22 october 2014
Jak Jim Morrison
Przy trzepaku stali ci co zawsze. Co do jednego. Dwóch podobnych do siebie hipisów i jeden trochę inny o kulach. Postanowili się zapić jak co dzień o tej porze, tylko z różnym skutkiem. Każdy kto chciał mógł się dosiąść, wstęp wolny. Alpaga albo dwie na dobry początek nigdy nie zaszkodzą. Na sępa nie da rady. Nosem wyczują z daleka. To nie koncert dj tiesto, że jest piwo w cenie biletu. Tu się liczy każdy grosz. Jednym z ważniejszych warunków stowarzyszenia jest to by nowo przybyły okolicokrążca, albo jakiś inny okazjonalny odpowiednik nie narzucał im swojego rozumienia świata. Chronią tego jak kodeksu honorowego. Pragną pozytywnych historii, a to że słuchają czasem przez radio doorsów nie oznacza jeszcze, że postanowili umrzeć w wannie jak Jim Morrison. Wolą tradycyjne rozwiązania. Im nigdy w życiu praca nie przeszkodziła w piciu, więc jakiekolwiek propozycje zmian nie są w tym gronie mile widziane. Tego się trzymają dzień w dzień, a raczej trzepaka gdy w południe sił już brakuje na utrzymanie pionu. Nie rozmawiają o modzie, bo to ich nie interesuje. O zakupach także, ani o samochodach, bo po degustacji za kółko się nie wsiada. Prowadzą raczej męskie rozmowy o dobrej zabawie z przed lat, o pięknych kobietach które odeszły, o tym co minęło lub przeciekło przez palce, i o drobnych realnych przyjemnościach, bo zdają sobie sprawę, że przed nimi to już niewiele. Ale dzisiejszy dzień zapowiada się inaczej. Dwóch hipisów przyszło obstrzyżonych krótko przy skórze, w ładnych i czystych ubraniach, a ten o kulach przyszedł bez kul szybkim krokiem. Dziwne, nie? A zaczęło się to wczoraj wczesnym rankiem, gdy podjechał do nich jakiś nie stąd z małym wózeczkiem coś tam oferując. Wręczył każdemu po małym flakoniku czegoś o zabarwieniu mętnym w kolorze moczu. Oni to wypili z tego co pamiętam jednym duszkiem, później pogadali jak zwykle, trochę pomachali włosami w rytm muzy i rozeszli się dosyć wcześnie jak na nich. A dzisiaj proszę jaka odmiana. Pewnie z butelki wyleciał odmieniacz życia alladyn i poprosili go o jakąś odmianę. A on przywalił im z grubej rury i ich uzdrowił. Pewnie chcieli czegoś innego, a tak teraz tacy uzdrowieni będą musieli pójść do pracy jak ci wszyscy, którzy się uważali za świętoszków. Nie byli z tego powodu zachwyceni i żeby nie złapać jakiegoś doła postanowili usiąść jak dawniej, przemyśleć sprawę przy piwku i jak przystało na prawdziwych psychodelistów jeszcze raz tak na spokojnie zniszczyć sobie życie.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
1611wiesiek
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
14 november 2024
0004.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.