29 october 2014

Taka sytuacja

Imieniny u kogoś niechcianego z poczucia obowiązku to najgorszy moment. Pot wychodzi z człowieka podwójnie. Krawat dusi, koszula gryzie, a w głowie masz jedną wielką pustkę jak grzyb atomowy. Tematy się kupy nie trzymają, o ile jakiekolwiek w ogóle się pojawią, bo jak nie masz ochoty gadać to i nie ma o czym gadać. Wcześniej czy później pojawią się dreszcze szczerej niechęci i zaczynasz być nerwowy. Zeżarłeś po kryjomu całe opakowanie magnezu i wypiłeś dzbanek melisy, ale to i tak nic nie dało. Jesteś bez wyjścia, bo zazwyczaj jest o wiele więcej dostępnych opcji aby ominąć ludzi z którymi nie chcesz gadać. Na pewno nie musisz jeść z nimi rosołu, odwracasz się po prostu i odchodzisz, bo oczywiście się śpieszysz jak nigdy. A tutaj musisz siedzieć, bo rodziny się nie wybiera, bo rodzina jest przybita do ciebie jak gwóźdź w betonową ścianę. Więc ogólnie rzecz ujmując imieniny jeszcze nie są takie złe, bo zawsze możesz wziąć za kogoś dzień w pracy i wywinąć się nie możnością przyjścia. Najgorsze są jednak święta, bo w święta się nie pracuje i rodzi się brak argumentów. Wszyscy usiłują być dla siebie mili, bo nie wypada być nietaktownym. Jedni są wierzący, drudzy nie, nie wiadomo jak te tradycyjne obrzędy rozpocząć skoro strona niewierząca już by najlepiej usiadła, zeżarła barszcz i włączyła debilny telewizor, a dzieciaki które w ogóle nie wiedzą co to dyscyplina bez pozwolenia rozrywają papier z prezentów, normalnie ręce opadają. Człowiek by się pomodlił, połamał opłatkiem, posłuchał kolęd, porozmawiał o życiu, poczytał Biblię, ale nic z tego, bo nie można komuś narzucać swojego, bo ma to gdzieś, bo nie wierzy. A chuj mnie obchodzi że nie wierzy, to jego zasrana sprawa, ale u mnie w domu tak nie będzie i nie będzie żadnych pojebanych, nowoczesnych ala w nic nie wierzę modyfikacji. Niech się dostosowują ci, którzy nie wiedzą jak żyć. Kto to słyszał żeby prawidłowy porządek życia dostosowywał się do nieporządku? Na chorobę homodżenderoateizm popadają ludzie którzy nie wierzą w Boga, a kto nie wierzy w Boga, wierzy w byle co. Wiem że trzeba szanować każdego człowieka, a najbardziej takich, którzy błądzą ale bez przegięć. Zresztą łatwo się mówi szanować. Jest może i łatwo, gdy się nie ma nic wspólnego, ale zaczynają się schody gdy jest taki delikwent pod jednym dachem co ty. I weź się z takim użeraj. Codzienne utarczki i konflikty wcześniej czy później doprowadzą obie strony, albo do zrezygnowania na rzecz drugiej ze swoich racji, albo do rozstania. Jak to jest możliwe w nic nie wierzyć? Jakie to życie musi być nędzne i upośledzone, bez wyrazu, koloru i mdłe. Tylko nie wtajemniczonym mogłoby się wydawać łatwe i przyjemne, no ale nic na siłę. Szkoda czasu na tłumaczenia, bo chyba nie warto namawiać, tylko swoim życiem dawać przykład i uświadamiać, a jak ktoś się zaciekawi to sam zapyta jak ty to robisz że ci się udaje. A póki co trzeba przetrwać jeszcze godzinkę, albo dwie i wyczekiwać z utęsknieniem pory wyjścia z psem, aby wyrwać się z sideł niechęci do otoczenia.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1