4 november 2014

Manitu

Dziś zakładowy Manitu był od rana wyjątkowo złośliwy. Wylał wodę na podłodze i kolega się przewrócił z pokrywkami, robiąc dużo hałasu. Ja za chwilę uderzyłem się w półkę nad zlewem, bo mnie popchnął. Następnie wysypał mąkę i musieliśmy zamiatać. Latał jak opętany, tam i z powrotem, niewidzialnie robiąc wiatr, a że byliśmy z kolegą po spowiedzi, to po mimo tego wszystkiego byliśmy spokojni. Manitu chciał żebyśmy się zdenerwowali i stracili panowanie nad sobą, bo zazdrościł nam dobroci i optymistycznego nastawienia do życia, które z nas emanowały, a dla niego były wrogiem numer jeden i dwa. Nie pozwalaliśmy mu tego zburzyć. Manitu był wściekły. Rozwalał ziemniaki z pojemnika, darł kartki papieru i buszował w pojemniku na śmieci. Związaliśmy worek i położyliśmy go na zapleczu zachowując spokój. Manitu nienawidził spokoju, szarpał workiem i nie dawał za wygraną. Wiedzieliśmy, że uciekł z piekła i nie wie jak wrócić. Mogliśmy go zniszczyć tylko naszym opanowaniem i dobrocią. Głaskaliśmy go na przemian po wydętym od zła brzuszku opowiadając ładne bajki. Z godziny na godzinę, jak brzuszek mu się zmniejszał, a on już przestawał się szarpać, to wiedzieliśmy, że przemieni się w dobre stworzenie. Pod wieczór otworzyliśmy worek i wyskoczył z niego rudy jamnik merdający przyjaźnie ogonem. Daliśmy mu trochę wody i miskę suchej karmy, zjadł, podziękował szczeknięciem, a kolega go zabrał do domu.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1