22 october 2014

Najnieszczęśliwszy człowiek miesiąca

Najnieszczęśliwszy człowiek miesiąca nie był przystojny, wyglądał raczej jak przynęta w sklepie wędkarskim, a mimo to trzymał klasę. Pracował w budce z sorbetami przy molo w Sopocie i zachęcał wszystkich do spróbowania w te upalne dni sierpnia. Nie miał ukończonej szkoły, a jak nikt w tej branży potrafił przekonać próbujących, że właśnie znaleźli wymarzony smak dla siebie. Z dnia na dzień sława tego sprzedawcy rozeszła się echem po całym wybrzeżu. W południe kolejki osiągały długość dwustu metrów. Każdy chciał się schłodzić owym przysmakiem. A ten kto raz spróbował wpadał w sorbetowy nałóg. Zyski małej firmy, która dopiero co zaczynała być na rynku nagle osiągnęły niewyobrażalne wyżyny. Biznesmeni konkurencji zachodzili w głowę z zazdrości jak to możliwe. Budka była przecież bardzo mała, blaszana, z obdartą farbą i najzwyklejsza w świecie. Nawet sanepid nie widział w niej nic ciekawego, żeby tam zajrzeć po swoją łapówkę. Oprócz uśmiechu najnieszczęśliwszego człowieka miesiąca była w niej tylko zamrażarka z sorbetami. Od rana do wieczora tylko sprzedawał i się uśmiechał. Nie jadł i nie pił, przynajmniej nikt nie widział. Nigdzie nie wychodził, nawet na siku, czy coś grubszego. Ludzie po pewnym czasie zaczęli się zastanawiać dlaczego nie robi sobie żadnej przerwy w taki upał. A dochodzi jeszcze dodatkowe pytanie, w jaki sposób dowożą sorbety? Kolejka przecież utrzymuje się cały dzień, a mimo to nigdy ich nie brakuje. W kolejce stali nawet tacy, którzy lubili przesiadywać na plaży w nocy. I oni także twierdzili, że najnieszczęśliwszy człowiek miesiąca nie wychodzi stamtąd w ogóle. Że siedzi tam dzień i noc. Że nawet nie śpi, ani nie je. Że te sorbety naprawdę muszą być nadzwyczajne skoro dostarczają mu tyle energii. - A może jest przybyszem z kosmosu? - ktoś stwierdził, ale nikt nie uwierzył. W końcu kolejka osiągnęła już tak niewyobrażalną długość, że turyści musieli wysiadać miejscowość wcześniej, żeby w niej stanąć. Cała turystyka przez to stanęła, ludzie masowo zwalniali się z pracy, aby jak pamiętne dzieci kwiaty w sześćdziesiątym dziewiątym udać się w to miejsce. Wszyscy byli przyjaźnie nastawieni do siebie nawzajem, jedli sobie z rąk owy smakołyk, kochali się na trawnikach zlizując z siebie sorbety. Nawet w wiadomościach zaczęli o tym mówić. Prezydent nawet ogłosił orędzie i apelował do narodu, że nie tylko samymi sorbetami żyje człowiek i żeby się opamiętać. Najnieszczęśliwszy człowiek miesiąca jeszcze nie wiedział, że nim zostanie dopóki nie zdał sobie wreszcie z tego sprawy. Przez cały miesiąc sprzedawał pyszne sorbety. Dziewczyny piękne jak marzenie uśmiechały się do niego, a mimo to żadna nie chciała się z nim umówić na randkę. On jeden wiedział, że nawet natychmiast rzuciłby to wszystko w cholerę gdyby jakaś niewiasta puściła do niego oko. A tak musi tu tkwić w ten skwar. Jak mówią kto nie ma szczęścia w miłości ten ma w czymś innym.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1