Pi.

Pi., 5 november 2010

zależność

cesarz odwołał
igrzyska

z powodu kontuzji
kciuka

na Forum Romanum
spadła

wartość świeżego
niewolnika

Dom Gladiatorów
zapadł się

pod ciężarem
oczekiwań

wyrwało się dwa tysiące
kalendarzy by

cesarz odwołał
igrzyska

powodów skubany
nie podał


number of comments: 5 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 5 november 2010

mejd in połlend

od dziecka niełatwym człowiekiem jestem
to niezbity dogmat - gdybym był łatwy
to dawno już bym się popsuł

przypuśćmy
zrobiliby mnie w Chinach
dziecięcymi niewprawnymi rąsiami
na których taśmowe odciski
miałbym nierówne krawędzie pod sufitem
profil lepszy od gorszego
i brak gwarancji że pożyję dłużej
niż do zgonu

drogie nieletnie chińczyki które mogłyście
mnie złożyć z zamkniętymi skośnie źrenicami
wszyscy mamy pełne kaftany szczęścia
od waszych zalatuje ryżem Wielkim Murem z dykty
i zmurszałą od ryżu dyktaturą
moje pachną mną
jak w dokręconym na fest zegarku

w moich genach: made in Poland
tu pod kochanowską lipą albo tam gdzie dzięcielina pała
(różnica dwudziestu metrów to żadna różnica)
się właśnie stałem - to był październik
jeszcze nie jestem gotów odkryć
czy mam być dumny czy bardziej zawstydzony

kreatywność logicznego kojarzenia myśli w pary
była stanowczo poza oferowaną wersją podstawową
ale gdzieś po drodze z punktu stworzenia
nie tak zaiskrzyły aksony
nie tak


number of comments: 3 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 4 november 2010

między kontrastami I

białe jest
białe

czarne jest
czarne

inne jest
niezdecydowane

jak każdy
początek

i żaden
koniec


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 3 november 2010

źródło pochodzenia błędów statystycznych

nie należy przeprowadzać badań socjotechnicznych, by się
nie rozczarowywać gatunkowo do dna. ankiety, gdy zostaną
policzone i ułożone w równiutkich grzeczniutkich stosikach,

w bebechach kartonowych pudeł, przestają być odrębnymi
ludźmi: wulgarną kobietą z kiosku, której strzeże zabójczy
konkubent; parą zaświergolonych licealistów na słonecznych

korepetycjach z przyczyn nieświadomego powstawania
życia; hydraulikiem z lichymi wąsami pytanym o skuteczność
środków antykoncepcyjnych. i co z tego, że splunął wprost

na moje tenisówki i wygarnął, że chuj mi do tego!? to prawda
najszczersza. fallus mi do jego rozczłonkowanych kompleksów.
najwyraźniej ostatni raz widział kondoma, gdy pomysłowi kumple

z zawodówki urządzali kotu starty balonem. o okrucieństwo
wobec ludzi, na szczęście nie spytałem. z brutalnie prostej
przyczyny - był zdolny udzielić mi błędnej odpowiedzi na migi.


number of comments: 6 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 2 november 2010

od upadków

przyzwyczaja
się skóra
nie krwawi
nie siniaczy
nie podbiega

jakaś
taka niezmienna
z czasem przeobojętniona na wylot
nie przeszkadza kamień
błoto i zwykłe świństwo
gdy ciało
matowieje

w poziomo wieczne
w banał i nic się nie łaknie
więcej


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 30 october 2010

podpisz

podpisz
deklarację
lojalkę
petycję
list apel
zgodę na zgodę
podpisz

pierś mi podpisz
wątrobę
albo pośladki
z podpisem
będą szlachetniejsze
na jędrnych czytelniej
czujesz?

tu podpisz
i tam i tu
się zmieść
drobnym maczkiem
podpisz pod lupą
albo z zamachem
na trzy stoliki

ale podpisz
zanim wypiszę
światło z butelki
ty nie myśl
ty podpisz
porozmawiać
zawsze zdążymy
do dna

wódka spływa szyjką dłużej
niż ty podpis złożyć jesteś zdolny
cokolwiek podpisz
ja najpierw przełknę
potem przeczytam jeszcze na całkiem trzeźwo
potem ci repodpiszę
albo przynajmniej postawię
krzyżyk za następną kolejkę


number of comments: 6 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 28 october 2010

koniec świata nad zimną kałużą

odwołaliśmy plażę przez przeczucie, że morze
ma dzisiaj inne zajęcie.
jakiś ostry potop, tsunami tour de Jawa,
lub irygacja piaszczystych fortec
małym kubańskim szczylom, gdy z głodu śpią.

przypływ odleciał pierwszy.
miał tylko w jednym kierunku i zapomniał.
mewy jeszcze wciąż niezdecydowane,
szpalty rozwichrzonych przez wiatr gazet
skulone od wstydu.
jesteśmy tu tydzień, a wszystko wyczytaliśmy
dwa razy, jeszcze zanim złuszczyło się tło
we wczorajszej farbie.
kto to widział taki przypływ obojętności?

tylko te nerwy, co panikują chórem.
śmierć nad zimną kałużą w październiku,
to chyba mogłoby być dramatyczne
na moją miarę.
wystarczy odciążyć szum rozczarowanych tętnic,
gejzerem jodu prosto w nozdrza
i być odpornym na cuchnący piasek.

mam coś w zodiaku z kota.
wygodnie urodziłem się pod lwem,
więc wszystkie gwiazdy były przeszczęśliwe,
że nie jestem dogiem i nie zawodzę do księżyca.

uczą tu nas cierpliwie: nie wyprowadzajcie
czworonogów na wydmy!
- powinni raczej zakazać myślenia o skrótach,
bo kto natworzy skamielin dla głębokich
przypotomnych?
przecież nie ci, którym z tęsknoty za falą schną oczy?

chyba że golfsztrom już nie nadejdzie
i nie zaleje ciekawskich w lepkim bursztynie.

to dopiero będzie.


number of comments: 7 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 26 october 2010

natural born cykor (czyli podzwonne dla tchórza)

wtedy nie wierzyłem, że miłość może być partią śmiertelnego badmingtona
bez ustępstw. za bardzo bałem się, że możemy zmajstrować nowe pokolenie,
więc na hasło odbijany, odstąpiłem cię temu szczelniej zasklepionemu w sobie.

on ukradkiem wyrywał z siebie wiersze. nam to imponowało. ale teraz miałaś
piersi tak samo siedemnastoletnie, jak resztę wystawionego na słońce ciała.   
improwizowany performens dla jedynego widza w milczącej pantomimie

przypadków, które ponad moje libido. musiałem opalać się na brzuchu,
by zamaskować niezawinioną erekcję. teraz chciałem rozmawiać o polityce, 
o tendencjach buntu w prozie afro, ibero, nawet hindu, a wciąż te bordowe sutki

sterczące w chmurny błękit. wiedziałaś? spod powiek wszystko było pod kontrolą
bardziej, niż korytarze powietrzne nad zamglonym Heathrow w obliczu nawałnicy. 
nasze oswojone jezioro drgało raz po raz bliżej. piasek bezwstydnie emigrował

w poszukiwaniu cieplejszej pustyni lub głębszych pachwin. ciężko ranne wargi 
w zgrzytach o siebie i nadspodziewanie mokre dłonie, których nie mogłem wetrzeć
we własną skórę. aż po ból, że już tak mi zostanie. popatrz: pierwszy biały szkwał 

tego lata. przynajmniej zmyje z ciebie maskę, a ze mnie szczeniacką ejakulację, 
której jeszcze nie warto ujawniać. już cię przecież dawno stchórzyłem  - tamtemu
co wyskrobywał zapiaszczone inwersje z miejsc bardziej niedostępnych niż księżyc.


number of comments: 15 | rating: 0 | detail

Pi.

Pi., 24 october 2010

hydrozagadka

my grafomani
identyfikujemy się z hydrą
nie z byle hydrantem choć lejemy wodę
po mistrzowsku
nie z hydraulikiem choć umiemy przepchnąć
pierdnięcie jako majstersztyk
lecz z ową wielogłową

na miejsce jednego wytrysku naszych lędźwi
(drżących ekspresją na wdechu)
potraktowanego z bana
przez wąskomyślącego admina
mamy trzy pięć tuzin
mamy całe stado przeciwpancernych plemników
dziennie
mamy potop i nie zawahamy się

my grafomani
zawsze będziemy pierwsi
zawsze będziemy lepsi
i zawsze będziemy o jeden enter przed
w pojedynku na świst klawiatury
to my wybieramy ubite ekrany
które da się bezkarnie zadusić duszą
rozsierdzić sercem zmęczyć męką
zamroczyć w pełen mrok

i te pe i te de ce de en
ha dwa o is de best
otwierać! tu my!

my grafomani
wiecznie nieśmiertelni
dążenie do nieskończoności
mamy w białoczerwonych krwinkach
a wiersz?
a wiersz to tylko lekkie ustępstwo
po którym na spiż


number of comments: 5 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 23 october 2010

¿

prawdziwy Bóg urodził się gdzieś
między Almerią a Santiago de Compostela.
wczoraj.

niedowiarkowie i zapateryści
powołują komisję do spraw natrętnego cudu.
własnymi nieufnymi paluchami.
Thomas Thomas pokaż Boga!

bo jak to jest Tomaszu,
że na hiszpańskojęzycznej klawiaturze,
znak niewypowiadalnego pozwala
rzeczom zgoła wykluczonym,
pchać się w zgrzebne nasze tutaj.
niby do siebie.

nawet pospolity znak zapytania
udało się odwrócić
w znak bezwzględnie wszelkiej odpowiedzi.
już można wiedzieć absolutnie.

ten Bóg szepcze mi, że mam obsesję.
ja mu na to: i tak wszystko jest lepsze
niż twój kompleks odważniejszego syna.
rozumiemy się?
jasne, że się rozumiemy,
tylko skąd ja znam język Torquemady
tak na niepokalany pstryk?


number of comments: 4 | rating: 0 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: ciepło, prawie czerwiec, implozje, Kobieta niejedno ma imię, sekcja 090221/1, sun tzu, bardzo krótki wiersz o skrajnościach, infected. third wave, cień, dramat w jednym procencie, z definicji: czekanie, jutro też będzie maj, demony poezji, reszty nie trzeba, konwulsje, przeciągi, mosiądz, mech, zezwierzęcenie, miłość, Astipalea, Okjokull, perseidy, w środku nocy Yossarian wyzwala Bolonię, sztuka odejmowania, tool in concert, antyemotyk, odmrożenia, nic się nie zmienia, nie ma miłości, Hiob, spowiedź, traktat o człowieczeństwie, amputacja, inna, black hole, kim nie jestem, Zajączki, Wenus nie ubiera się u Prady, felidae, Anna od przypadków, czas strat, monologizm, mroźny poranek, pestycydy, czas niepogody, Odpowiedź, stracenia, majowe popołudnie, stary wiersz a może, niedziś, wryty, mglisto, don kichot, wewnątrz zbioru wspólnego, aktualizacja, głębiec, tetris, najlepszy, żaden wiersz, Rybeńka, firma portretowa mosoń, za wcześnie na jesień, podziw, mrozki, właśnie zawalił mi się świat, niedożycie, impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (4), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (3), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (2), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (1), popielec, tryb prywatny, wyć z miłości, niedochodzony czyli tribjut tu świetlicki, pan Cogito przechodzi w dozwolonym miejscu czyli tribjut tu herbert, krawężnikowanie czyli a tribjut tu białoszewski, odwet, krwawienie, wiersz niemiły, powtarzając że cię kocham, *** (napisz do niej), międzygalaktyczne święto poezji, w dniu poezji żule rozmawiają o pierwszym dniu wiosny, jeśli dziś wtorek to jesteśmy w chile, odwilż, translacja II (od-porno-ść), plagiat, translacja, teoria wszystkiego, nieobecni, jednym strzałem, gry w pa pa, wiersz drżący, the winter is coming, 69, nieme kino, what a wonderful Facebook, bez pożegnań, jeślina (pieśń penelopy), obdarowywanie, kilka słów o wietrze, nowe czasy, bye bye sweet world, cyrograf, numery, numery..., 73,2, dzień stworzenia godzina próby, o jedną wieczność, węzły II, o dojrzewaniu w poezji, śpiewająco, zapach mężczyzny, ciemność (hejtsbuk 2017), husianie na ścianie, stacja XII: józef k. wjeżdża na tor siódmy peron trzeci, początek świata, z perspektywy kosmosu, jednym ukłuciem, autoportret z tęczą (hejtsbuk 2017), przysposobienie do życia w niewoli uczuć, erotyk na kartę, maso, mayday mayday, bardzo krótki wiersz o tłustym czwartku, mrrrau (hejtsbuk 2017), jeszcze jeden wiersz o zimnie (hejtsbuk 2017), hołd dla premieropodobnej (remiks literacki), żadna historia (hejtsbuk 2017), akt wszechwiary, lutowisko, przez zamieszczenie, chędożyć, dowód na ostateczne istnienie zimy, zero zero, przedsmak, oko na niebie, białopomidorowi, listopadlina, 2016, ikar, nekro-erotyk czyli zakamarki pewnej cmentarki, scena po napisach, beep beep, tymczasem, chazan story, fizycznie, brudna poezja II, brudna poezja, Elbląg Road, język na biegi,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1