smokjerzy | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (378) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (84) |
smokjerzy, 10 lipca 2019
nad mgłami widmo
wiszące i nieruchome
tak musi wyglądać utopiony w mleku kot
srebrna drabina bez początku i końca
dzieli złudzenie na lustra
gdzieś we mnie
zwinięta w kłębek cyfra samotności
warczy przez sen w kilku swojskich językach
szukam pulsu w nadgarstku
jest
smokjerzy, 16 stycznia 2020
gdy
świat szczeka
na psa
pies się kończy
mnie opuszcza dom
i rozdeptują
nieistniejące chodniki
a błoto obrzuca się
człowiekiem
smokjerzy, 1 kwietnia 2020
dobrze że jest ciemno
nie widać czasu
straszącego za oknem
tu wszystko znieruchomiało
i tylko ogon kota lucka
pomaga snom zwinąć się w kłębek
herbata zgasła jak świeca
cichną ostatnie litery ze słownika
wyrazów niezbyt potrzebnych
utkwiłem pomiędzy
zmęczeniem a wiarą
w bezpieczne nieistnienie
do jutra
smokjerzy, 12 marca 2020
(ile końców świata
pomyślałem
snując się po cmentarzu różnych wiar
i niemal wpadając
do świeżo wykopanej dziury)
czas
nie postąpi wbrew sobie
i nie zawróci
już ziemia otworzyła paszczę
uczta z pewnością się odbędzie
a dług zostanie spłacony
szczęśliwie
bo bez odsetek
za zwłoki
smokjerzy, 3 maja 2019
wybiegam przed czucie
sporządzam spis ran
sonduję
głębokość najstarszych
perspektywiczność najmłodszych
obiektywne tak i obiektywne nie
walczą ze sobą na zęby pazury
argumenty
tak krwawi żarliwiej niż nie
nie krzyczy głośniej niż tak
to czeka na wyrok
spokojnie
zapada sen
odkładam się w czasie
smokjerzy, 4 grudnia 2019
ze światła
wypłukany dzień
ucichły okoliczne lustra
cisza wierci dziury w wyobraźni
na łowy rusza wymyślony kot
cały z czarnych słów
smokjerzy, 14 listopada 2018
plamka czystości
na wszechobecnym brudzie
bez prawa
do ułaskawienia
smokjerzy, 14 sierpnia 2018
w mieście
wpadłem na dziewczynę
ona młoda piękna
miękka
ja już nie pierwszej świeżości
i nieco obwisły
moje usta wykrzywiły się w uśmiech
z lat osiemdziesiątych
( czas w którym miałem wszystkie zęby
i niezuważalny oddech )
dziewczyna spojrzała na mnie
jak na psią kupę którą dostrzega się
tylko wtedy
gdy się w nią wdepnie
muśnięty zefirkiem chanel numer x
ze smutkiem
myślałem o wewnętrznym pięknie i musztardzie
po obiedzie
smokjerzy, 21 maja 2018
papier zwinął się w rolkę
i czeka na wiersz
o wczorajszym obiedzie
smokjerzy, 13 kwietnia 2018
opętało mnie nic
całym sobą łudząc
że jest jedynym materiałem na coś
formuję wyobraźnię w nóż
ostrzę wybieram miejsce napinam się
wbijam
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
ciche pokrzywione anemiczne
na pewno nie wiersz
być może pies przez nie swój sen
lub we mnie nic twardym paznokciem
rysuje na szkle
smokjerzy, 5 kwietnia 2019
przesądza o winie
wyznacza kierunki
i zbyt często udaje dzięcioła
smokjerzy, 7 kwietnia 2019
w zaropiałym morzu
ostatnia ryba
próbuje wymodlić dla siebie skrzydła
tuż nad jej głową
o taflę śmieci rozbija się
życie ptaka
bóg po staremu jest wszędzie
bardziej z przyzwyczajenia
niż obowiązku
smokjerzy, 6 marca 2019
ślemy do ciebie modlitwy jak listy
milion próśb o wszystko o nic
ktoś nawet wyśpiewał bądź wola twoja
lecz gdy umarło mu dziecko
zmienił zdanie i otworzył sobie żyły
te drzwi do zakazanego świata samobojców
stworzyłeś nas na wzór i podobieństwo swoje
stąd wiem że nie jesteś ani jednoznacznie dobry
ani jednoznacznie zły
a już na pewno nie jesteś doskonały
ślemy do ciebie modlitwy jak listy
ty zaś udajesz że nas nie ma
znudzony boże
twoje boskie ziewanie pozbawiło znaczenia
każdą rozpacz każde cierpienie
każdy ból tego świata
więc wyznaj nam swoje grzechy i odejdź
może kiedyś ci wybaczymy
smokjerzy, 10 kwietnia 2019
w celu odzyskania wolności
wypisałem się z listy oczekujących na piekło lub raj
co automatycznie usytuowało mnie
na samym końcu kolejki oczekujących na wolność
smokjerzy, 11 kwietnia 2019
pokój nagle opustoszał okno i drzwi zarosły ścianą
józef k siedział na zimnej podłodze dziwiąc się że jest mną
mogę nas uniewinnić szeptałem
lecz nóż znów znalazł serce i się w nim dwa razy obrócił
znów padło sakramentalne jak pies i znów
tylko wstyd przeżył
józef k czeka na kolejną śmierć odłożony
na półkę z wyrokami
smokjerzy, 18 czerwca 2018
poszarzały okna
deszcz pada za deszczem
szare myśli mokną
i coś jeszcze
jeszcze
czas przysnął więc stoi
smutniejsza niż wieczność
rośnie we mnie twoja
szara nieobecność
już jej nie pomieszczę
pootwieram okna
wyszeleszczę deszczem
a ona samotna
cichutko i grzecznie
zamieni się w sprzeczność
jedynie obecną
piękną nieobecność
pada deszcz za deszczem
i jeszcze
coś jeszcze
smokjerzy, 30 maja 2018
być może zmieni się ustrój
i jakiś kolejny natchniony idiota
spróbuje uwięzić mnie
w enklawie swych prymitywnych pułapek
być może jak pluskwę rozgniotą mnie czołgi
lub wyparuję
w jednej sekundzie zmieniając się
w radioaktywną chmurę
może zaleje mnie wielka woda
zabije brak tlenu
lub się globalnie ocieplę
lecz dzisiaj
muszę pozbierać śliwki w ogrodzie
( szkoda by zgniły )
sprawdzić co u sąsiadów
( są starzy chorzy zgryźliwi
samotni
codziennie słuchają mszy w radio
a potem na ganku głośno dyskutują o polityce
- żebyśta powyzdychały skurwisyny! )
zawieźć psa do weterynarza
błąkał się po śmietnikach z łańcuchem
wrośniętym w szyję
może nazwę go
Chrystus
smokjerzy, 29 października 2018
wiem jeszcze mniej
wystrzelony przez kogoś coś
zapewne przypadkowo lub dla zabawy
z tą samą ciekawością która kieruje ręką chłopca
ciskającego płaski kamień na wodę
by sprawdzić ile razy odbije się nim utonie
zakładnik źle przespanych nocy gorzkiej herbaty
jajek na miękko kwaśno-zimnego skrzywienia ust
wyznawca szarości ciepłych gaci bezpiecznego seksu
martwych marzeń i wirtualnych snów
pędzę przez padlinożerne dni kurczowo zaciskając dłoń
na śliskim ogonie miłości
smokjerzy, 9 grudnia 2017
Miejsce krzesła jest pod stołem
zatrzeszczało sześcionogie krzesło
(obciążone traumą bukowego lasu
z okolic wsi Złe Mięso oraz pamięcią zewnętrzną
w postaci obfitości pani W - z tejże wsi)
Prowokacja (myśli krzesło)
Amputacja (myśli krzesło)
Drapieżne ptaki słów naruszyły przestrzeń powietrzną
nadpsutej pamięci pana J - ze wsi Złe Mięso
Kurna - rzekł on
a słowo to pomknęło niezawiłymi ścieżkami
wprost ku gotowemu sercu pani W
Ojej - rzekła ona
a słowo to uniosło jej chętną obfitość
wysoko
wysoko
wysoko
dwadzieścia pięć centymetrów ponad
szczęśliwe próchno bukowej podłogi
i upuściło wprost na kwintesencję
umykającej męskości pana J
który krzyknął -
kurna
a słowo to pomknęło niezawiłymi ścieżkami
wprost do czarnej dziury
z której
wypełznął
wylazł
wyczołgał się
trochę demoniczny
ciut psychodeliczny
z zakrzywionym czasem w łapach
podmiot
przeraźliwie (nie)liryczny
Żądam wiersza - ryknął
a słowa te niezawiłymi ścieżkami pomknęły
śladem panicznej ucieczki sześciu
i jeszcze dwóch nóg
Spokój - westchnął stół
a słowo to nigdzie nie pomknęło
bo ścieżki też uciekły
Ojojoj
ojojoj
smokjerzy, 24 kwietnia 2019
choćby i czołgać się
nago
pozbawiony wszystkiego
po ścieżce zarośniętej odłamkami kości
byle do miejsca
do czasu
gdy serce było czymś więcej
niż pompą tłoczącą rozrzedzone pomyje
w żyły słabnącej ucieczki
zlizywać pył z własnych śladów
aż do pierwszego
by stał się ostatnim
przed drzwiami które na zawsze
jak zdziwiona gęba
nieobiektywnie otwarte
smokjerzy, 8 stycznia 2020
przybijany do życia
kolejnym oddechem
wydalam z siebie
nie do końca
strawione sekundy
smokjerzy, 19 lutego 2020
siermiężny lot dłoni
w kierunku
wyszczerbionej filiżanki
skrępowany żyłami stwór z wolą
już niezależną od źródła
nieruchomieje
dając się schwytać na moment
mdłej lawie światła
i wątpliwościom czy aby na pewno
ta podróż ma sens
i czy powrót
wciąż będzie możliwy
smokjerzy, 10 grudnia 2019
samotna skarpetka
po przejściach
szuka życiowej partnerki
na wspólne spacery
i długie rozmowy w szufladzie
pełnej wierszy
smokjerzy, 24 lutego 2020
skrawek folii
do liścia na wietrze
już przegrywasz
nędzna istotko
a kiedyś to wszystko
będzie moje
wszystko
uśmiechnęło się tylko
i czeka
smokjerzy, 21 lutego 2020
drzewa się wściekły a wiatr
zlał nas po pyskach deszczem
po powrocie do domu pies
zaczął warczeć na drzwi gotów gryźć
gdyby odważyły się po raz drugi otworzyć
kot lucek zwinięty w kłębek
udaje że wszechświat go nie dotyczy
choć przecież wiadomo jak jest
za chwilę zrobię to samo
w puchowym łonie skulony w embrion
zahaczę się pępowiną o sen
potem znów się urodzę ale najpierw
musi przestać padać i wiać
może w tym czasie ktoś zrobi obiad
albo naprawi świat
dobranoc
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis