wrócić chce od nowa,
Dziś swoje lęki niby ból obalę,
I pójdę znowu, gdzie mój raj się chowa... 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 10 april 2012

Kolacja z samym sobą

Lustro odbija me zmartwienia
O świata losy, który zmierza
Co dzień bez mała do spalenia,
Samospalenia- kto uwierzy?
 
I mówi lustro: głupi człeku
Co w twoim świecie jest innego?
Czyż nie powielasz już od wieków
Tyle dobrego co i złego?
 
Po co ci zmieniać na co wpływu
Nie masz i mocy nie uzyskasz
Pozwól więc światu sobie płynąć
Dbałość o siebie wreszcie wykaż!
 
I tak rozmowa sobie płynie
Przy lampce wina, co czerwone
Niech ludzkość ginie, gdy chce zginąć
Zdarłem swe gardło- ważne ono
 
Pióro stępiało od pisania
Myśli umarły od myślenia
Trzeba więc powstać- dosyć stania
Pod górę dosyć dni toczenia
 
Kamień odrzucę i bez niego
Wejdę na górę, widok nowy
Bo przecież nie ma tego złego
Co nie wynika z słów i z mowy


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 21 september 2010

Niemądrość

Niemądrość moja w postrzeganiu świata,
Wynika z tego, że inaczej marzę,
Chciałbym dotykać bardziej pączek kwiatu,
Niźli go widzieć, gdzieś na stole w barze...
 
Widząc go z dala , nie czujemy woni,
Wąchając z bliska , nie wiemy skąd wschodzi,
Kiedy mu zimno, kiedy łzy swe roni,
I kto go ścina, w jego godność godzi...
 
I wiem niestety, żem jest postrzegany,
Jako ten skoczek, co wciąż przeskakuje,
Lecz chcę do przodu, odnaleźć me rany,
I kogoś wreszcie, kto je zatamuje...
 
Kto mi pomoże, rękę zawsze poda,
Duszę odmieni, aby spoić z moją,
Pójdzie do przodu, niby górska woda,
Będzie mi skargą, ale także zbroją...


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 7 april 2013

Mój Bóg

Mój Bóg nie mieszka w żadnej świątyni
Nie rzeźbi siebie i nie maluje
Znaki w mej duszy czasami czyni
Klęczeć nie każe, kocha i czuje
 
Każda istota ważna dla niego
W niej część oddaje życiu, miłości
Więc też nie czyni niczego złego
Chociaż rozumie wszystkie słabości
 
On nie zabija i nie zabiera
Wojen nie wszczyna, kłótni i swarów
W złote się szaty też nie ubiera
Lecz nie wygania nikogo z baru
 
Nie je padliny, śmierci nie czyni
Przez zamawianie w sklepie, czy jatce
W radości dzieci jak anioł płynie
Jest mi naturą, ojcem i matką
 
Gładzi gdy trzeba i daje lekcje
Często bolesne, gdy moje ego
Samo się w sobie bez sensu łechce
I samo czyni tak wiele złego
 
Czeka mnie stale, mego powrotu
Do Źródła życia, syn marnotrawny
A łzy to jego, me krople potu
Lecz je rozumie, gdy mają zbawić


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 5 may 2012

Słowo

A na początku było Słowo
Ze Słowa ciało urodzone
Jest jakby Słowa wielką zmową
Grzechem codziennie popełnianym
 
Znaczenie Słowa zapomniano
Mgłą przed oczami zasłonięte
Ileż mu cielców naskładano
By co nie święte było święte
 
Miłość ma znaczeń ile głosów
Przyjaźń i radość, tolerancja
Zliczyć tych znaczeń już nie sposób
Na każdym pieczęć jest gwarancji
 
Tej religijnej, politycznej
Psychologicznej lub z rynsztoka
A prawdę niosą już nieliczni
I patrzy na nich się z ukosa
 
To jednorożce, dinozaury
Znaczenia słowa sprzed potopu
Wielu z nich wieki przeszłe starły
Na stosie wiary w wietrzny popiół
 
Lecz odradzają się jak Feniks
By stać się kolcem przypomnienia
Gdy Słowo głoszą w czas ten ciemny
Który wciąż w koszmar byt zamienia


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 22 november 2010

A może?

Rozmawiać pragniesz? O wszystkim i niczym?
I czarne dziury, i słońca żywotność?
I o tym jeszcze jak robot ten kroczy?
Czy ryba może, czy ptak ma tę lotność?

A może wcale nie lubisz tematów,
Które abstrakcją trącą już z daleka?
Wolisz życiowe odginanie kraty,
By wyjść na światy pełne miodu, mleka?

Może do kina? albo do czytelni,
Drogi zawiodą aby kulturalnieć?
A czasem wzdychać w czas księżyca pełni,
I wino spijać, i się umoralniać?

Wszystko to życie, wszystko przeżyć trzeba,
Znaleźć to w sobie, sięgnąć póki pora,
A wtedy razem odkryjemy nieba,
Z dala od ludzi i telewizora.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 11 november 2010

Najwięcej życia

Najwięcej życia raz widziałem w życiu,
W szpitalnym łożu dziecię położone,
Prosiło wzrokiem: kilka chwil w tym bycie,
Bo ziemskie jeszcze wcale nie spełnione...
 
Dobre i miłe, i cierpiące męki
Nie od choroby, lecz od beznadziei
Bo żaden bóg mu nie chciał podać ręki
A wraz z porankiem przyszedł brak nadziei...
 
I oczy ciepłe się zamknęły wiecznie
Do innych światów nagle przeniesione
Może szczęśliwe, może i bezpieczne
Jakiego szczęścia jednak pozbawione?
 
Brak mi nadziei z tamtych oczu dobrych
Brak mi uśmiechu, który miał przekonać
Wszystkich tu bogów , obcych ale chrobrych,
By zakazali tamtym oczom konać ...


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 11 november 2010

Niebieska sukienka

Niebieska sukienka i Twój uścisk dłoni,
Codziennie są ze mną i cieszą niezmiennie,
A serce co rano jak rumak wciąż goni,
Po łąkach zielonych i mostach kamiennych,

Stukając kopytem Twe imię kochana,
I niosąc uczucie radosne i ciepłe,
W galopie szalonym, bo droga utkana
Pomiędzy tym niebem, pomiędzy tym piekłem.

Niech serce z rumakiem tę drogę obiorą,
Bo ona najbliższa nam miła jest wszakże,
A życie radością nam będzie nie zmorą,
I dobrem przyjaźni, i miłością także.

Poniosą nas wszędzie gdzie chcemy się ponieść,
W jedności serc naszych, a mimo podziałów,
Więc wsiadam na niego, do Ciebie znów gonię,
By Ciebie przytulić, bez ceremoniałów.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 13 december 2010

Bez strachu

Już się nie boję niczego co przyjdzie,
Żadnej słabości, nie jestem Batmanem,
I żadnej chmury co na niebo wyjdzie,
Będę swych losów własnym atamanem.
 
Pójdę swą drogą z cnotami zbratany,
Miłości, dobra rycerz codzienności,
I z Bogiem dobrym puszczę się dziś w tany,
W spokoju ducha, w jego niezmienności.
 
Poczekam wiernie na to co w tej drodze,
Spotka mnie jutro, pojutrze, za lata,
Pomyślę ciepło o kulawej nodze,
I się z mą miłą na zawsze pobratam.
 
Otwarte oczy i serce otwarte,
Niechaj mnie niosą w codzienności plany,
A słowa w czyny co nie są wytarte,
Się obracają. Los wszak niezbadany.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 5 june 2011

Mama

Tak długo pamięć wołała moja
Sam pozostałeś, tak bez miłości
Swej matki dobrej, co niby zbroja
Okrywa duszy wszelkie nagości
 
I win szukałem w jej sercu drogim
Oddając ból swój i wszelkie lęki
Cierpienia ciernie i krwi złej złogi
By się uwolnić od swojej męki
 
Dzisiaj przepraszam i wybaczenia
Szukam w jej sercu, pomocnej dłoni
Bo oczy duszy od zaraz zmieniam
Całując oczy i siwe skronie.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 4 august 2011

Wiadomości w teraźniejszości

W portalu onet, który co dzień czytam
Dziewięć na dziesięć jest złych wiadomości
I wciąż wracają, niby zdarta płyta
Niosąc negację, oraz głupie posty
 
Dom się zawalił, autobus w przepaści
Życie do dupy, ktoś sobie odebrał
 W powietrzu ozon,
oraz inne gazy
A pod kościołem sławny kiedyś żebrze
 
Nikt nie napisze słowa o miłości
Ukryte one jak w umowie maczki
Wstydliwe niemal jak na skórze krosty
Lepiej jest mówić o kolorze sraczki
 
Dumni jesteśmy z tego co wyrosło
Z pracy rąk ludzkich poprzez wieków wiele
I nie piszemy, lepiej wróżby, gusła
Dać ludziom w lęku, zamknąć ich w kościele
 
Ezoteryki, żądz i braku woli
Durnych konkursów i durniów robiących
Gdzie esemesem wystarczy pozwolić
By ta głupota była- lek kojący 


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Hefajstos44

Hefajstos44, 7 august 2011

Mój Jack Sparrow

Merda ogonem Jack mój Sparrow
Pojąć nie umiem o co chodzi
Posłuszny niezbyt żadnym panom
Żre wszystko jakby ktoś go głodził
 
Psia to melodia czy sobacza?
Trawienie dobre, bez dyskusji
Jednak zjeść przy nim ciężka praca
Gdy patrzy wzrokiem smętnie- trupim
 
Kotom odważnie kły swe szczerzy
Biega za nimi- by się bawić
Lecz gdy się prężą nie chce mierzyć
Z ich pazurami- źle się sprawić?
 
Krnąbrny mój Dżekuś- tak z natury
Czy może kiedyś tak zrobiono
Dając i kość mu, i tortury
I całkiem rozbisurmaniono


number of comments: 0 | rating: 2 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1